Skocz do zawartości
Nerwica.com

karolajna_a

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia karolajna_a

  1. mggabijp, w sumie masz rację, trochę głupie pytanie, ale w moim przypadku jest tak, że najbardziej boję się, że zwymiotuję gdzieś tak bardziej publicznie. Ale w sumie cię rozumiem ,bo ja tak mam z bezsennością. Jak raz nie zasnę, to boję się ,że już tak zawsze będzie. A nigdy nie wymiotowałaś?
  2. aly096, mam tak samo, identyko A co do wyjazdu, najważniejsze nie martw się na zapas, wiem,że łatwo się tylko mówi. Ale jedziesz z mamą, cokolwiek by się nie działo masz wsparcie i wiesz, że jesteś bezpieczniejsza. Weź sobie jakieś tabletki przeciw wymiotne czy na uspokojenie na wszelki wypadek, ale najważniejsze to nie myśl o tym, zajmij się czymś innym. Jak poczujesz, że jest ci niedobrze uspokój się, weź głęboki wdech i zajmij się np. rozmową. A wierzę, że wyjazd będzie udany i na następny pojedziesz już np. tylko z przyjaciółką i będzie okej :)
  3. KochajacyFacet, a dziękuję! :) Makabra, może masz rację, ale jesteś pewna, że dokoła Ciebie nie ma naprawdę nikogo z kim mogłabyś się zakumplować? Wiem, że to głupio zabrzmi, ale czasem nie zdajemy sobie nawet sprawy, że mamy kogoś tak blisko.
  4. dora2701, też tak mam,że najgorzej jest jak się o tym zacznie myśleć. Chociaż to też zależy od dnia. Pamiętam, że kiedyś nawet poszłam na pizzę z kolezankami i było wszystko w porządku. A z kolei w dzień zakończenia poszłam na kebaba i ledwo go zjadłam. A gdy już go trzymałam w ręce nagle mi się zrobiło gorąco i niedobrze i sądziłam,że nie dam rady. Ale wzięłam głęboki oddech, skupiłam się na rozmowie z koleżankami i po trochu coś tam skubnęłam. Najgorzej było gdy akurat miałam kęs w buzi i zaczęłam myśleć o nudnościach. mggabijp, ale czemu bałaś się, że zwymiotujesz? Jechałaś przecież samochodem, więc nawet gdybyś zwymiotowała to w sumie nic takiego, no chyba, że to samochód kogoś innego. A koty to w ogóle chyba rzadko wymiotują. Ja mam kota od kilku lat i pamiętam tylko jeden taki przypadek A teraz na przykład kolega zaprasza mnie na wesele, a ja niestety muszę odmówić i szukać głupich wykrętów, bo co mu powiem, że boję się, że zwymiotuję?
  5. Jak już minie ten pierwszy posiłek na studniówce , powinno być ok haha, nie no. Musi być! :) A co do alkoholu, to tak. Nieco mnie przeraża to co się ze mną dzieje po wypiciu nawet małej ilości. Kręci się w głowie, w ogóle dla mnie to nic przyjemnego :/ Za zimą też tęsknie. Ogólnie lubię zimę, można siedzieć w domu i nie ma się wyrzutów sumienia. A upałów nie znoszę. A one dopiero przed nami.
  6. Dziękuję za tak miłe przyjęcie! :) Co do wycieczek,doskonale rozumiem! Jednodniowa wycieczka to był strach, a na dwudniową nigdy się nie wybrałam. Jeśli chodzi o dużą ilość alkoholu też nie piję/nie mam zamiaru ( pewnie dla innych forumowiczów to zupełnie zrozumiałe, bo 18 lat to nie jest wiek do dużych ilości alkoholu) bo wiadomo później kac a to się równa wymioty. Na studniówkę może się wybiorę Tak jak pisałam wcześniej takie dziwadła mam od dziecka, ale moje problemy tak na prawdę zaczęły się rok temu, kiedy przeżyłam coś jak załamanie nerwowe,albo nerwica złapała mnie na dobre? Nie wiem ,jak to nazwać nawet Nie wiadomo dlaczego z dnia na dzień miałam problemy z zaśnięciem , nagle dostałam drgawek,zaczęłam się trząść no i oczywiście problemy z jedzeniem, nudności takie jakich nigdy nie było, ale co dziwne - mimo to ani razu w ciągu tego czasu nie zwymiotowałam. Nie chcę tutaj się rozwodzić nad tym co wtedy przeżywałam, bo to nadawałoby się do innego tematu a mianowicie do problemów z zasypianiem. Ale teraz moje problemy są jakieś takie bardziej realne, mniej wyimaginowane bo boję się, że ten stan sprzed roku wróci tak na dobre. Bo oczywiście czasem znów dopada ,ale tak minimalnie. Generalnie, jak się już tak dobrze wczuję w rytm szkolny ( bo głównie to jest moje 'co dzień') jest okej, jem w szkole kanapki, ale nigdy do syta.Rano śniadanie ,które nie jest już mlekiem z kilkoma płatkami jak to bywało przez kilka lat. Są wakacje, ale one też się kończą, a wraz z nadejściem września wraca szkoła i to w dodatku 3 liceum,matura i te sprawy. I już mi w głowie siedzi to wyobrażenie jak jadę rano do szkoły z nudnościami, wrr. Albo strasznie się boję, że przed maturą będę miała problemy z zaśnięciem. Generalnie wszystko jest w porządku dopóki nie zbliża się pora na jedzenie. Ostatnio jak jechałam busem z siostrą do miejscowości oddalonej 60 km zastanawiałam się jak uda mi się cokolwiek zjeść,gdy tam dotrzemy . Jakoś jogurt z trudem wepchnęłam, ale jestem wręcz pewna, że gdybym o tym nie myślała przez całą drogę, byłoby dobrze. Jeśli chodzi o ataki paniki, to chyba raczej nie. Chociaż czasem na lekcjach kiedy nie skupię się co mówi nauczyciel i zatracam się w swoich myślach zaczynam mieć nudności, kołatanie serca, ale jak tylko wezmę głęboki wdech i skupię w końcu uwagę na tym co mówi nauczyciel mija. Ugh, nawet pisanie o tym powoduje jakieś napięcie, ale chyba tak trzeba prawda? :) Bo wcześniej ilekroć przypominałam sobie o tym, że mam takie lęki to zaraz skupiałam uwagę na czymś innym,chowałam to głęboko do siebie, ale to cały czas we mnie siedzi, a chcę się tego pozbyć raz na zawsze,o! :)
  7. Dlaczego ja na to forum trafiłam tak późno?! W końcu ludzie,którzy mają problem taki jak ja. Dla mnie wykonanie zwykłych czynności jak zakupy, pojechanie gdzieś busem jest stresujące. Ale faktycznie tak jak Wy, najgorzej jest kiedy Wiem, że mogę spotkać kogoś kto jest rówieśnikiem. Jeśli chodzi o przyjaciół, zawsze myślałam, że ich nie mam, dopiero ostatnio kolezanka mi uświadomiła, że sama się od nich odsuwam,bo może faktycznie tak jest. Ale z tą przypadłością łatwo o kontakty z ludźmi nie jest. Ale tak sobie myślę, że najlepszym sposobem na nasz problem jest częstsze poddawanie się tym ''torturom" czyli wychodzenie z domu. Wiem, wiem, że to nie jest łatwe, bo sama siedzę niemal cały czas w domu, dlatego nie lubię za bardzo wakacji, bo gdy nie muszę- nie wychodzę. A jak jest szkoła to przynajmniej wychodzę z przymusu. Trzymajcie się moi nowi przyjaciele! :)
  8. Witajcie, zupełnie przypadkiem dowiedziałam się, że moje ''zaburzenie" ma jakąś konkretną nazwę. Zawsze myślałam, że to moje dziwactwo, a tu proszę, są nawet ludzie,którzy też tak mają. Otóż, mam 18 lat , jestem szczupła, mam wręcz niedowagę. Kiedy byłam dzieckiem jeździłam z tym do lekarza, jednak nic konkretnego nie stwierdził, poza tym ,że taka ,,moja natura". Co więcej, chcę teraz przytyć. Jednak czasem mam problemy z jedzeniem szczególnie poza domem lub kiedy wiem, że gdzieś muszę wyjść. Od razu mam w głowie jedną myśl: co jeśli będzie mi niedobrze, zwymiotuję?. Chociaż faktycznie poza domem nie zdarzyło mi się to nigdy. Wiem, że wiele w życiu mnie przez to omija, a to z kolei wywołuje u mnie stany depresyjne. Wyjście ze znajomymi na pizze wywołuje u mnie oczywiście strach, wyjazd gdzieś na kilka dni też odpada. Chociaż wiem, że to wszystko jest ukryte w mojej psychice często nie mogę tego przezwyciężyć, jak choćby kilka dni temu, kiedy miałam nocować u koleżanki i zjadłam tylko kilka kęsów kolacji i to z wielkim trudem . Dodatkowo fakt,że jestem chuda powoduje,że ludzie mogą myśleć, że mam anoreksję no i wiadomo czasem dziwnie patrzą. Ostatnio zastanawiałam się skąd to u mnie się wzięło, bo faktycznie odkąd pamiętam miałam takie problemy. Może to sposób wychowania? Mój tata ma nerwicę i jakoś tak mam wpojone do głowy, żeby np. nie popijać gazowanymi napojami mięsa, albo nie jeść niczego słodkiego po mięsnym daniu . A być może to fakt, że moja siostra zatruła się dzień przed bierzmowaniem, w rezultacie czego też ma nerwicę. Ale w końcu chcę się z tym uporać, zacząć ,,normalne życie". Dodatkowo, zgadzam się z przedmówcą, czytanie o tym jakie inni mają objawy napawają mnie strachem ,że i u mnie one wystąpią. A więc, dla mnie najlepszymi sposobami na radzenie sobie z tym jest posiadanie woreczka foliowego gdy gdzieś wychodzę- sposób mojej siostry , żucie gumy - wtedy zaczynam się skupiać na czymś innym i objawy troszeczkę ustępują,słuchanie muzyki przez MP3, czasem też wystarczy wziąć głęboki oddech i jest całkiem dobrze. Jeśli chodzi o psychologa, to kilka miesięcy ''zakończyłam" terapię,ale chodziłam tam troszeczkę w związku z czym innym, ale tak na prawdę nic nie pomogło, wiem,że to nie tylko wina psychologa,ale i moja - nie potrafiłam się zbytnio otworzyć , uzewnętrznić, a tak na prawdę sama nie wiedziałam jaki mam problem. W każdym bądź razie życzę nam wszystkim powodzenia! :)
×