Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety u mnie od 3 dni jest gorzej...powiem inaczej -totalne dno :( dlaczego?? skoro przed wystapieniem pogorszenia miałam bardzo dobry dzien? nie miałam tych myśli, potrafiłam cieszyć się każdĄ chwilą, i mysli w głowie miałam na dystans. Dlaczego to wraca?dlaczego???czy potrafi ktoś odpowiedzieć na to pytanie???

ból psychiczny jest chyba najgorszym zdarzeniem w życiu człowieka, Kiedy owładnie, cięzko sie wyrwać od niego... to jest jak sieć na ryby: kiedy w nią wpadniesz, dusisz się, póki ktoś nie przyjdzie na pomoc...niestety...ta pomoc nie zawsze nadchodzi :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja w tą sobotę pokłóciłam się mamą. O dzbanek. Który dostałam na urodziny od jej faceta którego nie znoszę. Zawsze czuję się po takich incydentach jak ostatni niewdzięczny śmieć. Ale po prostu nie potrafię zachowywać się kulturalnie kiedy to jest wbrew temu co czuję. A jednak myślałam że moja banalna rodzinna historia (rozwód i konsekwencje - jakże to powszechne i zwyczajne) już mnie nie rusza. Jestem dorosła i ciągle mam z tym problem. Po prostu już nie mam do siebie samej siły. I czemu do cholery akurat ja się tak przejmuję skoro innym wszystko jedno. Mam nadzieję, że psycholog mi pomoże, bo ja nic nie rozumiem. Szkoda słów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zupełnie przeciwnie podchodziłam do rozwodu moich rodziców, błagałam ich o to, żeby to załatwili. Przecież jeśli ludzi już nic nie łączy, nie ma szans, że będzie dobrze - to po co maja być związani ze sobą? Po co mają się kłócić itp? Rozwód nie raz może tylko poprawić sytuacje rodzinną. Życzę Ci abyś to zrozumiała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Snuję sie z kąta do kąta. Nie mogę ze sobą wytrzymać. Wszystko mnie przeraża, najbardziej ja sama. Chcę gdzieś uciec, schować się przed samą sobą. Można się schować przed samą sobą? Nieustannie myslę, że tylko śmierć może mnie od tego uwolnić. POMOCY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie moje przejscia z deprecha byly wspanialym (mowie powaznie - wspanialym!) filtrem wszystkich relacji z ludzmi z otoczenia. Nic rownie skutecznie nie wyselekcjonowalo ludzi ktorym na mnie zalezalo i na ktorych zalezalo mi, lacznie z najblizsza rodzina. Fakt - to boli, ale po jakims czasie okazuje sie ze bylo zbawienne ;)

 

 

Hmm... Ja wlasnie jestem na etapie uswiadamiania sobie, ze tak naprawde nie mam przyjaciol... Smutne to, bo nie sadzilam ze kiedykolwiek dojde do takich wnioskow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aaaaa ja sobie też pojęczę chociaż nie powinnam... w końcu sama kuję swój los... ale mimo wszystko - nie mam pojęcia dokąd zmierzam pakuję się w dziwne sytuacje prowokuje los... po co ja to robię :?::?::?::?: nie potrafię tego powstrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały czas żyję przeszłością i przyszłością... Lęk o to, co będzie to mój chleb powszedni. Nie wierzę w swoje możliwości. Wyobrażam sobie siebie za parę lat, jako bezdomną pod mostem (w Poznaniu haha :shock: ). Najbardziej dobijający jest fakt mojego kompletnego nieprzystosowania do realnego życia. Wszyscy wokół rozwijają się, osiągają swoje cele, co sprawia że ich życie nabiera konkretnego sensu. A ja jestem zawieszona w tej kurewskiej nerwicy. RZYG :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Beznadziejnie się dziś czuje, nie wiem co mam ze sobą zrobić i nie mam się komu wyżalić, nie mam przyjaciół, rodzina mnie nie rozumie, leki chyba nie pomagają. samotność mnie przytłacza, ból psychiczny tłumie bólem fizycznym. nienawidze mojego życia :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Beznadziejnie się dziś czuje, nie wiem co mam ze sobą zrobić i nie mam się komu wyżalić, nie mam przyjaciół, rodzina mnie nie rozumie, leki chyba nie pomagają. samotność mnie przytłacza, ból psychiczny tłumie bólem fizycznym. nienawidze mojego życia :(

 

 

Kokoszko możesz śmiało żalić się tutaj. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak na koniec dnia chciałem napisać,że...miałem dzisiaj takie małe spotkanie z ludżmi z reala....

Niestety na owym spotkaniu rzadko się odzywałem,gdyż jak zwykle odczuwałem tą popieprzoną blokadę która nie pozwala mi normalnie funkcjonować wśród ludzi.

Zrobiło mi się strasznie żle..

Kompletnie nie rozumiem ludzi...nie kapuje tego jak mogą być tacy swobodni,tacy rozmowni,wyluzowani...chciałbym ich rozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludzie nie dołujcie się bedzie lepiej ;). Ja pare lat temu tez tu pisalam byłam w kiepskim stanie a dziś zycie wygląda zupełnie inaczej. Zycze wam zdrowka i duzo sił w walce tym co was męczy. Pozdrawiam ciepło :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz J4E, ja też się zastanawiam czy moja depresja nie wynika z jakichś zaburzeń hormonalnych a nie z psychiki. Jutro mam iść do psychiatry i chcę z nim o tym porozmawiać. Lek na depresję nie działa oprócz tego, że lepiej śpię. Poza tym cały czas taka sama huśtawka: rozpacz, wściekłość, euforia, obojętność. Nie wiem co myśleć. Boję się. Chyba powinnam pójść na badania poziomu hormonów ale chwilowo nie czuję się na siłach żeby użerać się ze służbą zdrowia. To smutne że bez pieniędzy trzeba się bić z urzędnikami o to do czego mamy prawo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

 

Jestem tu pierwszy raz, i muszę sie komuś wyżalić. Nie mam przyjaciółki od serca, która by zrozumiała, pocieszyła i nie wygadała dalej. Będzie to raczej długa litania , bo tego jęczenia troszkę się zebrało . Nie wiem nawet od czego zacząć aby nie wyszło chaotycznie i niezrozumiale.

 

Mojego meża poznałam 5 lat temu. Zwykły facet, grzeczny, kulturalny, miły. Po pół roku znajomości zaręczyny, potem wspólny wyjazd za granicę. Wspólne mieszkanie, kłopoty, życie codzienne. I żałuje że wtedy zbagatelizowałam pierwszy objaw tego jaki on jest naprawde. Ale miłość jest naprawde czasem slepa. Tak sie opił , tak mnie brzydko zwyzywał , ze oddałam mu pierścionek. Wtedy on podniusł na mnie ręke ale nie uderzył. Rano przepraszałm na kolanach. WyBACZYŁAM.

Jakis czas potem wyszedł rano i wrócił dopiero póżno w nocy i znowu mnie zwyzywał od najgorszych . Az wstyd było by powtarzać. Po pijanemu rzuca sie też do bicia innych, przez co znajomi nie chcieli zapraszać nas do siebie na imprezy. A do moich znajomych nie chciałam chodzic aby widzieli jakiego mam partnera. Nie zdarzało sie to często w skali roku. Bo może z 4 razy. Ale te razy za kazdym razem zapadały cieżko w pamieci. Potem była poprawa, nasz ślub ( chyba na całe szczeście tylko cywilny) , potem dziecko i ciagły pobyt za granicą. Ja nie pracowałam bo dla kobiet tam gdzie bylismy nie było pracy , a potem jak było dziecko to nie miałam go z kim zostawic . Tak wiec 5 lat przesiedziałam w domu. Ale wróćmy jeszcze wstecz. Jak był juz nasz synek na swiecie to mój mąz mało mi przy nim pomagał. Słyszałam tylko zebym go zabrała bo on sie musi wyspac do roboty i ze ja musze sie zająć domem bo siedze w domu i nie pracuje. W nocy do małego tez nie wstawał, tak wiec sama musiałam dawac sobie rade ze wszystkim. Potrafi być dobrym ojcem , bo nasz synek swiata po za nim nie widzi.

Od jakiegos roku jest coraz gorzej. Mąż po trzeżwemu bardzo brzydko sie do mnie odzywa. Traktuje mnie jak służącą, jest tylko wtedy miły kiedy ma ochote na .... , a kiedy ja mu odmawiam znowu jest chamski. Siadła mi juz psychika. Rodzina mówi gdzie jest dawna dziewczyna , ta szalona i wiecznie usmiechnieta. Hmmm.... Oni nie wiedzą ze juz dawno temu mój mąż juz zabil psychicznie. Raz dostałam ataku na tle nerwowym. Jak przyjechało pogotowie bo moja mama je wezwała, to powiedział do lekarzy że ja to głupia jestem i ze pewnie teraz wariatkom zostane. Ale prosze was , jaka ze mnie wariatka. Mój mąż mnie doprowadził do tego stanu. Moja mama weszła do pokoju bo ponoc bardzo krzyczałam , a ja waliłam głową w ściane i rwałam włosy z głowy. A jak mama mnie złapała to upadłam na podłoge i dostałam drgawek jak przy padaczce. Ja nic z tego nie pamietam. A mój mąż uważa ze ja zrobiłam to celowo. I na nic zdały sie mu tłumaczenia lekarza żę to było nieswiadome i ze potrzebuje troszke spokoju. Jak pogotowie pojechało i mama poszła do swojego pokoju to znowu wyzywał na mnie i mówił do dziecka ze mamusia jest wariatka. Raz jak mojem mamy tez nie było , i był pijany to tak na mnie wyzywał ze ludzie wezwali policje. Ja nie wiedziałam jak mam rano wyjść do sklepu, i ciagle myślałam co ja powiem mojej mamie. Bo moja mama o niczym nie wie. ja ciagle robie dobrą mine do złej gry. I ciągle cos kłamie na jego temat aby tylko nie przestała go lubić . A dzis znowu od rana wyzywał na mnie tymi swoimi epitetami, same brzydkie hasełka pod moim adresem, potem wyszedł i przyszedł po 20. Wyzywał jeszcze głośniej , a potem wyszedł , trzasnął drzwiami zarówno od domu jak i od klatki. A potem pod blokiem darł sie ze Tu mieszka c**a. Nie wiem jak ja jutro spojrze ludziom w oczy.

Przez niego mam juz 30 lat i zero stażu pracy. Nikt mnie nie chce zatrudnic bo brak mi jakiego kolwiek doświadczenia i do tego mam dwuletnie dziecko. Wszystko mi sie wali, nie wiem co robic. Kocham męza, ale on staje sie coraz gorszy. A tak bardzo zawsze pragnęłam miec normalna rodzine.

 

Mam do was pytanie .

Czy wizyta u psychologa cos daje ? Bardzo bym chciała z kims porozmawiac o sobie, o moich problemach. Bo wiem ze każdy z was sie zastanawia , czy ona jest normalna ze jeszcze z nim jest. Ale on nie jest taki 24h na dobe.

 

hmmm... Wiecie nawet co, przypomniało mi sie teraz , że ja za kazdym razem jak widze takie reportaże w tv, to zawsze mówie ze ja to bym takiego zostawiła. A co robie ? Sama ciągne to , co mnie tak bardzo niszczy.

 

Przepraszam ze tak długo , ale i tak streściłam sie zwięźlej niz myślałam . Dużo rzeczy pominęłam , nawet na forum lepiej tego nie opisywać ....

 

życze wszystkim dobrej nocy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Miało być krótko i węzłowato, ale, jak widać, nie jest: Najprawdopodobniej od pół roku mam depresję.

 

Zeby nie było za dobrze, jest też coś czego nie mam - mianowicie kogoś z kim mogłabym o tym porozmawiać. (Standardowy tekst mamuśki: jakbyś miała dzieciaka małego i długów pełno, to byś więcej niż koniec nosa widziała. Wtedy i czasu na żadne depresje nie ma)Stąd też pomysł napisania czegoś tutaj - minimalna szkodliwość społeczna, nikomu dnia szczególnie nie zepsuję, ani czasu nie zajmę (bo też i czytać żaden mus). No więc, studiuję na 4 roku na politechnice, do tej pory szło mi dobrze, żeby nie powiedzieć plus dobrze. Już nie idzie. Ale, od początku. Zawsze byłam typem Kłapouchego, znajomych kilkoro i to tylko wtedy, gdy potrzebna im była przysługa, przyjaciółek w liczbie 1.0. Niezbyt przyjemny charakter, typ chorowity, melancholijny (cytuję: "lebioda w cieniu") antysocjalny, sarkastyczny, talent zrażania do siebie ludzi, pesymizm.

 

Nigdy mnie nic specjalnie nie cieszyło ani nie zajmowało, entuzjazmu we mnie tyle, co i nic, ale lubiłam mieć wszystko zrobione poprawnie i na czas, zawsze jakaś satysfakcja z tego była. Jakby to ująć, I wasn't happy, but occasionally, I was content. I to właśnie uczucie zadowolenia, występujące od czasu do czasu, wrażenie że jestem potrzebna, że coś potrafię i wiem, to było wszystko, co mnie trzymało przy życiu. Do czasu. Pierwszy raz miałam depresję (?) po nieudanym starcie na matematykę na UJ. Rzuciłam, zajęłam się pracą w domu. Przeszło na jakiś czas.

Teraz, od ponad pól roku nasilają się objawy, które sprawiają, że nawet i to uczucie zadowolenia zanikło. Zniechęcenie, znudzenie, zmęczenie bez powodu, ciągłe bóle głowy i duszność, chęć ucieczki przed rzeczywistością - to było najpierw. Skutki: zaniedbywanie obowiązków na studiach, narastające poczucie winy z tym związane.

Potem już tylko gorzej: Ojciec miał udar. Ogromny stres, no więc znów ucieczka (w książki, w internet), i znów poczucie winy. Potem bezpodstawne lęki, wręcz przerażenie, olbrzymie poczucie winy, bezsensu, bóle głowy, kłucie w sercu i klatce piersiowej, niechęć do działania, nawet do wstania z łóżka. Najbardziej dręczy mnie to właśnie ciągłe poczucie winy i beznadziei, spadek koncentracji - stąd też nawarstwiające się problemy na studiach, które (surprise, surprise) pogłębiają poczucie winy i rozpacz. Całość obiektywnie nie ma żadnego sensu, to co czuję (samotność, bezsens, wina, przerażenie, rozpacz) jest niewspółmierne do rzeczywistych problemów (studia, zdrowie ojca).

Są godziny, i dni w które czuję się lepiej (obojętność, zepchnięcie problemów na dalszy plan) ale to niczego nie rozwiązuje. Nie umiem niczego zacząć, brak mi systematyczności, nic nie daje zadowolenia. Mama chyba nie rozumie w czym problem, uważa że leki niczego nie rozwiążą, że to ja muszę się "zebrać w sobie" ma dość słuchania (próbowałam ze 3 razy mówić, co czuję) dziwi się niepowodzeniami. Siostra sama miała depresję, ale bała się leczyć, po jakimś czasie trochę przeszło. Więc przestałam o tym mówić, udaję że jest jak dawniej. Ale nie jest, chwilami wręcz chce mi się wyć. Zyć natomiast, chce mi się coraz mniej. Trzyma mnie poczucie obowiązku, fakt, że rodzice, jakby to ująć, zainwestowali we mnie, i należałoby się jakoś odwdzięczyć.

Być może to nie jest dobre miejsce żeby o tym wspominać, nawet nie wiem, czemu miałoby to służyć, ale nie mam już siły dusić w sobie tego wszystkiego. Nie bardzo wiem, co robić, nie bardzo mam siłę, żeby robić cokolwiek. No więc siedzę, czując absurdalną rozpacz, i słucham jak rzeczywistość skrzeczy.;] Jakieś sugestie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×