Skocz do zawartości
Nerwica.com

bardzoznerwicowana

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bardzoznerwicowana

  1. moje wewnętrzne dziecko ciagle czuje się zagubione, inne niż wszyscy. proste zadania sa czasami nie do pokonania, meczy je codzienność i rutyna, ale już moja dorosla czesc wie, ze dlatego bo się boi odpowiedzialności i bliskości, a szalec i ciagle zmieniac jest latwiej. wewetrzne dziecko czesto jest zle na chłopaka ze nie poswieca odpowiednio dużo uwagi, później ma do siebie pretensje ze chyba nie kocha swojego faceta. boi się zmieniac miejsce (nawet krótkie podroze), długo się asocjuje...
  2. Coraz rzadziej tutaj zaglądam. Tak mysle, ze w sumie jeżeli każdy z nas będzie miał mieć schizofrenie to chyba nie warto blokować się na zycie, bo szkoda czasu na to... Moja terapeutka mi powiedziała, "skoro pani twierdzi ze będzie ja mieć albo ze już ja ma i tylko się powoli rozwija to i tak nic pani nie zmieni, a zyc pani przecież chce". No chce, uznałam to za najważniejsze, caly czas biore escitil, bardzo mi pomaga, ale najwazniejsza jest dla mnie terapia, okazuje się ze moje leki schizofreniczne sa dlatego bo staje się dorosla kobieta - jak moja chora mama, im bardziej odpowiedzialna im bardziej podobna do niej tym bardziej schizofreniczna. A no i temat schizofrenii wlacza mi się zazwyczaj jak jest jakiś problem, silne emocje. Chodze na terapie od stycznia i powiem wszystkim bedacym tylko na lekach - terapia, terapia, terapia. Oczywiście wybrałam psychiastre mającego bardzo dużo do czynienia z psychozami (jest jednocześnie psychiatra) dla bezpieczeństwa jakby zauwazyla u mnie zmiany. Pytajcie przede wszystkim o terapie psychodynamiczna. U mnie zaczyna się wdzierać promien słoneczka i to na prawde duzy, warto :)
  3. cytrynko bierzesz jakies leki na nerwice? bo moze by Ci lepiej zrobily, osobiscie polecam escitil, jestem na nim od trzech tygodni i od tygodnia jest poprawa, delikatnie splyca uczuciowo, ale generalnie jest lepiej - baaaaaaardzo malo lęku, stop z wpisywaniem w internet hasla "schizofrenia" itd... skupiam sie na codziennosci, niestety aktualnie jestem bezrobotna i chlopak mnie utrzymuje - troche to dolujace, wiec codziennie rano walcze ze soba zeby wstac, juz nawet zaczelam miec takie mysli ze moze go nie kocham, ze moze nie chce go, wiesz w nerwicy wystepuje milard kryzysow... ale na prawde, uwazam, ze oprocz psychoterapii dobre leki postawilyby Cie nieco na nogi :) ;*
  4. cytrynko bierzesz jakies leki na nerwice? bo moze by Ci lepiej zrobily, osobiscie polecam escitil, jestem na nim od trzech tygodni i od tygodnia jest poprawa, delikatnie splyca uczuciowo, ale generalnie jest lepiej - baaaaaaardzo malo lęku, stop z wpisywaniem w internet hasla "schizofrenia" itd... skupiam sie na codziennosci, niestety aktualnie jestem bezrobotna i chlopak mnie utrzymuje - troche to dolujace, wiec codziennie rano walcze ze soba zeby wstac, juz nawet zaczelam miec takie mysli ze moze go nie kocham, ze moze nie chce go, wiesz w nerwicy wystepuje milard kryzysow... ale na prawde, uwazam, ze oprocz psychoterapii dobre leki postawilyby Cie nieco na nogi :) ;*
  5. hej, pisze bo zaczynam sie cholernie bac, w sensie, biore ssri juz ponad rok prawie bez przerwy, no i jest problem - zero ochoty na seks, juz wpadlam w panike czy ja moze nie kocham mojego partnera skoro nie chce z nim seksu ? czy tez tak macie? pozdrawiam
  6. hej, pisze bo zaczynam sie cholernie bac, w sensie, biore ssri juz ponad rok prawie bez przerwy, no i jest problem - zero ochoty na seks, juz wpadlam w panike czy ja moze nie kocham mojego partnera skoro nie chce z nim seksu ? czy tez tak macie? pozdrawiam
  7. a nawet mi nie mow, każdy dzień to taka walka, jakby przetrwanie go było niesamowicie trudne... ja już nawet pogodziłam się (chociaż chyba sobie tak wmawiam), ze będę miała schizofrenie i czekam kiedy zaczne szalec, dobra korba nie? u mnie studia/praca to prawdziwa meczarnia, bo codziennie jestem zmeczona, najchętniej bym spala i spala non stop, chociaż szkoda mi tracic zycia na to wszystko... zastanawiam się, kiedy obie dodamy post "nie boje się, zyje, czuje, ze zyje, jest dobrze", zycze na tego z całego serca :)
  8. a nawet mi nie mow, każdy dzień to taka walka, jakby przetrwanie go było niesamowicie trudne... ja już nawet pogodziłam się (chociaż chyba sobie tak wmawiam), ze będę miała schizofrenie i czekam kiedy zaczne szalec, dobra korba nie? u mnie studia/praca to prawdziwa meczarnia, bo codziennie jestem zmeczona, najchętniej bym spala i spala non stop, chociaż szkoda mi tracic zycia na to wszystko... zastanawiam się, kiedy obie dodamy post "nie boje się, zyje, czuje, ze zyje, jest dobrze", zycze na tego z całego serca :)
  9. ja wlasnie zauwazylam, ze niestety zamykam sie jakby w tych swoich uczuciach, funkcjonuje niby normalnie - wstaje, myje zeby, pije kawe, jem sniadanie itd... ale to wszystko jest "dziwne", podobno moja nerwica wlasnie przechodzi etap depersonalizacji i derealizacji, ale boje sie, ze to jednak moze nie to, bo mam brak ciaglosci czasowej tzn. wiem, ktory mamy dzien, ale kazdy dzien jest jakby z osobna... no i budzenie sie rano i myslenie o tym co bylo wczoraj, analizowanie wszystkiego, szukanie drugiego dna, moi bliscy mowia, ze szukam problemu tam gdzie go nie ma... no i wtedy juz tylko chce mi sie plakac i zostac w lozku... dodam tylko, ze rok temu bylam wesola, usmiechnieta laska, ktora miala energie i ochote na wszystko, a teraz jak nie ja - malo aktywna, nie chce mi sie isc do pracy, najchetniej bym zostala w lozku, zeby tylko ktos przy mnie byl...
  10. ja wlasnie zauwazylam, ze niestety zamykam sie jakby w tych swoich uczuciach, funkcjonuje niby normalnie - wstaje, myje zeby, pije kawe, jem sniadanie itd... ale to wszystko jest "dziwne", podobno moja nerwica wlasnie przechodzi etap depersonalizacji i derealizacji, ale boje sie, ze to jednak moze nie to, bo mam brak ciaglosci czasowej tzn. wiem, ktory mamy dzien, ale kazdy dzien jest jakby z osobna... no i budzenie sie rano i myslenie o tym co bylo wczoraj, analizowanie wszystkiego, szukanie drugiego dna, moi bliscy mowia, ze szukam problemu tam gdzie go nie ma... no i wtedy juz tylko chce mi sie plakac i zostac w lozku... dodam tylko, ze rok temu bylam wesola, usmiechnieta laska, ktora miala energie i ochote na wszystko, a teraz jak nie ja - malo aktywna, nie chce mi sie isc do pracy, najchetniej bym zostala w lozku, zeby tylko ktos przy mnie byl...
  11. Czesc, czytam to forum juz chyba ze dwa miesiace i pare razy mialam ochote napisac. Tez u mnie stwierdzono nerwice, na poczatku depresje (slaba psychiatra z NFZ), a pozniej okazalo sie, ze moje objawy sa typowo nerwicowe. Moja mama chorowala na schizofrenie, malo pamietam z jej choroby i w ogole z dziecinstwa, ale od pazdziernika 2012 strasznie sie boje, ze tez ja bede miala, ze bede taka jak ona... Na poczatku zaczelo sie od apatii, no i jak juz przeczytalam ze obojetnosc emocjonalna to tez objaw schizofrenii, to popadlam w taki lek, ze masakra... Spedzilam trzy dni w domu, plakalam, czytalam o schizofrenii, najgorsze bylo to, ze wszystko co dzialo sie dnia poprzedniego bylo "jak przez mgle", ze czasami nie czulam sie soba, przerazalo mnie to, az specjalnie puszczalam sobie smutne kawalki, zeby chociaz sie poplakac i wiedziec, ze mam uczucia. Dostalam Setaloft 50 mg i przez krotki czas bylo ok, nie wiem czy to moje placebo czy poczatkowo zadzialalo, ale pozniej lek wrocil i to ze wzmocniona sila... Tydzien plakalam, balam sie, dostalam takiego ataku paniki, ze polecialam na pogotowie, powiedzialam, ze boje sie schizofrenii... Nastepnego dnia bylo mi okropnie wstyd, przed moim chlopakiem, przed rodzina... Dalej zostaly leki, kontrolowalam sama siebie, czy nie zmieniam glosu, czy nie mowie czegos nieodpowiedniego, czy nie smieje sie za glosno, za bardzo, czy nie slysze dzwiekow, wszystko kontrolowalam, dalej kontroluje. Poszlam do psychiatry prywatnie i dala mi 100mg Setaloftu, troche sie jakby poprawilo, ale od dwoch dni jest troche gorzej... Czytalam, ze leki SSRI moga pogorszyc schizofrenie i ze jest cos takiego jak nerwicowy poczatek schizofreni... Okropnie sie boje, a teraz jeszcze doszly mi sny na jawie, koszmary, dotyczace jakis waznych (niemilych) wydarzen z mojego zycia, budze sie przerazona, cala mokra od potu. Mam juz takie chore mysli o tym wszystkim, zastanawiam sie czy to ja mowie, czy to moze schizofrenia za mnie (w sensie : jak zmieniam ton glosu np.) albo jak cos mi sie wydaje, albo widze kontem oka, paranoja... Podobno terapia (minim. 2 lata) ma mi pomoc... A jezeli nie pomoze? Jezeli w trakcie okaze sie, z to jednak schizofrenia? Ze to nerwicowy poczatek? To jest straszne...
  12. Czesc, czytam to forum juz chyba ze dwa miesiace i pare razy mialam ochote napisac. Tez u mnie stwierdzono nerwice, na poczatku depresje (slaba psychiatra z NFZ), a pozniej okazalo sie, ze moje objawy sa typowo nerwicowe. Moja mama chorowala na schizofrenie, malo pamietam z jej choroby i w ogole z dziecinstwa, ale od pazdziernika 2012 strasznie sie boje, ze tez ja bede miala, ze bede taka jak ona... Na poczatku zaczelo sie od apatii, no i jak juz przeczytalam ze obojetnosc emocjonalna to tez objaw schizofrenii, to popadlam w taki lek, ze masakra... Spedzilam trzy dni w domu, plakalam, czytalam o schizofrenii, najgorsze bylo to, ze wszystko co dzialo sie dnia poprzedniego bylo "jak przez mgle", ze czasami nie czulam sie soba, przerazalo mnie to, az specjalnie puszczalam sobie smutne kawalki, zeby chociaz sie poplakac i wiedziec, ze mam uczucia. Dostalam Setaloft 50 mg i przez krotki czas bylo ok, nie wiem czy to moje placebo czy poczatkowo zadzialalo, ale pozniej lek wrocil i to ze wzmocniona sila... Tydzien plakalam, balam sie, dostalam takiego ataku paniki, ze polecialam na pogotowie, powiedzialam, ze boje sie schizofrenii... Nastepnego dnia bylo mi okropnie wstyd, przed moim chlopakiem, przed rodzina... Dalej zostaly leki, kontrolowalam sama siebie, czy nie zmieniam glosu, czy nie mowie czegos nieodpowiedniego, czy nie smieje sie za glosno, za bardzo, czy nie slysze dzwiekow, wszystko kontrolowalam, dalej kontroluje. Poszlam do psychiatry prywatnie i dala mi 100mg Setaloftu, troche sie jakby poprawilo, ale od dwoch dni jest troche gorzej... Czytalam, ze leki SSRI moga pogorszyc schizofrenie i ze jest cos takiego jak nerwicowy poczatek schizofreni... Okropnie sie boje, a teraz jeszcze doszly mi sny na jawie, koszmary, dotyczace jakis waznych (niemilych) wydarzen z mojego zycia, budze sie przerazona, cala mokra od potu. Mam juz takie chore mysli o tym wszystkim, zastanawiam sie czy to ja mowie, czy to moze schizofrenia za mnie (w sensie : jak zmieniam ton glosu np.) albo jak cos mi sie wydaje, albo widze kontem oka, paranoja... Podobno terapia (minim. 2 lata) ma mi pomoc... A jezeli nie pomoze? Jezeli w trakcie okaze sie, z to jednak schizofrenia? Ze to nerwicowy poczatek? To jest straszne...
  13. Czesc, czytam to forum juz chyba ze dwa miesiace i pare razy mialam ochote napisac. Tez u mnie stwierdzono nerwice, na poczatku depresje (slaba psychiatra z NFZ), a pozniej okazalo sie, ze moje objawy sa typowo nerwicowe. Moja mama chorowala na schizofrenie, malo pamietam z jej choroby i w ogole z dziecinstwa, ale od pazdziernika 2012 strasznie sie boje, ze tez ja bede miala, ze bede taka jak ona... Na poczatku zaczelo sie od apatii, no i jak juz przeczytalam ze obojetnosc emocjonalna to tez objaw schizofrenii, to popadlam w taki lek, ze masakra... Spedzilam trzy dni w domu, plakalam, czytalam o schizofrenii, najgorsze bylo to, ze wszystko co dzialo sie dnia poprzedniego bylo "jak przez mgle", ze czasami nie czulam sie soba, przerazalo mnie to, az specjalnie puszczalam sobie smutne kawalki, zeby chociaz sie poplakac i wiedziec, ze mam uczucia. Dostalam Setaloft 50 mg i przez krotki czas bylo ok, nie wiem czy to moje placebo czy poczatkowo zadzialalo, ale pozniej lek wrocil i to ze wzmocniona sila... Tydzien plakalam, balam sie, dostalam takiego ataku paniki, ze polecialam na pogotowie, powiedzialam, ze boje sie schizofrenii... Nastepnego dnia bylo mi okropnie wstyd, przed moim chlopakiem, przed rodzina... Dalej zostaly leki, kontrolowalam sama siebie, czy nie zmieniam glosu, czy nie mowie czegos nieodpowiedniego, czy nie smieje sie za glosno, za bardzo, czy nie slysze dzwiekow, wszystko kontrolowalam, dalej kontroluje. Poszlam do psychiatry prywatnie i dala mi 100mg Setaloftu, troche sie jakby poprawilo, ale od dwoch dni jest troche gorzej... Czytalam, ze leki SSRI moga pogorszyc schizofrenie i ze jest cos takiego jak nerwicowy poczatek schizofreni... Okropnie sie boje, a teraz jeszcze doszly mi sny na jawie, koszmary, dotyczace jakis waznych (niemilych) wydarzen z mojego zycia, budze sie przerazona, cala mokra od potu. Mam juz takie chore mysli o tym wszystkim, zastanawiam sie czy to ja mowie, czy to moze schizofrenia za mnie (w sensie : jak zmieniam ton glosu np.) albo jak cos mi sie wydaje, albo widze kontem oka, paranoja... Podobno terapia (minim. 2 lata) ma mi pomoc... A jezeli nie pomoze? Jezeli w trakcie okaze sie, z to jednak schizofrenia? Ze to nerwicowy poczatek? To jest straszne...
  14. Czesc, czytam to forum juz chyba ze dwa miesiace i pare razy mialam ochote napisac. Tez u mnie stwierdzono nerwice, na poczatku depresje (slaba psychiatra z NFZ), a pozniej okazalo sie, ze moje objawy sa typowo nerwicowe. Moja mama chorowala na schizofrenie, malo pamietam z jej choroby i w ogole z dziecinstwa, ale od pazdziernika 2012 strasznie sie boje, ze tez ja bede miala, ze bede taka jak ona... Na poczatku zaczelo sie od apatii, no i jak juz przeczytalam ze obojetnosc emocjonalna to tez objaw schizofrenii, to popadlam w taki lek, ze masakra... Spedzilam trzy dni w domu, plakalam, czytalam o schizofrenii, najgorsze bylo to, ze wszystko co dzialo sie dnia poprzedniego bylo "jak przez mgle", ze czasami nie czulam sie soba, przerazalo mnie to, az specjalnie puszczalam sobie smutne kawalki, zeby chociaz sie poplakac i wiedziec, ze mam uczucia. Dostalam Setaloft 50 mg i przez krotki czas bylo ok, nie wiem czy to moje placebo czy poczatkowo zadzialalo, ale pozniej lek wrocil i to ze wzmocniona sila... Tydzien plakalam, balam sie, dostalam takiego ataku paniki, ze polecialam na pogotowie, powiedzialam, ze boje sie schizofrenii... Nastepnego dnia bylo mi okropnie wstyd, przed moim chlopakiem, przed rodzina... Dalej zostaly leki, kontrolowalam sama siebie, czy nie zmieniam glosu, czy nie mowie czegos nieodpowiedniego, czy nie smieje sie za glosno, za bardzo, czy nie slysze dzwiekow, wszystko kontrolowalam, dalej kontroluje. Poszlam do psychiatry prywatnie i dala mi 100mg Setaloftu, troche sie jakby poprawilo, ale od dwoch dni jest troche gorzej... Czytalam, ze leki SSRI moga pogorszyc schizofrenie i ze jest cos takiego jak nerwicowy poczatek schizofreni... Okropnie sie boje, a teraz jeszcze doszly mi sny na jawie, koszmary, dotyczace jakis waznych (niemilych) wydarzen z mojego zycia, budze sie przerazona, cala mokra od potu. Mam juz takie chore mysli o tym wszystkim, zastanawiam sie czy to ja mowie, czy to moze schizofrenia za mnie (w sensie : jak zmieniam ton glosu np.) albo jak cos mi sie wydaje, albo widze kontem oka, paranoja... Podobno terapia (minim. 2 lata) ma mi pomoc... A jezeli nie pomoze? Jezeli w trakcie okaze sie, z to jednak schizofrenia? Ze to nerwicowy poczatek? To jest straszne...
  15. Czesc, czytam to forum juz chyba ze dwa miesiace i pare razy mialam ochote napisac. Tez u mnie stwierdzono nerwice, na poczatku depresje (slaba psychiatra z NFZ), a pozniej okazalo sie, ze moje objawy sa typowo nerwicowe. Moja mama chorowala na schizofrenie, malo pamietam z jej choroby i w ogole z dziecinstwa, ale od pazdziernika 2012 strasznie sie boje, ze tez ja bede miala, ze bede taka jak ona... Na poczatku zaczelo sie od apatii, no i jak juz przeczytalam ze obojetnosc emocjonalna to tez objaw schizofrenii, to popadlam w taki lek, ze masakra... Spedzilam trzy dni w domu, plakalam, czytalam o schizofrenii, najgorsze bylo to, ze wszystko co dzialo sie dnia poprzedniego bylo "jak przez mgle", ze czasami nie czulam sie soba, przerazalo mnie to, az specjalnie puszczalam sobie smutne kawalki, zeby chociaz sie poplakac i wiedziec, ze mam uczucia. Dostalam Setaloft 50 mg i przez krotki czas bylo ok, nie wiem czy to moje placebo czy poczatkowo zadzialalo, ale pozniej lek wrocil i to ze wzmocniona sila... Tydzien plakalam, balam sie, dostalam takiego ataku paniki, ze polecialam na pogotowie, powiedzialam, ze boje sie schizofrenii... Nastepnego dnia bylo mi okropnie wstyd, przed moim chlopakiem, przed rodzina... Dalej zostaly leki, kontrolowalam sama siebie, czy nie zmieniam glosu, czy nie mowie czegos nieodpowiedniego, czy nie smieje sie za glosno, za bardzo, czy nie slysze dzwiekow, wszystko kontrolowalam, dalej kontroluje. Poszlam do psychiatry prywatnie i dala mi 100mg Setaloftu, troche sie jakby poprawilo, ale od dwoch dni jest troche gorzej... Czytalam, ze leki SSRI moga pogorszyc schizofrenie i ze jest cos takiego jak nerwicowy poczatek schizofreni... Okropnie sie boje, a teraz jeszcze doszly mi sny na jawie, koszmary, dotyczace jakis waznych (niemilych) wydarzen z mojego zycia, budze sie przerazona, cala mokra od potu. Mam juz takie chore mysli o tym wszystkim, zastanawiam sie czy to ja mowie, czy to moze schizofrenia za mnie (w sensie : jak zmieniam ton glosu np.) albo jak cos mi sie wydaje, albo widze kontem oka, paranoja... Podobno terapia (minim. 2 lata) ma mi pomoc... A jezeli nie pomoze? Jezeli w trakcie okaze sie, z to jednak schizofrenia? Ze to nerwicowy poczatek? To jest straszne...
  16. Czesc, czytam to forum juz chyba ze dwa miesiace i pare razy mialam ochote napisac. Tez u mnie stwierdzono nerwice, na poczatku depresje (slaba psychiatra z NFZ), a pozniej okazalo sie, ze moje objawy sa typowo nerwicowe. Moja mama chorowala na schizofrenie, malo pamietam z jej choroby i w ogole z dziecinstwa, ale od pazdziernika 2012 strasznie sie boje, ze tez ja bede miala, ze bede taka jak ona... Na poczatku zaczelo sie od apatii, no i jak juz przeczytalam ze obojetnosc emocjonalna to tez objaw schizofrenii, to popadlam w taki lek, ze masakra... Spedzilam trzy dni w domu, plakalam, czytalam o schizofrenii, najgorsze bylo to, ze wszystko co dzialo sie dnia poprzedniego bylo "jak przez mgle", ze czasami nie czulam sie soba, przerazalo mnie to, az specjalnie puszczalam sobie smutne kawalki, zeby chociaz sie poplakac i wiedziec, ze mam uczucia. Dostalam Setaloft 50 mg i przez krotki czas bylo ok, nie wiem czy to moje placebo czy poczatkowo zadzialalo, ale pozniej lek wrocil i to ze wzmocniona sila... Tydzien plakalam, balam sie, dostalam takiego ataku paniki, ze polecialam na pogotowie, powiedzialam, ze boje sie schizofrenii... Nastepnego dnia bylo mi okropnie wstyd, przed moim chlopakiem, przed rodzina... Dalej zostaly leki, kontrolowalam sama siebie, czy nie zmieniam glosu, czy nie mowie czegos nieodpowiedniego, czy nie smieje sie za glosno, za bardzo, czy nie slysze dzwiekow, wszystko kontrolowalam, dalej kontroluje. Poszlam do psychiatry prywatnie i dala mi 100mg Setaloftu, troche sie jakby poprawilo, ale od dwoch dni jest troche gorzej... Czytalam, ze leki SSRI moga pogorszyc schizofrenie i ze jest cos takiego jak nerwicowy poczatek schizofreni... Okropnie sie boje, a teraz jeszcze doszly mi sny na jawie, koszmary, dotyczace jakis waznych (niemilych) wydarzen z mojego zycia, budze sie przerazona, cala mokra od potu. Mam juz takie chore mysli o tym wszystkim, zastanawiam sie czy to ja mowie, czy to moze schizofrenia za mnie (w sensie : jak zmieniam ton glosu np.) albo jak cos mi sie wydaje, albo widze kontem oka, paranoja... Podobno terapia (minim. 2 lata) ma mi pomoc... A jezeli nie pomoze? Jezeli w trakcie okaze sie, z to jednak schizofrenia? Ze to nerwicowy poczatek? To jest straszne...
×