Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

 

Jestem nikim.

Nie mam zdrowia. - może Ci się jednak zdaje?-Nie zdaje mi się, leczę się u kardiologa. Mam arytmię na tle nerwicowym. Biorę leki. Guzik to pomaga, no, ale...

Nie mam szczęścia. - trzeba nauczyć się myśleć pozywtynie, szczęście w samo sobie to pojęcie względne -Wiem o tym. Jednak nie umiem myśleć inaczej, kiedy zawsze mam pod górę i wiatr w oczy. Nic, nigdy nie przyszło mi łatwo. A za co się nie zabiorę kończy się klęską.

Nie mam urody. - możesz schudnąć/obciąć włosy, pomalować je/ nauczyć się ładnego makijażu- Mam prawidłową wagę/włosy moje to sztywne druty, co bym z nimi nie zrobiła to jest porażka/ nie ma to jak namalować sobie urodę ;) Nawet mi to pomaga, ale nie chcę być "tapeciarą", wolałabym być naturalnie ładna. Nie piękna, tylko chociaż nie straszyć jak wyjdę na ulicę...

Nie mam talentu . - nie każdy ma, ja nie mam żadnego, a żyję -Wiesz, tu się objawia moja chora ambicja. Bo to nie jest tak, że nic nie potrafię. Po prostu nie na tyle, by być z tego zadowolonym. A zadowoli mnie jedynie perfekcja, której nigdy nie osiągnę.

Nie mam pracy. -też nie mam, szukam rok,ale póki co mam dach nad głową- Ja też mam dach nad głową, ale ile można nadużywać "gościnności" rodziców, ile można zjadać ich "ciężko zarobiony chleb"...

Nie mam pieniędzy. -j/w

Nie mam wyż. wykształcenia. -czemu? zawsze można pójść na studia -Byłam. Rzuciłam. Teraz już chyba za późno.

Nie mam przyjaciół. -ja też nie, i w sumie tak lepiej, jestem introwertyczką -To witaj w klubie ;) Jednak warto mieć kogoś, kto Cię zna, rozumie i nie koniecznie mu się skarżyć i żalić, ale po prostu czuć wsparcie i to, że zawsze jest ktoś, na kogo można liczyć.

Nie mam znajomych. - zawsze można zmienić nastawienie i kogoś poznać możesz pogadać np. ze mną :) -Sama tego chciałam. Odcięłam się od świata. Chciałam zniknąć. Nie być dla nikogo ciężarem. Przestać silić się na wszelkie społeczne zachowania. Nawet nie wiem czy to jeszcze potrafię.

Nie mam kochających rodziców. - skąd wiesz? może oni po prostu tego ci nie mówią -Mówią za to wiele innych rzeczy ;). A skąd wiem? Dali mi mnóstwo dowodów. Chociażby to, że przez nich choruję, przez ich kłótnie. Jednak ich "racje" są ważniejsze niż moje zdrowie.

Nie mam męża/rodziny. -też nie mam -Zawsze marzyłam, że kiedyś będę mieć cudowną rodzinę, odwrotnie proporcjonalną do tej, którą sama miałam. Teraz już wiem, że to nierealne marzenie. Może i lepiej, bo mogłabym być jeszcze gorsza, przez tą swoją chorą głowę. Właściwie pogodziłam się z samotnością. Dużo gorsza jest, ta cała presja społeczna.

Nie mam spokoju. -też nie mam -Współczuję, a z jakiego powodu? Spokój jest moim zdaniem b. ważny, jeśli chce się cokolwiek w swoim życiu zacząć zmieniać. Ja mam wrażenie, że ciągle mam na głowie problemy moich rodziców, zamiast własnych...

Nie mam odwagi. -to można się nauczyć -nauczyć się być odważnym? jak? :hide:

Nie mam nadziei. - nadzieję TRZEBA mieć -Nadzieja matką głupich. Ale jak głupi to i szczęśliwszy ;)

Nie mam szans. - KAŻDY ma szansę -Racja. Tylko nie każdy zmarnuje wszystkie nadarzające mu się szansy, tak jak ja.

Nie mam nic. - masz -yhym. tzw. "zryty beret" :P

 

Nie wiem czy jestem tak silna, czy tak naiwna i głupia, że wciąż żyję i karmię się złudzeniami.

 

 

Poszukaj pozytywów w życiu! :)

Staram się jak mogę. Dzięki temu wciąż jeszcze się pałętam po tym świecie. Dziękuję, że odpisałaś. Chciałam to usunąć, ale było już za późno. Zawsze się powstrzymywałam, przed wylewaniem swoich żali publicznie. Prywatnie z resztą też. W końcu było tego tyle, że nie dałam rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza
i ja sie wyżalę - wkurwia mnie, to że jadę na 10-20 minut na uczelnię, do innego miasta, marnuję kasę w sumie, żeby przewieźć dupę. Dojazd w jedną i drugą stronę zabiera mi 1,5h + wyszykowanie się, więc jazda na 10 minut jest wkurwiająca

A mnie w jedną stronę zajmuje 1,5h, czyli w dwie 3h przy dobrych wiatrach. I też jestem czasami tylko na kilkanaście minut. Co na to powiesz? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aurora92, powiem, że to jest marnacja kasy, czasu i życia.

Zawsze myślę, co mogłabym zrobić przez te 1,5h (ty np. przez 3)

 

Życie ucieka między palcami.

Też dojeżdzasz? PKP? Bus? Daleko?

 

-- 28 sty 2014, 18:26 --

 

sadeyed, Proszę :) Zawsze lepiej się wyżalić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SKM? :P

Skm- ki są w porządku ;) Czasem tylko nie przyjeżdżają :P

 

Denerwuje mnie sytuacja na drogach, kiedy spadnie śnieg. Te autobusy się tak wleczą a w połączeniu z wkur** innych ludzi robi się ciekawie.. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Steviear, skm-ki są beznadziejne :lol: A spóźnienia autobusów spowodowane śniegiem nie wkurzają mnie tak jak to, gdy spóźniają się, bo jest gigantyczny korek. Ale teraz dzieciaki mają ferie, a jak mają ferie, to nie ma korków, bo rodzice ich nie odwożą do szkoły (choć mogłyby przecież jechać autobusem czy iść pieszo). :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aurora92, Najgorsze było jak na mrozie pozamarzały kasowniki :?

I weź tu nie popadnij w nerwicę od samego rana :P

Z tymi korkami to nie wiem skąd ale zawsze się znajdzie jakiś powód, by przedłużyć normalną podróż :P

A ludzi i tak mnóstwo. Biorą się nie wiadomo skąd :roll:

Bo Ty z Gd/ Ga ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cholera. Chodzi mi po głowie jedna koleżanka, a właściwie jej słowa powtórzone w tym tygodniu ze sto razy - 'chciałabym się tak nie przejmować jak ty!'. A bym się nawet chciała przejąć! Przejąć się jakimś gównem, jak egzamin, spóźniony autobus, głupie pytania na egzaminie. Ale to wszystko jest beznadziejnie blade, bez wyrazu, przy całej tej mgle w umyśle i sercu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ewelka91, chyba jednak przesadzasz z tymi dojazdami. To całkiem normalna sprawa i nie ma sensu mówienie: ja się męczę, a wy nie. Kiedy studiowałam, to wynajmując pokój w tym samym mieście i tak musiałam dojeżdżać na uczelnię ok. godziny z powodu korków lub kiepskich połączeń. Moja znajoma, która mieszka w krakowie, do pracy dojeżdża ponad godzinę w jedną stronę samochodem, też z powodu korków, a prace ma w tym samym mieście. Setki tysięcy ludzi dojeżdża w ten sposób do pracy każdego dnia i tak będą dojeżdżać wiele lat. Ale ta młodzież dziś delikatna :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie ale nie ma sensu zakładać wątku a mój, w którym poruszyłem ten problem i tak nie jest aktualizowany -http://www.nerwica.com/post1512730.html#p1512730

Chodzi mi teraz o to, że od dawna rozważam wizytę u specjalisty ale jak czytam w artykule, że Leki psychotropowe są szkodliwe i ich stosowanie niesie ze sobą bardzo dużo skutków ubocznych, których ciężko się pozbyć nawet po odstawieniu leków [http://psychologia.wieszjak.polki.pl/leczenie/237999,2,Pierwsza-wizyta-u-psychiatry-kilka-przydatnych-porad.html], no to ja jebie :x , tym bardziej, że gdzie indziej słyszałem w wywiadzie z psychiatrą dokładnie coś odwrotnego, nie wiem czy ta pani to jakiś pismak a nie lekarz czy psycholog ale teraz znowu mam wątpliwości. Ok, nie odrazu musze dostać leki racja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim,

 

Chyba nie wyłapałaś sensu...

 

-- 28 sty 2014, 21:27 --

 

Nie dojeżdżanie mnie denerwuje, ale dojeżdżanie na 5- 10 minut, chyba jest różnica?

Nie mam biletu miesięcznego, bo czegoś takiego u mnie nie ma. Codziennie wybulam taką kasę na dojazdy, że szkoda słów.

Mogłabym za to nakupić chleba na cały tydzień...

 

W mieście gdzie studiuję to mogę to porównać tak - koleżanki kupują roczny miejski bilet za tyle, ile ja wydaję na MIESIĄC :/

 

Szkoda mi pieniędzy, bo ich NIE MAM! Chciałabyś jechać,wydawać pieniądze, żeby pokazać się na uczelni, bo "coś tam trzeba osobiście"? :/

Nie bawi mnie to...

 

Pieniądze nie rosną na drzewie:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, ale nie za każdym razem musisz jechać na 10-15 minut. nie wiem, czy ma sens porównywanie się z innymi. Tez kiedyś jeździłam kupując normalnie bilety, bo nie było mnie stać na okresowe, a już nie wspomnę o kasie wydanej na dojazdy pociągami i też mogłabym te pieniądze wydać na coś innego. Ale ogólnie do dojazdów trzeba się przyzwyczaić, bo nasi rodzice żyli w PRL-u, a my nie i nigdy nie wiadomo, gdzie znajdziesz pracę w przyszłości. Po prostu uważam, że nie warto porównywać się z rodzicami, bo oni mogliby zrobić inne porównania, które wypadną na ich korzyść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

 

Nie mam pojęcia po cholere tu pisze, nie wiem czego oczekiwać, ale po prostu mam ochote powiedzieć jak się czuje, a czuje się fatalnie :roll: wszystko mnie wnerwia i dołuje. Z natury jestem bardzo optymistycznym człowiekiem ale przez ostatni miesiąc zwaliło się na mnie tyle rzeczy że więcej nie zniose. Najpierw szkoła, nic nowego że miałem zagrożenie, ale nigdy nie miałem "kibla", a teraz nagle 4 laki na semestr + Wychowawca niezbyt mnie lubi więc załatwił mi nagane dyrektora po paru godzinach nieusprawiedliwionych i teraz grozi mi wylot ze szkoły. Potem okazało się że moja kobieta jest w ciąży (ona ma w tym roku 21 lat a ja 19), więc znalazłem prace w której dorabiam, i byłoby wszystko ładnie pięknie gdyby nie chorobliwa zazdrość mojej partnerki o wszystko, szkoła, brak czasu w weekendy z powodu pracy (12 h na dzień) matka ma mnie za debila, a w szkole wysłali mnie dzisiaj do psychologa i tam się zorientowałem że coś jest ze mną nie tak. Przed chwilą jak tak o wszystkim myślałem to ręce mi opadły a oczka się zaszkliły, nienawidze się ani tego jak dałem się zapędzić w kozi róg. Cały czas co prawda mówie sobie żeby być facetem i iść dalej z zaciśniętymi zębami, ale po prostu czuje potrzebe pogadania z kimś i "pojęczenia" razem nad tym jakie życie potrafi być chu*owe. Mam nadzieje że narodziny mojego maluszka, i samo dziecko da mi energię i szczęście jakie zwykle było ze mną cały czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ger4lt, Może to przejściowe problemy i stres spowodowany małą ilością czasu z powodu pracy i nauki w połączeniu z niespodziewanym faktem przyszłego ojcostwa. ale skoro cieszysz się z tego faktu i nie próbujesz uciekać od obowiązków, kochasz swoją partnerkę, to takie samopoczucie przeminie. Za kilkanaście lat będziesz miał odchowane dziecko, i mnóstwo czasu dla siebie w jednym z najlepszych okresów w życiu. Zresztą teraz pewnie też wiele sie ułoży, tylko ogrom problemów w krótkim czasie Cię przytłoczył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"To robisz źle, tamto źle, nie umiesz, zostaw"

 

Męczę się coraz mocniej z tą rodziną.

Tak mi się marzy wyprowadzka - ale nie mam pracy frustracja coraz większa

 

Wiem, że oni zniszczyli mi psychikę, wiem, że ojciec zrobił ze mnie psa, nikogo, dlatego dopiero próbuję odbudować psychikę, lecz ciężko, gdy się z nimi mieszka.

 

Coraz więcej koleżanek ma pracę, ja czuję się jakaś wybrakowana - nie wiem, może chodzi o to, że one są na miejscu, a ja jestem spoza większego miasta? (może pracodawca uważa, że mam ciężki dojazd, i mu taki pracownik niepotrzebny?). Sama nie wiem, męczę się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×