Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Szajbus: 45 - 50 HR to nie jest jeszcze powód do paniki. Przyjmuje się za prawidłową wartośc u dorosłego człowieka w spoczynku 72 ud. na minutę.

Tętno jest zmienne - inne jest po przebudzeniu, podczas spaceru a jeszcze inne podczas ekstremalnego wysiłku, gdzie może dojść do Tmax (ponad 200). Jest to jak najbardziej zdrowy objaw. Ciekawej reakcji lekarza mogą doświadczyć sportowcy uprawiający dyscypliny wytrzymałościowe, kiedy przy pomiarze tętno jest na poziomie 35 (maratończycy, wioślarze).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiele osób pisało na forum że nerwica powstaje na skutek tego że popadamy w pewnego rodzaju konflikt, którego nie umiemy rozwiązać i ze psychoterapia jest po to, żeby dany konflikt określić i nad nim popracować.Rzeczywiście moja nerwica też między innymi powstała na skutek konfliktu, zgodzę się z tym, tylko że ja uważam, a wręcz jestem tego pewna że rozwiązałam swoje problemy, nie ma nawet ułamków sekund w ciągu mojego dnia ,żebym myślała o tamtym problemie, musiałam wtedy podjąć decyzje, w końcu ją podjęłam, minęły dwa lata a ja z każdym dniem przekonywałam i utwierdzałam się w tym, że podjęłam 100% trafną decyzje,potwierdzał to szereg sytuacji i codziennych wydarzeń które dowodziły mi jak bardzo jestem szczęśliwa, potwierdzały słusznosć mojego wyboru, jestem bardzo zadowolona z mojej decyzji, nie postąpiłabym w żadnym wypadku inaczej, jednak mimo tego że moje rozterki dawno się skończyły wciąż utrzymuje się mi depersonalizacja, poszłam więc na psychoterapie prywatnie, drogo, do psychoterapeutki, którą byli pacjenci chętnie polecają i po pierwszej wizycie zaniepokoił mnie pewien fakt: otóż ta pani terapeutka uważa ,że mój konflikt wcale nie został rozwiązany skoro moje objawy się utzymują, jest wręcz tego pewna, ja nie wiem co o tym myśleć, minęło tyle czasu od tamtej sprawy, były problem jest już dla mnie po prostu nieistotny bo całkowicie w moim mniemaniu rozwiązany i mam takie poczucie jakby terapeuta na siłe starał się wynależć jakiś problem, żeby było coś do przepracowania tylko jak ja mam się zaangażować w prace nad czymś co w moim poczuciu nie istnieje i czy moje zdanie i odczucie się nie liczy?, czy terapeuta może zakładać sobie że wie o mnie więcej niz ja sama i czuje się troche tak jakby ktoś chciał mi wtłoczyc problem i w dodatku czuje się zlekceważona trochę bo ja jej mówie jedno a ona swoje, co sądzicie na ten temat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

To trudna do rozgryzienia sytuacja... Siądź, pomyśl, popatrz na swoje życie jakbyś patrzyła z boku na obcą osobę i oceń, czy na pewno to jedyny i ten właściwy konflikt. Na pewno znasz siebie lepiej niż twoja psychoterapeutka, ale czy na pewno nie zagłuszyłaś i nie zignorowałaś czegoś po drodze? Nie wiem jak to ująć. Na swoim przykładzie wiem, że zażegnywanie takich konfliktów wewnętrznych pomaga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hyyyymm trudno mi powidzieć Weroniko czy masz konflikt, czy go w zasaadzie nie masz (bo jak twierdzisz-został rozwiazany), ale myślę sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny i jesli jest ta depersonalizacja, to z czegoś ona wynika. Mówisz, że rozwiązałaś już swój konflikt podejmując ważną decyzję jakiś czas temu, z której jesteś zadowoloma. To bardzo dobrze, ale może terapeutka nie miała na myśli tego czy jakiegoś innego konkretnego konfliktu, ale coś czego po prostu na razie ani ona, ani ty nie znacie. żeby coś przepracować, trzeba najpierw wiedzieć co to jest, a do tego potrzeba czasu. Tu problem polega na tym, że wewnętrzne konflikty są z natury nieświadome....(niestety :( ) Gdyby było inaczej, nie potrzebna byłaby nam terapia. Mam nadzieję, że kiedyś dojdziesz do tego co jest nie tak ;) pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ania1976

 

hey ja wlasnie brałam asentre stosowałam miesiac i od tygodnia juz nie i teraz w czwartek wieczorem zaczełam poprostu plakac jakby nawrot depresji znow zle mysli o sobie i wogole a wlasnie prosze cie napisz czy takie nawroty to sa te skutki uboczne tego leku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam takie poczucie jakby terapeuta na siłe starał się wynależć jakiś problem, żeby było coś do przepracowania tylko jak ja mam się zaangażować w prace nad czymś co w moim poczuciu nie istnieje i czy moje zdanie i odczucie się nie liczy?, czy terapeuta może zakładać sobie że wie o mnie więcej niz ja sama i czuje się troche tak jakby ktoś chciał mi wtłoczyc problem i w dodatku czuje się zlekceważona trochę bo ja jej mówie jedno a ona swoje, co sądzicie na ten temat?

 

Nie wydaje mi się by terapeutka chciała wynaleźć problem.. Z jakimś już w końcu przyszłaś. Gdyby wszystko było ok, to nie musiałabyś uczestniczyć w terapi.

Warto chyba jednak założyć, że w pewnych kwestiach terapeuta wie o Tobie więcej niż Ty sama. W tym sensie, że zna mechanizmy i jest osobą obiektywną w ich ocenie.

Oczywiście, że Twoje uczucia się liczą. Jednak przychodząc do psychologa chciałaś sie dowiedzieć czegoś o sobie. A, że czasem niesamowitych rzeczy się o sobie dowiadujemy....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od dziecka boje sie ciemnosci,zmarlych i zawsze jak zasypiam musze miec zakryte ucho bo boje sie ze cos mi moze wejsc do ucha,nigdy w zyciu nie zasne jesli bede sama w domu,pokoju.strasznie sie boje ze kiedy umre zakopia mnie w ziemi dlatego chce byc poddana kremacji ot i tyle bo na tym juz sie ten ziemski padol skonczy....amen

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś mi Ania przypomniałaś (ale jak bardzo się boisz tych zmarłych i ciemności to nie czytaj :P )... kiedyś usłyszałem historię (i to prawdziwą - Discovery czy coś w tym rodzaju), że jakiś człowiek niby umarł, ustała akcja serca... no i wiadomo co - pogrzeb... gość leży, ludzie się żegnają, a ten w tym czasie się budzi... i ponoć to prawda, że można przejść w stan takiej krótkotrwałej hibernacji... no i z moją wyobraźnią pomyślałem, co by było jakby to mnie dopadło, ale dla dodania pikanterii wyobraziłem sobie, że się budzę w trumnie... zakopany - okropne klaustrofobiczne wrażenie, no i wiadomo że już z takiej trumny się nie wyjdzie... brrrrrrr... A ile ludzi w ten sposób już umarło? Do potencjalnych niedowiarków (którzy się na pewno znajdą): Dziwne bo w sumie nielogiczne i nieprawdopodobne - ustaje akcja serca, powinien być to koniec, a nie zawsze jednak tak jest. To autentyczne - przynajmniej autentycznie przekazane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj artek,

 

Rzeczywiscie duzo sobie "nawkrecales" do swojej glowki :-) Niestety tak bywa w nerwicy. Ze mna bylo podobnie... : "och wysokie cisnienie bo mam czerwone policzki i boli mnie glowa, jej z pewnoscia dostane za chwile jakiegos ataku" etc. Nie potrafilam uspokoic swoich mysli. Po prostu reagowalam strachem, podobnie jak Ty, na blizej nieokreslone "objawy somatyczne". To jest tzw przez wszystkich "nakrecanie sie" :-)

 

Nie piszesz czy robiles jakies badania. Mam nadzieje, ze ze zdowiem nie masz wiekszych problemow.

 

Pozdrawiam cieplo :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

haha,to niezle musieli uciekac z tego pogrzebu:)a i dziwne ze on sam po raz drugi ze strach nie umarl:)ja sie nie wytraszylam ,bo moj strach przed zmarlymi to jest taki nieopisany,mam poprostu lęk przed duchami?nie bardzo wiem o co chodzi w tym moim lęku,ale unikam ogladania zmarlych bo pozniej mam te trudne stany i to mi nie daje normalnie funkcjonowac,a co do sytuacji ktora opisales to slyszalam o tym i wierze ze tak bylo bo jest to przeciez mozliwe.Co do trumny to wlasnie tego boje sie najbardziej-ze ozyje a bede tak gleboko :cry: i nikt mnie juz z tamtad nie wyciagnie,jak bede tam lezala gleboko i to mnie napawa takim smutkiem ze az mi sie plakac chce :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tego boje sie najbardziej-ze ozyje a bede tak gleboko Crying or Very sad i nikt mnie juz z tamtad nie wyciagnie,jak bede tam lezala gleboko i to mnie napawa takim smutkiem ze az mi sie plakac chce Crying or Very sad

przytul.gif nie martw się... jeszcze do ożywania dłuuuuga droga, najpierw wiesz co się musi stać żeby móc ożyć :P a tego ci z całego serca nie życzę ;) także nie ma się czym przejmować... a te duchy to takie fajne czasami są... mój dziadek miał historie z duchami... opowiadał mi, że jak był mały, to widział duchy :D serio, to nie bajeczki tylko się naprawdę stało, opowiem jeśli chcesz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza historia: Szedł polną drogą i usłyszał tupot kopyt w oddali za sobą. Patrzy, a to jeździec na białym koniu. Zaczął się zbliżać (galopem), w pewnym momencie przejechał obok mojego dziadka. Wtedy dziadek mógł się niemu przyjrzeć. To był szlachcic, gdyby znaleźć porównanie to mniej więcej taki jak Zagłoba. No i przejechał i wjechał w ścianę budynku nie zderzając się, ale przenikając przez nią. Wszystko było ok ale to ostatnie porządnie mojego dziadka przestraszyło.

Druga historia: (zapomniałem dodać, w przypadku obu historii zdarzyły się one, kiedy dziadek był dzieckiem): szedł na skraju lasu i zobaczył zająca, i zaczął za nim iść, zając pojawiał się to tu to tam w innych miejscach. Dziadek błądził po lesie dobre 2 godziny, w tym czasie zając zdążył go zawieść kilkakrotnie w to samo miejsce... dlaczego - dziadek się nie dowiedział, ale coś w tym było, że znalazł się kilkakrotnie w tym samym miejscu.

PS. Obie historie dziadek opowiadał na serio - takie rzeczy się zdarzają - znów posłużę się programem Discovery, gdzie nie było historii o duchach w zamkach i o śpiących królewnach, ale prawdziwe nawiedzenia i historie, które kończyły się czasem interwencją Kościoła i egzorcysty. No akurat mój dziadek takowej nie potrzebował, ale to tylko tak na marginesie piszę. Żeby nie było, nie jestem jakimś heretykiem/fanatykiem/innym ustrojstwem, traktuję te opowieści nieco z przymrużeniem oka. Ale wielu ludziom coś takiego się zdarzało, więc sam nie wiem :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no na szczescie straszne nie bylo a powiem ci nawet ze czytalam to jak takie opowiesci na dobranoc-no nie bajki-nie pomysl zle-ale czulam sie tak jakbys siedzial i mi to opowiadal:)bo bardzo fajnie to opisales.

moze przestane sie bac tych duchow?bo sa i fajne historie na ten temat-hhmmm znow sie pojawila "historia"ale to nieswiadomie:):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nio :D jak widzisz to są i te złe, ale też są te lepsze duszki :D no bo skąd by się duszek Casper wziął ?? :lol: Ale osobiście jak załapię w TV program o duchach to oglądam (choć od jakiegoś czasu zdarza mi się to wyłącznie z przypadku - siąść przed telewizorem). I ogólnie te duchy których można się obawiać (demony) to maleńki odsetek tego pozaświatowego społeczeństwa. A i też trzeba wziąć poprawkę na to, że wiele osób może opowiadać ciekawe historyjki dla kasy od Discovery albo Nat. Geographic. Jedynie wierzę w 100% w szczerość mojego dziadka przy opowiadaniu jego historii, a z całą resztą to nie wiadomo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×