Skocz do zawartości
Nerwica.com

Strach przed schizofrenią


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Czesc, czytam to forum juz chyba ze dwa miesiace i pare razy mialam ochote napisac. Tez u mnie stwierdzono nerwice, na poczatku depresje (slaba psychiatra z NFZ), a pozniej okazalo sie, ze moje objawy sa typowo nerwicowe. Moja mama chorowala na schizofrenie, malo pamietam z jej choroby i w ogole z dziecinstwa, ale od pazdziernika 2012 strasznie sie boje, ze tez ja bede miala, ze bede taka jak ona... Na poczatku zaczelo sie od apatii, no i jak juz przeczytalam ze obojetnosc emocjonalna to tez objaw schizofrenii, to popadlam w taki lek, ze masakra... Spedzilam trzy dni w domu, plakalam, czytalam o schizofrenii, najgorsze bylo to, ze wszystko co dzialo sie dnia poprzedniego bylo "jak przez mgle", ze czasami nie czulam sie soba, przerazalo mnie to, az specjalnie puszczalam sobie smutne kawalki, zeby chociaz sie poplakac i wiedziec, ze mam uczucia. Dostalam Setaloft 50 mg i przez krotki czas bylo ok, nie wiem czy to moje placebo czy poczatkowo zadzialalo, ale pozniej lek wrocil i to ze wzmocniona sila... Tydzien plakalam, balam sie, dostalam takiego ataku paniki, ze polecialam na pogotowie, powiedzialam, ze boje sie schizofrenii... Nastepnego dnia bylo mi okropnie wstyd, przed moim chlopakiem, przed rodzina... Dalej zostaly leki, kontrolowalam sama siebie, czy nie zmieniam glosu, czy nie mowie czegos nieodpowiedniego, czy nie smieje sie za glosno, za bardzo, czy nie slysze dzwiekow, wszystko kontrolowalam, dalej kontroluje. Poszlam do psychiatry prywatnie i dala mi 100mg Setaloftu, troche sie jakby poprawilo, ale od dwoch dni jest troche gorzej... Czytalam, ze leki SSRI moga pogorszyc schizofrenie i ze jest cos takiego jak nerwicowy poczatek schizofreni... Okropnie sie boje, a teraz jeszcze doszly mi sny na jawie, koszmary, dotyczace jakis waznych (niemilych) wydarzen z mojego zycia, budze sie przerazona, cala mokra od potu. Mam juz takie chore mysli o tym wszystkim, zastanawiam sie czy to ja mowie, czy to moze schizofrenia za mnie (w sensie : jak zmieniam ton glosu np.) albo jak cos mi sie wydaje, albo widze kontem oka, paranoja... Podobno terapia (minim. 2 lata) ma mi pomoc... A jezeli nie pomoze? Jezeli w trakcie okaze sie, z to jednak schizofrenia? Ze to nerwicowy poczatek? To jest straszne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc, czytam to forum juz chyba ze dwa miesiace i pare razy mialam ochote napisac. Tez u mnie stwierdzono nerwice, na poczatku depresje (slaba psychiatra z NFZ), a pozniej okazalo sie, ze moje objawy sa typowo nerwicowe. Moja mama chorowala na schizofrenie, malo pamietam z jej choroby i w ogole z dziecinstwa, ale od pazdziernika 2012 strasznie sie boje, ze tez ja bede miala, ze bede taka jak ona... Na poczatku zaczelo sie od apatii, no i jak juz przeczytalam ze obojetnosc emocjonalna to tez objaw schizofrenii, to popadlam w taki lek, ze masakra... Spedzilam trzy dni w domu, plakalam, czytalam o schizofrenii, najgorsze bylo to, ze wszystko co dzialo sie dnia poprzedniego bylo "jak przez mgle", ze czasami nie czulam sie soba, przerazalo mnie to, az specjalnie puszczalam sobie smutne kawalki, zeby chociaz sie poplakac i wiedziec, ze mam uczucia. Dostalam Setaloft 50 mg i przez krotki czas bylo ok, nie wiem czy to moje placebo czy poczatkowo zadzialalo, ale pozniej lek wrocil i to ze wzmocniona sila... Tydzien plakalam, balam sie, dostalam takiego ataku paniki, ze polecialam na pogotowie, powiedzialam, ze boje sie schizofrenii... Nastepnego dnia bylo mi okropnie wstyd, przed moim chlopakiem, przed rodzina... Dalej zostaly leki, kontrolowalam sama siebie, czy nie zmieniam glosu, czy nie mowie czegos nieodpowiedniego, czy nie smieje sie za glosno, za bardzo, czy nie slysze dzwiekow, wszystko kontrolowalam, dalej kontroluje. Poszlam do psychiatry prywatnie i dala mi 100mg Setaloftu, troche sie jakby poprawilo, ale od dwoch dni jest troche gorzej... Czytalam, ze leki SSRI moga pogorszyc schizofrenie i ze jest cos takiego jak nerwicowy poczatek schizofreni... Okropnie sie boje, a teraz jeszcze doszly mi sny na jawie, koszmary, dotyczace jakis waznych (niemilych) wydarzen z mojego zycia, budze sie przerazona, cala mokra od potu. Mam juz takie chore mysli o tym wszystkim, zastanawiam sie czy to ja mowie, czy to moze schizofrenia za mnie (w sensie : jak zmieniam ton glosu np.) albo jak cos mi sie wydaje, albo widze kontem oka, paranoja... Podobno terapia (minim. 2 lata) ma mi pomoc... A jezeli nie pomoze? Jezeli w trakcie okaze sie, z to jednak schizofrenia? Ze to nerwicowy poczatek? To jest straszne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie minal mi atak paniki, zwiazany z tym, ze strace swiadomosc/zwariuje/w koncu doczekam sie psychozy lub sama ja sobie wywolam.

cholernie watpie, ze istnieje cos takiego, jak nerwicowy poczatek schizofrenii. jest to raczej kolejna natretna mysl wprawiona w czyn = wyszukiwanie w internecie tematow: czy jestem chora? czy to normalne? czy istnieje? ble ble ble. przechodzilam przez to setki razy. g&^%%$wno, a nie schizofrenia, pogodz sie z tym :)

 

-- 24 lut 2013, 23:27 --

 

aha, zapomnialam dodac, ze pare dni temu "bylam chora na astme" i to byl moj glowny powod do zmartwien. w chwili, gdy dopadl mnie lek przed zwariowaniem - dusznosci minely. miracle ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie minal mi atak paniki, zwiazany z tym, ze strace swiadomosc/zwariuje/w koncu doczekam sie psychozy lub sama ja sobie wywolam.

cholernie watpie, ze istnieje cos takiego, jak nerwicowy poczatek schizofrenii. jest to raczej kolejna natretna mysl wprawiona w czyn = wyszukiwanie w internecie tematow: czy jestem chora? czy to normalne? czy istnieje? ble ble ble. przechodzilam przez to setki razy. g&^%%$wno, a nie schizofrenia, pogodz sie z tym :)

 

-- 24 lut 2013, 23:27 --

 

aha, zapomnialam dodac, ze pare dni temu "bylam chora na astme" i to byl moj glowny powod do zmartwien. w chwili, gdy dopadl mnie lek przed zwariowaniem - dusznosci minely. miracle ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się zacząłem bać schizofrenii mając niby fobię społeczną i się okazało, że mam paranoidalną, że to co słyszę to nieprawda, hehe. Nie mówiąc już o innych objawach, które są urojeniami, ale ja tak nie twierdzę ^^ Mam dowody na to xD Jeśli macie jakieś konkretne objawy, to mówcie lekarzowi, bo nigdy nie wiadomo, przynajmniej rozwieje wam wszelkie wątpliwości. Mi koleżanka pomogła z oddziału dziennego opowiadając o swoim bracie, który ma schizofrenie. Pewnego dnia zdał sobie sprawę, że to co słyszy jest podejrzane. No i ja też zacząłem tak myśleć. Później zacząłem bać się schizofrenii. Opowiedziałem o moich tajemnicach lekarzowi sam nie wiem po co i okazało się, że to schizofrenia, heh... A co najśmieszniejsze, zacząłem mieć na odwrót niż wy. Zacząłem nie dowierzać, że to mam i podejrzewać, bać sie, że nie mam i że zaszkodzę sobie lekami. Największy niepokój jest przez to, że się wierzy w coś, a nie że to objaw choroby i z drugiej strony ma się trochę świadomość, że to objaw. Ogólnie nie życzę nikomu tej choroby, to życie w ciągłym niepokoju i strachu (przynajmniej u mnie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się zacząłem bać schizofrenii mając niby fobię społeczną i się okazało, że mam paranoidalną, że to co słyszę to nieprawda, hehe. Nie mówiąc już o innych objawach, które są urojeniami, ale ja tak nie twierdzę ^^ Mam dowody na to xD Jeśli macie jakieś konkretne objawy, to mówcie lekarzowi, bo nigdy nie wiadomo, przynajmniej rozwieje wam wszelkie wątpliwości. Mi koleżanka pomogła z oddziału dziennego opowiadając o swoim bracie, który ma schizofrenie. Pewnego dnia zdał sobie sprawę, że to co słyszy jest podejrzane. No i ja też zacząłem tak myśleć. Później zacząłem bać się schizofrenii. Opowiedziałem o moich tajemnicach lekarzowi sam nie wiem po co i okazało się, że to schizofrenia, heh... A co najśmieszniejsze, zacząłem mieć na odwrót niż wy. Zacząłem nie dowierzać, że to mam i podejrzewać, bać sie, że nie mam i że zaszkodzę sobie lekami. Największy niepokój jest przez to, że się wierzy w coś, a nie że to objaw choroby i z drugiej strony ma się trochę świadomość, że to objaw. Ogólnie nie życzę nikomu tej choroby, to życie w ciągłym niepokoju i strachu (przynajmniej u mnie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11. w nerwicy sami nakręcamy się, zaczynamy się zagłębiać w nasze myśli, stajemy się zestresowani, zmęczeni życiem, coraz więcej objawów u siebie zauważamy, a to boli głowa, a to serce, a to drętwieje ręka, a to źle widzimy, a to wydaje nam się, że coś się stanie, że ktoś nas obserwuje (bywa tak, bo wieczny lęk i napięcie niekoniecznie spowodowane realnymi przyczynami sprawiają, że mózg sam szuka przyczyn, zaczynamy w tym całym napięciu i stresie być nadwrażliwi na dźwięki, na zdanie innych ludzi, na wszystko).

 

Tak silny lęk może dawać wrażenie, że wszyscy inni się mylą, a Pani wie lepiej, bo osobiście odczuwa Pani ten chaos myśli i pustkę w głowę. Jednak nerwica daje właśnie takie objawy, i są one naprawdę bardzo uciążliwe dla cierpiących na nie osób."

Dokładnie... Jestem już tak nadwrażliwa, że sama siebie pytam, czy jest sens reagować aż tak bardzo, skoro w zasadzie nic takiego się nie stało. Czasem ranię ludzi moim zachowaniem, a później tego żałuję, ale odruch jest szybszy i silniejszy niż myśl.

 

Czasem mam wrażenie,że to ja wiem lepiej, co mam zrobić, bo w końcu chcę i próbuję się ratować. Jak nie widzę innego rozwiązania problemu. Rozwiązania innych są dla ludzi bez problemów nerwicowych i nie uwzględniają naszych potwornych lęków, tego ile musimy poświęcić, żeby sobie radzić na co dzień, żeby wydawało nam się, że nasze życie jest normalne.

 

Jestem na skraju trzymania swoich nerwow na wodzy. A codzienne sytuacje wymagają stonowania i... obciążają psychicznie. To takie męczące :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11. w nerwicy sami nakręcamy się, zaczynamy się zagłębiać w nasze myśli, stajemy się zestresowani, zmęczeni życiem, coraz więcej objawów u siebie zauważamy, a to boli głowa, a to serce, a to drętwieje ręka, a to źle widzimy, a to wydaje nam się, że coś się stanie, że ktoś nas obserwuje (bywa tak, bo wieczny lęk i napięcie niekoniecznie spowodowane realnymi przyczynami sprawiają, że mózg sam szuka przyczyn, zaczynamy w tym całym napięciu i stresie być nadwrażliwi na dźwięki, na zdanie innych ludzi, na wszystko).

 

Tak silny lęk może dawać wrażenie, że wszyscy inni się mylą, a Pani wie lepiej, bo osobiście odczuwa Pani ten chaos myśli i pustkę w głowę. Jednak nerwica daje właśnie takie objawy, i są one naprawdę bardzo uciążliwe dla cierpiących na nie osób."

Dokładnie... Jestem już tak nadwrażliwa, że sama siebie pytam, czy jest sens reagować aż tak bardzo, skoro w zasadzie nic takiego się nie stało. Czasem ranię ludzi moim zachowaniem, a później tego żałuję, ale odruch jest szybszy i silniejszy niż myśl.

 

Czasem mam wrażenie,że to ja wiem lepiej, co mam zrobić, bo w końcu chcę i próbuję się ratować. Jak nie widzę innego rozwiązania problemu. Rozwiązania innych są dla ludzi bez problemów nerwicowych i nie uwzględniają naszych potwornych lęków, tego ile musimy poświęcić, żeby sobie radzić na co dzień, żeby wydawało nam się, że nasze życie jest normalne.

 

Jestem na skraju trzymania swoich nerwow na wodzy. A codzienne sytuacje wymagają stonowania i... obciążają psychicznie. To takie męczące :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wlasnie zauwazylam, ze niestety zamykam sie jakby w tych swoich uczuciach, funkcjonuje niby normalnie - wstaje, myje zeby, pije kawe, jem sniadanie itd... ale to wszystko jest "dziwne", podobno moja nerwica wlasnie przechodzi etap depersonalizacji i derealizacji, ale boje sie, ze to jednak moze nie to, bo mam brak ciaglosci czasowej tzn. wiem, ktory mamy dzien, ale kazdy dzien jest jakby z osobna... no i budzenie sie rano i myslenie o tym co bylo wczoraj, analizowanie wszystkiego, szukanie drugiego dna, moi bliscy mowia, ze szukam problemu tam gdzie go nie ma... no i wtedy juz tylko chce mi sie plakac i zostac w lozku... dodam tylko, ze rok temu bylam wesola, usmiechnieta laska, ktora miala energie i ochote na wszystko, a teraz jak nie ja - malo aktywna, nie chce mi sie isc do pracy, najchetniej bym zostala w lozku, zeby tylko ktos przy mnie byl...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wlasnie zauwazylam, ze niestety zamykam sie jakby w tych swoich uczuciach, funkcjonuje niby normalnie - wstaje, myje zeby, pije kawe, jem sniadanie itd... ale to wszystko jest "dziwne", podobno moja nerwica wlasnie przechodzi etap depersonalizacji i derealizacji, ale boje sie, ze to jednak moze nie to, bo mam brak ciaglosci czasowej tzn. wiem, ktory mamy dzien, ale kazdy dzien jest jakby z osobna... no i budzenie sie rano i myslenie o tym co bylo wczoraj, analizowanie wszystkiego, szukanie drugiego dna, moi bliscy mowia, ze szukam problemu tam gdzie go nie ma... no i wtedy juz tylko chce mi sie plakac i zostac w lozku... dodam tylko, ze rok temu bylam wesola, usmiechnieta laska, ktora miala energie i ochote na wszystko, a teraz jak nie ja - malo aktywna, nie chce mi sie isc do pracy, najchetniej bym zostala w lozku, zeby tylko ktos przy mnie byl...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzoznerwicowana, Ja uważam, że dopóki myślę i zastanawiam sie, to nie jest tak źle. Bo znaczy, że zachowuje rozsądek. Chociaż ciągłe refleksje dobijają.

 

Osoby, z którymi rozmawiam mowią mi czasem, że to może jednak ja jestem przewrażliwiona i odbieram coś za bardzo. I z tym też się potrafię zgodzić. Szczerze mówiąc - sama mam siebie dość! :-|

 

Co do dni, to one płyną, każdy jest wyzwaniem. Skupiam się na tym, żeby go przeżyć bez zrobienia czegoś odbiegającego od normy i żeby pchać ten wozek życia dalej (byle do czerwca i zakończenia studiow). Jakbym chciała dożyć lepszych czasów po załamaniu, bo po każdym spadku jest wzlot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzoznerwicowana, Ja uważam, że dopóki myślę i zastanawiam sie, to nie jest tak źle. Bo znaczy, że zachowuje rozsądek. Chociaż ciągłe refleksje dobijają.

 

Osoby, z którymi rozmawiam mowią mi czasem, że to może jednak ja jestem przewrażliwiona i odbieram coś za bardzo. I z tym też się potrafię zgodzić. Szczerze mówiąc - sama mam siebie dość! :-|

 

Co do dni, to one płyną, każdy jest wyzwaniem. Skupiam się na tym, żeby go przeżyć bez zrobienia czegoś odbiegającego od normy i żeby pchać ten wozek życia dalej (byle do czerwca i zakończenia studiow). Jakbym chciała dożyć lepszych czasów po załamaniu, bo po każdym spadku jest wzlot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a nawet mi nie mow, każdy dzień to taka walka, jakby przetrwanie go było niesamowicie trudne... ja już nawet pogodziłam się (chociaż chyba sobie tak wmawiam), ze będę miała schizofrenie i czekam kiedy zaczne szalec, dobra korba nie?

u mnie studia/praca to prawdziwa meczarnia, bo codziennie jestem zmeczona, najchętniej bym spala i spala non stop, chociaż szkoda mi tracic zycia na to wszystko...

zastanawiam się, kiedy obie dodamy post "nie boje się, zyje, czuje, ze zyje, jest dobrze", zycze na tego z całego serca :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a nawet mi nie mow, każdy dzień to taka walka, jakby przetrwanie go było niesamowicie trudne... ja już nawet pogodziłam się (chociaż chyba sobie tak wmawiam), ze będę miała schizofrenie i czekam kiedy zaczne szalec, dobra korba nie?

u mnie studia/praca to prawdziwa meczarnia, bo codziennie jestem zmeczona, najchętniej bym spala i spala non stop, chociaż szkoda mi tracic zycia na to wszystko...

zastanawiam się, kiedy obie dodamy post "nie boje się, zyje, czuje, ze zyje, jest dobrze", zycze na tego z całego serca :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni mam wielkie zobojętnienie, tzn. cały zeszły tydzień, potem kilka dni wściekłości i nadpobudliwości na wszystko, a teraz 2 dni obojętność. Ciągła huśtawka. I to poczucie, że się siebie nie czuje, że się siebie nie poznaje w lustrze, tylko trzeba sobie mówić - tak, to Ty, to na pewno Ty. Nie czuję swojej tożsamości. Do tego brak odczuwania świata... Jakbym już w ogóle w nim nie funkcjonowała. Słabo reaguję na cokolwiek,czy na to, jak ktoś do mnie zagaduje, czy coś się dzieje (trochę to olewam). Jako osoba o normnalnej inteligencji, muszę się dobrze zastanawiać nad zrozumieniem gdy ktoś coś mówi, czasem jak robi.

 

Mam w sobie jeszzce resztki poczucia, że muszę coś robić - iść na uczelnię, ugotować, dobrze się ubrać, załatawić sprawy. I resztki chęci wyjścia do ludzi.

 

W tym stanie, niemal czekam na totalne sfiksowanie... Aż w końcu będę wiedzieć na czym stoję. Boję się wyjść do ludzi, bo psychozy mogę dostać wszędzie, a boję się tego wstyd, gdyby cokolwiek miało się stać.

Psychiatra powiedziała mi, że to stan depresyjny (byłam u niej 3 razy od stycznia), ale ja mam w miarę napęd do wstania, załatwienia czegoś.

 

Czy ktoś mi pomoże? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni mam wielkie zobojętnienie, tzn. cały zeszły tydzień, potem kilka dni wściekłości i nadpobudliwości na wszystko, a teraz 2 dni obojętność. Ciągła huśtawka. I to poczucie, że się siebie nie czuje, że się siebie nie poznaje w lustrze, tylko trzeba sobie mówić - tak, to Ty, to na pewno Ty. Nie czuję swojej tożsamości. Do tego brak odczuwania świata... Jakbym już w ogóle w nim nie funkcjonowała. Słabo reaguję na cokolwiek,czy na to, jak ktoś do mnie zagaduje, czy coś się dzieje (trochę to olewam). Jako osoba o normnalnej inteligencji, muszę się dobrze zastanawiać nad zrozumieniem gdy ktoś coś mówi, czasem jak robi.

 

Mam w sobie jeszzce resztki poczucia, że muszę coś robić - iść na uczelnię, ugotować, dobrze się ubrać, załatawić sprawy. I resztki chęci wyjścia do ludzi.

 

W tym stanie, niemal czekam na totalne sfiksowanie... Aż w końcu będę wiedzieć na czym stoję. Boję się wyjść do ludzi, bo psychozy mogę dostać wszędzie, a boję się tego wstyd, gdyby cokolwiek miało się stać.

Psychiatra powiedziała mi, że to stan depresyjny (byłam u niej 3 razy od stycznia), ale ja mam w miarę napęd do wstania, załatwienia czegoś.

 

Czy ktoś mi pomoże? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cytrynko bierzesz jakies leki na nerwice? bo moze by Ci lepiej zrobily, osobiscie polecam escitil, jestem na nim od trzech tygodni i od tygodnia jest poprawa, delikatnie splyca uczuciowo, ale generalnie jest lepiej - baaaaaaardzo malo lęku, stop z wpisywaniem w internet hasla "schizofrenia" itd... skupiam sie na codziennosci, niestety aktualnie jestem bezrobotna i chlopak mnie utrzymuje - troche to dolujace, wiec codziennie rano walcze ze soba zeby wstac, juz nawet zaczelam miec takie mysli ze moze go nie kocham, ze moze nie chce go, wiesz w nerwicy wystepuje milard kryzysow...

ale na prawde, uwazam, ze oprocz psychoterapii dobre leki postawilyby Cie nieco na nogi :) ;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cytrynko bierzesz jakies leki na nerwice? bo moze by Ci lepiej zrobily, osobiscie polecam escitil, jestem na nim od trzech tygodni i od tygodnia jest poprawa, delikatnie splyca uczuciowo, ale generalnie jest lepiej - baaaaaaardzo malo lęku, stop z wpisywaniem w internet hasla "schizofrenia" itd... skupiam sie na codziennosci, niestety aktualnie jestem bezrobotna i chlopak mnie utrzymuje - troche to dolujace, wiec codziennie rano walcze ze soba zeby wstac, juz nawet zaczelam miec takie mysli ze moze go nie kocham, ze moze nie chce go, wiesz w nerwicy wystepuje milard kryzysow...

ale na prawde, uwazam, ze oprocz psychoterapii dobre leki postawilyby Cie nieco na nogi :) ;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

próbuję się ratować

 

Mam w sobie jeszzce resztki poczucia, że muszę coś robić - iść na uczelnię, ugotować, dobrze się ubrać, załatawić sprawy. I resztki chęci wyjścia do ludzi.

 

Widzisz schemat? Nie próbuj się ratować, nic nie musisz. Puść to wszystko. W tym momencie potwierdzasz coś, co nie istnieje. Przyjmujesz za fakt coś co nie istnieje. Ogrodziłaś murami puste pole.

 

Napisz na PW do mnie jeżeli, masz jakieś wątpliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coraz rzadziej tutaj zaglądam.

Tak mysle, ze w sumie jeżeli każdy z nas będzie miał mieć schizofrenie to chyba nie warto blokować się na zycie, bo szkoda czasu na to... Moja terapeutka mi powiedziała, "skoro pani twierdzi ze będzie ja mieć albo ze już ja ma i tylko się powoli rozwija to i tak nic pani nie zmieni, a zyc pani przecież chce". No chce, uznałam to za najważniejsze, caly czas biore escitil, bardzo mi pomaga, ale najwazniejsza jest dla mnie terapia, okazuje się ze moje leki schizofreniczne sa dlatego bo staje się dorosla kobieta - jak moja chora mama, im bardziej odpowiedzialna im bardziej podobna do niej tym bardziej schizofreniczna. A no i temat schizofrenii wlacza mi się zazwyczaj jak jest jakiś problem, silne emocje.

 

Chodze na terapie od stycznia i powiem wszystkim bedacym tylko na lekach - terapia, terapia, terapia. Oczywiście wybrałam psychiastre mającego bardzo dużo do czynienia z psychozami (jest jednocześnie psychiatra) dla bezpieczeństwa jakby zauwazyla u mnie zmiany. Pytajcie przede wszystkim o terapie psychodynamiczna.

 

U mnie zaczyna się wdzierać promien słoneczka i to na prawde duzy, warto :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie się boję.... Kurcze mam 22 lata , chcę mieć męża, dzieci normalne życie, .... Niby mam stwierdzoną nerwicę, biorę od 4 dni antydepresant Citabax 10 mg. Na razie brałam po 5 mg dopiero dzisiaj wzięłam całą tabletkę. WcZeśniej myślałam, ze się udusze. Wczoraj usłyszałam jak coś w głowie mi mówi, żebym się powiesiła, rzuciła przez okno i zabiła matkę. Chyba prędzej bym siebie zabiła... Boję się myśleć, boję się wyjść nawet ze swojego pokoju. Porażka. Całe życie przed sobą, a tu choroba psychiczna... Jestem załamana.... Chyba wolałabym umrzeć....

 

-- 21 kwi 2013, 19:14 --

 

I dodam, ze usłyszałam ten głos jak przeglądałam te forum i zobaczyłam post coś w stylu " wsłuchaj się w swoją podświadomość".... Czy nikt mi nie doradzi? Jestem przerażona....

 

-- 21 kwi 2013, 19:16 --

 

Teraz go słyszę, jak pomyśle o tych głosach... A ciężko o nich nie myśleć.... Rozpacz..... :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×