Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłość w Borderline i innych z.o


Gość Shadowmere

Rekomendowane odpowiedzi

Nie-grzechu nie.

Ale takiej specyficznej lojalności wobec małego dziecka,ktore musialoby przezyc rozpad rodziny.

Zresztą nawet gdybym chciala to P.jest mądry i rozsadnie by mi to wyjasnil.On wie,że ja go tatusiuje,ze ja nie chce do nikogo innego.

 

Ale jedną z tych kochanych rzeczy,ktora mnie w nim urzekla jest takie szalenstwo na punkcie rozwoju dziecka,takie prostolinijne rozczulenie,uwaga,którą okazuje bardzo subtelnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja? kurde, nie wiem już co mam myśleć, moja chora duma nie pozwala na to bym zmieniła stanowisko. Nie lubię ustępować, i nie chcę.

 

Chcę, żeby przyjechał, ale za żadne skarby świata mu tego nie powiem. Za to tym mocniej go gnoje i poniżam. Chcę z nim porozmawiać na skypie, ale go zablokowałam, przecież go nie odblokuję, bo oznaczałoby to, że mi zależy. Mimo, że mi zależy to chce, żeby myślał, że mi nie zależy. A właściwie to chcę by sam się prosił o rozmowę, a ja łaskawie, może bym się zgodziła.

 

nienawidzę siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoja, Ty nie przeszlaś jeszcze tego etapu,kiedy poprostu wpadasz-pod wplywem transu i chwilowego otępienia-pozwalasz komus przejsc przez plot i stanąc przy Tobie.

Kochalas kiedys kogos szczerze,prawdziwie,z bliska?Pozwolilas kiedys komus zobaczyc więcej niż tarczę ochronną?

Skrzywdził,czy nie dalas mu szansy?

 

[Dodane po edycji:]

 

Kasia,no nic dziwnego,zbyt chwalebne to nie jest.

Ale ja tak mam-szukam sobie wszedzie rodziców.

Deficyty.

 

Tatusiowanie tylko poszukiwanie opieki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, wszystko jest ok, gdy robię to podświadomie. Np zauważyłam, że wszyscy moi szefowie się mną opiekują, chronią... - bez żadnych podtekstów, dosłowie chronią, traktują łagodnie, otaczają opieką, bronią przed innymi...

Ale co innego, gdy mówię terapeutce, że do kogoś coś czuję, a ona mi na to mówi - że szukam tatusia. Wkurwiam się wtedy i mi się odechciewa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, no właśnie, chyba dlatego, że zbyt wiele razy pozwalałam na zbliżanie się do mnie teraz tak bardzo zamykam się przed nim. Zawsze było tak samo. Zawsze, pozwalałam, licząc naiwnie, że może tym razem będzie inaczej, może mnie kocha i mu zależy. A okazywało mnie, że kopał mnie w tyłek jeszcze mocniej jak poprzedni...

 

Czuję się jak nie wiem, jak mała dziewczynka pod ogromnym liściem schowana, ludzie przechodzą, boję się ich, ale chcę by mnie znaleźli. Nie chce ich, ale cichutko krzyczę by się pochylili i mnie zauważyli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłość w borderline... jest możliwa. Ale cholernie trudna. Mój najdłuższy związek trwał 5 lat, ale wtedy trzymałam się o wiele lepiej niż teraz. Bardziej rozumiałam swoje stany i schizy, a może było ich po prostu mniej. Z pierwszym chłopakiem byłam związana niemal nierozerwalnie, oczywiście było ciężko, ale rozumiał mnie, wspierał w trudnych momentach, był zawsze, kiedy tego potrzebowałam, ufaliśmy sobie w 100%, właściwie to dzięki niemu wyszłam z pierwszej anoreksji. Planowaliśmy nawet ile chcielibyśmy mieć dzieci. :) Gdy poszłam na studia, wszystko zaczęło się powoli zmieniać, coraz częściej tylko się kłóciliśmy, widywaliśmy coraz rzadziej. Moje schizy zaczęły narastać. Nie mogłam znieść natłoku uczuć, miłości i nienawiści do niego, nie rozumiałam tego wszystkiego. Nie mogłam już w końcu w tym wszystkim wytrzymać, odchodziłam i wracałam, gdy błagał. Za czwartym razem już nie błagał, a ja sama nie wróciłam. Cierpiałam ja, cierpiał on. Wpadłam całkowicie w drugą anoreksję. I straciłam wiarę w prawdziwą miłość. Żeby zagłuszyć pustkę spotykałam się z różnymi facetami, piłam, paliłam faję za fają, wpadłam w wir nauki i pracy... Z dwoma facetami udało mi się stworzyć półroczne związki. Ale to nie było to, więc zrywałam. Bo wciąż w sercu był A. Bolało bardzo długo. Po jakimś czasie spotkaliśmy się, on chyba chciał wrócić, ale nie chciał już prosić. Ja nie zrobiłam nic. Moja cholerna głupia duma i poczucie, że nie będę się narzucać...

Kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że ma w końcu nową dziewczynę. Jak zobaczyłam ich zdjęcie to zdębiałam, bo bardzo przypomina mnie (tak mówili też moi znajomi, więc to nie jest moje subiektywne uczucie). Wariowałam, pragnęłam, by znowu był mój, choć wiedziałam, że nie potrafiłabym już z nim być, gdyby tak się stało. Bo żyłam tylko wspomnieniami naszego związku z tych lepszych czasów, wyidealizowałam sobie A. po zerwaniu. Natłok przeróżnych uczuć – zazdrość, tęsknota, miłość, nienawiść, chęć zemsty, zdobycia i porzucenia... Ale mam zasadę – nie wcinam się w związki.

Od kiedy zerwałam z A zaczęłam mieć coraz gorsze problemy z bliskością – i emocjonalną, i fizyczną, które urosły w końcu do niebotycznych rozmiarów. Nikomu nie ufam w 100%. Nikomu. W każdej chwili jestem gotowa na rozstanie, nie przywiązuję się do nikogo ani niczego – tzn. pokocham, ale liczę się z tym, że za chwilę tego kogoś obok mnie nie będzie. Liczę tylko na siebie.

Nie dawno poznałam faceta – P. Jesteśmy parą. Zależy mi na nim, jest kochany. Ale nie nastawiam się, że już zawsze będziemy razem. Nie potrafię już uwierzyć. Emocje mnie dobijają.

Podchodzę do miłości na zasadzie – dziś jest, jutro może jej nie być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, :brawo::brawo::brawo:

 

 

A ja się bronilam i bawilam w podchody..Pamiętam chłopaka,ktory oszalal na moim punkcie,choc widzielismy sie 2 razy..i ja też go lubilam-ale niestety,balam się,że jak będziemy dlużej się spotykac to ZOBACZY-pisal,blagal,gg,komórka,telefony (ktorych nie odbieralam),zawsze jak zabraklo mi papierosów czy jedzenia,to zjawial się niewiadomo skąd pod oknem-i specjalną torbą wciagalam pakunek na swoje 3 piętro :mrgreen:

Wyjsc nie moglam,bo matka mnie zamykala na klucz.

Ale byl-i tak 3 lata.A ja cieszylam się,że chociaż moja iluzja zaslużyla na glębokie,wierne uczucia.

Bo wiedzialam,że prawdziwej mnie nikt nie będzie chcial.Z tym wiecznym smutkiem,tęsknotą.

 

Potem pojawil sie Adam.A raczej sama go sobie wybralam.

Bo byl stabilny,nienachalny,dobry.

I kiedy zobaczylam jego szalone łzy,jak chcialam pierwszy raz odejsc-po miesiącu..jak rzucil sie na ziemię (jakież to w moim stylu),to cos sie odmienilo.

 

Mieszkalam z nim przez miesiąc i nadal mnie chcial?I to tak bardzo?

 

Tak,moglam zostac jeszcze trochę..

Dr caly czas stara sie mnie oduczyc wymagania dramatyzmu i grozb samobojczych,ale mnie wciąż satysfakcjonuje tylko to.

Dlatego teraz,kiedy jestem starsza widzę jakie to straszne-dla mnie.

Żaden dorosly,dojrzaly facet nie będzie się rzucal na ziemię,ani biegal za mną jak opętany.

 

W milosci chodzi przecież o cos innego.I ja to wiem.Ale to inne mnie nie zadowala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każda z nas ma taki poważny związek za sobą, po którym się wszystko zmieniło.

Tak jak ja na to patrzę, to nie ma już odwrotu, czy też powrotu.

Nie będę już umiała zaufać, pokochać bez strachu.

Już nawet nie wiem, czy nie ufam drugiej stronie, ale nie ufam sobie.

 

Chodzi mi o to, czy zaszły w nas nieodwracalne zmiany?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak,wiesz,że tak.

Bylo pierwsze uczucie,ktore mialo byc tym na zawsze i oddalysmy się calkowicie.

 

A potem...myślę,że ktos calkowicie zdrowy posmucilby sie,przeszedl zalobe i poszedl dalej.

A my w jakims stopniu zachowujemy zranienie,jestesmy wciaz oszolomione.Ale to nie tylko przez to,że w związkach nie wyszlo.

 

Te rany zadane przez najbliższych odnawiają się caly czas...ja powoli zaczynam rozumiec skad we mnie tyle wstrętu-moja mama.I teraz to odżywa na nowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest dla mnie niewyobrażalne, że jeszcze z kimś będę.

Jak pojawia się jakieś uczucie, ja wpadam w panikę, mam ochotę krzyczeć "co to jest, co się z tym robi??!!"...

To uczucie do kogoś wydaje mi się czymś obcym, czymś co się przyczepiło, jak pasożyt i trzeba się tego pozbyć zanim narobi szkód...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiuniu-dla mnie to nie tyle pasożyt,a zwykla trucizna,czuje się zatruta-zakochanie powinno unosić nad ziemią,a mi przyczepia sie kulą do nogi-i choc chcialabym odleciec-nie mogę.

Czuwam,analizuję,boję się.Wiadomo jak jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak pojawia się jakieś uczucie, ja wpadam w panikę, mam ochotę krzyczeć "co to jest, co się z tym robi??!!"...

 

dokładnie tak, Kasiu... Często zadaję sobie pytanie: "związek? a z czym to się je?" :pirate: bo już nie potrafię go stworzyć, tak jak kiedyś, duszę się, boję, wariuję... jak teraz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi sie śnil dzis moj psychiatra.

Siedzialam przy torach,przyszedl,zaczął o czyms mówić,ale przez te pociągi nic nie zrozumialam.

Zawsze tak jest.

 

Smucą mnie moje relacje z rodzicami,ktore jak u każdej z Was są conajmniej dziwne.

Nie wiem.Liczylam,że będzie już inaczej,że bedziemy mogli zaczac od nowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×