Skocz do zawartości
Nerwica.com

ofiara gwaltu


Rekomendowane odpowiedzi

Lilith, dzięki... w sumie szukałam potwierdzenia tego co zdecydowałam... jeśli jednak uda się wrócic do 20tej pojadę mzk,dwie linie na oku, po 21szej wezmę taxi, mam swoją ulubioną korporację... zazdroszczę facetom, oni to nie muszą się martwic że ich całe społeczeństwo pojedzie że sami są sobie winni jeśli pójdą późnym wieczorem i ktoś ich pobije... pieprzona patriarchalna niesprawiedliwośc! :evil::evil::evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

legero, a oceniając realnie swoje możliwości w tamtym czasie, jesteś w stanie z czystym sumieniem powiedzieć, że mogłaś uciec? I co tak naprawdę mogłaś zrobić? Co powiedziałabyś osobie, która opowiedziałaby Ci podobną historię? Powiedziałabyś, że to jej wina?

 

No właśnie, mogłam. Mogłam powiedzieć o tym rodzicom, jego matce, komukolwiek. Wiem, ze bylam zbyt mala, zeby mowic o winie ale teraz czuje sie winna temu ze nie zareagowalam :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was po dłuższej nieobecności. Widzę, że temat przygasł, a spodziewałem się co najmniej kilku stron nowych postów. Z jednej strony to dobrze, lecz z drugiej niekoniecznie, bo nie sądzę, że ubyło osób którym potrzeba zrozumienia, a takiego jak tutaj ja nigdzie indziej nie doświadczyłem.

 

Postanowiłem przedstawić Wam moją sytuację i to czego się dowiedziałem, bo zaskakujące jest to nawet dla mnie.

Usłyszałem (z 2 niezależnych źródeł), że ja nie potrzebuję pomocy w temacie gwałtu, ponieważ już mam to wszystko przepracowane, że poradziłem sobie sam, mam prawidłową ocenę wydarzeń a ten ostatni nawrót był efektem innych problemów, których przyczyny doszukiwałem się w w tamtym wydarzeniu. Od jednej Pani usłyszałem nawet - cyt."zadziwiająco dużo Pan rozumie..."

Początkowo nie byłem przekonany do tych teorii, lecz faktycznie, gdy dotarło to do mojej świadomości problem zmalał do poziomu w jakim był przez ostanie 7 lat.

Nie wiem tylko - cieszyć się, czy płakać? Wszystko wskazuje na to, że śladu wyrytego na psychice pozbyć się nie da...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielkimi literami, bo to krzyk prosto z mojego wnętrza. To miało miejsce 7 lat temu, a pamiętam to jak dziś.Użyłam pojęcia "to", choć psycholog nauczyła mnie mówić o tym, że zostałam skrzywdzona. Trafiłam do niej z nerwicą lękową. Bałam się zasnąć, bo byłam pewna, że już się nie obudzę. Nerwobóle napędzały moją hipochondrię. Najgorszy nie był strach przed śmiercią, ale to że bałam się żyć. W trakcie terapii udało mi się nauczyć, że to co się stało nie było moją winą.Nauczyłam się przyznawać do tego,co mnie spotkało. W między czasie poznałam wspaniałych ludzi, którzy przywrócili mnie do Życia-zrezygnowałam z terapii. Teraz już wiem, że pośpieszyłam się z tą decyzją. Nigdy nikomu nie opowiedziałam z brutalną szczerością, co dokładnie zrobił mi Tomek-mój oprawca. Okazuje się, że należało wyrzucić z siebie wszystkie te wspomnienia. Schowałam je głęboko i kilka dni temu, znalazły ujście w najmniej odpowiednim momencie. Poznałam cudownego mężczyznę.Jest świetnym kochankiem-czułym, troskliwym, wdzięcznym. Zrobi wszystko, żeby uszczęśliwić kobietę. Pieścił mnie ustami, a kiedy "skończyłam" powiedział, "mało, chcę żebyś odleciała" :) -uśmiech przez łzy. Chwycił mnie za przeguby i czar prysł! W jego miejscu pojawił się Tomek mówiący "nie szarp się ja i tak jestem silniejszy". Te słowa dźwięczą mi w uszach nawet teraz po 7 latach. Jeden prosty, niby nic nie znaczący gest, a był w stanie położyć wszystko.W sekundę wyschłam na wiór. Zamknęłam się fizycznie i psychicznie. Po tylu latach to potrafi mi zepsuć tak cudowna chwilę! Nienawidzę Tomka! Nie za ból czy zniewagę, ale za te wszystkie zmarnowane chwile potem! Gwałciciele nie mają pojęcia jaka tak naprawdę krzywdę wyrządzają nam - ofiarą. Długo nienawidziłam myśleć o sobie jak o ofierze, bezbronnej kruchej istocie. Teraz chce być tak traktowana w tej kwestii. Przestałam udawać silną. Przy Mamie nie płakałam-żeby nie łamać jej serca. Pocieszałam męża, bo bardzo to przeżywał. Teraz obwieszczam, że to ja jestem ofiarą, ja źle się czuje, mnie jest przykro, i to ja cierpię. Ufff...lepiej mi. :) Dziękuje z góry wszystkim, którzy poświęca chwilę na przeczytanie moich wywnętrzeń. Pozdrawiam Skrzywdzona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co zamierzam? Chcę wrócić na terapię. Na termin u mojej "starej" psycholożki trochę poczekam...stąd moja wizyta tutaj. Mam nadzieję, że rozmowy z innymi osobami o podobnych doświadczeniach pomogą mi. Tak naprawdę już mi lepiej i dziwię się sama sobie, że wcześniej nie wpadłam na to by poszukać pomocy w internecie. Na pewno są tu osoby, które przerobiły ta lekcje w mniejszym stopniu niż ja i może, będę w stanie im pomóc się otworzyć. Uważam, że pomoc innym, też może być terapią. Dobrze, że nie jestem sama i mam się z kim podzielić emocjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skrzywdzona, Witaj

Nie wyobrażasz sobie jak ciężko było mi przeczytać Twoją historię, łzy przesłaniały mi litery, a z każdym kolejnym słowem byłam coraz bardziej pewna że czytam swoją historię, że to co czytam jest właśnie o mnie :(

Doskonalę Cię rozumie, wiem co czujesz i z całego serduszka współczuję.

Ale musisz myśleć, że będzie lepiej i tak będzie. :*

 

-- 14 maja 2013, 23:23 --

 

Mam dość dziwne pytanie.

Po jakim czasie, można zaufać mężczyźnie do takiego stopni że nie będę bała się zbliżenia.

Bo jak do tej pory jestem z chłopakiem rok a nie spaliśmy z sobą, jedyne co to próbowaliśmy to 2 raz zrobić za pierwszym razem prawie nic nie było bo bardzo bolało a za 2 bo kilku sekundach poprosiłam aby przestał.

Mówi, że rozumię ale widzę że mu przykro gdy tak się dzieję, gdy mnie widzi zapłakaną.

Kiedy przestanę się bać i będę mogła to zrobić? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej,

Zarejestrowałam się specjalnie na tym forum, bo chyba nie chcę zatrząsać już mojego obecnego chłopaka takimi sprawami. Chyba zbierałam sie długo, żeby gdzieś to opisać.

Pokrótce, kiedy miałam 13 lat zostałam zgwałcona (kurde, pierwszy raz pisze bądź też mówię "to" słowo, mam do niego cholerny wstręt). I nie, nie nosiłam krótkich spódniczek, ani dekoltów. Ogółem, byłam dziewczynką z lekką nadwagą, chodzącą wiecfznie w wielkich swetrach i obszernych spodniach. Miałam tylko jednego pecha w życiu, miałam duży biust i jakkolwiek bym sie nie garbiła i tak to było widać. I myślę że to właśnie był ten pech w moim życiu.

Nie wiedziałam wtedy o co chodzi z seksem, nigdy wcześniej nie miałam ani chłopaka, ani jakiejkolwiek dziecięcej miłości, w moim domu nie rozmawiało się o uczuciach w ogóle. Nie wiedziałam że ktoś, kto chyba ma w życiu za dużo czasu, obserwuje którędy chodzę ze szkoły do domu. Nie wiedziałam że niemalże mój rówieśnik (wtedy 14-15 lat) chce się wkupić jakoś w sporo starsze towarzystwo. Zdaje się że własnie ten dzieciak powiedział swoim starszym "kolegom" gdzie można mnie zaciągnąć, czy dorwać, nie wiem. Wiem tylko, że był w to zamieszany, bo robił w trakcie zdjęcia, którymi mnie szantażowano później.

Byłam bita przed. I to tak cholernie, spalono mi buty, podarto ubranie, ze "śmieszniejszych" rzeczy pamiętam że oberwałam nawet drzwiami od malucha. Siniaki zeszły mi po jakimś czasie, blizny mam do teraz. Pocieli mi łapy, ciało, na szczęście twarz oszczędzili. Wiem jak boli dogaszanie petów na rękach, całym ciele, a nawet "tam" na dole. "Tam" cholernie boli. "W trakcie" zawsze ktoś mi trzymał nóż przy szyi. Wiem, że świadomie nie chcieli mnie zabić, wtedy nie wiedziałam, do cholery byłam dzieckiem, co miałam wiedzieć. Mogli mnie zabić jedynie przez przypadek, jednak jak widać, żyję. Było ich kilku, naprawde nie miałam jak uciec. Mówili że jak powiem komukolwiek, to rozwieszą wszędzie te zdjęcia i każdy będzie widział że jestem dziwką, szmatą.

W końcu mnie zostawili, było jeszcze widno, ja sie cholernie bałam, że ktoś mnie zobaczy, szczerze? bałam się że "narobie wstydu rodzinie" Całe swoje życie żyłam tak, żeby nie "narobić wstydu rodzinie". Nie miałam ubrania, było pocięte i popalone. Siedziałam tam aż sie ściemni, aż rodzice pójdą spać. Wróciłam do domu, matka niestety nie spała. Wyrzuciła mnie z domu, mówiąc że jestem dziwką i że mogłabym sie puszczać przynajmniej za pieniądze, to wtedy przyniosłabym coś do domu oprócz wstydu.

Jakieś pół roku było straszne. Ogólnie jakieś dwa lata wyleciało mi z życia, po prostu nie pamiętam. Pamiętam jak żyłam sobie wcześniej, ale czasu około tego zdarzenia, jak chodziłam do szkoły, czy chodziłam? -nie pamiętam. Pamiętam tylko że po szkole cholernie sie bałam, ale i tak "ktoś" często na mnie czekał. Wracałam pobita do domu, gdzie dostawałam za to, że dałam sie pobić. Nie miałam do kogo sie zwrócić, naprawde nie miałam, bałam się, i faktycznie, jedynej otuchy dawała mi myśl że "spokojnie, jutro sie zabijesz". I tak żyłam z dnia na dzień. Bałam sie ludzi, bałam sie matki, wszystkiego sie bałam. Byłam naprawde nic nie wartą dziwką, tak jak mówiła matka, tak jak mówili tamci. Po jakimś czasie im sie chyba znudziło, cholernie sie cieszyłam.

Było to wszystko jakieś 10 lat temu od teraz. I ułożyłam sobie jakoś życie, z tym że nadal czuje sie niewiele warta. Ale ja wtedy naprawde nie mogłam nic zrobić, analizowałam to milion razy. Jak sie żyje bez własnej wartości? Na ogół nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać, jeżeli się o tym nie myśli. Owszem, czasem nadal czuje się dziwką, czasem nadaj "daję" mojemu partnerowi mimo że nie mam na to ochoty, bo wydaje mi sie że nic innego nie moge mu zaoferować, przecież jestem bezwartościowa. Wiem, że nie wolno mi mieć nigdy dziecka, bo nie potrafiłabym go dobrze wychować. Z matką nie mieszkam, na ogół nie rozmawiam. W dalszym trakcie życia 2-3 facetów próbowało się do mnie dobrać, ale wtedy tak jakby wyłączyły mi się emocje. Tak jak w trakcie współżycia z moim partnerem kiedyś, "zrób co masz zrobić i idź". Najgorzej jest chyba wtedy, kiedy coś mi sie nie uda, wtedy becze godzinami, myslę że i tak już jestem "popsuta" więc nie mam prawa jeszcze czegokolwiek spieprzyć.

przepraszam za długi post.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To był były facet.nie pogodził się że to koniec. Akurat miałam zmiame leków które speraliżowały mnie od pasa w dół. Do tego mówićnie mogłam.zaciągnol mnie w takie miejsceże nie mogłam siębronić. Chciał mnie udusić ale do sąsiadki przyszli goście i go wypłoszyli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, nie, nigdy nie byłam u psychologa, chwilowo z jednej strony chyba nie chcę, ale też nie mogłabym sobie na to pozwolić finansowo. Co mi najbardziej przeszkadza -samoocena. Irytuje mnie też to, że wstydze sie poprosić kogokolwiek o cokolwiek, bo niby dlaczego mam miec do tego prawo? jestem przecież bezwartościowa. jeżeli już poproszę a ktoś zapomni/nie wie/nie umie odpowiedzieć mi na to pytanie/pomóc w czymś, dołuję się podwójnie -bo czego ja oczekiwałam, przecież mi nawet nie ma po co pomagać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, dzięki,ale nie działa to na mnie znacznie dołująco. Jakoś sobie radzę.Żyję dalej.Nie zadręczam się póki co przeszłością tylko...no właśnie,zamiatam pod dywan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, niby tak, ale mimo wszystko jakoś nie wyobrażam sobie że mam iść z tym do akademickiej. Już miałam niezłe jaja jak mi wykryli żółtaczke, ale nie powiedzą jakiego typu, bo... w sumie to nie powiedzą i już. Nie chciałabym chyba stracić tego, co już sobie wypracowałam.

Dziewczyny, a co Wam pomaga poczuć się lepiej samej ze sobą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kasiątko, siostrawiatru, nie chciałybyście się z tym zmierzyć? Tak, wiem jakie to trudne i decyzja musi należeć do Was. Martwię się po prostu, bo im dłużej się zwleka i zamiata pod dywan, tym jest później gorzej...

Pewnie prędzej czy później zmierzę się z tym na terapii. Póki co omijam ten temat szerokim łukiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwnie się czuję, ale coś skłania mnie ku temu by do Was tu napisać. Rok temu w lutym byłam na domówce. Byli sami znajomi i chłopak któremu od dawna się podobałam. Wcześniej całowaliśmy się, może uznał to za zachętę. Wlałam w siebie stanowczo za dużo alkoholu, w pewnej chwili leżałam na kanapie i nie mogłam się ruszyć. Bolało, straciłam dziewictwo. Rano znalazłam prezerwatywę i nie mogłam chodzić. Byłemu chłopakowi napisałam "czuję się tak jakby mnie ktoś zgwałcił" - chyba jeszcze byłam pijana, nie mam pojęcia. Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Zaczął mnie straszyć że pójdzie do moich rodziców, że muszę iść na policję. Skłamałam i powiedziałam że wszystko sobie wymyśliłam. Do teraz wmawiam sobie że nic się nie stało, przecież potem z nim byłam. Zdecydowałam się na to ponieważ jako jedyny pisał do mnie gdy byłam w szpitalu psychiatrycznym, nie chciał mi zrobić krzywdy.

Wcześniej totalnie straciłam szacunek do mojego ciała, sama siebie krzywdziłam. A teraz? Teraz zaczynam zauważać, że boję się bliskości i jak najbardziej jej unikam. Unikam także słowa "gwałt" bo to chyba nie by gwałt, przecież wyglądało tak jak bym wyraziła na to zgodę... ale nie tak miał wyglądać mój pierwszy raz, nie w taki sposób. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja chciałabym się podzielić z wami tym co czuję. Sądziłam, że jestem sama, że nikogo nie spotyka coś tak okropnego. Już minął prawie rok. Na początku sierpnia, w środku dnia wracałam ze sklepu do domu. Otworzyłam drzwi i ktoś za mną wszedł. Nie oglądałam się za siebie, w końcu na parterze znajduje się nauka jazdy. Weszłam tylko kilka schodków i poczułam jak ktoś mnie łapie i rzuca na schody. Byłam w taki szoku. Ciężko mi pisać co później się działo. Nie potrafię. To jeszcze zbyt świeża rana. Krzyczałam o pomoc, a nikt mnie nie usłyszał. W mojej własnej klatce. Wstydzę się tak bardzo tego, że prosiłam go, żeby mnie nie zabijał. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Cała sprawa oczywiście trafiła na policję. Myślałam że zapominam jednak teraz ma się odbyć sprawa sądowa. Boję się, że on kiedyś wróci, że znowu zrobi mi krzywdę. Boję się, że nigdy nie zaznam spokoju, że już nie będę żyć tak jak kiedyś. Czy już zawsze będą dręczyć mnie moje własne myśli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×