Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłość w Borderline i innych z.o


Gość Shadowmere

Rekomendowane odpowiedzi

W związku z tym,że temat "Zaburzenia osobowości" troche sie zanorektyzowal i buja sie w dziwne strony..chcialabym tylko o milości i związkach,odstawmy trudy dnia codziennego..

 

Jak je przezywacie?Umiecie przezywac rozstanie,rozłąkę czy opuszczenie?Jak radzicie sobie z codzienną rutyną?Czy często czujecie się pominięci,na śmietniku,czy okaleczacie się,pod wplywem slow czy zachowania ukochanej osoby?

Czy dla Was rowniez milosc jest sensem życia,a "nasza osoba" ma byc ratunkiem,obietnicą ukojenia i zabrania tego chaosu precz?

 

Ile trwają Wasze związki-czy są burzliwe,czy może faktycznie kojąco-uspokajające?

Czy lepiej zaczekac do wyleczenia (ktore może przecież byc oddalone od nas o mile) czy mimo chooroby sprobowac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak potwornie boję się opuszczenia, że wolę zrezygnować z miłości i kilku chwil odczuwania motylków... nie jestem w stanie odczuwać szczęścia i kochanie kogoś to wieczna tortura. nikt nie będzie mnie kochał wystarczająco. a właściwie wątpię, że ktokolwiek mnie jeszcze będzie kochał.

ale owszem, wciąż marzę, aby ktoś mnie uratował. tym kimś miał być W. - na szczęście w porę dotarło do mnie jakie to idiotyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, a jak wygladaly Twoje związki-bylas spokojniejsza,czy ciągle coś targalo,łamalo?

 

Pytam,bo w moim pierwszym zwiazku-naprawde nastapila chwila,w ktorej myslalam,że jest bezpiecznie,ciepło i na zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, jednak co innego kiedy border wkracza w związek...

 

mnie boli każde niewypowiedziane słowo, albo źle wypowiedziane słowo, albo brak zapewnień... i nawet jak jestem przy nim chce mi się płakać, bo wiem że KIEDYŚ go stracę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A pozniej nie umialas się zaangażowac emocjonalnie.I ja też tak czuję-że nie będę umiala byc tą samą osobą,ktora pierwszy raz w życiu poczula się kochana,ważna i bezpieczna.

Już nikomu nie zaufam,nie uwierzę.

Jestem zdziwiona,że w ogole umialam sie tak poczuc przez chwilę.

A teraz powracam w stary cynizm i chłód-wszystko sie znowu zatrulo,tak jakbym otworzyla oczy.

Co teraz?Ograniczyc się do fuckinfriendów? :mrgreen:

Skoro już nigdy nie pozwolę sobie na luksus miłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy jestem bpd, ale napiszę o tym jak ja przeżywałem miłość.

 

Często się bałem, że coś się ze mną stanie, że się rozpiję, iż skrzywdzę A. i będzie po mnie.

W szpitalu mówiłem, że mam dla kogo walczyć o zdrowie, że będę dla niej walczył.

Pielęgniarki i inni mówili, że może bym walczył dla siebie, ja tego nie rozumiałem i w dalszym ciągu nie rozumiem, ale coś próbuję utworzyć.

 

Pewnego dnia, około rok temu tak źle się czułem, że zerwałem, czułem że wypłynęła ze mnie cała miłość, że nie ma sensu być z nią, po tygodniu wróciłem.

Następnie ona zerwała dwa razy, często mi wyrzucała różne sprawy z naszego związku a ja podczas tego płakałem, ale brałem to głęboko do siebie.

 

Oficjalnie zerwała i myślę, że tak było bo podejrzewałem ja o to że ma kogoś na boku, że mnie nie kocha, podobno czuła się przytłoczona tym, że dzwoniłem do niej 20 razy, gdy nie odbierała telefonu.

 

Zwykle dzwoniłem rzadziej.

 

Ogólnie to miłość jest ciężka, za ciężka wciąż są we mnie uczucia miłości i co jakiś czas wpisuję je w różne osoby, zdarzyło się mi już dwa razy "zakochać" a raczej przelać uczucia z niej chyba na inne osoby, ale nie trwało to za długo, za to było tak intensywne, że musiałem wypić, żeby zapomnieć o bólu.

 

Ogólnie to nie ma jej przy mnie już 9 miesięcy a czasem kocham jej wyidealizowany obraz, ponieważ prawdziwą ją nie wiem czy darzę uczuciem.

 

Oczywiście, że miłość miałaby być ratunkiem, co innego może uratować ?

 

 

Przed chwilą się turlałem po podłodze i spiewałem " I love the way you lie", tylko nie mam pojęcie do kogo

a) Do A.

b) Do siebie

c) Do pana Boga, ale to raczej śpiewałem tekst love the way you lie part 2, nie refren, bo on nie kłamie

d) Nie mam pojęcia do kogo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, wybacz mi-ale ciężko mi sobie wyobrazic Ciebie z żyletą i tluczonym szklem,planującej samoobója,bo ktos nie odpisal Ci dostatecznie szybko na smsa. :mrgreen:

 

Tu chodzi o cos innego.Każde odrzucenie,badz nieodrzucenie zdające się nam nim byc-jest tym najgorszym-jakbys stracila rodzinę,i tak od nowa,codziennie.

 

Powszechna jest teoria,że caly czas pod innymi postaciami-przezywamy odrzucenie i zawód,utratę z wczesnego dziecinstwa,bo bpd jest czyms jak straszliwie przedlużone ptsd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę powiedzieć z pozycji obserwatoro-pocieszacza-rozwiązywacza problemów . Mam koleżankę, bardzo bliską, ma cechy bordera stwierdzone medycznie. Jest co prawda w stałym związku ale wymaga to od niej wiele poświęcenia. Jej chłopak wie o co chodzi ale i ona zdaje sobie sprawę, ze cierpliwość ludzka kiedyś się kończy....... 5 minut spóźnienia, 2h bez telefony, nieodebrany telefon - i od razu w jej głowie rodzi się złowieszczy scenariusz - śmierci i mordu lubego, lub tego że ją zostawił. Nauczyła się już nie robić awantur, afer o każde słowo, potrafi sama się uspokoić ...ale nie zawsze było tak kolorowo...cały czas strach, że ją opuści..... :(

 

[Dodane po edycji:]

 

Shadowmere, no nieeeeee no może nie aż tak........faktycznie .... ale napisałam jak to widzę z pozycji kogoś bliskiego bordera w związku. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, ja się tego bałem, cały czas podejrzewałem, że mnie zostawi albo że ma innego.

Ja potrafiłem dzwonić 20 razy, gdy nie odzywała się pół dnia, albo 15 gdy nie wiedziałem czy wsiadła do odpowiedniego pociągu :mrgreen:

 

Tylko nie wiem czy w takim stopniu, bo ja raczej nie lubię robić awantur.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę powiedzieć z pozycji obserwatoro-pocieszacza-rozwiązywacza problemów . Mam koleżankę, bardzo bliską, ma cechy bordera stwierdzone medycznie. Jest co prawda w stałym związku ale wymaga to od niej wiele poświęcenia. Jej chłopak wie o co chodzi ale i ona zdaje sobie sprawę, ze cierpliwość ludzka kiedyś się kończy....... 5 minut spóźnienia, 2h bez telefony, nieodebrany telefon - i od razu w jej głowie rodzi się złowieszczy scenariusz - śmierci i mordu lubego, lub tego że ją zostawił. Nauczyła się już nie robić awantur, afer o każde słowo, potrafi sama się uspokoić ...ale nie zawsze było tak kolorowo...cały czas strach, że ją opuści..... :(

o to, TO!

 

po śmierci K. ... miałam iść na imprezę firmową z umówionym przez kolegę jego kolegą. Stoję, czekam.. 5 min, 10 minut... dzwonię do tego kolegi, narobiłam haji że ja pierdziu, latałam jak popieprzona, jak usłyszałam dźwięk karetki to już najgorsze w głowie a tu się okazało.. że jemu się auto rozkraczyło.

:mrgreen:

ale co ja wtedy przeżywałam - mimo iż kolesia nawet na oczy nie widziałam - masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh to nie były awantury : bo ty kogoś masz.....tylko właśnie : odejdź, znajdź sobie kogoś, po co ci ja, możesz mieć zdrową ładniejszą, lepszą, mądrzejszą.........a wtedy trzeba złapać, na siłę, przytulić i czekać czekać czekać....przynajmniej to doraźnie pomagało.

 

[Dodane po edycji:]

 

A przyjaźń z taką osobą też niewiele się od tego różni.....już kiedyś pisałam bordery kochają bardzo bardzo mocno, ale co potrafią wkurwić to też jak nikt inny :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, ja już nie wiem jak to było, jak będę się lepiej czuł to się zastanowię, bo teraz czuje jakby moje palce same uderzały w klawiaturę, a ja to nie ja.

 

Nawet turlałem się po podłodze, żeby sprawdzić czy z siebie nie wyjdę przypadkiem, niestety jednak jestem w sobie.

Ale przypomniałem sobie scenę z matrixa 2, tam agent Smith wniknął w ciało i przedostał się do zionu, boleśnie się okaleczał i ciął się po ręce, żeby widzieć krew, nie wiem po co to robił, ale chyba czuję się podobnie, z tym że ja nie potnę się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko właśnie : odejdź, znajdź sobie kogoś, po co ci ja, możesz mieć zdrową ładniejszą, lepszą, mądrzejszą.........

 

no właśnie, tylko ja to robię tak:

 

widocznie za głupia jestem żeby to zrozumieć

znajdź sobie ładniejszą, zdrowszą

po ch*j Ci taki wrzód na dupie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A pozniej nie umialas się zaangażowac emocjonalnie.I ja też tak czuję-że nie będę umiala byc tą samą osobą,ktora pierwszy raz w życiu poczula się kochana,ważna i bezpieczna.

Już nikomu nie zaufam,nie uwierzę.

Jestem zdziwiona,że w ogole umialam sie tak poczuc przez chwilę.

A teraz powracam w stary cynizm i chłód-wszystko sie znowu zatrulo,tak jakbym otworzyla oczy.

Co teraz?Ograniczyc się do fuckinfriendów? :mrgreen:

Skoro już nigdy nie pozwolę sobie na luksus miłości.

 

nigdy potem się już tak nie zaangażowałam. każde późniejsze zaangażowanie było bardzo toksyczne. tak dobierałam potencjalnych partnerów, aby nic z tego nie wyszło. niby boję się bliskości... a etap fuckinfriendów mam za sobą... pomaga tylko na chwilę, uzależnia jak alkohol i pogłębia pustkę - choć czasem mi brak tych czasów - żyłam w iluzji niezależności i spełnienia. byłam bardzo pewna siebie, choć wewnętrznie zagubiona. z tymże w pewnym momencie chcąc nie chcąc budziły się we mnie uczucia, a druga strona była tym niezmiernie zdziwiona. bo grałam coś zupełnie innego. kaszana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to jest złudne-i wg mojego psychiatry-akurat tak nie powinno byc.

Bo to tworzy bledne kolo,przynosi ulgę jak żyletka,a i tak jest niewystarczające.

BPD to rownież malo chlubne i dziecięce manipulacje.

Obrazilam sie na dr jak o tym powiedzial,paskudny.

 

Ale przecież...pozniej dodal,że mnie absolutnie nie wini,bo ktos mnie musial kiedys wpieprzyc w niezlą intrygę,ktos musial mnie nauczyc tej manipulacji.

Ale jestem dorosla i mam doroslego chlopaka-i on nie może mi wiecznie ulegać,bo to nie ma sensu.Nie mam choroby psychicznej,psychozy,schizofrenii.Jest mi trudniej,alle musze sie uczyc z opoznieniem tego co

juz kazdy szanujący dwulatek poprostu rozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bylo do Eweliny-to bieganie,przytrzymywanie jest dobre na poczatku,ale pozniej kazdy niemal czlowiek robi sie zmęczony,znużony,ma dosc.

Wiem po sobie-Adam biegal za mna przez trzy lata,nawet do szpitala wpadal-tak twierdzily lekarki-jak szaleniec,z wytrzeszczonymi oczami,wrzeszczac:gdzie jest Hania?Żyje?! i biegl z siatami do sali by wiedziec na pewno.Spocony,przerazony,ale już zmeczony.

No i w czwartym roku,mnie zostawil-powiedzial,że nigdy tak nikogo nie kochal,ale nie ma sily,jest wrakiem.

MA szkole,ma pracę,rodzinę i jestem ja-o ktora trzeba sie nieustannie bac,martwic,angazowac w manipulacje,histerie i teatry,zawiazywac szalik na szyi,pilnowac tabletek,chowac maszynki i szaliki...

 

Adam byl niezwykly i mowie to z zadziwiającą jak na mnie trzezwoscią.

Bo wytrzymal bardzo dużo-może niedlugo,ale ja jestem bardzo...specyficzna.

 

[Dodane po edycji:]

 

Korba, A przecież milosc jest dla nas wybawieniem,ratunkiem.

Wierzymy,że kiedys ktos..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BPD to rownież malo chlubne i dziecięce manipulacje.

Obrazilam sie na dr jak o tym powiedzial,paskudny.

 

Ale przecież...pozniej dodal,że mnie absolutnie nie wini,bo ktos mnie musial kiedys wpieprzyc w niezlą intrygę,ktos musial mnie nauczyc tej manipulacji.

 

Zawsze kimś manipuluję, żeby mi coś kupił a nawet o tym nie wiem, brat kupił fajorwerki na sylwestra bo się bał, że będę go tym męczył cały rok.

Mamę dręczyłem pytaniem o drugiego szczura i klatką, po czasie twierdzę, że dobrze, że mi nie uległa.

 

Mój wujek mną manipulował, programował mną jak komputerem, mówił co mam robić, jak odpowiadać, byłem sztucznym obrazem i robotem.

Nie było miejsca na spontaniczność, nie było w ogóle mnie.

 

Były tylko słowa mojego wujka we mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, :why: a on wie o Twoim ostatnim wybryku....? :why:

 

[Dodane po edycji:]

 

Vi., odnoszę wrażenia że nie masz nic konkretnego do powiedzenia w tym temacie, tylko piszesz żeby pisać a to nie o to chodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×