Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

SKM? :P

Skm- ki są w porządku ;) Czasem tylko nie przyjeżdżają :P

 

Denerwuje mnie sytuacja na drogach, kiedy spadnie śnieg. Te autobusy się tak wleczą a w połączeniu z wkur** innych ludzi robi się ciekawie.. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Steviear, skm-ki są beznadziejne :lol: A spóźnienia autobusów spowodowane śniegiem nie wkurzają mnie tak jak to, gdy spóźniają się, bo jest gigantyczny korek. Ale teraz dzieciaki mają ferie, a jak mają ferie, to nie ma korków, bo rodzice ich nie odwożą do szkoły (choć mogłyby przecież jechać autobusem czy iść pieszo). :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aurora92, Najgorsze było jak na mrozie pozamarzały kasowniki :?

I weź tu nie popadnij w nerwicę od samego rana :P

Z tymi korkami to nie wiem skąd ale zawsze się znajdzie jakiś powód, by przedłużyć normalną podróż :P

A ludzi i tak mnóstwo. Biorą się nie wiadomo skąd :roll:

Bo Ty z Gd/ Ga ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cholera. Chodzi mi po głowie jedna koleżanka, a właściwie jej słowa powtórzone w tym tygodniu ze sto razy - 'chciałabym się tak nie przejmować jak ty!'. A bym się nawet chciała przejąć! Przejąć się jakimś gównem, jak egzamin, spóźniony autobus, głupie pytania na egzaminie. Ale to wszystko jest beznadziejnie blade, bez wyrazu, przy całej tej mgle w umyśle i sercu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ewelka91, chyba jednak przesadzasz z tymi dojazdami. To całkiem normalna sprawa i nie ma sensu mówienie: ja się męczę, a wy nie. Kiedy studiowałam, to wynajmując pokój w tym samym mieście i tak musiałam dojeżdżać na uczelnię ok. godziny z powodu korków lub kiepskich połączeń. Moja znajoma, która mieszka w krakowie, do pracy dojeżdża ponad godzinę w jedną stronę samochodem, też z powodu korków, a prace ma w tym samym mieście. Setki tysięcy ludzi dojeżdża w ten sposób do pracy każdego dnia i tak będą dojeżdżać wiele lat. Ale ta młodzież dziś delikatna :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie ale nie ma sensu zakładać wątku a mój, w którym poruszyłem ten problem i tak nie jest aktualizowany -http://www.nerwica.com/post1512730.html#p1512730

Chodzi mi teraz o to, że od dawna rozważam wizytę u specjalisty ale jak czytam w artykule, że Leki psychotropowe są szkodliwe i ich stosowanie niesie ze sobą bardzo dużo skutków ubocznych, których ciężko się pozbyć nawet po odstawieniu leków [http://psychologia.wieszjak.polki.pl/leczenie/237999,2,Pierwsza-wizyta-u-psychiatry-kilka-przydatnych-porad.html], no to ja jebie :x , tym bardziej, że gdzie indziej słyszałem w wywiadzie z psychiatrą dokładnie coś odwrotnego, nie wiem czy ta pani to jakiś pismak a nie lekarz czy psycholog ale teraz znowu mam wątpliwości. Ok, nie odrazu musze dostać leki racja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim,

 

Chyba nie wyłapałaś sensu...

 

-- 28 sty 2014, 21:27 --

 

Nie dojeżdżanie mnie denerwuje, ale dojeżdżanie na 5- 10 minut, chyba jest różnica?

Nie mam biletu miesięcznego, bo czegoś takiego u mnie nie ma. Codziennie wybulam taką kasę na dojazdy, że szkoda słów.

Mogłabym za to nakupić chleba na cały tydzień...

 

W mieście gdzie studiuję to mogę to porównać tak - koleżanki kupują roczny miejski bilet za tyle, ile ja wydaję na MIESIĄC :/

 

Szkoda mi pieniędzy, bo ich NIE MAM! Chciałabyś jechać,wydawać pieniądze, żeby pokazać się na uczelni, bo "coś tam trzeba osobiście"? :/

Nie bawi mnie to...

 

Pieniądze nie rosną na drzewie:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, ale nie za każdym razem musisz jechać na 10-15 minut. nie wiem, czy ma sens porównywanie się z innymi. Tez kiedyś jeździłam kupując normalnie bilety, bo nie było mnie stać na okresowe, a już nie wspomnę o kasie wydanej na dojazdy pociągami i też mogłabym te pieniądze wydać na coś innego. Ale ogólnie do dojazdów trzeba się przyzwyczaić, bo nasi rodzice żyli w PRL-u, a my nie i nigdy nie wiadomo, gdzie znajdziesz pracę w przyszłości. Po prostu uważam, że nie warto porównywać się z rodzicami, bo oni mogliby zrobić inne porównania, które wypadną na ich korzyść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

 

Nie mam pojęcia po cholere tu pisze, nie wiem czego oczekiwać, ale po prostu mam ochote powiedzieć jak się czuje, a czuje się fatalnie :roll: wszystko mnie wnerwia i dołuje. Z natury jestem bardzo optymistycznym człowiekiem ale przez ostatni miesiąc zwaliło się na mnie tyle rzeczy że więcej nie zniose. Najpierw szkoła, nic nowego że miałem zagrożenie, ale nigdy nie miałem "kibla", a teraz nagle 4 laki na semestr + Wychowawca niezbyt mnie lubi więc załatwił mi nagane dyrektora po paru godzinach nieusprawiedliwionych i teraz grozi mi wylot ze szkoły. Potem okazało się że moja kobieta jest w ciąży (ona ma w tym roku 21 lat a ja 19), więc znalazłem prace w której dorabiam, i byłoby wszystko ładnie pięknie gdyby nie chorobliwa zazdrość mojej partnerki o wszystko, szkoła, brak czasu w weekendy z powodu pracy (12 h na dzień) matka ma mnie za debila, a w szkole wysłali mnie dzisiaj do psychologa i tam się zorientowałem że coś jest ze mną nie tak. Przed chwilą jak tak o wszystkim myślałem to ręce mi opadły a oczka się zaszkliły, nienawidze się ani tego jak dałem się zapędzić w kozi róg. Cały czas co prawda mówie sobie żeby być facetem i iść dalej z zaciśniętymi zębami, ale po prostu czuje potrzebe pogadania z kimś i "pojęczenia" razem nad tym jakie życie potrafi być chu*owe. Mam nadzieje że narodziny mojego maluszka, i samo dziecko da mi energię i szczęście jakie zwykle było ze mną cały czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ger4lt, Może to przejściowe problemy i stres spowodowany małą ilością czasu z powodu pracy i nauki w połączeniu z niespodziewanym faktem przyszłego ojcostwa. ale skoro cieszysz się z tego faktu i nie próbujesz uciekać od obowiązków, kochasz swoją partnerkę, to takie samopoczucie przeminie. Za kilkanaście lat będziesz miał odchowane dziecko, i mnóstwo czasu dla siebie w jednym z najlepszych okresów w życiu. Zresztą teraz pewnie też wiele sie ułoży, tylko ogrom problemów w krótkim czasie Cię przytłoczył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"To robisz źle, tamto źle, nie umiesz, zostaw"

 

Męczę się coraz mocniej z tą rodziną.

Tak mi się marzy wyprowadzka - ale nie mam pracy frustracja coraz większa

 

Wiem, że oni zniszczyli mi psychikę, wiem, że ojciec zrobił ze mnie psa, nikogo, dlatego dopiero próbuję odbudować psychikę, lecz ciężko, gdy się z nimi mieszka.

 

Coraz więcej koleżanek ma pracę, ja czuję się jakaś wybrakowana - nie wiem, może chodzi o to, że one są na miejscu, a ja jestem spoza większego miasta? (może pracodawca uważa, że mam ciężki dojazd, i mu taki pracownik niepotrzebny?). Sama nie wiem, męczę się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ewelka91, ja takie coś słyszę codziennie przez całe życie. Gotować nie umiem, sprzątać, w ogóle jestem do niczego. Jaki facet mnie będzie chciał? A potem jak mój tata walczy z żelazkiem żeby sobie coś wyprasować bo np. mama na zakupach to się śmieje z niego tak głośno jak tylko mogę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ewelka91, ja takie coś słyszę codziennie przez całe życie. Gotować nie umiem, sprzątać, w ogóle jestem do niczego. Jaki facet mnie będzie chciał? A potem jak mój tata walczy z żelazkiem żeby sobie coś wyprasować bo np. mama na zakupach to się śmieje z niego tak głośno jak tylko mogę :D

Czytając coś takiego stwierdzam z przykrością tylko jedno....

Często rodzice nie krytykują konstruktywnie,ale pierdolą jak potłuczone warzywa które pozbawiono mózgu D:.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kestrel, no dokładnie. Zresztą ja nigdy nie biorę tego do ciebie a jak słyszę takie coś to i tak zawsze odpyskuję. Moja matka to alkoholiczka bez pracy, która tylko potrafi niszczyć rodzinę a ma czelność mi pieprzyć, że se w życiu nie dam rady. Pfff

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Indifference1, z tego się "leczę". Mam z tyłu głowy wszystkie słowa "jesteś do niczego, nie poradzisz sobie w życiu, nie masz przyjaciół, jesteś beznadziejna". Pamiętam sytuacje, słowa, gesty, do tej pory.

 

I mimo, że minęło już kilka lat, ja ciągle z tego się leczę, próbuję zapomnieć.

Widzę, że ojciec swoje niepowodzenia wylewał na mnie - wszystko fajnie, spoko, szkoda tylko, że nie myślał, że wpłynie to negatywnie na moją psychikę.

 

Teraz bym to olała, ale wtedy? To co zniszczone, już nie odbuduje się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×