Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dlaczego nie potrafię być szczęśliwa?


Gość kafka

Rekomendowane odpowiedzi

Do tej pory pamiętam jak pani psycholog z tytułem doktora na wykładach z psychologii stwierdziła, że dda nigdy nie będą szczęśliwe.

Robiłam wszystko by pokazac , że się myli, ale dziś ogłaszam kapitulację.

Nie umiem być szczęśliwa, choćbym nie wiem jak się starała.

Sama sobie powoduję poczucie nieszczęścia i rozpaczy, coraz gorzej się czuję, nie potrafię zapomnieć o wyrządzonych mi krzywdach.

Tak, jestem nieszczęśliwa i przestałam wierzyć, że kiedykolwiek się to zmieni.

Miała pani rację, wygrała pani, pani profesor! Serdecznie pozdrawiam!

Poniosłam klęskę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, tytuł naukowy wcale nie musi świadczyć o tym, że ktoś ma rację.

Moim zdaniem każdy ma prawo do szczęścia i każdy może być szczęśliwy. Czasem trzeba się tego nauczyć, czasem trzeba się wyleczyć, żeby do tego dojść.

Masz swoje lepsze i gorsze dni, może to jest ten gorszy. Nie poddawaj się. Trzymam kciuki :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, skoro przeszłość miałaś nieszczęśliwą to dopóki będziesz nią żyła to szczęśliwa nie będziesz. tu się Pani Profesor nie myliła, jeśli to miała na myśli. nie cofniesz czas, nie przeżyjesz jeszcze raz tego, co się już stało. dlatego nigdy tego nie zmienisz możesz jedynie zmienić swoje podejście do przeszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2Proof, niestety ciągle nią żyję i to nie tylko tą z dzieciństwa, ale też całkiem niedawną.

Ciągle rozpamiętuję krzywdy, nie umiem tego nie robić.

Candy14, mam taką nadzieję, że to mi przyniesie ukojenie, bo już nie wyrabiam po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, przeciez jestem na terapii, a na grupowej chyba nie będę tych problemów przerabiać, tylko bardziej dzieciństwo,dlatego próbuję się z tym teraz uporać. Choć to pewnie błędne myślenie, bo dopóki nie zrobię porządku z emocjami z dzieciństwa to i bieżących problemów się nie pozbędę, bo są ze sobą powiązane.

Po prostu mam już dość, babram się ciągle w tym bagnie i co próbuję jakoś szczęścia kawałeczek uchwycić, zaufać, poukładać coś sobie, nie reagowac impulsywnie itd to zaraz się cos dzieje i jest gorzej niż wcześniej.

Moja koleżanka powiedziała, że 1 krok do przodu i 2 kroki w tył robię i miała sporo racji, ona założyła że to normalne na terapii, ale kurde przeraża mnie to, bo powinnam iść do przodu, rozwijać się, a nie umiem. Ba! Nawet nie stoję w miejscu, tylko się cofam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dopóki nie zrobię porządku z emocjami z dzieciństwa to i bieżących problemów się nie pozbędę, bo są ze sobą powiązane.

no właśnie, więc... nie masz, co się spieszyć. też najchętniej bym od razu wszystko powiedziała terapeucie, wynika to też z tego, że jestem strasznie niecierpliwa, ale tak nie można, trzeba robic krok po kroku, a nie od razu wchodzisz z 1 schodka na 5 schodek. szybciej się zmęczysz. ;)

 

tak jak napisała L.E., raz jest gorzej raz jest lepiej, dziś myślisz tak, a jutro będzie lepiej!

 

hymm... przecież ja też tak mam różnie z tym terapeutą. raz mnie wizyta taka załamie, a raz 'uszczęśliwi' - nabieram pozytywnych myśli...

ale czy to jest cofanie się... ? przynajmniej zaczynam uczyc się tych swoich uczuc. może dzięki takim huśtawkom zacznę rozkminiac o co chodzi z tymi uczuciami. kiedy czuję się dobrze, a kiedy źle. każdy nasz krok nas czegoś uczy. dlatego nie biegnij, idź swobodnie, a przyjrzysz się dokładniej pokonanej drodze.

 

nawet jeśli uważasz, że się cofasz, to czasem trzeba ! to tak jak z nauką. czasem trzeba zaliczyc tego kibla, jeden jest gotowy na 3 klasę, drugi nie... są z tego pewne nieprzyjemności, ale co ma zrobic, gdy nie jest gotowy... ? musi znów pokonac tą samą drogę... ale już się tak nie męczy, jak wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też najchętniej bym od razu wszystko powiedziała terapeucie, wynika to też z tego, że jestem strasznie niecierpliwa

ja niestety też

tak jak napisała L.E., raz jest gorzej raz jest lepiej, dziś myślisz tak, a jutro będzie lepiej!

ale już tak mam kilka dni i mnie to osłabia

dlatego nie biegnij, idź swobodnie, a przyjrzysz się dokładniej pokonanej drodze.

 

kurde, jakie to mądre

na pewno masz rację

ja to wiem, tylko że na poziomie logicznym

a na poziomie emocjonalnym jest już inaczej

nie wiem, może faktycznie powinnam brać leki? czuję sie taka zagubiona

najchętniej bym chciała, żeby ktoś mi powiedział proszę robić to i to, a będzie dobrze, no ale wiadomo, ze nie można tak

 

-- 22 sie 2012, 16:21 --

 

A jeszcze kilka dni temu napisałam w dziale zdrowieję, o ironio losu! I dokładnie następnego dnia wszystko zaczęło sie walić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, wiem, jak irytujące są słowa: daj sobie czas, ale równocześnie też wiem, że głównie tego potrzeba, aby uporać się z pewnymi kwestiami. myślę, że jesteś zbyt surowa dla siebie. dlaczego się z sobą nie zaprzyjaźnisz? bądź czasami dla siebie miła, wyrozumiała. spróbuj się tego nauczyć. pogadaj ze sobą czasem jak z przyjaciółką. to dobry trening. na efekty terapii też trzeba poczekać. jeśli nie będziesz sobie dowalać, to zaczniesz dostrzegać rzeczy, które Ci teraz umykają. kochana, ściskam mocno - damy rade ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze kilka dni temu napisałam w dziale zdrowieję, o ironio losu! I dokładnie następnego dnia wszystko zaczęło sie walić.

 

hymm Twój organizm tego nie zaakceptował, przecież nie możesz czuć się szczęśliwa i Ci dojebał... ach ta podświadomość... :roll: co ona z nami robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2Proof, jedyna mmiła rzecz jaką jestem w stanie dla siebie zrobić to otworzenie czekolady...

wiesz, sama moja terapeutka mówi, ze nie mam do siebei zaufania, a jak mi powiedziała że jestem dobrym człowiekiem to się popłakałam

Monar, no dokładnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, każda żałoba ma gdzieśtam swój koniec. Trochę czasu to potrwa, aż wyrzucisz z siebie wszystkie emocje związane z przeszłością. A z terapią to tak, jak z myciem szklanego naczynia do pieczenia mięsa. Na początku to wszystko oklejone tłuszczem i aż dotykać się tego nie chce. Wkłada się to do zlewu, dodaje płynu i zalewa wodą, żeby postało. I aż do ostatniego momentu wygląda okropnie. Dopiero na końcu, jak się po całym czasie czekania to podniesie, to cały tłuszcz od tego odpada i widać znowu dużo czystego szkła. Potem trzeba tylko chwilę poszorować i jest czyste :P

 

A w ogóle ja nie lubię tego całego dzielenia na DDA i nie DDA. Tzn dzielić można, tylko żeby się nie szufladkować. DDA nie umie być szczęśliwe, a nerwicowiec już umie, schizofrenik nie, a fobik społeczny tak... Nie jesteśmy DDA/DDD. Jesteśmy ludźmi. Wszyscy jakośtam cierpią. Więc czemu jedni mieliby umieć być szczęśliwi, a inni nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja niedawno spisałem swoje pragienia(około 100 a to i tak promil wszystkiego) na kartce papieru i widzę że conajmniej 50% to fałsz, który mi szkodzi. Np takie sztandarowe że chcę mieć szczęśliwe dzieciństwo. A ja się pytam na jakiego grzyba mi to teraz potrzebne? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się przeleciało bezpowrotnie a ja ciągle bym chciał aby było inaczej niż jest. Takich spraw jest o wiele wiele więcej i to czasami mnie tak dołuje że nic tylko spać aby zapomnieć o tym przynajmniej na chwilę. Wiesz już mi się nie chce o tym wszystkim myśleć a to ciągle powraca i mnie ściąga w dół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się świetnie bawiłam jak byłam mała... Nie zdawałam sobie sprawy, że mama pije, wiedziałam tylko, że są kłótnie i się bałam. ale nie czułam się odrzucona... czy osamotniona. wręcz przeciwnie. osaczona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A z terapią to tak, jak z myciem szklanego naczynia do pieczenia mięsa.

super metafora:)

 

-- 23 sie 2012, 11:17 --

 

A ja niedawno spisałem swoje pragienia(około 100 a to i tak promil wszystkiego) na kartce papieru i widzę że conajmniej 50% to fałsz, który mi szkodzi. Np takie sztandarowe że chcę mieć szczęśliwe dzieciństwo. A ja się pytam na jakiego grzyba mi to teraz potrzebne?

Ale to nie jest pragnienie, tzn jest, ale może skup się na czymś w przyszłości, bo dzieciństwo to przeszłość.

Niesamowitą masz tą listę, ja bym w życiu tyle nie wymyśliła.

Ja to mam takie standardowe pragnienia:

mieć dom z ogródkiem

kochającego męża (i być moze dziecko)

być szczęśliwą

 

-- 23 sie 2012, 11:18 --

 

ale nie czułam się odrzucona... czy osamotniona

jesteś pewna?

a rodzice się tobą zajmowali?

a teraz się taka nie czujesz?zanidbana, nieważna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale nie czułam się odrzucona... czy osamotniona

jesteś pewna?

a rodzice się tobą zajmowali?

a teraz się taka nie czujesz?zanidbana, nieważna?

 

Teraz czuję się nieważna. Zaniedbana może nie, bo mam dach nad głową i w co się ubrać. Choć już 3 dzień praktycznie głoduję. Ale źle nie mam, inni mają gorzej, jak już wspominałam. Nie mam na co narzekać, kryzysy się zdarzają.

Czy się mną zajmowali... Ogólnie dzieciństwo to miałam takie, że my mieszkaliśmy w takiej kamienicy i mieliśmy swój ogródek i w tym piaskownicę i zazwyczaj całymi dniami przesiadywałam w tej piaskownicy... potem w Lubiczu nowi znajomi, wiadomo - jak to dziecko, biegałam i niczym się nie martwiłam, nie przejmowałam. Dopiero jakieś tam problemy mnie dosięgały, jak wracałam, byłam w domu. To wieczorami były kłótnie. Nie wiem, czy byłam pozostawiona sama sobie. To dziwne, ale po prostu nie pamiętam, nie umiem określić. Hymm... Bo z drugiej strony pamiętam takie chwile, jak matka zabraniała mi wychodzić z domu. Siedziałam i patrzyłam na patolę. Jak chleje, ale nie wiedziałam, że to jest złe. No w każdym bądź razie ona zajmowała się piciem, mną nie. Jak piła, to się mną nie zajmowała. Wiadomo z rana mnie uczesała, ubrała, nakarmiła, ale potem piła, więc już jej było wszystko jedno... W nauce nigdy mi nie pomogła, tata zawsze pomagał. Choć była przedszkolanką przez jakiś okres i miała iść na studia na polonistykę. Nie pomogła mi w polskim, w matmie... W niczym. A z matmą miałam problemy. A tata nie umiał tłumaczyć, tylko się na mnie darł i nic nie wychodziło z tej nauki. W końcu przestałam się uczyć i słuchac na lekcjach i nagle z 2 zrobiły się piąteczki. :smile:

osamotniona się tak nie czułam, bo miałam zawsze koleżanki, będąc dzieckiem zajmowałam się zabawą, poza tym miałam brata... odrzucona przez rodziców...? czułam się czasami, dlatego mając 12 lat zaczęłam się przez pewien czas "pieścić", chciałam, by na mnie zwrócili uwagę. Zawsze skupiał ją mój brat. Albo matka. Ja się nie liczyłam, ale... To chyba mnie nie boli. W sumie sama nie wiem. Może trochę. Ale nie mam co narzekać na te dzieciństwo, naprawdę tak strasznie nie było. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, że alkohol to zło, więc... Nie zniszczyło mi to chyba psychiki. Problem jest tu i teraz. A może się mylę... Sama nie wiem. Naprawdę mam mętlik, gubię się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niesamowitą masz tą listę, ja bym w życiu tyle nie wymyśliła.

Moje 5 pierwszych spisanych marzeń:

aby ludzie nie wiedzieli o moich wadach

aby ludzie nie pytali się o moją pracę

zejść z kępy redłowskiej w jej najstromszym miejscu:D

mieć białe zęby :D

seksu z taką jedną :D

Jak widać niektóre moje są dość proste i trza będzie zacząć je realizować bo się mędy nie odczepią :pirate: a niektóre wręcz niewykonalne

a co do mojego dzieciństwa to kompletna porażka ale ja już się z tym chyba pogodziłem więc nie ma sensu o tym pisać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy byłam pozostawiona sama sobie.

zazwyczaj całymi dniami przesiadywałam w tej piaskownicy...

jest pytanie, jest i odpowiedź

 

-- 23 sie 2012, 17:30 --

 

aby ludzie nie wiedzieli o moich wadach

dlaczego? każdy jakies ma

aby ludzie nie pytali się o moją pracę

też nie lubię, bo jej nie mam

zawsze mozesz powiedziec że tego nie lubisz i nie będziesz odp

zejść z kępy redłowskiej w jej najstromszym miejscu:D

mieć białe zęby :D

seksu z taką jedną

myślę, że wszystkie te sa do wykonania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×