Witajcie.
Kiedy się to zaczęło- nic o Niej nie wiedzialem. Objawy typowe jak wielu z was i tysiące wizyt u lekarza. Leki na to, i na to- wizyty w szpitalu. I wyszło że nic mi nie dolega... ale trudno mi było zrozumieć gdyż cierpialem. Mialem biegunkę i wymioty... Lekarz rodzinny coś podejrzewał i kazał mi zmienić pracę :-) Nie posłuchalem go. Wyprowadzilem się z rodzinnego domu do innego miasta- z początku było koszmarnie. Atak za atakiem... Gdzieś w trakcie poznałem moją Żonę i wziąłem ślub. Było nas teraz dwoje, a wzesadzie troje licząc nerwicę. Poszedłem do Psychologa - nie pomogło. Zmieniłem psychologa... coś się zmieniło.
Psycholog uświadomił mi kilka faktów. Mam nerwicę i nie jestem sam. Ma ją tysiące ludzi. Czasami o tym nawet nie wiedzą. Ja jestem krok do przodu- wiem że ją mam. Nerwica nie jest wyrokiem. Da się z nią żyć- choć ciężko. Jest jak druga osobowość, z początku dzika i nieokrzesana. Potem okazuje się nieco łagodniejsza w miarę wzajemnego poznania. Trzeba jej troszeczkę utrzeć nosa. Iść do pracy, kiedy ona nie pozwala.
Najwyżej dostanę biegunki i co? Świat się nie zawali. Bedzie nieco niezręcznie i śmiesznie- u mnie szczególnie- jestem nauczycielem.
Udało mi się wynegocjować z nią wizyty w zakładzie pracy, bez niespodzianek. W końcu jesteśmy jednością i Ona też musi dbać o image. Biegunka nie nalezy do dobrego public relations :-) Po terapi u psychologa (bez leków) objawy ustąpiły. Zapomnialem o niej na długi czas. Oczywiście zdarzały mi się noce takie jak ta, ale mówiłem sobie - najwyżej się nie wyśpie- trudno-sprobuję następny raz. Czytając to forum zdaję sobie sprawę, że moja nerwica to pestka w porówniu z niektórymi. Ja mogę wyjść z domu, pójść do sklepu itd... Nie jest ze mną aż tak tragicznie. Teraz znowu wróciła. Ot druga noc z atakiem. Wymioty, bóle brzucha biegunka- ciśnienie we łbie. Ba ona nie wrócila, bo ona nigdzie nie odeszła. Poprostu była gdzieś z boku i czekała. Moja nerwica... Ona nie nadchodzi sam, lecz wtedy gdy jej pozwalam. Dlaczego to robię? Nie wiem... ale mam nadzieję się dowiedzieć. Być może w poniedziałek sprobuję pojść do psychologa- pogadamy i znowu bedzie spokój. A jak dojdziemy do sedna to VICTORY. Przede mną jakaś droga. Dluga? Nie wiem, krótka- może.
Ile nocy jeszcze nie prześpię? Nie wiem- ale WALĘ TO (dosadnie- bo pedagogowi nie wypada) -bedę spał w dzień. Tym co trzyma mnie na fali to fakt- FAKT POTWIERDZONY NAUKOWO- nerwica to choroba wyleczalna. Więc i ja kiedyś bedę zdrowy. BEDĘ ZDROWY !!! Wy też BĘDZIECIE ZDROWI. Być może nastąpi to już jutro- a może za rok. ALE NASTĄPI.
W chwilach paniki- takiej jak dziś -czasami gdy atak jest w punkcie szczytowym- szukam pomocy kogokolwiek. Takiej, która w czarodziejski sposób usunie to monstrum. Cuda nie istnieją moi drodzy- ale cóż nam po nich, kiedy i tak bedziemy ZDROWI. Kiedyś, ale napewno. Chciejcie tego- CHCĘ SIĘ WYLECZYĆ I BYĆ ZDROWY. Powtarzajcie to sobie- w momentach krytycznych. A gdy ich nie ma- korzystajcie z życia. Jest piękne... Pomiędzy atakami byłem na rybkach. Jeziorko przyroda i kilka brań-cudoooooooooownie. Teraz zamiast wisieć nad kiblem postanowiłem do Was napisać. Jutro pewnie mi to minie... Pojadę na rybki. W poniedziałek do pracy. Wczesniej spróbuję zagadać czy znajdzie się dla mnie jakieś psycholog. Wtorek- chyba jakieś zebranie. Nocka zarwana- może-jak bedę chciał :-) Ale to wszystko nieważne-JA ŻYJĘ i wy też sprobujcie. Drobnymi kroczkami do przodu. Jak się nie uda dziś- zrobcie to jutro. ALE ZROBCIE. A jak was najdzie tak jak mnie dziś- smarujcie posty. Piszcie że was boli i się boicie-ale dziś udało się wam TO I TO. I reasumując to ten strach można przetrwać bo jutro zrobię kolejny krok, przyjemny krok. Może coś się wydarzy- a może nie. Ale napewno bedzie jutro!!!
Nauczmy się żyć z atakami... oswoić je. Ja dziś mialem ból brzucha, lęk straszliwy- dawno tak się nie bałem. Zwymiotowalem, ale jutro pojadę znów nad wodę. Na rybki... Przytulę moją Żonę i powiem jej kocham. Teraz jest 1.19. Jeszcze nie dojrzałem do spania, coś porobię i sprobuję ułożyć się obok Żony. Zasnę... Może tak ale to nie ważne. Przecież jutro jest niedziela- jest czas do pospania-atak- nic się nie stało moi drodzy. WYLECZENIE CZEKA ZA ROGIEM. Idźmy do przodu, biegunkując, bojąc się i wymiotująć. ALE DO PRZODU. A potem piszcie o tych cudownych chwilach kiedy udało się wam zrobić krok do przodu. OPISZCIE to na tym forum. Zalejcie je komunikatami o przyjemnych chwilach. Dla was- jak to się udało.
Ja wyślę tego posta, pogmeram coś w kompie. Sprobuję legnąć a potem RYBEŃKI. CUDO. A w nocy... Jeśli bedę miał atak smarnę posta o rybkach- to pomaga. Sprobujcie...
PAMIĘTAJCIE-ZALEWAMY O FORUM TYLKO POZYTYWAMI. JAK SIĘ JAKIEŚ SKURCZYBYK WYLECZY NA CACY- niech pisze jak to zrobił. Tylko dobre rady-skorzystamy. Jak komuś się nieudało niech napiszę co chciał zrobić i JAK BEDZIE PROBOWAŁ zrobić to jutro.
Dla KAŻDEGO Z WAS nadejdzie ten moment w którym się UDA. Daję wam słowo...