Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Basiu, masz racje, echhh... W sumie nawet jestem tego swiadoma, ze w ten sposob powielam schemat. Sek w tym, ze nie mam sily, zeby przerwac to bledne kolo. Jest dokladnie tak, jak piszesz – boje sie, ze to ona mnie zostawi. Wczoraj, gdy wspomniala, ze moze przydalaby mi sie jakas codzienna terapia bez lekarstw skoro nie moge wytrzymac bez terapii tygodnia to wpadlam w szal, bo sobie ubzduralam, ze chce sie mnie w ten sposob pozbyc i mnie predzej czy pozniej zostawi. Nie moglam zniesc tej mysli.

Mnie te uczucia doslownie juz zabijaja, zabieraja mi wszystkie sily. Nie wiem juz co mam robic. Pewnie wlasnie o tym bede rozmawiac z nia jutro na ostatniej sesji. Chociaz wciaz sie waham, teraz jeszcze bardziej. Gdy odejde to na dobre i wiem, ze juz nie wroce, bo nigdy sama nie wracam, gdy ktos za mna nie pobiegnie. A ona jako terapeutka przeciez tego nie zrobi... Ta sytuacja jest beznadziejna.

 

[Dodane po edycji:]

 

_asia_, Asiu, martwi mnie Twoja decyzja. Nie powinnaś nagle przerywać terapii. To może być w skutkach gorsze niż odstawienie nagle leku. Co zrobisz dalej? Będziesz ponownie udawać silną obowiązkową Asię, która nie pokazuje nikomu, co się w niej dzieje? Jak długo dasz tak radę? Dasz w ogóle? Nie możesz odejść z terapii taka rozłożona na kawałki...

 

Dokladnie tak Kasiu - bede znow udawac silna obowiazkowa Asie. Nawet przed soba. Dawniej wierzylam w swoja sile. Znowu zamroze uczucia. Nie wiem jak dlugo dam tak rade. Pewnie do kolejnego nawrotu anoreksji. :pirate: Wlasnie dlatego jestem na siebie wsciekla - ze w ogole zaczelam ta terapie. Bo to ona mnie rozlozyla na kwalki, a ja teraz sama nie moge sie poskladac. :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, tylko ze ja na sama mysl, ze mialabym przed kimkolwiek nowym wywlekac te wszystkie brudy po prostu swiruje. nie nie i nie. wole juz nie miec zadnej terapii niz zaczynac nowa. za duzo mnie to wszystko kosztuje nerwow. poza tym ogolnie rzecz biorac palam dziwna nienawiscia i pogarda do terapeutow i wiem, ze bym grala... tyllko tej mojej terapeutce w miare jakos zaufalam. poprzednia psycholozke kiwalam przez prawie 4 lata. :roll: a ta jest w ogole pierwsza osoba jak spotkalam na swojej drodze, ktora nie daje tak soba za bardzo manipulowac... Choc mi sie to i u niej zdarzalo. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, ja mam mniej więcej podobne odczucia. poprzednią też "kiwałam"... przed nikim się tak nie otworzyłam jak przed moją obecną i wiem, że już nigdy nie pójdę do innego terapeuty.... chyba że byłby to terapeuta jak z "Uratuj mnie"....

dlatego nawet jak miewam kryzysy związane z terapią, to i tak na nią chodzę. owszem, ja nie mam aż takich emocji w stosunku do mojej terapeutki, to może jeszcze nadejdzie, bo naprawdę ją lubię.

 

przemyśl to Kochanie. nie uciekaj do starych schematów. wiesz, że one się sprawdzają, ale do czasu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, no moja terapeutka jest wlasnie taka jak ten terapeuta Rachel z "Uratuj mnie...". Moja relacja z terapeutka jest niemal jak z tej ksiazki. Dlatego to takie trudne. Niewyobrazalnie. Chodzisz na terapie nawet, gdy masz kryzysy Kasiu, bo nie sa one zwiazane stricte z Twoja terapeutka... A u mnie w tym twki wlasnie caly szkopul. :( Gdybym nie palala tak ogromnym ucuciem do terapeutki to nie chcialabym rzucic terapii, zeby uwolnic sie od niej. Wiem, ze to powazna decyzja, i nie bedzie potem odwrotu... Wciaz sie teraz waham, musze z nia o tym porozmawiac, nawet dzis juz z moja wspollokatorka troche otym rozmawialam, bo nie daje sobie rady. :( Mam wrazenie, ze jakakolwiek podejme decyzje to bedzie ona zla. :(

Dzieki, ze jestescie. :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sunset, Hmmm... jakby to wyjaśnić :mhm:

 

emocje, gigantyczny dół + kłótnia i poczucie odrzucenia = ucieczka i jeszcze gigantyczniejszy dół :hide:

 

Ale już jest lepiej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, wydaje mi się, że powinnaś zmienić terapeutę. Tak nie powinno być. Masz toksyczny układ z tą panią, lepiej to zakończ, bo to właśnie to Ci nie daje żyć.

 

Ja mam podobnie z osobą, która wykłada na moich studiach. Jak mam u niej zaliczyć coś ustnie, to przed tym strasznie się nakręcam. A potem jak siedzę i widzę jej wzrok wbity we mnie, wszystko zapominam. Dzisiaj po czymś takim zamknęłam się w instytucie w kiblu i płakałam. A sęk nawet nie w tym, że ona jakaś niemiła dla mnie jest, tylko w tym, że czuję się przy niej jak nikt, czuję, że ona mnie nie zauważa, bo się nie lansuję tak jak jej ulubiona grupka studentów. Muszę przecież zaliczyć ten materiał, muszę przez to przejść, a nie mogę wytrzymać jej spojrzenia, zaczynam się od razu czerwienić i trząść i dukam, mimo że w domu wszystko pięknie umiałam i że dzisiaj specjalnie chora pojechałam do instytutu, żeby to zaliczyć. To jest jedyna osoba, która mnie uczy, która tak na mnie oddziałuje. Ze wszystkimi innymi daję sobie radę. Nie mogę sobie poradzić z emocjami z nią związanymi. Chciałabym być przez nią doceniona, ale równocześnie czuję złość jak ją widzę i słyszę... Czuję taką wściekłość, że mam ochotę zrobić coś sobie albo jej... Zamiast tego wzięłam dziś zbędne kartki i darłam je z wściekłością... Trochę się wyładowałam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, no wlasnie ja sie czuje uwieziona w uczuciach do mojej terapeutki. :( Juz nic nie wiem calkiem, nie wiem co mam zrobic. :(

Moze dziwnie to zabrzmi, ale probowalas szczerze porozmawiac z ta swoja pania na studiach??? Bo wiesz, ja bylam w troche podobnej sytuacji, tez na studiach...Chodzilo o jedna lektorke. Bardzo wymagajaca, wszyscy sie jej bali, plaszczyli sie przed nia... Ogolnie postrach... Ja bylam zawsze swietnie przygotowana, a gdy mialam cos powiedziec to czulam cos tak dziwnego, ze wszystko zapominalam. Nie chcialam jej rozczarowac, balam sie, co o mnie pomysli, bylam przerazona, czulam do niej przez to wszystko straszna niechec... I zlosc. Na nia, na siebie – bo zawsze umialam, a nigdy nie mowilam, tak bardzo paralizowwal mnie strach. Oczywiscie nie musze Ci wspominac, ze o jakimkolwiek zglaszaniu sie nie bylo mowy. W koncu nie moglam tego zniesc I poszlam do niej na dyzur. Powiedzialam, ze ciezko mi jest sie zglaszac na jakichkolwiek zajeciach, a u niej mam szczegolny problem. Mimo iz zawsze jestem przygotowana. A przez brak aktywnosci mam gorsze oceny. Rozmawialysmy szczerze I powiedziala, ze w takim razie bedzie mnie pytac. Ta rozmowa duzo mi dala. Ta kobieta dala sie poznac z zupelnie innej strony, nawet sie potem, jesli moge tak to nazwac, zaprzyjaznilysmy!!! (gdy juz mnie przestala uczyc). Moj niesamowity lek przed nia minaal, gdy powiedzialam jej szczerze, co sie ze mna dzieje.

 

[Dodane po edycji:]

 

Dobrze, ze przynajmniej dalas upust swoim emocjom...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, nie uważam, żeby dobrym pomysłem było rzucenie terapeutki, nie wiesz chyba jak się poczujesz, gdy wyjdziesz o po kilku dniach będziesz wiedziała, że nie wrócisz.

 

To koszmar, ja zacząłem nową terapię, choć mówiłem, że nie, nie chcę nie dam rady ale już mam za sobą daw spotkania, po czym po pierwszym nie chciałem kontynuować ale po tygodniu pojechałem.

Dzisiaj mam 3 spotkanie a drugie z kolei, ten pan podobno jest bardzo doświadczony i pomógł wielu osobą.

Może to taki terapeuta jak wy mówicie z "Uratuj mnie", chciałbym to przeczytać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krzysiu, no wlasnie tego sie boje - co poczuje, gdy od niej wyjde i zdam sobie sprawe, ze to koniec, ze juz nie wroce i zostalam calkiem sama, boje sie, ze moje racjonalne myslenie znow sie wylaczy i bedzie dramat, znow mi cos strzeli do glowy, tego sie boje najbardziej. :? Na wszelki wypadek lykne juz wczesniej cos uspokajajacego.

Ogolnie to jak jest na tej nowej terapii u Ciebie?

Ksiazke "Uratuj mnie" polecam, bardzo poruszajaca.

 

Aniu, a dlaczego Ty chcesz zrezygnowac z terapii? :( Przez to ostatnie zdarzenie, o ktorym pisalas i ze musisz teraz na nia dlugo czekac? :( Nie rob tego, jestes w kiepskim stanie, to zdecydowanie zly pomysl, zebys zostala calkiem bez pomocy.

Na pewno napisze jutro co zdecydowalam i jak bylo na sesji, ktora mam o 12.30.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze mną jest ogólnie taki problem, że mam chorą dumę i zwłaszcza z ta kobietą ciężko by mi było rozmawiać, że mi ciężko. Ale myślę, Asia, że masz rację, chyba tak zrobię, ale to najwyżej po Nowym Roku.

 

Ja nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, że Twoja terapeutka musiała popełnić jakiś błąd, jeśli tak Cię emocjonuje ona jako osoba. Musiała w jakimś momencie przerwać dystans, który powinien Was dzielić. Może to trudne, wiem, że to trudne, ale ja bym Ci odradzała dalszą współpracę z nią. Uważam, że nie jest dobrym fachowcem. Na Twoim miejscu chyba zgłosiłabym się do kogoś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, jej nie zależy, nie obchodzi ją, nie będę się narzucać. Nie ma dla mnie czasu, może ją meczę? Trudno, nie będę i dla niej ciężarem. Zraniła mnie, uciekam jak najdalej się da. :(

Potrzebuję terapii ale nie jestem w stanie na nią chodzić. Nie mam ochoty komuś znów tłumaczyć wszystkiego, opowiadać. Znów rozgrzebywać. A Sylwia mnie zawiodła. Wykorzystała mnie i porzuciła. Koniec. Tak się czuję i amen.

 

Poradzę sobie sama, paradoxy, nie martw się żabko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, tylko ja nie mam aktualnie na nią środków, ani w bibliotece nie ma.

Może ktoś z was chciałby ją pożyczyć ?

Pokryję koszty wysyłki jakby co.

 

Po tym jak z tamtąd wyjdziesz będziesz zadowolona, może poczujesz ulgę, ale na krótko, ja już po niedługim czasie chciałem wracać, bałem się co to będzie.

Na szczęście ty masz powrót, moja terapeutka mnie zostawiła bo nie umie mi pomóc.

 

Nowa terapia jest inna, trochę dziwna, bo pan mówi że nie dostarczam informacji z których można dowiedzieć się co mi jest.

Dzisiaj planuję mu tłumaczyć dlaczego mam bpd, że kiedyś nie wiedziałem czy jestem homo czy hetero i że miałem kontakt z chłopakami.

 

Powiem mu jak bardzo zdewaluowana jest moja była terapeutka i to, że chcę siebie zniszczyć :(

Większość moich sił idzie na to właśnie, a ja nie chcę wolę siebie uratować chociaż boję się zdrowia i gdzie jest granica, że mam iść do szkoły a gdzie nie.

 

Może ta granica jest wtedy gdy poczuję się gotowy i powinienem sobie pozwolić i zaakceptować polepszenie ?

 

Nie rezygnujcie z terapii, bo będziemy grupą pomyleńców, która robi to samo co reszta, żeby do niej należeć.

Pomyślcie o reszcie z nas, prędzej czy później zapragniemy tego samego i zniszczymy pracę.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×