Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłość w Borderline i innych z.o


Gość Shadowmere

Rekomendowane odpowiedzi

Haniu, a jak teraz jest z Twoim tatą?

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja jestem głupia jak but. :( Zamiast powiedzieć P. jasno, że czuję się opuszczona, nieważna, niewidoczna (bo on miał być przez pracę w Wawie bliżej mnie, a tak na tym wyszłam, że nie dość, że się rzadziej widzimy to jeszcze i w ciągu dnia nie kontaktujemy się ze sobą; ostatnio widzieliśmy się w ubiegły poniedziałek, teraz mamy się zobaczyć w niedzielę...) to ja udaję obojętną, jestem obojętna w romowie tel. i w smsach, tak jakbym gadała z kolegą... Cierpię, ale w życiu mu nie powiem, że za nim tęsknię, że czuję jakby ta jego praca była ważniejsza ode mnie, że potrzebuję uwagi. Nie chcę się narzucać. Zresztą i tak czuję, że to się skończy. :(

A on czuje, że coś jest nie tak, podpytywał, a w końcu przyjął chyba taką samą strategię - udawanej obojętności. :(

Miłość to nieszczęście. :(

Dziś mam terapię, muszę porozmawiać koniecznie o P. ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, a jak myslisz?

Tak jak pisalam.Chłód,cynizm,szydzenie z matkki i ze mnie.

 

A Twoje relacje z Mamą?Zawsze chcialam ją poznac,bo Wasze relacje i jej osoba,zdają mi się takie nierzeczywiste..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu,, to co robisz nie świadczy o głupocie, raczej swiadczy to o twojej mądrości, że widzisz swój problem i chciałabyś coś z nim zrobić.

 

Rozumiem, że to jest ciężkie dla Ciebie i pewnie mu też jest ciężko, gdy tak piszesz, ale to nie jest najważniejsze w tym co chcę przekazać, a co jakbyś spróbowała mu jednak napisać w sms'ie co czujesz ?

Chociaż troszkę, bo wiem jak to jest "stracić mowę" i nie móc się odezwać.

 

Masz terapię raz czy dwa razy w tygodniu ?

 

Haniu, mieszkasz z mamą czy z obydwojgiem ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, chodziło mi jak wygląda obecna sytuacja jeśli chodzi o Twojego tatę, biorąc pod uwagę Twoje ostatnie przejścia. Nic a nic się nie zmieniło?

A dlaczego moje relacje z mamą wydają Ci się nierzeczywiste? :shock:

 

Krzysiu, myślałam nad tym, ale z doświadczenia wiem, że kontakt przez smsy czy nawet rozmowę telefoniczną często powoduje niedomówienia i to jeszcze bardziej sprzyja konfliktom, więc się boję...

 

[Dodane po edycji:]

 

Terapię mam 2 x w tygodniu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie z samą matką.

Wlasciwie od trzeciego roku życia sama z nią.

 

Asia-Ty jestes jeszcze lepsza ode mnie-ja zaczelam wpadac w panikę po miesiącu-nastawiona,że kur wa co się dzieje?

Mialo sie już dawno rozwalic,a tu nikt nie ucieka.AAAA!!

 

[Dodane po edycji:]

 

_asia_, Bo Twoja mama bardzo sie różni od innych przypadków..jest..nie wiem.

Pisalam Ci kiedys na gg,że jej profil psychologiczny jest jakby wyjątkowy.

 

Nigdy nie piszesz o swoich uczuciach do niej,pomijasz ją,jakby nie istniala.Dlaczego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, , to twoi rodzice są rozwiedzeni ?

Czyli nie miałaś nigdy ojca ?

 

Asiu,, a teraz co się dzieje ?

Oddalacie się od siebie, choć ani ty ani on pewnie tego nie chcecie.

 

Można napisać sms'a, przecież powiedział, że będziecie się wspierać i pomagać sobie :)

Myślę, że jako względnie stabilna osoba powinien zrozumieć sytuację, cokolwiek napiszesz.

 

Przecież lepiej napisać, niż zostawić to tak jak jest :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tu mnie masz Haniu. Nie piszę o niej, nie wspominam, bo często mi się wydaje, że nic do niej już nie czuję oprócz współczucia. To straszne. :( A może sama nie wiem co do niej czuję? :bezradny: A może uciekam przed tymi uczuciami, nie chcę się z nimi konfrontować? Nie potrafię Ci jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, dlaczego o niej nie wspominam... Po prostu chcę, żeby jej było dobrze, żeby była zdrowa itd., ale nie chcę mieć z nią do czynienia. Sama tego nie rozumiem.

Moją mamą jest jakby moja ciocia... One się jakby zamieniły rolami. To z ciocią byłam i jestem najbardziej związana. Od maleńkości.

Jestem przekonana, że moja mama ma neuroboreliozę i przez to ma dziwne zaburzenia psychiczne, ale ona nie chce zrobić jak na razie badań. :( Może również dlatego jej profil psychologiczny jest dziwny, sama nie mogę tego rozgryźć.

 

Krzysiu, porozmawiam o P. na terapii, zobaczymy co powie na to moja terapeutka... Jestem niestety cholernie dumna w związku i nie chcę się narzucać. Źle na tym wychodzę, ale nie potrafię przyznać wprost, że mi kogoś bardzo brakuje i że czuję się nieważna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu,, rozumiem, właśnie przeglądałem posty po tym jak wróciłaś i widzę, że wtedy odeszłaś bo czułaś się źle i nie do końca to zauważyliśmy.

Czy chcesz tym razem powielić schemat czy to nie jest sprawa o takich ogromnych rozmiarach ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu chcę, żeby jej było dobrze, żeby była zdrowa itd., ale nie chcę mieć z nią do czynienia.

 

Zawsze tak mowilam-chce żeby moi rodzice byli szczęśliwi,bezpieczni,ale nie mogę się z nimi "zadawac".

Stąd uwaga mojej terapeutki-żę gdyby matka zmarla to poczulabym jednoczesnie rozpacz,ale i ulgę.

 

Wyczulam,że Twoja mama jest jakby osobą Ci obojętną (ale nie doslownie),że glebokiej więzi miedzy Wami nie ma,że jest mocny dystans.Pogodzilas sie z tym,że Ona taka jest?Że nigdy nie byla należycie blisko,że swoje uczucia okazywala w dziwny sposob?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubicie siebie,podobacie się sobie?

 

Dwa razy tak. :smile: Podczas w terapii liceum pokochałam siebie, wcześniej było tragicznie pod tym względem.

 

Boję się związków. Niby dużo lepiej radzę sobie z osobowością zależną, ale... Przeraża mnie, co widzę, gdy patrzę wstecz. Ile złego jestem w stanie znieść bez słowa sprzeciwu, żeby później o tym zapomnieć.

 

Gdy patrzę na mój ostatni związek, widzę tylko jak bardzo kocham mojego byłego, jaki jest niesamowity, kreatywny, pozytywnie walnięty, jak zawsze w pierwszym momencie na jego widok serce zatrzymuje mi się na chwilę, jak czuły być potrafi. Mam świadomość, że 'źle się działo', ale wypieram, zapominam konkretne sytuacje. Ale gdy nagle przypomni mi się konkretna sytuacja, to ryczeć mi się chce nad swoją bezradnością i głupotą - że myślałam, że jak w drobnych rzeczach będę asertywna, czasem nawet uparta, jak czasem zamiast natrętnej uległości okażę bierność, to już tak 'panuję' nad sytuacją i na pewno będzie dobrze. Nadal wierzę, że on nie krzywdził mnie celowo, relacje międzyludzkie to nie jego najmocniejsza strona, ale ciężko żyje się z kimś, kto np. uważa, że się nie przeprasza, bo jeśli się nie chciało, a coś wyszło przypadkiem, to nie jego wina, a jeśli zrobił coś specjalnie, to przeprosiny są hipokryzją.

 

Obawiam się, że historia sie powtórzy, że dam się psychicznie zeszmacać, często nawet przy innych ludziach, i nawet tego nie zauważę, bo jestem doprawdy świetna w tłumaczeniu, usprawiedliwianiu i zapominaniu win partnera.

 

Oprócz tego boję się, że jestem toksyczna i kogoś skrzywdzę, a nienawidzę krzywdzić ludzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, Haniu, pogodziłam się i nie powiem, że mi z tym źle. Jest mi dobrze tak, jak jest teraz. Nie ma między nami silnej więzi. Jest jakimś członkiem mojej rodziny, ale nie traktuję jej tak, jak córka matkę.

Terapeutka próbuje wzbudzić we mnie do niej uczucia, bo mówi, że są i to silne, bo bronię mamy i tłumaczę ją, gdy ona mówi, że zostałam przez nią skrzywdzona itd. A ja robię to dlatego, bo uważam, że mama sama została po prostu bardzo skrzywdzona przez los.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, czy to nie zabawne,że robimy to samo..?Smutne.

 

Ja też się klocę z terapeutami-mamie umarł wczesnie ojciec zostawiając ją ze swiadomością,że zyla w klamstwie-ojciec mial kochankę i 5 letniego synka. W ogole często bywala opuszczona.

Wiec jak moglabym ją..obwiniac.

Choc z drugiej strony-ja nie mam dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, moja mama była traktowana w rodzinie zawsze jak ktoś gorszy. Jako jedyna najmniej wykształcona, panna z dzieckiem, do najcięższych prac domowych, w tym na roli, harowała całe życie jak wół, po pracy biurowej na pole i w podwórku, gdy jeszcze miałyśmy gospodarstwo. Po śmierci dziadka wszystkie prace przejęła ona i babcia.

Na pewno było jej też przykro, gdy pytano mnie jako małą dziewczynkę kogo kocham bardziej, ją mamę czy ciocię, a ja odpowiadałam, że ciocię.

Mama nie potrafiła się mną zająć, gdyż sama była zawsze jak dziecko. Do tej pory ma silne lęki, jakieś urojenia, wciąż zmienne nastroje, wybuchy agresji. Jest pod opieką mojej babci.

Mama nie umiała i nie miała czasu się mną naprawdę zaopiekować, więc tę rolę przejęła ciocia, jako, że nie ma dzieci.

A że jakiś sku*wysyn oszukał i wykorzystał mamę to nie jej wina. Ile się potem musiała nacierpieć to na pewno tylko ona wie. W babci też nie miała wsparcia, była wściekła, że mama jest w ciąży bez ślubu, takie wtedy były czasy. Mama się jeszcze poniżyła przed rodziną ojca, pojechała do jego matki, powiedziała, że jest w ciąży. Cóż, niestety w tym samym mniej więcej czasie zrobił dziecko też innej kobiecie i pod wpływem swojej matki wybrał tamtą. Wyobrażam sobie, co musiała przeżyć.

Do tej pory inni członkowie rodziny uważają mamę jak kogoś gorszego, prostego – do pomocy, do gotowania, do sprzątania. Jak popychadło. I nawet nie kryją się z okazywaniem tego.

Współczuję mojej mamie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, to smutne co twoja mama przeżyła, to bardzo dobre oznaki, że potrafisz jej współczuć.

 

Lecz możesz się przyznać przed Tobą, że Cię skrzywdziła i tego już się nie zmieni, może wtedy poznasz uczucia o których mówi terapeutka ?

 

Ja kiedyś nienawidziłem ojca, później przestałem i uczucia chowałem, bo zaangażowałem się w wiarę, a że poszukiwałem drogi u protestantów, którzy mówią, że Pismo Św. można interpretować dowolnie.

Wg. nich każdemu Duch Św. podpowie jak interpretować, tylko pominęli, ze w Biblii jest napisane, że "nic nie jest do własnej interpretacji ", tylko dla "starszych" tzn. biskupów i papieża.

 

Zostawmy wiarę teorię, uważałem że czucie nienawiści to coś ogromnie złego i zostanę potępiony przez Pana Boga.

Do czasu, aż ksiądz mi powiedział, że nienawiść to postawa i nie ważne są uczucia, nawet jak chcę kogoś zabić, to dopóki nie ułożę jakiegoś planu i nie spodoba mi się robienie tego wszystko jest w porządku.

 

I od Grudnia gdy tato coś powie, sprzeciwi się mi czuję gniew, złość i mam ochotę zrobić coś jeszcze gorszego i sprzeciwić się mu.

Już siebie nie prześladuję i pozwoliłem sobie czuć takie emocje, po 3/4 miesiącach męczarni i zadręczania siebie.

 

Może tak szybko mi się to udało pokonać bo to było tak mocne i tak bardzo się na tym skupiałem.

Nie wiem, ale pomyślcie o tym czy wy nie macie podobnie ?

 

Haniu, a ty w czym usprawiedliwiasz mamę ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie da się znieść miłości. Wszystko jest takie nasycone..., takie... ogromne....

Wczoraj, gdy W. mi powiedział, że żegna się z firmą, poczułam jak robi mi się słabo, niedobrze, jak mam ochotę krzyczeć.

Mówił mi, że moja pozycja w firmie nie jest zagrożona, radził, z kim rozmawiać i kogo się trzymać, a ja miałam ochotę wrzeszczeć, że gówno mnie to obchodzi, że ja nie chcę być w tej firmie bez niego, że mnie nie może opuścić, że nie może zniknąć....

Intuicja moja jednak jest bezbłędna. Kilka godzin wcześniej pisałam Hani, że mam bardzo złe przeczucia. I że jak W. zniknie to umrę.

Nigdy już nie spotkam nikogo tak mądrego, tak wspaniałego. Chłonę jego głos, jego obecność, jego wszystko.

Byłam pewna, że to mi kompletnie przeszło, ale przez ostatnie dni zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo go kocham, jak łaknę jego obecności. Nie wiem, co zrobię, nie wiem, co będzie. W firmie też wszystko się sypie. Nie wiem, co ze mną będzie.

W przyszłym tygodniu mamy się spotkać. Na neutralnym gruncie. Poza pracą.

Za chwilę wyjeżdża do Warszawy, a ja czuję, że jak tylko wyjdzie popadnę w histerię. Jak wczoraj.

 

Czuję się głupio pisząc to wszystko. Jestem taka żałosna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś.

 

Miłość da się znieść, w końcu ja żyję, z ranami bo z ranami z bliznami, (Jeśli ktoś chce, to zdjęcia do wglądu, jak poważna jest miłość) aczkolwiek, wiem że to wytrzymasz, nawet jeśli on odejdzie to przecież możesz kontynuować z nim znajomość.

Może coś z tego wyjdzie.

 

A jak nie to go zdewaluujesz tak jak ja moją byłą i gdy miłość wraca to już nie do niej, wraca ale pod postacią innej osoby.

Czasem nawet myślę, że do niej, ale tylko do wyglądu, o jej charakterze myślę fantazyjnie.

 

W końcu co by było, gdybym nie miał wizji pięknego wybawiciela 8)

Homever, czemu uważasz, że to zniknie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×