Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pragnę umrzeć


Bub

Rekomendowane odpowiedzi

Bub, wybacz ,ale siedzisz na necie weż poszukaj jakiegoś psychoterapeuty skoro terapia grupowa niewiele Ci pomogła.Znajdż tą siłe robisz to dla siebie masz siłe pisać tutaj masz siłe szukać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość pysiunia

Bub, zbyt dużo wymagasz od siebie. Nie akceptujesz swoich "ciągotek" do mężczyzn. Chcesz być perfekcyjny.

Jeśli nie otrzymujesz zainteresowania i miłości, której szukasz - daj ją innym i zobaczysz, co się wtedy stanie.

 

Dźwigasz bagaż nieszczęśliwego dzieciństwa, bez relacji i uczucia ze strony ojca. Próżno teraz tego szukać i tym żyć.

Zostaw przeszłość za sobą. Jesteś tu i teraz. Ciesz się chwilą, nie wybiegaj w przyszłość.

 

Wg mnie - Dobra dla Ciebie byłaby terapia psychodynamiczna indywidualna u certyfikowanego psychoterapeuty - mężczyzny /jeśli wolisz/, by przerobić problemy z dzieciństwa, zrozumieć mechanizmy, które Tobą kierują, zrozumieć siebie i zaakceptować.

Zawalcz o siebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bub odniosę się do twojego pierwszego postu, tak na szybko...

 

Praca i zainteresowania - przynosi szczęście i jest twórcza, jeżeli w głowie jest poukładane. Jeżeli chcesz dawać siebie innym, najpierw zrób porządek ze swoimi myślami. Jeżeli masz kasę, zacznij sobie szukać nowych wyzwań (pracy?) - chcesz pomagać ludziom? - zostań np. wolontariuszem...

 

Miłość - niestety, zaburzony wizerunek ojca i stąd te poszukiwanie "ojca" w facetach.

 

Wygląd - na pewno akceptujesz siebie? Czy cały czas porównujesz się do innych facetów? Nie opieraj się na opiniach innych tylko na sobie samym - to Ty masz wiedzieć jak jest.

 

Męskość - wraca, jak zaakceptujesz siebie i zaczniesz podnosić poczucie własnej wartości.

 

Codzienność - wewnętrzne konflikty, pragniesz bliskości ludzi, ciepła, szukasz tego, czego nie otrzymałeś w dzieciństwie. To wszystko zabiera energię i chęć do działania.

 

Przyszłość - przeszłość cały czas masz w głowie, więc jak możesz myśleć o przyszłości, jak jesteś wczorajszy.

 

Śmierć - nie daj się unicestwić. Myślenie o samobójstwie przynosi pozorną ulgę, ale to myśl destrukcyjna, która zabiera dużo energii - przez chwilę poczujesz się

lepiej, ale później będzie totalny dół.

 

Terapia - trwa latami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A po to, zeby (jak zauwazyles) uprzykszac zycie innym ;).

Stary, rusz tylek i idz w swiat, jesli masz serio glebszy problem to zacznij normalna dlugoterminowa psychoterapie a nie taka, kyora w kulminacyjnym momencie sie konczy. I osobiscie, proponuje Tobie jefnak kobiete jako psychoterapeute glownie z tego ezgledu, zeby mezczyzna nie odwracal podswiadomie Tobie uwagi podczas sesji. Bo skoro jaraja Cie mezczyzni to zamiast skupiac sie na problemie bedziesz mial fantazje. I mimo wszystko, pogadaj z ojcem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie - Dobra dla Ciebie byłaby terapia psychodynamiczna indywidualna u certyfikowanego psychoterapeuty - mężczyzny /jeśli wolisz/, by przerobić problemy z dzieciństwa, zrozumieć mechanizmy, które Tobą kierują, zrozumieć siebie i zaakceptować.

zdecydowanie, wiadomo że to nie ma już wiele wspólnego z pierwotną psychoanalizą ale cały twój problem baaardzo kojarzy się z Freudem. behawioralna nic u ciebie nie zdziała bo caly problem leży głębiej w przeszłości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh... Ja mam podobną sytuację z ojcem. To dla mnie obca osoba przypadkowo żyjąca ze mną w jednym mieszkaniu. I to chyba stąd bierze się moja niezdrowa fascynacja facetami starszymi ode mnie co najmniej o te 10 lat, bo na rówieśników kompletnie nie zwracam uwagi. Autor powinien sobie chyba wynaleźć jakąś jedną konkretną terapię, której będzie się trzymał i "przemęczy" się na niej do końca, zamiast przerywać w trakcie.

 

 

khaleesi, Wołanie o pomoc? Jeśli rozważamy takie "samobójstwa" odstawiane na pokaz, gdzie zamysł jest taki, żeby ktoś nas potem odnalazł i odratował, to ma to sens. Ale w przypadku tych "prawdziwych" (kiedy ktoś jest zdecydowany na śmierć i faktycznie aranżuje wszystko tak, aby go nie odratowano) to raczej ma to słabe odniesienie do rzeczywistości.... Przykładowo - jestem ateistką i uznaję taką opcję, że po śmierci może NIC nie być. Niby jak wtedy miałabym otrzymać pomoc, o którą rzekomo wołałam zabijając się, skoro bym nie istniała ? ;) Wołaniem o pomoc może być prędzej sygnalizowanie innym swoich myśli samobójczych, ale sam akt jego dokonania to już chyba inna bajka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Khaleesi, samobójstwo traktuję jako egoistyczny krok.

 

Autor pisze że tak bardzo cierpi że aż pragnie umrzeć.

Ktoś odpowiada że samobójstwo to egoistyczny krok.

Kompletny brak zrozumienia drugiego człowieka i brak chęci udzielenia mu pomocy. Napisanie takiego zdania świadczy właśnie i wielkim egoiźmie, takim zapatrzeniu w siebie że się kompletnie nie rozumie co ktoś inny pisze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem zarówno założycielem tematu, jak i autorem tego zdania :) Doskonale to ujęłaś - samobójstwo to dla mnie odcięcie cierpienia, ale zwrócenie na siebie uwagi poniekąd też. Z tym, że nie chciałbym być odratowany. Wyobrażam sobie, że po śmierci będę mógł oglądać z góry jak moi bliscy okazują mi takie zainteresowanie, jakie by mnie usatysfakcjonowało. Dlatego pisałem o egoizmie. A nawet jeśli po śmierci nie miałoby być nic, to nie obchodzi mnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym ja popełniła samobójstwo, to moja rodzina uznałaby to za egoizm, zamiast zobaczyć że to oni mnie do tego doprowadzili. A moje cierpienie było tak ogromne że nie mogłam tego wytrzymać. Na szczęście udało mi się od nich wyjechać i dzięki temu przeżyłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bub, Przeczytałam to co napisałeś. Sama byłam taką żebraczką błagającą o ciepło więc rusza mną bardziej jak ktoś cierpi na sposób podobny - naprawdę wiem co to znaczy i wiem do czego taki ból może doprowadzić. Napisałeś, że odkąd się wyprowadziłeś matka okazuje ci niekiedy namiastki ciepła...a jak było wcześniej? Normalnie to matka jest tą osobą ciepłą, kochaną, bliską zaspokajającą pierwsze "miłosne głody". Ja też przez lata obwiniałam ojca, goniłam znając jeden kierunek. Raz bardziej jak chłopak raz bardziej jak dziewczyna, liczyło się tylko kto bardziej czuły i ciepły, a nie płeć czy sex. A są i tacy, którzy przez czułością się bronią, rękami i nogami bo mieli jej dużo za dużo? Bo jawi im się jak złota klatka? Jak twoi rodzice odnoszą się do siebie? Są czuli?

 

Co do ojca...mój też lubił spytać ile mam lat? Przeżył co przeżył i przeżył jak umiał. Uciekając z własnej rodziny zakładał podobne, co za pech!;-) Powielał schemat.

 

Popatrz na swoją sytuację z różnych stron. U mnie wszystko to, co początkowo uważałam za przyczynę nr 1 okazało się tylko marną konsekwencją zupełnie innych historii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To na pewno. Dążę do tego, by ludzie, a zwłaszcza faceci, okazywali mi niezdrowe zainteresowanie. Oczekuję od nich oznak sympatii i ciepła, a i one nie wystarczają mi na długo. Rozrywa mnie ta potrzeba.

Ty potrafisz kochać?jak uważasz ,wiesz co to prawdziwa miłość ?czy nastawiony jesteś na branie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lenka, to miło, że nie jestem tu sam. Rzeczywiście to cierpienie jest nie do zniesienia. Tej potrzeby nie ma jak zaspokoić. Ludziom, na których mi zależy, wystarczy jak się spotkamy raz na długi czas, a dla mnie to jak śmierć znajomości. Odbieram to jakby im na mnie nie zależało, jakby wszyscy byli przeciwko mnie. Zostaję sam ze swoim pragnieniem ciepła. Nie wspominałem o tym, ale w gorszych chwilach objadam się prawie do zwymiotowania. Niestety ta gorsza chwila jest prawie codziennie.

 

Moja mama zabiega o ciepło ze strony ojca, ale bez skutku. On ją zaniedbuje, nigdzie jej nie zabiera. Podobnie było ze mną i z moim bratem - nie mam żadnych wspomnień z ojcem, zawsze albo go nie było, albo był zajęty sobą.

 

Popatrz na swoją sytuację z różnych stron. U mnie wszystko to, co początkowo uważałam za przyczynę nr 1 okazało się tylko marną konsekwencją zupełnie innych historii.

Możesz rozwinąć tę myśl?

 

Lily, nie mam pojęcia. Jak czuję, że kogoś kocham, to czuję, że albo chcę się tym kimś opiekować, albo chcę, by to on się mną zaopiekował. Nie wiem czy umiem sobie wyobrazić miłość partnerską, bo wspomniana wcześniej potrzeba jest na pierwszym miejscu.

 

Zastanawiam się ile w tym wszystkim jest winy tego ile strachu i cierpienia przeżywałem w dzieciństwie. Psycholodzy zawsze skupiają się na jednym z tych problemów: albo ojcu, albo prześladowaniu. Nie starają się ich łączyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łoś, Mnie zastanawia jeszcze jedna sprawa zastanawiałeś się kiedyś nad tym dlaczego ojciec był taki dla WAS? założył rodzine a pózniej jej nie okazywał uczuć?od zawsze taki był?Być może On sam ze sobą ma wielki problem a to wszystko odbija się na reszcie rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lily, prawidłowo rozumujesz. Mój ojciec jest osobą o bardzo niskim poczuciu własnej wartości. Jego śp. ojciec, czyli mój dziadek, zawsze traktował go najgorzej z trójki rodzeństwa mimo, że był najstarszy. Tak naprawdę zauważam to, że ojciec ma ze mną sporo wspólnego, tylko że on nie jest jakby do końca świadomy. Kiedyś z bratem wygarnęliśmy rodzicom, że nie dali nam odpowiedniej ilości ciepła i zainteresowania w dzieciństwie, to byli strasznie zdziwieni i skończyło się awanturą. Brat lgnie do ludzie tak jak ja, tylko że nie ma przed nimi takiego lęku jak ja, bo nie doświadczył tak okrutnego prześladowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łoś, Nie można dać komuś czegoś czego sami nie mamy.Tutaj nie bronie Twojego ojca skoro jednak był traktowany także żle nie miał poczucia bezpieczeństwa ani miłości zapewne nawet nie wie jakie to emocje.Zakładając rodzine miał w podświadomości model wyniesiony z domu własnego i przelał go na Was wszystkich.Uważam że ten punkt byłby dobry jako docelowy w rozmowie z ojcem aby nie czuł się atakowany ale

wyjść tutaj z pozyjcji kogoś kto rozumie skąd problem się wzioł i chce porozmawiać co w związku z nim czuje czuł przez całe lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łoś, Racja o zaspokojenie takiej potrzeby trudno. W tym wypadku człowiek chce trochę absurdu, do czasu aż sobie uświadomi czemu tak się dzieje. Bo czy można wymagać od partnera, przyjaciół czy koleżanek żeby kochali tak jak powinien kochać rodzic dziecko? Ty piszesz o objadaniu, a ja przez lata chorowałam na bulimie, nawet teraz dziwnie mi o tym pisać w czasie przeszłym...skąd się bierze taki zwyczaj? Jak wcześnie jest urabiany? Bardzo, bardzo wcześnie.

 

Co do myśli, to jasne że mogę rozwinąć. Uważam, że skupienie się na jednej relacji, przykładowo ojciec- syn, to dużo za mało. Rodzina to wiele relacji i każda ma wpływ na każdego. Mają znaczenie relacje dziadek - rodzic, siostra- brat, mąż- żona, brat - brat itd. Jak ktoś chce zrozumieć i sobie pomóc, wybaczyć i się uwolnić, to wątpię że mu się to uda gdy skupi się tylko na sobie i nie swojej winie. Są tacy, z którymi nie da się rozmawiać. Człowiek przychodzi na świat po miłość, a wpada tylko w układankę chorób, relacji i wymagań. Dzieciństwo to ten etap, którego nie da się pominąć i każdego dziś widzę to bardziej niż każdego wczoraj. I mam na myśli wczesne dzieciństwo, a nie takie "szkolne".

 

I życie jest naprawdę magiczne więc szczerze mam nadzieję, że się na nie zdecydujesz:-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednyne na co mamy wpływ to my sami, na innych tylko pośrednio. Jak zdejmiemy odpowiedzialność za swoje poczucie z innych to zaczniemy normalnie żyć. Polega to na tym, że zaczynamy szanować wlasne zdanie, lubić siebie takim jakim jesteśmy i uczymy się stawiać granicę, ktore kiedyś nagminnie i bezprawnie łamano. Bycie ofiarą tylko pozornie chroni,,,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×