Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy zakochanie moze być...chorobą? :/


Rekomendowane odpowiedzi

Czy gdy się myśli o kimś niemalże bez przerwy, wyobraża sobie go, marzy o nim, tworzy różne scenariusze wspólnych chwil, myśli jak go uszczęśliwić, szuka go w tłumie, zastanawia się nad jego życiem, tęskni non stop, ciągle patrzy czy jest na gadu, czy to jest zwyczajne? Normalne?

Nie kontroluję go, nie piszę bez przerwy smsów,nie wydzwaniam, nie chodzę za nim, nawet go nie znam za dobrze, bardzo dobrze zdaję sobie sprawę, że idealizuję jego osobę, jestem wszystkiego świadoma, co z tego, skoro wydaje mi się, że to kolejna CHORA rzecz w moim życiu??? Można zachorować na zakochanie... ? Czy może szukam oznak psychicznej obsesji nawet tam, gdzie ich nie ma...? Może to jest mój problem?

 

Ja powoli wychodzę z tej choroby...Takie zachowanie nie ma sensu, bo ta osoba żyje sobie swoim życiem i ma Cię w d*pie, a ty dla niej możesz poświęcić bardzo wiele i cierpisz gdy okaże się, że sobie kogoś znajdzie :/ to jest chyba najgorsze. Trzeba się z tego wyleczyć i im szybciej tym lepiej. Ja siedziałem w takim uczuciu jakieś 4 lata i mało co przez to nie zwariowałem no i nic z tego nie wyszło :/ Tak jak Rafałowi wydawało mi się, że to jest ta jedyna, która jest mi przeznaczona, a potem zawód na całej linii....Dobrze Ci radzę wylecz się z tego, bo jedyne co z tego wyjdzie to wielki zawód :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, lepiej wcześniej sobie uświadomić to, że tych jedynych naprawdę może być jeszcze wiele.

Często tak jest, że wydaje się człowiekowi, że to już ta osoba na całe życie.

Nawet jeśli, to ludzie się zmieniają i po wielu latach może nadejść czas rozstania.

 

A więc naprawdę czym wcześniej, tym lepiej.

Bo jeśli ktoś nie odwzajemnia uczucia, to po co się męczyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do "wchodzenia z butami" w czyjś związek...

Np. kiedy widzi się parę, w której kobieta (czy mężczyzna) promienieje ze szczęscia, potrafi z nim (nią) rozmawiać godzinami, dzieli pasje partnera (partnerki), jest z nim (nią) bez względu na okoliczności itd. Słowem, jeśli wydaje się, że obserwowana kobieta (mężczyzna) jest "ideałem" i pragnie się, by taki "ideał" był "właśnie ze mną", to często zapomina się o jednej kwestii. Mianowicie takie "ideały" są pielęgnowane właśnie przez ich obecnych partnerów (partnerki) i ich wcześniejsze doświadczenia.

Jednym słowem: każdy człowiek jest zwierciadłem, w którym ukazuje się prawdziwe odbicie drugiego człowieka. A jakie zwierciadła, takie odbicia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim otoczeniu są takie które siedzą przy książkach, albo takie co ciągle balangują, a ja szukam kogoś normalnego...

 

Hehe, zaraz porównałam to do siebie, ja chodzę na imprezy i kocham się uczyć = nienormalna ? ;)

 

Ale rozumiem o czym mówisz, chciałbyś aby Twoja Kobieta potrafiła wszystko wypośrodkować i do tańca i do różańca ..

Są i takie - uwierz :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo jeśli ktoś nie odwzajemnia uczucia, to po co się męczyć ?

 

Wtedy ciągle masz nadzieję, że może jednak kiedyś, ta nadzieja zamienia się w obsesje.

 

Istnieje również inna opcja. Dwoje ludzi sie kocha, ale kompletnie nie potrafia się porozumieć. Teoretycznie wydawać by sie mogło, że związek ma wszelkie podstawy by przetrwać.. by nawet być wzorcowym. W rzeczywistości związek oparty na uczuciu jest toksyczny. Niszczy partnerów. Pewnie to kwestia charakterów.

 

I teraz pytanie, czy trwać w takim związku i wierzyć, że z czasem wszystko sie jakoś ułozy..? A może uciąć wszystko, powoli zapomnieć nie wierząc w cuda?

 

Miłość to choroba. Taka jak nerwica czy depresja. Zaburzenie chemiczne w organiźmie. To okropne, ale zaczynam się z tym zgadzać. Jestem na etapie w którym najlepszym rozwiązaniem byłaby szczepionka gwarantująca mi odporność na miłość. W ostatnim czasie zaczynam cenić sobie spokój i stabilizację. Nadmiar emocji bywa szkodliwy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłość to choroba. Taka jak nerwica czy depresja

Chyba nie jest jeszcze tak źle?

Może nazwijmy to inaczej.... chorobliwe może być przeżywanie miłości (w toksycznych związkach i tym podobne).

Miłość kojarzy mi się jedynie ze strachem przed odrzuceniem. dlatego nie potrafie normalnie czerpać z tego szczęścia tak jak inni.

Najlepsze jest to, że mam chłopaka który myśli identycznie jak ja. na każdym kroku się sprawdzamy, utwierdzamy w przekonaniu że jeden drugiego nie zostawi... ale to i tak nic nie daje bo każdy myśli swoje i się boi. To jest dopiero chore.

I nie wiem co z tym zrobić. jak przekonać samą siebie, że mogę czuć się przy nim pewnie i bezpiecznie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy potwierdzeniem miłości nie może być uśmiech, błysk w oku ukochanej osoby czy to po wspólnie przygotowanym i wspólnie zjedzonym posiłku, po spacerze, po przegadanych chwilach/godzinach, po tańcu czy po upojnej nocy, czy wręcz po dłuższym niewidzeniu ?

Czy takie potwierdzenia nie są równie wartościowe (albo i nawet bardziej), niż zapewnienia słowne ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy potwierdzeniem miłości nie może być uśmiech, błysk w oku ukochanej osoby czy to po wspólnie przygotowanym i wspólnie zjedzonym posiłku, po spacerze, po przegadanych chwilach/godzinach, po tańcu czy po upojnej nocy, czy wręcz po dłuższym niewidzeniu ?

Czy takie potwierdzenia nie są równie wartościowe (albo i nawet bardziej), niż zapewnienia słowne ?

 

 

Oczywiście, że to też może być potwierdzeniem. Ale im związek dłuższy stażem, tym mniej tych "magicznych" chwil. Pojawia się szara rzeczywistość, szare życie, problemy..

A przecież to jedno słowo nie kosztuje zbyt wiele..

Czasem potrzebny jest wyraźny, czytelny przekaz..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może byłoby "fair" postawienie sprawy w taki sposób: skoro osoba (abstrahując od płci) nie może doczekać się okazania jej miłości w sposób, jaki tego oczekuje, to czy ona sama okazuje miłość w sposób, który odpowiada partnerowi/partnerce ?

 

A to czy życie pełne będzie "magicznych chwil" zależy od obojga, a nie od wieku i "szarzyzny" życia (którą znowuż "pokolorować" mogą kochający się ludzie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bardziej skoncentrowałabym się na szukaniu powodów dlaczego musimy ciągle mieć te nieszczęsne potwierdzenia. Wszystko musi mieć swoje podłoże..

Nie wiem jak to wyglada w przypadku Bad Girl, ale wydaje mi się, że ja wyniosłam kiepskie doświadczenia z poprzedniego związku. W którymś momencie dostałam "kopa", którego zupełnie się nie spodziewałam. Paskudnie to przeżyłam i nie mogłam długo odreagować. Efekt jest taki,ze teraz będąc w jakimkolwiek związku musze mieć wyraźny przekaz, że jestem kochana. Jeżeli coś zaczyna szwankować, zaczynają się problemy z komunikacją, partner jest powściągliwy, krytyczny..to ja zwyczajnie uciekam. Ze strachu. Boję się, że w niedługim czasie zapewne usłyszę, ze nasz związek nie ma sensu i kierując się zasadą "dmuchając na zimne" sama kończę związek mimo tego,że kocham..

W sumie w swoim życiu kochałam tylko dwa razy. Drugi związek, który był dla mnie bardzo ważny, zjechałam totalnie pod tym względem. Nie umiem zapanować nad strachem. Taka irracjonalna pozycja obronna przed samodestrukcją.. Idealną pożywką dla takich stanów jest krytyka ze strony partnera..

 

Ps.Bad Girl, spełnienie marzeń. Dziś Twoje urodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzeń każdy potrzebuje.Nie jest prawdą,że uczucie drugiej osoby powinno być oczywiste ot tak...i dla kogoś,kto ma problemy emocjonalne rzadko kiedy jest.Słowa są tak samo ważne jak czyny.

Gorzej jeśli nic człowieka nie jest o uczuciu drugiej osoby przekonać,bądź przekonuje tylko na krótki czas.

Ja miałam na to swoją metodę.Robienie prób,stwarzanie problemów,bycie trudną.Jak zniesie-to kocha.Bez sensu,bo nikt nie będzie znosił złego traktowania w nieskończoność?Głupie i okrutne?Wiem.Nigdy tak naprawdę nie byłam gotowa do związku i długo jeszcze nie będe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlaczego musimy ciągle mieć te nieszczęsne potwierdzenia.

Myślę, że takich potwierdzeń potrzebujemy głównie my, "nerwuski". Bo to właśnie my czujemy się w związkach niepewnie. Chyba zbyt czesto uważamy siebie za osoby "mniej wartościowe" w związkach.

A skoro tak, to remedium na to jest w uwierzeniu we własną wartość. ;)

 

Zaryzykuje i po raz kolejny dam dowód na to, że nie tylko nie jestem "z tej planety", ale i nawet nie "z tej galaktyki" :lol:

Co do trudnych chwil w związkach. Myślę, że z takimi trudnościami jest jak z bólem. Obecnie lansuje się "modę" na zwalczanie bólu (a ściślej skutków) - jak kogoś boli głowa, kręgosłup, ząb - jest do wyboru cała gama tabletek przeciwbólowych.

A zapomina się przy tym o znaczeniu, celu bólu, o jego istocie. Przecież gdyby nie ten ból, to wiele osoób nie miałoby własnego uzębienia, bo jak ząb nie boli, to nie trzeba się zmuszać do pójścia do dentysty. Gdyby nie ból pewnie wiele dzieci miałoby usmażone rączki, bo przecież nie można uwierzyć mamusi, ze żelazko jest gorące, tylko trzeba sprawdzić rączką. :roll:

Po prostu ból jest sygnałem organizmu "coś jest nie tak - trzeba działać".

I podobnie wg mnie jest z trudnościami w związkach - to świetne sygnały, gdy w całej rozciągłości okazuje się co "szwankuje" w związku, a zarazem okazje do poprawiania, udoskonalania związku.

Choć są i związki, gdzie na trudności reakcja jest podoba jak przy powszechnej reakcji na ból - usuwa się skutek (zażywa tabletkę) - zmienia partnera. Ale to nie moje metody :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A.t.r.u.s.i.a. w moim przypadku też tak było, że miałam dość przykre doświadczenia z poprzednich związków... albo inaczej bym to nazwała - "toksycznych układów".

Nie umiem zapanować nad strachem

Mam to samo. nie mogę znieśc chwil, kiedy nie ma go przy mnie... przychodzą do głowy wtedy takie myśli...

i nie mogę się ich pozbyć, choćby nie wiem co.

może potrzeba jeszcze więcej czasu, żeby się oswoić z sytuacją i przestać się bać.God's Top 10 masz racje! to właśnie tak działa... zmiana partnera to napewno nie jest rozwiązanie. po za tym, nasze obawy są potwierdzeniem tego, że potrafimy bardzo kochać i zależy nam na utrzymaniu związku.

no właśnie, może tutaj niska samoocena jest powodem tego, że boimy się odrzucenia.

ah... życie nerwusków nie jest proste....

 

Ps. dziekuje za życzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×