Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

51 minut temu, Heledore napisał:

Tylko widzisz, generalnie chodzi o to, żeby ani na sobie ani na innych nie odreagowywać.

Oczywiście, że wiem iż o to chodzi 🙂

natomiast czasem po prostu czuję, że muszę...z drugiej strony wiem, że akurat w moim przypadku nie jest to aż tak szkodliwy czyn jak inne "znieczulacze"...w sensie szczerze powiedziawszy na lepsze wychodzi mi zrobienie nacięcia niż np. upicie się do nieprzytomności 

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Lilith napisał:

Po prostu...to po prostu jest i albo się poddajesz albo szukasz punktu zaczepienia, żeby tego nie robić.

Dokładnie.. najgorzej jest jak nie ma punktu na którym można się zaczepić. Na szczęście na razie on jest. Albo będzie on na tyle silny przez cały czas, albo ochota zmaleje i będzie chociaż chwilowy spokój. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, noitome napisał:

Miałam się nie ciąć od początku roku na wieki wieków, ale dziś mam taki kryzys, że chyba się podda(ła)m... :(

Poddałaś się ? Nie poddawaj się. Jest o co walczyć. 

 

39 minut temu, acherontia styx napisał:

U mnie pooorażkaaa na całej linii :roll:

Aż tak źle? Przytulam. I nie traktuj tego w formie porażki. Ot, stało się. Uszy do góry i idziemy dalej. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Illi napisał:

Aż tak źle? Przytulam. I nie traktuj tego w formie porażki. Ot, stało się. Uszy do góry i idziemy dalej. 

Ja jestem aktualnie na takim etapie, że ja niespecjalnie traktuje to jako porażkę. Równie dobrze mogłabym to zrobić jeszcze raz z pełną świadomością, że nic mi to nie da itp. itd. - totalna obojętność w tym względzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, acherontia styx napisał:

Ja jestem aktualnie na takim etapie, że ja niespecjalnie traktuje to jako porażkę. Równie dobrze mogłabym to zrobić jeszcze raz z pełną świadomością, że nic mi to nie da itp. itd. - totalna obojętność w tym względzie.

To pytanie czemu to robisz? Co chcesz sobie udowodnić? Jakie emocje poprzedzają ten czyn? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Illi napisał:

To pytanie czemu to robisz? Co chcesz sobie udowodnić? Jakie emocje poprzedzają ten czyn? 

U mnie to jest sposób głównie na uwolnienie napięcia 🤷‍♀️ normalnie potrafię sobie z tym radzić, ale, że obecnie jest mi to totalnie obojętne, to nawet nie chce mi się próbować z tym walczyć🤷‍♀️

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Lilith napisał:

Zgadza się. Byle znowu nie wpakować się w jakieś inne bagno.

Niestety z tym jest kiepsko...odczuwam silną potrzebę autodestrukcji więc właściwie nawet rzeczy które można robić dla zdrowia u mnie przekształcały się w robienie sobie krzywdy. Kurde ja nawet jak pracuję to do "upadłego" ehhh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Lilith napisał:

Rozumiem, bo u mnie też są takie tendencje. O tyle dobrze, że potrafię je wychwycić. Ty również, więc możesz coś spróbować zmienić.

Ale nie masz tak, że te działania autodestrukcyjne sprawiają Ci satysfakcję? Bo u mnie to chyba główny problem, że rola oprawcy siebie samej daje mi poczucie siły i przyjemności (oczywiście z drugiej strony jako ofiarą odczuwam też wszystkie nieprzyjemne aspekty swoich własnych działań ) chyba jednak wygrywa to pierwsze, więc pomimo samej umiejętności wychwycenia tego ciężko mi z tych czynności zrezygnować...

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Lilith napisał:

Nie. Sprawia, że sobą gardzę, bo uważam to za słabość. 

Dlatego chyba dopóki nie zmienię postrzegania autodestrukcji jako czegoś co daje mi siłę i satysfakcję to niewiele zdziałam. Tylko właśnie nie mam jeszcze pomysłu jak to zmienić ;)

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Lilith napisał:

Może spróbuj sobie wykształcić taki system alarmowy. W głowie takie czerwone lampki i wtedy będziesz wiedziała, że dzieje się coś niedobrego i będziesz mogła coś z tym zrobić, zmienić schemat?

Niby zdaję sobie sprawę, że pewne działania nie są dla mnie dobre i bardziej mi zaszkodzą niż pomogą ale wtedy pojawia się dawno zakorzenione uczucie mocy sprawczej pt. Teraz to tylko ja mam zupełną kontrolę nad swoim ciałem, mogę zrobić ze swoim organizmem wszystko na co mam ochotę i tylko ja zdecyduję o tym co to będzie, jak dużo "bólu" sobie zadam i kiedy przerwę...(jak łatwo się domyślić przyczyny takiego stanu rzeczy też nie są mi obce...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Lilith wiem, że na dłuższą metę nie pomaga, ale czasami jest po prostu łatwiej, czasami też zdarza mi się to robić automatycznie i orientuję się dopiero po fakcie...ale prawdą jest, że muszę to zmienić, że pomimo wszystko to w żaden sposób mi nie służy nawet jeśli daje chwilową przyjemność...czyli jedno z wielu "to do" podczas terapi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Lilith napisał:

Terapia daje jedynie wgląd, a tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie. 

Nie no wiem ;) po prostu wiele rzeczy wynika z innych a podczas terapi łatwiej trafić na faktyczne przyczyny, bo to co powyżej opisałam to w sumie skutki. (Tzn. Czysto teoretycznie przyczyny znam ale nie do końca wiem dlaczego akurat reaguję tak a nie inaczej) A co dwie głowy to nie jedna ;)

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.02.2021 o 09:40, nieprzenikniona napisał:

Także z dwojga złego lepiej już wykonać jedno płytkie cięcie, mniejsze konsekwencje mimo wszystko...

Nie ma mniejszych konsekwencji, a tym bardziej tego co "lepiej". Jakakolwiek autoagresja niesie za sobą konsekwencje... 
Ostatnio miałam ogromną ochotę, jednak świadomość, że ona to zobaczy była skutecznym hamulcem. Dlatego znalazłam sobie "zajebiste" zastępstwo... przez 30h nic nie zjadłam. Dla mnie była ta jakaś "kara", ona była szczęśliwa... Było, minęło, dobrze że chociaż widzę, że to nie było dobre... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Illi napisał:

Nie ma mniejszych konsekwencji, a tym bardziej tego co "lepiej". Jakakolwiek autoagresja niesie za sobą konsekwencje... 

Oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę ale mnie te konsekwencje za mocno nie powstrzymują...tzn o tyle np. że nawalenie się w środku tygodnia będzie miało po prostu takie konsekwencje, że następnego dnia pojadę do pracy z kacem, będę tam zdychać i mogę popełnić wiele błędów (pomijam prowadzenie auta na kacu co może być niebezpieczne nie tylko dla mnie samej ale również dla innych) a jak ciachnę sobie kawałek skóry to poleci krew i tyle - następnego dnia będę funkcjonować całkiem normalnie etc

...

Bardziej miałam tu na myśli takie "życiowe" konsekwencje bo cięcia robię w jednym niewidocznym miejscu i po prostu nawet jeśli już kiedyś ktokolwiek to zauważy (chociaż jest to miejsce mało widoczne i łatwe do zakrycia) to po prostu zobaczy jedną bliznę/ ranę, która mogła powstać przypadkiem i którą będę e stanie wytłumaczyć dość łatwo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×