Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Masz kłopoty adaptacyjne - zaburzenia nerwicowe, musisz koniecznie udać sie do psychiatry i na terapie, staraj sie ukryć swój lęk przed innymi, bo inni potrafia to wykorzystac. Zauważ także ze masz zaburzoną tkw. hierarchicznosć poziomu organizacji informacji - twoje zachowanie staje sie podporzadkowane doraźnej sytuacji, czyli nie kierujesz sie tym co jest dla ciebie ważne, tylko tym co jest aktualnie...

 

Łohohohoho.....ale analiza... Piotrze po takiej diagnozie nie potrzebny Ci żaden lekarz..... :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po co?

Nie - dlaczego?

Bo dlaczego, to wiem, bo przez to przeszedłem, przez te kilka lat. Musiałem zrozumiec dlaczego, żeby z tego wyjść. Teraz gdy wiem co sie tak naprawdę działo, zastanawiam sie - po co? Skoro choroba - to daje sygnał, że robimy, myślimy, oceniamy - źle. Wbrew sobie. Niszczymy siebie ta chorobą i tuż przed nią też. Chorujemy żeby wyzdrowieć. Za kogo? Za naszych rodziców? Bo powtykali w nas swoje niespełnione ideały, potrzeby, swój strach i żądze, a potem rzucili do wody z kołem ratunkowym z gównianej gumy, która momentalnie pęka. Zamiast nauczyć pływać.

A oni? Przecież też lekko nie mieli, wiec może za rodziców rodziców, dziadków pradziadków... Pewno gdyby ich wrzucić w to nasze zimne "metro" bez trzymanki którym zasuwamy na codzień też by to mieli. Nie łapiąc oddechu, dłuższej chwili ukojenia i ciepłego dotyku - też by to mieli.

Takie czasy... to jeden ze smutnieszych tekstów tych czasów: "takie czasy"...

Czy to coś da, że jest nas coraz więcej? Czy coś zmienimy? Jak? W ten sposób? W ten sposób niewiele - oczekując na poprawę, chowając się i swoje uczucia, niewiele zmieniamy.

Nie rozumiem PO CO? Naprawdę nie rozumiem.

I chyba najgorszą odpowiedzią byłoby pytanie: po co chorują inni na inne choroby?

Szukam sensu w naszej chorobie. Bo nie jest ona taka jak inne, fizycznie jesteśmy zdrowi. Więc ten sens musi być...

 

umiecie go znaleźć?

 

 

PS.

Piszę "my" bo pomimo tego że z tego wyszedłem, to wiem że to pozostanie częścią mnie na zawsze. [/url]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i po kolejnym ataku- ale słuchajcie opisana tu metoda cygla działa.

Już bolał mnie brzusio, już lęk złapał klatę- więc ja spokojnie herbatka na nerwy, nospa i wiedząc (jest też objaw zwyciestwa- wspaniale jest wiedzieć- TO TYLKO NERWICA wiem że nie jest to nic groźnego) że to tylko ja postanowiłem zastopować. Mówię sobie STOP dziś muszę się wyspać idę coś poczytać a potem lulu. Udało się -spałem... I znowu krok do przodu...

Teraz szukam jakieś psychologa, ktory by popołudniami na kasę chorych przyjmował. Może ktos poleci cos dobrego? Bo mój lekarz rodzinny chyba nic mądrego nie wymyśli :-) Trzymajta się i do boju...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że choroba to choroba, wszystko jedno czy fizyczna, czy nerwowa, czy psychiczna. Psychiczne zresztą są chyba najgorsze. Cierpienie jest cierpieniem, wszystko jedno jakie ma źródło. Jest bardzo szczególnym doswiadczeniem, tzn. takim którego szczególnie sie nie chce przeżywać. Dziś juz nawet teologowie chrześcijańscy mówią, że Bóg nie zsyła cierpienia, że ono wcale nie musi "uszlachetniać". Tu, na ziemi, chyba nigdy nie znajdziemy dobrej odpowiedzi "Po co?".

Podoba mi się to porównanie z kołem ratunkowy i umiejętnością pływania. Jest bardzo bliskie moim własnym odczuciom. Niektórzy musza walczyc z całych sił, żeby w ogóle utrzymac sie na powierzchni, inni przepływają obok luksusowym jachtem, na którym zabawa trwa w najlepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasem trzeba stanąc spojrzec w siebie i zastanowic sie w którym kierunku ...ja musiałam zawrócic...czy to co pozornie wydaje sie dobre naprawde jest dobre dla nas ...czas...... czas pozwolił mi zrozumiec czemu pewne rzeczy mnie dotykają .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem PO CO? Naprawdę nie rozumiem.

 

wiesz no_fear nie za bardzo rozumiem dlaczego nasunelo ci sie takie pytanie :?:

jak mozna zapytac po co cierpi sie na nerwice :?:

nerwica to choroba ,trudno w chorobie dopatrywac sie jakiegos celu i sensu bo z zalozenia nie sluzy ona niczemu ani nikomu , jest czyms destrukcyjnym i bezosobowym

to mniej wiecej tak jakbym zadal pytanie po co tsunami zabilo 100000 osob :?: albo po co ptasia grypa zabija ludzi skoro moze zabijac zwierzeta :?:

takie pytania juz same w sobie sa nonsensem

czy wogole jest sens pytac po co skoro z gory wiadomo ze odpowiedz na to pytanie nie istnieje :?:

 

Szukam sensu w naszej chorobie. Bo nie jest ona taka jak inne, fizycznie jesteśmy zdrowi. Więc ten sens musi być...

 

 

umiecie go znaleźć?

 

moim zdaniem nie ma w tym tego rodzaju sensu ,

mozna dopatrywac sie sensu pod katem pytania dlaczego :?:

mozna zastanawiac sie wtedy nad przyczynami i zrodlami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prywatnie, rezonans czy tomografia, strasznie dużo kosztują :shock:

Może uda się przekonać jakiegoś lekarza, żeby jednak dał skierowanie, ale raczej musi to być neurolog jeśli chodzi o badania głowy. Lekarz pierwszego kontaktu, z tego co wiem, nie może wystawić takiego skierowania. Marta może masz jakies znajomości? Mi się udało załatwić rezenons właśnie przez znajomości :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie użalamy sie nad sobą, to tylko urojenia, egocentryzm jest szczególnie dokuczliwy w nerwicy.

 

Sęk w tym, że w nerwicy dolegliwości, i to niekiedy bardzo dramatyczne, są, a nie - się wydają. Urojone może być co najwyżej uporczywe wiązanie ich z innymi przyczynami niż nerwica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz no_fear nie za bardzo rozumiem dlaczego nasunelo ci sie takie pytanie :?:

jak mozna zapytac po co cierpi sie na nerwice :?:

nerwica to choroba ,trudno w chorobie dopatrywac sie jakiegos celu i sensu bo z zalozenia nie sluzy ona niczemu ani nikomu , jest czyms destrukcyjnym i bezosobowym

to mniej wiecej tak jakbym zadal pytanie po co tsunami zabilo 100000 osob :?: albo po co ptasia grypa zabija ludzi skoro moze zabijac zwierzeta :?:

takie pytania juz same w sobie sa nonsensem

czy wogole jest sens pytac po co skoro z gory wiadomo ze odpowiedz na to pytanie nie istnieje :?:

 

No nie do końca. Wymieniłeś zdarzenia losowe. My nie rodzimy sie z góry skazani na nerwice. Moge się założyć, że gdyby twoja osobowość kształtowała się w innym otoczeniu, dzięki któremu w dorosłe życie wchodzisz odpowiednio przygotowany na szereg trudnych wydarzeń i okoliczności, które pośrednio wywołuja naszą chorobę, to nie wystąpiłby u ciebie żaden z objawów! No moze w jakims minimalnym stopniu. To nie jest fatum! To jest wypadkowa 2 czynników:1. Ze jesteśmy wrażliwsi, 2. Że nas nie nauczono jak z tą wrażliwością sobie radzić w dorosłej rzeczywistości.

 

moim zdaniem nie ma w tym tego rodzaju sensu ,

mozna dopatrywac sie sensu pod katem pytania dlaczego :?:

mozna zastanawiac sie wtedy nad przyczynami i zrodlami.

 

Dlaczego to będziesz wiedział jak wyzdrowiejesz. Wychodzenie z tej choroby to między innymi szukanie swojej odpowiedzi na pytanie dlaczego. Ponieważ jesteśmy różni - różne czynniki wpłynęły na rozwój choroby, ale podbnie chorujemy i podobny jest mechanizm wyjścia.

 

Po części odpowiedzią na "po co?" będzie to, że sposób jaki żyliśmy, reagowaliśmy, postepowaliśmy nie gwarantował nam sensownego funkcjonowania w dalszym życiu. Więc pekła tama i potrzeba dużo czasu żeby udrożnić rzekę i nadać jej nurtowi spokojny bieg. Jednym słowem

 

 

 

gruntownie się zmienić i w efekcie żyć jako szczęśliwa, świadoma osoba. To ma sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że na pewno wiedza na temat przyczyn nie zaszkodzi. Pomoże nam dowiedzieć się jak powstaje nerwica, kiedy to się dzieje i w jaki sposób próbować z niej wyjść. Natomiast co do objawów... lepiej chyba nie czytać jakie objawy mogą się pojawić. Ograniczyć się do tych, które już posiadamy jeśli chcemy się "uspokoić"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty2 zycze ci zeby twoje pozytywne myslenie nigdy cie nie opuscilo :!:

pozdrawiam

Ty mi nie życz ty bierz przykład...

Ogólnie to jestem wykończony ale jak wiadomo Wrocław poddaje sie ostani więc i ja w boju trwać bede. Narazie wsparłem się kawusią- (zawsze to lubiłem) - wprawdzie słabizna ale jest- teraz walę witaminkę- aby mój organizm miał siłe na walkę. Idę do pracki- może się coś wydarzy ciekawego.

Aha nadal ponawiam prośbę o jakies namiary na psychologa we Wrocławiu (kasa chorych popołudnia )- pewnie sam znajdę ale Wy macie doświadczenie.

I do boju... Za rodinu :-) Piszcie mi tu każdy wasz mały krok- a ja bedę z tego korzystał.

Ps Ja w ramach akcji róbmy coś co jest przyjemne piszę opowiadania!

Może wy spróbujecie- Tylko nie o nerwicy, ale o marzeniach, życiu i tym co by się działo gdyby jej nie było. Słowo nerwica jest zabronione- kurcza chyba się napedzam we własnym optymiźmie- JEST DOBRZE.... hihi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty2 swietne podejscie do choroby, co za optymizm :)

jasne, ze da sie to okropienstwo wyleczyc, ja wierze w to, ze uda mi sie to albo, ze chociaz zapanuje w jakims stopniu nad objawami.

mnie sie ostatnio coraz czesciej udaje panowac nad atakami, nie wiem czy to moja zasluga czy lekarza. znow moge wychodzic z domu, nie daleko oczywiscie ale zawsze to jakis plus :)

tez sobie powtarzam, ze to tylko nerwica, to nic powaznego, nawet jak ktos z gleby mnie zbiera to mowie, ze to nic powaznego, taka moja natura ;)

pozdrawiam, milego dzionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciesze sie, ze powstal ten post. Mam dokladnie to samo...od 8lat z tym walcze, ale popelnialam po drodze sporo bledow, dlatego ciagle choruje:

-zmienialam Lekarzy

-odstawialam leki na rzecz alkoholu

-nie chodzilam regularnie na psychoterapie

-caly czas wypelnialam praca

-i w koncu zdecydowalam sie przerwac leczenie farmakologiczne i urodzic dziecko, z ktorym siedze w domu od 15 miesiecy i... jest ze mna coraz gorzej. Dzis ide do nowego Psychiatry. Do ''starego'' nie ma terminow, tyle Osob choruje. Obdzwonilam cala Warszawe i okolice-nie ma mozliwosci zapisu za grube pieniadze nawet, bo nie ma wolnych terminow.

Musze konczyc, Syn wzywa.

Tak bym chciala zyc normalnie. Ciagle wierze, ze sie uda-czego Wam takze zycze.

Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No_fear,

bardzo dobre pytanie! To w ogóle przestrzeń do długiej dyskusji. Myślę, że Twoje pytanie można wpisać w zagadnienie, które dręczy ludzi (bardziej lub mniej) od początku istnienia, czyli po co cierpimy/czy cierpienie ma sens? etc... Ogólnie można spojrzeć na problem w dwujnasób: 1. Rozpatrując go z punktu widzenia naszego duchowego rodowodu-o ile któś taki uznaje, i tutaj nie będziemy mieli większych problemów z dostrzeżeniem sensu cierpienia. 2. Podchodząc do sprawy po ludzku, bardziej zdroworozsądkowo...i tutaj również okazuje się, że nie trudno dostrzec sens cierpienia, a w tym konkretnym przypadku sens nerwicy.Jest co najmniej kilka dobrych wytłumaczeń, ja posłużę się dwoma, odnosząc się do Twojego posta.

" (...) Za kogo? Za naszych rodziców? (...) A oni? Przecież też lekko nie mieli, więc może za rodziców, dziadków, pradziadków..."

 

W dużej mierze tak, nie tylko "za"a przede wszystkim "przez" rodziców, dziadków etc, natomiast "DLA"...naszych dzieci.I znów, należałoby się teraz rozpisać na pół strony, ale wydaje mi się ,że nie ma takiej potrzeby, i każdy potrafi nawet intuicyjnie dostrzec sens nerwicy/cierpienia w tym aspekcie. Ogólnie mówiąc jest to szansa na przerwanie błędnego koła, lub parafrazując Twoją wypowiedź, na wyjście z metra i spacer po torach.Jedynym ograniczeniem jest paradoksalnie nasza wolność, w której możemy, ale nie musimy wybrać drogę uzdrowienia, ciężkiej pracy nad sobą.I tutaj dotykamy drugiego powodu, który może tłumaczyć sens nerwicy, czyli NAS, bo jest to dla nas szansa na rozwój, i to taki siedmiomilowy. Pytając każdego "ozdrowieńca" - osobę, która wyszła z nerwicy, otrzymamy odpowiedź, że warto było chorować, ponieważ: dzięki temu, jestem bardzieJ uwrażliwiony na ludzi, staram się słuchać, rozumieć, porozumiewać, szczególnie z miomi bliskim, potrafię mówić o moich uczuciach, potrafię przeżywać moje emocje zarówno te dobre jak i te złe,jest we mnie więcej empatii i zrozumienia, dzięki czemu powiększam w mojej rodzinie przestrzeń dialogu, jestem lepiej przygotowany do założenia własnej rodziny, jestem dojrzały/lszy emocjonalnie, bardziej cenię życie, potrafię się cieszyć drobnymi rzeczami etc etc etc. To jest oczywiście sytuacja, do której większość z nas-forumowiczów/nerwicowców dąży, ale nie jest to bynajmniej utopijna wizja, raczej efekt ciężkiej,wytwałej , pełnej bolesnych upadków drogi...drogi, na której znajduje się większość z nas.Efekty pojawiają się w trakcie, co jest niesłychanie budujące. Trzeba tylko uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście mocno się staram i daję z siebie wszystko, za nim stwierdzimy ( co bardzo łatwo nam przychodzi),że to wszystko nie ma sensu.

 

Oczywiście, można "po co" rozumieć bardziej globalnie, ale tutaj kładziemy na stół sens naszego istnienia, w takim a nie innym wydaniu:)

 

pzdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z zasady lepiej wiedzieć - przeciwskazaniem są jedynie silne tendencje hipochondryczne, niestety częste w nerwicy.

 

Zależy od Ciebie.

 

Nawet jeśli masz z tym problemy, informacje o lekach powinnaś mieć dobre (bez wczytwywania się we wszystkie możliwe efekty uboczne), lub powinien pomóc Ci ktoś zaufany, jeśli masz taką osobę. To Twoje życie, nie lekarza.

 

PS. lercm, cudny avatar ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ania1976 chyba kazdy z nas popelnil chociazby nieswiadomie, po drodze mnostwo bledow, ja np piłam alko i dziwilam sie, że mam napady lęku :D.

ja nie szukalam przyczyn swych dolegliwosc w chorobach smoatycznych, no moze przez jakis czas ale w koncu walnelam sobie prawde prosto w twarz i to chyba byl pierwszy krok wychodzenia z tego shita :). damy rade

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po części odpowiedzią na "po co?" będzie to, że sposób jaki żyliśmy, reagowaliśmy, postepowaliśmy nie gwarantował nam sensownego funkcjonowania w dalszym życiu. Więc pekła tama i potrzeba dużo czasu żeby udrożnić rzekę i nadać jej nurtowi spokojny bieg. Jednym słowem

 

ja jednak odetne sie od tego jak i od wywodu Arka i powroce do prostego sensu zadanego pytanie

 

po co :?:

 

czy nie lepiej rozumiec tego pytania doslownie :?:

bo bez tego dyskusja ucieka w slepa uliczke , zaden filozoficzny wywod nie bedzie rzeczowa odpowiedzia na to pytanie bo w efekcie dojdziemy do sensu cierpienia a to jest kwestia raczej dotykajaca sfery poglabiania wiary

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arek,

 

Twoja wypowiedz jest w pełni bliska moim przemyśleniom.

 

Tak na marginesie. Pamiętam, że podczas terapii przez długi czas irytowało mnie że rozmawiamy o wszystkim tylko nie o mojej nerwicy, nie o tym co bezpośrendnio powodowało pojawianie sie objawów. Wielkrotnie chciałem zrezygnować, bo nie widziałem efektów. Z czasem też miałem wrażenie że zmiany zachodzące we mnie dotyczą zupełnie innych tematów, nie tych na które pytania podczas terapii nie uzyskiwałem żadnych odpowiedzi. Dopiero w końcowej fazie terapii nie musiałem już zadawać tych pytań. Rozgrzebaliśmy wszystkie fundamenty wszerz i wzdłuż i to dało mi wiedzę do znalezienia odpowiedzi na bezpośrednie przyczyny mojej choroby.

I to jest właśnie piekne w wychodzeniu z tego, że zmienią się rzeczy o których nawet ni emyślelismy. Tak jakby przy okazji, ale naprawde będące częścią całości.

 

[ Dodano: Pon Maj 22, 2006 12:57 pm ]

 

ja jednak odetne sie od tego jak i od wywodu Arka i powroce do prostego sensu zadanego pytanie

 

po co :?:

 

czy nie lepiej rozumiec tego pytania doslownie :?:

bo bez tego dyskusja ucieka w slepa uliczke , zaden filozoficzny wywod nie bedzie rzeczowa odpowiedzia na to pytanie bo w efekcie dojdziemy do sensu cierpienia a to jest kwestia raczej dotykajaca sfery poglabiania wiary

 

Pytanie nie było: "Po co cierpimy?" tylko "Po co cierpimy na nerwice?" Ponieważ mamy wpływ na wychodzenie z tej choroby, w sumie o własnych "mentalnych" siłach, więc nie jest to choroba z przypadku lub losowy defekt organu. I ta różnica była podstawą pytania. Nie widze tu żadnej ślepej uliczki, wręcz przeciwnie Arka przemyślenia są podobne do moich i innych którzy z tąchorobą sobie poradzili/radzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×