Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

natalaCzemu masz w nicku trzy szóstki ?

 

Ja nie wiem jak Ci pomóc, napewno jakaś droga jest, byćmoże jest to psychoterapia i wizyta u psychiatry ale poczekaj na odpowiedź kogoś bardziej kompetentnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a..jakiś stary nick, ale bez skojarzeń oczywiście =)

 

[Dodane po edycji:]

 

Witam, jestem tu nowa, i proszę Was o pomoc.

Sprawa nie dotyczy bezpośrednio mnie, ale mojego faceta, z którym, jestem już 4 lata.

Jestem pewna, ze coś mu jest, ale nistety nie wiem co. Moze zacznę od początku.

Myślę, że cała sytuacja ma związek z jego dzieciństwem i do tej pory to sie na nim odbija. Jego ojciec pijerdz a matka nigdy na to nie reagowała. Po bardzo długim czasie, kiedy w końcu zdecydował się przede mną otworzyć, mówił, że kiedy był mały, ojciec nie raz przychodził do domu pijany; w nocy potrafił ich budzić i bić. Często były z nim problemy. Kiedy on i jego brat już nawet prosili matkę, żeby go zostawiła, ona nie zrobiła tego, żeby kiedyś nie mieli jej tego za złe. Rodzice nigdy tak naprawdę nie interesowali dziećmi.

Sądzę, że to wszystko ma wpływ na jego obecne zachowanie. Jest on bardzo nerwowy; potrafi się wściec z byle powodu (choćby np moje wyjście z koleżankami, nie odbieranie telefonu czy też nawet dobry kontakt z rodzicami).

Mamy małe dziecko i no jest naprawdę bardzo trudne. Ostatnio w końcu wyprowadziłam się z dzieckiem, bo nie mogłąm tego wytrzymać. Zdarzały sie sytuacje, że jakiś czas było naprawde dobrze, a nagle, z błahego powodu albo w sytuacji gdy on nawalił (a zrzucał winę na mnie) sytuacja odwracała się o 360 stopni. Potrafił mnie wyzywać, kilka razy nawet uderzył. Nie interesowało go dziecko, nie zajmował się nim (chyba że na pokaz). Każdą sprawę zrzucał na mnie, przy każdej kłótni wypominał mi, że ja nic nie robię (uczę się jeszcze, poza tym zajmuje dzieckiem i domem), potrafił mnie zwyzywać i do każdej sprzeczki mieszał moich rodziców, jakby był o nich zazdrosny. Kiedy ochłonął, przepraszał jakby nigdy nic, obiecywał, ze to się nie powtórzy i tak w kółko. Zależy mi na nim, ale nie mogę pozwolić, zeby dziecko patrzyło na to wszystko; dlatego proszę o pomoc. Z czego może wynikać takie zachowanie? I czy jest jakiś sposób żeby mu pomóc?

Bardzo proszę o odpowiedź

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, no wiec pisze jak bylo na terapii... Koszmarny dzien, koszmarna sesja... :( Przez droge moja migrena osiagnela apogeum (halas metra, tramwajow, tlumu, zapach spalin – myslalam, ze zwymiotuje z tego wszystkiego), dotarlam do terapeutki ledwo zywa. Totalnie sie rozlozylam. Ona powiedziala, ze to nie jest dobry pomysl, zebym w takim stanie uczestniczyla w terapii, I ze powinnam jechac do domu. Wkurwilam sie niesamowicie w pierwszej chwili, bo od razu pomyslalam, ze nie po to tluklam sie na drugi koniec Warszawy, zeby zaraz wracac, ale oczywiscie cos tam grzecznie odpowiedzialam. Zaczelysmy rozmawiac o tych moich migrenach, o wczorajszych korepetycjach, ktorymi sie cholernie denerwowalam, o moich oczekiwaniach w stosunku do siebie oraz innych ludzi. Zagadnela o moje oczekiwania w stosunku do niej. Ja oczywiscie poszlam w zaparte i nie przyznalam, ze sa niewyobrazalnie wysokie. Wiem jaka jestem i jaka nie chce byc, gram sama przed soba... Ta sesja byla bardzo pogmatwana, nieuporzadkowana, bo bylam strasznie rozbita, co kilka minut mialam lzy w oczach i mialam ochote sie rozbeczec i wykrzyczec, ze juz nie daje z tym wszystkim rady. Ale nie moglam. A 3 minuty przed koncem spotkania zaczelam mowic o tym, co jej napisalam w ostatnim smsie. O moim pobudzeniu w dziecinstwie w zwiazku z mama. Czas sie skonczyl, terapeutka powiedziala, ze nie dobrze, ze konczymy w takim momencie, ale nie mamy innego wyjscia. Prosila, zebym nie myslala o tym do nastepnego spotkania. No ale jak mam nie myslec!!! Zostaje z tym wszystkim sama na caly tydzien, bo kolejna sesja w nastepna srode... Po wyjsciu od niej poczulam silne napiecie i przymus okaleczenia sie. Dlatego gdy tylko dotarlam do domu zadzwonilam do niej. Wykrzyczalam, ze to wszystko moja wina jesli chodzi o moje lozkowe zabawy z mama, ze nie moge juz siebie w ogole zniesc, ze ona dobrze wie, ze moje oczekiwania w stosunku do niej i innych, na ktorych mi zalezy sa niewyobrazalnie wysokie. Jej glos mnie troche uspokoil. Ale nadal nie czuje sie dobrze. Czuje sie rozbita, bezradna, jak zbity pies, chcialabym zniknac. Albo przynajmniej sie upic. Niestety nijak nie toleruje alkoholu. :/ Przynajmniej migrena odrobine odpuscila jak zaczal siapic deszcz...

Jestem zmeczona. Zmeczona soba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, to wszystko jest strasznie przykre, dobrze że się nie okaleczyłaś. To bardzo dobrze.

To nie twoja wina, te zabawy z mamą to wina tylko i wyłącznie twojej mamy, ty byłaś mała.

 

Dobrze, że terapeutka Ci chce pomóc, i wierzę, że kiedyś się od tego uwolnisz.

 

Jestem dumny, ze jej to powiedziałaś przez telefon.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vi., dzieki... Dzieki, ze we mnie wierzysz. :* Poki co nie widze wyjscia z tego blednego kola, autentycznie nie mam juz sily, nie mam sily sie w to zaglebiac, gdy uciekam od tych wspomnien to nienawisc do siebie jest mniejsza i jakos wszystko ciagne... W sobote mam ciezkie zaliczenie, a totalnie nie moge sie do niczego zabrac, juz mam wszystkiego dosyc. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vi,. owszem, na studiach jest cos takiego, ale ja czuje straszny przymus zaliczenia za pierwszym razem i to jeszcze na dobra ocene... Bo inaczej sie gnebie, dobijam, robie sobie przywde z nienawisci do siebie, ze jestem nic nie warta. Ciezko to wytlumaczyc, ale robie wszystko na tip top, zeby sie uchronic przed sama soba, zeby sie nie katowac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, ze to chore, ale ja od dziecinstwa gdy tylko nie zrobilam czegos idealnie, gdy cos mi troszeczke nie wyszlo to czulam przymus ukarania sie - walilam glowa o schody, o podloge, masturbowalam sie do uupadlego az nie mialam sily sie podniesc i mialam saczace sie rany w miejscach intymnych, obrywalam sobie skore... to przez moje chore myslenie - gdy cos mi sie tylko troche nie uda to przekresla to dla mnie wszystko, czuje sie totalnym zerem, chce siebie zniszczyc, bo jestem nic nie warta, nie widze, ze cos zrobilam dobrze, widze tylko to co mi nie wychodzi...

teoretycznie wiem, ze robie zle, ze powinam sobie odpuscic. ale nie potrafie tak po prostu. uczucia sa silniejsze od racjonalnych mysli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czytal z was tu ktos moze ksiazke Otto Kernberga "Psychodynamiczna terapia pacjentow borderline"? Ja po wielu rekomendancjach w koncu siegnalem po ten tytul, ale tak szczerze mowiac to sadze ze nie dalbym rady w takiej terapii wytrzymac wiecej niz pare spotkan ze wzgledu na koniecznosc mowienia wszystkiego co przychodzi mi na mysl co wzbudzaloby we mnie straszne opory :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, bardzo często czuję się tak jak ty, może nie do tego stopnia, i trochę inaczej, ale to rozdział z tej samej książki.

 

Przespałam się.

Chryste, pamiętacie, jak mówiłam, że kiedyś zabiję się przez bzdurę w histerii? Dzisiaj tylko to sobie udowodniłam

Sprawa się wyjaśniła - nie zdradza mnie, nie ćpa. Mój ciemny umysł znów nawalił.

Tylko dlaczego bez niego nie ma mnie?

Już nic nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asieńko... są rzeczy, których nie umiesz powiedzieć terapeutce wprost. Jeszcze nie potrafisz. Ale zobacz - znajdujesz jednak wyjście z błędnego koła jakim jest zatajanie pewnych rzeczy, znajdujesz w sobie siłę, by natychmiast do niej zadzwonić i wyrzucić to z siebie. To jest bardzo istotne i ważne dla tej terapii.

Tak mnie ściska w sercu jak piszesz, co przeszłaś. Nie przestawaj. Myślę, że otwarcie się na nas też jest pewnym progresem, też pełni funkcję terapeutyczną.

Trzymaj się Słoneczko. Jesteś bardzo dzielna. I proszę, nie okaleczaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, proszę więcej tego nie rób.

 

Asiu, ty nie musisz się karać i wierzę w to, że dzięki terapii będziesz umiała sobie odpuścić.

Ogromnym postępem jest twoje otwarcie się, dzięki temu Cię poznałem i polubiłem.

To, że mówisz terapeutce zasługuje na brawa :

:brawo:

:brawo:

:brawo:

:brawo:

:brawo:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, podnosisz mnie bardzo na duchu, jestes kochana...

Vi., Ty takze mi pomagasz, chocby przez to, ze okazujesz zainteresowanie moimi problemami, zawsze cos napiszesz...

 

Wiecie co, najgorsze jest to, ze im glebiej wchodze w terapie tym gorzej sobie radze sama ze soba, mam wrazenie, ze i tak zabrnelam juz za daleko i chcialabym czesto zawrocic, bo moja sila, nad ktora pracowalam przez cale swoje zycie topnieje jak lod...Tylko, ze juz nie da sie zawrocic. :roll:

 

[Dodane po edycji:]

 

A czytal z was tu ktos moze ksiazke Otto Kernberga "Psychodynamiczna terapia pacjentow borderline"? Ja po wielu rekomendancjach w koncu siegnalem po ten tytul, ale tak szczerze mowiac to sadze ze nie dalbym rady w takiej terapii wytrzymac wiecej niz pare spotkan ze wzgledu na koniecznosc mowienia wszystkiego co przychodzi mi na mysl co wzbudzaloby we mnie straszne opory :(

 

ja nie znam tej ksiazki. co do mowienia co mi przychodzi do glowy - czesto na terapii mowie cos choc mysle zupelnie cos innego. nie moge tego przezwyciezyc. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, masz bardzo trudne momenty. Dobrze, że mówisz. Dobrze, że dzwonisz i w ten sposób jesteś w stanie przekazać. Mam nadzieję, że na następnej sesji dużo się wyjaśni w tej materii. Teraz czujesz się tak jak określiłaś na końcu postu u góry. To tak jak podczas sprzątania pokoju. Jak jest bałagan to by wszystko ułożyć to trzeba w pewnym momencie powyciągać klamoty na środek. Zapanuje jeszcze większy chaos niż wcześniej, ale jest konieczny by w końcu zapanował stan z którego będziesz zadowolona.

 

Zawrócić czasu wstecz się nie da. Ale możesz pójść inną drogą która doprowadzi Cię też do celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze myślałam, że to okaleczanie siebie to takie pałanie do siebie nienawiścią... a tu się okazuje, że w większości przypadków to takie wyuczone schematy z dzieciństwa, zapożyczone od rodziców i przekształcone na swoją modłę...Byleby dalej poczuć ten ból. Podobno przy okaleczaniu się uwalniają się endorfiny... Dlatego to daje taką ulgę, poczucie spełnienia.... I to uzależnia. To tak jakby narkoman sobie ładował w żyłę.

Mam dzisiaj jakieś dziwne rozkminy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotr, tak tez sobie powtarzam... Chociaz zastanawiam sie czy ten porzadek kiedys w koncu zobacze... Na razie chaos, chaos i wciaz coraz wiekszy chaos. Zle sie stalo, ze poruszylam ten ciezki temat na koncu sesji, a nastepna dopiero za tydzien, nie moge wytrzymac swoich wspomnien, a nie potrafie juz o nich tak po prostu przestac myslec, tak jak to robilam kiedys. Jest mi wyjatkowo ciezko. Jak dobrze, ze Was mam...

 

[Dodane po edycji:]

 

Basiu, nie tylko przy okaleczaniu sie, ale w ogole przy odczuwaniu bolu wydzielaja sie endorfiny... Tak mi powiedziala terapeutka, gdy zdziwiona powiedzialam jej, ze u dentystki podczas borowania odczuwam dziwna przyjemnosc choc mnie cholernie boli (bez znieczulenia)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu,, jeśli mogę to odpiszę, jeśli jestem tutaj.

 

Myślę, że twoja terapeutka wie co robić i widzi wszystko, więc chyba ma to pod kontrolą i wie co może się przydarzyć .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałabym żeby wszystko wszystkim się ułożyło....

 

żeby Kasia była z W. i nie miała problemów rano z wyjściem do pracy, zeby zasypiała o normalnych porach i nie musiała w siebie ładować tyle chemii...

 

żeby Asia w końcu uporała się z przeszłością raz na zawsze i zaczęła nowy etap w swoim życiu - etap bez lęków i nienawidzenia siebie za swoje oraz innych zachowania w przeszłości, żeby się otworzyła na związki, żeby komuś zaufała

 

żeby Krzyś nie bał się facetów, wyszedł z domu, poszedł do szkoły, gdzie rówieśnicy by go tolerowali takim, jaki jest... żeby brat się nad nim nie znęcał...

 

żeby Hania pozbyła się tego gówna, żeby nie myślała, że ma CHAD, bolerioze i całą masę innych możliwych chorób.. żeby żyła szczęśliwie z Adamem, bez dziada, bez bólu, bez lęku przed zostawieniem....

 

i w końcu, żeby do Moniki wróciła ta cała dobroć, którą daje innym. Z nawiązką.

 

 

:?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może nie źle a dobrze? Teraz wiesz, że łatwo będzie go kontynuować. A na następnej sesji być może większość sesji by zeszła na tym by móc powiedzieć.

 

chyba masz racje... pewnie tak mialo byc. i moze faktycznie to nawet jednak lepiej.

Basiu, a Ty? co bys chciala dla siebie? pomyslalas o sobie..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci Basiu za dobre życzenia.

 

Ja chciałbym, żebyś znalazła miłość taką :

 

Miłość cierpliwa jest,

łaskawa jest.

Miłość nie zazdrości,

nie szuka poklasku,

nie unosi się pychą;

5 nie dopuszcza się bezwstydu,

nie szuka swego,

nie unosi się gniewem,

nie pamięta złego;

6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,

lecz współweseli się z prawdą.

7 Wszystko znosi,

wszystkiemu wierzy,

we wszystkim pokłada nadzieję,

wszystko przetrzyma.

8 Miłość nigdy nie ustaje,

[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,

albo jak dar języków, który zniknie,

lub jak wiedza, której zabraknie.

9 Po części bowiem tylko poznajemy,

po części prorokujemy.

 

To jest miłość od boga i uważam, że każdy z nas na nią zasługuje, więc liczę na nią :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×