Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Smuteczku12, przykra sprawa, wiem - serce nie sługa - ale Kochanie, ten gość to jest jakiś niepoważny. Przynajmniej nie traktuje Ciebie poważnie. Skarbie, daj mu kopa w d.... bo na pewno nie zasługuje na Ciebie. Jesteś dla niego za dobra!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, smuteczek12 najbardziej ranią nas słowa osób,

które kochamy...wydaje mi się, że to zwykły dupek,

który nie jest Ciebie wart i jak pisze bethi

zachowuje się niepoważnie i nieodpowiedzialnie.

 

Spróbuj sobie zrobić zestawienie tego co pozytywnego

on wnosi w Twoje życie a tego, co powoduje cierpienie.

Wówczas pomyślisz co z tym fantem - zobaczysz

czy warto się tak męczyć.

 

___________

Blog

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie warto dla tych chwil radości, tyle później się męczyć. Ten chłopak nie jest Ciebie wart. Wkrótce znajdziesz kogoś lepszego. Kto naprawdę Ciebie doceni. To może troszkę potrwać zanim o nim zapomnisz. Ale spróbuj. Nie ma po co się z nim męczyć. Możesz czuć się jeszcze szczęśliwsza z kimś lepszym. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smuteczek12, może on nie wie, że Ci na nim zależy i jest w tym pogubiony. Nie dawałbym mu kopa w d... tak od razu, jak radzi bethi. Może siadając w autobusie z koleżanką chciał wzbudzić w Tobie zazdrość, może chciał się przekonać jak na to zareagujesz. To nie było miłe z jego strony, ale potrafię to zrozumieć bo sam nieraz postępowałem w podobny sposób. Wiem, że to jest głupie i do niczego nie prowadzi, ale sama przyznaj, że też "wyprowadziłaś go w pole" mówiąc, że nie jest Ci przykro z tego powodu. Błędne koło znowu się zamknęło. Może powinnaś dać mu do zrozumienia, że jednak było Ci wtedy przykro, napisać mu sms, czy coś, jeśli trudno będzie Tobie powiedzieć mu to prosto w oczy. Takie jest moje zdanie. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałam mu później to, powiedział że ze mną nie miałby o czym gadać a tak to miło spędził ten dzień :( Gadałam z nim wczoraj powiedziałam że go kocham i czy w ogóle coś to dla niego znaczy a on odpowiedział "nie wiem" a później powiedział że mi nie wierzy że go kocha... A jak mu przeszły humorki to do mnie napisał, zaczął normalnie gadać i nawet napisał że mnie kocha. To co w takim razie tutaj jest grane?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smuteczek12 poderwij jakiegoś innego chłopaka a zobaczysz jak szybko Twój obecny uwierzy że go kochasz :mrgreen: on doskonale wie że go kochasz i może się Tobą bawiać ale kiedy Ty mu pokażesz że Tobie nie zależy(oczywiście będziesz grać) to myślę że reakcja będzie nasychmiastowa ;):mrgreen: A swoją drogą to ten chłopak jest jakiś dziwny i chyba nieszczery w stosunku do Ciebie-albo sam nie wie czego chce-dlatego posłuchaj rady-zagraj scenkę:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co za typ... może jednak zasadź mu jednego w d..., może po tym oprzytomnieje i przypomni sobie na kim tak naprawdę mu zależy. 3maj się smuteczek12. Przy okazji pozdrawiam wszystkich i życzę udanego tygodnia. Oby był nie gorszy niź poprzedni i nie lepszy niż następny, czy jakoś tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko mi radzić w takich sytuacjach. Krew się we mnie gotuje gdy czytam Twoje posty Smuteczku12. Ale sama nie jestem święta, bo jeszcze całkiem niedawno znajdowałam się w toksycznym związku, który mnie niszczył. Chociaż sytuacja Twoja a moja zupełnie się różnią, mogę powiedzieć, że rozumie Cię Kochanie i proszę, daj sobie trochę czas. Posłuchaj siebie i odpowiedz sobie szczerze na pytanie: za co właściwie kochasz tego faceta? Co on Ci daje takiego, że tak obawiasz się życia bez niego? Dlaczego tak Ci na nim zależy?

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:48 pm ]

Czy to nie jest przypadkiem strach przed samotnością? Tak bardzo się jej obawiasz, że jesteś gotowa znosić upokorzenia? I czy to jest tego warte?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja przyjaciółka nazwała to uzależnieniem...Nie wiem czy boje się samotności ale tak naprawdę przy nikim się tak dobrze nie czuje jak przy nim. Mogę z nim porozmawiać o wszystkim i zawsze mnie rozumie, ale jak nagle mu coś odbije to zachowuje się tak jak pisałam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No on na pewno ma problemy ze sobą. Jest niezrównoważony psychicznie. Dbaj o siebie Kochanie! Nie daj się mu zrzucić na dno. Jest wielu ludzi wokół Ciebie, którzy są warci Twojej uwagi. A on może z czasem odzyska świadomość i zrozumie jakim bałwanem był. W chwili obecnej na pewno nie zdaje sobie sprawy jaki skarb posiada. Rozejrzyj się wokół siebie. To, co wydaje Ci się szczęściem chyba jednak nim nie jest. Jesteś po prostu dobrym człowiekiem. To że odejdziesz nie będzie oznaczało, że go porzucasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem,ze może to głupie, bo wcinam sie taką przyziemną sprawą ,ale ukradli mi dzis rower,buuuu!A taki fajny był, no..Wprawdzie staram sie nie przywiązywac do rzeczy,ale wiadomo,że trochę przykro.Szczególnie że nigdy mnie jeszcze nikt nie okradł.Troche naiwny byłem, wydawalo mi się ,ze mnie cos takiego nie spotka, i to jeszcze w centrum miasta ,pod instytutem..No jak mozna cos komus tak po prostu zabrac??Jakbym miał malo problemów.. :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pięłkny pasztet Mnie ukradli rok temu rower i to z pod drzwi mieszkania które były na dodatek otwarte bo malowanie było... :shock:

A rower był taki zwykły z hipermarketu..za 250 zł.Nawet na to się połasili chamy jedne..Opchnęli pewnie za 50 zł i mieli na wińsko.. :evil:

Tak więc doskonale Cię rozumiem co odczuwałeś jak się rozglądałeś za swoim rowerem...To bardzo przykre i też adrenalina się strasznie podnosi...Ale trzymkaj się mimo to...Trza zyć dalej.. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej zal nie pieniedzy(choć do bardzo tanich nie nalezał),ale ze to był w sumie prezent, no i że wspomagał mnie w walce z moimi trudnościami, jazda na nim sprawaiała mi przyjemnośc, dawała niezależność, wiadomo też,że trochę wysiłku dobrze wpływa na samopoczucie, a to mi teraz bardzo potzrebne.Trzeba po prostu szybko cos nowego kupić.Dzieki dziewczyny za dobre słowo, szkoda że też Was to spotkało, i to nie raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Znowu mam wszystkiego dość, a szczególnie siebie i swojego beznadziejnego życia. Nerwica i depresja zabrały mi prawie połowę mojego życia, mojego młodego życia. Znów nie chce mi się żyć, TAK żyć; a ja przecież NIE UMIEM inaczej.

Właśnie wróciłem z mojej bezsensownej pracy, która wcale nie przynosi mi żadnej satysfakcji - wręcz przeciwnie. Atmosfera jest beznadziejna, wzbudzający lęk apodyktyczny szef, moje relacje ze współpracownikami są złe - w tym momencie pieniądze nie mają już większego znaczenia...

Całe dnie spędzam w "tej" pracy - 11-19; potem nie wiem co mam z sobą zrobić. Ogarnia mnie wielki żal za zmarnowanym czasem, który minął, za tym czego nie dało mi było doświadczyć...

Wiem, że na tym forum są osoby, które przeżyły lub przeżywają wielkie PIEKłO w swoim życiu...

Jestem samotny, cholernie samotny i tak bardzo nieszczęśliwy. Od lat powtarzam sobie w duchu, że wytrzymam i będzie lepiej, że za te wszystkie cierpienia Bóg mnie kiedyś 'wynagrodzi" - kiedy? A ja tak sobie próbuję budować tzw. NADZIEJĘ bez której już dawno pewnie by mnie tu nie było.

Z powodu niskiej samooceny mam problemy w kontaktach z innymi ludźmi; przestaję wierzyć, że będę mógł ją kiedyś podnieść - tyle lat już próbuję... Próbowałem już wielu sposobów; naczytałem się różnych książek i publikacji, wszystko na nic.

Od lat próbuję zmienić swoje życie, to też na nic. Nie mam już siły, jestem wrakiem emocjonalnym, wyparte pragnienia zakłócają mi rzeczywistość, życie staje się przykrym i niezrozumiałym obowiązkiem.

Nie mam dla kogo żyć, nie widzę sensu i celu w swoim dalszym życiu. Zapomniałem już czym jest radość, czułość, poczucie bezpieczeństwa.

Jestem osobą z natury emocjonalną, odczuwam podwójnie i w tym chyba największy problem. Mam jakiś dziwny pęd ku śmierci; chyba jestem genetycznie obciążony - w moje rodzinie było wiele samobójstw. Wiem, że po drugiej stronie wcale nie musi coś być, że to może być koniec mojej osoby, mam tę świadomość. Może to wołanie o pomoc? Wołanie o przyjaźń, wsparcie, a może nawet... miłość?

Wiem, że z biegiem lat mam coraz mniejszą szansę na miłość, szansę na szczęście.

Jest mi źle, siedzę i płaczę, słucham tkliwych kawałków i sam już nie wiem co piszę...

Kiedyś przez lata pisałem listy do Boga, obwiniając Go i oskarżając o wszystko co mnie spotkało. Nigdy nie odpowiedział.

Staczam się, fizycznie, intelektualnie i duchowo. Już dawno przestałem się rozwijać; ciągle tkwię w latach 90' kiedy bywało normalnie, tęsknie za tym czasem, tęsknie za tymi odczuciami...

Sam sobie nie poradzę; za moją zewnętrzną powłoką twardziela, kryje się słaba, zalękniona istota' istota, która odda WSZYSTKO za odrobinę miłości...

Nie wiem co przyniesie jutro; zresztą nie obchodzi mnie to, wszystko mi jedno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem osobą z natury emocjonalną, odczuwam podwójnie i w tym chyba największy problem.

masz rację,ja też tak mam :cry:

Sam sobie nie poradzę; za moją zewnętrzną powłoką twardziela, kryje się słaba, zalękniona istota' istota, która odda WSZYSTKO za odrobinę miłości...

poczuj że są ludzie którzy chcą Ci pomóc,znów brak mi emotikonki by Cię pogłaskać i powiedzieć że będzie dobrze.Popatrz ile jest tu osób które pragną tego co Ty i które borykają się z takimi trudnościami.Wiem że Ci zle i napisałeś wszystko tak że ja bym tego lepiej nie ujęła.Chyba wszyscy "depresanci" to odczuwają :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faiter, tyle smutku w Twoich słowach, ja też to znam, ...znam też to zaniżone poczucie własnej wartości, mimo, że tak naprawdę to sporo w życiu zrobiłam, ale i tak przecież jestem beznadziejna... rozumiem doskonale także ten (jak go nazywasz) "pęd ku smierci", czasami mam wrażenie, że jestem w jakiś sposób napiętnowana, że noszę stygmat samobójczej śmierci, o której wciąż myślę jako o wyjściu z każdej trudnej sytuacji, a takich przecież w życiu wiele... i jeszcze przerażajace jest to, jak bardzo jestesmy okrutni dla siebie, myśląc właśnie w taki sposób, ale jak wyjść z tej matni, jak być dla siebie dobrym, jak siebie (takiego nieudacznika) pokochać... na te pytania zwykle brakuje nam odpowiedzi... spróbuj choć przez chwilę pomyśleć o sobie coś dobrego, to już będzie sukces i mały krok do... wyzwolenia

Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×