Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mam już dość ciągłego kłamania na temat mojej sytuacji. Zaczynam przez to unikać ludzi


robertina

Rekomendowane odpowiedzi

@robertina Ty nie szukasz teraz pomocy – Ty szukasz potwierdzenia, że nic się nie da zrobić. Że sytuacja jest beznadziejna i można się tylko w niej pogrążać dalej. Ale ja w to nie wejdę. Nie dlatego, że Cię nie rozumiem – tylko dlatego, że tak się nie pomaga.

Jesteś przytłoczona i zmęczona, to widać w każdej wiadomości. Ale nie zmienisz tego, powtarzając sobie w kółko, że „to już nic nie da”. Jasne – masz swoje ograniczenia. I pewnie będzie Ci trudniej niż komuś bez takich obciążeń. Ale to nie znaczy, że nic się nie da zrobić. I nie – to nie jest kwestia „prostej recepty”, tylko stopniowej zmiany myślenia. Bo na razie – każda dobra myśl się od Ciebie odbija, zanim w ogóle spróbujesz jej dotknąć.

Napisałaś, że znajomości z apki „nic dobrego Ci nie przyniosą”. Może rzeczywiście – bo nie da się zbudować relacji, gdy jedynym tematem rozmowy jest to, czego nie chcesz powiedzieć. A potem znowu zostaje rozczarowanie i utwierdzanie się w przekonaniu, że „świat jest wścibski”. Ale może nie świat jest wścibski, tylko Ty wchodzisz w te rozmowy z poczuciem, że musisz coś ukryć. I przez to wszystko kręci się wokół tego właśnie napięcia.

To nie będzie łatwe. I pewnie nie od razu coś się zmieni. Ale jeżeli każda sugestia z zewnątrz będzie przez Ciebie gaszona – to nic się nie wydarzy. Nawet najmniejszy krok wymaga zgody z Twojej strony. I jeśli nie podejmiesz tej decyzji – nikt tego za Ciebie nie zrobi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Dalja napisał(a):

Moje imię znaczy prawda, jakieś korelacje hm xd

Ja Cię rozumiem jakie to irytujące dlatego m in szukanie związku na aplikacjach totalnie nie ma sensu dla osób bezrobotnych😂😂😂

Ale związek to nie przyjaźń, ludzie przyjaźnią się bo lubia z kimś spędzać czas, kogo obchodzi gdzie pracujesz, tym bardziej jeśli te znajomości nigdy nie mają przejść w real

Ale jeśli to dla ciebie za dużo to masz prawo się tak czuc

2 godziny temu, Dryagan napisał(a):

Ty nie szukasz teraz pomocy – Ty szukasz potwierdzenia, że nic się nie da zrobić.

To chyba wniosek na wyrost. Może szuka pomocy, ale nie takiej, jaką może tu dostać? Może po prostu nie jesteśmy w stanie jej pomóc? Nie lubię takiego wmawiania komuś z czego potrzebuje/szuka/pragnie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Wszystkie sensowne sugestie odnośnie pomocy były przez nią torpedowane od zawsze.

Straszne generalizacje, każdy kto trochę zna się na komunikacji międzyludzkiej wie, że nie należy takich krzywdzących sformułowań unikać. 

Czy to nie my jesteśmy sfrustrowani tym, że nie potrafimy komuś pomóc? I zamiast się do tego przyznać, dowalamy tej osobie potrzebującej pomocy, bo nie chcemy czuć owej bezradności?

Albo nie potrafimy sprawić 

by ktoś uwierzył, że coś może się zmienić? Pachnie mi to trochę victim blaming. 

A może ta osoba rzeczywiście jest zbyt bierna, ma zbyt małe poczucie sprawstwa by cokolwiek była w stanie sama zrobić? Może potrzebuje zachęt codziennie, takiego rodzica, który się taką osobą zajmie? I co z tego, że to nierealne? Emocje mają w dupie realność. Wcale nie wiem, czy lepsze jest dawanie przysłowowiego kopa w dupę. Czasem można tym sposobem wyrządzić jeszcze większą krzywdę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

A przejrzałeś jakiekolwiek tematy założone przez nią i przeczytałeś je zanim to napisałeś? Każda, najprostsza rada była torpedowana

Nie przejrzałem, ale to radczej bez znaczenia dla prawdziwości całego mojego wywodu. Dla ustalenia uwagi mogę przyjąc Twoje stwierdzenia na jej temat za prawdziwe.

 

34 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

koleżanka oczekuje, że będziemy jej przytakiwać, że świat jest zły, ludzie wścibscy, a ona w beznadziejnej sytuacji, na którą nie ma wpływu. No niestety, nie tędy droga do jakiejkolwiek zmiany.

Skąd wiesz, czego ona oczekuje? Może prościej spytać?

Skąd wiesz, czy ma wpływ na swoją sytuację i w jakim stopniu? Może pytanie o pomocna forum to max, na który ją akurat stać?

Skąd wiesz, jaka jest najlepsza droga do zmiany? W sensie, że tego typu stwierdzenia jak Twoje i @Dryagan do niej prowadzą i jest to zmiana na lepsze? Chętnie o tym poczytam, jeśli są dostępne jakieś źródła w tej materii. Bo póki co to brzmi trochę jak tanie psychologizowanie albo pierdy z rolek i i innych sociali - vide "proste sposoby na sukces" itp.

 

Tylko się nie obraź tutaj, bo już widzę na wychodnym jesteś z forum. Potem będzie na mnie, że ktoś z forum spie.rdolił bo mam niepopularne opinie.

34 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

Zresztą dlaczego mam przytakiwać czemuś z czym się nie zgadzam.

Oczywiście nie musisz przytakiwać, dlatego dyskutujemy. 

Edytowane przez Mic43

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również uważam, że prawda wyzwala.. a paradoks polega na tym, że zrozumiałem to w czasie mojej choroby.

Ciężka depresja i okropne dręczące myśli (dotyczące mojej przeszłości).

W czasie choroby nigdy nie poszedłem na zwolnienie lekarskie, fakt, że w czasie covidu więcej pracowałem w domu.

Choroba minie przeorała i starła w proch, ale z czasem (jak zaczęły trochę działać leki) zacząłem sie zmieniać. Zrzuciłem wszystkie maski, mówię ludziom co myślę, nie udaje, nie kłamię. Jeżeli widzę, że coś niszczy człowieka to mówię o tym wprost. I zauważyłem, że to działa. Niektórzy początkowo dziwnie  na mnie patrzą, odchodzą w milczeniu, ale potem wracają i zaczyna się szczera rozmowa.

Życie w prawdzie, to życie w prawdzie z samym sobą i traktowanie innych tak jak ja chciałbym być traktowany.

W przemianie bardzo pomogła mi fizyka kwantowa i wiara.

Koleżanko, czas najwyższy poszukać sensu własnego życia...

"Kto szuka, niech nie ustaje w poszukiwaniach. A gdy znajdzie..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.07.2025 o 11:40, robertina napisał(a):

@Dryagan Ok, czyli sugerujecie, że mam każdej randomowej osobie w internecie, z którą nigdy się nie spotkam, bo  nerwica nie daje mi wyjść z domu i nigdy nie będę mieć żadnej więzi, bo to jest oczywiste pisać "hej no ja nie pracuje, bo mam problemy z głową"? No to już wolę odpuścić to pisanie. Wy nie rozumiecie, w jakiej mnie to stawia dziwnej i skrajnie niekomfortowej sytuacji?! Ja innych znajomości nie mam i nigdy nie będę miała, więc to cała historia.

Dlaczego zakładasz, że każdemu od razu masz mówić wszystko? Uważasz, że poznając nowa osobę, niezależnie czy w realu czy wirtualu, od razu wszystko jej o sobie mówimy?

 

14 godzin temu, robertina napisał(a):

Dajecie proste recepty na uniknięcie tych tematów, ale na 20 osób tam, może jedna by na takie coś zareagowała tak, jak oczekujecie. Reszta by się dopytywała jeszcze bardziej, gdybym tak napisała, bo uznałaby, że coś jest na rzeczy. Ludzie są wścibscy.

Ludzie są różni. Po prostu. Chcą rozmawiać, ale nie znają Cię, wiec zadaja podstawowe pytania. Bardziej mnie zastanawia, dlaczego Ciebie to tak boli. Dlaczego neutralne pytania są dla Ciebie takie zagrażające. To, że czasami mimo stawiania granic ktoś je przekracza, to niestety dosyć popularne w naszym społeczeństwie. Z takimi osobami akurat nie warto nawiązywać żadnych relacji. 

 

@Mic43 zgadzam się z @acherontia styx. Jeśli coś Ci nie pasuje to to zmieniasz. A nie trwasz w tym, nie szukasz potwierdzenia, że się nie da. Weźmy prosty przykład:

Siadasz na trawie. Po chwili czujesz, że jest Ci niewygodnie, coś gniecie, noga drętwieje. I co robisz wtedy?

Siedzisz dalej, mimo że Ci niewygodnie? Szukasz potwierdzenia, że innym też jest niewygodnie i niezależnie co zrobisz, gdzie usiądziesz będzie tak samo? Próbujesz jednak się poprawić, zmienić miejsce, nawet jeśli może okazać się, że tam też jest nieprzyjemnie? 

Łatwiej jest reagować, jeśli chodzi o fizyczność. Wtedy to czujemy, chorobę "widac". Wszelkie dolegliwości psychiczne są trudniejsze do zdiagnozowania, zaakceptowania i do zmiany obecnego stanu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

Wychodzę z założenia, że w wielu sytuacjach kto chce znajdzie sposób, kto nie chce, znajdzie powód

O ciekawe założenie, przypomina trochę słynne, aczkolwiek w oczywisty sposób fałszywe, libkowe stwierdzenie "chcącemu nie dzieje się krzywda". Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Skąd wiesz, które sytuacje należą do tej właśnie kategorii, w której ktoś "znajduje powód"? Jak w praktyce wygląda to szukanie powodów Twoim zdaniem? To jest jakieś mentalne działanie? Ktoś siada i rozmyśla jakby tu znaleźć powód, żeby nic nie robić? 

18 minut temu, Illi napisał(a):

Siadasz na trawie. Po chwili czujesz, że jest Ci niewygodnie, coś gniecie, noga drętwieje. I co robisz wtedy?

Siedzisz dalej, mimo że Ci niewygodnie? Szukasz potwierdzenia, że innym też jest niewygodnie i niezależnie co zrobisz, gdzie usiądziesz będzie tak samo? Próbujesz jednak się poprawić, zmienić miejsce, nawet jeśli może okazać się, że tam też jest nieprzyjemnie? 

Ale co ten przykład ma dowodzić? Przecież oczywiste, że to co ktoś w takiej, nawet bardzo prostej sytuacji, zależy od wielu czynników. Nie każdy, kto w takiej sytuacji nie będzie próbował, robi tak, dlatego bo szuka potwierdzenia. 

Może np. ktoś szuka pomocy, chce być zauważony, szuka troski? To jest jedna z możliwych eksplikacji. Inna - idąc Twoim przykładem, poprzez ekstrapolację da się ją zaaplikować do innych sytuacji - ktoś próbował zmieniać miejsce, ale za każdym razem czuł (subiektywnie) , że noga drętwieje. Takie sytuacje się powtarzały wielokrotnie, więc często nawet racjonalnym jest nie próbować zmiany, ponieważ nawet z punktu widzenia rachunku energetycznego  się nie opłaca - przecież to jest mechanizm ewolucyjny. 

 

Te naiwne, prymitywne psychologizowanie, redukowanie człowieka do takich prostych mechanizmów to nieporozumienie. 

A czemu służy? O tym już w następnym odcinku. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Mic43, rozumiem, że każdą sytuację da się rozpatrzyć przez 100 filtrów i warstw znaczeń- to podstawowe narzędzie psychologii. Ale czasem, zamiast rozdrabniać się nad każdą możliwą eksplikacją, warto zauważyć też najprostszy mechanizm, bo to on często decyduje.

Jeśli ktoś latami torpeduje każdą próbę zmiany, nie podejmuje żadnych realnych działań, a jedynie krąży w kółko wokół tego, jak bardzo jest źle , to nawet jeśli pod spodem leżą potrzeby bycia zauważonym czy wcześniejsze nieudane próby, efekt końcowy jest ten sam- nic się nie zmienia.

Psychologia to nie tylko analiza przyczyn, ale też obserwacja zachowań i ich konsekwencji. I jeśli w zachowaniu nie widać ruchu, mimo że teoretycznie ktoś "chce zmiany", to nie mówimy o braku możliwości, tylko o braku decyzji. A to różnica. 

Można oczywiście szukać przyczyn w trosce, traumie, zmęczeniu – tylko pytanie, czy to naprawdę pomaga tej osobie, czy raczej pozwala jej dalej tkwić w bezruchu, bo „to skomplikowane". Rozumienie mechniazmu nie powinno służyć do usprawiedliwiania stagnacji, tylko do jej przerwania. Inaczej psychologia staje się tylko wygodnym wyjaśnieniem, dlaczego "się nie da".

Czasami to nie "naiwne psychologizowanie", tylko przywracanie odpowiedzialności tam, gdzie została rozmyta przez nadmierne intelektualizowanie.

I właśnie o tym była ta metafora z trawą- o decyzji. Nie o idealnym wyjaśnieniu wszystkiego, tylko o prostej obserwacji: czy mimo dyskomfortu ktoś podejmuje ruch, czy pozostaje w nim, szukając coraz lepszych uzasadnień, by nie wstać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Illi napisał(a):

ie widać ruchu, mimo że teoretycznie ktoś "chce zmiany", to nie mówimy o braku możliwości, tylko o braku decyzji.

Psychologia mówi o decyzyjności? Od kiedy to? Masz na myśli chyba jakieś konkretne szkoły terapeutyczne albo inne modne idee, które w kulturze sobie fruwają od płaszczykiem naukowości. Psychologia nie może zajmować się decyzyjnością, bo nie jest do tego uprawniona - po prostu. To nie jest w ogóle miejsce dla jakiejkolwiek nauki szczegółowej, przynajmniej na ten moment. Używanie słowa "decyzyjność" w tym kontekście jest tylko sprytnym zabiegiem, który ma na celu przerzucić odpowiedzialność na jednostkę - niezależnie od tego czy o rzeczywistej wolności możemy w ogóle mówić. EOT. 

 

Godzinę temu, Illi napisał(a):

Czasami to nie "naiwne psychologizowanie", tylko przywracanie odpowiedzialności tam, gdzie została rozmyta przez nadmierne intelektualizowanie.

No, wiadomo, lepiej zostać przy prymitywnych wyjaśnieniach, żeby się specjalnie nie zmęczyć myśleniem. No i konkretne grupy społeczne też zyskują na takiej prymitywnej narracji. 

 

Godzinę temu, Illi napisał(a):

tylko pytanie, czy to naprawdę pomaga tej osobie, cz

No właśnie, pytanie. Ciężar dowodu, że wasze gadanie i upraszczanie pomaga jest po waszej stronie. Ja nic nie pisałem o praktycznych konsekwencjach - nie twierdzę co jest lepsze, tylko problematyzuję. Jeśli twierdzisz, że to co mówię jest nieprawdą, udowodnij. 

 

Godzinę temu, Illi napisał(a):

nawet jeśli pod spodem leżą potrzeby bycia zauważonym czy wcześniejsze nieudane próby, efekt końcowy jest ten sam- nic się nie zmienia.

Nic się nie zmienia, bo co? Ale to może problem leży w zindywidualizowanym, skupionym na sobie społeczeństwie, a nie w danej osobie? Społeczeństwie, które goni za akumulacją kapitału kosztem słabszych. Gdzie wspólnotowość przestaje mieć znaczenie? I może ten właśnie stan rzeczy eksploatuje psychologia, czy też bardziej pewne idee lub nurty myślowe w naszej zachodniej kulturze obecne. 

Dla sedna argumentu nie ma to jednak znaczenia. Podkreślę to kolejny raz - waszym obowiązkiem jest dowód, że akurat w tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją, że "ktoś znajduje powód", czy też modne, acz prymitywne, jak małpa (z całym szacunkiem dla małp), powtarzanie "to Twoja decyzja". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jako podsumowanie moich wywodów wcześniejszych mogę napisać jedno: Nie da się robić w kółko tego samego i oczekiwać innego rezultatu. Jeśli coś się powtarza i przynosi frustrację, rozczarowanie albo poczucie pustki – to znak, że trzeba zmienić choćby jeden element tej układanki. Nawet niewielka korekta – inny sposób rozmowy, inne miejsce, inna postawa wobec drugiego człowieka – może dać zupełnie inny efekt.

Czekanie, że „tym razem się uda”, mimo że robimy wszystko tak samo jak wcześniej, to często tylko pogłębianie bezradności. Zmiana jest trudna, ale bez niej trudno oczekiwać czegoś pozytywnego w swoim życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.07.2025 o 17:59, robertina napisał(a):

co mi radzicie?

Probowalas terapi?

 

Mam nerwice natręct od 20 lat. Nigdy nie powiedziałam o tym żadnej randomowej osobie w moim życiu. Po co?

Sama niejednokrotnie rozmawiałam z ludźmi przez aplikacje do nauki języków i ani oni nie wiedzieli na co ja choruje ani ja na co oni. To chyba nie jest najbardziej naturalny temat rozmowy zwłaszcza wśród osob które nie są sobie bliskie. Może sama nakierunkowujesz rozmowę ten temat. Jeśli ktoś na moje pytanie "co słychać?", "co porabiasz?" odpowiedziałby "choruje" albo "mam nowotwór" to też miałabym poczucie, że ktoś chce nakierować rozmowę na ten temat i z życzliwości zapytałabym np. jak sobie radzi. Normalnie nie wypytuje ludzi o choroby, bo po co? 

Myślisz, że mogłabyś ludziom powiedzieć coś innego na swój temat pozatym, że chorujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Mic43 rozumiem, że problematyzowanie wszystkiego może dawać satysfakcję intelektualną, ale to jeszcze nie znaczy, że prowadzi do jakiejkolwiek zmiany.

Twierdzisz, że mówienie o decyzjach to modne uproszczenie. Jednak ignorujesz fakt, że w realnej psychologii praktycznej właśnie uznanie swojej sprawczości jest często początkiem ruchu. To nie coachingowe hasełka, tylko podejścia terapeutyczne z twardym zapleczem: poznawczo-behawioralne czy ACT.

I jasne, można wszystko tłumaczyć systemem, kulturą, ewolucją, społeczną opresją i strukturami, które nas zniewalają. Tylko, że jeśli człowiek latami nie podejmuje żadnej próby zmiany, to nie potrzebuje kolejnej warstwy wyjaśnienia. Potrzebuje bodźca, który przypomni mu, że bez działania nic się nie zmieni.

Nie chodzi o to, by ignorować złożoność świata. Chodzi o to, by nie zgubić w niej człowieka, który utknął i któremu wcale nie pomaga, że rozkładamy wszystko na czynniki pierwsze, byle tylko nie powiedzieć mu wprost: to Ty musisz coś zrobić.

Możesz oczywiście dalej rozpisywać się o tym, że odpowiedzialność to opresja, a decyzja to mit. Ale w którymś momencie to już nie jest refleksja tylko intelektualna elegancja przykrywająca bezruch.

I nie, nie mam potrzeby przekonywać Cię na siłę. Jeśli każde wezwanie do ruchu traktujesz jako zamach na wolność, to po prostu mówimy różnymi językami.

Ja wybieram podejście, które pomaga ludziom ruszyć z miejsca. Ty możesz zostać przy dekonstrukcji wszystkiego. I na tym proponuję zakończyć – nie dlatego, że się boję dalszej dyskusji Tylko dlatego, że nie widzę sensu w kręceniu się w kółko tylko po to, żeby błyszczało bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki problematyzowanu powstała Twoja ukochana psychologia i szkoły terapeutyczne  🙂

 

W porządku, ja tylko poczekam na jakiś dowód, że mówienie komuś o jego decyzyjności i sprawczości zawsze prowadzi jedynie do pozytywnych zmian, a nie służy de facto owe rady udzielającemu - np. pozwala uniknąć poczucia bezradności i smutku (co przecież zmniejszy produktywność! Wszak trzeba non stop działać, nieważne czy z sensem, ważne by ciągle być w ruchu!). 

A może właśnie takie gadanie niszczy druga stronę? Upokarza, wzbudza poczucie winy, dyscyplinuje, robi z cierpiących małe automaciki, które muszą zasłużyć na pomoc? Które nie są ważne same w sobie, a jedynie wtedy, gdy są w stanie się podporządkować i działać zgodnie z wolą innych? 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja choruję na nerwicę od 25 lat... nie zliczę ile razy próbowałam coś zmienić i zawsze kończyło się to tak samo - zaostrzeniem i, w najlepszym razie paroma miesiącami a w najgorszym latami w łóżku. Nie mam już siły robić rzeczy, które nie przynoszą skutku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, robertina napisał(a):

Ja choruję na nerwicę od 25 lat... nie zliczę ile razy próbowałam coś zmienić i zawsze kończyło się to tak samo - zaostrzeniem i, w najlepszym razie paroma miesiącami a w najgorszym latami w łóżku. Nie mam już siły robić rzeczy, które nie przynoszą skutku...

Ale obecnie rozmawiamy o kłamaniu obcym ludziom na temat pracy i tego co robisz. 

Mówisz, że masz dość kłamania. Dajemy propozycje, żeby nie kłamać. Co powiedzieć, co napisać, jak postawić granie. Wg Ciebie to bez sensu, bo wtedy ludzie uciekają i nie masz znajomych.

Nie chcesz trwać w tym co teraz, ale nie chcesz nic zmieniać. 

Odpowiedz sobie sama, czego Ty byś chciała. Nie musisz tutaj pisać, po prostu na czym Tobie zależy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Illi napisał(a):

Ale obecnie rozmawiamy o kłamaniu obcym ludziom na temat pracy i tego co robisz. 

Mówisz, że masz dość kłamania. Dajemy propozycje, żeby nie kłamać. Co powiedzieć, co napisać, jak postawić granie. Wg Ciebie to bez sensu, bo wtedy ludzie uciekają i nie masz znajomych.

Nie chcesz trwać w tym co teraz, ale nie chcesz nic zmieniać. 

Odpowiedz sobie sama, czego Ty byś chciała. Nie musisz tutaj pisać, po prostu na czym Tobie zależy. 

 

Chciałabym, żeby nie uciekali... po prostu rady, jakie mi tu dajecie już kilkakrotnie wcielałam w życie, bo wpadłam na nie sama. Żadna nie poskutkowała, jedyne, co uzyskałam, to zaprzestanie komunikacji. Opowiedziałam o swoich doświadczeniach a otrzymałam coś, co mi wygląda, jak hejt.

 

Wydaje mi się, że po prostu nie wierzycie w moje doświadczenia i dlatego uważacie, że mam złe intencje. A ja piszę szczerze, jak ludzie na tej apce rozmawiają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, acherontia styx napisał(a):

@robertina każdy z nas poznaje nowych ludzi, jedni częściej, inni rzadziej, również przez internet i na prawdę ciężko uwierzyć w to, że trafiasz na same osoby które jako jedno z pierwszych pytań zadają na co chorujesz. No chyba, że poruszasz się po forach dla osób chorych (ale wtedy sama pchasz się w takie środowisko, które może pytać), to wtedy jeszcze jest to zrozumiałe, ale obcy ludzie, których nie znamy mają tak na prawdę w dupie na co ktoś choruje i o tym nie myślą w ogóle. 
O pracę pytania już są częstsze, ale tu kłamanie jest Twoim wyborem. Nikt Cię do kłamstwa nie zmusza 🤷‍♀️

 

No dobrze - prawie każda rozmowa wygląda tak:

 

- Cześć nazywam się X 

- Hej a ja Y 

- Gdzie mieszkasz, co robisz zawodowo? 

- Nie pracuję, wiesz choruję.

- Tak? A na co? Powiedz mi o tym więcej. 

- Przepraszam, nie chcę o tym mówić.

- Ale przestań, możesz mi powiedzieć. 

- Naprawdę nie chcę o tym mówić. 

- No coś ty, możesz mi zaufać, nie odgradzaj się tak ode mnie. 

- Wybacz, ale nie jestem tu po to, żeby rozmawiać o chorobach. Opowiedz mi lepiej o swoim hobby. 

- Wiesz, lubię fotografię a ty pewnie nie masz czasu na hobby, skoro chorujesz. No dawaj, powiedz mi, co ci jest. 

- Acha, ty lubisz fotografię. A ja lubię książki, literaturę klastyczną. 

- Fajnie, ale dlaczego tak się ode mnie odgradzasz? 

- Po prostu mam dość cierpienia w życiu, tutaj chcę trochę odpocząć i być sobą. 

- Przepraszam, ale chyba nie nadajemy na tych samych falach. Dla mnie przyjaźń polega na szczerości a ty zbudowałaś mur wokół siebie i nie dajesz mi do siebie dotrzeć. Może lepiej dogadasz się z kimś innym.

 

Mówię serio, tak na tej apce jest cały czas. Co robię źle w takich rozmowach?

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

No przepraszam, ale SAMA w drugiej wiadomości informujesz że chorujesz i dziwisz się że ktoś o to pyta?

 

A jak mam inaczej wyjaśnić, że nie pracuję w moim wieku? Serio nie jestem już młoda i normalnie ludzie w moim wieku mają już rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, eleniq napisał(a):

@Dryagan Jesteś filozofem albo teologiem z wykształcenia? 🙂

Nie 🙂 

Godzinę temu, robertina napisał(a):

 

A jak mam inaczej wyjaśnić, że nie pracuję w moim wieku? Serio nie jestem już młoda i normalnie ludzie w moim wieku mają już rodziny.

Rozumiem, że czujesz się w potrzasku i że Twoja sytuacja naprawdę Cię przytłacza. Ale pamiętaj, że nie jesteś nikomu winna szczegółowych wyjaśnień na temat swojego życia – nawet jeśli jesteś w wieku, w którym „normalnie” ludzie pracują czy mają rodziny. Każdy ma swoją drogę, a życie nie zawsze układa się według schematów.

Zamiast mówić od razu o chorobie, możesz po prostu napisać: „Nie pracuję w tej chwili, to dla mnie trudny temat – może kiedyś opowiem więcej, jeśli się lepiej poznamy”. Taka odpowiedź nie jest kłamstwem, ale też nie zaprasza do wścibskich pytań. A jeśli ktoś mimo to naciska – może to po prostu nie jest właściwa osoba do rozmowy.

I wbrew pozorom – jesteś daleka od bycia wyjątkiem. Wiele osób nie pracuje, nie ma rodziny, zmaga się z różnymi kryzysami – tylko nie każdy o tym mówi. To, że ktoś milczy albo udaje, że wszystko u niego w porządku, nie znaczy, że tak jest naprawdę. Masz prawo stawiać granice i mówić tyle, ile chcesz – bez tłumaczenia się, bez usprawiedliwiania.

A jeśli chodzi o rozmowy – wymyślanie swojego życia nie tylko nie pomaga, ale często wręcz szkodzi. Trudno wtedy budować jakąkolwiek relację, bo cały czas trzeba pamiętać, co się wcześniej powiedziało i czego nie wolno pomylić. To nie służy ani Tobie, ani drugiej stronie.

Ja bym jeszcze postawił inne pytanie – o czym chcesz rozmawiać z poznaną nowo osobą? No bo o czymś trzeba… A jeśli jedynym tematem staje się Twoja sytuacja życiowa, z którą sama nie czujesz się dobrze, to trudno, żeby z tego wyniknęła dobra rozmowa.

Zainteresowania, nawet drobne, to nie tylko temat do pogadania – to sposób na to, żeby jakoś się ze sobą połączyć, znaleźć wspólny punkt. Jeśli ich nie ma, jeśli wszystko odrzucasz albo szybko porzucasz – to robi się pusto. I wtedy nie bardzo wiadomo, co mówić, jak się pokazać, kim być w tej rozmowie. A przecież znajomość to nie tylko opowiadanie o sobie – to też słuchanie drugiego człowieka, zaciekawienie jego światem.

Może więc zamiast skupiać się na tym, czego nie da się powiedzieć – warto pomyśleć, co chciałabyś powiedzieć. Co Cię ciekawi? Co chcesz odkrywać? Bez tego każda rozmowa będzie wracać w to samo miejsce – a przecież chodzi o to, żeby iść choć trochę iść do przodu

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.07.2025 o 22:39, robertina napisał(a):

O Jezu, to zabrzmiało groźnie...

Brzmi groźnie, ale to nie jest nic trwałego. Tak samo, jak rozregulowałaś sobie układ nagrody, możesz go uspokoić.

 

2 godziny temu, robertina napisał(a):

- Cześć nazywam się X 

- Hej a ja Y 

- Gdzie mieszkasz, co robisz zawodowo?

Mówisz, że chorujesz, więc naturalnym pytaniem jest, na co, natomiast jeśli mówisz, że nie chcesz o tym rozmawiać, to normalna osoba by to uszanowała.

 

Tak naprawdę jego nie interesuje na początku, czy pracujesz. Po prostu nie ma o czym z tobą gadać, bo dopiero się poznajecie, więc pytanie o pracę jest jednym z takich (zazwyczaj) neutralnych. A odpowiedź, że chorujesz, wzmaga ciekawość.

 

„No coś ty, możesz mi zaufać, nie odgradzaj się tak ode mnie.”

 

Jeśli mówi to osoba, którą „znasz” od 5 wiadomości, a nie od 5 lat, to takie sformułowanie nie ma żadnego znaczenia.

 

Swoją drogą, zrób eksperyment. Jak ktoś zapyta, na co chorujesz, to mu powiedz. Tak szczerze, wprost, bez owijania w bawełnę. I zobacz, co się stanie.

 

W dniu 7.07.2025 o 12:54, robertina napisał(a):

A, powiem teraz bardzo ważna rzecz PRAWDZIWA JA TO NIE JEST NERWICA. Ona nie jest mną a prawdziwa ja to jest to, co istnieje oprócz niej. I właśnie przede wszystkim dlatego kłamie- bo chcę, żeby ludzie znali mnie naprawdę a nie oceniali przez pryzmat mojej sytuacji. Chcę, choć w internecie być tym, kim byłabym bez nerwicy.

Nerwica nie jest tobą, to prawda. Choroba, czy zaburzenie, nie definiuje cię jako człowieka. Ale też nie jest to coś, co możesz ot tak zdjąć, pozbyć się, być bez niej. Jest, przynajmniej na razie, częścią ciebie, tak samo jak wszystkie stany emocjonalne, które wyzwala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.07.2025 o 23:53, Dalja napisał(a):

Moje imię znaczy prawda, jakieś korelacje hm xd

Ja Cię rozumiem jakie to irytujące dlatego m in szukanie związku na aplikacjach totalnie nie ma sensu dla osób bezrobotnych😂😂😂

Ale związek to nie przyjaźń, ludzie przyjaźnią się bo lubia z kimś spędzać czas, kogo obchodzi gdzie pracujesz, tym bardziej jeśli te znajomości nigdy nie mają przejść w real

Ale jeśli to dla ciebie za dużo to masz prawo się tak czuc

Ej ale żeby ktoś nie wziął na poważnie tego żartu. Ma sens, bo można nadrobić czymś innym

Chodziło mi tylko że dobijalo mi pisanie o swoim życiu które jest jakie jest więc był out. Ale za jakiś czas i tak każdy tam wraca 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

W dniu 8.07.2025 o 21:40, Dryagan napisał(a):

Nie 🙂 

Rozumiem, że czujesz się w potrzasku i że Twoja sytuacja naprawdę Cię przytłacza. Ale pamiętaj, że nie jesteś nikomu winna szczegółowych wyjaśnień na temat swojego życia – nawet jeśli jesteś w wieku, w którym „normalnie” ludzie pracują czy mają rodziny. Każdy ma swoją drogę, a życie nie zawsze układa się według schematów.

Zamiast mówić od razu o chorobie, możesz po prostu napisać: „Nie pracuję w tej chwili, to dla mnie trudny temat – może kiedyś opowiem więcej, jeśli się lepiej poznamy”. Taka odpowiedź nie jest kłamstwem, ale też nie zaprasza do wścibskich pytań. A jeśli ktoś mimo to naciska – może to po prostu nie jest właściwa osoba do rozmowy.

I wbrew pozorom – jesteś daleka od bycia wyjątkiem. Wiele osób nie pracuje, nie ma rodziny, zmaga się z różnymi kryzysami – tylko nie każdy o tym mówi. To, że ktoś milczy albo udaje, że wszystko u niego w porządku, nie znaczy, że tak jest naprawdę. Masz prawo stawiać granice i mówić tyle, ile chcesz – bez tłumaczenia się, bez usprawiedliwiania.

A jeśli chodzi o rozmowy – wymyślanie swojego życia nie tylko nie pomaga, ale często wręcz szkodzi. Trudno wtedy budować jakąkolwiek relację, bo cały czas trzeba pamiętać, co się wcześniej powiedziało i czego nie wolno pomylić. To nie służy ani Tobie, ani drugiej stronie.

Ja bym jeszcze postawił inne pytanie – o czym chcesz rozmawiać z poznaną nowo osobą? No bo o czymś trzeba… A jeśli jedynym tematem staje się Twoja sytuacja życiowa, z którą sama nie czujesz się dobrze, to trudno, żeby z tego wyniknęła dobra rozmowa.

Zainteresowania, nawet drobne, to nie tylko temat do pogadania – to sposób na to, żeby jakoś się ze sobą połączyć, znaleźć wspólny punkt. Jeśli ich nie ma, jeśli wszystko odrzucasz albo szybko porzucasz – to robi się pusto. I wtedy nie bardzo wiadomo, co mówić, jak się pokazać, kim być w tej rozmowie. A przecież znajomość to nie tylko opowiadanie o sobie – to też słuchanie drugiego człowieka, zaciekawienie jego światem.

Może więc zamiast skupiać się na tym, czego nie da się powiedzieć – warto pomyśleć, co chciałabyś powiedzieć. Co Cię ciekawi? Co chcesz odkrywać? Bez tego każda rozmowa będzie wracać w to samo miejsce – a przecież chodzi o to, żeby iść choć trochę iść do przodu

 

 

Wiesz - w sumie to może i prawda, że nie bardzo mam o czym rozmawiać. Kiedyś (w sensie, że jeszcze kilka miesięcy temu) interesowała mnie historia i kultury niektórych krajów, ale przez sytuację na świecie byłam zmuszona odciąć się od tych zainteresowań a innych nie mam. Kiedy czytam o historii widzę w niej od razu paralele ze współczesnymi wydarzeniami albo zaczynam dostrzegać jakiś złożony ciąg przyczynowo skutkowy, który do nich doprowadził, osadzony jeszcze w średniowieczu... a po kilku miesiącach w wiadomościach, eksperci mówią dokładnie to samo, co zauważyłam. Co do kultury... no sorry, bez nawiązań do współczesności artykuły o pewnych kulturach w ogóle nie są pisane. A ja mam już dość. No a poza tym, nawet kiedyś o historii to może kilka osób chciało rozmawiać, z 5 na 20...

 

W dniu 8.07.2025 o 23:06, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Brzmi groźnie, ale to nie jest nic trwałego. Tak samo, jak rozregulowałaś sobie układ nagrody, możesz go uspokoić.

 

Jak można to zrobić? Ja już się tak nudzę, że nawet komputer rzadko włączam, bo nie mam czego w nim szukać. Co najwyżej przewijam w nim youtube. Masz jakieś rady, jak go wyregulować?

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, robertina napisał(a):

Jak można to zrobić? Ja już się tak nudzę, że nawet komputer rzadko włączam, bo nie mam czego w nim szukać. Co najwyżej przewijam w nim youtube. Masz jakieś rady, jak go wyregulować?

Wlaśnie tak, jak robisz to teraz. Staraj się scrolowac jak najrzadziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, lorana napisał(a):

Wlaśnie tak, jak robisz to teraz. Staraj się scrolowac jak najrzadziej.

 

Ale ja właśnie o tym mówię - nie włączam komputera tylko siedzę z telefonem i scrolluję. Ja nie wychodzę i jestem tak słaba fizycznie, że w sumie głównie leżę - w komputerze mam wszystko - książki, filmy, artykuły naukowe, jest to jedyna opcja komunikacji ze znajomymi, bo przez słaby wzrok z telefonu nie odpiszę. Ale "wolę" leżeć i scrollować a jak już włączę ten komputer z zamiarem zrobienia czegoś produktywnego, to z kolei na nim przewijam youtube.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×