Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

pierchor, dlaczego Cię to przeraża ?

Jakie są te popędy i motywacje Twoje ?

 

Na pewno są gorsi od Ciebie - wiem, że banalne pocieszenie, ale uwierz mi, od poniedziałku do piątku mam z nimi do czynienia, a oni nawet nie potrafią powiedzieć co im jest i kim są.

 

Dlatego powtarzam - masz dużą wiedzę o sobie - wykorzystaj to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tekla, nie wcale nie musiałaś.

Wmawiasz to sobie.

 

Przecież już teraz wiesz co się z nim dzieje i dlaczego się nie odzywa.

Powinnaś mu teraz pomóc.

Tak właśnie Ty, która sama potrzebujesz pomocy.

I jak najszybciej porozmawiać z nim o swojej chorobie, nie oszukuj siebie i jego ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K. Nie chcę wchodzić w szczegóły tych popędów ale zaręczam Ci, że są bardzo chore. Co do wiedzy o sobie to dziś wiem tyle a jutro może mi się wydawać, że jest calkiem inaczej, że ja jestem całkiem inny. Zdarzają się przebłyski ale one nie dają integralnego i stałego obrazu mojego ja.[/b]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierchor, to nie myśl tyle o sobie .

Może pomyślisz o innych ?

Nie wydaje Ci się, że użalasz się nad sobą ?

(ja tego nie mówię, tylko pytam, czy Ty nie masz takich myśli)

 

Czy kiedykolwiek pomyślałeś, że inni mają gorzej ?

Czy kiedykolwiek chciałeś komuś pomóc ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K. Nie wydaje mi się żebym się użalał, ja to wiem i próbuję z tym walczyć ale cierpiętnictwo jest we mnie bardzo głęboko zakorzenione. Chciałbym pomagać innym i to bardzo, tylko jak skoro sam sobie pomóc nie potrafię. Do tej pory to ściągam wszystkich w dół a najbardziej osoby a właściwie osobę mi najbliższą, chce dla niej niby jak najlepiej ale ona ostatnio(nie mnie osobiście co też jest bolesne) powiedziała, że moim jedynym celem jest niszczyć jej szczęście.[/b]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde a ja mam masakrycznego dola...dawno takiego nie mialem :( Zyc mi sie nie chce....echh.....samotnosc mnie zzera od srodka :( Wydaje sie mi ze jest coraz lepiej az tu nagle atakuje mnie taki wielki dol :( Dzis sie bardzo zle czuje.....Wezme zaraz tableteczke na sen to mnie polozy i moze jutro rano zlapie jakas motywacje do zycia :( bo teraz jest bardzo kiepsko :( Nie mam do niczego motywacji :( Jak tak dalej pojdzie to nie wiem jak to sie skonczy....:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ł. ma mnie gdzieś. No i super. Nic z tego nie będzie.

Panika. Załamałam się.

 

..."cierpienie jest częscią nas...

czyms co nas goni, gdy uciekać chcemy...

lepiej uczyc sie zyc cierpieniem i czekac na szczescie...

niz w watpliwym szczesciu wypatrywac konca..." IVks,1-4...

 

jak wiec z nim zyc?...mysl o tym jak najwiecej...a stanie sie czescia ciebie...czyms...co nie bedzie miało wartości...choc poplaczesz przez chwile..to obudzisz sie kiedys i powiedz..."po co ja płacze?"....jestem z Tobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierchor, rozumiem, że kobieta ?

Widzisz, bo ona czuje się bezsilna, na pewno tak jest.

Chciałaby aby wszystko było `normalnie`, a nie jest.

Spróbuj wczuć się w jej sytuację.

 

Nie bez powodu zapytałam o pomoc - może wtedy zobaczyłbyś, że naprawdę inni mają gorzej ?

Np. niepełnosprawni ?

Oni, mimo często świetnej kondycji psychicznej żeby nie wiem co robili nie zmienią swojej uszkodzonej fizyczności i co ?

Wielu z nich mogłoby nam - ludziom fizycznie zdrowym i tak naprawdę mającym wszystko dawać lekcje z dobrego humoru i optymizmu.

 

Może praca z nimi pokazałaby Tobie, że możesz zapanować nad swoim umysłem ?

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:52 pm ]

fiufiu, a jaki jest tego powód ?

Jakiś konkretny, czy po prostu ... ?

 

Mam nadzieję, że jutro będzie lepsze :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K. Tak kobieta, była partnerka i jedyny przyjaciel w jednym. Długo mnie znosiła, ba to ja ją zostawiłem jakiś czas temu i wszystko było ok aż do teraz kiedy to zakochała się w kimś innym. Chce jej szczęścia, wiem że on jest normalny, że da jej spokój, pewność i stałość ale teraz niewiedzieć czemu czuje się źle wiedząc, że ona obok niego zasypia i się budzi. Może masz jakąś koncepcję dlaczego tak jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fiufiu, nic nie mogę na to poradzić.

Jestem do niczego, co ?

 

Nie jestes do niczego...bardzo milo z twojej strony ze chcesz mi pomoc :)

 

Nikt nie jest w stanie mi pomoc.....ja moge sobie pomoc niestety tylko sam :( a nie potrafie.

Wiekszosc dziewczyn mowi mi ze jestem przystojny, zabawny ale to wszystko i zadna nie chce ze mna wchodzic w zwiazek :( Widocznie cos ze mna jest nie tak, a co to nie wiem....i nie chce wiedziec, bo zmieniac sie nie mam zamiaru. Przez tyle lat nikogo nie poznalem to juz pewnei nie poznam...:( No ale trzeba zyc dalej, obecnie poswiecam sie pracy, moze cos osiagne w sferze zawdowej. Z miloscia juz sobie daje spokoj...bo nie chce sie meczyc i cierpiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fiufiu pewnie masz za duże wymagania. Jesteś mądrym facetem, więc na pewno byś sobie jakąś znalazł zresztą sam pisałeś, że kiedyś na dyskotece jakieś Cię podrywały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety musze dołączyć do jęczących... w piątek miałem ostrą jazdę z nerwicą lękową... w pracy mnie dopadła i teraz boje się, że moje dotychczasowe życie jest pod znakiem zapytania. Do tego doszła bezsenność i (chyba) depresja... najgorsza jednak w tym wszystkim jest samotność... brak przyjaciół i wsparcia z ich strony sprawia, że jest jeszcze gorzej. Szokujące jest też to, że deprecha uderzyła tak nagle... do tej pory żyłem z nerwicą i nawet potrafiłem się cieszyć swoim życiem.. a teraz... czyje się jak opętany... czy to normalne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zahn, czuję się podobnie. Jakby coś mnie oplatało i nie pozwalało wyrwać się. W dodatku nie potrafię już ukrywać swojego stanu, wszystko ze mnie wychodzi na zewnątrz.

W pracy tragedia, siedzę cicho staram się skoncentrować na pracy, a w rezultacie robie coraz więcej błędów. Ogarnia mnie apatia, zmęczenie sięga już granic. Nie potrafię zmobilizować się do jakiegokolwiek działania. Kiedy próbuję z kimś porozmawiać, nagle mam pustkę w głowie. Nie mam już siły, nie radzę sobie z tym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierchor, dlaczego ?

Hm, to dość proste.

Teraz do Ciebie dociera dopiero ten fakt, że ją straciłeś.

I do tego jest z innym, inny ją całuje, tuli do snu i mówi `Kochanie` ...

 

Ale może właśnie miało tak być ?

 

--------------------------------------------------------------

 

fiufiu, chciałabym, chciała, ale niestety to moje doświadczenie kruche jest ;)

 

Wydaje mi się, że wiele kobiet traktuje Ciebie jak przyjaciela.

Mam takiego kolegę, który też ma masę koleżanek, jest całkiem przystojny i zabawny, ale jest tak kochany, że aż chciałoby się mieć takiego brata.

 

Ale zadręczaniem się nic nie zdziałasz.

Żadna kobieta nie będzie chciała ponuraka ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K. Nie podoba mi się ta świadomość, chyba naprawdę do tej pory myślałem, że ona zawsze będzie blisko, że będe mógł na nią liczyć. Mam do siebie ogromny żal, że dopiero teraz dojrzałem do pewnych spraw, dopiero teraz zacząłem myśleć jak ktoś w miarę dorosły. Obawiam się, że nie umiem ot tak poprostu przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego, rozsadza mnie od środka, może(a raczej napewno) to śmieszne i żałosne ale dziś kiedy włączyłem gg i zobaczyłem jej opis skierowany do niego to wybuchnąłem zwykłym,spazmatycznym, dziecięcym płaczem. Od wczoraj mam bardzo silne myśli samobójcze, mój lekarz jest na urlopie, zostaje w domu sam i co chwilę mam napady lęku, chciałbym żeby ktoś przy mnie był, do niedawna ona była taką osobą, którąbym o to poprosił a teraz nie mogę tego zrobić..nie mogę jej nawet poprosić o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ian

Tak... tak samo jak u mnie. W piątek tak mnie załatwiło, że chciałem mówić o swoich problemach wszystkim... dosłownie wszystkim. Taki "krzyk" ludzie patrzcie jestem załamany... pomocy. Na szczęście nie narozrabiałem za bardzo ;) chociaż mogę się mylić :D

Praca też mi w ogóle nie idzie.... boję się, że zacznę popełniać błędy, gdyż nie mogę skoncentrować się na prostych czynnościach. Do tego dowiedziałem się, że szefostwo chce mnie zostawić samego z firmą na głowie... planują jakiś wyjazd. Problem w tym, że to nie jest praca dla jednej osoby... gdy byłem zdrowy, praca na "kilku stanowiskach" przyprawiała mnie o zawrót głowy... a teraz? Brrr.... boję się myśleć.

 

 

Otóż jestem skończona.

To złudzenie... ale bardzo dołujące. Przechodziłem przez coś podobnego... jedyna bliska mi osoba odeszła ode mnie... tak w jednej chwili... odwróciła się ode mnie zostawiając mnie sam na sam ze swoimi problemami... zagadywałem do Niej na gg, dzwoniłem i robiłem z siebie idiotę. Śledziłem każdy jej opis na GG i dręczyłem sam siebie, analizując, co te opisy znaczą i do czego się odnoszą.

Felicity. Proszę Ciebie... wyrzuć Ł. z listy kontaktowej, bo pogrążysz się w rozpaczy. Musisz zacząć żyć własnym życiem... to bardzo ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja sobie pomarudzę. Na razie mało, a właściwie nic o mnie nie wiecie- cierpię od 2,5 roku na depresję, a od ok 3-4 lat na nerwicę lękową. Moje lęki były związane właściwie z każdą dziedziną mojego życia, ale nie o tym... m.in. była i jest to też szkoła, dalej mam z tym problem... Ale najgorsze już za mną. Mam w końcu kogoś, kto mnie wspiera. Chociaż dalej dostrzegam wielki problem, który dziś po raz kolejny mi o sobie przypomniał... Ciągle szukam jakiegoś sposobu, żeby nie pójść na zajęcia. Terapia nie pomagała, leki też nie specjalnie. Jak sie przemóc i nabrać pewności, że dam radę, że nic mi się nie stanie jak tam pójdę... że nie mam nic do stracenia chodząc, a wiele tracę, kiedy nie idę...?

 

pierchor niewiele piszesz na temat tego, co się między wami wydarzyło, ale myślę, że skoro ona jest szczęśliwa z innym, to powinieneś ten fakt uszanować, pogodzić się z tym. To trudne, ale możliwe. Masz szansę na ułożenie sobie życia z kimś innym, więc nie rozpamiętuj tego co było, zostaw gdybanie. Piszesz, że nie możesz poprosić jej o pomoc... Nie możesz, czy nie chcesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×