Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

WITAM. Mam 25 lat, jestem kobietą.

Proszę o wysłuchanie. Błagam. Męczę się ze sobą od miesiąca. Nie wiem co tak naprawdę mi dolega, ale dość mam swojego życia.

Nie chcę już żyć. Nic mnie nie cieszy. Mam problem z zaśnięciem, budzę się w nocy, nie mam apetytu. Staram się wychodzić do ludzi, ale jak już kogoś dorwę do rozmowy to potrafię skupić się jedynie na takim temacie jak mój problem. Chodzi o to, że boję się, nie wiem czego. Jak ten lęk nadchodzi serce bije mi szybko, ręce drżą, nie mogę się na niczym innym skoncentrować. Chcę mówić o tym cały czas. Wkręcam się w to bardziej i bardziej. Boję się być sama. Boję się siebie, swoich myśli, zaczęłam nawet siebie nienawidzić. Stałam się sobie obca, podczas gdy jeszcze miesiąc, dwa wcześniej uważałam się za najszczęśliwszą osobe na świecie. Mam naprawdę fajną pracę, bez stresu, z młodymi, fajnymi ludźmi, robię to co zawsze chciałam robić, jestem samodzielna, mam kilka koleżanek, które się szczerze o mnie martwią, mamę dla której zrobiłabym wiele i brata i tatę, no i najwspanialszego na świecie chłopaka (ideał jesteśmy razem od 6 lat). Nie mieszkam teraz ani z rodziną, ani z chłopakiem tylko z koleżanką poznaną pół roku temu - mamy osobne pokoje, czasem nie widzimy się kilka dni. Nie wiem czego się boję. Przeraża mnie myśl o przyszłości. Nawet o tej niezbyt odległej, np. to co będzie za tydzień. Kiedyś czekałam na weekend, na święta. Teraz....czuję, że nic nie jest w stanie mnie ucieszyć. Nie chodzę na zakupy, przestałam troszczyć się o wygląd. Jestem wciąż smutna i zła jednocześnie. W głowie mam tylko swój problem i nie potrafię nawet na chwilę się od tego uwolnić. Nie chce mi się nawet myć :/ do wszystkiego się zmuszam, bo nie chcę zawalić studiów i stracić pracy.

Mam jeszcze problem z tym, że wszystko sobie wyobrażam, planuję. Nawet małe, głupie rzeczy... Przeżywam to w wyobraźni a potem już mnie to życie w realu nawet nie cieszy. Nie przeżyłam żadnej traumy, mam wszystko czego chciałam. Teraz studiuję i pracuję. Co się ze mną dzieję? Czego się boję? Boję się tego, że zwariuje, że zamkną mnie, że wszystko to stracę, że cos mi się stanie z czym sobie nie poradzę, boję się, że jestem słaba, że nie wytrzymam do jutra. Co mam zrobić? Byłam na wizycie u psychiatry. Powiedziała, że wszystko minie, że to przez stres związany z sesją, ale nie wiem, czy to o to chodzi, dlaczego to nie mija. Jak przestać wkręcać sobie chorobę psychiczną. Błagam pomóżcie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nana0011, może to taki przejściowy okres wywołany usamodzielnieniem. Czasem tak może być, że po pewnym czasie gdy do człowieka dochodzi, że jest już dorosły i powoli będzie musiał sam o wszystko dbać to zaczynają sie myśli, zmartwienia, to nadmierne planowanie i czasem strasz przed przyszłością. Ja osobiście myslę, że jeśli to jest przyczyną to po porostu minie z czasem, gdy zobaczysz, że spokojnie dajesz sobie radę i nie ma co na zapas panikować ;). Ale nie jestem ekspertem więc nie sugeruj się 100% tym co napisałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, czy ktoś z Was jako objawy zaburzeń depresyjno lękowych miał rumieńce i uczucie ciepła na twarzy ? Od 3 dni to mam,myślę że to coś złego się ze mną dzieje....Jest też myśl, że to zwykłe podrażnienie od umycia twarzy mydłem perfumowanym,ale ta myśl przegrywa z przekonaniem że to jakaś choroba i pewnie umrę. Do tego mam gula w gardle i wydaje mi sie że mam zimne stopy. Masakra jakaś. A moze to hormony bo za kilka dni nadejdą TE DNI.. ?????? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie jest to ciężkie nawet jak jestem zajęty pracą... fakt czasem się udaje nie powiem.

Problem polega nie tylko na wsłuchiwaniu się w tętno czy oddech. Takie zwracanie uwagi na wszystko doprowadza do jeszcze większego lęku i paniki (byle szczyknięcie w mięśniach, zakasłanie, można by wymieniać i wymieniać...).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

michalb, no niektórzy tak mają. Ale zauważyłam że im bardziej skupiamy się na sobie, na objawach to one się nasilają, wzrasta lęk. Z jednej strony terapeuci wsłuchują się w te nasze objawy, próbują je z czymś powiązać. Ale z drugiej czasem chcemy się od tego uwolnić. Mi pomaga czasem pieczenie albo malowanie, mocno się skupiam na tych czynnościach. Może masz coś takiego, jakąś pasję która może Cię oderwać od myślenia. Ja czuję wtedy że przestaje się skupiać na sobie a zaczynam na tym co powstaje, przy czym mam świadomość że robię coś dla siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym się dowiedzieć, czy będzie to problem należał do tego działu czy innego, gdyz jestem zielony.

 

Od ponad roku, gdy poszedłem do szkoły średniej, zawsze gdy gdzieś mam pojechać, coś zrobić (poza domem), do kościoła, na jakieś spotkanie, ale szczególnie gdy pojde do szkoly strasznie się poce. Poniekąd o tym myslę, jak ze mnie leci to .. i przez to się poce. Również gdy nie myslę, pot z pachy się nie poddaje.

Gdy wracam do domu, jestem w domu takiego problemu nie mam. Czego wina, jak walczyć? Naprawdę źle sie z tym czuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Mało tu ostatnio zaglądam ale niestety męczy mnie dziadostwo znów i tak czytam co u kogo i sam też musze napisać. Moja nerwica upodobała sobie układ pokarmowy, przełyk (jabłko Adama), oddech.

- ciągle ziewam (dzięki niemu próbuję złapać oddech dotleniam się)

- mam takie dziwne uczucie w mostku jakby ścisku który doprowadza do prób bekania na siłę, niestety nie mając czym bekać zaczynam kasłać na siłę – kaszel jak na jakieś wymioty. Ten ścisk podobny jest jakbyśmy byli głodni no nie wiem. Tylko że ja głodny nie chodzę.

- kaszel doprowadza do duszności i prób zaczerpnięcia wdechu bezskutecznie

- ciągle próbuję coś przełykać i tu kolejny bajer dostaje jakby zawieszenia jabłka Adama i nie mogę nic przełknąć (powietrza, śliny) trwa to może jedną lub dwie sekundy może trzy ale męczę się i momentalnie wpadam w panikę. Kiedyś pytałem żony czy coś widziała, że próbuję przełknąć i nie mogę - powiedziała że nie widać i mi się wydaje że trwa to długo. Jak rozmawiam też po wypowiedzeniu się musze zrobić stop próbuję przełknąć nie mogę i raz jeszcze próbuję.

- gula w gardle która też doprowadza do mojego ciągłego bekania jak coś się uda to tak jakby nie od żołądka tylko z krtanie odbeknięcie takie mam wrażenie.

Badania różne robiłem rok i dwa lata temu jak nerwica szalała. Od roku jak urodził mi się syn :) miałem spokój niestety od kilku miesięcy co jakiś czas przypominają napady o sobie a zwłaszcza ostatnio. Dwa dni temu robiłem pełną morfologię wszystko ok.

Może ktoś miał podobnie nie wiem czy to ciągle nerwica czy coś innego…

Ten układ pokarmowy nie daje mi spokoju. Dwa lata temu robiłem gastroskopię i wyszedł refluks z przepukliną ale żadnych leków nie biorę, nie mam zgagi i ulewania / cofania pokarmu no chyba że próbuję bekać na siłę. Po diagnozie brałem miesiąc Nolpaze by zgaga minęła i zmniejszyć te dolegliwości refluksowe. Kolejne wizyty u gastrologów i internistów kończyły się diagnozą że nic mi nie jest a z tą przepukliną to nie do końca tak jest bo jakby położyć większość z nas na łóżku wsadzić mu rurkę od gastroskopii i napompować żołądek powietrzem to co drugiemu wyjdzie przepuklina rozworu przełykowego. Diagnozy były dla mnie ważne gdyż nurkuję a z przepukliną podobno nie można…

Przepraszam, że piszę tak chaotycznie ale mam dziś dzień do dupy… i potrzebuję choć małego potwierdzenia od kogoś że ma podobnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gabriel74, Ale coś podobnego do mojego opisu?

Może ktoś coś ma bądź miał podobnego? Na jednym z forów też o nerwicy jeden z objawów żołądka - ściskanie w okolicach przepony i ja coś takiego mam co prowadzi do bekania na siłę i kaszlu tylko nie wiem w jakim celu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

michalb, tak poprostu jakby zawieszenie przełyku,trwa to chwilowo. Czasem próbuje jakby na siłę przelykac jak mnie to cholerstwo dopada.839225 to mój numer GG pisz jak będę mógł to odpiszę także może pomogę ci trochę. Tego problemu z przelykaniem już się nie boję bo wiem że to chwilowe. Ale czasem potrafię przypanikowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

na wstępię chciałbym zaznaczyć, że tekst będzie długi, także z góry dziękuję za przeczytanie.

 

Zawsze byłem wrażliwszym dzieckiem, troszkę bojaźliwym, ale nie miałem nigdy problemów w szkole czy w środowisku. W czasie dojrzewania nie do końca akceptowałem zmiany na swoim ciele i w sumie do tej pory w 100% nie akceptuję samego siebie, zwłaszcza wygląd, bo jeżeli chodzi o możliwości intelektualne, to jest dobrze :)

Pamiętam, że swojego czasu przeszedłem fobie. W wieku 13 lat obejrzałem program dokumentalny o wypadkach w kosmosie. No cóz, nie ukrywam, że ludzie Ci ginęli w tragicznych okolicznościach i co najgorsze, moja wyobraźnia zaczęła pracować, przez co miałem różne sensacje nocne, poprzez bezsenność, strach itp. To minęło, ale były momenty, że jak przypadkowo natknąłem się o jakieś wzmianki o tym, to ten strach wracał ale potem był tłumony przez kolejne dni i jakoś o tym zapominałem. W sumie to jest rodzaj fobii, dotyczącej ludzi , którzy ginęli w płomieniach, w mękach itp. Do tej pory chyba świadomie nie zdecydowałbym się obejrzeć ponownie tego dokumentu sprzed 12 lat.

 

Pierwszym symptomem do ataków nerwicowych było zapalenie trawki. Oczywiście nie było to moje pierwsze palenie, tylko 4 czy 5, z czego poprzednie były dość udane i były kojarzone z relaksem i błogością. To pamiętne palenie było w lutym 2013 roku. Pamiętam, że wtedy byłem po ciężkiej sesji egzaminacyjnej, organizm przeciążony stresem i ciężarem nauki.

Umówiliśmy się pewnego wieczoru na spotkanie zakrapiane alkoholem, w 4 osoby. 2 pary, ja byłem z ówczesną dziewczyną.

Kolega po cichu zawołał mnie do kuchni i zaproponował małe palenie trawki. Ja lekko niechętnię się zgodziłem, gdyż moja dziewczyna była chyba lekko na to uczulona i bałem się trochę jej reakcji.

Tak czy siak zapaliłem, poczułem, że mnie 'wzięło'. Wróciliśmy do stołu i odrazu praktycznie uroiłem sobie, że zaraz się zorientują, że paliłem, gdyż zacząłem się lekko głupkowato uśmiechać. W ciągu minuty wszystko się zmieniło. Zacząłem czuć jak sztywnieją mi mięśnie, co doprowadziło do ataku paniki, który potęgował fakt, że moja dziewczyna już wiedziała, że coś jest nie tak. To powodowało , że lawina już leciała i było coraz gorzej. Puls miałem tak wysoki i wyraźny, że czułem jak pulsuję mi cała szyja. Przyznałem się, że zapaliłem, ale to nie pomogło, bo lawina już leciała i nieprędko miała się zatrzymać. Doszedł do tego skórcz mięśni szczęki, tak mocny, jakbym dostał znieczulenie miejscowe. Położyli mnie na łóżko, ja myślałem, że zaraz moje serce stanie i umrę. Zmierzyli mi ciśnienie, to puls miałem koło 200. Kolega był oszołomiony, gdyż podejrzewali, że to wina lewego towaru, ale jemu nic nie było.....

Zdecydowałem, że jedziemy do szpitala. Po drodze trochę się uspokoiłem, lecz puls nadal był wysoki. Tam coś ściemniłem, że to od stresu i alkoholu, dostałem jakiś środek na uspokojenie i zaczęło przechodzić. Wróciłem z moją dziewczyną na pieszo do domu, żeby trochę otrzeźwieć. Przeszło.

Na drugi dzień czułem się normalnie, tak jak zawsze. Wmówiłem sobie, że to stres tak zrobił plus dodatkowo możliwie zanieczyszczona trawka.

To był luty 2013. Potem długo nic się nie działo, poza zwykłym stresem, który towarzyszy każdemu.

2014 rok był ogólnie ciężki. Obrona dyplomu, zmiana wydziału, powrót do palenia papierów po prawie 3 latach przerwy. Dodatkowo czułem , że coraz mniej rzeczy mi się chcę, niż dawniej. Zwalałem to na przemęczenie i 'starzenie się'. Teraz dopiero widzę, że bajka ze starzeniem w przypadku 24 latka jest mocno naginana. Dodatkowo trochę gorzej wyglądałem, zbladłem, zaczęły wypadać mi włosy.

W lipcu rozstałem się ze swoją dziewczyną, bylismy 5 lat, próbowałem bagatelizowac na siłę to co się wydarzyło, ale po tych miesiącahc wiem, że też na swój sposób to przeżyłem, zwłaszcza, jak dzieli się z kimś kawałek swojego życia. Poszedłem do pracy. Kolejny stres związany z jakimiś wymaganiami co do mnie, zwłaszcza, że była to moja pierwsza poważniejsza robota. Z biegiem czasu (pracowałem od lipca do końca roku), mój zapał malał. Dodatkowo wdałem się po drodze w 2 przelotne znajomości, po których moje emocje nie były obojętne i co powodowało dalszy spadek samopoczucia.

W sierpniu na peronie ujrzałem osobę, którą akurat w tym momencie nie chciałbym ujrzeć i zapewne wzbudziło to mój jakiś lęk, gdyż ciśnienie skoczyło, zrobiło mi się gorąco, ale po jakimś czasie przeszło.

W listopadzie a zwłaszcza w grudniu, przychodziłem do pracy tylko, aby klasycznie 'odbębnić' i do domu. Najlepiej, jak wtedy nikt nie truł mi tyłka a jak coś ktoś kazał mi zrobić, czułem irytację a czasem lekką wściekłość, zwłaszcza jeżeli to była czynność, którą ktoś mógł sam zrobić. Dodatkowo wtedy już było widać, że gorzej wyglądam. Sucha skóra, blada cera, podkrążone oczy, suche jak wiór włosy i do tego wypadające. Wzrastała apatia.

Całe szczęście poznałem w grudniu moją teraźniejszą już dziewczynę :)

Na drugim spotkaniu, gdy tylko mnie ujrzała, powiedziała, że słabo wyglądam. Nie powiem, że trochę się spiąłem, bo pomyślałem sobie , że może coś mi dolega a dodatkowo chciałem dobrze przed nią wypaść. Po długim spacerze, wstąpiliśmy do ciepłej kawiarni. Już wtedy czułem się dziwnie, miałem wrażenie, że ludzie się na mnie patrzą, bo może dziwnie wyglądam. Jak usiedliśmy, po paru minutach zacząłem się czuć dziwnie. W głowie czułem rozchodzące się ciepło, pobladłem. Moja dziewczyna zapytałą się, czy coś mi nie jest, co wywołało tylko pogorszenie, gdyż moja wyobraźnia zaczęła pracować :) Doszło zwiększone tętno i duszności, przez co postanowiłęm, że trzeba się ewakuować. Po wyjściu z kawiarni, czułem to 'rozpierające ciepło' w głowie, mrowienie skóry głowy, puls wysoki i uczucie, jakbym miał zaraz zejść z tego świata. Wtedy moaj dziewczyna sama zaczęła lekko panikować, gdyż nie znała mnie wtedy za dobrze (2 spotkanie) i mało brakowało, a pojechalibyśmy do szpitala. Na szczęście jakoś sie uspokoiło z biegiem czasu, tak jak wtedy, kilka lat wcześniej przy paleniu trawki.

Niestety, nazajutrz zamiast o tym zapomnieć, lęk pozostał. Zacząłem wertować internet, szukać chorób, od pasożytów po nowotwory. Nie muszę mówić co wtedy ze mną się działo i co było w głowie. Istny mętlik, lęk, niepokój. Był to stan, w którym nigdy nie byłem.

Do tego doszły bóle szyjne i bóle głowy plus szumy w uszach, które mam do dziś. Lekarz rodzinny dał na RTG szyi, jednakże nic nie wyszło. Poszedłem do neurologa. Obadał mnie na bodźce , wyszło ok. Dał mi na EEG. W dniu badania byłem jakoś spięty i miałem lekki niepokój. Pamiętam, że podczas fotostymulacji, dostałem ataku paniki. Zaczęło mnie palić w głowę, tętno wzrosło, w pewnym momencie chciałem wręcz uciec z tego pomieszczenia. Wtedy po tym incydencie zacząłem podejrzewać u siebie jakieś ataki padaczkowe, jednakże EEG wyszło w miarę dobrze i neurolog powiedział, że wszystko jest w granicach normy. Dał mi na zabiegi rehabilitacyjne na szyję i po nich mam się zgłosić na wizytę kontrolną. Przez wszystkie te dni był momenty, gdzie na prawdę czułem się dobrze a czasem miałem wrażenie, jakbym był w innej lekko rzeczywistości i pragnąłem wrócić do tego stanu, chcoażby jaki był rok temu. Generalnie zrozumiałem, że to raczej wszystko jest na tle nerwicowym, bo dziwne lęki i niepokoje o nieznanym podłożu ciężko wytłumaczyć.

Dodatkowo czasem jak się obudzę, mam taką ciężką głowę, że aż ciężko mi się myśli i czuję się lekko otępiały.

 

Co mi radzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

na wstępię chciałbym zaznaczyć, że tekst będzie długi, także z góry dziękuję za przeczytanie.

 

Zawsze byłem wrażliwszym dzieckiem, troszkę bojaźliwym, ale nie miałem nigdy problemów w szkole czy w środowisku. W czasie dojrzewania nie do końca akceptowałem zmiany na swoim ciele i w sumie do tej pory w 100% nie akceptuję samego siebie, zwłaszcza wygląd, bo jeżeli chodzi o możliwości intelektualne, to jest dobrze :)

Pamiętam, że swojego czasu przeszedłem fobie. W wieku 13 lat obejrzałem program dokumentalny o wypadkach w kosmosie. No cóz, nie ukrywam, że ludzie Ci ginęli w tragicznych okolicznościach i co najgorsze, moja wyobraźnia zaczęła pracować, przez co miałem różne sensacje nocne, poprzez bezsenność, strach itp. To minęło, ale były momenty, że jak przypadkowo natknąłem się o jakieś wzmianki o tym, to ten strach wracał ale potem był tłumony przez kolejne dni i jakoś o tym zapominałem. W sumie to jest rodzaj fobii, dotyczącej ludzi , którzy ginęli w płomieniach, w mękach itp. Do tej pory chyba świadomie nie zdecydowałbym się obejrzeć ponownie tego dokumentu sprzed 12 lat.

 

Pierwszym symptomem do ataków nerwicowych było zapalenie trawki. Oczywiście nie było to moje pierwsze palenie, tylko 4 czy 5, z czego poprzednie były dość udane i były kojarzone z relaksem i błogością. To pamiętne palenie było w lutym 2013 roku. Pamiętam, że wtedy byłem po ciężkiej sesji egzaminacyjnej, organizm przeciążony stresem i ciężarem nauki.

Umówiliśmy się pewnego wieczoru na spotkanie zakrapiane alkoholem, w 4 osoby. 2 pary, ja byłem z ówczesną dziewczyną.

Kolega po cichu zawołał mnie do kuchni i zaproponował małe palenie trawki. Ja lekko niechętnię się zgodziłem, gdyż moja dziewczyna była chyba lekko na to uczulona i bałem się trochę jej reakcji.

Tak czy siak zapaliłem, poczułem, że mnie 'wzięło'. Wróciliśmy do stołu i odrazu praktycznie uroiłem sobie, że zaraz się zorientują, że paliłem, gdyż zacząłem się lekko głupkowato uśmiechać. W ciągu minuty wszystko się zmieniło. Zacząłem czuć jak sztywnieją mi mięśnie, co doprowadziło do ataku paniki, który potęgował fakt, że moja dziewczyna już wiedziała, że coś jest nie tak. To powodowało , że lawina już leciała i było coraz gorzej. Puls miałem tak wysoki i wyraźny, że czułem jak pulsuję mi cała szyja. Przyznałem się, że zapaliłem, ale to nie pomogło, bo lawina już leciała i nieprędko miała się zatrzymać. Doszedł do tego skórcz mięśni szczęki, tak mocny, jakbym dostał znieczulenie miejscowe. Położyli mnie na łóżko, ja myślałem, że zaraz moje serce stanie i umrę. Zmierzyli mi ciśnienie, to puls miałem koło 200. Kolega był oszołomiony, gdyż podejrzewali, że to wina lewego towaru, ale jemu nic nie było.....

Zdecydowałem, że jedziemy do szpitala. Po drodze trochę się uspokoiłem, lecz puls nadal był wysoki. Tam coś ściemniłem, że to od stresu i alkoholu, dostałem jakiś środek na uspokojenie i zaczęło przechodzić. Wróciłem z moją dziewczyną na pieszo do domu, żeby trochę otrzeźwieć. Przeszło.

Na drugi dzień czułem się normalnie, tak jak zawsze. Wmówiłem sobie, że to stres tak zrobił plus dodatkowo możliwie zanieczyszczona trawka.

To był luty 2013. Potem długo nic się nie działo, poza zwykłym stresem, który towarzyszy każdemu.

2014 rok był ogólnie ciężki. Obrona dyplomu, zmiana wydziału, powrót do palenia papierów po prawie 3 latach przerwy. Dodatkowo czułem , że coraz mniej rzeczy mi się chcę, niż dawniej. Zwalałem to na przemęczenie i 'starzenie się'. Teraz dopiero widzę, że bajka ze starzeniem w przypadku 24 latka jest mocno naginana. Dodatkowo trochę gorzej wyglądałem, zbladłem, zaczęły wypadać mi włosy.

W lipcu rozstałem się ze swoją dziewczyną, bylismy 5 lat, próbowałem bagatelizowac na siłę to co się wydarzyło, ale po tych miesiącahc wiem, że też na swój sposób to przeżyłem, zwłaszcza, jak dzieli się z kimś kawałek swojego życia. Poszedłem do pracy. Kolejny stres związany z jakimiś wymaganiami co do mnie, zwłaszcza, że była to moja pierwsza poważniejsza robota. Z biegiem czasu (pracowałem od lipca do końca roku), mój zapał malał. Dodatkowo wdałem się po drodze w 2 przelotne znajomości, po których moje emocje nie były obojętne i co powodowało dalszy spadek samopoczucia.

W sierpniu na peronie ujrzałem osobę, którą akurat w tym momencie nie chciałbym ujrzeć i zapewne wzbudziło to mój jakiś lęk, gdyż ciśnienie skoczyło, zrobiło mi się gorąco, ale po jakimś czasie przeszło.

W listopadzie a zwłaszcza w grudniu, przychodziłem do pracy tylko, aby klasycznie 'odbębnić' i do domu. Najlepiej, jak wtedy nikt nie truł mi tyłka a jak coś ktoś kazał mi zrobić, czułem irytację a czasem lekką wściekłość, zwłaszcza jeżeli to była czynność, którą ktoś mógł sam zrobić. Dodatkowo wtedy już było widać, że gorzej wyglądam. Sucha skóra, blada cera, podkrążone oczy, suche jak wiór włosy i do tego wypadające. Wzrastała apatia.

Całe szczęście poznałem w grudniu moją teraźniejszą już dziewczynę :)

Na drugim spotkaniu, gdy tylko mnie ujrzała, powiedziała, że słabo wyglądam. Nie powiem, że trochę się spiąłem, bo pomyślałem sobie , że może coś mi dolega a dodatkowo chciałem dobrze przed nią wypaść. Po długim spacerze, wstąpiliśmy do ciepłej kawiarni. Już wtedy czułem się dziwnie, miałem wrażenie, że ludzie się na mnie patrzą, bo może dziwnie wyglądam. Jak usiedliśmy, po paru minutach zacząłem się czuć dziwnie. W głowie czułem rozchodzące się ciepło, pobladłem. Moja dziewczyna zapytałą się, czy coś mi nie jest, co wywołało tylko pogorszenie, gdyż moja wyobraźnia zaczęła pracować :) Doszło zwiększone tętno i duszności, przez co postanowiłęm, że trzeba się ewakuować. Po wyjściu z kawiarni, czułem to 'rozpierające ciepło' w głowie, mrowienie skóry głowy, puls wysoki i uczucie, jakbym miał zaraz zejść z tego świata. Wtedy moaj dziewczyna sama zaczęła lekko panikować, gdyż nie znała mnie wtedy za dobrze (2 spotkanie) i mało brakowało, a pojechalibyśmy do szpitala. Na szczęście jakoś sie uspokoiło z biegiem czasu, tak jak wtedy, kilka lat wcześniej przy paleniu trawki.

Niestety, nazajutrz zamiast o tym zapomnieć, lęk pozostał. Zacząłem wertować internet, szukać chorób, od pasożytów po nowotwory. Nie muszę mówić co wtedy ze mną się działo i co było w głowie. Istny mętlik, lęk, niepokój. Był to stan, w którym nigdy nie byłem.

Do tego doszły bóle szyjne i bóle głowy plus szumy w uszach, które mam do dziś. Lekarz rodzinny dał na RTG szyi, jednakże nic nie wyszło. Poszedłem do neurologa. Obadał mnie na bodźce , wyszło ok. Dał mi na EEG. W dniu badania byłem jakoś spięty i miałem lekki niepokój. Pamiętam, że podczas fotostymulacji, dostałem ataku paniki. Zaczęło mnie palić w głowę, tętno wzrosło, w pewnym momencie chciałem wręcz uciec z tego pomieszczenia. Wtedy po tym incydencie zacząłem podejrzewać u siebie jakieś ataki padaczkowe, jednakże EEG wyszło w miarę dobrze i neurolog powiedział, że wszystko jest w granicach normy. Dał mi na zabiegi rehabilitacyjne na szyję i po nich mam się zgłosić na wizytę kontrolną. Przez wszystkie te dni był momenty, gdzie na prawdę czułem się dobrze a czasem miałem wrażenie, jakbym był w innej lekko rzeczywistości i pragnąłem wrócić do tego stanu, chcoażby jaki był rok temu. Generalnie zrozumiałem, że to raczej wszystko jest na tle nerwicowym, bo dziwne lęki i niepokoje o nieznanym podłożu ciężko wytłumaczyć.

Dodatkowo czasem jak się obudzę, mam taką ciężką głowę, że aż ciężko mi się myśli i czuję się lekko otępiały.

 

Co mi radzicie?

 

Ja Ci radzę pogodzić się z tym, że to nerwica, że to tylko psychika Cię troluje i nic Ci nie będzie. Tak wiem, że to trudne, ale jakoś trzeba żyć. Pamiętaj, że nie jesteś z tym sam - to pomaga, wiem coś o tym. Poza tym, może jakaś terapia ? Lepiej robić coś niż nic nie robić ... Bedą dni, że będzie lepiej, ale będą też dni kiedy będzie gorzej i w tych gorszych dniach nie można się poddawać, tylko trzeba żyć normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Radek90

 

Jeśli Ci to pomoże to Twoja historia jest bardzo podobna do mojej :) sądząc po nick'u nawet w tym samym wieku jesteśmy. Przynajmniej wiesz co Ci dolega - dla mnie było to bardzo ważne bo długo szukałem źródła swoich objawów co wywoływało jeszcze większe nerwy a te z kolei były źródłem problemów- tzw sprzężenie zwrotne. Przykładem na to jak ważna jest świadomość że to 'tylko' nerwica jest np. fakt że moja derealizacja ustąpiła po przeczytaniu że jest jednym z objawów nerwicy - Pani psycholog powiedziała że to typowe u nerwicowców. A właśnie objawy :) czy poza atakami paniki coś jeszcze Ci doskwiera?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety Kochani nerwica jest na tyle wredna i podstepna, ze potrafi bardzo dobrze nasladowac wiele chorob i schorzen przez co jeszcze bardziej sie nakrecamy i jestesmy w ciaglej spirali leku i niepokoju...

ja przechpodzilam wiele objawow nerwicy- od tej slynnej guli w gardle, odruchow wymiotnych, biegunek po zawroty glowy i ataki paniki, ktore mam teraz od pol roku...

od stycznia zaczelam brac leki, teraz zostaly zmienione- niestety potrzeba czasu i nie zawsze pierwszy lek okazuje sie wlasciwy, zamierzam tez zapisac sie na psychoterapie...chociaz teraz narazie nie jestem w stanie, bo poprostu boje sie wychodzic z domu... od kiedy przyszedl pierwszy atak- wrazenie, ze zaraz upadne, zawroty glowy, nogi jak z waty i ta mysl zeby uciekac ze sklepu/ urzedu itp/... poprostu boje sie, ze to sie powtorzy i jak juz musze wyjsc to wlasnie zawsze przychodzi znow atak... nie moge stac w kolejce do kasy, wejsc do supermarketu... naprawde jest ciezko, a nie jestem osoba strachliwa... nie boje sie... to jest najgorsze, ze kiedys moglam wszystko a nagle atak i ciach...

co chwile zastanawiam sie czy to napewno nerwica... zwariowac mozna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie,

zwracam się z prośbą o poradę, ponieważ od pewnego czasu zmagamy się w rodzinie z chorobą bliskiej osoby. Zacznę od początku.

Mama, bo o niej mowa, od pewnego czasu nie radziła sobie w pracy. Bardzo się denerwowała na stresowe sytuacje, do tego kilka kaw dziennie. Od dłuższego czasu problemy z zatokami, zaburzenia snu, bóle głowy ( międzyczasie coś strzeliło w kręgosłupie, 2 serie zastrzyków). Objawy czasami ustępowały, zmniejszały nasilenie, jednak były na stałe wpisane w codzienne funkcjonowanie. Pewnej nocy coś pękło, poczuła się na tyle źle, iż wylądowała na pogotowiu, z podejrzeniem zawału serca(szybkie bicie serca, ból w klatce piersiowej itp. . dokładnie nie pamiętam, nie było nie w pobliżu). Po badaniach okazało się, że wszystko jest w porządku, objawy ustąpiły, została skierowana do domu. Po kilku dniach sytuacja się ponowiła, ponownie pogotowie, tym razem znowu została odesłana do domu. W międzyczasie problemy ze snem nasiliły się. Następnie objawy zaczęły się zmieniać, oprócz problemów ze snem, doszedł ból gardła, pocenie się, złe myśli(że zwariuje), konieczność chodzenia(silniejsza od niej-twierdzi, że jeżeli usiądzie i spróbuje wytrzymać bez ruchu to ją coś rozsadzi), do tego okropne zaparcia(nie załatwia się przez tydzień lub więcej, a jeżeli już to"tyle co kot napłakał"). Po kilkunastu minutach objawy ustępowały. Wykonaliśmy wszystkie badania lekarskie(kolanoskopia, gastroskopia, kilka prześwietleń - płuc, kręgosłupa, badanie cukru, na krew utajoną itp.). Napady zaczęły się powielać, nawarstwiać. Nastąpiły 2 noce po sobie, gdy nie zasnęła ani minuty, ciągle następowały ataki, jeden po drugim, za każdym razem duszności, konieczność chodzenia, uczucie ze zwariuje, ból gardła, pocenie, twardy brzuch. Po tych dwóch nocach zaczęła płakać w domu(to było po 2-3 tygodniach zwolnienia z pracy, kiedy wykonywała wszystkie badania itp). Wszystkiego się bała(jechać ze mną samochodem, itp.) Wtedy doszło do mnie, iż mogą to być zaburzenia nerwowe. Udaliśmy się do lekarza psychiatry, który zrobił wywiad i zapisał leki na napady lękowe. Nakazał brać przez 2 tygodnie, 3x dziennie po 1 tabletce afobamu *te większe, chyba 10mg), do tego 1 raz dziennie Spamilan. Napady zaczęły ustępować, zdarzały się kolejno po 2, 3,5, 7 dniach. Kolejna wizyta u psychiatry , zmniejszenie dawek do pół tabletki 3x dziennie, i 1 raz dziennie Spamilan. Kolejna wizyta, gdy napady zdarzały się co 4-5 dni, Pani Doktor nakazała brać jedynie pól tabletki afobamu na noc, natomiast zwiększyła dawkę Spamilanu do 2 dziennie. Napady zaczęły pojawiać się częściej, powiedzmy co 2-4 dni. Kolejna wizyta po 2 tygodniach i odstawiliśmy afobam, nakazała brać jedynie w razie ataku. Ataki zaczęły pojawiać się trochę częściej(dodam, że za każdym razem w domu-mama wciąż jest na L4). Teraz ataki zdarzyły się 2 dni z rzędu, nie widać poprawy. Afobam jest silnie uzależniający, bierzemy go jedynie w razie ataku, jednak boimy się uzależnienia od niego, ponieważ wciąż bierze go 3-4 tabletki na tydzień, a działania spamilanu nie widzę. Zapisaliśmy również mamę na wizytę u psychologa, jest po pierwszym spotkaniu(2 tygodnie temu), strasznie się tam popłakała, dostała ataku. Dodam że atak płaczu wystąpił tylko przy 3 atakach, pozostałe maja wszystkie inne objawy, poza płaczem. Jeszcze jeden raz atak wystąpił poza domem, w kościele(właśnie z płaczem). Nie jestem pewny czy rozpoznanie jest dobre, czy to będzie na pewno nerwica lękowa? Jeżeli tak, dlaczego nie ma poprawy, ataki zaczynają się znowu coraz częściej, mimo 2 tabletek 10mg Spamilanu dziennie? Dodam, iż obserwując ją, widzę w pewnych momentach jak się zamyśla, smutnieje, nie słyszy co się do niej mówi, po kilkunastu sekundach dochodzi do niej co się dzieje, wraca do świata żywych. Co o tym myślicie? Proszę o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to nerwica lękowa z lękiem napadowym. Też ją mam i podobnie ją przecodziłem i jest coraz lepiej. Zamiast afobamu może spróbować hydroksyzyny jest słabsza ale nie uzależnia. Może to nie jest dla niej lek. Zasugerujcie jego zmianę. Niektóre leki dosyć długo się rozkręcają szczególnie z grupy SSRI. Poczytaj na forum historie i jak sobie z tym radzą :) uwaga tego jest dosyć sporo. Dobrze, że chodzi do psychologa. Wyleczenie się z tego wymaga czasu i pracy nad sobą ale jest wyleczalne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, powiedźcie mi, czy w nerwicy wkręcanie sobie choroby psychicznej jest normalne ? Zauważyłam że jak mam nawrót zaczynam wyszukiwać w sobie chorób. Obserwuję swój organizm, to co robię, gdy jestem gdzieś, rozmawiam z kimś to łapię mnie nagle lęk, boję się że zacznę móić coś głupiego od rzeczy albo robić dziwne miny. Boję się że popadnę w chorobę psychiczna. Mam za sobą dwa spotkania z terapeutą od uzależnień - na razie tylko takiego udało mi się znaleźć. Kiedyś psychiatra powiedział mi że mam syndrom DDA - ojciec jest alkoholikiem. W dziecinstwie miałam dużo stresów. Ogólnie jestem bardzo wrażliwa. Najbardziej boję się tego że zachoruję na jakąś chorobę psychiczną, że jest ''ona utajniona''. Że wyjawi się za parę lat. Mam teraz dobrze, wpsaniałeo chłopaka (wczesniej toksyczny związek) dlaczego nie mogę normalnie funkcjonować ?

Gdy brałam leki było dobrze, a gdy je odstawiłam wszytsko z czasem wróciło.

 

53740363 to moj numer gg jesli ktos moze niech sie odezwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, powiedźcie mi, czy w nerwicy wkręcanie sobie choroby psychicznej jest normalne ? Zauważyłam że jak mam nawrót zaczynam wyszukiwać w sobie chorób. Obserwuję swój organizm, to co robię, gdy jestem gdzieś, rozmawiam z kimś to łapię mnie nagle lęk, boję się że zacznę móić coś głupiego od rzeczy albo robić dziwne miny. Boję się że popadnę w chorobę psychiczna. Mam za sobą dwa spotkania z terapeutą od uzależnień - na razie tylko takiego udało mi się znaleźć. Kiedyś psychiatra powiedział mi że mam syndrom DDA - ojciec jest alkoholikiem. W dziecinstwie miałam dużo stresów. Ogólnie jestem bardzo wrażliwa. Najbardziej boję się tego że zachoruję na jakąś chorobę psychiczną, że jest ''ona utajniona''. Że wyjawi się za parę lat. Mam teraz dobrze, wpsaniałeo chłopaka (wczesniej toksyczny związek) dlaczego nie mogę normalnie funkcjonować ?

Gdy brałam leki było dobrze, a gdy je odstawiłam wszytsko z czasem wróciło.

 

53740363 to moj numer gg jesli ktos moze niech sie odezwie.

 

 

Tak, w nerwicy wkręcanie sobie choroby psychicznej jest "normalne" :) Mam tak samo jak Ty jeżeli to Cię pocieszy :) Rozmawiam z kimś i nagle dziwne uczucie w głowie, że coś zrobię, albo powiem dziwnego, albo myśli czy to wszystko jest na prawdę, a może już zwariowałam ?? Głupie myśli, ale dają niezłego stracha .... Próbuj je ignorować ... innej rady nie ma :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam jestem na tym forum od niedawna i na wstępie dodam że jestem osobą niepełnoletnią. Od ok. 2 lat męczy mnie pewien problem :

Panicznie boje się chorób żołądkowych. Jak usłyszę że ktoś ma jelitówkę a ja z nim przebywałam od razu myślę że się zaraził am i bardzo mnie mdli ale nigdy nie wymiotuje. Boje się także przed podróżą tym czasem nie mam choroby lokomocyjnej. Przed egzaminami itp. Nigdy nie mam stresa i nigdy mnie nie mdli. Czasem też jak udeżę się w rękę mocno myślę że jest złamana i od razu patrze wszystko w internecie. Pomaga mi melisa lecz mam już dość może ktoś miał podobnie? Jak z tego wyjść :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×