Skocz do zawartości
Nerwica.com

czym jest PTSD ?


Rekomendowane odpowiedzi

czytając stwierdziłam, że najprawdopodobniej mam PTSD

tylko u mnie problem polega na tym, że raczej nie mam co liczyć,

ze ktoś mi pomoże, bo w ogóle nie potrafię mówić o tym co mi się przytrafiło

mineło już w sumie 7 lat od tego zdarzenia, a ja nadal sobie z tym nie radzę

nawet teraz jak o tym piszę i mi się przypomina, to ręce mi się trzęsą,

a serce mi strasznie wali

mam dość wszystkiego, przedtem myślałm, że jest lepiej, nawet przez jakiś czas czułam się dobrze, ale teraz znowu jest okropnie

z niczym sobie nie radzę, już naprawdę nie wiem co robić

byłam u psychologa, ale po prostu nie umiem mu się zwierzyć,

pewnych słów nie jestem w stanie wypowiedzieć

chodziłam też przez pewien czas do psychiatry, ale ona tylko przepisała mi leki, które w sumie trochę łagodzą objawy, tak że jestem w stanie wstać rano z łóżka i przestałam się ciąć

miałam też dwie próby samobójcze, niestety (a może stety ) na tyle nieudolne, że nikt nawet o tym nie wie

komlpetnie nie wiem co robić, ostatnio jest ze mną coraz gorzej, boję się że długo już tak nie pociągnę

jedyną rzeczą, która mnie trzyma przy życiu jest to, że jestem jedynaczką i nie potrafiłabym chyba zrobić tego moim rodzicom

 

przepraszam za przydługą wypowiedź, dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Cię całkowita_tragedia.

 

Nie wiem co takiego stało się w Twoim życiu. Wiem jednak, że nawet kiedy każda myśl o tym tak bardzo boli, warto próbować stanąć przed tą sytuacją twarzą w twarz.

Mnie pomogło, kiedy najpierw sama przed sobą "ćwiczyłam" przełamywanie się w tej sprawie.

Powoli, stopniowo zaczynałam o tym myśleć. Zaczynalam analizować( ale swoje uczucia bardziej niż to co się stało), ubierać to w słowa takie, które przejdą mi przez gardło.

Później, gdy wspomnienie o tym nadal mnie paraliżowało, ale dałoo się to znieść, powiedziałam o tym p. psycholog w szpitalu, w którym wtedy byłam. Ale to było troche na siłę. Chyba sama nie bylam na to do końca gotowa. Nie załuję, bo być może gdyby nie to, do tej pory bym nie odezwała się do nikogo na ten temat ani słowem.

Po szpitalu poszłam do psychoterapeuty i od tamtej pory jest tylko lepiej.

Owszem zdażaja się do dziś przykre momenty(sny, wspomnienie, szczególniie złe, gdy pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie i mogą też ranić inne osoby) i ne jest mi wtedy łatwo.

Bardzo pomógł mi w tym koszmarze mój Chłopak, przed którym nigdy nic nie chciałabym ukrywać. Jego wsparcie i zrozumienie to najwięcej ile mogę chcieć. Zarówno w chwilach na poczatku, kiedy kontakty ze mną musiały być conajmniej trudne i przykre, tak i teraz kiedy budzę się przerażona, a on jest i bez słów potrafi zrozumieć i mnie przytula.

I wiesz co? Przynajmiej nie muszę udawać, że nic się nie stało.

 

Proszę postaraj się jeszcze i nie przekreślaj całego swojego życia, także tego sprzed zdarzenia.

 

 

dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca

 

:) przeczytałam Twoją wypowiedź do końca, bo chciałam.

 

Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przeżywałam koszmar w gimnazjum, szczególnie w trzeciej klasie. Skutkiem były niemal codzienne ataki histerii. Garściami łykałam ziołowe środki uspokajające, które jednak dla mnie były za słabe. Upijałam się, kiedy tylko jakiś zdatny do picia alkohol znalazł się w zasięgu mojej ręki, piłam nawet taki, którego nie lubię, czystą wódkę, biały vermouth...Symulowałam choroby, by nie chodzić do szkoły, zmuszałam się do przyjmowania paskudnych lekarstw i stosowania równie paskudnych diet, które przy symulowanych przeze mnie chorobach trzeba było stosować. Kiedy zachorowałam na zapalenie oskrzeli, cieszyłam się jak głupia. Byłam pewna, że nie wytrzymam, że oszaleję, że mnie w końcu wykończą w tej szkole, że sama się zabiję (próbowałam zresztą). Zaczynałam nawet bójki, bo kiedy już nie mogłam wytrzymać, parę osób miało bliskie spotkanie trzeciego stopnia z moimi glanami. Kiedy nadszedł koniec roku szkolnego, koniec ostatniej klasy, nie mogłam uwierzyć, że to już, że to koniec trzyletniego koszmaru i pierwsze co zrobiłam w domu, to oczywiście zalałam pałę...

 

Nie wiem, czy mam PTSD. Zauważyłam natomiast, że mam pewne symptomy, wymienione na początku tematu. Te trzy lata położyły na łopatki moje poczucie wartości, które, gdy przyszłam do tego gimnazjum, klęczało na kolanach. I ogromnie zaciążyły na mojej sytuacji w liceum. Po szkole chodziłam, robiąc w gacie ze strachu, że to wszystko się powtórzy, że znowu mnie ktoś będzie dręczył, zastraszał, szantażował, obrażał, poniżał jak szmatę, kaleczył nożyczkami, przypalał zapalniczką. Rozglądałam się w panice, patrząc po ludziach, stając w kącie. Gdy widziałam, że ktoś coś mówi na mój temat, patrząc przy tym na mnie albo wskazując palcem, dostawałam ataku histerii, że ta osoba będzie mnie dręczyć, że zwoła do tego inne osoby..Gdy uczennica z równoległej klasy zaczepiła mnie kiedyś, w mało sympatyczny sposób, spanikowałam, zaczęłam rozpaczać a jej samej w końcu nienawidzić. Gdy pokazywała mnie palcem innym osobom, chciałam urwać jej głowę gołymi rękami. Cały czas histeryzowałam, że cała historia z gimnazjum się powtórzy.

Nigdy się to nie stało. Owszem, wyśmiewano się ze mnie, dotyczyło do szczególnie jednej z trzecich klas. Bardzo to przeżywałam, zaczynałam dostawać tików nerwowych. Ale nie umywało się do tego, co wyprawiało się w gimnazjum.

Bardzo często rozpamiętywałam tamte wydarzenia, zaczynałam płakać, zwłaszcza przy niektórych piosenkach, które mi to przypominały. Ale to chyba nie jest najgorsze, nie jest to najgorszy skutek chodzenia do tamtego gimnazjum.

Zaczęło się w wakacje, wkrótce po zakończeniu trzeciej klasy. Czułam się jak zwierzę, uwolnione z sideł. Cieszyłam się. Ale sielanka nie trwała długo. Gdyż nagle, z dnia na dzień, z minuty na minutę pojawiły się u mnie natręctwa. Zaraz potem przyszły stany lękowe, ataki histerii. Nadużywałam alkoholu, żeby się uspokoić. Cały lipiec miałam wymazany z życia.

Potem, natręctwa zelżały. Ale nie opuściły mnie do dziś.

Kiedy patrzę wstecz, na lata dzieciństwa i trochę późniejsze, dostrzegam to, że miałam skłonności ku nerwicy natręctw. Jednak wszystko wskazuje na to, że wydarzenia w gimnazjum przelały szalę goryczy. W wakacje, gdy cały stres odpuścił, jego miejsce lawinowo zajęły natręctwa, które szybko rozwinęły się w zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne, z pojawiającymi się okresowo halucynacjami.

Dziś nadal z dużym bólem wspominam tamte trzy lata, gdyż, jak sami widzicie, bardzo źle wpłynęły one na moje życie. Jestem z natury introwertykiem, ale po gimnazjum zaczęłam na potęgę unikać kontaktów z dotychczas nieznanymi mi ludźmi, zwłaszcza z rówieśnikami. Tłumione emocje szarpią mną tak, że czuję się, jakbym miała lada chwila dostać padaczki. Jestem wciąż spięta, nadpobudliwa, wszędzie węszę spiski, każdy, kto w szkole na mnie spojrzy, pokarze palcem , jest dla mnie potencjalnym dręczycielem. Robię się wtedy agresywna, a gdzieś w duchu wiem, że ta osoba wcale nie musi mówić o mnie czegoś złego. Ale nic to nie zmienia, adrenalina wali w takich sytuacjach w żyły równo, a jeśli widzę, że ktoś ewidentnie ze mnie kpi czy się naśmiewa, to dostaję po prostu k*rwicy serca. Ale czuję również strach. Strach przed zareagowaniem, strach przed tym, co zrobią tamci ludzie...Jeśli natomiast spotkam na ulicy któregoś z moich gimnazjalnych dręczycieli to również czuję strach, ale jestem przede wszystkim wściekła, że to bydlę, które się do mnie szczerzy, przyczyniło się do tego, że jestem teraz chora i wycofana z normalnego życia. To co mnie kiedyś interesowało, nie sprawia mi już takiej radości. Ale staram się do tego wrócić i chyba jestem na dobrej drodze.

Jak myślicie? Czy ja mogę mieć PTSD? Bardzo proszę Was o pomoc:)

 

Każda osoba, która doczyta to do końca ma u mnie pół litra!:D

 

[ Dodano: Nie Sty 14, 2007 12:50 pm ]

Nikt mi nie odpisze? :cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

udalo mi sie przebronac przez Twoj post. Pytasz czy wyglada to na ptsd ..?

 

moim zdaniem tak lecz napisalas

Ja przeżywałam koszmar w gimnazjum, szczególnie w trzeciej klasie
nie piszac o samej tragedii, urazie,

 

odnosze wrazenie ze twoja choroba nosi to tez znamiona fobi spolecznej. Napisalas o natrectwach lecz nie podalas podalas o jaki ich rodzaj chodz. Pierwszym moim wrazenienie czytajac twoj post bylo to ze te wszystkie leki, natrectwa pojawialy sie aby przyslonic, nie pozwolic ci sie skontaktowac z jakims innym problemem ktory jest lub wydaje ci sie tak straszny ze wolisz uciec w chorobe niz sie z nimj zmiezyc wiec moze to faktycznie ptsd ...

 

- polecam wizyte u dobrego psychologa, Zycze powodzenia :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierm77, wielkie dzięki za radę:) Pozdrawiam i również życzę powodzenia.

 

moim zdaniem tak lecz napisalas

Hen Ichaer napisał/a:

Ja przeżywałam koszmar w gimnazjum, szczególnie w trzeciej klasie

nie piszac o samej tragedii, urazie,

 

Trochę o tym pisałam:

Te trzy lata położyły na łopatki moje poczucie wartości, które, gdy przyszłam do tego gimnazjum, klęczało na kolanach. I ogromnie zaciążyły na mojej sytuacji w liceum. Po szkole chodziłam, robiąc w gacie ze strachu, że to wszystko się powtórzy, że znowu mnie ktoś będzie dręczył, zastraszał, szantażował, obrażał, poniżał jak szmatę, kaleczył nożyczkami, przypalał zapalniczką.

 

Tak to mniej więcej wyglądało..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę o tym pisałam:

 

troche lecz ja dalej nie czuje twojego ptsd ... to dla mnie bardziej ucieczka przed czym , zwykle unikanie nerwicowe, wiec zapytam wprost aw zasadzie sama siebie zapytaj bo dla mnie jestes oba osoba

 

1. - co cie przeraza, czego sie boisz, co uniemozliwia Ci zycie ...lecz przedewszystki co jest tym co cie przeraza wraca (oprocz fobi spolecznej, unikania ludzi i czastkowej hipochodrii) ?

 

 

2. czy to co cie przeraza mialo swoja przyczyne tragicznym wydarzeniu /wypadku, zbrodni, naduzyciu np. gwalcie na twojej osobie ...) w twoim zyciu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim,

Ja tez mam PTSD i dowiedziałam się o tym dzisiaj z tego forum.

Myślałam, że to depresja i nerwica lękowa- to podobno mam, ale przychylam się bardziej do PTSD jako początku tego, co się ze mną wydarzyło później.

Smutno mi się czyta posty całkowitej_tragedii.

Mam nadzieję, że od tamtego postowania czujesz się trochę lepiej.

Rozumiem Cię dobrze, bo ja też mam problem z mówieniem o tym, co się zdarzyło. U mnie była to dłuuuga seria zdarzeń i teraz mam trudności z przypomnieniem sobie wszystkiego, bo pojawia się jeden temat i zaraz drugi, trzeci... Koszmar, kołowrót.

Bardzo chciałabym iść na psychoterapię, ale chyba mnie nie stać- mój młodszy brat płaci 70 zł za wizytę i widzę, że jest mu lepiej. Ja już od roku jadę na psychotropach, ale rzeczywiście, to tylko na przetrwanie, bo pewnego dnia wszystko wraca.

Pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym się z wami podzielić moim .... problemem ale nie bardzo wiem gdzie i jak :(

 

Jestem świeżym kierowcą, prawo jazdy dostałam pod koniec października... Przez ten cały czas jezdziłam maluszkiem, czasem samochodem chłopaka...

 

Byłam pewna siebie, na kursie bardzo szybko opanowałam jazdę, dobrze czułam się na jezdni. Potrafiłam wyjsć z nie jednej opresji, gdy jakis inny kierowca popełnił błąd, podejmowałam w mgnieniu oka decyzje - i jak do tamtej chwili... - słuszne...

 

Niestety jadac pewnego dnia jednokierunkową ulicą, oczywiscie miałam ustąp pierwszeństwa więc czekałam aż wszystkie pojazdy z głownej drogi znikną z pola widzenia. Gdy juz ruszałam, nagle na głownej drodze pojawił sie samochód. akcja-reakcja więc szybko stanęłam (odjezdziając co najwyzej 10 cm)... Niestety wan który stał za mną, nie zauwazył tego, że stoję (może się zagapił i ruszył z przyzwyczajenia) i walną prosto w mój tyłek........

 

OD tamtego czasu boje sie jezdzić. Zawsze zanim wejde do samochodu to boli mnie brzuch i mam okropne myśli... Boje sie gdy ktos za blisko stoi samochodem, boje sie skrzyżowań, gdy mam wyjechac na głowną ulicę to 1000 razy pomysle, zanim wcisnę gaz - i przez to robie ogromne kolejki, korki wręcz...

 

a ja MUSZE jeździć!! :((( co będzie jak zamieszkam w Katowicac? Jakoś muszę się poruszać a tymczasem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PTSD). Zespół ten obejmuje zaburzenia psychiczne wynikające z gwałtu, agresywnego napadu, walki frontowej, katastrof komunikacyjnych

Dotyczy ono także permanentnego odtwarzania traumy, a w konsekwencji koszmarnych snów związanych z traumą , przypominania i rozpamiętywania jej, uporczywego unikania – przede wszystkim wspomnień i sytuacji kojarzących się z traumatycznym wydarzeniem i zmniejszeniem ogólnej reaktywności - unikania uczuć, myśli związanych z traumą, przypominania ważnych aspektów traumy, chłodu emocjonalnego w kontaktach interpersonalnych. Dotkliwymi objawami psychofizycznego pobudzenia są zaburzenia z zasypianiem lub snem, trudności w koncentracji, drażliwość, wybuchy gniewu i złości (Lis-Turlejska, 1998a).

Często powtarzającym się objawem występującym w PTSD jest silne napięcie wywołane każdym wspomnieniem o wydarzeniu, czy też

przedmiotem który się z tym wydarzeniem kojarzy, a także przeżywania nagłego poczucia o intruzywnym charakterze, że wydarzenie znów ma miejsce.

Leczenie PTSD

W leczeniu PTSD są pomocne 2 metody: psychoterapia i leki. Niektórzy wychodzą z PTSD dzięki psychoterapii, podczas gdy niektórzy potrzebują kombinacji leków i psychoterapii lub tylko leków bez psychoterapii. Ty i twój lekarz możecie porozmawiać o najlepszej dla ciebie metodzie. >/p>

Psychoterapia może być ci pomocna gdy

symptomy są umiarkowane .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Kochani,

zaglądam tu, bo coś takiego wydarzyło sie w moim życiu, co nie pozwala mi ułożyć sobie życia...

To było dawno, dawno temu i przeszłam terapię kierunkową. Okazała się bardzo skuteczna. Nie, nie czuję żalu, lęku. Nie postępuję irracjonalnie. Poukładałam co trzeba ale w wyniku tamtych wydarzeń i następnych 10 lat, mój charakter tak się dziwnie ukształtował, że wiele rzeczy wymaga zmiany, abym mogła normalnie żyć. Bardzo tego pragnę. Niestety, czuję się coraz bardziej zagubiona. Nie chcę powtarzać tamtych błędów ale nie wiem już kiedy postępuję słusznie a kiedy nie. Coraz częściej, w tym zagubieniu, stosuję dawne sposoby reakcji w sytuacjach, w których nie mam pojęcia jak powinno się postąpić aby było słusznie.

Strasznie gmatwam, ale może ktoś z Was czuje się podobnie?

Nie chcę wracać do przeszłości. Ale nie potrafię inaczej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezeli wiele rzeczy wymaga zmiany i maja one przynieść ci lepsze życie to może zacznij to pomalutku realizować. Przyniesie ci to zadowolenie, szczęście, harmonię.Dlaczego jesteś zagubiona -czy dlatego ze nie wiesz która drogą pójść? Tą która wydaje się dla Ciebie najlepsza, ale nie należy powielać zachowań z przeszłości - tych które przynosiły nam kłopoty, problemy, złe samopoczucie. Najważniejsze żebyś robiła tak żeby było jak najlepiej dla ciebie a przy okazji żebyś nie skrzywdziła nikogo. To przedewszystkim musi być dobre dla Ciebie. Ty masz się czuć w tym dobrze - i wtedy jest sukces naszego postępowania. Trzeba zadbać o siebie. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I mnie wydaje sie, że mam nietrafnie postawioną diagnozę...nie depresja adaptacyjna a PTSD...depresja sie w tym zaiwera i inne symptomy takze pasują....czy można pozbyc sie tego tylko lekami, bez terapii? Jak sie tego pozbyć...

Nie chcę powtarzać tamtych błędów ale nie wiem już kiedy postępuję słusznie a kiedy nie. Coraz częściej, w tym zagubieniu, stosuję dawne sposoby reakcji w sytuacjach, w których nie mam pojęcia jak powinno się postąpić aby było słusznie

Bethi....ja nazywam to swoim błednym kołem...czasem utrwalona reakcja pojawia sie na podobny bodziec jak w przeszłosci...reaguję jak pies Pawłowa :|

i co dalej....?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gracja najpierw wobec tego muszę dowiedzieć się czego chcę od życia :? Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie mimo iż nie jestem już młoda... Aż wstyd :cry:

Inutka, wydaje mi się, że przebywając terapie masz większe szanse na uporanie się z problemem. Być może odkryłaś już źródło tego, co się z Tobą dzieje, ale to dopiero połowa sukcesu. Trzeba jeszcze to uporządkować w głowie, poradzić sobie ze wspomnieniami, nauczyć się żyć. Jeśli wiesz to wszystko, to właściwie nawet leków nie potrzeba.

A właściwie, czy w ogóle są jakieś leki na ptsd?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do "Cicha woda wolność":

PTSD nie może być wywołane przez bycie wychowywanym przez osobę uzależnioną od alkoholu, ponieważ ta sytuacja nie jest traumatyczna. Jeżeli masz taki problem to miejscem, w ktorym możesz o tym porozmawiać są fora dla DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików). Nie wiem jak wy to odczuwaliście, ale mi sie wydaje, że PTSD to takie jakby "porażenie", które następuje po sytuacjach wywolujących zbyt silne negatywne emocje. Potem człowiek zaczyna odczuwać te same emocje nieustannie albo zbyt często. To tak jakby system nagłego reagowania na niebezpieczeństwa zepsuł się i działał przesadnie. Właściwie to zachowania towarzyszące czasem alkoholizmowi jak poniżanie albo bicie innych mogą wywołać PTSD, ale myślę, że nie będzie to typowa postać. Na przykład, ja spotykałam się z przemocą fizyczną i zawsze wlączał się mechanizm wmawiania sobie, że to jest normalne, że to jest moja wina albo, że na to zasługuję. W pewnym sensie pozwala to uniknąć szok powodujący PTSD właśnie. Muszę jednak przyznać, że sa pewne elementy wspólne. Przy przemocy fizycznej również pojawia się "przedłużenie reakcji".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie.....prawdopodobnie mam ptsd.

Ujawniło się w zeszłym roku, dwa lata po zdarzeniu, była ostra depresja, próby samobójcze.

Nadal sobie nie radzę z tym,ciągle wracają wspomnienia...jakby tego było mało, gdy miałam tą ciężką depresję rok temu, dobierał sie do mnie ojciec...

W tym roku pochowałam ojczyma, pochowałam też przyjaciela...

Nadużywam alkoholu. na razie nie jest źle z tym aż tak bardzo - będzie źle jeśli będę musiała pić rano przed pracą - taklie moje zdanie.

 

W szpitalu byłam w tym roku...gdzy powiedziałam co się stało, lekarka powiedziała, że mogłam to przewidzieć...

Pytam się więc, czy jeśli facet w nocy gdy śpisz wkłada Ci i się kocha z takim "warzywkiem" to normalne jest?

Nie wiem już sama....naprawdę czasami myślę, że chyba najwidoczniej tak robią wszyscy :( i to mnie przeraża :( :( :( bardzo....

 

To z ojcem to wiem, że nie jest normalne...ale z tym moim ex facetem... :( nikt nie bierze mnie na poważnie....chyba dlatego, że byłam z nim dwa lata....jeszcze....bo mama mi mówiła, że mam mu wybaczyć bo on mnie tak kocha....a potem ta depresja......piekło.. :(

 

Nie wiem...leki nie działają, nie działa też terapia...

Nie wiem co myśleć, co robić... nic już nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój pies wyskoczył przez okno z 12 piętra ( bała się burzy i piorunów ja zostawiłam otwarte okno) to było 6 lat temu od tamtej pory nienawidzę wysokości jak otwieram okno gdzieś wysoko i wyglądam od razu mi się wszystko przypomina koszmar nienawidzę być wysoko patrząc przez okno mam wtedy myśli, że wypadnie mi tak mój synek, że wypadnę ja lub ktoś bliski. Nie che porównywać straty psa do straty człowieka aby nikogo z Was nie urazić :? ale dla mnie moja sunia była jak członek rodziny bardzo przeżyłam ten wypadek tak na prawdę siebie obwiniałam i obwiniam za to otwarte okno za to co się stało. Wcześniej nie miałam lęku przed wysokością nie miałam tych natrętnych myśli związanych z wypadaniem przez okno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po 16 latach od tamtego wydarzenia odkryłam, co jest nie tak. Wylizałam się z 16 lat poniewierania się z rąk do rąk, rozpaczliwego poszukiwania zrozumienia, akceptacji i nienawiści do siebie samej. Nie mogę uwierzyć jednak, że zostało we mnie coś najgorszego - sposób myślenia skierowany na potrzeby innych. Zastanawiałam się, kim właściwie jestem - jakie jest moje ja, mój charakter, moja osobowość, czego chcę w życiu lub choćby co sprawia mi przyjemność i nie potrafiłam szczerze odpowiedzieć na żadne pytanie. Całe to 16 przeklętych lat życia pozostawiło we mnie dziurę - wchłonęło mnie. Nie potrafię myśleć w kategorii "ja". Jedynie w kategorii "ja a potrzeby innych". Jestem pusta. Cała moja mądrość życiowa nie wzięła się ze mnie, z mojej duszy - ona pochodzi od innych, ludzi trzecich. To ich opinie, to ich osądy, to ich zdanie. Poczułam się potwornie oszukana - przez siebie samą o ironio...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"ja a potrzeby innych".

bethi nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale jeśli tak to piszesz też o mnie kochana, ja nie potrafię zrobić niczego nie myśląc o innych to jest straszne bo ciągle obawiam się konsekwencji nie potrafię sobie tak na luzie zrobić czegoś egoistycznie z myślą tylko o sobie.......to straszne bo moje życie pozbawione jest takich prawdziwych przyjemności takiego potocznie mówiąc " robienia sobie dobrze" bo zawsze wkrada się ta niepewność dotycząca innych........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×