Skocz do zawartości
Nerwica.com

nierealna

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nierealna

  1. Miki74 Dzięki za linka. Na pewno tam wejdę i poczytam. Najwyzszy czas zacząć działać chyba. Nie moge przecierz tak żyć. Tylko czy starczy mi odwagi by zrobić ten pierwszy krok. Nie mam weny do napisania czegoś więcej, ale podczytuje was regularnie. Ide sie położyć i pomyśle jeszcze nad sensem swojego istnienia
  2. Witam wszystkich. Jestem tu pierwszy raz, i muszę sie komuś wyżalić. Nie mam przyjaciółki od serca, która by zrozumiała, pocieszyła i nie wygadała dalej. Będzie to raczej długa litania , bo tego jęczenia troszkę się zebrało . Nie wiem nawet od czego zacząć aby nie wyszło chaotycznie i niezrozumiale. Mojego meża poznałam 5 lat temu. Zwykły facet, grzeczny, kulturalny, miły. Po pół roku znajomości zaręczyny, potem wspólny wyjazd za granicę. Wspólne mieszkanie, kłopoty, życie codzienne. I żałuje że wtedy zbagatelizowałam pierwszy objaw tego jaki on jest naprawde. Ale miłość jest naprawde czasem slepa. Tak sie opił , tak mnie brzydko zwyzywał , ze oddałam mu pierścionek. Wtedy on podniusł na mnie ręke ale nie uderzył. Rano przepraszałm na kolanach. WyBACZYŁAM. Jakis czas potem wyszedł rano i wrócił dopiero póżno w nocy i znowu mnie zwyzywał od najgorszych . Az wstyd było by powtarzać. Po pijanemu rzuca sie też do bicia innych, przez co znajomi nie chcieli zapraszać nas do siebie na imprezy. A do moich znajomych nie chciałam chodzic aby widzieli jakiego mam partnera. Nie zdarzało sie to często w skali roku. Bo może z 4 razy. Ale te razy za kazdym razem zapadały cieżko w pamieci. Potem była poprawa, nasz ślub ( chyba na całe szczeście tylko cywilny) , potem dziecko i ciagły pobyt za granicą. Ja nie pracowałam bo dla kobiet tam gdzie bylismy nie było pracy , a potem jak było dziecko to nie miałam go z kim zostawic . Tak wiec 5 lat przesiedziałam w domu. Ale wróćmy jeszcze wstecz. Jak był juz nasz synek na swiecie to mój mąz mało mi przy nim pomagał. Słyszałam tylko zebym go zabrała bo on sie musi wyspac do roboty i ze ja musze sie zająć domem bo siedze w domu i nie pracuje. W nocy do małego tez nie wstawał, tak wiec sama musiałam dawac sobie rade ze wszystkim. Potrafi być dobrym ojcem , bo nasz synek swiata po za nim nie widzi. Od jakiegos roku jest coraz gorzej. Mąż po trzeżwemu bardzo brzydko sie do mnie odzywa. Traktuje mnie jak służącą, jest tylko wtedy miły kiedy ma ochote na .... , a kiedy ja mu odmawiam znowu jest chamski. Siadła mi juz psychika. Rodzina mówi gdzie jest dawna dziewczyna , ta szalona i wiecznie usmiechnieta. Hmmm.... Oni nie wiedzą ze juz dawno temu mój mąż juz zabil psychicznie. Raz dostałam ataku na tle nerwowym. Jak przyjechało pogotowie bo moja mama je wezwała, to powiedział do lekarzy że ja to głupia jestem i ze pewnie teraz wariatkom zostane. Ale prosze was , jaka ze mnie wariatka. Mój mąż mnie doprowadził do tego stanu. Moja mama weszła do pokoju bo ponoc bardzo krzyczałam , a ja waliłam głową w ściane i rwałam włosy z głowy. A jak mama mnie złapała to upadłam na podłoge i dostałam drgawek jak przy padaczce. Ja nic z tego nie pamietam. A mój mąż uważa ze ja zrobiłam to celowo. I na nic zdały sie mu tłumaczenia lekarza żę to było nieswiadome i ze potrzebuje troszke spokoju. Jak pogotowie pojechało i mama poszła do swojego pokoju to znowu wyzywał na mnie i mówił do dziecka ze mamusia jest wariatka. Raz jak mojem mamy tez nie było , i był pijany to tak na mnie wyzywał ze ludzie wezwali policje. Ja nie wiedziałam jak mam rano wyjść do sklepu, i ciagle myślałam co ja powiem mojej mamie. Bo moja mama o niczym nie wie. ja ciagle robie dobrą mine do złej gry. I ciągle cos kłamie na jego temat aby tylko nie przestała go lubić . A dzis znowu od rana wyzywał na mnie tymi swoimi epitetami, same brzydkie hasełka pod moim adresem, potem wyszedł i przyszedł po 20. Wyzywał jeszcze głośniej , a potem wyszedł , trzasnął drzwiami zarówno od domu jak i od klatki. A potem pod blokiem darł sie ze Tu mieszka c**a. Nie wiem jak ja jutro spojrze ludziom w oczy. Przez niego mam juz 30 lat i zero stażu pracy. Nikt mnie nie chce zatrudnic bo brak mi jakiego kolwiek doświadczenia i do tego mam dwuletnie dziecko. Wszystko mi sie wali, nie wiem co robic. Kocham męza, ale on staje sie coraz gorszy. A tak bardzo zawsze pragnęłam miec normalna rodzine. Mam do was pytanie . Czy wizyta u psychologa cos daje ? Bardzo bym chciała z kims porozmawiac o sobie, o moich problemach. Bo wiem ze każdy z was sie zastanawia , czy ona jest normalna ze jeszcze z nim jest. Ale on nie jest taki 24h na dobe. hmmm... Wiecie nawet co, przypomniało mi sie teraz , że ja za kazdym razem jak widze takie reportaże w tv, to zawsze mówie ze ja to bym takiego zostawiła. A co robie ? Sama ciągne to , co mnie tak bardzo niszczy. Przepraszam ze tak długo , ale i tak streściłam sie zwięźlej niz myślałam . Dużo rzeczy pominęłam , nawet na forum lepiej tego nie opisywać .... życze wszystkim dobrej nocy
×