Skocz do zawartości
Nerwica.com

BÓG - czy istnieje,jaki jest,nasze wyobrażenie


sbb88

Czy wierzysz w Boga?  

52 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wierzysz w Boga?

    • Tak, jestem wyznawcą kościoła latającego potwora spaghetti
      0
    • Tak, wierzę w Boga (hinduista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (judaista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (muzułmanin)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (chrześcijanin-inny odłam)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (protestant)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (prawosławny)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (katolik)
      19
    • Tak, jestem rycerzem Jedi
      2
    • Tak, ale go nie lubię (satanista, nihilista)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (wyznaję inną religię)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (ale nie wyznaję religii)
      2
    • Przykładam marginalne znaczenie do koncepcji Boga (buddysta)
      1
    • Tak, wierzę w Boga bezosobowego (deista/panteista itp.)
      6
    • Nie mam zdania/Niezdecydowany (agnostyk)
      9
    • Nie, Bóg nie istnieje (ateista)
      19


Rekomendowane odpowiedzi

Refren to jakbyś mnie okresliła. Uważam, że nie ma cudów, nie ma świetych, chrzest nie ma żadnej magicznej mocy, ksiądz nie ma żadnej magicznej mocy i nie jest żadnym posrednikiem. To co sie dzieje w kościele nie ma żadnej mocy. Nie ma Boga ktory mnie słyszy, widzi, wie o mnie wszystko w intelektualnym sensie. Nie ma Boga który jest super inteligentny...

 

Nie wierze w niepokalane poczęcie. Nie wierze w zmartwychwstanie, w chodzenie po wodzie itd... To nawet nie jest tak, że nie wierze. To nie ma żadnego znaczenia. O niczym nie świadczy. Jeśli Jezus chodził po wodzie jest to dokładnie tak samo bez znaczenia, jak gdyby po niej nie chodził.

 

To nie ma znaczenia ponieważ dotyczy tej standardowej rzeczywistości. Wiara w Boga nie oznacza dla mnie uwazania że bóg istnieje w intelektualny sposób. Uważanie/myślenie jest aktem zewnętrzenym. Tak samo jak dotykanie/wachanie/widzenie/smakowanie. w tej sposób postrzegamy swiat. Jest jednak druga rzeczywistość. Jest zupełnie czarna i to z niej wychodzi pierwsza. Tam jest coś co nazywam Bogiem.Poprzez kontakt z nią możemy rozumiec i doświadczac świata. Nie jest ona jednak zewnętrzna jak reszta, ale polega na zapadnięciu sie w siebie... poprzez ruch do wewnątrz, możesz poznac otaczającą rzeczywistość dużo bardziej, niż poprzez zmysły zewnętrzne.

 

Tak więc wiara jest aktem wewnetrznym, a nie zewnetrznym. Standarową rzeczywistośc dobrze opisują ateiści. Jestem w 100% ateistą. Nie uwazam że Bóg istnieje jako super transpozycja naszego postrzegania świata...czy to nie ciekawe że postrzegamy świat i rzeczywistość tylko poprzez zmysły...i jednocześnie Bóh to ktoś posiadający super zmysły, widzący, słyszący, itd... mogący wszystko?

 

Więc kim dla ciebie jestem, jeśli uwazam że bóg istnieje na 100%. Ze jest bardziej rzeczywisty niż monitor, ja ty czy cały świat? Jednoczęsnie wiare w boga widze jako wewnętrzną przemianę? Człowiek swoje ja opiera na zmysłach,z nimi i z ciałem sie utożsamia. Jednak można sie utozsamić z ta siłą wewnątrz. Można mówić wtedy o wpuszczeniu Boga do swego serca i człowiek staje sie czysty

 

Co jak napisze że moralnośc KK jest antymoralnością i jest sprzeniewierzeniem sie nauka które powinni szerzyć? Moralnośc KK to moralnośc rozpaczliwej polowy samego siebie...prawdziwa moralnośc to moralność stawania sie całym sobą. Nawet jak sie wyspowiadasz to ksiądz mówi, zrób dobry uczynek.

 

Jak bys mnie określiła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A po co w polskim wojsku są kapelani, chyba żadna inna grupa zawodowa nie ma swojego kleru.

W dzisiejszym świecie co najmniej połowa zbrodni wojennych jest dokonywana ze słowami Allah Akbar, na północy Nigerii to za samo posiadanie Chrześcijańskiego imienia grozi kulka w łeb, religie zawsze były wojownicze i mają kupę krwi na sumieniu kiedyś Chrześcijaństwo a dziś Islam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co, jeśli: Bóg, wiara w niego, "życie po życiu" i te inne sprawy, to tylko jakieś "zmylenie" ludzi w innym kierunku? Po prostu ktoś tak przekonał ludzkość, że tak trzeba, a być może prawda wygląda inaczej...No ale nikt z nas tego nie wie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy naprawdę sądzisz, że z nimi był?

 

Wiesz, ja uważam, że go tam nie było, bo nie istnieje, ale, nie chcę Ci wmawiać nie Twoich słów, pisałaś lub ktoś tu pisał, że on jest wszędzie i wszystko widzi, więc z nimi był z punktu widzenia wierzącego. Żeby tę wiarę w obecność przychylnego żołnierzom boga wzmacniać, w Wehrmachcie pracowali kapelani. Wielu żołnierzy było przekonanych o tym, że bronią chrześcijańskiej Europy przed niewiernymi bestiami ze wschodu i poniekąd tak w istocie było. I teraz zakładając, że istnieje sąd ostateczny, jakie wyroki dostaną polegli Niemcy, było nie było męczennicy za wiarę?

 

Swoją drogą to nie pamiętam, żeby Hitler z KK wystąpił, co więcej, wprowadził podatek na tenże, który ostał się po dziś dzień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu żołnierzy było przekonanych o tym, że bronią chrześcijańskiej Europy przed niewiernymi bestiami ze wschodu i poniekąd tak w istocie było

 

Dałeś czadu. Sorry, ale nie potrafię polemizować z takim zlepkiem demagogicznych bzdur.

mi akurat to zdanie to kojarzy się z Polakami broniącymi Polski i Europy przed ruską dziczą w 1920 roku, Niemcy jednak atakowali bardziej niż bronili a do 1941 z ZSRR współpracowali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, nie dałem czadu, tylko ZSRR chciał zanieść rewolucję krajom zachodnim, a oficjalną "religią" ZSRR był ateizm państwowy, który to ateizm wpajali swoim obywatelom. Jak pokazała historia ZSRR nie zrezygnował ze swoich planów strategicznych i nadal chciał sięgać po Atlantyk i prędzej czy później nastąpiłby atak na III Rzeszę. Doszedłem dlatego do konkluzji, że żołnierz niemiecki bronił wartości chrześcijańskich, wszak gdyby oficjalna linia NSDAP była podobna do tej z ZSRR, to z klamer usunięto by "Gott mit uns", z Wehrmachtu wydalono kapelanów i nie odprawiano by mszy polowych. Taka jest logika faktów. Zresztą opisywałem przypuszczalny punkt widzenia prostego żołnierza i sąd nad tym żołnierzem mi chodzi. Podsumowując, wstawmy w miejsce III Rzeszy państwo X, w miejsce ZSRR państwo Y, nie zmieniajmy sytuacji światopoglądowej i niechlubnych dokonań każdej ze stron i co wtedy z takim poległym żołnierzem. I nie, nie chodzi mi o to, żeby zdyskretydować/zdenerwować Rozmówczynię, tylko chodzi mi o pogląd na pewne sprawy/ludzi, którzy są wrzuceni do jakiejś szuflady, a gdyby się im bliżej przyjrzeć, to może są zbyt niewygodni?

 

To, że Zachód od lat 30. zaczął zdawać sobie sprawę, że trzeba zbudować przeciwwagę Stalinowi w Europie to już inna kwestia, niepasująca do tego wątku.

 

Ja nigdy i nigdzie poza Zuchami nie wstępowałem. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Argumentum ad Hitlerum jest porównaniem kogoś lub czegoś do Hitlera.

http://erystyka.blox.pl/2011/04/Ad-hitlerum-ad-komunum.html

Niczego nie porównywałam. Przykład przytoczony przez Kahira, mordercy i pedofila, który chce wziąć chrzest przed śmiercią, był skrajny, więc to poniekąd naturalne, że przywołałam też inne skrajności.

Co do tego, że nic z tego nie wynika, to Ty wyciągasz wnioski tak, jak Ci wygodnie. Teraz mówisz, że nic z tego nie wynika, ale w przypadku Hitlera według Ciebie wynika.

Skoro formalnie należysz do Kk, to na mocy Twojej logiki mogę powiedzieć, że Bóg pisze Twoje posty, co nie świadczyłoby najlepiej o Jego mądrości i poczytalności. Skoro jest wszędzie, jak słusznie zauważyłeś wcześniej, to jest także w Twoich paluszkach klikających w klawiaturę.

Nie sądzę, żeby to było ad personam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Refren to jakbyś mnie okresliła.

 

A do czego Ci potrzebna moja ocena?

 

No jestem ciekaw jak ty to oceniasz...piszesz o Bogu, że będzie oceniał...piszesz o chrzcie... interpretacji ksiegi rodzaju... itd... itp... chciałem wiedzieć gdzie ktos taki jak ty jest skłonny umieścić kogos takiego jak ja. Kogos kto ma inną wizje wiary w Boga, inna wizje Boga...ale deklaruje wiarę. Kogoś kto ma negatywny stosunek do KK i do wszelkich jego nauk...jednak deklaruje wiare w Boga. To ma jakąś wartość? Powinienem sie raczej zmienić, czegos poszukać, czy może raczej można z tego co pisze wyciagnąc jakieś wartościowe wnioski...rusza cie to co pisze... jestem ciekaw twojego zdania...ty mówisz o róznych rzeczach. piszesz że masz nadzieje że Bóg sie upomni o pewnych ludzi...generalnie widzisz wartość w swoim podejściu do Boga i życzysz innym czegos podobnego. Czy jeśłi ja bym życzył czegoś podobnego do mojego spojrzenia innym, to jest to ok?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tutaj nic o pedofilach i mordercach biorących chrzest przed śmiercią nie pisałem!

 

Teraz przeczytaj moje posty jeszcze raz dokładnie o zwróć uwagę na zwroty takie jak:

- pisałaś lub ktoś tu pisał, że on jest wszędzie i wszystko widzi, więc z nimi był z punktu widzenia wierzącego.

- zakładając, że istnieje sąd ostateczny

 

Założenie jest wg Ciebie zdaniem twierdzącym, jasno określającym poglądy autora. :)

 

Idąc dalej, pokaż mi to palcem, gdzie pisałem, że bóg steruje działaniami żołnierzy? Nawet sam mógłbym się pokusić o wskazanie takiego miejsca, ale moja, a zarazem faktyczna logika tego przekazu była biegunowo odległa od wniosków, do których doszłaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, obadaj ten filmik :)

 

jak to sie dzieje? dusza mozna manipulowac, ze wciela sie w gumowa rekawiczke pod wplywem triku?

 

 

-- 08 kwi 2013, 21:54 --

 

Hans, jak napisales, ze "Bóg byl z nimi", to odebralem to jako twierdzenie, ze po ich stronie, mozna bylo tak to odebrac, bo prawdopodobnie szkopom o to chodzilo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To Kahir pisał o mordercy-pedofilu, gwałcicielu - nie Ty, już poprawiłam.

 

Czy naprawdę sądzisz, że z nimi był?

 

Wiesz, ja uważam, że go tam nie było, bo nie istnieje, ale, nie chcę Ci wmawiać nie Twoich słów, pisałaś lub ktoś tu pisał, że on jest wszędzie i wszystko widzi, więc z nimi był z punktu widzenia wierzącego. Żeby tę wiarę w obecność przychylnego żołnierzom boga wzmacniać, w Wehrmachcie pracowali kapelani. Wielu żołnierzy było przekonanych o tym, że bronią chrześcijańskiej Europy przed niewiernymi bestiami ze wschodu i poniekąd tak w istocie było. I teraz zakładając, że istnieje sąd ostateczny, jakie wyroki dostaną polegli Niemcy, było nie było męczennicy za wiarę?

 

Swoją drogą to nie pamiętam, żeby Hitler z KK wystąpił, co więcej, wprowadził podatek na tenże, który ostał się po dziś dzień.

 

Ty za to dokonujesz manipulacji, bo napis gott mit uns miał znaczyć, że Bóg jest po stronie wojsk niemieckich (co było być może szyderstwem oznaczającym, że Bóg jest po stronie silniejszego, podobnie jak szyderstwem był napis na bramie Oświęcimia). Następnie uzasadniasz, że napis ten miał sens, tym, że według wierzących Bóg jest wszędzie. Ale to, że Bóg jest wszędzie, nie znaczy według wierzących, że jest sprawcą wszystkich działań czy że popiera wszystkie czyny ludzkie i nie był z hitlerowcami w takim znaczeniu, w jakim zrobili te napisy. Zestawiając te dwie rzeczy dokonujesz właśnie manipulacji, a jeśli to nie jest manipulacja, to po prostu jakiś splot bredni.

 

Udajesz, że przyjmujesz logikę osoby wierzącej (albo co gorsze rzeczywiście Ci się tak wydaje), ale w istocie to, co piszesz, nie ma z tą logiką nic wspólnego, a dokładniej mówiąc jej urąga.

 

Doszedłem dlatego do konkluzji, że żołnierz niemiecki bronił wartości chrześcijańskich, wszak gdyby oficjalna linia NSDAP była podobna do tej z ZSRR, to z klamer usunięto by "Gott mit uns", z Wehrmachtu wydalono kapelanów i nie odprawiano by mszy polowych.

 

Podaj proszę przykład wartości chrześcijańskich, jakich bronili żołnierze niemieccy.

 

-- 08 kwi 2013, 22:52 --

 

Refren to jakbyś mnie okresliła. Uważam, że nie ma cudów, nie ma świetych, chrzest nie ma żadnej magicznej mocy, ksiądz nie ma żadnej magicznej mocy i nie jest żadnym posrednikiem. To co sie dzieje w kościele nie ma żadnej mocy. Nie ma Boga ktory mnie słyszy, widzi, wie o mnie wszystko w intelektualnym sensie. Nie ma Boga który jest super inteligentny...

 

Nie wierze w niepokalane poczęcie. Nie wierze w zmartwychwstanie, w chodzenie po wodzie itd... To nawet nie jest tak, że nie wierze. To nie ma żadnego znaczenia. O niczym nie świadczy. Jeśli Jezus chodził po wodzie jest to dokładnie tak samo bez znaczenia, jak gdyby po niej nie chodził.

 

To nie ma znaczenia ponieważ dotyczy tej standardowej rzeczywistości. Wiara w Boga nie oznacza dla mnie uwazania że bóg istnieje w intelektualny sposób. Uważanie/myślenie jest aktem zewnętrzenym. Tak samo jak dotykanie/wachanie/widzenie/smakowanie. w tej sposób postrzegamy swiat. Jest jednak druga rzeczywistość. Jest zupełnie czarna i to z niej wychodzi pierwsza. Tam jest coś co nazywam Bogiem.Poprzez kontakt z nią możemy rozumiec i doświadczac świata. Nie jest ona jednak zewnętrzna jak reszta, ale polega na zapadnięciu sie w siebie... poprzez ruch do wewnątrz, możesz poznac otaczającą rzeczywistość dużo bardziej, niż poprzez zmysły zewnętrzne.

 

Tak więc wiara jest aktem wewnetrznym, a nie zewnetrznym. Standarową rzeczywistośc dobrze opisują ateiści. Jestem w 100% ateistą. Nie uwazam że Bóg istnieje jako super transpozycja naszego postrzegania świata...czy to nie ciekawe że postrzegamy świat i rzeczywistość tylko poprzez zmysły...i jednocześnie Bóh to ktoś posiadający super zmysły, widzący, słyszący, itd... mogący wszystko?

 

Więc kim dla ciebie jestem, jeśli uwazam że bóg istnieje na 100%. Ze jest bardziej rzeczywisty niż monitor, ja ty czy cały świat? Jednoczęsnie wiare w boga widze jako wewnętrzną przemianę? Człowiek swoje ja opiera na zmysłach,z nimi i z ciałem sie utożsamia. Jednak można sie utozsamić z ta siłą wewnątrz. Można mówić wtedy o wpuszczeniu Boga do swego serca i człowiek staje sie czysty

 

Co jak napisze że moralnośc KK jest antymoralnością i jest sprzeniewierzeniem sie nauka które powinni szerzyć? Moralnośc KK to moralnośc rozpaczliwej polowy samego siebie...prawdziwa moralnośc to moralność stawania sie całym sobą. Nawet jak sie wyspowiadasz to ksiądz mówi, zrób dobry uczynek.

 

Jak bys mnie określiła?

 

Pismo Św.:

 

" Dzieci,

nie miłujmy słowem i językiem,

ale czynem i prawdą!

Po tym poznamy,

że jesteśmy z prawdy,

i uspokoimy przed Nim nasze serce.

A jeśli nasze serce oskarża nas,

to Bóg jest większy od naszego serca

i zna wszystko.

Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża,

mamy ufność wobec Boga,

i o co prosić będziemy,

otrzymamy od Niego,

ponieważ zachowujemy Jego przykazania

i czynimy to, co się Jemu podoba. " (1.J.3)

 

"Szczęśliwy, którego własna dusza nie potępia i kto nie stracił swojej nadziei. " (Syr 15:2)

 

Poza tym według mnie to mądra myśl na temat bycia sobą (niereligijna):

 

"Stawać się sobą, to znaczy stawać się takim, jakim się powinno być"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zujzuj, chodziło mi o to, że nie mogę się nad Tobą zastanawiać, ale każdy ma w środku głos, który mu mówi, czy jest w porządku czy nie - a to chyba najważniejsze?

 

Jeśli chodzi o to:

"Stawać się sobą, to znaczy stawać się takim, jakim się powinno być", to było a propos:

prawdziwa moralnośc to moralność stawania sie całym sobą.

- Ostatnio się natknęłam na tę myśl i według mnie chodzi o to, że naprawdę jest się sobą, kiedy się zbliża do swojego idealnego ja, czyli urzeczywistnia to, co ma się w sobie najlepszego.

 

Według mnie warto się nad tym zastanowić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a widzisz bo według mie jest chyba troche odwrotnie(jesli cie dobrze zrozumiałem). jest sie sobą zbliżając sie do swojego niechcianego ja, do odrzucanego ja, do ja pełnego wad/grzechu czy jak kto tam woli...KK uczy w zasadzie czegoś odwrotnego. Uczy poczucia winy, uczy zmagania sie ze sobą w dążeniu do szlifowania swej lepszej połowy i bezwzględnego chowania/ukrywania tej złej. Im dalej uciekniesz od swej niechcianej cześci, tym większą ma ona władze nad tobą....z resztą. taka gadanina

 

Cięzko mi tez zrozumieć co znaczy byc tym kim sie powinno być. Powinno byc według siebie? Kościoła? Kogos innego? Według wewnetrznego gosu...co to w zasadzie oznacza. Albo jest sie sobą albo sie nie jest. istnieją pewnie stany pośrednie i jest to skomplikowana kwestia. W zasadzie byc sobą tez nie do końca wiadomo co to znaczy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uczy poczucia winy, uczy zmagania sie ze sobą w dążeniu do szlifowania swej lepszej połowy i bezwzględnego chowania/ukrywania tej złej.

Wręcz przeciwnie, uczy tego, żeby jej nie ukrywać, tylko się do niej przyznać przed sobą i ją leczyć. Przykładem jest nałóg - dopóki sobie go nie uświadomisz, to nie możesz z niego wyjść i być wolnym. Z tym, że to dość abstrakcyjne i niebezpieczne- rozmowa o gorszej połowie - bo dla każdego może ona znaczyć coś innego. Komuś na przykład może się wydawać, że złe są złość, agresja, które same w sobie nie są wcale złe. Itd.

 

W zasadzie byc sobą tez nie do końca wiadomo co to znaczy :)

Owszem, za to bardzo często się o tym mówi :)

 

Powinno byc według siebie? Kościoła? Kogos innego? Według wewnetrznego gosu...

Przyjmuję założenie, że człowiek się powinien rozwijać- od siebie gorszego do siebie lepszego. Moim zdaniem każdy musi sam odkryć, do czego pragnie dążyć, jakim się chce stać, jaki może być, bo nawet jakby mu to powiedział ktoś z zewnątrz, to nie będzie to miało na niego wpływu, dopóki to się nie stanie dla niego czymś własnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nauczanie Kościoła jest jasne: to nie Bóg odwraca się od człowieka, a człowiek od Boga. Jeśli człowiek chce się poprawić to każdy grzech zostanie mu odpuszczony. Tylko sam sobie człowiek może zamknąć drogę do zbawienia.

Poczucie winy znika za każdym razem gdy wychodzi się z konfesjonalu. Kościół nie naucza poczucia winy.

 

Nie ma jednego modelu bycia sobą. Życie to nieustanne wybory i decyzje . Nieskonczona ilość możliwości .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kahir, to Ty moim zdaniem projektujesz na Boga swój sztywny sposób widzenia świata i karzesz Mu działać zgodnie z biurokratyczną machiną. Ale Bóg się nie musi nikomu tłumaczyć, widzi to, co ukryte (też wnętrze człowieka) - i tak, niezbadane są Jego wyroki, choć chciałbyś Go z nich rozliczać.

 

To, że chrzest zmazuje grzechy, nie znaczy, że zmazuje kary za grzechy. Poza tym żeby działał, musi być szczerze przyjęty - jeśli już ktoś ma świadomość (niemowlak nie ma). Nie bardzo wierzę, że jakiś zwyrodnialec może nagle zapragnąć szczerze chrztu - bo musiałby się nawrócić, ale wszystko jest możliwe. Jeśli przyjmie z kalkulacji, żeby się "załapać" do nieba, to z pewnością nie będzie to prawdziwy chrzest - bo grzechy się nie zmazują od pokropienia wodą. Ale jakoś Hitler czy Stalin nie chcieli przed śmiercią przyjmować sakramentów.

 

Co do życia zgodnie z nauką Kk, to nie mówi ona nic o oddawaniu podatku na ginące rysie. Poza tym nie jest powiedziane, że chrzest jest koniecznym warunkiem do zbawienia. Poza tym jeśli ktoś żyje porządnie i zgodnie z przykazaniami - to może się sam zdecyduje ochrzcić w jakimś momencie życia. Możliwe też, że ma kogoś wierzącego z rodziny i kiedy będzie umierał, to ten ktoś go ochrzci, a jeśli był naprawdę dobrym człowiekiem, to będzie gotowy, żeby przyjąć łaskę od Boga, choć chrzest nie był jego decyzją. A tego kogoś, ześle mu Bóg.

 

Może jest jeszcze inaczej, ale nic i tak Cię nie usatysfakcjonuje, ponieważ Twoim celem jest tylko negacja, a nie szukanie prawdy.

nie muszę nikogo/niczego projektować. przyszli chrześcijanie zrobili to za mnie kawał czasu temu i tak, zrobili z niego biurokratę o sztywnym sposobie wartościowania. dobro i zło. dobro jest dobre, zło jest złe. za dobro idziesz do nieba, za zło do piekła. żadnych barw pośrednich. zapewne dlatego, że zbyt skomplikowane zasady mogłyby zostać niezrozumiane. przypadki, reguły, odstępstwa od nich, potrzebne było coś prostego. szczerze wierzę, że religia miała kiedyś sens, przynajmniej z założenia. przykazania z dekalogu, to dobre przykazania. może oprócz tych dotyczących oddawania czci zazdrosnemu bogu.

 

w sprawie chrztu przyjmowanego przez naszego hipotetycznego pedofila, to jestem pewien, że gdzieś na świecie żyje bądź żył jakiś zły, zły człowiek, który za sprawą czegoś-tam, nie wiem, objawienia, strachu przed śmiercią, dostrzegł swoje przewiny i postanowił przyjąć chrzest, szczerze wierząc, że oto staje się nowym człowiekiem. co z nim? i co z dobrymi ludźmi, którzy popełnili grzech śmiertelny? sam popełniłem ich mnóstwo, nie krzywdząc przy tym nikogo. uważam też, że zrobiłem więcej dobra niż zła i jestem raczej dobrym człowiekiem. co ze mną?

 

"tego kogoś ześle bóg" - ja dziękuję za takiego posłańca. mam nadzieję, że jak będę umierał, to nikt nie wpadnie na pomysł żeby pakować mnie w obrządek, w który nie wierzę. to trochę jak gwałt.

 

moim celem jest negacja, bo tak postępują myślący ludzie. negują różne zjawiska żeby je lepiej zrozumieć. w ten sposób sprawdza się hipotezy. nie wiem czy masz jakieś pojęcie na temat filozofii, czy psychologii, ale hipoteza, eksperyment, jest prawidłowo skonstruowany, tylko jeśli możemy znaleźć odpowiedni go negujący. to właśnie negacja jest główna drogą znajdowania prawdy. odrobina wiedzy o historii świata by nie zaszkodziła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do tego poczucia winy, to to jest symptomatyczne co wy piszecie. Zwykłe zaprzeczanie. Faktem jest, że kościół(może pośrednio w jakimś stopniu, może nie celowo) uczy poczucia winy. Uczy go przede wszystkim. To nie jest tak, że poczucie winy jest wywoływane zaklęciem, albo komendą. Po prostu jeśli ktoś ci mowi,że cos robisz zlego, albo że cos w tobie jest złe itd...to co czuje człowiek? Poczucie winy, może wstydu. Do spowiedzi idziesz z poczuciem winy. Księża przecież musza walczyć i wypierać swoją grzeszną seksualną naturę(ludzie w zasadzie też). co z tego że jakis teolog w teorii napisze o tym coś w treści sprzecznego...faktem jest, że jak wezmiemy samych ludzi i ich relacje kapłan-człowiek, to mamy kogos kto upomina i kogos kto słucha i wykonuje... Mam wrazenie, że dla was sytuacja sprowadza sie do takiego procesu intelektualnego... poczucie winy=złe/nieprzyjemne, kościół=dobry/miłosierny więc kościół nie uczy poczucia winy, nawet jeśli go uczy... Kościół poprzez wiernych/kapłanów uczy w wielu przypadkach monstrualnego poczucia winy. Do tego wszystkiego czesto kształtuje umysły małych dzieci, które bardziej odczuwają i anie myslą refleksyjnie. Jeśli powiesz coś jest złe, grzech cięzki, grzech śmiertelny, piekło, wieczne potępienie, kara itd... to co sie pojawia w głowie?

 

Do tego kahir ma racje. Piszecie, że on sobie cos projektuje. Przecież obecnie mamy kontakt z Bogiem przez pośredników. Ci pośrednicy są chyba konieczni. Sa oni przedstawicielem KK, który narzuca wiele spraw, doktryn itd... Zbawienie którego chcesz dostąpić, musi prowadzić przez posłuszeństwo KK. w zasadzie dochodzi do zlania Bóg-kościół. Kosciół pilnuje żeby prawa boskie byly przestrzegane. Powymyślali wiele spraw na własny uzytek. Mówia jasno. Jeśli KK cie nie ochci, to w zaswiatach nie masz szans...więc to nie jest projekcja. Tylko KK tak uczy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do tego poczucia winy, to to jest symptomatyczne co wy piszecie. Zwykłe zaprzeczanie. Faktem jest, że kościół(może pośrednio w jakimś stopniu, może nie celowo) uczy poczucia winy. Uczy go przede wszystkim. To nie jest tak, że poczucie winy jest wywoływane zaklęciem, albo komendą. Po prostu jeśli ktoś ci mowi,że cos robisz zlego, albo że cos w tobie jest złe itd...to co czuje człowiek? Poczucie winy, może wstydu. Do spowiedzi idziesz z poczuciem winy. Księża przecież musza walczyć i wypierać swoją grzeszną seksualną naturę(ludzie w zasadzie też). co z tego że jakis teolog w teorii napisze o tym coś w treści sprzecznego...faktem jest, że jak wezmiemy samych ludzi i ich relacje kapłan-człowiek, to mamy kogos kto upomina i kogos kto słucha i wykonuje... Mam wrazenie, że dla was sytuacja sprowadza sie do takiego procesu intelektualnego... poczucie winy=złe/nieprzyjemne, kościół=dobry/miłosierny więc kościół nie uczy poczucia winy, nawet jeśli go uczy... Kościół poprzez wiernych/kapłanów uczy w wielu przypadkach monstrualnego poczucia winy. Do tego wszystkiego czesto kształtuje umysły małych dzieci, które bardziej odczuwają i anie myslą refleksyjnie. Jeśli powiesz coś jest złe, grzech cięzki, grzech śmiertelny, piekło, wieczne potępienie, kara itd... to co sie pojawia w głowie?

 

Masz żal, że ktoś mówi, co jest dobre a co złe i przez to masz poczucie winy. Ale to nie zasady są winne, bo zasady są dobre. Nie chcesz się zmienić i chcesz, żeby zasady się do Ciebie nagięły, abyś nie miał poczucia winy.

Poczucie winy bierze się głównie z negacji jakiejś zasady. Ta negacja sprawia, że ciągle musisz walczyć, uzasadniać sobie ją i czujesz, że nie jesteś z Bogiem w zgodzie. Jeżeli ktoś nie neguje, a nawet zgrzeszy, nie ma przewlekłego poczucia winy, bo jeśli akceptuje zasadę, to może chcieć poprawy. Nawrócić się, to przyznać Bogu rację.

Poczucie winy może być konstruktywne albo neurotyczne. Jeżeli prowadzi do poprawy, jest konstruktywne. Jeżeli ktoś nie chce nic zmienić, a je czuje, wtedy jest neurotyczne i nie ma sensu.

Jeżeli uważasz, że to Kk wymyślił jakieś zasady i nie mają one sensu, Bóg tak nie chciał, to nie powinieneś mieć poczucia winy.

Warunkiem zbawienia nie jest bezgrzeszność, wszyscy grzeszymy i dlatego Jezus za nas umarł. Natomiast walka z Bogiem jest niebezpieczna, bo rodzi zapiekłość w sercu i przez to odrzuca się miłość Boga.

Z drugiej strony jest napisane: "Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust"

Jeżeli czyjaś zapiekłość wynika z autentycznego poszukiwania prawdy, to może obróci się na coś dobrego. Mamy prawo do autentyczności, chodzi o to, by siebie nie oszukiwać.

Jest taki wiersz:

"Przestałem się wadzić z Bogiem –

Serdeczne to były zwady:

Zrodziła je ludzka niedola,

Na którą nie ma już rady."...

http://www.hamlet.edu.pl/teksty/?id=kasprowiczj&idu=004#end

 

-- 09 kwi 2013, 10:03 --

 

Poza tym też niektóre zasady, biorąc pod uwagę współczesne podejście do życia, są "ekstremalne" i wielu katolików też ma z nimi problem. Moim zdaniem nie warto wylewać dziecka z kąpielą i z powodu jednej rzeczy się odwracać od Boga. Do niektórych rzeczy trzeba dojrzeć i Bóg z pewnością to zrozumie i da nam taką szansę. Podstawą wiary nie jest wyznawanie określonych poglądów moralnych, tylko relacja z Bogiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×