Skocz do zawartości
Nerwica.com

ofiara gwaltu


Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, Illi napisał:

Niestety nie wchodzi to w grę. Moi rodzice by mnie chyba już totalnie wyklneli.  Święta to czas który musimy spędzać razem i koniec. 

Nie zawsze mam takie same odczucia jak tam jestem. Czasami kompletnie mnie to nie rusza, a innymi rozwala mnie na kawaleczki... 

 

Ale wiesz, że niczego nie musisz? Jedyne co powinnaś to dbać o siebie, o to jak Ty się tam czujesz i jeżeli fatalnie to po co sobie dowalasz?

Wiesz dlaczego masz momenty kiedy Cię to nie rusza? Bo się odcinasz wtedy od swoich emocji. Tak, to pomaga w danej chwili przetrwać, ale niczego nie zmienia i czasami wraca potem ze zdwojoną siłą.

 

3 godziny temu, Illi napisał:

Uważasz że zabić można się zawsze? Próbowałaś kiedyś? Ja tak. I chyba w takim razie jestem zbyt wielkim tchórzem bo nie dałam rady. Nie potrafiłam zrobić tego jednego jebanego kroku do przodu. I teraz też bym nie umiała .. 

 

 

Myślę, że gdybym spróbowała, to nie rozmawiałybyśmy teraz. I nie rozważałabym tego w kategoriach odwagi czy jej braku.

Zabić się to nie odwaga, ani nie tchórzostwo. To osiągnięcie stanu totalnej beznadziei, bezsensu, bezradności.

W tej chwili żyję głównie dla kogoś. Ale skoro muszę, to staram się z tym całym gównem walczyć. Może mi się uda i może jeszcze uda mi się pożyć w miarę normalnie.

 

3 godziny temu, Illi napisał:

Nie chodzę na terapię mimo że wiem że powinnam. Mam 3 osoby dzięki którym jakoś się trzymam i myślę że to one są narazie bezpiecznikiem. Natomiast bardzo nie lubię prosić ich o pomoc. Czuje że ich obciazam A bardzo tego nie chce. Staram sie być silna i samowystarczalna

 

Też się staram. Być silna, radzić sobie ze wszystkim sama.

T. uważa, że to odwaga, że do niej przychodzę i o tym wszystkim mówię. Ja uważam, że znalazłam się u niej, bo sobie z czymś nie poradziłam. Bo zawiodłam siebie. Wtedy i później.

Zmiana myślenia to długi proces. Może kiedyś się uda, może nie. Ale próbuję.

Co do obciążania psychoterapeuty, to jest ich praca. Uczą się m.in tego, żeby nie obciążać się problemami swoich pacjentów.

Z niejednym dramatem mają do czynienia więc nie bój się tego.

Jeżeli pomyślisz któregoś dnia, ze jednak warto spróbować, to poszukaj kogoś kto ma doświadczenie w pracy z PTSD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Illi toTy wybierasz, czy się spotykasz, czy jeździsz na święta. To jest trudne do zrozumienia,  ale wszystko, co nam się wydaje, że jest wpływem innych osób to tylko nasza narracja w głowie, o tym co inni powiedzą czy pomyślą.   Psychoterapia otwiera oczy na pewne schematy, w które wchodzimy. To ciężka praca, ale warta tego trudu, bo uczy wiele, o ile chcesz się nauczyć i pracować. Jak już wspomniano,  najlepiej poszukac kogoś kto pracuje z ptsd, zorientuj się może tez w nurtach. Zdecyduj, czy chcesz na NFZ czy prywatnie, bo prywatnie to też jest pewien koszt, ale w mojej ocenie, poprawa zdrowia psychicznego i komfortu życia warta jest tych wydatków.

Tak jak pisze Disappear terapeuci są szkoleni by móc pomagać innym, mają też opiekę superwizora. Trzymam kciuki żebyś trafiła na terapię.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, el33 napisał:

 

To co możesz spróbować jeżeli będziesz mieć trochę siły i ochoty to poczytać czym jest psychoterapia, jak wyglądają wizyty. Spróbować zaciekawić się samym procesem. Możesz wejść do lekarza rodzinnego i poprosić o skierowanie na psychoterapię po to by mieć, nie musisz z niego korzystać 

 Wiem jak wygląda terapia. 2 lata temu miała  już taki okres że się zapisałam nawet. Ale nie poszłam. Nie dałam rady. Od tamtej pory było ok. Nie biorę leków na ta chwilę, wydawało mi się że sobie poradziłam. Najwidoczniej się myliłam i to bardzo.

 

2 godziny temu, Disappear napisał:

 

Ale wiesz, że niczego nie musisz? Jedyne co powinnaś to dbać o siebie, o to jak Ty się tam czujesz i jeżeli fatalnie to po co sobie dowalasz?

Wiesz dlaczego masz momenty kiedy Cię to nie rusza? Bo się odcinasz wtedy od swoich emocji. Tak, to pomaga w danej chwili przetrwać, ale niczego nie zmienia i czasami wraca potem ze zdwojoną siłą 

Nie umiem się przeciwstawić niektórym zasadom (?). Wracam na święta zawsze i nie wiem jakby miło być inaczej. Pomimo swoich lat i własnego życia nadal czuje jakaś kontrolę rodziców i strach przed nimi. Przed tym że mogę ich zawiesć? Sama nie  wiem. Chyba nie umiem jeszcze o siebie zadbac. Czuje ze mam pewne obowiazki i to nie koniecznie ja jestem najważniejsza. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Illi napisał:

Nie umiem się przeciwstawić niektórym zasadom (?). Wracam na święta zawsze i nie wiem jakby miło być inaczej. Pomimo swoich lat i własnego życia nadal czuje jakaś kontrolę rodziców i strach przed nimi. Przed tym że mogę ich zawiesć? Sama nie  wiem. Chyba nie umiem jeszcze o siebie zadbac. Czuje ze mam pewne obowiazki i to nie koniecznie ja jestem najważniejsza. 

 

 

Całe życie wydawało mi się że coś muszę. Do tego stopnia, że byłam nawet pewna tego, że to jest mój wybór. Że ogarniam wszystkich w rodzinie bo chcę. Prawda jest taka, że dałam się wbić w jakąś rolę i w niej tkwiłam.

Kiedyś mogłam wyjechać na stałe za granicę. Bardzo daleko. Nie zrobiłam tego bo nie wyobrażałam sobie że moja mama to przeżyje, że da sobie radę beze mnie.

Po tym co się stało nie potrafiłam się pozbierać, ani znaleźć wsparcia u osób u których nigdy go nie miałam. Bo zawsze ja byłam tym wsparciem i nie umiałam być w innej roli. Ale też, nie mogąc sobie z tym poradzić, odcięłam się od mamy. Sama nie wiem jak to się stało. Po prostu przestałam się z nią kontaktować. Wtedy chyba bardziej z troski o nią. Że sobie z tym nie poradzi jak się dowie, a nie wiedziałam czy będę potrafiła to ukryć.

I wiesz co? Moja mama przeżyła, poradziła sobie bez mnie, a mi ten brak kontaktu pomógł ruszyć też inne rzeczy w terapii.

Dzisiaj ten kontakt mamy, ale on jest dlatego że chcę, a nie że muszę i na zupełnie innych zasadach.

Myślę, że dobra terapia pomogłaby Ci spojrzeć inaczej na pewne kwestie. Czasem warto żeby ktoś spojrzał na to z boku, a czasem warto samemu powiedzieć coś na głos. Bywa, że zmienia się perspektywa dość konkretnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Illi napisał:

@Disappear zazdroszczę że potrafiłaś się odciąć.

 

To stało się jakoś tak samo. Nawet teraz nie potrafię tego wytłumaczyć.

Ale z perspektywy czasu wiem, że to było mi potrzebne.

Myślę też, że to nie jest tak trudne jak Ci się wydaje. Tylko trzeba się uwolnić od pewnych schematów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@antylopa przykro mi, gdy to czytam. Przykro mi, że takie osobniki się rozmnazaja,  funkcjonują w społeczeństwie i mają się dobrze.

Rozumiem, że czujesz jakaś potrzebę sprawdzenia jego losów, niestety tylko sobie tym dowalasz. 

Mam nadzieję, że wszystkie osoby, które mają z nimi kontakt dojdą kiedyś do takiego punktu w swoim życiu, by ich całkowicie odciąć i przestać zadawać sobie ból.

 

1 minutę temu, Illi napisał:

@antylopa jak to na fb? Co Ci to daje ?

Najgorsze jest  to że takie osoby normalnie żyją a my nie możemy:( 

 

 Cokolwiek robią to bardziej przypomina żywot karalucha, mendy która przetrwa, bo jest mendą.  Tak, to niesprawiedliwe i jak najbardziej żal, gniew czy zwyczajne wkurwienie jest tu uzasadnione. Pytanie tylko czy damy się temu przygnieść . Czasem sobie myślę,  że gdy mnie to przygniata, to tak jakby wygrywali,  dlatego idę mimo wszystko. Zaznaczę że nie wiem,  czy uda mi się "przejsc" to swoje życie, ale postanowiłam, że spróbuję. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Illi napisał:

@antylopa jak to na fb? Co Ci to daje ?

Najgorsze jest  to że takie osoby normalnie żyją a my nie możemy:( 

 

Ogólnie nic mi to nie daje. Zaglądam jak mam gorszy dzień.

Ja wiem gdzie on mieszka, nawet czasami widuje go w sklepie, ale uciekam gdzie pieprz rośnie. Na szczęście mieszkam już bardzo daleko od niego i mam możliwośc go tylko zobaczyć jak przyjade do domu rodzinnego.

On żyje normalnie. Śmieje się, ma fajna prace, żona jest piękna i wykształcona.On nie wegetuje tylko ja. Ja wegetuje zastanawiając się czasami po co żyje. Tracę przez takie sytuacje bardzo dużo energii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Ginko biloba napisał:

@antylopa przykro mi, gdy to czytam. Przykro mi, że takie osobniki się rozmnazaja,  funkcjonują w społeczeństwie i mają się dobrze.

Rozumiem, że czujesz jakaś potrzebę sprawdzenia jego losów, niestety tylko sobie tym dowalasz. 

Mam nadzieję, że wszystkie osoby, które mają z nimi kontakt dojdą kiedyś do takiego punktu w swoim życiu, by ich całkowicie odciąć i przestać zadawać sobie ból.

 

Ale wątpie czy ktokolwiek wie co on zrobił...Więc jego znajomi dalej będą go lubić, szanować, spotykać się z nim i rozmawiać o życiu o rodzinie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy wiecie, że to nicniewarte gnoje. Niestety na to jak żyją obecnie nie macie wpływu, ja też nie. Też nie wiem, gdzie tu jest równowaga w tym wszystkim i chyba jedyna na którą mozna spróbować wpłynąć to ta we własnej głowie. To jest cholernie trudne, sama się w tym nadal szukam, bywały gorsze dni, na skraju wszystkiego i ciągle nie jest łatwo. Tak sobie myślę, że jak ktoś dopuszcza się takiego czynu to musi być kawałkiem gówna też w innych swoich wydaniach. Myślę, że można grać, ale w końcu to prawdziwe oblicze gdzieś wychodzi na jaw i ma twarz adekwatna do tego, co produkuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas myślałam, że nie robiąc nic, odpuszczając, to tak jakbym się na to godzila. A tak nie jest. Długo walczylam żeby być w stanie złożyć zeznania. Kosztowało mnie to strasznie dużo. Na dzień dzisiejszy nic to nie dało. Niestety nie jest tak ze winni zawsze ponoszą karę. Czasami to zależy od tego jakie kto ma plecy i powiązania. I w moim przypadku to jest walka z wiatrakami. Jeszcze do końca się nie poddałam ale bilans zysków i strat wskazuje na to że powinnam.

Teraz chciałabym chyba żeby zniknął z mojego życia na zawsze. Żeby ta historia była w jakiś sposób zakończona. Wtedy łatwiej byłoby mi to przepracować.

Niestety dopóki on żyje, nie mam pewności że go już nigdy nie spotkam. Zwłaszcza że co jakiś czas daje mi znać na różne sposoby ze on o mnie pamięta, że nie wyleczyl się ze swojej obsesji.

Czasami sobie myślę że chciałabym żeby jeszcze raz spróbował mnie skrzywdzić. Że dostalabym wtedy szanse żeby się obronić i bym ją wykorzystała. W jakiś sposób bym się sama przed sobą zrehabilitowala.

Trochę zazdroszczę Wam sytuacji w której to Wy decydujecie czy znajdziecie się gdzieś gdzie narażone jesteście na bodźce, kontakt. 

To zawsze jest wybór. Ja go nie mam. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Disappear nie zawsze miałam sytuację że to ja zdecydowałam o kontakcie jaki z nim miałam. Dosyć długo po zdarzeniu dostawałam SMS i głuche telefony. Ale od kilku lat jest prawie cisza. Nigdy nie mam pewności że to nie spotkam, ale zmieniając miejsce zamieszkania i ograniczając przebywanie w miejscach w których wiem że bywał zmniejszyłam to ryzyko. Miałam możliwość zrehabilitowania sie przed sobą i nie obroniłam się. Moze dlatego że było to zbyt szybko po 1 zdarzeniu. Nie wiem na jakim etapie jesteś ale ja np dalej bym zamarła i modliła się o koniec. Poza tym sam fakt że mogłoby sie stac to 2.raz chyba by Ci nie pomógł.  W nadchodzącym roku biorę ślub i boję się że on się tam pojawi... od tego w sumie zaczęły się lęki, od tego irracjonalnego pomysłu który pojawił  sie po głupim śnie związanym ze ślubem... niepokój który czuje w związku z tym jest niewyobrażalny... 

Jesli chodzi o system sprawiedliwości w naszym kraju to akurat jest porażka... Jak ktoś ma plecy to jest nie do ruszenia-w każdej dziedzinie życia w sumie. Podziwiam Cię za to że nasz siłę i ochotę walczyć!! Trzymaj się !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Illi ja wiem że to jest glupie, że w ten sposób myślę. Nie wiem jak bym zareagowała. Wtedy mnie wycielo. Do dzisiaj mam pewne luki jeżeli chodzi o pamięć.

Ale też wiem, że to co mnie dewastuje to utrata poczucia kontroli. Teraz też jej nie mam bo flashbacki grasuja sobie jak chcą. 

Radzę sobie walac w zachowania ryzykowne, chcąc udowodnić sobie że coś kontroluje.

I to myślenie że gdyby to miało zdarzyć się jeszcze raz, że obronilabym się... no jest uporczywe dość.

 

Szkoda trochę że nie jesteś w żadnej terapii bo może mogłabys popracować chociaż nad tym lękiem związanym ze ślubem. Sama o nim piszesz że jest irracjonalny. No ale jest i zakładam że im bliżej ślubu tym większy on będzie.

 

Nie mam ani siły ani ochoty walczyć. Nie mogę też zupełnie odpuścić.

Trochę patowa sytuacja.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Disappear nie możesz odpuścić sprawy? Dlaczego? 

 

Myślę że temat mojej terapii już wałkowałyśmy długo. Mam nadzieję że kiedyś dorosnę do tej decyzji. Na pewno jeszcze nie teraz. Obawiam się że terapia przed ślubem rozłożyłaby mnie na łopatki... mam nadzieję że ten irracjonalny lęk wkrótce zniknie, jak ma trwać do ślubu to się wykończe. To prawie rok ! 

Jak się dziś czujecie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Illi napisał:

@Disappear nie możesz odpuścić sprawy? Dlaczego? 

 

Już pisałam. To tak jakbym się na to godziła. Tak jakbym ostatecznie przegrała.

To jest kwestia u mnie nie dotycząca jedynie tej sprawy. Ja całe życie walczę o coś. Głównie dla innych, ale myślę, że to jest ten sam mechanizm "nieodpuszczania" . Po prostu nie potrafię.

 

1 godzinę temu, Illi napisał:

Myślę że temat mojej terapii już wałkowałyśmy długo. Mam nadzieję że kiedyś dorosnę do tej decyzji. Na pewno jeszcze nie teraz. Obawiam się że terapia przed ślubem rozłożyłaby mnie na łopatki... mam nadzieję że ten irracjonalny lęk wkrótce zniknie, jak ma trwać do ślubu to się wykończe. To prawie rok ! 

 

Problem jest taki, że tu nic samo nie znika, a rok to masa czasu.

Mam nadzieję, że się jednak nie wykończysz 🙂

 

 

1 godzinę temu, Illi napisał:

Jak się dziś czujecie?

 

Wracam dzisiaj na terapię po trzytygodniowej przerwie. Z jednej strony się cieszę, bo trochę się działo, ale jest też lekki nerwik 🙂 zawsze tak mam po jakiejś przerwie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Disappear napisał:

 

Problem jest taki, że tu nic samo nie znika, a rok to masa czasu.

Mam nadzieję, że się jednak nie wykończysz 🙂

W takim razie mam nadzieję że schowam to chwilowo pod dywan i nie będzie mnie  trapić :D

 

9 minut temu, Disappear napisał:

 

Wracam dzisiaj na terapię po trzytygodniowej przerwie. Z jednej strony się cieszę, bo trochę się działo, ale jest też lekki nerwik 🙂 zawsze tak mam po jakiejś przerwie ;)

 Trzymam kciuki w takim razie 🤞

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×