Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Też tak mam.

Próbowałaś w takiej sytuacji coś czytać? Mi to pomaga prawie zawsze.

 

Niestety nie jestem w stanie na niczym się w takiej chwili skupić. Czegokolwiek bym nie robiła, czymkolwiek bym myśli nie zajęła, to ciągle tkwi mi w podświadomości i dopóki samo nie przejdzie, muszę się z tym przemęczyć. A tak na dobre przechodzi dopiero, gdy jestem w domu. I to nie zawsze.

 

Psychotropka`89, może zmień psychologa? Na huk masz się z idiotą męczyć i mu płacić, jak może znajdziesz gdzieś kogoś lepszego? To też od ludzi zależy. Ja przejdę się do jakiejś kobiety najpierw, mam nadzieję, żę nie będę musiała szukać i przebierać wśród psychologów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodatkowo szalkę przechyliło to, że chce mi skasować dodatkowe 80zł, za sesję, którą odwołałam tego samego dnia

:shock:

To już naprawdę chamstwo :?

Niestety bardzo ciężko znaleźć dobrego psychologa. Ja w końcu trafiłam na kogoś kto naprawdę potrafi pomóc, ale długo szukałam. Z poprzednimi w ogóle nie dało się rozmawiać. Była też jedna baba, która leczenia potrzebuje bardziej niż ja, to co wymyślała podpada pod paranoję :roll:

 

-- 19 lip 2014, 17:11 --

 

Niestety nie jestem w stanie na niczym się w takiej chwili skupić. Czegokolwiek bym nie robiła, czymkolwiek bym myśli nie zajęła, to ciągle tkwi mi w podświadomości i dopóki samo nie przejdzie, muszę się z tym przemęczyć. A tak na dobre przechodzi dopiero, gdy jestem w domu. I to nie zawsze.

To nie jest tak, że jak czytam, zupełnie zapominam o lęku. On cały czas jest, ale czuję się trochę lepiej jeśli nie myślę wyłącznie o wymiotowaniu, wtedy mniej się nakręcam.

Nawet na oddziałach psychiatrycznych, zawsze jak miałam atak, oprócz przekonywania, że nic mi nie jest, próbowali rozmawiać ze mną o czymś innym, właśnie żebym nie myślała tylko o tym co dzieje się w moim żołądku. Wtedy szybciej się uspokajałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, wiesz, chętnie bym zmieniła ale moja praca sprawia, że mam bardzo ograniczone pole wyboru. Pracuje od 7:30 do 19:00, 19:30. Od poniedziałku do piątku. Dojazd z pracy do miasta, to 40 min. minimum. Mało lekarzy przyjmuje po 20tej, bardzo mało... :roll: Póki co dam sobie spokój, wolę na wakacje pojechać a nie pchać kasę temu ... . Mireille, no niestety. Chamstwo i jak dla mnie bezczelność, bo gości mi o tym powiedział jak już wychodziłam od niego, byłam w szoku. Gdyby powiedział to na początku "sesji", to bym mu kazała się gonić i poszła bym w cholerę. Ale się wycwanił. Chciałam w ten czwartek do niego iść ale niestety okres dostałam i nie dało rady... Ale za tydzień zakończę tą pseudo terapię. Dla mnie to zwyczajne złodziejstwo i żerowanie na krzywdzie ludzkiej, tym bardziej, że mówiłam mu, że mam problemy finansowe... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, a może warto żebyście pisały co wam Ci psycholodzy mówią :)? I to co jest wg. was ok i to co nie jest ok.

Też często wydawało mi się zupełnie bez sensu to co do mnie mówili, ale mimo wszystko chodziłem, po dłuższym czasie zaczynałem rozumieć sens i logikę tych wypowiedzi. Chociaż fakt faktem, ze jak chciał kasę za wizytę, która się nie odbyła to jest to przesadza.

 

Druga sprawa to zastanawiam się nad treściami, które tutaj są napisane. Nie wiem jakie macie psychiki i na co was stać, ale niektórym napewno udzielają się objawy innych ludzi, przykładowo ktoś piszę, że ma objawy XYZ, inny ktoś to czyta kto powiedzmy odczuwa X....a po chwili zastanowią dochodzą mu te YZ, chociaż wcześniej ich nie było :P (Mam nadzieje, że zrozumiecie o co mi chodzi :o)

Do czego dążę, że może warto próbować pisać coś w stylu, miałem/am atak było ciężko ale zrobiłem/am to to to i to i było lepiej, bez adoracji samych objawów, a z adoracją tego co nam pomaga.

 

Ktoś tutaj pisał, że wątpi że kiedykolwiek uda mu się z tego wyjść, otóż da się, kwestia właśnie nastawienia i psychiki, nie można celebrować swoich objawów, tylko trzeba się ich pozbyć :P

Łatwo napisać prawda? Jednak to jest walka, którą codziennie staczamy ze sobą i trzeba odpowiedniego nastawienia aby wygrać.

Nikt nie wygra tego w ciągu miesiąca, co więcej założę się że większość tych konfliktów będzie przegranych, ale w końcu przyjdzie czas gdzie 1 na 10 będzie wygrana, potem 2 itd...aż dojdzie do 10/10.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, zupełnie przypadkiem dowiedziałam się, że moje ''zaburzenie" ma jakąś konkretną nazwę. Zawsze myślałam, że to moje dziwactwo, a tu proszę, są nawet ludzie,którzy też tak mają. Otóż, mam 18 lat , jestem szczupła, mam wręcz niedowagę. Kiedy byłam dzieckiem jeździłam z tym do lekarza, jednak nic konkretnego nie stwierdził, poza tym ,że taka ,,moja natura". Co więcej, chcę teraz przytyć.

Jednak czasem mam problemy z jedzeniem szczególnie poza domem lub kiedy wiem, że gdzieś muszę wyjść. Od razu mam w głowie jedną myśl: co jeśli będzie mi niedobrze, zwymiotuję?. Chociaż faktycznie poza domem nie zdarzyło mi się to nigdy. Wiem, że wiele w życiu mnie przez to omija, a to z kolei wywołuje u mnie stany depresyjne. Wyjście ze znajomymi na pizze wywołuje u mnie oczywiście strach, wyjazd gdzieś na kilka dni też odpada. Chociaż wiem, że to wszystko jest ukryte w mojej psychice często nie mogę tego przezwyciężyć, jak choćby kilka dni temu, kiedy miałam nocować u koleżanki i zjadłam tylko kilka kęsów kolacji i to z wielkim trudem . Dodatkowo fakt,że jestem chuda powoduje,że ludzie mogą myśleć, że mam anoreksję no i wiadomo czasem dziwnie patrzą. Ostatnio zastanawiałam się skąd to u mnie się wzięło, bo faktycznie odkąd pamiętam miałam takie problemy. Może to sposób wychowania? Mój tata ma nerwicę i jakoś tak mam wpojone do głowy, żeby np. nie popijać gazowanymi napojami mięsa, albo nie jeść niczego słodkiego po mięsnym daniu . A być może to fakt, że moja siostra zatruła się dzień przed bierzmowaniem, w rezultacie czego też ma nerwicę. Ale w końcu chcę się z tym uporać, zacząć ,,normalne życie". :D

 

Dodatkowo, zgadzam się z przedmówcą, czytanie o tym jakie inni mają objawy napawają mnie strachem ,że i u mnie one wystąpią. A więc, dla mnie najlepszymi sposobami na radzenie sobie z tym jest posiadanie woreczka foliowego gdy gdzieś wychodzę- sposób mojej siostry :D , żucie gumy - wtedy zaczynam się skupiać na czymś innym i objawy troszeczkę ustępują,słuchanie muzyki przez MP3, czasem też wystarczy wziąć głęboki oddech i jest całkiem dobrze.

Jeśli chodzi o psychologa, to kilka miesięcy ''zakończyłam" terapię,ale chodziłam tam troszeczkę w związku z czym innym, ale tak na prawdę nic nie pomogło, wiem,że to nie tylko wina psychologa,ale i moja - nie potrafiłam się zbytnio otworzyć , uzewnętrznić, a tak na prawdę sama nie wiedziałam jaki mam problem.

W każdym bądź razie życzę nam wszystkim powodzenia! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karolajna_a,

 

witaj i czuj się jak u siebie :D ( oby jak najkrócej )

 

Jeżeli jeszcze wychodzisz z domu, spotykasz się ze znajomymi, to chyba nie jest tak najgorzej ;)

A tak serio, im szybciej się tym zajmiesz, tym lepiej, bo problemy tego typu tylko się utrwalają i potem ciężej je wyrzucić z głowy.

 

Ja za czasów szkolnych ( kiedy to było ??? ) wszelakich wycieczek ( za wyjątkiem tych w góry, które mam w zasięgu ) unikałam jak ognia, bo wiadomo, że dzieciaki różnie się na takich wycieczkach czują - jak są mniejsze, to jeszcze nie zdają sobie sprawy czasem co im jest, a z kolei nastolatki mieszają różne trunki na potęgę i na efekty nie trzeba długo czekać. Z tego też powdu nie poszłam na własną studniówkę, ale nie żałuję - kasa została w kieszeni ( wykorzystałam na dodatkowe jazdy na prawko :D ), nie wisi mi w szafie kiecka, której więcej bym nie założyła, a przede wszystkim ... nie mam niemiłych wspomnień.

 

Napisz coś więcej o sobie. Jak fukcjonujesz na co dzień, w szkole ? Czy miewasz ataki paniki ? Czy na razie to pozostaje w sferze lęku przed potworem siedzącym w szafie ?

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za tak miłe przyjęcie! :)

 

Co do wycieczek,doskonale rozumiem! Jednodniowa wycieczka to był strach, a na dwudniową nigdy się nie wybrałam. Jeśli chodzi o dużą ilość alkoholu też nie piję/nie mam zamiaru ( pewnie dla innych forumowiczów to zupełnie zrozumiałe, bo 18 lat to nie jest wiek do dużych ilości alkoholu) bo wiadomo później kac a to się równa wymioty. Na studniówkę może się wybiorę :D

 

Tak jak pisałam wcześniej takie dziwadła mam od dziecka, ale moje problemy tak na prawdę zaczęły się rok temu, kiedy przeżyłam coś jak załamanie nerwowe,albo nerwica złapała mnie na dobre? Nie wiem ,jak to nazwać nawet :D Nie wiadomo dlaczego z dnia na dzień miałam problemy z zaśnięciem , nagle dostałam drgawek,zaczęłam się trząść no i oczywiście problemy z jedzeniem, nudności takie jakich nigdy nie było, ale co dziwne - mimo to ani razu w ciągu tego czasu nie zwymiotowałam. Nie chcę tutaj się rozwodzić nad tym co wtedy przeżywałam, bo to nadawałoby się do innego tematu a mianowicie do problemów z zasypianiem. Ale teraz moje problemy są jakieś takie bardziej realne, mniej wyimaginowane bo boję się, że ten stan sprzed roku wróci tak na dobre. Bo oczywiście czasem znów dopada ,ale tak minimalnie.

 

Generalnie, jak się już tak dobrze wczuję w rytm szkolny ( bo głównie to jest moje 'co dzień') jest okej, jem w szkole kanapki, ale nigdy do syta.Rano śniadanie ,które nie jest już mlekiem z kilkoma płatkami jak to bywało przez kilka lat. Są wakacje, ale one też się kończą, a wraz z nadejściem września wraca szkoła i to w dodatku 3 liceum,matura i te sprawy. I już mi w głowie siedzi to wyobrażenie jak jadę rano do szkoły z nudnościami, wrr. Albo strasznie się boję, że przed maturą będę miała problemy z zaśnięciem. Generalnie wszystko jest w porządku dopóki nie zbliża się pora na jedzenie. Ostatnio jak jechałam busem z siostrą do miejscowości oddalonej 60 km zastanawiałam się jak uda mi się cokolwiek zjeść,gdy tam dotrzemy . Jakoś jogurt z trudem wepchnęłam, ale jestem wręcz pewna, że gdybym o tym nie myślała przez całą drogę, byłoby dobrze.

Jeśli chodzi o ataki paniki, to chyba raczej nie. Chociaż czasem na lekcjach kiedy nie skupię się co mówi nauczyciel i zatracam się w swoich myślach zaczynam mieć nudności, kołatanie serca, ale jak tylko wezmę głęboki wdech i skupię w końcu uwagę na tym co mówi nauczyciel mija.

 

Ugh, nawet pisanie o tym powoduje jakieś napięcie, ale chyba tak trzeba prawda? :) Bo wcześniej ilekroć przypominałam sobie o tym, że mam takie lęki to zaraz skupiałam uwagę na czymś innym,chowałam to głęboko do siebie, ale to cały czas we mnie siedzi, a chcę się tego pozbyć raz na zawsze,o! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karolajna_a, witaj :smile:

 

Też idę do 3 liceum. Na studniówkę na pewno pójdę, chociaż trochę się martwię.

 

Hm, a może warto żebyście pisały co wam Ci psycholodzy mówią :)? I to co jest wg. was ok i to co nie jest ok.

Też często wydawało mi się zupełnie bez sensu to co do mnie mówili, ale mimo wszystko chodziłem, po dłuższym czasie zaczynałem rozumieć sens i logikę tych wypowiedzi.

Ta, która sama powinna się leczyć m.in. próbowała mi wmówić, że mama, która robi wszystko żeby mi pomóc, tak naprawdę ze mną rywalizuje. Często rozmawiała ze mną o mamie tak jakby była moim wrogiem, nie wiem co chciała osiągnąć nastawiając mnie przeciwko niej. Wymyśliła też, że wybraliśmy poradnię niedaleko domu, bo moi rodzice mają lęk separacyjny. Było tego dużo więcej, ale już nic konkretnego sobie nie przypominam, to było 5 lat temu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, otóż zauważyłam u siebie po powrocie z wakacji pewną zmianę.

Mianowicie owszem, dostaję ataków, ale... nie boję się ich. Żeby nie wiem, co się ze mną działo, przyjmuję to ze stoickim spokojem. Przychodzi mi na myśl, że cokolwiek się ze mną dzieje, dzieje się to w głowie i i tak to pokonam. I przechodzi. Nie wiem czemu tak się stało, po prostu samo przyszło.

Za to ciężko przechodzę te upały. Ubzdurałam sobie coś innego: że nie mogę oddychać. Oddycham normalnie, nie mam żadnych problemów z głębokimi oddechami, nic mi w drogach oddechowych nie stanęło, ale czuję, jakby mi brakowało tlenu w płucach, a przy wydechu, jakbym wszystkiego z płuc nie wydaliła... I coś mi na klacie ciężko jakoś... Nie wiem, ale tęsknię za zimą.

Byłam dzisiaj u psychologa, okazuje się, że na fundusz trzeba skierowanko na badanko od psychiatry... Poza tym psychiatra ma terminy zawalone... Szukam dalej.

Czy wy też boicie się alkoholu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już minie ten pierwszy posiłek na studniówce , powinno być ok :D haha, nie no. Musi być! :)

 

 

A co do alkoholu, to tak. Nieco mnie przeraża to co się ze mną dzieje po wypiciu nawet małej ilości. Kręci się w głowie, w ogóle dla mnie to nic przyjemnego :/

Za zimą też tęsknie. Ogólnie lubię zimę, można siedzieć w domu i nie ma się wyrzutów sumienia. A upałów nie znoszę. A one dopiero przed nami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, otóż zauważyłam u siebie po powrocie z wakacji pewną zmianę.

Mianowicie owszem, dostaję ataków, ale... nie boję się ich. Żeby nie wiem, co się ze mną działo, przyjmuję to ze stoickim spokojem. Przychodzi mi na myśl, że cokolwiek się ze mną dzieje, dzieje się to w głowie i i tak to pokonam. I przechodzi. Nie wiem czemu tak się stało, po prostu samo przyszło.

 

mggabijp Ja też tak chcę :why: Sprzedaj mi receptę :P Wiesz co, tak sobie myślę, że może ten wyjazd jakoś Cię odblokował - po prostu zobaczyłaś, że nic złego się nie stało i uwierzyłaś, że tak już może być zawsze ( oby ). Obawiam się, że wszyscy, prędzej czy później, uporają się z tą emetofobią, a ja zostanę tu sama :-| I kto mnie wtedy pocieszy ... :?::?::?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

mggabijp Ja też tak chcę :why: Sprzedaj mi receptę :P Wiesz co, tak sobie myślę, że może ten wyjazd jakoś Cię odblokował - po prostu zobaczyłaś, że nic złego się nie stało i uwierzyłaś, że tak już może być zawsze ( oby ). Obawiam się, że wszyscy, prędzej czy później, uporają się z tą emetofobią, a ja zostanę tu sama :-| I kto mnie wtedy pocieszy ... :?::?::?:

Cóż, nie do końca. Znów zaczyna mnie brać, z tym że w taki dziwny sposób... Czuję, że jest mi niedobrze, że wszystko podchodzi do gardła i choć się nie denerwuję (aż tak bardzo), nadal jest niedobrze. Huk wie, co się dalej będzie działo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Część wam.

Ja też się mecze cały czas z tym lękiem. Teraz jestem na wyjeździe i oczywiście muszę się czuć źle. To jest już naprawdę męczące, być może w końcu niedługo pójdę do psychologa. Trochę się boję ale muszę bo nie daje rady. Przez to wszystko tyle schudłam, sama już nawet nie wiem co mam jeść żeby czuć się dobrze. Nie wiem co robić żeby o tym nie myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny macie tak że jak jecie nagle o tym myslicie i staje wam jedzenie w gardle, nawięcej paniki jest wtedy gdy jem z kimś lub nie w domu ?

Co do alkoholu to ja przez tą fobię jestem ABSTYNĘTKĄ , ALE TYPOWĄ nawet nie zjem cista co ma w sobie alkohol

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak mam, że jak jestem poza domem to bez względu na to, czy jem czy nie, jest mi niedobrze. I ciągle o tym myślę.

Wczoraj byłam z kotem u weterynarza. W momencie jazdy (pierwsza jazda kota samochodem) zrobiło mi się mocno, ale to bardzo mocno niedobrze, bo zaczęłam myśleć o tym, czy kot się nie zrzyga albo co. Już miałam taki moment, że myślałam, że tym razem na bank zwymiotuję.

Ostatkiem sił się powstrzymałam.

A jazda trwała niecałe 5 minut.

Niby po wyjeździe jest trochę lepiej, ale to ciągle nie to... Ciągle mnie to męczy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dora2701, też tak mam,że najgorzej jest jak się o tym zacznie myśleć.

Chociaż to też zależy od dnia. Pamiętam, że kiedyś nawet poszłam na pizzę z kolezankami i było wszystko w porządku. A z kolei w dzień zakończenia poszłam na kebaba i ledwo go zjadłam. A gdy już go trzymałam w ręce nagle mi się zrobiło gorąco i niedobrze i sądziłam,że nie dam rady. Ale wzięłam głęboki oddech, skupiłam się na rozmowie z koleżankami i po trochu coś tam skubnęłam. Najgorzej było gdy akurat miałam kęs w buzi i zaczęłam myśleć o nudnościach.

 

mggabijp, ale czemu bałaś się, że zwymiotujesz? Jechałaś przecież samochodem, więc nawet gdybyś zwymiotowała to w sumie nic takiego, no chyba, że to samochód kogoś innego. A koty to w ogóle chyba rzadko wymiotują. Ja mam kota od kilku lat i pamiętam tylko jeden taki przypadek :P

 

A teraz na przykład kolega zaprasza mnie na wesele, a ja niestety muszę odmówić i szukać głupich wykrętów, bo co mu powiem, że boję się, że zwymiotuję?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie najczęściej myślę o wymiotowaniu jak jestem po za domem. Boje się zjeść u kogoś bo boje się że zrobi mi się nie dobrze. Nie ważne co by to było, nawet kanapka. A jak jestem u siebie, w domu lub na mieście to też zależy od dnia. Raz mogę zjeść na prawdę dużo i będę czuć się dobrze, a kiedy indziej, źle (a zjem mało). Co do alkoholu, to też mam stresa. Mogę wypić najwięcej dwa piwa, ale najczęściej pije tylko jedno.

Niedługo znów wyjeżdżam, tym razem na tydzień. Nie wiem co to będzie, chociaż nie mam czego się bać bo jadę z mamą i jej facetem, siostrą i moją przyjaciółką. No ale to nie ode mnie zależy i pewnie wyjdzie jak zwykle..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aly096, mam tak samo, identyko ;)

 

A co do wyjazdu, najważniejsze nie martw się na zapas, wiem,że łatwo się tylko mówi. Ale jedziesz z mamą, cokolwiek by się nie działo masz wsparcie i wiesz, że jesteś bezpieczniejsza. Weź sobie jakieś tabletki przeciw wymiotne czy na uspokojenie na wszelki wypadek, ale najważniejsze to nie myśl o tym, zajmij się czymś innym. Jak poczujesz, że jest ci niedobrze uspokój się, weź głęboki wdech i zajmij się np. rozmową. A wierzę, że wyjazd będzie udany i na następny pojedziesz już np. tylko z przyjaciółką i będzie okej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, ale czemu bałaś się, że zwymiotujesz? Jechałaś przecież samochodem, więc nawet gdybyś zwymiotowała to w sumie nic takiego, no chyba, że to samochód kogoś innego.

 

Yyyy, bo na tym polega emetofobia? Bo poza domem, gdziekolwiek jestem, właśnie tego się najbardziej boję?

 

Jeśli chodzi o rzyganie, u mnie w domu przeświadczono od dzieciństwa mnie o tym, że jeśli wymiotujesz - to już ostateczność, kaplica, do szpitala, słowem - najgorsze, co może być. Dlatego teraz tak się tego boję, że jak zwymiotuję, to się zacznie i będę rzygać co godzinę do końca (krótkiego już wtedy) życia. Innymi słowy - zrzygam się raz, będę potem już rzygać całe życie. Wiem, że to głupie, ale takie mam rozumowanie i nic nie jest w stanie tego ze mnie wyprzeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mggabijp, w sumie masz rację, trochę głupie pytanie, ale w moim przypadku jest tak, że najbardziej boję się, że zwymiotuję gdzieś tak bardziej publicznie. Ale w sumie cię rozumiem ,bo ja tak mam z bezsennością. Jak raz nie zasnę, to boję się ,że już tak zawsze będzie.

A nigdy nie wymiotowałaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja boję się uczuć, które towarzyszą wymiotowaniu, nie ma znaczenia czy to stałoby się w domu czy miejscu publicznym.

 

 

Byłam u psychiatry. Dowiedziałam się, że z powodu tachykardii muszę zmniejszyć dawkę doksepiny. Możliwe, że to nie wystarczy i będę musiała ją ostawić, decyzję podejmie kardiolog. Jestem przerażona :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja boję się uczuć, które towarzyszą wymiotowaniu, nie ma znaczenia czy to stałoby się w domu czy miejscu publicznym.

 

Właśnie, ja mam dokładnie tak samo ! W domu panika taka sama :-|

 

Byłam u psychiatry. Dowiedziałam się, że z powodu tachykardii muszę zmniejszyć dawkę doksepiny. Możliwe, że to nie wystarczy i będę musiała ją ostawić, decyzję podejmie kardiolog. Jestem przerażona :why:

 

A na co brałaś doksepinę ? W jakiej dawce ? Rozumiem, że Ci pomagała, skoro wizja odstawienia tak Cię przeraża :cry:

Skąd Ci się ta tachykardia wzięła ?

 

Trzymaj się Mireille ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A na co brałaś doksepinę ? W jakiej dawce ? Rozumiem, że Ci pomagała, skoro wizja odstawienia tak Cię przeraża :cry:

Skąd Ci się ta tachykardia wzięła ?

Dostałam to na lęki i na ciężką depresję. To jedyny lek, który naprawdę mi pomógł, dawno nie czułam się tak dobrze jak teraz. Boję się, że to wszystko wróci :cry:

 

Doksepina w skutkach ubocznych ma tachykardię, prawdopodobnie to właśnie ona jest przyczyną. Już rok temu dostałam lek, który miał spowolnić tętno, teraz zamiast ponad 130 mam ok. 100, ale to nadal za szybko. Ciągła tachykardia mocno obciąża serce, więc nie można tak tego zostawić :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karolajna_a, wymiotowałam i to nieraz ale ostatni raz jakieś 8 lat temu. Chodzi tez o to że ogółem mam i zawsze miałam silny żołądek. Nie rzygałam nigdy z powodu zatrucia zwykle bolał trochę biegunka i po sprawie. Wyniotowałam przy chorobach tylko, no grypa żołądkowa. I coś mi po prostu samo utknęło w glowie że wymiotowanie oznacza najgorsze i dlatego tak się tego boję.

Siedzę we wlasnym domu na własnym łóżku i mam mdłości. Za dnia jadłam chipsy potem gofra i tak mi się to przypomina i zaczynam panikować. Pomocy...

PS. Kot mój najukochańszy chce mnie wyciągnąć w listopadzie na koncert mojego ukochanego zespołu w warszawie. A ja już zaczynam panikować na samą myśl o tym... Błagam podrzućcie jakieś sposoby na pokonywanie tego lęku, coś co wam lekarze doradzają, nawet jeśli to na was nie działa, cokolwiek :(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem tu nowa, ja również panicznie boję się wymiotowania, mam to odkąd pamiętam. Od pewnego czasu chodzę do psychologa ale to nic nie daje na szczęście 21go sierpnia mam wizytę u psychiatry bo sama sobie nigdy z tym nie poradzę. Moje całe życie jest podporządkowane tej fobii a muszę coś z tym zrobić teraz tym bardziej bo dla córeczki:) ciesze się że trafiłam na to forum i że nie jestem sama pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×