Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to depresja poporodowa czy depresja nieleczona od kilku lat


Martusiaaisutram

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

Jestem "szczęśliwa" mama dwójki dzieci.

7letni syn , który ma Autyzm-Zepsol Aspergera i 6-miesieczna córeczka.

Pewnie po tym co napisze wyleje się na mnie fala krytyki,ale ja już po prostu sobie nie radzę..

Czasami chciałabym cofnąć czas i być po prostu sama.. Kocham moje dzieci nad życie , ale jestem wykończona fizycznie i psychicznie i to głównie przez rodzinę.

Z rodzicami od kilku lat nie mam praktycznie kontaktu - kłótnia rodzinna która ciągnie się latami. 

Z teściami właśnie jesteśmy na etapie kłótni , traktują mojego męża i moje dzieci jak śmieci. Nie interesują się zdrowiem wnuków , nie chcą z nimi zostawać kiedy naprawdę potrzebujemy iść do lekarza czy zrobić jakieś zakupy świąteczne , wiecznie wszędzie jeździmy z dziećmi , od 6 lat nawet nigdzie z mężem nie wyszliśmy , na żadną imprezę a nawet do głupiego kina , nie mówiąc już o zakupach w dwójkę , wszędzie tylko dzieci i dzieci..

Mąż niby pomaga mi dużo w domu , ale do córki nawet ani razu nie wstał w nocy , ze względu na chorobę synka nie mogę się nawet w ciągu dnia zdrzemnąć jak mała śpi , bo mąż nie potrafi lub nie chce zająć go chwilę żeby o mnie chociaż na chwilę synek zapomniał.. ciągle chodzi za mną jak jakiś "wrzód na tyłku" a kiedy on jest w szkole ja wykorzystuje ten czas na sprzątanie u gotowanie. 

Jestem już zwykła kurą domowa , nawet nie robię zakupów tylko jak mąż wraca z pracy zajeżdża do marketu..

Kiedy mówię mu że chce jechać sama na zakupy bez niego i dzieci to tylko słyszę że szkoda paliwa i on zrobi zakupy po pracy..

Od dłuższego czasu czuje też że coś dziwnego dzieje się z moim organizmem. Wypadają mi włosy garściami - leczyłam się dermatologicznie ale to nic nie pomogło , ciągle puchną mi nogi , jeśli chodzi o moją figurę to jestem chudzielcem niestety , po mamie chyba , jem za 10 a nie mogę przytyć , po ciąży w dosłownie miesiąc wyglądałam już tak jak przed ciążą..

Mam też ogromny problem z jelitami.. lekarz skierował mnie na kolonoskopię więc chyba domyślacie się jakie mogę mieć problemy..

Ciągle chodzę i płacze po kątach , w głowie ciągle myśli o kłótniach rodzinnych , układam sobie co powiem mamie , teściowej , szwagierce jak ich spotkam , że bardzo ich nienawidzę , że nikt nie liczy się z tym co ja czuję.

Ciągle też myślę , że może jestem chora na raka i nie długo umrę i osieroce moje dzieci , myślę o tym do tego stopnia że chyba zaczęłam za bardzo je nianczyc..

Ostatnio unikam bliskości z mężem , mimo , że wiem , że jestem szczupła to wmawiam sobie , że jestem gruba , patrząc na mój brzuch czuje obrzydzenie.. mąż zapewnia mnie że jestem dla niego piękna , ale nie wierzę mu i wmawiam sobie , że na pewno mnie zdradza albo , że tylko szuka okazji żeby to zrobić.. 

Zarejestrowałam się nie raz już do psychiatry ale nie poszłam , nie wiem czemu , nie chciało mi się , bałam się , nie wiem..

Ale też nawet nie otrzymałam od męża żadnego wsparcia ze mam iść i się nie bać.. że będzie przy mnie.. 

Ja nie wiem już co mam robić.. 

Nie mam żadnej rodziny , przyjaciół .. nie mam do kogo buzi otworzyć ani od nikogo nie otrzymuje pomocy.. 

To co napisałam to tylko kropla w morzu moich problemów.. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Martusiaaisutram napisał:

Witam!

Jestem "szczęśliwa" mama dwójki dzieci.

7letni syn , który ma Autyzm-Zepsol Aspergera i 6-miesieczna córeczka.

Pewnie po tym co napisze wyleje się na mnie fala krytyki,ale ja już po prostu sobie nie radzę..

Czasami chciałabym cofnąć czas i być po prostu sama.. Kocham moje dzieci nad życie , ale jestem wykończona fizycznie i psychicznie i to głównie przez rodzinę.

Z rodzicami od kilku lat nie mam praktycznie kontaktu - kłótnia rodzinna która ciągnie się latami. 

Z teściami właśnie jesteśmy na etapie kłótni , traktują mojego męża i moje dzieci jak śmieci. Nie interesują się zdrowiem wnuków , nie chcą z nimi zostawać kiedy naprawdę potrzebujemy iść do lekarza czy zrobić jakieś zakupy świąteczne , wiecznie wszędzie jeździmy z dziećmi , od 6 lat nawet nigdzie z mężem nie wyszliśmy , na żadną imprezę a nawet do głupiego kina , nie mówiąc już o zakupach w dwójkę , wszędzie tylko dzieci i dzieci..

Mąż niby pomaga mi dużo w domu , ale do córki nawet ani razu nie wstał w nocy , ze względu na chorobę synka nie mogę się nawet w ciągu dnia zdrzemnąć jak mała śpi , bo mąż nie potrafi lub nie chce zająć go chwilę żeby o mnie chociaż na chwilę synek zapomniał.. ciągle chodzi za mną jak jakiś "wrzód na tyłku" a kiedy on jest w szkole ja wykorzystuje ten czas na sprzątanie u gotowanie. 

Jestem już zwykła kurą domowa , nawet nie robię zakupów tylko jak mąż wraca z pracy zajeżdża do marketu..

Kiedy mówię mu że chce jechać sama na zakupy bez niego i dzieci to tylko słyszę że szkoda paliwa i on zrobi zakupy po pracy..

Od dłuższego czasu czuje też że coś dziwnego dzieje się z moim organizmem. Wypadają mi włosy garściami - leczyłam się dermatologicznie ale to nic nie pomogło , ciągle puchną mi nogi , jeśli chodzi o moją figurę to jestem chudzielcem niestety , po mamie chyba , jem za 10 a nie mogę przytyć , po ciąży w dosłownie miesiąc wyglądałam już tak jak przed ciążą..

Mam też ogromny problem z jelitami.. lekarz skierował mnie na kolonoskopię więc chyba domyślacie się jakie mogę mieć problemy..

Ciągle chodzę i płacze po kątach , w głowie ciągle myśli o kłótniach rodzinnych , układam sobie co powiem mamie , teściowej , szwagierce jak ich spotkam , że bardzo ich nienawidzę , że nikt nie liczy się z tym co ja czuję.

Ciągle też myślę , że może jestem chora na raka i nie długo umrę i osieroce moje dzieci , myślę o tym do tego stopnia że chyba zaczęłam za bardzo je nianczyc..

Ostatnio unikam bliskości z mężem , mimo , że wiem , że jestem szczupła to wmawiam sobie , że jestem gruba , patrząc na mój brzuch czuje obrzydzenie.. mąż zapewnia mnie że jestem dla niego piękna , ale nie wierzę mu i wmawiam sobie , że na pewno mnie zdradza albo , że tylko szuka okazji żeby to zrobić.. 

Zarejestrowałam się nie raz już do psychiatry ale nie poszłam , nie wiem czemu , nie chciało mi się , bałam się , nie wiem..

Ale też nawet nie otrzymałam od męża żadnego wsparcia ze mam iść i się nie bać.. że będzie przy mnie.. 

Ja nie wiem już co mam robić.. 

Nie mam żadnej rodziny , przyjaciół .. nie mam do kogo buzi otworzyć ani od nikogo nie otrzymuje pomocy.. 

To co napisałam to tylko kropla w morzu moich problemów.. 

Witaj,moim zdaniem musisz sie zdystansowac do wszystkich,nie brac wszystkiego tak emocjonalnie do siebie,i za wszelka cene znalezc czas dla siebie,tylko dla siebie,zrobic cos co sprawi ci przyjemność,cos dla siebie.Nazbieralas frustracji i bodzcow z otoczenia,jestes zmeczona.Znajdz koniecznie kogos kto jest godny zaufania i popros o opieke nad dziecmi chociaz na krotka chwile,no i i idz na termin do psychiatry ,jak go juz zrobisz,bo chyba potrzebujesz przynajmniej zeby sie przyjrzeć blizej twoim stanom.Bedzie dobrze👍

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Martusiaaisutram, Bardzo dobrze Cię rozumiem. Dziecko z autyzmem, które potrzebuje dużo uwagi oraz maleńka córeczka to już bardzo wiele, a do tego jeszcze gotowanie, sprzątanie, brak czasu dla siebie samej, brak snu, brak wsparcia ze strony męża i jeszcze kłótnie rodzinne. Za dużo, jeśli rozdzieliłybyśmy to na dwie, trzy osoby, a Ty sama borykasz się z tym.

 

Moim zdaniem - powinnaś mówić jasno do męża, do rodziców, teściów, to co myślisz, co czujesz. Nie starać się grać, zakładać maski, by być miłą dla innych. Nie warto. 

 

Po prostu mężowi powiedz, że już "wysiadasz", że nie masz siły. Powiedz, czego od niego oczekujesz. Nawet w złotej klatce ptak czuje się nieswojo... Dbaj o siebie, wychodź sama, spotykaj się z przyjaciółką poza domem - słowem: miej czas na to, co lubisz i co odpręża Cię; rób to, co pozwala Ci złapać oddech. To dla Twojego zdrowia fizycznego i psychicznego. Szanuj samą siebie.

 

Co do teściów i rodziców: Moi rodzice też nie brali moich dzieci na ręce, nie zajmowali się nimi. Było mi bardzo przykro z tego powodu, ale milczałam, bo nie chciałam ich urazić. Dzisiaj tego bardzo żałuję. Minął szmat czasu.

Było tylko gorzej. Od młodej mężatki choruję na ciężką, nieuleczalną chorobę, bolesną. Rodzice nie interesowali się mną, nie pytali mnie, jak sobie radzę, czy czegoś potrzebuję. Potrzebowałam tylko, żeby byli ze mną i moimi dziećmi, potrzebowałam wsparcia, zainteresowania, słów otuchy. Dopiero, gdy rozszalała się u mnie nerwica zrozumiałam, że nie mam co dalej na nich liczyć, bo oni tacy są i nie zmienią się, pojechałam do nich (gdy dojrzałam do tej rozmowy), powiedziałam, co tłumiłam w sobie. Poczułam katharsis i niesamowitą ulgę, że wyrzuciłam z siebie to wszystko.

ALE nic się nie zmieniło w naszych relacjach. Więc odsunęłam się od nich. Dzisiaj żałuję, że powiedziałam im o tym, co czułam ta późno, że dusiłam tyle emocji w sobie. Nic nie zmieniłoby by to, ale ja sama czułabym się zdrowsza, bo nie wyrażone emocje, wypierane muszą znaleźć ujście czy w panicznym lęku czy chorobach psychosomatycznych.

 

Poszłam na psychoterapię, przerobiłam moje dzieciństwo, znalazłam konflikt wewnętrzny i odżyłam. Zaczęłam nowe życie... Bardziej bolało to, że rodzice nie interesowali się mną NIŻ życie bez nich. Dzisiaj mam wewnętrzny spokój.  Odzyskałam radość i siłę życia. Mam przyjaciółkę, mam swoje hobby, jestem aktywna.

Czasami w życiu trzeba powiedzieć "dość" i zacząć stawiać granice. Ja nie umiałam tego robić.

 

Kochana, jeśli zrzucisz z siebie ten codzienny stres, będziesz mówić otwarcie, co w danej chwili czujesz i przeżywasz - będzie Ci lżej żyć. Stres potrzebuje rozładowania, na basenie, w kinie, na spacerze z koleżanką... Trzeba nabrać dystansu, odpocząć.

Mąż nie może decydować za Ciebie, że on zrobi zakupy, bo wtedy benzyna mniej kosztuje. Ty potrzebujesz wyjść z domu, pobyć sama, nawet tylko na zakupach, na kawie, na którą wstąpisz do kawiarenki... Benzyna mniej kosztuje, ale powrót do zdrowia, gdy zachoruje się fizycznie czy psychicznie - kosztuje krocie, a czasem nie można go mieć z powrotem za żadne skarby.

 

Życie masz tylko jedno - TYLKO od Ciebie zależy, jakie ono będzie.

Do przodu Kochana. To doda Ci siły. Życzę Ci wewnętrznego  spokoju i radości z całego serca 🙂

Edytowane przez Pysiamisia07

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Pysiamisia07 napisał:

Droga Martusiaaisutram, Bardzo dobrze Cię rozumiem. Dziecko z autyzmem, które potrzebuje dużo uwagi oraz maleńka córeczka to już bardzo wiele, a do tego jeszcze gotowanie, sprzątanie, brak czasu dla siebie samej, brak snu, brak wsparcia ze strony męża i jeszcze kłótnie rodzinne. Za dużo, jeśli rozdzieliłybyśmy to na dwie, trzy osoby, a Ty sama borykasz się z tym.

 

Moim zdaniem - powinnaś mówić jasno do męża, do rodziców, teściów, to co myślisz, co czujesz. Nie starać się grać, zakładać maski, by być miłą dla innych. Nie warto. 

 

Po prostu mężowi powiedz, że już "wysiadasz", że nie masz siły. Powiedz, czego od niego oczekujesz. Nawet w złotej klatce ptak czuje się nieswojo... Dbaj o siebie, wychodź sama, spotykaj się z przyjaciółką poza domem - słowem: miej czas na to, co lubisz i co odpręża Cię; rób to, co pozwala Ci złapać oddech. To dla Twojego zdrowia fizycznego i psychicznego. Szanuj samą siebie.

 

Co do teściów i rodziców: Moi rodzice też nie brali moich dzieci na ręce, nie zajmowali się nimi. Było mi bardzo przykro z tego powodu, ale milczałam, bo nie chciałam ich urazić. Dzisiaj tego bardzo żałuję. Minął szmat czasu.

Było tylko gorzej. Od młodej mężatki choruję na ciężką, nieuleczalną chorobę, bolesną. Rodzice nie interesowali się mną, nie pytali mnie, jak sobie radzę, czy czegoś potrzebuję. Potrzebowałam tylko, żeby byli ze mną i moimi dziećmi, potrzebowałam wsparcia, zainteresowania, słów otuchy. Dopiero, gdy rozszalała się u mnie nerwica zrozumiałam, że nie mam co dalej na nich liczyć, bo oni tacy są i nie zmienią się, pojechałam do nich (gdy dojrzałam do tej rozmowy), powiedziałam, co tłumiłam w sobie. Poczułam katharsis i niesamowitą ulgę, że wyrzuciłam z siebie to wszystko.

ALE nic się nie zmieniło w naszych relacjach. Więc odsunęłam się od nich. Dzisiaj żałuję, że powiedziałam im o tym, co czułam ta późno, że dusiłam tyle emocji w sobie. Nic nie zmieniłoby by to, ale ja sama czułabym się zdrowsza, bo nie wyrażone emocje, wypierane muszą znaleźć ujście czy w panicznym lęku czy chorobach psychosomatycznych.

 

Poszłam na psychoterapię, przerobiłam moje dzieciństwo, znalazłam konflikt wewnętrzny i odżyłam. Zaczęłam nowe życie... Bardziej bolało to, że rodzice nie interesowali się mną NIŻ życie bez nich. Dzisiaj mam wewnętrzny spokój.  Odzyskałam radość i siłę życia. Mam przyjaciółkę, mam swoje hobby, jestem aktywna.

Czasami w życiu trzeba powiedzieć "dość" i zacząć stawiać granice. Ja nie umiałam tego robić.

 

Kochana, jeśli zrzucisz z siebie ten codzienny stres, będziesz mówić otwarcie, co w danej chwili czujesz i przeżywasz - będzie Ci lżej żyć. Stres potrzebuje rozładowania, na basenie, w kinie, na spacerze z koleżanką... Trzeba nabrać dystansu, odpocząć.

Mąż nie może decydować za Ciebie, że on zrobi zakupy, bo wtedy benzyna mniej kosztuje. Ty potrzebujesz wyjść z domu, pobyć sama, nawet tylko na zakupach, na kawie, na którą wstąpisz do kawiarenki... Benzyna mniej kosztuje, ale powrót do zdrowia, gdy zachoruje się fizycznie czy psychicznie - kosztuje krocie, a czasem nie można go mieć z powrotem za żadne skarby.

 

Życie masz tylko jedno - TYLKO od Ciebie zależy, jakie ono będzie.

Do przodu Kochana. To doda Ci siły. Życzę Ci wewnętrznego  spokoju i radości z całego serca 🙂

Ogromnie dziękuję za wszystkie te słowa , za to w jaki sposób opisałas też siebie 🙂

Ja do moich rodziców czuje to samo , nie czuje żalu za to , że ich nie ma tylko za to , że wg się niczym nie interesują , a przede wszystkim swoimi jedynymi wnukami. To boli i to bardzo. W dzieciństwie miałam bardzo dobre relacje z rodzicami , ale gdy urodziła się moja siostra a ja miałam już 16 lat wszystko się posypało.. 

I od tej pory ciągle się coś sypie w moim życiu.

Jakby jej narodziny sprawiły , że nade mną zawisło jakieś cholerne fatum , którego za żadne skarby świata nie mogę się pozbyć. Wiem że nie powinnam obwiniać o to dziecka ale niestety przez nią wiele przykrego mnie w życiu spotkało.. Rodzice tak bardzo byli w nią zapatrzeni , że nawet wyrzucili mnie i mojego męża z domu wtedy kiedy mój synem miał zaledwie 4miesiace , bo były wieczne kłótnie bo moja siostra była bardzo rozpieszczona a ja dużo jej zabraniałam co im się nie podobało.

Teściowie natomiast dbają tylko o swoją córeczkę i jej dzieci a mojego męża i nasze dzieci dosłownie szmaca..

Czuje w sobie dużo złości , bólu , nienawiści.. ale to wszystko przez tą bezsilność.. przez chorobę mojego synka , przez którą tracę już siły i z którą czasami sobie nie radzę.. mężowi ciągle mówię że żałuję że go poznałam że zniszczył mi życie a tak naprawdę kocham go jak wariatka i nie wyobrażam sobie życia bez niego..

Faktycznie powinnam coś zrobić ze swoim życiem i przede wszystkim zrobić coś dla samej siebie.. ale jak mam to zrobić jak przez chorobę synka nikomu nie ufam , boje się że w momencie kiedy z kims zostanie nawet z zaufana osoba , dostanie napady histerii.. i czar pryśnie będę musiała rzucić wszystko i wracać..

Zacznę chociaż od wizyty u psychiatry a dalej jakoś to będzie 🙂

Edytowane przez Martusiaaisutram

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Martusiaaisutram napisał:

Faktycznie powinnam coś zrobić ze swoim życiem i przede wszystkim zrobić coś dla samej siebie.. ale jak mam to zrobić jak przez chorobę synka nikomu nie ufam , boje się że w momencie kiedy z kims zostanie nawet z zaufana osoba , dostanie napady histerii.. i czar pryśnie będę musiała rzucić wszystko i wracać..

Zacznę chociaż od wizyty u psychiatry a dalej jakoś to będzie 🙂

 

Rodziców i teściów nie zmienisz. Możesz zmienić tylko swoje podejście do tego, że Twoi rodzice więcej czasu poświęcają Twojej, dużo młodszej siostrze (często tak jest), a teściowie bardziej pomagają swojej córce.

 

Trzeba im jasno i otwarcie powiedzieć, co Ciebie boli. Uczucia trzeba wyrażać i artykułować werbalnie to, to masz swoim bliskim do powiedzenia, by rozumieli Ciebie. Jeśli im tego nie powiesz, to mogą nie domyślić się. Nie walcz, bo to kosztuje Cię dużo energii.

 

Najwyższa chwila zadbać o siebie, o czas dla siebie, o wyjścia samej z domu, o odpoczynek.

Nie zakładaj z góry, że synek podczas Twojego wyjścia do lekarza dostanie histerii.

Idź do lekarza, zadbaj o swoje zdrowie.

Jeśli synek dostałby histerii - to wtedy będziesz martwić się tym. Nie martw się na zapas.

Żyj tu i teraz 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O jak ja cię dobrze rozumiem. Moje małżeństwo jest dzisiaj tak naprawdę tylko na papierze. Nigdzie razem tylko w dwójkę nie byliśmy od 20 lat, bo nie mam komu zostawić dzieci. Wszystko jest na mojej głowie. Mam dwóch synów z zespołem Aspergera i dwie córki niepełnosprawne. Jest ciężko bo córki były by zdrowe gdyby nie porody, ale nie będę opisywać tutaj wszystkiego. 

Ja też wszystko trzymałam w sobie, z teściami się nie kłóciłam miałam bardzo dobrych teściów, za to z mamą już było gorzej. I chociaż z mamą już mam jakiś kontakt to jednak to wszystko bardzo wpłynęło na mnie. Chodziłam tak jak ty i płakałam po kątach albo w nocy by nikt nie widział. Na codzień mam bardzo ciężko, praktycznie zero wsparcia do tego przemoc w domu ( głównie psychiczna). Doszło do takiego stanu u mnie że nie mogłam wstać z łóżka, nie jadłam, nie miałam sił na nic. Co do depresji po porodzie, miałam też i ją 17 lat temu. Było ciężko, nie mogłam nawet wziąć córki na ręce, nie obchodziło mnie że ona płacze itp itd. 

Mam dla ciebie dobra radę ( kilka z nich dostałaś wyżej) ja dodam tylko żebyś poszła do psychiatry, to nie boli. Porozmawiasz sobie z nim i oceni Twój stan. Jeśli będzie potrzeba to dostaniesz leki. Nie mówię że leki to fajna rzecz bo często dają skutki uboczne w pierwszych tygodniach i może być bardzo ciężko. Dlatego też porozmawiaj o tym z mężem. Jeśli będziesz zbyt długo czekać i nic nie zrobisz będziesz leżeć bez sił, dzieci będą same bo nie będziesz nawet zwracać uwagi na nie, nie będziesz chciała iść się umyć itp nie czekaj do takiego stanu bo bardzo ciężko z niego wyjść. Wiem co mówię niestety. Życzę ci powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Pysiamisia07 napisał:

 

Rodziców i teściów nie zmienisz. Możesz zmienić tylko swoje podejście do tego, że Twoi rodzice więcej czasu poświęcają Twojej, dużo młodszej siostrze (często tak jest), a teściowie bardziej pomagają swojej córce.

 

Trzeba im jasno i otwarcie powiedzieć, co Ciebie boli. Uczucia trzeba wyrażać i artykułować werbalnie to, to masz swoim bliskim do powiedzenia, by rozumieli Ciebie. Jeśli im tego nie powiesz, to mogą nie domyślić się. Nie walcz, bo to kosztuje Cię dużo energii.

 

Najwyższa chwila zadbać o siebie, o czas dla siebie, o wyjścia samej z domu, o odpoczynek.

Nie zakładaj z góry, że synek podczas Twojego wyjścia do lekarza dostanie histerii.

Idź do lekarza, zadbaj o swoje zdrowie.

Jeśli synek dostałby histerii - to wtedy będziesz martwić się tym. Nie martw się na zapas.

Żyj tu i teraz 🙂

Tak się składa , że jestem osobą bardzo otwarta , ale i też nerwową.

Mówię szczerze to co mam na języku i już wiele razy mówiłam i moich rodzicom i teściom co mi leży na sercu , co mnie boli w ich zachowaniu z co chciałabym żeby zmienili w sobie w stosunku do nas , ale to nic nie daje , jak grochem o ścianę. Moja teściowa jest też bardzo nerwowa i zawsze odwraca kota ogonem , każda rozmowę traktowała jak atak i zawsze kończyło się to awantura , ona jest po prostu niestabilna emocjonalnie. Sama dużo cierpiała w życiu przez mamę i teściów a robi z nami to samo..

Ja po prostu jej tak nienawidzę że życzę jej przez to jak najgorzej , najbardziej boli mnie to , że wg ani jedno dziadkowie ani drudzy nie interesują się swoimi wnukami , no kuźwa jak tak można , mieć dla dzieci serce z kamienia.. mój synek przez chorobę nie ufa ludziom a jeśli już komuś zaufa i przekona się to tej osoby to jest wielki postęp 

Mimo choroby moi teściowi nazywają go "/cenzura/nietym" za co najchętniej wbilabym im nóż w serce.. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Martusiaaisutram napisał:

 

Witam!

Jestem "szczęśliwa" mama dwójki dzieci.

7letni syn , który ma Autyzm-Zepsol Aspergera i 6-miesieczna córeczka.

Pewnie po tym co napisze wyleje się na mnie fala krytyki,ale ja już po prostu sobie nie radzę..

Czasami chciałabym cofnąć czas i być po prostu sama..

 

Cześć , nie wiem jak się czujesz i czy moje słowa cokolwiek zmienią ale chciałem się nimi podzielić ,  tak mi przyszło do głowy odnośnie krytyki . Tak myślę  , że każdy ma w swojej głowie obraz rzeczywistości którego stara się bronić , krytykuje jeśli coś się z nim nie zgadza , ciekawe jest to , że ten obraz jest stworzony przez myśli , pewnie każdy inaczej myśli i każdego obraz jest inny , ma różne założenia wpajane od dziecka . Staramy się dostosować rzeczywistość do naszych myśli , do naszego obrazu rzeczywistości ale ona ma to gdzieś , robi swoje . Teraz wypadałoby się nauczyć dostosować myśli do rzeczywistości , zapomnieć o starych wzorcach do których się ciągle odnosimy i żyć zgodnie z rzeczywistością , godzić się na nią , nie mieć do siebie pretensji , że rzeczywistość jest inna niż nam się wymyśliło tylko trafnie odpowiadać na realne doświadczenia , jeśli życie nas doświadcza w obecny sposób to widocznie tak ma być i tak też jest dobrze , rzeczywistość nie zastanawia się co powinna zrobić żeby nam było dobrze , więc może warto uczyć się od niej i działać podobnie , samemu dbać o własne potrzeby . Własne potrzeby których dobrym efektem będzie nasze dobre samopoczucie . Stwórz swój system wartości oparty na Twoich potrzebach i naucz się dbać o niego . Taki w którym nikt nie musi być jakiś tylko może być sobą , innym niż byśmy od niego oczekiwali .  
Dużo jest rad typu powinnaś , wypadałoby , należy , może to komuś pomogło i kogoś zadowoli ale Ciebie niekoniecznie . 
Jeśli nie ma jednego sensu i jednej wartości to wszystko co zrobisz ma sens i wartość  , pozdrawiam i życzę powodzenia . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Martusiaaisutram od rodziców czy teściów za bardzo nie możesz nic wymagać. Nie jesteś tez w żaden sposób odpowiedzialna za ich zachowanie. Sądzę, że przede wszystkim musisz porozmawiać z mężem, że musi wziąć na siebie część obowiązków. Żyjecie wspólnie, jest on tak samo odpowiedzialny za wychowanie dzieci i obowiązki codzienne jak Ty. 

Mówisz, ze gdy starsze w szkole Ty sprzątasz lub gotujesz. Odpuść. Idz spac i odpocznij. Dla siebie i dla dzieci. Dzieciom nie przeszkadza nieposprzatana kuchnia czy nieposkładane pranie. Jak dostaną zamówiony/odgrzany obiad tez sie nic nie stanie. Najważniejszy dla nich jest rodzic, a żeby mógł dać cos od siebie musi być wypoczęty. 

Co do wyjścia samemu z mężem- może warto pomyśleć o opiekunce ? Na pewno z synem może być to utrudnione, ale wierzę, że by się udało. 

Zadbaj o siebie- to jest najwspanialsza rzecz jaką możesz dać swoim dzieciom. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana, ratuj się, predko, bo czas tylko sprawia ze z depresji wychodzi sie ciężej. Już samo to, że jestes odpowiedzialna za opieke nad chorym dzieckiem jest dodatkowym obiążeniem, przykro że jesteś pokłócona z rodzicami, oni by z pewnością chcieli ciebie odciążyć (znaczy tak by zachowywali sie w zdrowej relacji). Srednia relacja w malzenstwie, brak odskoczni do innych ludzi - gadki szmatki nawet z kolezankami, oj to bardzo obciazajace twoja psychike. Sama sie zapedzilas pewnie w taka sytuacje, ale dobrze ze sie zorientowalas ze tobie to nie sluzy:) musisz powalczyc o swoje, jak sama nie dasz sobie rady to idz do psychologa zeby cie ktos wsparl w tej walce o swoje. Podziwiam cie, jestes super mama:) pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.01.2023 o 13:03, Illi napisał:

@Martusiaaisutram od rodziców czy teściów za bardzo nie możesz nic wymagać.

Masz rację, niestety nie można wymóc. Ale może autorka oczekiwać wsparcia (każdy rodzic by wspierał), w szczegolnosci gdy maja chore dziecko (a to nie jest niczyja wina) wsparcie jeszcze bardziej jest potrzebne. Z jednej strony - dzis mozna zaplacic opiekunce, a niektorzy dziadkowie nie czuja z tytulu bycia dziadkami zadnych wymagan wobec siebie. I mają do tego prawo w sumie. A z drugiej strony - kochający rodzic będzie sie zawsze staral ulzyc dziecku w problemach, nawet  jak juz jest dorosle (a wlasnie autorka jest pokłócona, rodzice nawet nie maja szansy dostrzec czy domyslic jak bardzo potrzebuje ich wsparcia. Tylko, że właśnie, nie ma zupełnie zdrowych relacji u kazdego z nas w domach tak mysle ;) Dlatego tak cenni są bliscy, gódźcie sie żeby sie wszystkim lżej żyło! A jak krzywdy sa zbyt ciezkie, to chociaz probujcie wybaczyc w sercu, zeby wam sie lżej zyło;( ;( ;( 

Edytowane przez Dalja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.01.2023 o 22:04, Martusiaaisutram napisał:

Jestem już zwykła kurą domowa , 

W moim mniemaniu JESTES SUPER MAMĄ:⁠-⁠) Winny jest Ci szacunek i wdzięczność:⁠-⁠)

 

Trzymam kciuki i życzę powodzenia:⁠-⁠)

Pozdrawiam 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie wyglada to po prostu na calkowicie naturalna reakcje na sytuacje, w jakiej sie znalazlas. Kto by to wytrzymal? Nie masz pomocy, nie masz prawdziwego zrozumienia, niby maz pomaga, wiec ciezko mu cos zarzucic, ale tak naprawde nie rozumie Twojej potrzeby, zeby pobyc chwile samej. 

Tez mam dwojke dzieci, oboje z diagnozami ze spektrum autyzmu/adhd. Mieszkamy zagranica i nigdy nie bylo praktycznie pomocy ze strony rodzicow czy tesciow. Mieszkali daleko, sami mieli problemy zdrowotne, wiec po prostu nie bylo jak. Czasem ktores przyjechalo na tydzien-dwa. Maz bardzo duzo pracowal, nawet jak i dzieci i ja bylismy chorzy z duza goraczka, on i tak szedl do pracy. Oczywiscie, mialam zal, porownywalam, ze np tesciowie pomagali przy drugim wnuku, albo ze kolezanki nie moga sie wrecz opedzic od swoich mam odkad urodzily, albo ze innej kolezanki maz bierzee wolne, jesli tylko ona chce miec dzien dla siebie, ale jakos nie czulam sie lepiej od tych rozmyslan. Nie bylo pomocy od tych, od ktorych najbardziej powinnismy sie jej spodziewac, wiec zaczelam sie zastanawiac, jak zorganizowac to inaczej. 

Mam za soba dwa epizody umiarkowanej depresji, zidagnozowano tez u mnie ciezkie adhd, wiec wiadomo, ze nie jest lekko 🙂 w pewnym momencie zaprzyjaznilam sie z mieszkajacymi w poblizu kobietami i zaczelysmy umawiac sie na kawe. Ja im pomagalam w roznych sprawach, w ktorych jestem dobra, a one mi pomagaly np jak trzeba bylo spojrzec na dzieci. Skoro nie ma rodziny blisko, to warto zbudowac wokol siebie krag zyczliwych ludzi, to wbrew pozorom nie jest niemozliwe. Odcielam sie od roznych osob, ktore mnie dolowaly, rowniez od czesci rodziny. Od razu zrobilo sie lzej 🙂 

No i byl tez rozwod. Na poczatku oczywiscie bylo to stresujace, ale w rezultacie mam wiecej czasu dla siebie. Tato dzieci bierze je na weekendy czy popoludnia. Tak to niestety czesto sie konczy, kiedy rodzice sa zbyt zajeci, zeby moz dbac o zwiazek. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo bym chciała chociażby się z kimś "zaprzyjaźnić" ale niestety nie mam z kim. 

Od 5lat mieszkamy na wsi.

Dostaliśmy od dziadka pole rolne które przekształciliśmy na działkę budowlaną i wybudowaliśmy się (właśnie przez tą cholerna budowę relacje z rodziną się pogorszyły) także praktycznie otaczają nas puste pola , mamy kilku sąsiadów ale to już staruszkowie , trochę dalej mieszkają ludzie młodsi w naszym wieku , ale po wielu próbach nawiązania kontaktu stwierdziłam , że nie ma sensu z wiele razy zapraszałam na kawę , ale to nie przynosiło rezultatów. Już sama nie wiem czy coś ze mną nie tak , czy mam na czole coś napisane , że ludzie mnie unikają ? Jestem miłą , uprzejmą staram się do wszystkich uśmiechać , nie wiem co ludzie we mnie widzą , że się tak naprawdę oddalają.. 

Ale nawet gdybym się z kimś zaprzyjaźniła to i tak moje dzieci nie zostały by z nikim innym jak ze mną lub mężem.. 

Mój chory synek nawet to toalety za mną chodzi, jak już namowie męża żeby go gdzieś zabrał to on i tak chcę jechać ze mną , córeczka tak samo jak mnie nie widzi to zaraz płacze.. a ja już naprawdę nie mam siły , ciągle tylko chodzę i ryczę po kątach. Zasypiam codziennie z bólami głowy , mięśni , kości i wg wszystkiego i tak samo się budzę.. jestem wykończona już nawet tym zmęczeniem fizycznym tymi bólami , jestem już nawet zmęczona swoimi własnymi myślami.. 

Edytowane przez Martusiaaisutram

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Martusiaaisutram córce na pewno minie, teraz taki okres mamozy. Moja córka tez ma 6msc, zostaje jeszcze z tatą, ale z nikim innym. Z babcia płacz od razu, z ciocią na dłużej, ale musi co 5 minut mnie zobaczyć. 

Z synem chodzicie do poradni? 

Skad jesteś? Mieszkacie niedaleko miasta jakiegos? Może jesteś w stanie podjechać, żeby się z kimś spotkać? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Martusiaaisutram napisał:

Bardzo bym chciała chociażby się z kimś "zaprzyjaźnić" ale niestety nie mam z kim. 

Od 5lat mieszkamy na wsi.

Dostaliśmy od dziadka pole rolne które przekształciliśmy na działkę budowlaną i wybudowaliśmy się (właśnie przez tą cholerna budowę relacje z rodziną się pogorszyły) także praktycznie otaczają nas puste pola , mamy kilku sąsiadów ale to już staruszkowie , trochę dalej mieszkają ludzie młodsi w naszym wieku , ale po wielu próbach nawiązania kontaktu stwierdziłam , że nie ma sensu z wiele razy zapraszałam na kawę , ale to nie przynosiło rezultatów. Już sama nie wiem czy coś ze mną nie tak , czy mam na czole coś napisane , że ludzie mnie unikają ? Jestem miłą , uprzejmą staram się do wszystkich uśmiechać , nie wiem co ludzie we mnie widzą , że się tak naprawdę oddalają.. 

Ale nawet gdybym się z kimś zaprzyjaźniła to i tak moje dzieci nie zostały by z nikim innym jak ze mną lub mężem.. 

Mój chory synek nawet to toalety za mną chodzi, jak już namowie męża żeby go gdzieś zabrał to on i tak chcę jechać ze mną , córeczka tak samo jak mnie nie widzi to zaraz płacze.. a ja już naprawdę nie mam siły , ciągle tylko chodzę i ryczę po kątach. Zasypiam codziennie z bólami głowy , mięśni , kości i wg wszystkiego i tak samo się budzę.. jestem wykończona już nawet tym zmęczeniem fizycznym tymi bólami , jestem już nawet zmęczona swoimi własnymi myślami.. 

No to faktycznie nieciekawie z tymi sąsiadami. A internet? Kiedy się przeprowadziłam do innego kraju, w zaawansowanej ciąży, nie znając języka, nie bardzo wiedziałam gdzie w ogole nawiązać kontakty. Znalazłam fajne fora, ogólne dla mam, dla ludzi w danym kraju, dla mam na emigracji. Okazało się, ze dwie panie mieszkały dość blisko i udało się przenieść znajomość do realu.

Co do dzieci, to niestety przede wszystkim Ty, a nie one, musisz trochę im odpuścić. Wiadomo, niemowlę chce być przy mamie, to naturalne. Syn pewnie tez, bo czuje się bezpiecznie. Ale żeby się nimi zając, musisz tez zając się sobą. Jeśli Ty się załamiesz, to konsekwencje spadną na nich, wiec musisz uruchomić trochę zdrowego egoizmu. 
Ja mam to „szczęście” ze sama od dziecka mam nerwicę lękową i szereg innych zaburzeń, wiec jak dzieci zaczęły wykazywać niepokojące objawy, to wiedziałam jak postępować. Udało tez mi się załapać na kurs terapii lęku metodą behawioralno-poznawczą dla rodziców dzieci z zaburzeniami lękowymi. Byłam zdziwiona, jak wielu rodziców ustępuje dzieciom, bo nie ma świadomości, ze postawa unikająca pogarsza chorobę. Moje dzieci nie chodziły ze mną do toalety. Chciały, jasne, ze chciały, ale mówiłam nie. Trudno było zmuszać dzieci do robienia czegoś, czego się bały lub nie chciały, ale na tym polegają treningi społeczne. Jedna mądra psycholog powiedziała mi zaraz po diagnozie autyzmu u syna, ze teraz stoję przed ważnym wyborem. Mogę stawiać mu wymagania, oczywiście dostosowane do jego możliwości, stawiać przed nim wyzwania, wspierać go w pokonywaniu własnych granic i dać mu szanse na normalniejsze życie. A mogę tez zacząć używać diagnozy jako wymówki na każde jego trudności, i mu ustępować. Syn jest w szkole specjalnej, ale jest najlepiej funkcjonującym dzieckiem w klasie. Zaczęto mówić, ze na niektóre zajęcia z przedmiotów ścisłych może dadzą go do normalnej klasy. 
Nie miałam i nie mam ani wsparcia ani zrozumienia w moich metodach wychowawczych w rodzinie i wśród przyjaciół, nawet ojciec dzieci choć stara się, to nie do końca to rozumie, denerwuje go bezsilność. Pedagodzy, psychiatrzy, psychologowie mówią, ze to wspaniałe, ze udało mi się tak „wyprowadzić” dzieci, ale np znajomi czy rodzina komentują „jak to, tu powinnaś zabronić, a tu pozwolić, tu ustąpić, a tu być twarda itd, wszystko robisz na odwrót”. Albo „może Ty sobie te diagnozy wymyśliłaś, wiesz ze adhd chyba nie istnieje?” Albo „musisz dać mu karę, jest niewychowany, a Ty mówisz ze odpowiedział tak bo autyści nie rozumieją aluzji i przenośni? Co to za wymówki?” Albo „dlaczego tak ostro kazalas swojej córce przestać wypytywać czy zamknelaś okno w salonie? Po prostu dziecko jest odpowiedzialne, a Ty już wymyślasz, ze to nakręca jej tendencje lękowe”. Cóż, nie wytłumaczysz, ze dziecko z nerwicą ma nienormalną potrzebę kontroli i nie potrafi zaufać dorosłemu, ze zamknie okno/zrobi zakupy/odbierze je ze szkoły itd. I ze trzeba uciąć te pytania i powiedzieć dziecku „jestem dorosła, musisz mi ufać, zamknięcie okna to moja odpowiedzialność, nie Twoja” bo jeśli tego nie zrobisz, dziecko będzie w ciągłym napięciu, będzie próbowało przejmować role dorosłego, kontrolować, sprawdzać, nie wyluzuje…

U Was sytuacja jest wygodna dla wszystkich. Dla syna, bo dostaje to, co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Dla męża - bo może z czystym sumieniem oddać tą odpowiedzialność. Ale tez dla Ciebie, z różnych pokrętnych względów. Po pierwsze jako matka naturalnie chcesz mieć ciagle rękę na pulsie, większość matek uważa, ze one najlepiej sie zajmą, poza tym stereotyp matki Polki, ze przecież nie możesz mieć własnych potrzeb… No i niewychodzenie ze strefy komfortu, bo zmiana zasad w domu będzie walką. Pomimo zmęczenia często „wygodniej” zachować stan rzeczy i uniknąć początkowego płaczu dziecka, pretensji męża. Tak naprawdę powinnaś powoli oddawać mężowi dzieci na trochę, raz jedno raz drugie. Najpierw z nim pogadaj, przygotuj sie do tej rozmowy, ze to dla dobra Was wszysykich. A potem nie ustępuj. Małymi krokami. Np umawiasz się: od dziś raz dziennie syn nie idzie z Tobą do toalety, po jakimś czasie 2 razy itd. Mówisz mu w prostych słowach, ze to będziecie ćwiczyć. Bez skomplikowanych wyjaśnień. Ustalicie ze za każdym razem, jak nie pójdzie, np naklejasz gwiazdkę w zeszycie i za ilestam gwiazdek nagroda. Idziesz do toalety, jak dziecko płacze, to mówisz krótko z uśmiechem „zobaczysz, zaraz wrócę, a Ty z Tatą w tym czasie chwile np poukładacie klocki kolorami”. I idziesz. Wiadomo, można ustalić, ze czasem jest „gorszy dzień”, trzeba zdać się na intuicje. 
Tak samo z młodsza. Umów się z mężem, ze np 2 razy w tyg mąż ja zabierze na 30 min choćby na ogród. Najlepiej na rękach, żeby czuła bliskość i żeby budowali więź. Na początku będzie płacz, ale korzyść będzie i dla córki i dla męża. 
Trzymam za Ciebie kciuki 😊

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Illi napisał:

@Martusiaaisutram córce na pewno minie, teraz taki okres mamozy. Moja córka tez ma 6msc, zostaje jeszcze z tatą, ale z nikim innym. Z babcia płacz od razu, z ciocią na dłużej, ale musi co 5 minut mnie zobaczyć. 

Z synem chodzicie do poradni? 

Skad jesteś? Mieszkacie niedaleko miasta jakiegos? Może jesteś w stanie podjechać, żeby się z kimś spotkać? 

Synek jest pod stałą opieką Pani Psychiatry która prowadzi jego chorobę. Dodatkowo też korzystamy z terapii behawioralnej i SI , chodzi też na zajęcia z logopeda , także walczymy jak możemy i z każdym spotkaniem robi małe kroczki do przodu.

Mieszkamy nie daleko Grudziądza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Martusiaaisutram napisał:

Synek jest pod stałą opieką Pani Psychiatry która prowadzi jego chorobę. Dodatkowo też korzystamy z terapii behawioralnej i SI , chodzi też na zajęcia z logopeda , także walczymy jak możemy i z każdym spotkaniem robi małe kroczki do przodu

Może pogadać z terapeutami co zrobić, żeby ułatwić mu zostawanie z innymi? 

34 minuty temu, Martusiaaisutram napisał:

 Mieszkamy nie daleko Grudziądza.

Jesteś w stanie dojechać do Grudziądza, żeby się z kimś spotkać? A może gdzieś w okolicy macie jakieś zorganizowane zajęcia? Może jakaś grupa na fb dla mam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.01.2023 o 22:04, Martusiaaisutram napisał:

Nie interesują się zdrowiem wnuków , nie chcą z nimi zostawać kiedy naprawdę potrzebujemy iść do lekarza czy zrobić jakieś zakupy świąteczne , wiecznie wszędzie jeździmy z dziećmi , od 6 lat nawet nigdzie z mężem nie wyszliśmy , na żadną imprezę a nawet do głupiego kina , nie mówiąc już o zakupach w dwójkę , wszędzie tylko dzieci i dzieci..

 

To akurat dosyć powszechne w PL. Nagonka rodziców na robienie wnuków a potem zlewka i brak pomocy. Mentalnosc polaków to nadal średniowiecze i dobrze czasem postawić na swoim i mieć wywalone na to co inni myślą. Skoro już dzieci są to tego sie nie cofnie. Zycie w poczuciu krzywdy z powodu trudów wychowania powiększa problemy kilkukrotnie. Ja mam 3-ke dzieci i niepracującą żonę. Jest ciężko, bardzo ciężko i nikt nie pomaga. Ale jako facet być może inaczej na to patrze. A co Twój mąż? Nie chce brać na siebie odpowiedzialnosci za swoje dzieci?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×