Skocz do zawartości
Nerwica.com

Terapia


Gość Monar

Rekomendowane odpowiedzi

ja nawet chodząc do innych nie widziałam "nic złego".

dopiero jako nastolatka wg rodziny zaczęłam się "buntowac" --> zaczęłam matce zwracać uwagę na to, co robi. zaczęłam dostrzegać problem.

zajęło mi widzicie - aż 5 lat, żeby cokolwiek z tym zrobic, gdziekolwiek z tym pojsc, a dopiero jakieś 3 dni temu odważyłam się zadzwonic po psy, co powinno miec miejsce już właśnie z 5 lat temu. żałuję. mam żal do siebie tak przy okazji, jak już tu piszę, to się z Wami tym podzielę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, chyba w zadnym osrodku nie znajdziesz terapeuty ktoremu urlop by sie nie nalezal albo nie chcial z niego skorzystac.

No wiem, wiem, ale wychodzi że mam spotkania raz w miesiacu :?

w zeszłym tyg. był na szkoleniu, a w poprzednim szybciej skończyliśmy bo córka jego sama w domu została

w zeszłym miesiącu też miałam tylko raz terapie to normalne na NFZ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, wiesz... ja mam teraz spotkania dwa razy w miesiącu... miesiąc temu tylko raz się spotkałam z terapeutą...

albo nas olewają ;) albo tak ma byc. albo nie wiem, o co im chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też nie widziałam nic złego w mojej rodzinie. Wszystko wg mnie było ok. Pewnie dlatego że nie miałam jej z kim porównać. Nigdy nie mogłam chodzić do domu koleżanek. Dopiero jak zmarłam moja mama pierwszy raz poszłam do domu koleżanki. Miałam wtedy 17 lat

A ja zacząłem dostrzegać, że w mojej rodzinie coś jest nie tak dopiero jakieś pół roku temu. No ale u mnie wiele rzeczy "działa" znacznie wolniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widzicie? dlatego ja chcę nie pojsc. bo oni sobie z nas jaja robią. :?

 

-- 04 gru 2012, 15:33 --

 

najpierw nas przywiązują do siebie, spotykają się dwa razy w tygodniu, a potem mają nas głęboko gdzieś. :roll:

spotkania raz w miesiącu

żenada :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, tiaaa. a ja mam wrażenie, że on to specjalnie zrobił.

 

-- 04 gru 2012, 16:00 --

 

a raczej nie, nie wydaje mi sie, ja to WIEM.

 

-- 04 gru 2012, 16:01 --

 

Candy14, czemu na początku było inaczej? dlaczego wszystko się zmieniło? jak tego specjalnie nie zrobił, to jak to wytłumaczysz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, wątpię. po mnie nie widac. ;)

 

-- 04 gru 2012, 16:08 --

 

w takim razie jak on mnie zaczął olewac, to ja go teraz też będę. pójdę tam, ale będę tak odpowiadac, że go wkurwię.

 

-- 04 gru 2012, 16:08 --

 

i spieprzę sobie humor, bo nie chcę go tak traktowac, ale nalezy mu się. :? wystarczy, że w domu byłam i jestem olewana

 

-- 04 gru 2012, 16:12 --

 

sorry, niepotrzebnie tu to piszę w sumie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sad_Bumblebee, niech zobaczy jak to jest

 

-- 04 gru 2012, 16:24 --

 

wiem, że szkoda czasu, ale cóż. i tak szkoda czasu mu na mnie, czy jedna wizyta, czy dwie w miesiącu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, nieprawda

bo on teraz mnie olewa. ;)

 

-- 04 gru 2012, 16:58 --

 

i dlatego to mnie wkurza, bo znów to samo, kolejna osoba...

to Policjanci mnie olali, a mój terapeuta tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to Policjanci mnie olali, a mój terapeuta tak.

nie olali* oczywiście miało byc

 

-- 04 gru 2012, 21:06 --

 

postawienie granicy terapeuta- klient nie jest olewaniem

to nie jest postawienie granicy! to jest zwykłe olanie!

bo inni mają wizyty co najmniej raz w tyg, a ja mam...? no weź mi nie wmawiaj, że to normalne, bo to nieprawda. a że się przywiązałam - nie wie.

 

-- 04 gru 2012, 21:07 --

 

jak mu powiem, że się przywiązałam, to ograniczy spotkania do raz w roku?!

no weźcie... toc to jakieś jaja są.

na początku tak mi pomógł, widziałam, że chce, a teraz...? już nie jest jak wcześniej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to Policjanci mnie olali, a mój terapeuta tak.

nie olali* oczywiście miało byc

 

-- 04 gru 2012, 21:06 --

 

postawienie granicy terapeuta- klient nie jest olewaniem

to nie jest postawienie granicy! to jest zwykłe olanie!

bo inni mają wizyty co najmniej raz w tyg, a ja mam...? no weź mi nie wmawiaj, że to normalne, bo to nieprawda. a że się przywiązałam - nie wie.

 

-- 04 gru 2012, 21:07 --

 

jak mu powiem, że się przywiązałam, to ograniczy spotkania do raz w roku?!

no weźcie... toc to jakieś jaja są.

na początku tak mi pomógł, widziałam, że chce, a teraz...? już nie jest jak wcześniej

No dokładnie czuję tak samo.

Mam uczucie, jakby mój problem był dla niego mało ważny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, ja ostatnio miałam rozmowę o przywiązaniu :)

Ale dla mojego przywiązanie to pozytywna sprawa. Zapytał czy się cieszę z tego, że się przywiązałam, ja że nie, a on, że ma nadzieję, że jak się zacznę cieszyć to mu powiem. Na moje pytanie po co mam mu to mówić, powiedział, że przecież to pozytywne uczucie, nie ma w nim nic złego i że przecież przyjemnie jeśli osoby przywiązują się do siebie i w takim klimacie się spotykają.

Wiem, że jesteś zła na ograniczenie sesji (mam podobnie jak mój odwołuje ale on o tym wie) ale powiedz mu o tym, powiedz o przywiązaniu, wiesz, ja jak się wścieknę i powiem mu dlaczego, to jest mi potem łatwiej. Widzę, że nie mam się czego bać, bo on nie reaguje złością, złośliwością itd. Tylko rozmawia ze mną. Nawet jak się "zatnę" ze złości i nic nie mówię, to jest łagodny i spokojny.

Pewnie, że są sprawy, o których jeszcze nie mówię, ale... powoli.

A w ogóle powiedział Ci dlaczego tak okroił sesje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A w ogóle powiedział Ci dlaczego tak okroił sesje?

No właśnie nie... I dlatego sobie dopowiadam tak jak Gunia76: mój problem jest dla niego mało ważny.

Na początku widziałam, że mu ZALEŻY na tej sprawie. Teraz? Niekoniecznie. Czuję, że rozmawia ze mną od niechcenia. Znów czuję się jak gówniara, która wyolbrzymia. :evil: To po co do niego chodzić, skoro tylko pogarsza to mój stan.

Wiesz... Ja mu mówiłam wielokrotnie, że go lubię, że jest sympatyczny, on pozytywnie reagował... Nie wiem, czy to, że to mówiłam, uświadomić go mogło w tym, że... Przywiązałam się? I ograniczył te spotkania terapeutyczne? Hymm...

No ale wcześniej był bardziej sympatyczny, teraz niby też rozmawia ze mną, ale wyczuwam takie... olewanie właśnie, jakbym marnowała mu czas.

Może zapytam go wprost: "Czy marnuję Panu czas, bo mam wrażenie, że tak" i po sprawie. :?

 

-- 05 gru 2012, 14:43 --

 

Czuję po prostu jakbyśmy stali. I może stoimy w miejscu, i mu się znudziło rzeczywiście...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, Jak ja bym chciała coś takiego umieć mu powiedzieć :? niestety nie przejdzie mi przez gardło....

Pisałam już że napisałam list do terapeuty??? po ostatnim spotkaNIU, bo byłam mega wściekła i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Myślałam, zeby mu go dać jutro, ale znowu przełożył spotkanie. Teraz po mału zmniejsza się u mnie chęć dania tego listu a zwiększa się strach przed daniem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, też mam do niego jakiś taki list, pokazywałam go tu, no ale... jutro mam spotkanie, ale mu go nie dam.

Ale powiedzieć jedno zdanie "Czy marnuję Panu czas, bo mam wrażenie, że tak?" dałabym radę powiedziec.

Zmuszę się. Będę się wstydzić może trochę i będę przerażona, ale zadam to pytanie. Wystarczy spojrzec na podłogę i się odważę. :mrgreen:

Może też tak spróbuj?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może zapytam go wprost: "Czy marnuję Panu czas, bo mam wrażenie, że tak" i po sprawie. :?

Monar, jesteś odważna, tyle przechodzisz, może właśnie tak trzeba zapytać?

Skąd on ma wiedzieć co czujesz, co myślisz? Ja ostatnio nie chciałam już iść i myślałam o zakończeniu terapii, ale poszłam, powiedziałam mu o tym i o tym, że mnie ostatnio wkurzył, że nie chciałam go ani widzieć, ani słyszeć, ani rozmawiać... I co powiedział? Że to bardzo ważne co się działo. Zapytałam też co musiałabym zrobić żeby mnie wyrzucił. Powiedział, że w ogóle nie bierze czegoś takiego pod uwagę i zwrócił uwagę na ten strach przed wyrzuceniem, odrzuceniem.

No ale... gdybym mu tego nie powiedziała, to ja bym dusiła w sobie złość i być może później by to się jakoś gorzej odbiło na relacji.

Mnie takie niejasności strasznie męczą i wolę znać prawdę, niż się zadręczać. A może teraz jest taki etap, że faktycznie stoicie w miejscu? A może jak mu powiesz to co Ci leży na wątrobie, to ruszycie dalej? Nie przekonasz się dusząc to w sobie. Idź do niego i do dzieła :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vik, mnie też takie sytuacje męczą :time: ale w życiu żadnej takiej niezręcznej sytuacji nie wyjaśniałam :? U mnie w rodzinie nic nigdy się nie wyjaśniało. Jak ojcu o coś chodziło to strzelał focha i sie do nikogo nie odzywał :x Może to dziwne ale ja się ze swoim m wcale nie kłócę :? nawet jak mi coś nie pasuje z jego strony. Zazwyczaj mu ustępuję, albo się wycofuję, znikam mu z oczu a jemu w międzyczasie złosć przechodzi. Dokladnie tak samo robiłam w dzieciństwie. :? W tym temacie ( rozwiazywanie problemów spokojnym wyjaśnieniem, rozmową) mam zerowe doświadczenie. A na samą mysl, że mam zwrócić uwagę terapeucie robi mi się niedobrze. :time:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×