Skocz do zawartości
Nerwica.com

Terapia


Gość Monar

Rekomendowane odpowiedzi

spragniona - ja do mojego terapeuty napisałam maila, potem zapytałam go czy przeczytał, odpowiedział, że miał dylemat ale nie przeczytał i że taka opcja nie wchodzi w grę. Że chodzi o to żebym sama mu o wszystkim powiedziała, bo wtedy będzie widział jakie budzi to u mnie emocje. Ja oczywiście nie chciałam mówić no to poszedł na kompromis, że mogę tego maila wydrukować i mu na sesji przeczytać. No ale sama mam to zrobić, a nie on. Więc jak na razie odłożyłam temat na bok, bo nie mogę się przełamać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem co czujesz. Mam tak samo. Niby chodze na terapie, mówie sporo rzeczy może i wydających się trudne, które mi jednak przychodzą z łatwością, nie potrafię mówić o pewnych rzeczach, boję się wyśmiania. Czasem zaczynam o nich mówić, jednak kiedy terapeutka kwituje moją wypowiedź tym, że coś co mi przeszkadza jest zupełnie w porządku to we mnie rodzi się blokada żeby już nie wnikać dalej w problem. W problem, który boli mnie bardziej niż inne rzeczy, które wydają się poważniejsze.

Z Twojego postu wynika, że Twoim terapeutą jest mężczyzna. Może w tym leży problem? Ja wiem, że przy mężczyźnie to by mi było jeszcze z 15 razy trudniej się przełamać;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On już wie, że pewne sprawy z tego powodu, że jest mężczyzną trudno mi powiedzieć twarzą w twarz.

Ale nie naciska, mówi że na wszystko jest czas, żebym mu zaufała i że mimo to, że jest mężczyzną można z nim rozmawiać na "takie" tematy i że mi pomoże :) Zresztą stwierdził, że nie ma reguły kobieta czy mężczyzna i tak pomyślałam, że ma rację, bo kobiety też bym się wstydziła. Może nawet bardziej.

Spróbuj z tym listem. Napisz, przynieś na sesję, może akurat ona ma inne podejście i przeczyta. Bo ja im dłużej zwlekam, tym bardziej te problemy odsuwam jako mało istotne, właściwie już nie ważne itd. A to niczego nie rozwiązuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie czytając Was, uświadomiłam sobie, że terapeuta pewnie będzie chciał, bym przeczytała ten swój dzienniczek uczuć.

Ale kurde to jest tak napisane, że wszystkie emocje są w tekście ukryte (wykrzykniki, duze litery, interpunkcja).

Kurde :zonk: Bo ja tego nie przeczytam. Już miałam podobną sytuację. Nie przeczytałam listu do biura mat. Ani nawet mu nie dałam. :bezradny:

Nie wiem, co to będzie, jak nie dam rady. Im dłużej myślę o tym "dzienniczku", tym bardziej myślę, że to głupie i bezsensowne. Bo w końcu ja to pisałam. A wczoraj nawet doszłam do wniosku, że jest OK. Dziś jak widać, szukam pretekstu do nie przeczytania tego. :?

Muszę się przełamać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, nie było mnie. :D

Jej... Nic mu nie powiedziałam. Bez sensu, ze tam poszłam, tylko zmarnowałam jego i swój czas. Oczywiście zapewniał mnie, że "cieszy się, że mnie widzi", że "cieszy się, że przyszłam", ja też trochę się cieszyłam, bo jednak się nie poddałam, ale poszłam tam i nic szczególnego nie powiedziałam... a tyle się działo. Jestem beznadziejna. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, coś tam gadałam. Ale dużo milczałam dziś. Zmarnowałam czas. :(:(:(

 

-- 22 lis 2012, 12:59 --

 

I nawet go nie przeprosiłam. :?

Ważne ze poszłaś :) Na pewno było Ci cholernie trudno, po ostatnim spotkaniu wrócić tam. Ale wróciłaś i powinnaś być z siebie dumna. :D

 

-- 22 lis 2012, 14:14 --

 

Gunia76, coś tam gadałam. Ale dużo milczałam dziś. Zmarnowałam czas. :(:(:(

 

-- 22 lis 2012, 12:59 --

 

I nawet go nie przeprosiłam. :?

Ważne ze poszłaś :) Na pewno było Ci cholernie trudno, po ostatnim spotkaniu wrócić tam. Ale wróciłaś i powinnaś być z siebie dumna. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niby tak... Ale. Ech. Boję się, że do tego czasu może się wiele zmienić.

No dobra nie ma co się teraz stresować, martwic na zapas...

Ale jestem trochę na siebie zła, że mu nie powiedziałam.

Miałabym to z głowy i zajęlibyśmy się tym już.

A on chodził obok tego tematu. Mówił, że on daje mi to, czego nie dostaję od rodziny i bla bla bla. Kurde. Była okazja. Ale pewnie właśnie dlatego mu nie powiedziałam, bo nie lubię, jak widzę, że ktoś się domyśla tego, co chcę powiedzieć. :?

Dobra za 2 tygi z nim pogadam. Swoją drogą - 2 tygodnie to jakoś trochę dużo, to tylko 2 spotkania na miesiąc.

Czuję, że jestem zepchnięta na dalszy plan. Wcześniej pomagał mi w sprawie matki, to umawiał się częściej, a teraz już tak rzadko, że prawie wcale. :?

Dobra wyżaliłam się i chyba idę sie kimnąć, bo mało spałam w nocy, a praktycznie nic, więc muszę odespac, bo muszę miec siły na naukę.

 

-- 22 lis 2012, 13:17 --

 

Gunia76, noooo. było strasznie trudno, trzęsłam się przed wizytą... ale jak już go zobaczyłam, to strach zniknął, a raczej zminimalizował się ;) zresztą mówiłam mu, bo on do mnie, że mam tiki nerwowe, a ja, że jakie, a on, że dotykam włosów, a ja, że najchętniej bym je wyrwała, że muszę czyms zając ręce, bo inaczej bym się trzęsła. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja idę dzisiaj.... pewnie też jak zwykle przed wejściem będę się telepała ze strachu... Nie wiem czego się boję, ale przed każdą terapią jestem mega zestresowana, nieraz dopada mnie lęk ( raczej nieraz mnie nie dopada hehe)

Tyle ze to wszystko we mnie siedzi, na zewnątrz nie wiele widać. Terapeuta często mówi mi ze jestem spokojna, opanowana,... a ja mu zawsze odpowiadam ze to nie prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, Ty no mój terapeuta mówi, czego ja się boję, czemu GO się boję, czemu się stresuję, a ja powiedziałam właśnie, że nie wiem, no przecież trudno jest mowic o trudnych sprawach i pewnie dlatego. i takie pytanie: a co mam mówic bez uczuc?!

przecież to NORMALNE, że się stresujemy.

tak mi się wydaje.

przynajmniej czujemy...

ja na początku też byłam spokojna, czasem nawet teraz udaje mi się ukyc prawdziwe emocje...

ale staram się nie ukrywac i wole sie trzasc niz usmiechac, gdy nawet nie mam na to ochoty. ;)

a też Cię mdli jak idziesz na terapię?

mnie strasznie, dziś myślałam, że pierwsze co zrobię, po wejsciu do osrodka, to rzygnę. :D

byłoby smiechowo. widzie terapeutę i rzyg. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jak tam wchodzę to czuję jak w żołądku zawiązuje mi się wieelki supeł :-| I cholernie zaczyna mnie boleć. Do tego dochodzi kłucie w okolicy serca. Na początku miałam też mroczki przed oczami i uczucie że zemdleję, ale teraz to minęło. Jak miałam czytać pierwszy list to nie mogłam kartki utrzymać w dłoniach, z drugim poszło lepiej ale popłakałam trochę.( przy pierwszym tylko głos mi się łamał)

 

-- 23 lis 2012, 08:40 --

 

Ja po terapii.

Omawialiśmy moje samopoczucie po poprzedniej i po czytaniu listu . Byłam roztrzęsiona i zdenerwowana. Ale jak temat się zakończył to poczułam jakby od strony terapeuty brak zainteresowania . Zresztą ciągle nam ktoś przeszkadzał, wchodził, dzwonił, a na końcu terapeuta poprosił żebyśmy wcześniej skończyli, bo on małą córkę w domu samą całe popołudnie. Bardziej był myślami z nią niż ze mną. Bagatelizował mnie.Jak mu np powiedziałam że ciągle wybucham złością i drę się na swoje dzieci, doprowadzając córkę do łez i do tego że się boją,, to mi powiedział, ze są ludzie którzy bardziej krzywdzą swoje dzieci :?:? Nie chciało mi się po tym stwierdzeniu z nim dalej rozmawiać... Bo skoro on pomniejsza to co dla mnie stanowi problem, zamiast go rozwiązać to bez sensu ...

Spytałam o jakieś zadanie domowe, tym bardziej ze widzimy się dopiero za dwa tygodnie, ale powiedział, ze na razie nie... Miałam odczucie ze mnie olewa, mam za błahe problemy jak dla niego, Brakował mi tylko stwierdzenia że wymyślam sobie problemy bo mi się nudzi... Opowiadałam o ojcu, że dalej mnie drażni jego wieczne wtrącanie się to powiedział że z moich opowiadań ojciec wygląda na bardzo miłego człowieka :? czyli że po mojemu znowu sobie wymyślam :? Piszę tp wszystko i czuję jak rośnie we mnie złość... tylko nie wiem czy na mnie czy na terapeutę... Czuję się niezrozumiana, olana, zbagatelizowana, i zastanawiam się czy mam iść na kolejne spotkanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vik rozumiem Cię. Jak długo chodzisz na terapię? Może przyjdzie taki czas, że się przełamiesz...

 

Gunia76, często odnosiłam podobne wrażenie jak Ty. Przeczytałaś list, którego napisanie i wypowiedzenie było bardzo trudne dla Ciebie. Spodziewałaś się, że jeśli powiesz to na głos to uzyskasz na to jakąś nagrodę, terapeuta pomoże Ci poradzić sobie z problemami. Jednak nie wykazał należnego zrozumienia. Ja też byłam w takiej sytuacji. Jak długo chodzisz już na terapię? Może jeszcze mimo wszystko pochodź, zobaczysz jak będzie. Może naprawdę terapeuta martwił się o swoją córkę i dlatego tak się zachowywał.

 

Pomyślałam sobie dzisiaj, że chcę zacząć mówić o wszystkim co mi przeszkadza i oddawać moje emocje w takim natężeniu, jakie naprawdę są. Niczego nie umniejszać. Wiem, że to bardzo trudne, jednak w tym jest jedyna nadzieja, że terapia coś da. Poza tym kiedy powiem wszystko, nie zważając na to co pomyśli sobie terapeutka to będę miała satysfakcję, że byłam tak odważna. Zrobię spory krok dla siebie. Choć liczę się z tym, że może się okazać, że terapeutka nie wykaże zainteresowania moim problemem. Ja jednak będę silniejsza. Dlatego, że próbowałam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, to ja też miałam podobnie na poprzedniej sesji (nie tej ostatnio tylko po tej, co nie chciałam isc do niego), może nie aż tak, że mnie olewa i uciekał, ale też włazili drzwiami i brakowało tylko tego, żeby ktoś oknem wlazł. :roll:

Idź oczywiście do niego... Też człowiek. Wypadło mu coś. Przynajmniej się zapytał, czy może, a nie skończył wcześniej i tyle...

Postaw się na jego miejscu.

Jakbyś miała zostawić małe dziecko w domu same.

Też byś się martwiła

Ja wiem, że to nie my mamy byc empatyczni i terapeutami dla swoich terapeutów, ale po prostu nie bądź na niego aż tak zła, spróbuj go zrozumiec, to wyjątkowa sytuacja.

I idź. I powiedz mu, że Cię to wkurzyło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spragniona, chodzę 7 miesiąc, ale po ostatniej sesji nie mam ochoty na więcej. Jak przypomnę sobie tego gościa, to nie chcę go ani widzieć, ani słuchać, ani rozmawiać. Chociaż znowu z drugiej strony mam ochotę wywrzeszczeć co o nim myślę i to, że nie mam ochoty stosować się do jego reguł, nie jestem psem do tresowania, a jeszcze z trzeciej mam ochotę go jakoś sprowokować, żeby przestał być taki spokojny i opanowany. W każdym razie coś muszę robić bo mnie roznosi. A on właśnie chce mnie "usadzić" i mam mu powiedzieć co czuję, dlaczego tak reaguję, czy coś mi się podobnego przypomina. A mi nic się nie przypomina. Tylko czuję na niego złość. No właśnie, u mnie emocje to bardziej wybuch i zrobienie czegoś, niż rozmowa o tym. Chociaż, stwierdził, że jest zadowolony, że zobaczył jak reaguję na frustrację...

"Zaczniesz mówić"... oby Ci się udało, bo ja też tak sobie przed sesją myślę, a potem wychodzi zupełnie inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spragniona, chodzę 7 miesiąc, ale po ostatniej sesji nie mam ochoty na więcej.

Też miałam podobne sytuacje, jednak dopiero po ponad dwóch latach terapii przeszło.

Jak przypomnę sobie tego gościa, to nie chcę go ani widzieć, ani słuchać, ani rozmawiać.

Z jakiegoś powodu masz nieświadomą, albo świadomą złość na niego.

Chociaż znowu z drugiej strony mam ochotę wywrzeszczeć co o nim myślę i to, że nie mam ochoty stosować się do jego reguł, nie jestem psem do tresowania, a jeszcze z trzeciej mam ochotę go jakoś sprowokować, żeby przestał być taki spokojny i opanowany.

Być może terapeuta próbuje Ci pokazać, że w niektórych sytuacjach trzeba, można postąpić z opanowaniem. Ty w podobnych sytuacjach z pewnością doświadczałaś innych reakcji, inaczej reagowałaś, stąd ta Twoja trudność-nie umiesz odnaleźć się w sytuacji spokoju i opanowania. Porozmawiaj z Nim o tym.

W każdym razie coś muszę robić bo mnie roznosi. A on właśnie chce mnie "usadzić" i mam mu powiedzieć co czuję, dlaczego tak reaguję, czy coś mi się podobnego przypomina.

Nawiąż do sytuacji, kiedy np. w domu rodzinnym, w relacjach z rodzicami doświadczałaś podobnych emocji. To się nazywa przeniesienie. Często osobę obcą, nawet terapeutę nieświadomie "wkładamy" w wyuczony schemat i nieświadomie utożsamiamy z rodzicem.

 

A mi nic się nie przypomina. Tylko czuję na niego złość. No właśnie, u mnie emocje to bardziej wybuch i zrobienie czegoś, niż rozmowa o tym.

Czyli nadal masz tą trudność, że nie potrafisz rozmawiać o emocjach. To trudne, ale można się tego nauczyć.

Chociaż, stwierdził, że jest zadowolony, że zobaczył jak reaguję na frustrację...

"Zaczniesz mówić"... oby Ci się udało, bo ja też tak sobie przed sesją myślę, a potem wychodzi zupełnie inaczej.

Czyli jednak jakiś pozytyw jest, a to już dobrze wróży! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*

Czyli nadal masz tą trudność, że nie potrafisz rozmawiać o emocjach.

No nie potrafię. Zatyka mnie ze złości, bezsilności i jedyne co potrafię to zaciąć się i milczeć jak głaz. Albo oczywiście wybuchnąć. Chociaż, coraz częściej aby kogoś nie urazić wybieram opcję milczenia. Za to bluzgi jakie potem lecą w domu... o tak... to cudownie mnie rozładowuje :twisted:

Czyli jednak jakiś pozytyw jest, a to już dobrze wróży!
Tak myślisz??? To dzięki :smile:

Nie masz zamiaru zostać kiedyś terapeutką??? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie potrafię. Zatyka mnie ze złości, bezsilności i jedyne co potrafię to zaciąć się i milczeć jak głaz. Albo oczywiście wybuchnąć. Chociaż, coraz częściej aby kogoś nie urazić wybieram opcję milczenia. Za to bluzgi jakie potem lecą w domu... o tak... to cudownie mnie rozładowuje :twisted:

Musisz chcieć uczyć się reagować inaczej, spokojniej, a nie wybuchać. To bardzo, bardzo trudne. I rozumiem tą Twoją trudność, sama miewałam podobnie. Nieraz się zdarza, ale rzadziej. :D

Tak myślisz??? To dzięki :smile:

Nie masz zamiaru zostać kiedyś terapeutką??? :D

Oczywiście, że powinnaś skupiać się też na pozytywach, a nie tylko na porażkach. Dostrzegać pozytywy jest trudno, zwłaszcza gdy miało się np. krytykujących rodziców.

NIe zamierzam zostać terapeutką, dziękuję :mrgreen:

Wbrew pozorom to bardzo ciężki kawał chleba.

Ja tam wolę swoją pracę. :D

I nie zrażaj się kochana terapią, że tak długo trwa.

W grudniu miną ponad 3 lata mojej terapii. W grudniu ją kończę.

Miewałam gorsze okresy, te trwały dłużej, ale są i lepsze. Uwierz. Na terapię potrzeba czasu. Efekty przyjdą na pewno! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

spragniona, raczej nie, wg niego terapia polega na tym, że spotykamy się, siadamy w fotelach i rozmawiamy. Natomiast, jak stwierdził, ja wprowadzam elementy dodatkowe np. podchodzenie do okna, no i on mi na to nie pozwala. A mnie to ostatnio bardzo wkurzyło. A teraz pomyślałam, że specjalnie podeszłam do tego okna, żeby go sprowokować do zrobienia czegoś. I tak sprowokowałam, że sama się wściekłam...

Bo też czasem mam wrażenie, zwłaszcza na początku, kiedy zaczynam, że nic go to nie obchodzi i w ogóle, po co przyszłam. Potem jest już w miarę ok, ale początek zawsze mnie denerwuje. Może ta Twoja też tylko sprawia takie wrażenie. Nie wiem czy do niego pójdę, bo mi wkurzenie nie przechodzi, ale wiem, że jak zrezygnuję to już nie zacznę u nikogo. A Ty jak długo jesteś w terapii? Może tak jak pisała Monika, to wszystko musi potrwać :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vik,

Bo też czasem mam wrażenie, zwłaszcza na początku, kiedy zaczynam, że nic go to nie obchodzi i w ogóle, po co przyszłam.

bo oni mają nas gdzieś, prawdopodobnie. jak wychodzimy od terapeuty, to on dalej już o nas nie myśli. może nam mówic, że "cieszy się, że nas widzi", ale to gówno prawda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×