Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Gość SmutnaTęcza
Do mnie przestała się odzywać po dwóch latach znajomości, a byłem gotowy zrobić dla niej wszystko i wiele zrobiłem, bardzo. Poem, przywiążesz się do kogoś, będziesz myśleć o tej osobie, może nawet chciała pomóc, a potem gdy sama będziesz pomocy potrzebowała zostaniesz olana bo "każdy" myśli tylko o sobie, interesuje się Tobą, gdy ma taką potrzebę, rozmowy z kimś, towarzystwa, a potem znika. Tak było u mnie. Nie życzę Ci tego, dobrze, że tak zostałaś potraktowana po krótkim okresie znajomości, a nie dłuższym - mam na myśli to nie odzywanie się.

Do mnie osoba, która sama zabiegała o znajomość ze mną i szukała mnie (bo wcześniej nie poznała mnie z imienia), przestała się odzywać po jakichś 2-3 miesiącach, bez powodu... Nie odpisywała na smsy (myślałam, że może po prostu jest zajęta), ani na facebooku. Po jakimś roku bez słowa mnie usunęła. Nie wiem, czemu tak z dnia na dzień osoba ta przestała się odzywać. To nie ja się prosiłam o tę znajomość, nie ja szukałam, nie ja zagadywałam pierwsza. A jak już polubiłam, to zostałam opuszczona bez słowa wyjaśnienia... jak zwykle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie daję sobie rady ze swoją samotnością, ostatnio nawet bardzo, dzieje się tak przeważnie wtedy kiedy jestem pokłucony z moją żoną jestem obrażony na wszystkich i nie odzywam się do nikogo, zostaję sam ze swoimi myślami i jest mi wtedy bardzo ciężko ponieważ nie potrafię pierwszy wyciągnąć ręki do zgody, jest to moją bolączką. Obrażam się na wszystkich bo nie odczuwam zrozumienia, a żona to już całkiem, nie mam od niej kompletnie żadnego wsparcia, chodzi mi o wsparcie w sensie zrozumienia, nic więcej nie potrzebuję, a tym czasem jest jak jest. Najgorsze jest to że w takich sytuacjach zaczynam tracić sens mojego życia, poprostu się załamuję i tak już mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Używając taniej metafory,relacje są jak fajerwerki,startują,czasem z większym,lub mniejszym impetem,eksplodują i czasem pozostają w wersji wspomnień,przyzwyczajenia,czasem się wypalają,czasem trwają dłużej,ale każda w końcu się skończy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do mnie przestała się odzywać po dwóch latach znajomości, a byłem gotowy zrobić dla niej wszystko i wiele zrobiłem, bardzo. Poem, przywiążesz się do kogoś, będziesz myśleć o tej osobie, może nawet chciała pomóc, a potem gdy sama będziesz pomocy potrzebowała zostaniesz olana bo "każdy" myśli tylko o sobie, interesuje się Tobą, gdy ma taką potrzebę, rozmowy z kimś, towarzystwa, a potem znika. Tak było u mnie. Nie życzę Ci tego, dobrze, że tak zostałaś potraktowana po krótkim okresie znajomości, a nie dłuższym - mam na myśli to nie odzywanie się.

Do mnie osoba, która sama zabiegała o znajomość ze mną i szukała mnie (bo wcześniej nie poznała mnie z imienia), przestała się odzywać po jakichś 2-3 miesiącach, bez powodu... Nie odpisywała na smsy (myślałam, że może po prostu jest zajęta), ani na facebooku. Po jakimś roku bez słowa mnie usunęła. Nie wiem, czemu tak z dnia na dzień osoba ta przestała się odzywać. To nie ja się prosiłam o tę znajomość, nie ja szukałam, nie ja zagadywałam pierwsza. A jak już polubiłam, to zostałam opuszczona bez słowa wyjaśnienia... jak zwykle.

Hej, pewnie czul sie zbywany przez Ciebie. Najgorsze w kobietach jest to ze tylko czekaja na akcje chlopcow, nic przy tym nie robiac. Ja mam podobnie, tzn gdy widze ze ja jestem dawca a ona biorca , wypalam sie i tak to wlasnie dziala. 2-3 miesiace to max. Potem dzieje sie wrecz przeciwnie, to Ona jak chce walczyc staje sie dawca a ja biorca, tylko ze tej iskry juz miedzy nami nie ma a mi przestaje totalnie zalezec. Dla mnie albo cos iskrzy albo nie i to czuc juz od samego poczatku, a miesieczne starania odpuszcze i zostawie dla bardziej wytrwalych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, pewnie czul sie zbywany przez Ciebie. Najgorsze w kobietach jest to ze tylko czekaja na akcje chlopcow, nic przy tym nie robiac. Ja mam podobnie, tzn gdy widze ze ja jestem dawca a ona biorca , wypalam sie i tak to wlasnie dziala. 2-3 miesiace to max. Potem dzieje sie wrecz przeciwnie, to Ona jak chce walczyc staje sie dawca a ja biorca, tylko ze tej iskry juz miedzy nami nie ma a mi przestaje totalnie zalezec. Dla mnie albo cos iskrzy albo nie i to czuc juz od samego poczatku, a miesieczne starania odpuszcze i zostawie dla bardziej wytrwalych.

Nie uogólniaj. Na pewno nie wszystkie kobiety postępują tak samo. A Ty sam łatwo odpuszczasz... nawet jak Ci zależy?

 

Oczywiście jak widać totalną ignorancję i brak zainteresowania, to nie ma się co pakować... chociaż ja uważam, że jak komuś na kimś zależy, to czasem warto poszukać głębiej motywów postępowania takiej osoby, czy mówi nie, bo nie, czy ma np. obawy przed wstąpieniem w bliższą relację. Pomijając już to, że taka sama sytuacja może zaistnieć także w drugą stronę :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazimierz61, może warto się chociaż spróbować przemóc i zrobić choć raz ten pierwszy krok, wyciągnąć rękę do zgody... być może Twoja żona wcale Cię nie lekceważy, tylko zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, co czujesz, bo nie jest w Twojej skórze... a osobie, która nie ma problemów z psychiką ciężko jest zrozumieć, co przeżywa osoba zmagająca się z jakimkolwiek zaburzeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, pewnie czul sie zbywany przez Ciebie. Najgorsze w kobietach jest to ze tylko czekaja na akcje chlopcow, nic przy tym nie robiac. Ja mam podobnie, tzn gdy widze ze ja jestem dawca a ona biorca , wypalam sie i tak to wlasnie dziala. 2-3 miesiace to max. Potem dzieje sie wrecz przeciwnie, to Ona jak chce walczyc staje sie dawca a ja biorca, tylko ze tej iskry juz miedzy nami nie ma a mi przestaje totalnie zalezec. Dla mnie albo cos iskrzy albo nie i to czuc juz od samego poczatku, a miesieczne starania odpuszcze i zostawie dla bardziej wytrwalych.

Nie uogólniaj. Na pewno nie wszystkie kobiety postępują tak samo. A Ty sam łatwo odpuszczasz... nawet jak Ci zależy?

 

Oczywiście jak widać totalną ignorancję i brak zainteresowania, to nie ma się co pakować... chociaż ja uważam, że jak komuś na kimś zależy, to czasem warto poszukać głębiej motywów postępowania takiej osoby, czy mówi nie, bo nie, czy ma np. obawy przed wstąpieniem w bliższą relację. Pomijając już to, że taka sama sytuacja może zaistnieć także w drugą stronę :?

Hej,

1) mi juz nie zalezy na zadnej kobiecie i zalezec napewno nie bedzie, wiecej to niech jej zalezy na mnie.

2) postepowanie kobiety ( ma sie starac tydzien czy miesiace...?) nie zalezy od kobiety ale od partnera, im lepszy tym niech sie mniej stara i tak bedzie moj, a ten sredniak niech czeka nawet rok ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazimierz61, może warto się chociaż spróbować przemóc i zrobić choć raz ten pierwszy krok, wyciągnąć rękę do zgody... być może Twoja żona wcale Cię nie lekceważy, tylko zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, co czujesz, bo nie jest w Twojej skórze... a osobie, która nie ma problemów z psychiką ciężko jest zrozumieć, co przeżywa osoba zmagająca się z jakimkolwiek zaburzeniem.

Sęk w tym że przez cały okres naszego związku to ja byłem właśnie tym, który pierwszy wyciągał rękę do zgody, przepraszamłem za wszystkie moje potknięcia, nieporozumienia, kłótnie, zawsze czułem się za to wszystko odpowiedzialny, natomiast żona nie robiła nic, żeby żyć w zgodzie, wszystko zależało ode mnie czy się przed nią ukożyłem a ja nie potrafiłem żyć w ten sposób i przepraszałem nawet za nie swoje winy, ja nie pamiętam żeby żona mnie za coś przeprosiła. Od trzech lat wycofałem się ze współżycia małżeńskiego, a więc przestałem i przepraszać, a jej to przez gardło nie przejdzie, to jest duma którą wyniosła z domu albo ja ją tego nauczyłem poprzez swoje zachowanie. Żyjemy ze sobą 30 lat i może zbyt późno się obudziłem, może za bardzo byłem nią zaślepiony i nie widziałem jej podniesionej głowy. Teraz jest inaczej, zmieniłem się, może w końcu zauważy że nie zawsze ma rację, i tak jak wszyscy nie jest doskonałą, ale taki zawzięty egoizm w stosunku do mnie nie wiem czy jest do naprawienia, i pewnie nie przestanie mnie inaczej traktować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...

Hej,

1) mi juz nie zalezy na zadnej kobiecie i zalezec napewno nie bedzie, wiecej to niech jej zalezy na mnie.

Zawsze to miło, gdy konkurencja sama się odstrzeliwuje. :twisted:

 

...

2) postepowanie kobiety ( ma sie starac tydzien czy miesiace...?) nie zalezy od kobiety ale od partnera, im lepszy tym niech sie mniej stara i tak bedzie moj, a ten sredniak niech czeka nawet rok ;).

Postępowanie faceta nie zależy?

Ciekawe jest doszukiwanie się odpowiedzialności za niepowodzenia na zewnątrz, nie w sobie. W każdej sytuacji można postąpić inaczej, tak by osiągnąć skuteczność. Ty za własną nieskuteczność obwiniasz kobiety, w nieskończonośc powielając nędzne schematy działania.

Jaśnie pan obraził się na dziewczyny, bo nie umie z nimi postępować. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie odcinanie się od bliskich czy w ogóle od wszystkich, potęguje u mnie poczucie samotności i źle się z tym czuję, z drugiej zaś strony nie potrafię z tym nic zrobić, poprostu problem ten mnie przerasta i naj chętniej zapadłbym się pod ziemię żeby już nie cierpieć. Najgożej czuję się wtedy kiedy dodatkowo robi mi się mętlik w głowie i nie potrafię dojść do ładu, jest to tak silne uczucie, że się wycofuję, tracę kontakt z otoczeniem i nie widzę końca temu uczuciu. Zatem problemów ciąg dalszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam dzisiaj fajny dzień, tyle się wydarzyło i było to coś naprawdę ekscytującego i fajnego...

a w środku taka zadra...

że w sumie to nikogo nie obchodzi... nie mam komu tego opowiedzieć...

jest tak cholernie pustooo i tak strasznie mnie to POŻERAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wytłumaczyć komuś tą wielką dziurę/pustkę w Tobie? Kiedy najlepiej człowiek tylko by spał, bo w w sumie do prawdziwego życia mu daleko. Codzienność to marna egzystencja i jedna wielka ospałość.

Do tego miłość bywa nie do osiągnięcia. A przecież mówią, że to źródło prawdziwego i długiego szczęścia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...

Hej,

1) mi juz nie zalezy na zadnej kobiecie i zalezec napewno nie bedzie, wiecej to niech jej zalezy na mnie.

Zawsze to miło, gdy konkurencja sama się odstrzeliwuje. :twisted:

 

...

2) postepowanie kobiety ( ma sie starac tydzien czy miesiace...?) nie zalezy od kobiety ale od partnera, im lepszy tym niech sie mniej stara i tak bedzie moj, a ten sredniak niech czeka nawet rok ;).

Postępowanie faceta nie zależy?

Ciekawe jest doszukiwanie się odpowiedzialności za niepowodzenia na zewnątrz, nie w sobie. W każdej sytuacji można postąpić inaczej, tak by osiągnąć skuteczność. Ty za własną nieskuteczność obwiniasz kobiety, w nieskończonośc powielając nędzne schematy działania.

Jaśnie pan obraził się na dziewczyny, bo nie umie z nimi postępować. :lol:

Szkoda ze nie masz kobiety, chetnie bym Tobie ja odbil, nie zeby byc z nia, ale by Tobie udowodnic ze sie mylisz. Tu nie chodzi o to kto ma racje, tylko o to ze tak naprawde kazda kobiete ( wolna, zajeta) mozna zdobyc i to mnie martwi najbardziej. Dorosniesz zrozumiesz , a narazie zyj zludzeniami o cudownej milosci - tej jedynej, wielkiej . 50 % zwiazkow malzenskich bierze rozwod w ciagu 5 lat cos w tym jest co nie ;), lubisz sie dzielic tortem to sie dziel tylko niczego nie zlap hehe ( ps jakim tortem hihihihi)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Szkoda ze nie masz kobiety, chetnie bym Tobie ja odbil, nie zeby byc z nia, ale by Tobie udowodnic ze sie mylisz. Tu nie chodzi o to kto ma racje, tylko o to ze tak naprawde kazda kobiete ( wolna, zajeta) mozna zdobyc i to mnie martwi najbardziej. Dorosniesz zrozumiesz , a narazie zyj zludzeniami o cudownej milosci - tej jedynej, wielkiej . 50 % zwiazkow malzenskich bierze rozwod w ciagu 5 lat cos w tym jest co nie ;), lubisz sie dzielic tortem to sie dziel tylko niczego nie zlap hehe ( ps jakim tortem hihihihi)

Słabe to.

Bełkot jakby nie do mnie - zero trafności.

Jeszcze trochę musisz poćwiczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy też macie wrażenie, że Wasza samotność to efekt strachu przed ludźmi? Zbudowania sobie takiej twierdzy, w której jest może surowo, mało wygodnie i zimno, ale jest to miejsce, które znacie i w którym czujecie się bezpiecznie, a każde wyjście z tej twierdzy lub jakaś ingerencja z zewnątrz budzi w Was niepokój?

 

Ostatnio często zastanawiam się, czemu jestem samotna i nie mam żadnych znajomych. Często dochodzę do wniosku, że to nie dlatego, że jestem taka, siaka, że ludzie mnie nie lubią - bo jak popatrzę obiektywnie, to poza faktem, że całe życie stałam trochę z boku, to jednak byłam raczej lubiana. Nikt za mną nie szalał i nie zabiegał o moje towarzystwo, ale ludzie nie reagowali na mój widok "och, to znowu ona". Nie mam znajomych na własne życzenie. Zawsze wychodziłam z założenia, że lepiej mieć kilku bardzo dobrych przyjaciół niż setkę takich sobie znajomych. Kto by się z tym nie zgodził? Problem w tym, że za bardzo "przesiewałam" ludzi - coś mi nie pasowało albo rozmowy się nie kleiły, albo ich temat mnie nudził, drażnił (myślałam, jak już tu ktoś wcześniej napisał, że "jestem dwa poziomy wyżej niż inni"). Tak przesiewałam, że zostało mi parę osób i byłoby fajnie, gdyby jedna nie zmarła, druga nie wyjechała zagranicę i tak dalej. Zostałam sama. Niby dobrze, że mam tego świadomość, ale nie zmienia to faktu, że nie umiem nic z tym zrobić. Wychodziłam do ludzi - jakiś wolontariat (jeden niewypał, drugi odbywa się baaardzo rzadko), "kółko zainteresowań" (fajni, światli ludzie, ale zamknięte towarzystwo i źle się czułam), zajęcia sportowe - tu byłam całkowicie niewidoczna. Myślałam o kursie językowym, ale to duży wydatek. Poznaję trochę ludzi przez internet i tu mam problem: to zazwyczaj osoby z drugiego końca Polski, spotkanie to większa sprawa i tak się je przekłada i przekłada, że w końcu znajomość kończy się na pisaniu, nic więcej. A jeśli druga strona (to zazwyczaj mężczyźni, nie przepadam za towarzystwem kobiet) bardziej nalega, proponuje, to wymyślam milion powodów, dla których nie mogę się spotkać. Wstyd mi powiedzieć, że się boję, że nie ufam, że tyle zła na świecie, że się obawiam, że kolega się za bardzo nakręci, że się wstydzę, i tak dalej. Czasem mam straszne wizje, że spotkam się i stanie mi się krzywda, ktoś mnie okradnie, pobije, zgwałci itd. Łatwiej mi utrzymywać znajomość przez internet, bo mogę ją w każdej chwili zakończyć, jest niezobowiązująca. A jak pojadę kilkaset km to trudno będzie po chwili wrócić pod głupim pretekstem... Jak sobie z tym radzić? Czy też tak macie? Przykro mi, że tak oceniam ludzi, którzy pewnie są mi przychylni, ale to silniejsze ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest źle ;/ Z jednej strony czuje się okropnie samotny i chciałbym aby ktoś mi pomógł swoją obecnością, a z drugiej nie mam ochoty z nikim rozmawiać i odcinam się całkowicie od wszystkich ludzi. Okropnie się z tym czuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×