Skocz do zawartości
Nerwica.com

MAŁŻEŃSTWO ,,Z ROZSĄDKU'' MA RACJĘ BYTU?


Sola

Rekomendowane odpowiedzi

Ja nie chciałbym dziewczyny z doktoratem. Pomiędzy słabym mgr a tytułem doktora jest taka przepaść jak pomiędzy zawodówką a mgr. Raczej brak szans na porozumienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie wykształcenie kobiety nie ma większego znaczenia choć w obecnych czasach zawodówki to raczej zbyt mądre dziewczyny nie kończą ale średnie w zupełności by wystarczyło.

 

-- 30 cze 2012, 18:25 --

 

carlosbueno, Na pewno byłaby zadowolona z takiego stylu życia :P

robiła by mi drinki i masowała zbolałe od pracy plecy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucP84, To nie możemy się kolegować :lol: Bo mówisz, że brak szans na porozumienie.
Nie chciałem nikogo urazić, nie sądziłem że ktoś z doktoratem tu pisze. Ale takie mam wrażenia z uczelni, że to jest jeszcze tytuł który coś tam znaczy, że to trochę inny poziom intelektualny już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucP84, Powiem Ci tak...tak jak wszędzie, są ludzie i ludziska.

Niektórzy mówią "nie ten poziom", ale tyczy się to zarówno tych po podstawówce jak i po studiach, jakichkolwiek.

Na to nie ma reguły. Znam ludzi małowykształconych, są dobrymi ludźmi. Znam z doktoratem, Ci też są dobrzy.

Znam też przypadki, gdzie jedni i drudzy wyżej sr..ją niż d..pę mają.

 

Wydaje mi się, że kobieta szuka na dany moment tego, czego jej brakuje. To się może zmieniać w pewnych etapach życia.

Z mężczyznami jest podobnie.

 

-- 30 cze 2012, 18:43 --

 

carlosbueno, taaa, poczekaj aż sobie docenturę i habilitację strzelę, to już w ogóle nie pogadamy ;)

:mrgreen:

a potem będę czekać, aż mnie Państwo mianuje profesorem nadzwyczajnym i zwyczajnym :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, kiedyś była nadzwyczajna, a na końcu tytuł profesora zwyczajnego.

 

A propos nauczycieli.....jest taki tytuł po 20 latach bycia nauczycielem dyplomowanym...profesor oświaty.

Dyplomowanym jestem 6 lat :mrgreen:

 

I teraz do sedna..... czy te tytuły o czymś świadczą i liczą się dla kogoś?

Dla niektórych tak, niektórym są obojętne, a na niektórych działają jak płachta na byka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na nauczycieli w szkole tez się potocznie mówi profesor( ja nigdy tak nie mówiłem) tym bardziej że za moich lat nauki to oni nawet magistrami nie byli często. W W.Brytanii można zostać pomocnikiem nauczyciela w wieku 18 lat po szkole na poziomie mniej więcej naszego gimnazjum znajomi mówili że oni nawet porządnie nie znają ortografii, gramatyki i prostej matematyki często. Ale w Polsce to jest przesada jakaś tytułomania, mamy największa liczbę studentów na świecie w stosunku do ogółu ludności nie długo to od sprzątaczki będą wymagać magistra. Oczywiście nie podważam Twojego tytułu naukowego ale Polska mi się wydaję chorym krajem pod tym względem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tytułów - miałem jednego wykładowcę prof inż. dr hab. Taką miał tabliczkę na drzwiach.

 

A co do liczby studentów to w jakiś sposób to obniża sztucznie bezrobocie - bo część osób przez to później wchodzi na rynek pracy. No i przez długi czas była propaganda że bez studiów się nie odniesie sukcesu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na nauczycieli w szkole tez się potocznie mówi profesor( ja nigdy tak nie mówiłem) tym bardziej że za moich lat nauki to oni nawet magistrami nie byli często. W W.Brytanii można zostać pomocnikiem nauczyciela w wieku 18 lat po szkole na poziomie mniej więcej naszego gimnazjum znajomi mówili że oni nawet porządnie nie znają ortografii, gramatyki i prostej matematyki często. Ale w Polsce to jest przesada jakaś tytułomania, mamy największa liczbę studentów na świecie w stosunku do ogółu ludności nie długo to od sprzątaczki będą wymagać magistra. Oczywiście nie podważam Twojego tytułu naukowego ale Polska mi się wydaję chorym krajem pod tym względem.

Ja pamiętam czasy, kiedy w liceum (renomowane w mojej miejscowości po dziś dzień) mówiło się na nauczycieli pani profesor, panie profesorze. Ja też tak tytułowałam.

To byli nauczyciele, którzy uczyli jeszcze moją mamę, to sobie możesz wyobrazić... :mrgreen:

Nie ukrywam, że wszelkie podnoszenie kwalifikacji jak dla mnie wiążą się z gratyfikacją finansową.

Doktor w zawodzie nauczycielskim jest na równi z magistrem jeśli chodzi o tabelę płac. Więc po co się wysilać?

Chyba, że komuś chodzi wyłącznie o prestiż.

W gminie, w której pracuję mamy 2 doktorów.

Niektórzy zazdroszczą.

A ja z tym doktoratem zażartowałam Karol.

Kiedyś miałam aspiracje, które minęły wraz z obowiązkami w pracy. Za dużo wyrzeczeń. Zajechałabym się jak koń na roli.

3 pomagisterskie mi wystarczą. Czasem żałowałam, że za ten czas zrobiłabym dawno ten doktorat, nie pomyślałam bo czesne za doktoranckie jest porównywalne do podyplomowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a już myślałem że tą Pani doktor naprawdę jesteś. Mi to się zdarzało ukrywać wyższe wykształcenie zwłaszcza na emigracji w ogóle się z tym nie obnoszę zresztą tytuł mgr nie ma w Polsce już żadnego prestiżu, znaczenia już lepiej być elektrykiem, spawaczem albo ślusarzem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łatwo jest na forum trzymać się moralności, ale jestem pewna, że niejedna osoba, która tutaj tak zaciekle broni wartości takich jak miłość, szczerość itp postawiona w sytuacji niejednoznacznej postąpiłaby inaczej, niż się deklaruje.

Łatwo jest bronić na forum swoich racji, w dodatku to przynosi uznanie innych forum-owiczów, bo jakże ,,szlachetny'' ten człowiek, który tak pięknie pisze o miłości, a gardzi pieniędzmi. Niestety tak postępuje tylko tutaj...

W moim przypadku to chybiona przemowa, bo ja się tam kumpluję z prostytutkami, lubię je i szanuję, chociaż sama bym nijak prostytutką być nie mogła, bo nie mam odpowiedniej psychiki. Nie znoszę jak mnie ktoś traktuje przedmiotowo i wydaje polecenia, więc wszystko odpada na starcie. Ale one sobie psychicznie radzą, są w tym wszystkim szczere i uczciwe - co mi do tego.

 

Tylko wiesz, one to nazywają po imieniu, a nie seks "z rozsądku" i nie próbują innych przekonywać, że też by uprawiali seks "z rozsądku", bo kasa w życiu jest taka ważna. Nie próbują mnie przekonywać, że to wielka różnica jak się ma jednego sponsora zamiast wielu klientów i nie próbują tego sponsora nazywać "swoim facetem" czy "mężem", nie udają, że to normalny związek.

 

Ale jak piszesz o mydleniu oczu miłością, a de facto chodzi Ci o prostytucję, to coś dla mnie jest nie w porządku.

 

Chciałabym choć raz usłyszeć szczerą przysięgę - "będę cię kochać i szanować póki ci się kasa nie skonczy". :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś się zetknąłem kiedyś z takim określeniem "dziwka w abonamencie" ;) które w jakiś tam sposób oddaje sytuacje takich małżeństw, choć granica pomiędzy związkami z miłości a dla pieniędzy chyba nie zawsze jest łatwa do ustalenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×