Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sytuacja w klasie. Jeszcze raz, teraz lepszy opis.


VanGH96

Rekomendowane odpowiedzi

Może jeszcze raz się powtórzę. Bardzo źle się po prostu z nimi czuję w klasie i tyle. Staram się mieć wyrąbane na to i często mi wychodzi w miarę, ale nie zawsze. Staram się, ale jest bardzo ciężko. Zrozumcie, zresztą pewnie i tak mnie Flea, i ten gościu nie zrozumią. Każdy mój przyjazd do szkoły kojarzy się bardzo negatywnie. Zwłaszcza przez to środowisko. Wyobraźcie sobie, to jest już tak poukładane, że nie mam się do kogo odezwać, nikt też się do mnie nie odzywa. Jestem normalnym facetem, potrafię pogadać. Naprawdę. Ale co poradzę że tak jest. Może źle opisuję to, nie wiem, ale jestem sam jak palec w tej klasie. No sam nie wiem co to robić, o tą zmianę szkoły. Proszę kogoś na priva, może by mi pomógł. Albo tu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea, przyhamuj trochę, bo już dziesięć razy było pisane, że nikt nie uważa się za kogoś lepszego. I tak, powaga w młodym wieku nie jest czymś "normalnym", dlatego określa się siebie jako dojrzalszym. Dojrzalszy nie równa się myśleniu " otoczenie to debile, ja jestem z wyższej półki" tylko byciu zbyt poważnym jak na swój wiek. I to jest problem, wyluzowanie się i wygłupianie z kolegami nijak nie załatwia sprawy, bo człowiek i tak czuje się w tym "nie na miejscu", nie ma przekonania do tego co robi, a przez to i pewności, że to mu naprawdę sprawia przyjemność. Ale jasne, lepiej kogoś obwinić za to, że ma jakieś problemy i nie jest w stanie zachowywać się tak jak inni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea, przyhamuj trochę, bo już dziesięć razy było pisane, że nikt nie uważa się za kogoś lepszego. I tak, powaga w młodym wieku nie jest czymś "normalnym", dlatego określa się siebie jako dojrzalszym. Dojrzalszy nie równa się myśleniu " otoczenie to debile, ja jestem z wyższej półki" tylko byciu zbyt poważnym jak na swój wiek. I to jest problem, wyluzowanie się i wygłupianie z kolegami nijak nie załatwia sprawy, bo człowiek i tak czuje się w tym "nie na miejscu", nie ma przekonania do tego co robi, a przez to i pewności, że to mu naprawdę sprawia przyjemność. Ale jasne, lepiej kogoś obwinić za to, że ma jakieś problemy i nie jest w stanie zachowywać się tak jak inni.

Popieram stuprocentowo!

Ale ponieważ 'opinia' tyczyła się mnie, to odpowiem swoimi słowami, może gdzieniegdzie się powtórzę.

 

[1] sorry, ale nastolatka o mentalności 40 to nie jest normalne. Każdy wiek ma swoje prawa. [2]Za powagą i rozwagą młodzież często chowa swoje lęki, nienawiść, przewala to w stronę "durnowatych znajomych", czepliwych nauczycieli, podłych rodziców, a tak naprawdę brak akceptacji siebie prowadzi do postrzegania środowiska jako wrogie, debilowate i zdziecinniałe. [3]Tylko łatwiej o sobie powiedzieć, że zaliczam się do tej wyższej półki, niż przyznać się do uczuć chowanych głęboko, do strachu, do lęku przed odrzuceniem, do bycia niezrozumianą.

[4]Oj zapłaczesz za młodością utraconą kiedyś. Ale to kiedyś...

[5]A na razie bądź dalej megapoważna. Izoluj się i zwalaj winę na otoczenie, bo to przecież idioci, debile od wódki. To też jakiś mechanizm obronny.

:)

Na pocieszenie dodam, że z tego się wyrasta. Zamiast poza użyję jednak słowa "tarcza". Poza chyba źle Ci się kojarzy.

 

1 - To Twoja 'diagnoza' i 'opinia'. Nikt nie uznał, że owa nastolatka ma mentalność 40-latki, a mogę zapewnić, że tak nie jest. Ale nie będę Ci mówić np. co mi wolno w domu, a co nie, bo i tak przecież mogę się wyluzować i szukam durnowatych wymówek.

2 - Oczywiście, wszystko przewalam, bo rzeczywistość jest taka kolorowa. Tak samo ja i osoby postronne z klasy mają urojenia, że matematyczka się nade mną znęca psychicznie. Najwidoczniej bierzemy ten sam towar ;) No i tak samo każdy nastolatek żyje w cudownych rodzinach rodem z telenoweli. Poza tym ja nic nie chowam i to, co według Ciebie jest schowane, mówię otwarcie od dawna.

3 - Pokaż mi gdzie opisałam się za tą 'z wyższej półki'. Cholera, ile razy jeszcze mam pisać, że bardziej mi do skrajnie złej samoakceptacji i poczucia wartości niż do zaliczania się jako lepsza?!

4 - Nie musisz mi grozić. Już jakiś czas temu, także na tym forum mówiłam, czego mi brakuje teraz i czego będzie mi brakowało kiedyś z obecnego czasu, który przecież 'marnotrawię'. Ale wiesz, kiedyś to wszystko będę miała wynagrodzone. Może i nie w formie przyjaciół i balowania po nocach w czasach studenckich itd. Ale wiem, że osiągnę coś, co doprowadzi mnie do szczęścia. I płakać nie będę.

5. Kto Ci powiedział, że jestem 'megapoważna'. Również w tym temacie pisałam, że mam i swoje poczucie humoru, mam i swoje radości. Więc...

 

Co masz do mnie?

 

-- 02 cze 2013, 14:47 --

 

Może jeszcze raz się powtórzę. Bardzo źle się po prostu z nimi czuję w klasie i tyle. Staram się mieć wyrąbane na to i często mi wychodzi w miarę, ale nie zawsze. Staram się, ale jest bardzo ciężko. Zrozumcie, zresztą pewnie i tak mnie Flea, i ten gościu nie zrozumieją. Każdy mój przyjazd do szkoły kojarzy się bardzo negatywnie. Zwłaszcza przez to środowisko. Wyobraźcie sobie, to jest już tak poukładane, że nie mam się do kogo odezwać, nikt też się do mnie nie odzywa. Jestem normalnym facetem, potrafię pogadać. Naprawdę. Ale co poradzę że tak jest. Może źle opisuję to, nie wiem, ale jestem sam jak palec w tej klasie. No sam nie wiem co to robić, o tą zmianę szkoły. Proszę kogoś na priva, może by mi pomógł. Albo tu :(

 

Flea, więc czy uznajesz, że Twoja teoria:

w klasie masz kolegów...inaczej...to są jakby osoby, które dzielą z Tobą jedno pomieszczenie w jednym celu: nauka. Nie musicie się akceptować, nie musicie się kochać, lubić itd. Pewne zchowania są naturalne i nic tego nie zmieni.

jest słuszna, niewadliwa i w ogóle fajna?

 

 

Co z tego, że to są 'osoby dzielące jedno pomieszczenie w jednym celu'? Nie uważasz, że mając psychiczny komfort, że ma się kogoś przyjaźnie nastawionego do Ciebie byłoby budujące?

Nie musicie się akceptować?! No ciekawe jak Ty byś się czuła, jakbyś była zmuszona spędzić kawałek swego życia z ludźmi, którzy Cię nie akceptują. Ciekawe jak np. wygłaszałoby Ci się przy nich referat.

Wszyscy wokół podczas 'luźniejszej' lekcji sobie żartują, gadają, wysyłają jakieś karteczki, a Ty siedzisz przykładowo na środku klasy i zastanawiasz się co tu robisz, jesteś poza tym wszystkim. Albo na przerwach - wszyscy zbierają się w grupki, 'odreagowują' 'stres' i napięcie związane ze minioną lekcją, może plotkują, opowiadają coś śmiesznego, a Ty siedzisz sama i jeszcze bardziej się nakręcasz, coraz bardziej Ci źle.

 

Rzeczywiście, naturalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

VanGH96, "rozumią" doskonale. VanGH96 nie zmienisz tego, że oni tacy są nie inni, masz dwa wyjścia : albo się dopasować do otoczenia ( i to jest to gorsze wyjście), albo być sobą i przeć do przodu. Z kolegami wymieniać informacje dotyczące lekcji czy klasy i koniec. Przyjaźni szukać w innym miejscu. Wiem, że trzeba dać upust emocjom i popisać na forum i to jest dobre, ale w realu czas chyba na zmiany a zmiany w życiu zaczyna się od siebie. Nie uważasz?

 

zmienny, masz rację, odpuszczam.

Każdy ma swoją drogę i każdy sam musi dotrzeć do celu.

 

Vett, sorry, ale tak właśnie Cię odebrałam.

 

 

Porównując się do kogoś i krytykując czyjeś zachowanie z mety stawiamy się na pozycji "ja tak nie robię-jestem dojrzalszy". Tzn.jaki? Dojrzalszy czyli na wyższym "levelu". A może po prostu smutny nastolatek. Nie raz i nie dwa miałam do czynienia z takimi właśnie "dojrzalszymi" - nigdy nie było to dobre. Zwykle cierpiące dusze, nie potrafiące odnaleźć się w społeczeństwie, którym trudno tak naprawdę pomóc i postawić na nogi. Nie tak właśnie jest? A żyjemy tu i teraz! Bardzo żałuję, że w szkołach nie działają socjoterapeuci albo chociaż normalny psycholog/ pedagog.

Widać tak ten świat jest skonstruowany, z tym że coraz więcej dzieciaków ( od maleńkich począwszy) nie radzi sobie w społeczeństwie. I do czego to prowadzi? Jakie społeczeństwo dorosłych nas czeka? Tu i teraz trzeba działać, szukać pomocy i przede wszystkim tą pomoc przyjąć.

 

-- 02 cze 2013, 14:26 --

 

Vett, czyli dobrze mówię. Plotkowanie, śmiechy, głupie żarty, zbieranie się w grupki itd to jak najbardziej normalne dla tego wieku.

 

Wiem jak to jest, wiem jak to być "na polu walki" samemu, i co? Wiedza ma pomagać a nie dołować, z wiedzy czerpię siłę jak zmieniać siebie a nie otoczenie. I dobrze powiedziałaś, że człowiek sam się nakręca i sam tworzy w głowie różne rzeczy. Trochę ze wstydu, trochę z zaniżonej wartości, trochę z poczucia odrzucenia. I tak tworzy iluzję bycia "lepszym" ( nie krzyczcie, zabrakło mi synonimu) - i nie mam tu niczego złego na myśli. Ale to ciągle iluzja, to poza obronna, pozwalająca przetrwać.

 

Terapeuci najpierw zmieniają podejście człowieka do niego samego, a nie idą i zmieniają charaktery ludzi, którzy go otaczają, czyż nie?

 

Izolacja jest zawsze na własne życzenie. Wiem, bo jestem..byłam typem izolującym się. I też miałam to poczucie inności, potem nabrało rozmiaru " nikt mnie nie rozumie" poprzez dopasowanie się i pogardę za swoje czyny. A potem były studia. I na pocieszenie dla VanGH96, ucz się tak żebyś mógł robić to co kochasz, a przyjaciele sami się pojawią i zostaną w Twoim życiu. I najlepsze jest to, że nic nie będziesz musiał robić. Będziesz po prostu sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co z tego, że to są 'osoby dzielące jedno pomieszczenie w jednym celu'? Nie uważasz, że mając psychiczny komfort, że ma się kogoś przyjaźnie nastawionego do Ciebie byłoby budujące?

Nie musicie się akceptować?! No ciekawe jak Ty byś się czuła, jakbyś była zmuszona spędzić kawałek swego życia z ludźmi, którzy Cię nie akceptują. Ciekawe jak np. wygłaszałoby Ci się przy nich referat.

Wszyscy wokół podczas 'luźniejszej' lekcji sobie żartują, gadają, wysyłają jakieś karteczki, a Ty siedzisz przykładowo na środku klasy i zastanawiasz się co tu robisz, jesteś poza tym wszystkim. Albo na przerwach - wszyscy zbierają się w grupki, 'odreagowują' 'stres' i napięcie związane ze minioną lekcją, może plotkują, opowiadają coś śmiesznego, a Ty siedzisz sama i jeszcze bardziej się nakręcasz, coraz bardziej Ci źle.

 

Rzeczywiście, naturalne.

 

 

Vett, my musimy kiedyś pójść na piwo :) I pokazać to Fley, że też jesteśmy ludźmi :) Że też potrafimy żartować, śmiać się, wygłupiać. Ludzie! Że nie jesteśmy ,,zbyt poważni" .Ja to potrafię! Ja potrafię żartować, pośmiać się! Ale tylko w fajnym, normalnym towarzystwie. Nie jestem taki, że ,,poważny" i się nie odzywam. Ja gadam jak ten osioł ze Shreka. Jeśli kogoś bardzo lubię, darzę go sympatią, to możemy robić wszystko.

 

A co do słów Vett, pięknie to opisałaś. To właśnie miałem na myśli. Jeszcze jak jest jakaś normalna lekcja, to jakoś leci. A jak są luźniejsze lekcje itd. przerwy, to wtedy jest najgorzej. Tak jak to napisałaś, siedzi człowiek i ma ochotę stąd wyjść. I wychodzi, ale tylko na przerwie. Wychodzi, i chodzi po szkole, albo teraz jest ciepło idzie się przejść na zewnątrz, pochodzić chwilkę po mieście. A z kolei na luźniejszej lekcji, siedzi sam i często się włacza, taki tryb okropnej nienawiści, że tak jest. Mi się rownież czasami włacza taki tryb, że oni to widzą, i sie smieja ze mnie, ze taki jestem to też dobija, jest naprawde głupio. A czasami, i ten tryb jest najlepszy, włacza się takie coś, że sie ma całkowicie wywalone, i się odlatuje gdzieś w myślach, ale jest to niezwykle rzadko spotykany tryb...

Podam Wam taki przykład, nie wiem czego, o tak Wam podam. Przykładowo, ten gościu co jeden, NIGDY podkreślam NIGDY się do mnie nie odzywa. Co na początku próbowałem być jego przyjacielem, ale on po prostu nie chciał odszedł i tyle. Bo tak sie złozylo na początku roku, że siedzielismy chwilke razem, tak jakoś. W ciągu pół roku, odezwał się raptem ze dwa, trzy razy, jak coś chciał. Ostatnio było wolne miejsce obok mnie w ostatniej ławce, a przede mną siedziały dziewczyny. I pyta sie mnie czy sie przesiąde. Ja mysle sobie tak, co sie debilu, boisz obok mnie usiąść? Moja odpowiedz brzmiała : Ja sie nigdzie nie przesiadam. - powiedziałem ja. Teraz mysli, bo co będę mu się przesiadał? Za co? Nie bede tego komentował. To zaczął do mnie coś tam cwaniakować, że ,, to mógłbys normalnie powiedzieć czy cos " - cos tam zaczął mówić. A ja przeciez mu normalnie odpowiedziałem, ale szukał dziury w całym. Ja oczywiście nie jestem taka menda, że nic mu nie odpowiedziałem. Oczywiscie nie na całą klasę, ale odpowiedziałem mu spiepszaj, czy coś w tym stylu. Oczywiscie on mnie wczesniej obrazał itd, cos tam gadał. Powiedziałem mu jasno że sie nie przesiąde i tyle, a on wiecie.

 

I uwaga teraz najlepsze, bo to jest obraz jego głowy, wyrzucił to z siebie zapewne ,, wyjdz stąd, nikt cie tu nie chce ". A ja mu cos tam odpowiedziałem. Zagotowalo sie we mnie na pare min tylko, bo potem przeszło. Ale widzicie, to jest błahostka. Naprawde błahostka. Ale to pokazuje, troszkę sytuacje. Tak sie to przedstawia, niestety, pozwolcie ze zostawie to bez komentarza. Dziękuje naprawdę jeszcze raz, Zmienny, Vett widzę że mnie rozumiecie. Dobre i choć tyle:)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

VanGH96, czekam na to! Czekam na Twojego posta, który opowie że byłeś na piwie z Vett albo z kimkolwiek i było fajnie, że pogadałeś, pośmiałeś się i życie nabrało kolorów.

Czekam i trzymam kciuki.

 

Wbrew pozorom, dyskusja podła i bolesna wcale nie była zła. Znalazłeś podobnych ludzi, z podobnymi problemami. Może warto teraz razem zastanowić się jak temu podołać? Jak dzialać, żeby jak najmniej bolało, jak radzić sobie z takim problemem.

 

Będzie dobrze, walcz VanGh96 walcz o lepsze dzisiaj!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam i czytam mądre artykuły, sięgnęłam do książek.

Łączenie się w grupki, dziwaczne zachownia itd są jak najbardziej normalne. Chęć przynależności do grupy i chęć znalezienia pokrewnej duszy w rówieśnikach- jeszcze bardziej normalne. Budowanie tożsamości.

Budowanie "muru" też jest naturalną reakcją obronną.

 

Nie mogę znaleźć żadnego artukułu opisującego jak można pomóc nastolatkowi. Są jakieś scenariusze lekcji, ale domyślam się, że niewiele pomogą. ( takie lekcje widziałam nie raz i oprócz ogólnej wesołości niewiele wniosły - no chyba, że pedagog szkolny jest jakiś meganiesamowity i ma ogromny wpływ na młodzież)

Czy komuś z Was w jakimkolwiek stopniu pomógł nauczyciel ( bo rozumiem, że w domu problem szkolny nie istnieje)?

I czy w ogóle ktoś reaguje na Wasze i reszty klasy zachowanie - stara się z Wami porozmawiać, czy ogólna spychologia?

Czy komuś pomogły wizyty u psychologa? (chociaż wydaje mi się, że osoba nie związana z daną szkołą może mieć niezłe trudności).

Jak mogłaby wyglądać taka pomoc?

 

Chłopiec w Stanach zastrzelił 3 swoich kolegów i dostał trzy dożywocia ( przez głupotę cztery życia zmarnowane) Tam się dużo krzyczy o tzw. Bullying, i są kampanie przeciwko zachowaniom, ktore skłaniają rówieśników do izolacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teoria, a praktyka to dwa różne bieguny, a nauczyciele i ktokolwiek inny udaje, że nie widzi.

To sytuacja bez wyjścia.

I te pisemka, artykuły, podręczniki gówno dają.

Nie trzeba patrzeć na USA, gdzie to powszechne - nawet u naszych zachodnich sąsiadów miały miejsce takie masakry w szkole.

To idealnie pokazuje jak świat jest zepsuty.

 

-- 03 cze 2013, 12:13 --

 

A, przepraszam, matematyczka raz się spytala o co chodzi, a gdy jej nakreslilam sytuację, zaczęła mnie obwiniac i teraz wykorzystuje wszystko przeciw mnie i dręczy mnie psychicnie. Yay.

Zdawala sie być miła, a okazała sie wredną suką. I co, nadal zawalam na nauczycieli jak powiedziałaś wcześniej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmieszny jest ten temat :lol: Kurczę, jaka szkoda, że ja też jestem mentalną czterdziechą i nigdy nie poczułam radości przebywania w grupie debili rzucających w siebie nawzajem gumkami do ścierania w klasie maturalnej (rzekomo liceum na poziomie) :( Jak mi strasznie przykro, że mogłam ich zgasić w dwie sekundy ripostą, bo ich mózgi przyswajają jedynie papkę, solidnie przeżutą i rozdrobnioną. A mogło być tak fajnie i luzacko, może teraz leżałabym sobie gdzieś w Sopocie na Monciaku wydupczona na cztery strony świata, takie luzackie :mrgreen:

 

Nie zadawaj się z kretynami, bo też się taki staniesz. Wartościowi ludzie są, tylko dziwnym trafem los zawsze Cię rzuci w najgorsze bagno :roll: Wolałam się odciąć na rok niż być tego częścią, i co? I mam na roku NORMALNYCH, inteligentnych ludzi, którzy nie uważają nauki, kultury i wiedzy za niepotrzebne brzemię. Powodzenia :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

idle, dupczenie =luz ?

 

Skąd tyle pogardy?

Dojrzałość między innymi definicjami, to zrozumienie motywów działania drugiej osoby i zaakceptowanie ich (pod warunkiem, że są one na poziomie emocjonalnym danej osoby i są akceptowalne społecznie)

Pan sikający w krzakach bulwersuje, dziecko już nie.

Nikogo nie dziwi przedszkolak gryzący kolegę, czwartoklasista ciągnący dziewczynkę za warkocz, nikogo nie dziwi licealista beczący (posługujący się monosylabami) i rzucający gumką. Głupio jakby student się tak zachowywał. To, że jesteś wśród ludzi inteligentnych to znaczy, że wyrośli z głupich zachowań i braku kontroli nad emocjami. I bardzo dobrze.

 

 

Vett srasznie mnie ruszyła Twoja matematyczka.

I zastanawiam się co można zrobić, żeby pomóc? Pogadać? To chyba za mało. Trzymać dyscyplinę na lekcji,to na przerwie dadzą czadu, na siłę łamać kark i kazać się do odizolowanej osoby odnosić grzecznie da efekt jeszcze gorszy a osobie i tak już wyalienowanej robi się krzywdę.

Jedynym wyjściem jest chyba wyłapywanie takich rzeczy w zarodku i reagownie na samym początku, bo potem to już jest błędne koło.

To też wynika z wielu rzeczy, brak szacunku do drugiego człowieka i brak akceptacji odmienności. Chociaż w tym wieku...nie można wymagać rozumu. Dlaczego w Polsce ukrywa się problem i nikt z byłych ofiar nie podnosi głosu ani nie piętnuje podłości rówieśników ani nauczycieli.

Zresztą twór pod tytułem Gimnazjum wcale nie pomaga. A trzy lata liceum to za mało, żeby nawiązać zdrowe relacje.

Vett czego oczekiwałabyś po nauczycielu? To co zrobiła matematyczka było podłe ( taki człowiek widocznie), bo nauczyciel to powołanie a nie praca.

 

Miałam kolegę bandytę, do szkoły chodził z nożem i nikt mu nie podskoczył. Agresywny, zawsze otoczony grupką klakierów. Mniej więcej w czwartej klasie okazało się, że to tak naprawdę nieszczęśliwy dzieciak. Jego mama wyjechała do Włoch i zostawiła go samego z ojcem ( bardzo szanowanym w mieście człowiekiem), który jak tylko żonę wsadził do autobusu zrobił roczną imprezę w domu (chlanie, ćpanie, panie lekkich obyczajów). Chłopina musiał ogarnąć wszystko od gotowania po pranie, sprzątanie. Na łbie miał kilka wykroczeń, kuratora, a że tatuś był wpływowy to nikt nie pchał swojego nosa i sprawy rodzinne i zdawał się nie dostrzegać problemu w domu. Okazało się potem, że czuł się nikim więc agresją i durnowatym zachowaniem próbował zasłonić swój obraz nieszczęśliwego chłopca. Dzięki bandzie "debili" czuł się w końcu silny, kontrolował swoje otoczenie i życie. Smutne jest to, że wszyscy baliśmy się go jak cholera, bo on nie patrzył tylko lał. Jego ulubione powiedzenie : " do parteru i na kopy" i tak robił. Dotąd lał aż ofiara leżała, pokopał jeszcze trochę i triumfalnie odchodził. Wtedy można było jeszcze wyrzucać ze szkoły ale tatuś pociągnął za sznurki i wiadomo. Chłopak był pierońsko inteligentny ale podły, specjalnie nie zdał a potem napisał komisa na celujący. Komisja była oburzona :)

Nie zawsze za debilem kryje się debil.

Jemu właśnie pomogła matematyczka ( o ironio) nie mam pojęcia co zrobiła i jak, ale pod koniec liceum był z niego fajny chłopak i kumpel. Na pewno robiła nam świetne godziny wychowawcze na których rozwiazywaliśmy problemy klasowe, coś jak grupa terapeutyczna raz w tygodniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie skrajne stanowiska są tu prezentowane.

Sam raczej też należałem do osób które często się izolowały,nawet aż za bardzo...zresztą obecnie też tak jest,jednak nie sądzę by to zawsze dobre było,wszystko jest dla ludzi,to że ktoś nie imprezuje co tydzień, i nie chleje na umór nie znaczy że jest zramolałym alienem który uważa się za lepszego.

 

Tak i osoba mająca towarzystwo i życie społeczne która chodzi na imprezy nie = zalewanie w trupa,ćpanie i gżdżenie z wszystkim co się napatoczy,wszystko powinno się wypośrodkować i pamiętać jeśli już np pojawia się alko o piciu z umiarem.

Żadna skrajność nie jest dobra,człowiek potrzebuje samotności i spokoju ale i czasem towarzystwa.

Ja niestety siedze w tej dosyć skrajnej izolacji,ale to dobre nie jest

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kestrel to masz podobnie jak ja :) Nie mam przyjaciół, w szkole takie problemy, sami wiecie. A bardzo potrzebuję towarzystwa. Ostatnio byłem na wycieczce było cudownie, wkońcu poczułem jakiś ,,zalążek" towarzystwa. Bo ja jestem towarzyski, ale niestety, mam takie problemy jak mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×