Skocz do zawartości
Nerwica.com

ofiara gwaltu


Rekomendowane odpowiedzi

Muszę się czymś Wam pochwalić ;)

Nie koniecznie tym, że po trzech dobach bez snu - przespałem całą dobę, ale tym, że po raz pierwszy od ponad pół roku spałem w swoim łóżku - w mojej sypialni. Wiem, że zabrzmi to błaho, ale dla mnie to ogromny sukces :D

Niesamowite, jak dzięki temu forum zmienia się moje spojrzenie na rzeczywistość.

Wczoraj spotkało mnie coś trochę dziwnego, mianowicie - pojechałem rano do oddalonej o 40 km Częstochowy - świadomie zdradzam swoją lokalizację - nie mam zamiaru dłużej kisić tego w sobie. W drodze powrotnej - można powiedzieć - urwał mi się film. O godz. 17.00 obudziła mnie kobieta pukająca w szybę samochodu i mówi - panie, co pan? Zjedź pan na bok! Przecieram oczy - rozglądam się - gdzie ja k***a jestem?!?!?! Dookoła wszędzie las, silnik pracuje, stoję na nieutwardzonej ścieżce, nie wiedziałem w którą stronę nawet mam pojechać.

Czy to już obłęd? A może po tak obfitych w skrajne emocje dniach przyszedł czas na odpoczynek? Dzisiaj czuję się bardzo dobrze, można powiedzieć świetnie - chce mi się iść dalej, mój nick jakby tracił na aktualności - pytanie - na jak długo? Generalnie mam najbardziej dosyć tego, że coraz to więcej nie rozumiem tego co mnie spotyka.

Lilith, bardzo Ci dziękuję za to co napisałaś. Biłem się z myślami - czy może nie zwalam za dużo na tamten fakt. Nie wiem jak wyglądałoby moje życie gdyby nie to przeżycie. Moja ostatnia partnerka nie tylko okazała się niewyrozumiała - użyła tego przeciwko mnie i to było stanowczo zbyt ciężkie, abym mógł to udźwignąć. Chętnie bym Wam to opowiedział, ale nie wiem czy kogoś to interesuje?

Niemniej jednak dziękuję, bardzo dziękuję za to, że w końcu mogę wywalić pewne rzeczy na zewnątrz i nie słyszę - "Nie użalaj się nad sobą, nie takie rzeczy ludzi spotykają". Co najgorsze, najczęściej o tym, że nie takie ludzie przechodzą dramaty i żyją słyszę od... mamy. Z tym, że ona ma na myśli rozpad mojego związku, uważa, że po tylu latach nie ma śladu po tamtym. A to, jak się okazuje wyryło głębszy ślad niż rów mariański...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niemniej jednak dziękuję, bardzo dziękuję za to, że w końcu mogę wywalić pewne rzeczy na zewnątrz i nie słyszę - "Nie użalaj się nad sobą, nie takie rzeczy ludzi spotykają". Co najgorsze, najczęściej o tym, że nie takie ludzie przechodzą dramaty i żyją słyszę od... mamy. Z tym, że ona ma na myśli rozpad mojego związku, uważa, że po tylu latach nie ma śladu po tamtym. A to, jak się okazuje wyryło głębszy ślad niż rów mariański...
Mama zastosowała coś, co nazywa sie wyparciem - udała, że problemu nie ma. Że jak nie będzie sie go poruszać, to on jakby zniknie... co jest kompletnym bezsensem. Jej teksty do Ciebie to racjonalizacja. Gdyby zmierzyła się z prawdą, to musiałaby przyznać, że i ona i ojciec zawiedli na całej linii... więc zamiotła wszystko pod dywan.

Szkoda, że Twoim kosztem, bo jej komentarze sugerują, że to Ty nie potrafisz poradzić sobie, chociaż inni radzą sobie z "trudniejszymi rzeczami".

Moja rada - przestań słuchać matki, próbuje uspokoić swoje sumienie i pali głupa. Idź koniecznie na terapię, zobacz ile Ci dało proste wygadanie sie tutaj. Terapia da Ci o wiele większe wsparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niemniej jednak dziękuję, bardzo dziękuję za to, że w końcu mogę wywalić pewne rzeczy na zewnątrz i nie słyszę - "Nie użalaj się nad sobą, nie takie rzeczy ludzi spotykają". Co najgorsze, najczęściej o tym, że nie takie ludzie przechodzą dramaty i żyją słyszę od... mamy. Z tym, że ona ma na myśli rozpad mojego związku, uważa, że po tylu latach nie ma śladu po tamtym. A to, jak się okazuje wyryło głębszy ślad niż rów mariański...
Mama zastosowała coś, co nazywa sie wyparciem - udała, że problemu nie ma. Że jak nie będzie sie go poruszać, to on jakby zniknie... co jest kompletnym bezsensem. Jej teksty do Ciebie to racjonalizacja. Gdyby zmierzyła się z prawdą, to musiałaby przyznać, że i ona i ojciec zawiedli na całej linii... więc zamiotła wszystko pod dywan.

Szkoda, że Twoim kosztem, bo jej komentarze sugerują, że to Ty nie potrafisz poradzić sobie, chociaż inni radzą sobie z "trudniejszymi rzeczami".

Moja rada - przestań słuchać matki, próbuje uspokoić swoje sumienie i pali głupa. Idź koniecznie na terapię, zobacz ile Ci dało proste wygadanie sie tutaj. Terapia da Ci o wiele większe wsparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dosłownie przed chwilą zakończyłem rozmowę z tym kardiologiem o którym wcześniej wspominałem, jest on moim klientem od wielu lat, chyba odkąd prowadzę działalność - powtarza mi, że jest moim przyjacielem i wychodzi na to, że tak jest. Moja firma sypie się podobnie jak reszta życia, nie umiem się na niczym już skoncentrować, a mimo to mnie wspiera. Ale najważniejsze jest to, że obiecał jutro porozmawiać ze swoją znajomą psycholog, której, jak stwierdził, można na pewno zaufać. Jeszcze dwa dni temu, gdy pisałem pierwszego posta, powiedziałbym, że nie ma opcji, abym poszedł gdziekolwiek, ale pójdę, pójdę na pewno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dosłownie przed chwilą zakończyłem rozmowę z tym kardiologiem o którym wcześniej wspominałem, jest on moim klientem od wielu lat, chyba odkąd prowadzę działalność - powtarza mi, że jest moim przyjacielem i wychodzi na to, że tak jest. Moja firma sypie się podobnie jak reszta życia, nie umiem się na niczym już skoncentrować, a mimo to mnie wspiera. Ale najważniejsze jest to, że obiecał jutro porozmawiać ze swoją znajomą psycholog, której, jak stwierdził, można na pewno zaufać. Jeszcze dwa dni temu, gdy pisałem pierwszego posta, powiedziałbym, że nie ma opcji, abym poszedł gdziekolwiek, ale pójdę, pójdę na pewno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem podzielić się z Wami tym co doradziła mi pani pseudo psycholog, ponieważ doszedłem do wniosku, iż być może pozwoli to uniknąć tego typu "niespodzianek" osobom które planują wybrać się na terapię i nie pójdą tak jak ja do pierwszego - lepszego "specjalisty".

Myślę, że w wystarczającym stopniu opisałem wcześniej moją sytuację w jakiej byłem w momencie zdecydowania się na ten krok, więc pominę długie wstępy, poza jednym faktem o którym nie wspomniałem wcześniej - byłem zdradzany przez żonę, mało tego, byłem za to przez nią obwiniany. Mimo wszystko chciałem ratować rodzinę. Usłyszałem wtedy poradę, która po prostu mnie powaliła na kolana:

Pani "psycholog" mówi do mnie: "A może, warto by przemyśleć opcję (normalnie nie mogę, aż tego napisać)...

życia w trójkącie"... Zrobiłem wielkie oczy - pytam - Że co?! Jakim trójkącie???

A ona - "W Skandynawii staje się to coraz bardziej popularne, że w związku w którym jedno z partnerów ma większe potrzeby niż drugie, ma kolejnego partnera - do seksu."

Normalnie zgłupiałem wtedy, nie wiedziałem czy baba mówi poważnie, czy to głupi żart?

Zapytałem jej, czy ona by się widziała w takim związku, na co odpowiedziała, że nie ważne jest jak ona do tego podchodzi, nie jej problemy są rozwiązywane. Dodałem jeszcze tylko, że nie jesteśmy w Skandynawii, a w Polsce i tutaj chyba takich "związków" się nie praktykuje.

Poszedłem później jeszcze raz do niej, ale było to bez sensu, bo nie mogłem pozbyć się wrażenia, że ze mnie kpi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem podzielić się z Wami tym co doradziła mi pani pseudo psycholog, ponieważ doszedłem do wniosku, iż być może pozwoli to uniknąć tego typu "niespodzianek" osobom które planują wybrać się na terapię i nie pójdą tak jak ja do pierwszego - lepszego "specjalisty".

Myślę, że w wystarczającym stopniu opisałem wcześniej moją sytuację w jakiej byłem w momencie zdecydowania się na ten krok, więc pominę długie wstępy, poza jednym faktem o którym nie wspomniałem wcześniej - byłem zdradzany przez żonę, mało tego, byłem za to przez nią obwiniany. Mimo wszystko chciałem ratować rodzinę. Usłyszałem wtedy poradę, która po prostu mnie powaliła na kolana:

Pani "psycholog" mówi do mnie: "A może, warto by przemyśleć opcję (normalnie nie mogę, aż tego napisać)...

życia w trójkącie"... Zrobiłem wielkie oczy - pytam - Że co?! Jakim trójkącie???

A ona - "W Skandynawii staje się to coraz bardziej popularne, że w związku w którym jedno z partnerów ma większe potrzeby niż drugie, ma kolejnego partnera - do seksu."

Normalnie zgłupiałem wtedy, nie wiedziałem czy baba mówi poważnie, czy to głupi żart?

Zapytałem jej, czy ona by się widziała w takim związku, na co odpowiedziała, że nie ważne jest jak ona do tego podchodzi, nie jej problemy są rozwiązywane. Dodałem jeszcze tylko, że nie jesteśmy w Skandynawii, a w Polsce i tutaj chyba takich "związków" się nie praktykuje.

Poszedłem później jeszcze raz do niej, ale było to bez sensu, bo nie mogłem pozbyć się wrażenia, że ze mnie kpi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, pozwolę sobie zacytować to co napisałaś wcześniej: "To oczywiście tak w telegraficznym skrócie, bo to było o wiele bardziej skomplikowane", ale zaczęło się od nazywania mnie "impotentem", później coraz częstsze podejrzenia o to, że mam kogoś na boku - były to niedorzeczne oskarżenia, więc nie tłumaczyłem się, bo i z czego?! Że tak długo pracowałem - no chyba jak przychodzę brudny, śmierdzący smarami, olejami itp. to nie od kochanki. Coraz częstsze wyśmiewanie się z mojej "męskości" prowadziło do coraz mniejszej, powiedzmy - "ochoty". Strasznym ciosem było jak stwierdziła, że skoro "nie pociągają mnie kobiety to pewnie jestem... gejem". Domyślacie się pewnie, że dla mnie - osoby heteroseksualnej, tamten kontakt jest tym bardziej obrzydliwy... spowodowało to, że wspomnienia znów były coraz bardziej bolesne. Mówiłem żonie, że przecież wie co przeżyłem i że ma to wpływ na moją "seksualność". Nie zrobiło to na niej niestety wrażenia, było coraz gorzej, ja coraz mniej śpieszyłem się z powrotem do domu...

Ona już wtedy robiła za moimi plecami takie rzeczy, jakich wiele osób pewnie nie umiałoby sobie wyobrazić, odkryłem to znacznie później. Najbardziej potwierdzającym, myślę faktem użycia "tego" przeciw mnie jest sms jaki od niej otrzymałem: cyt. "Wstyd mi, że taka łajza jest ojcem moich dzieci. Takich pedałów jak Ty powinno się kastrować". Uprzedzając podejrzenia wielu czytających - poza niewywiązywaniem się z obowiązków "łóżkowych" nie zrobiłem jej nigdy nic złego...

 

-- 07 mar 2013, 21:33 --

 

bittersweet, myślę, że mój poprzedni post daje odpowiedź na Twoje pytanie. Zastanawia mnie, czy możliwe jest w pełni czerpać przyjemność z seksu po tym i mieć do niego takie podejście jakby się to nigdy nie wydarzyło? Udaje się komuś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, pozwolę sobie zacytować to co napisałaś wcześniej: "To oczywiście tak w telegraficznym skrócie, bo to było o wiele bardziej skomplikowane", ale zaczęło się od nazywania mnie "impotentem", później coraz częstsze podejrzenia o to, że mam kogoś na boku - były to niedorzeczne oskarżenia, więc nie tłumaczyłem się, bo i z czego?! Że tak długo pracowałem - no chyba jak przychodzę brudny, śmierdzący smarami, olejami itp. to nie od kochanki. Coraz częstsze wyśmiewanie się z mojej "męskości" prowadziło do coraz mniejszej, powiedzmy - "ochoty". Strasznym ciosem było jak stwierdziła, że skoro "nie pociągają mnie kobiety to pewnie jestem... gejem". Domyślacie się pewnie, że dla mnie - osoby heteroseksualnej, tamten kontakt jest tym bardziej obrzydliwy... spowodowało to, że wspomnienia znów były coraz bardziej bolesne. Mówiłem żonie, że przecież wie co przeżyłem i że ma to wpływ na moją "seksualność". Nie zrobiło to na niej niestety wrażenia, było coraz gorzej, ja coraz mniej śpieszyłem się z powrotem do domu...

Ona już wtedy robiła za moimi plecami takie rzeczy, jakich wiele osób pewnie nie umiałoby sobie wyobrazić, odkryłem to znacznie później. Najbardziej potwierdzającym, myślę faktem użycia "tego" przeciw mnie jest sms jaki od niej otrzymałem: cyt. "Wstyd mi, że taka łajza jest ojcem moich dzieci. Takich pedałów jak Ty powinno się kastrować". Uprzedzając podejrzenia wielu czytających - poza niewywiązywaniem się z obowiązków "łóżkowych" nie zrobiłem jej nigdy nic złego...

 

-- 07 mar 2013, 21:33 --

 

bittersweet, myślę, że mój poprzedni post daje odpowiedź na Twoje pytanie. Zastanawia mnie, czy możliwe jest w pełni czerpać przyjemność z seksu po tym i mieć do niego takie podejście jakby się to nigdy nie wydarzyło? Udaje się komuś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, pozwolę sobie zacytować to co napisałaś wcześniej: "To oczywiście tak w telegraficznym skrócie, bo to było o wiele bardziej skomplikowane", ale zaczęło się od nazywania mnie "impotentem", później coraz częstsze podejrzenia o to, że mam kogoś na boku - były to niedorzeczne oskarżenia, więc nie tłumaczyłem się, bo i z czego?! Że tak długo pracowałem - no chyba jak przychodzę brudny, śmierdzący smarami, olejami itp. to nie od kochanki. Coraz częstsze wyśmiewanie się z mojej "męskości" prowadziło do coraz mniejszej, powiedzmy - "ochoty". Strasznym ciosem było jak stwierdziła, że skoro "nie pociągają mnie kobiety to pewnie jestem... gejem". Domyślacie się pewnie, że dla mnie - osoby heteroseksualnej, tamten kontakt jest tym bardziej obrzydliwy... spowodowało to, że wspomnienia znów były coraz bardziej bolesne. Mówiłem żonie, że przecież wie co przeżyłem i że ma to wpływ na moją "seksualność". Nie zrobiło to na niej niestety wrażenia, było coraz gorzej, ja coraz mniej śpieszyłem się z powrotem do domu...

Ona już wtedy robiła za moimi plecami takie rzeczy, jakich wiele osób pewnie nie umiałoby sobie wyobrazić, odkryłem to znacznie później. Najbardziej potwierdzającym, myślę faktem użycia "tego" przeciw mnie jest sms jaki od niej otrzymałem: cyt. "Wstyd mi, że taka łajza jest ojcem moich dzieci. Takich pedałów jak Ty powinno się kastrować". Uprzedzając podejrzenia wielu czytających - poza niewywiązywaniem się z obowiązków "łóżkowych" nie zrobiłem jej nigdy nic złego...

Jezu, skąd się w ogóle biorą tacy "ludzie" jak ona?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, pozwolę sobie zacytować to co napisałaś wcześniej: "To oczywiście tak w telegraficznym skrócie, bo to było o wiele bardziej skomplikowane", ale zaczęło się od nazywania mnie "impotentem", później coraz częstsze podejrzenia o to, że mam kogoś na boku - były to niedorzeczne oskarżenia, więc nie tłumaczyłem się, bo i z czego?! Że tak długo pracowałem - no chyba jak przychodzę brudny, śmierdzący smarami, olejami itp. to nie od kochanki. Coraz częstsze wyśmiewanie się z mojej "męskości" prowadziło do coraz mniejszej, powiedzmy - "ochoty". Strasznym ciosem było jak stwierdziła, że skoro "nie pociągają mnie kobiety to pewnie jestem... gejem". Domyślacie się pewnie, że dla mnie - osoby heteroseksualnej, tamten kontakt jest tym bardziej obrzydliwy... spowodowało to, że wspomnienia znów były coraz bardziej bolesne. Mówiłem żonie, że przecież wie co przeżyłem i że ma to wpływ na moją "seksualność". Nie zrobiło to na niej niestety wrażenia, było coraz gorzej, ja coraz mniej śpieszyłem się z powrotem do domu...

Ona już wtedy robiła za moimi plecami takie rzeczy, jakich wiele osób pewnie nie umiałoby sobie wyobrazić, odkryłem to znacznie później. Najbardziej potwierdzającym, myślę faktem użycia "tego" przeciw mnie jest sms jaki od niej otrzymałem: cyt. "Wstyd mi, że taka łajza jest ojcem moich dzieci. Takich pedałów jak Ty powinno się kastrować". Uprzedzając podejrzenia wielu czytających - poza niewywiązywaniem się z obowiązków "łóżkowych" nie zrobiłem jej nigdy nic złego...

Jezu, skąd się w ogóle biorą tacy "ludzie" jak ona?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, też się nad tym zastanawiam. Ciężko mi jest doszukać się w niej choć odrobiny "człowieczeństwa". To co tutaj przedstawiłem jest tylko maleńkim przykładem okrucieństwa. Zapytałem jej kiedyś - "Co się z Tobą dzieje? Dlaczego jesteś tak okrutna? Po co mnie tak mocno ranisz? Nie jesteś tą osobą którą znam". A ona - "Bo Ty mnie nigdy nie znałeś, taka właśnie jestem - jestem jak zatruty bluszcz" :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, też się nad tym zastanawiam. Ciężko mi jest doszukać się w niej choć odrobiny "człowieczeństwa". To co tutaj przedstawiłem jest tylko maleńkim przykładem okrucieństwa. Zapytałem jej kiedyś - "Co się z Tobą dzieje? Dlaczego jesteś tak okrutna? Po co mnie tak mocno ranisz? Nie jesteś tą osobą którą znam". A ona - "Bo Ty mnie nigdy nie znałeś, taka właśnie jestem - jestem jak zatruty bluszcz" :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, też się nad tym zastanawiam. Ciężko mi jest doszukać się w niej choć odrobiny "człowieczeństwa". To co tutaj przedstawiłem jest tylko maleńkim przykładem okrucieństwa. Zapytałem jej kiedyś - "Co się z Tobą dzieje? Dlaczego jesteś tak okrutna? Po co mnie tak mocno ranisz? Nie jesteś tą osobą którą znam". A ona - "Bo Ty mnie nigdy nie znałeś, taka właśnie jestem - jestem jak zatruty bluszcz" :shock:

No, niestety się zdarzają takie obce nieludzkie istoty. Czy ona przedtem udawała słodką i bardzo zakochaną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, też się nad tym zastanawiam. Ciężko mi jest doszukać się w niej choć odrobiny "człowieczeństwa". To co tutaj przedstawiłem jest tylko maleńkim przykładem okrucieństwa. Zapytałem jej kiedyś - "Co się z Tobą dzieje? Dlaczego jesteś tak okrutna? Po co mnie tak mocno ranisz? Nie jesteś tą osobą którą znam". A ona - "Bo Ty mnie nigdy nie znałeś, taka właśnie jestem - jestem jak zatruty bluszcz" :shock:

No, niestety się zdarzają takie obce nieludzkie istoty. Czy ona przedtem udawała słodką i bardzo zakochaną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, niestety się zdarzają takie obce nieludzkie istoty. Czy ona przedtem udawała słodką i bardzo zakochaną?

 

No tak. Słodką to ona cały czas udaje, do tego teraz jeszcze pokrzywdzoną. A do czego zmierzasz?

To jest chyba cecha charakterystyczna takich kobiet - w ten sposób się kamuflują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, niestety się zdarzają takie obce nieludzkie istoty. Czy ona przedtem udawała słodką i bardzo zakochaną?

 

No tak. Słodką to ona cały czas udaje, do tego teraz jeszcze pokrzywdzoną. A do czego zmierzasz?

To jest chyba cecha charakterystyczna takich kobiet - w ten sposób się kamuflują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym wszystkim kobietom w dniu Waszego święta życzyć z całego serca -WSZYSTKIEGO DOBREGO!

Dla mnie wszystkie, i każda z osobna jesteście wyjątkowe i zasługujące na szczęście w życiu.

Szkoda, że forum nie umożliwia obdarowania kwiatkiem, wysłałbym Wam wszystkim :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym wszystkim kobietom w dniu Waszego święta życzyć z całego serca -WSZYSTKIEGO DOBREGO!

Dla mnie wszystkie, i każda z osobna jesteście wyjątkowe i zasługujące na szczęście w życiu.

Szkoda, że forum nie umożliwia obdarowania kwiatkiem, wysłałbym Wam wszystkim :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×