Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość zależna


Bura

Rekomendowane odpowiedzi

Bertha, jak najbardziej. To druga strona zaleznosci, uzależnienie przez agresje i dominację, podporzadkowanie sobie kogos całkowicie, a przez to symbiotyczne pochłoniecie. Ja oczywiście staram się tak nie zachowywać, ale wtedy często sama popadam w podporzadkowanie. Kojarzy mi się to z przyjmowaniem ról na zmiane agresora lub ofiary, niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja potrafie się zdyscyplinować właściwie tylko w pracy, w czasie wolnym jestem leniem.

 

O mnie pani psycholog napisała, że mam problemy z wypełnieniem czasu w ciągu dnia. Może jestem tak niesamodzielna, że jeśli ktoś nie powie mi co mam robić, to nic nie będę robić. :?

Zalezni często nie maja własnych hobby, upodobań - sa jak puste naczynia. Ja kiedyś nie potrafiłam nawet powiedzieć co znaczy moje JA. Nie miałam JA, jakby nie istniało, na myśl o tym czułam panike i lęk. Potrafiłam się definiować tylko w formie funkcji spełnianych wobec innych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zalezni często nie maja własnych hobby, upodobań - sa jak puste naczynia. Ja kiedyś nie potrafiłam nawet powiedzieć co znaczy moje JA. Nie miałam JA, jakby nie istniało, na myśl o tym czułam panike i lęk. Potrafiłam się definiować tylko w formie funkcji spełnianych wobec innych ludzi.

 

Jestem przerażona. Jakbym czytała o sobie. Jestem pusta jak wydmuszka. Nie mam zainteresowań, bo zawsze mi starczało na nie sił i energii. Myślałam, że to typowo depresyjne, a tu się okazuje, że jest drugie dno.

 

Bertha, jak najbardziej. To druga strona zaleznosci, uzależnienie przez agresje i dominację, podporzadkowanie sobie kogos całkowicie, a przez to symbiotyczne pochłoniecie. Ja oczywiście staram się tak nie zachowywać, ale wtedy często sama popadam w podporzadkowanie. Kojarzy mi się to z przyjmowaniem ról na zmiane agresora lub ofiary, niestety.

 

Teraz jak tak sobie o tym myślę to w taki sposób postępowałam z moim przyjacielem. Zerwał ze mną kontakt, bo stwierdził, że wiele moich słów go zraniło i został psychicznie przeze mnie podeptany. Cóż, myślę, że chłopak dobrze zrobił, bo ja się zmieniłam w agresora względem niego. Podejrzewam, że gdybyśmy kontynuowali znajomość, to pewnie dalej bym tam postępowała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez wlasnie tak zawsze mialam. nie rozumialam samej siebie przez te chorobe, hobby niby mialam, ale szybko je porzucalam. a to co mnie najbardziej we mnie denerwuje a w innych to podziwiam,ze nie potrafie zorganizowac sobie w ogole czasu. znam osoby ktore jak do nich pisze sa wiecznie zajete, a ja zawsze jestem w glebokim szoku jak to mozliwe, ale z drugiej strony im tego zazdroszcze. bo ja mam nadmiar wolnego czasu i zero inwencji i niewiem nigdy co ja mam ze soba zrobic jak zostaje sama w pustym mieszksniu. potwornie boje sie odpowiedzialnosci(w zyciu,pracy).

boje sie samotnosci, ze bede zawsze sama. ciagle szukam ludzi przy ktorych moglabym sie schronic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten brak tożsamosci jest straszny, jakby się nie istniało. Co do obecności innych, to musze mieć zawsze kogos, kto mnie potrzebuje w taki czy inny sposób. Kiedyś było jeszcze gorzej, miałam przymus, ze wszyscy w moim otoczeniu musza mnie kochac. Pewnie kompensacja niedoborów z dzieciństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agresji? a to nie jest tak ,ze osoba zalezna ma niskie poczucie wartosci, a przez to boi sie wyrazac wlasne zdanie /byc asertywnym byle tylko miec przychylnosc ludzi/opieke? bo ja np tak mam. zrobie wszystko podporzadkuje sie, bede dokladnie taka jaka chca zebym byla, byle tylko miec ich uwage i opieke nad soba. u mnie nie ma dominacji(no chyba,ze wyraza sie to w jakis sposob w sposobie przyciagania danej osoby do siebie, zeby byla najblizej i jak najczesciej i zaciesnianie danej relacji coraz mocniej etc/. to wtedy tak) jest chcec schronienia sie przy kims i oczekiwania od tej osoby opieki nade mna (jak nad malym dzieckiem). i to doslownie zarowno fizycznie (np schronienie sie w czyichs ramionach, czesta potrzeba przytulania, glaskania etc) i psychiczne wspieranie ( duza potrzeba bycia w centrum, potrzeba ciaglego zajmowania sie mna), ale jest tez to co wymienilyscie: swego rodzaju pochloniecie danej osoby. albo nie. inaczej. zsymbiotyzowanie sie z nia (nie wiem jak to sie pisze). jakbyscie byly jedna osoba. mialam przez 6 miesiecy taka osobe i zostalam porzucona. tak bardzo za nia tesknie ze przez to placze po nocach. ale zalosne nie? tez tak macie?

ps. tez mam problem z wypelnieniem sobei czasu w ciagu dnia. nie umiem sie sama soba zajac (a jestem przeciez jedynaczka, robilam to wiele lat!) znaczy staram sie, ale non stop zostaje sama w pustym domu, sam sam z komputerem ew. ksiazkami i to tyle. powrotu do pracy boje sie panicznie. boje sie nieporadnosci, niesamodzielnosci, tego ,ze nie dam sobie rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dominik_wot, a ja jedynaczką nie jestem mam rodzeństwo a jedną z cech przodujących w mojej osobowości jest właśnie zależna ale staram się walczyć z tym jak postrzegają mnie ludzie i wpływem mojego samopoczucia na to. Zaczynam mieć wywalone jak mają wywalone obcy ludzie zdrowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agresji? a to nie jest tak ,ze osoba zalezna ma niskie poczucie wartosci, a przez to boi sie wyrazac wlasne zdanie /byc asertywnym byle tylko miec przychylnosc ludzi/opieke? bo ja np tak mam. zrobie wszystko podporzadkuje sie, bede dokladnie taka jaka chca zebym byla, byle tylko miec ich uwage i opieke nad soba. u mnie nie ma dominacji(no chyba,ze wyraza sie to w jakis sposob w sposobie przyciagania danej osoby do siebie, zeby byla najblizej i jak najczesciej i zaciesnianie danej relacji coraz mocniej etc/. to wtedy tak) jest chcec schronienia sie przy kims i oczekiwania od tej osoby opieki nade mna (jak nad malym dzieckiem). i to doslownie zarowno fizycznie (np schronienie sie w czyichs ramionach, czesta potrzeba przytulania, glaskania etc) i psychiczne wspieranie ( duza potrzeba bycia w centrum, potrzeba ciaglego zajmowania sie mna), ale jest tez to co wymienilyscie: swego rodzaju pochloniecie danej osoby. albo nie. inaczej. zsymbiotyzowanie sie z nia (nie wiem jak to sie pisze). jakbyscie byly jedna osoba. mialam przez 6 miesiecy taka osobe i zostalam porzucona. tak bardzo za nia tesknie ze przez to placze po nocach. ale zalosne nie? tez tak macie?

ps. tez mam problem z wypelnieniem sobei czasu w ciagu dnia. nie umiem sie sama soba zajac (a jestem przeciez jedynaczka, robilam to wiele lat!) znaczy staram sie, ale non stop zostaje sama w pustym domu, sam sam z komputerem ew. ksiazkami i to tyle. powrotu do pracy boje sie panicznie. boje sie nieporadnosci, niesamodzielnosci, tego ,ze nie dam sobie rady.

 

Być może nie wszystkie osoby z tym zaburzeniem tak mają, ale ja z kolei jestem osobowością zależną z pewna skłonnością do dominacji wobec osób, od których jestem zależna. Kieruję wówczas mną przekonanie, że ta druga osoba, od której jestem zależna, staje się tak samo od mnie zależna jak ja od niej. Skoro łączy nas obopólna zależność, to ja w tej relacji mogę sobie pozwolić na wszystko, bo i tak tej osoby nie stracę. Miałam przyjaciela, od którego się uzależniłam, i przyznam, że parę razy po nim "pojechałam", bo pewne rzeczy ewidentnie mi się w nim nie podobały. Irytowało mnie jego podejście do szukania pracy i sympatyzowanie ze Świadkami Jehowy. Zabrakło mi taktu. Mogłam w inny sposób wyrazić moje zdanie, a nie tak bezpardonowo go atakować. Wspomnę jeszcze o tym, że wobec do mojej matki (od której jestem zależna) stosowałam zarówno agresję bierną jak i czynną, innymi słowy wyzywałam i biłam. Nienawidzę siebie za to, bo jeśli tak bardzo zależało mi na tym, żeby się od niej uwolnić powinnam była użyć innych metod.

 

Ja jakoś nie tęsknie specjalnie za moim przyjacielem. Wiem, że ta przyjaźń też mi trochę w głowie namieszała, widziałam negatywne skutki przyjaźni z tym gościem. Początkowo miałam do siebie ogromny żal o to, że go niszczyłam psychicznie, ale potem poczułam ulgę. Właśnie paradoksalnie poczułam ulgę, bo się uwolniłam od relacji, w której się dusiłam.

 

Ja też nie wiem w jaki sposób wypełnić sobie czas. Chciałabym się czymś zająć, ale nie jestem w najlepszym nastroju i wszystkiego mi się odechciewa. Tak bardzo chcę się rozwijać, fizycznie i umysłowo, a nie tylko bezmyślnie patrzeć się w ekran laptopa. Chciałabym tyle rzeczy robić w swoim życiu, być jak inni, którzy czytają książki, oglądają ciekawe filmy, słuchają fajnej muzyki, interesują się jakimiś dziedzinami wiedzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

khaleesi to chyba zależy od wychowania nadopiekunczego albo tyrana a takie najczęściej jest u jedynakow bo z rodzeństwem jakoś się to dzieli ;)

ale nie zawsze powodzenia w "wywalonym" stosunku do życia - ja też to cwiczę :D

Bertha to chyba jest już osobowość bierno-agresywna a nie zależna ? po co niszczyłas psychicznie i fizycznie osoby od których zależna byłaś/jesteś ???

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bertha,

to ja nie potrafię wyrazić swojego sprzeciwu, kiedy coś mi się nie podoba, nie potrafie też prosić bezposrednio o pomoc, w ogole o nic nie potrafie prosic, zwykle uzywam do tego innej osoby. Np mowie :"wez powiedz tej osobie to co ja mysle", albo "podejdz do tej osoby i popros o cos bo ja nie potrafie". dokladnie tak ze mna jest. nawet jak jestem zla na osobe(a czasem nawet nie potrafie bo coz osoby zalezne - nie wiem jak inni, ale ja tak mam - czesta sa zaslepione, tak bardzo w osobe od ktorej sa zalezni widza w niej tylko same pozytywy i nieraz niedostrzegaja tego ze to glownie oni sie symbiozuja a ta druga osoba nie (choc ja mialam jeden przypadek gdzie zaleznosc byla obopulna). to nie potrafie tego po sobie pokazac. wszystkie negatywne emocje dusze w zarodku. przed osoba od ktorej jestem zalezna staram sie wypasc jak najlepiej, robie wszystko,byle przy mnie byla, stosuje rozne sztuczki by osiagnac to czego chce i bardzo czesto to dostaje.

najbardziej brakuje mi tej ostatniej relacji(tej obopulnej) na poczatku bylo cudownie, jak w raju, bylam taka przeszczesliwa , ze nie wiedzialam co zrobic z tym uczuciem... szczesciem.. a potem choroba sie nasilila i mam wrazenie ze wtedy ta osoba zaczela odemnie uciekac a ja desperacko chcialam ja zatrzymac. i nie udalo mi sie bo nie potrafie walczyc o swoje. w wyobrazni mam rozne scenariusze pojde/powiem/zrobie i tego nie robie.. naprawde mialam taka sytuacje ze mialam opracowany caly plan , stanelam przed ta osoba i ... i mnie zatkalo. doslownie nie moglam wydobyc z siebie slowa. i to bylo ostatni raz jak sie widzielismy. a potem plakalam. duzo duzo plakalam. wciaz mi brak tej osoby . bo myslalam ze znowu ja zobacze. zawsze myslalam ze znowu ja zobacze...

to uczucie rozlaki jest tragiczne. popadlam w permanentna depresje. czytalam gdzies , ze to czego najbardziej boja sie osoby zalezne to wlasnie strach przed utrata opieki/oparcia z czyjejs strony i to jestem doslownie ja. nie umiem zyc bez tej konkretnej osoby, w ogole potrzebuje kogos. jak nie znajduje szukam nastepnej. zwykle sie znajduje. i potem scenariusz sie powtarza, bo nie da sie tak zyc w tej symbiozie. nie zawsze wychodzi tak,ze ta druga osoba tez sie uzaleznia. mialam tak tylko raz. w innych przypadkach... coz jestem skazana na siebie i nie umiem zyc dalej. i jak nie znajduje to po prostu zdolowanie, placz, bezradnosc.

co z tego ze staram sobie wypelnic jakos czas jak mnie to nie cieszy tak jak kiedys. chce wrocic do tych osob chce wrocic do tych chwil i by one trwaly wiecznie.

katy perry spiewa " all this money can't buy me a time machine.." prawdziwe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bertha to chyba jest już osobowość bierno-agresywna a nie zależna ? po co niszczyłas psychicznie i fizycznie osoby od których zależna byłaś/jesteś ???

 

Nie bawmy się tutaj w stawianie diagnoz. Od tego są psychiatrzy i psychologowie. Jestem osobowością zależną, a nie bierno-agresywną. Osobowość bierno-agresywna (a miałam z taką do czynienia), ma problem z podporządkowaniem się. Ja takiego problemu nie mam, potrafię być uległa, potrafię komuś się podporządkować, z kim nie jestem na tyle blisko jak z moją mamą lub moim przyjacielem. Jeśli w moim otoczeniu są osoby, z którymi nie jestem wystarczająco blisko, których nie mogę kontrolować i których reakcji nie jestem w stanie przewidzieć, wtedy podporządkowuje się (mianowicie jestem miła, dobra, kochana, świetnie się ze mną współpracuje bo nigdy nie mam żadnych obiekcji, na wszystko się zgadzam). A kiedy stworzę relację z kimś, z kim jestem wręcz symbiotycznie zespolona, kogo bardzo dobrze znam, kto nie zrobi mi krzywdy, kto nie powie mi złego słowa (jestem strasznie wrażliwa na krytykę), wtedy nie waham się i potrafię takiej osobie nieźle dopiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bertha ale ja się wcale nie bawię stawianie diagnozy - po co niby mi to potrzebne ;) szczególnie po kilku zdaniach z internetu :) ja się tylko pytam ? - po co niszczysz psychicznie ludzi z którymi/od których jesteś zależną ???

to jest objaw tego typu zaburzenia osobowości -> staram się tylko zrozumieć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zalezna, teraz próbuje coś wymyślić, żeby Ci odpowiedzieć, ale z funkcjonowaniem mojego umysłu jest nie najlepiej (wszystko przez chorobę). Może zacznę od tego, co mi wpaja psychoterapeutka, że przypięłam sobie etykietkę osobowość zależna i ona mnie tak straszy. Widzę, że sporo przeczytałaś na temat osobowości zależnej, wiesz czym się charakteryzuje itp., a jednocześnie ta wiedza jest wiedzą trudną, sprawiającą ból. Bo co z tego, że wiemy co nam jest, jak nie potrafimy nic z tym zrobić, dołujemy się myślą, że jesteśmy zależne i przez to w sytuacjach społecznych nie stać nas na wyrażanie własnego zdania, powiedzenie o tym co nas boli, co nam się nie podoba, że postępujemy często wbrew sobie, bo tłumimy w sobie złość na drugą osobę, niezadowolenie, by tylko tej drugiej osoby nie stracić. Mnie psychoterapia grupowa w szpitalu uświadomiła, że powinnam być sobą. Osobowości zależne nie potrafią być sobą, nie umieją komunikować, że coś im się nie podoba, bo przez odrobinę niezależności posypie się wszystko, utracą czyjąś przyjaźń, czyjeś dobre zdanie, skończy się ich relacja z daną osobą. A tak wcale nie musi być. Nie musimy być podporządkowane nie wiadomo jak bardzo, nie musimy nie wiadomo jak bardzo być uległe. Warto drobnymi krokami walczyć o niezależność, której tak strasznie się boimy, przez która mogłybyśmy stracić w kimś oparcie/opiekę

W ogóle z tego co piszesz wyłania się obraz osoby, która pomimo tego, że jest samotna pomimo tego, że żyje w symbiotycznej relacji z kimś. To takie moje skojarzenie. Można przyjaźnić się z kimś, budować symbiotyczną więź a mimo to być samotnym, bo nie chcemy, żeby dana osoba była do dyspozycji 24 godziny na dobę, w każdej chwili kiedy jej potrzebujemy, a to nie jest możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bertha ale ja się wcale nie bawię stawianie diagnozy - po co niby mi to potrzebne ;) szczególnie po kilku zdaniach z internetu :) ja się tylko pytam ? - po co niszczysz psychicznie ludzi z którymi/od których jesteś zależną ???

to jest objaw tego typu zaburzenia osobowości -> staram się tylko zrozumieć :)

 

Napisałam o tym wcześniej. Po porostu mi się wydaje, mam takie wyobrażenie, że jeżeli ja jestem od kogoś zależna, to ten ktoś również jest ode mnie zależny. A skoro jest ode mnie zależny, to nic złego mi nie powie, jak okażę mu, że coś mi się nie podoba, nie licząc się przy tym z jego wrażliwością.

 

Osobowość zależna może mieć wyobrażenie, że inni też są od niej zależni, mam tu na myśli bliskie osoby, od których jest uzależniona.

 

Przepraszam, może trochę nazbyt się uniosłam. :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ogóle z tego co piszesz wyłania się obraz osoby, która jest samotna pomimo tego, że żyje w symbiotycznej relacji z kimś. To takie moje skojarzenie. Można przyjaźnić się z kimś, budować symbiotyczną więź a mimo to być samotnym, bo chcemy, żeby dana osoba była do dyspozycji 24 godziny na dobę, w każdej chwili kiedy jej potrzebujemy, a to nie jest możliwe.

 

Musiałam poprawić to co wyżej. Bo popełniałam parę błędów, a straciłam możliwość edytowania postu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bertha, problem jest taki, ze ludzie lubią kiedy im się przytakuje a kiedy masz własne zdanie wtedy urywają kontakt np bo stajesz się niewygodny. Wiesz rózne są osoby i wtedy taka osoba o urwano ze mną kontakt jestem beznadziejna/beznadziejny.

 

Czy wszyscy tacy są? To w takim razie czy warto być asertywnym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bertha, problem jest taki, ze ludzie lubią kiedy im się przytakuje a kiedy masz własne zdanie wtedy urywają kontakt np bo stajesz się niewygodny. Wiesz rózne są osoby i wtedy taka osoba o urwano ze mną kontakt jestem beznadziejna/beznadziejny.

 

Czy wszyscy tacy są? To w takim razie czy warto być asertywnym?

Na pewno nie trzeba wszystkim przytakiwać. Zresztą jeżeli ktoś nie potrafi akceptować osoby asertywnej, to kontakty z takim typem sa niewiele warte...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dominik_wot, nie rozumiem zalezności osobowości zaleznej od bycia jedynakiem? Nie masz aby magicznego myslenia bo to sensu nie ma co piszesz.

a co nie rozumiesz ? - to nie jest myślenie magiczne ( chociaż w innych kwestiach mogę je przejawać ;)

 

osobowość zależna pojawia się gdy ktoś jest wychowywany w sposób bardzo autorytarny albo nadmiernie opiekuńczy - czy taki model nie pojawia się częściej jednak u jedynaków ??? i jak ktoś ma rodzeństwo to się rozkłada :)

 

bittersweet a dlaczego tak jest ? jak myślisz ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

problem jest taki, ze ludzie lubią kiedy im się przytakuje a kiedy masz własne zdanie wtedy urywają kontakt np bo stajesz się niewygodny. Wiesz rózne są osoby i wtedy taka osoba o urwano ze mną kontakt jestem beznadziejna/beznadziejny.

Ja w sumie potrafilam byc szczera z ta osoba z ktora bylam zalezna(ona tez mnie baaardzo lubila nasza relacja to bylo cos w stylu ze dwie osoby sie spotykaja przebywaja ze soba troche i czuja sie razem cudownie jak bratnie dusze). Znaczy... moze nie tyle szczera, co potrafilam sie jej zwierzac. Wiecie jak to wszystko wygladalo..? przewija mi sier teraz w wyobrazni nasze pierwsze spotkanie... ten usmiech... to jak przychodzilam i tulilam sie do tej osoby, jak dotykalam jej wlosow a ona robila taka smieszna minke.. kiedy przychodzila zeby mi w czyms pomoc w szpitalu, porozmawiac. Kiedy rano wstawalam i widzialam te osobe i ona usmiechala sie na moj widok , miala takie smiejace sie oczy. Kiedy przychodzilam do niej zdolowana i wystarczylo tylko jedno slowo tej osoby a caly dzien robil sie jasniejszy i przyjemniejszy.. kiedy slyszalam jak zdrobniale do mnie mowi i w ogole jak sie mna opiekuje.. to jest relacja idealna dla osoby zaleznej. Jak raj. Tylko ,ze .. ta druga strona wie,ze musza byc jakies granice ,a ja jako osoba zalezna oczywiscie to olewam i chce coraz wiecej i wiecej.

 

bo chcemy, żeby dana osoba była do dyspozycji 24 godziny na dobę, w każdej chwili kiedy jej potrzebujemy, a to nie jest możliwe.

wlasnie to bez przerwy powtarza mi moja terapeutka, a ja za kazdym razem patrze na nia bezradnie. bo ja chce ja miec przy sobie 24 na dobe. albo chociaz miec ja przy sobie w ogole. (a czesto tak sie nie da) . terapeutka kaze mi uznac ten etap za zamkniety, uznac to jako mile wspomnienie. a ja dalej patrze bezradnie na nia i nie jestem w stanie jej wytlumaczyc czy powiedziec, ze ja tak nie potrafie..ze to jest silniejsze odemnie, ze nie umiem przestac zyc wspomnieniami, ze nie umiem sie nie uzalezniac, ze nawet mimo ,ze sprawia mi ból ,ze sie na ludziach zawodze to i tak pcham sie w te toksyczne relacje i wciaz powtarzam te same bledy. kiedys nawet uslyszalam od psych, ze ja specjalnie robie wszystko byle tylko z tego stanu nie wyjsc,bo tak mi jest wygodnie. a ja co mam na to odpowiedziec?

to jest zaburzenie OSOBOWOSCI. a dla mnie to cos stalego. wciaz powtarzaja ,ze niby mozna z tego wyjsc. ale czytalam,ze najtrudniej jest zmienic cos w osobowosci zaleznej. jest w tym chyba troche prawdy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×