Skocz do zawartości
Nerwica.com

czym jest PTSD ?


Rekomendowane odpowiedzi

witam

zostałam kiedys zgwałcona kilkakrotnie przez człowieka, z którym sie spotykałam ( pisałam o tym na depresji) , to było niecały rok temu . Od tego czasu jestem strasznie nerwowa, wybuchowa, płaczliwa, nie moge sie skoncentrowac na niczym, mysle, ze kazdy jest wrogiem, atakuje ludzi przez agresywne wyrazanie swojego zdania ( tzn bronie wtedy niejako swojego zdania), ciagle mam nawroty lęków, stanów ciągłe przygnębienia, poczucia bezradnosci, poczucia winy....

byłam na terapii ale ją przerwałam bo czułam się jeszcze gorzej, chciałam umrzec..

 

co robić? czy to ten stres pourazowy? czy możliwe aby przez takie wydarzenia tak bardzo zmieniła się moja osobowość? ja taka kiedys nie byłam i męczy mnie to strasznie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co robić? czy to ten stres pourazowy? czy możliwe aby przez takie wydarzenia tak bardzo zmieniła się moja osobowość? ja taka kiedys nie byłam i męczy mnie to strasznie..

 

trudno powiedzieć - pewnie psycholog się temu powinien przyjrzeć ...

w każdym razie lęk Twój przeradza się w przerażenie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba powinnam się tu wpisać.

wszystkie objawy, jak nic. poczytałam wczoraj cały temat i ktoś jeszcze mnie uświadomił...

tylko tkwiąc w takiej swego rodzaju bańce, myślałam, że same leki pomogą. ewidentnie w moim przypadku same leki NIE pomogą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doksy a powiedz mi, gdzie same leki pomagają przy takich zaburzeniach.....ehh, ja dwa razy podchodziłam do leczenia tylko lekami, nie rób takiego błędu....mi się wydawało, że ja taki twardziel sobie poradzę...a na psychoterapii się okazało jaka jestem miękka, zagubiona, jak nie potrafię żyć dla siebie. Także ..... namawiam bardzo bardzo na psychologa :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doksy a powiedz mi, gdzie same leki pomagają przy takich zaburzeniach.....ehh, ja dwa razy podchodziłam do leczenia tylko lekami, nie rób takiego błędu....mi się wydawało, że ja taki twardziel sobie poradzę...a na psychoterapii się okazało jaka jestem miękka, zagubiona, jak nie potrafię żyć dla siebie. Także ..... namawiam bardzo bardzo na psychologa :(

no mam zamiar pójść na jakąś psychoterapię..

ale przez jakiś rok myślałam, że jakoś dam sobie radę. a odkąd biorę leki myślałam, że jest lepiej, ale muszę się przestać oszukiwać, bo nie jest. ostatnio dałam upust swojego gniewu w znany mi z przeszłości sposób.. nie był to może pomysł genialny, ale dał chwilową ulgę i dzięki temu chyba zrozumiałam, że muszę przestać udawać, że jest ok, że leki mnie wyciągną z tego, w czym tkwię.. a tkwię w bagnie.. po uszy :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, leki pomagają, dużo pomagają. Dzięki nim znikają zwykle objawy somatyczne, a człowiek nie telepiący się, wyspany jest dużo spokojniejszy, ma lepszy nastrój....ale nie trwa to wiecznie, bo to co nas męczy wraca i tak....leki nie pomogą mi radzić sobie np z ojcem alkoholikiem, problemami z samoakceptacją, niską samooceną, śmiercią kogoś bliskiego - bo jak? Musiałabym chyba łazić na kilku mg benzo, żeby się zamulać....więc jak widać.....każdy z nas przechodzi po kolei te klasyczne fazy:

1. faza zaprzeczenia

2. faza złości i gniewu

3. faza targowania się

4. faza depresji (obniżenie nastroju)

5. faza nieodwracalna, pogodzenie się z faktem

 

 

Pierwsza i druga faza przychodzi na początku choroby, targowanie się - wezmę leki to wyzdrowieje, więc do psychiatry pójdę ale do psychologa już nie, faza depresji - jak okazuje się, że te cudowne leki tylko pomogą...ale nie wyleczą i w końcu to co trzeba zrobić, pogodzenie się .....i terapia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, leki pomagają, dużo pomagają. Dzięki nim znikają zwykle objawy somatyczne, a człowiek nie telepiący się, wyspany jest dużo spokojniejszy, ma lepszy nastrój....ale nie trwa to wiecznie, bo to co nas męczy wraca i tak....leki nie pomogą mi radzić sobie np z ojcem alkoholikiem, problemami z samoakceptacją, niską samooceną, śmiercią kogoś bliskiego - bo jak? Musiałabym chyba łazić na kilku mg benzo, żeby się zamulać....więc jak widać.....każdy z nas przechodzi po kolei te klasyczne fazy:

1. faza zaprzeczenia

2. faza złości i gniewu

3. faza targowania się

4. faza depresji (obniżenie nastroju)

5. faza nieodwracalna, pogodzenie się z faktem

 

 

Pierwsza i druga faza przychodzi na początku choroby, targowanie się - wezmę leki to wyzdrowieje, więc do psychiatry pójdę ale do psychologa już nie, faza depresji - jak okazuje się, że te cudowne leki tylko pomogą...ale nie wyleczą i w końcu to co trzeba zrobić, pogodzenie się .....i terapia

te fazy są bardzo podobne (jeśli nie takie same) do faz żałoby... może dlatego ptsd jest tak ciężko stwierdzić? mój psychiatra uznał, że mam tylko zaburzenia depresyjne, widocznie cały ten "epizod" potraktował trochę jak właśnie typową żałobę.. nie zdążyłam mu wszystkiego powiedzieć - więc wina jest trochę po mojej stronie.

ja nigdy nie mówiłam, że nie pójdę do psychologa, po prostu nie miałam okazji.

 

 

ed:

póki co mam taką pieprzoną blokadę - mam w głowie tylko te złe wspomnienia i w kółko je sobie odtwarzam, natomiast nie potrafie sobie przypomnieć pozytywnych chwil związanych z tą osobą. nie mogę, po prostu mam blokadę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teraz to nie masz wyboru doxik - zaciągnę w razie potrzeby osobiście za włochy do lekarza :mrgreen:

 

a tak propos - wszystkie fazy trzeba przejść nie ma się wyboru ale ostatnią często się zaniedbuje - wyszłam z psychiatryka i nie kontynuowłam terapii... i kupa :? wszystko od początku - co za strata czasu :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak siè zastanawiam,czy po wypadku,ktory przezyl màz,wystàpi u niego PTSD a moze nie??dalam mu do przeczytania pierwszy post w tym temacie,ale go tym wystraszylam.Trochè siè bojè.Jak na razie nie pamièta przebiegu wypadku.Moze wogole sobie nie przypomni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, aa nie wiedzialam,ze ecstasy ma takà nazwè??pamiètam znajomych z Anglii,wcinali te piguly na potègè,na kazdej imprezie..podobno fajne uczucie po tej ecstasy..a kto powiedzial,ze bèdà ecstasy leczyc ptsd??jacys naukowcy?lekarze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, aa nie wiedzialam,ze ecstasy ma takà nazwè??pamiètam znajomych z Anglii,wcinali te piguly na potègè,na kazdej imprezie..podobno fajne uczucie po tej ecstasy..a kto powiedzial,ze bèdà ecstasy leczyc ptsd??jacys naukowcy?lekarze?

 

 

Wszystko OK tylko że w obecnych DROPSACH substancji zwanej MDMA nie ma prawie w ogóle. Są za to inne mniej lub bardziej szkodliwe substytuty. Wg mnie leczenie tego typu używkami może wpędzić tylko w depresję i coraz bardziej głupie myśli. Bo o ile w trakcie działania tablety jest ok to na ZJEŹDZIE czasami był dramat.... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak sobie czytałam o tym chyba też to mam

kurcze

przeżyłam bardzo wile z wymienionych sytuacji

często te wydażenia do mnie wracają

wtedy bardzi się biję czasem nie chce wyjśc z domu:-(

nawet nie wiedziałam że mam aż tyle problemów chyba powinnam się zamknoc w psychiatryku

 

[Dodane po edycji:]

 

wtedy bardzo się boję

 

[Dodane po edycji:]

 

ach te błedy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nom klaudunia, swoje przeżyłaś i to, że obecnie życie układa się 'rutynowo' nie oznacza, że uporałaś się z demonami z przeszłości... ale od razu w psychiatryku zamykać się nie trzeba - chyba, że na okres terapii. A myślałaś o terapii indywidualnej :?: Uważam, że na początek byłaby wskazana :roll: Silna z Ciebie babeczka - naprawdę spory bagaż nosisz na plecach - warto byłoby zrzucić co nie co...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też często się tak czuję... zresztą często działam sprzecznie... zaprzeczanie samemu sobie jest szeptem podświadomości - coś chce Ci powiedzieć ale nie umie wprost... to tzw. mechanizmy autodestrukcyjne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm wiesz mi się często wydaje, że nie potrafię się niczym cieszyć... to nie pozwala się cieszyć codziennymi sprawami, sukcesami czy choćby obecnością drugiej osoby... ciągle mam wrażenie, że za mało robię, za mało daję, że nie spełniam oczekiwań - tylko czyich... powstaje zagubienie, poczucie przegranej, pretensje do siebie samego... z czasem - zrezygnowanie i szablonowe patrzenie na wszystko. Z mojej strony jest to efektem ptsd - ale wiecie co nie mam już pojęcia, jak z tym walczyć, co mogę jeszcze zrobić aby zmienić nastawienie do wszystkiego i nie wierze już, że to możliwe w ogóle. W Twoim przypadku - przydałyby się radykalne cięcia męża od mamusi... i terapia dla Was obojga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm wiesz mi się często wydaje, że nie potrafię się niczym cieszyć... to nie pozwala się cieszyć codziennymi sprawami, sukcesami czy choćby obecnością drugiej osoby... ciągle mam wrażenie, że za mało robię, za mało daję, że nie spełniam oczekiwań - tylko czyich... powstaje zagubienie, poczucie przegranej, pretensje do siebie samego... z czasem - zrezygnowanie i szablonowe patrzenie na wszystko.

Ja mam bardzo podobnie, to znaczy nie czuję jakiegoś przytłaczającego smutku, ale nie potrafię przeżyć głębokiej przyjemności. Mam w sobie jakiś, taki chłód emocjonalny. Sama go sobie usilnie wypracowałam- miał mnie chronić przed przykrymi emocjami, pomóc zachować zdrowy rozsądek. W sumie jest mi z tym dobrze/komfortowo, ale często mam poczucie jakiejś pustki.

Usłyszałam też o sobie, że nie potrafię rozmawiać- tylko wymieniam informacje. Jest w tym dużo prawdy. Nie lubię się przed nikim otwierać. Zakorzeniłam w sobie, że nie mogę okazywać słabości bo zostanie to wykorzystane przeciwko mnie. Trudno mi komuś zaufać. Moje relacje z ludźmi(zwłaszcza z mężczyznami) są bardzo powierzchowne. Wiem, że przeze mnie, gdyż w moim życiu pojawiło się parę wartościowych, dobrze mi życzących osób- mimo to nie potrafię ''zdjąć pancerza ochronnego''.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×