Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem zawiedziona:(


123she

Rekomendowane odpowiedzi

move cieszę się, że Ci leki pomogły:) Ja na lekach się trochę znam w tym na psychotropowych i nie demonizuje ich w sumie nawet sama często pacjentom włączam. Wszystko zależy od problemu czasami leki mają większą skuteczność niż psychoterapia, czasami na odwrót a jeszcze w innych przypadkach najlepsze jest połączenie jednego i drugiego. Niestety nie ma takich leków, które rozwiązałyby mój problem. W telegraficznym skrócie to muszę się przede wszystkim w końcu poczuć bezpiecznie żeby mi było lepiej.

Edytowane przez 123she
błąd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, acherontia styx napisał:

Znaczy się tak regularnie to się nie kontaktują. Kontaktowały się może z 3-4x przez te ponad 4 lata w momencie jakichś większych kryzysów i w sumie inicjatywa wyszła ze strony mojej lekarki za pierwszym razem. Ja jestem w nurcie psychodynamicznym, a moja lekarka tego nurtu nie lubi 😅 mimo, że ja się śmieję, że ona jest psychofanką psychoterapii i sama jest psychoterapeutą ale nie przyjmuje jako psychoterapeuta. A mojej t. też nie wszystkie decyzje lekarki odnośnie leków się podobają. Nie zmienia to faktu, że moja lekarka się wtedy wkurzyła, bo jakieś 2 tyg. wcześniej wzywała mnie do siebie na wizytę osobistą mimo pandemii i rozważała nawet wezwanie pogotowia, bo stwierdziła, że w takim stanie mnie nie może wypuścić z gabinetu, ale uznała, że ok, skoro jestem w regularnej terapii to na razie ze szpitalem się wstrzymujemy. No to długo w tej terapii nie byłam🤡

Mi się wydaje, że mi brakuje właśnie takiego poczucia "zaopiekowania" się, tego, że ktoś czuwa nad tym moim leczeniem i generalnie je ogarnia. Z lekami to się już dawno poddałam próbowałam znaleźć jakiegoś lekarza specjalistę, który by mi podpowiedział co jeszcze mogłabym zrobić ale to była porażka za każdym razem:( raz tylko było spoko jak nie mówiłam o co chodzi no ale to też na dłuższą metę było bez sensu. Także to sobie sama ogarniam no ale terapii sobie sama nie zrobię i też nie sprawie magicznie, żeby komuś zależało bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, nieprzenikniona napisał:

Ja chodziłam do mojej obecnej terapeutki dawno temu przez jakieś 3 lata (z przerwami na hospitalizację i jej urlop macierzyński), po tym czasie okazało się, że nie możemy dograć godzin terapi (zmieniałam pracę na taką typu 8-16) więc rzuciłam terapię w sumie z dnia na dzień na 10 lat, dopiero po tym czasie zreflektowałam się, że moje działanie było chyba zbyt pochopne (chociaż taki typowe dla mnie)...no ale i tą kwestię poruszyłyśmy teraz w obecnej terapii i w sumie nawet moja terapeutka przyznała, że czuję iż wtedy zbyt mało się postarała aby mnie zatrzymać...natomiast rok temu jak okazało się, że musimy zmienić termin jednej sesji (oczywiście na niespecjalnie mi pasującą) to znowu praktycznie rzuciłam terapię (chociaż finalnie udało się to przegadać)...w sensie, że na mnie takie dość drobne rzeczy działają bardzo mocno i potrafią totalnie wywalić racjonalne działanie (na szczęście z wiekiem jest pod tym względem nieco lepiej i potrafię się trochę zatrzymać)...dlatego to co robi Twoja obecna terapeutka byłoby dla mnie osobiście nie do przejścia już nie mówiąc o możliwości poruszaniu tematów związanych z traumą (w sensie blokady z powodu braku zaufania)...

Napisałaś też, że nie masz już iść do kogo wyżej bo ona zajmuje się stricte zaburzeniami które posiadasz, osobiście też jestem osobą z cptsd (długi okres molestowania we wczesnym dzieciństwie), moja terapeutka nie jest osobą konkretnie od tego typu zaburzeń (pomijam że pracuje jako psychoanalityk) ale na przestrzeni obecnych dwóch lat (czyli od czasu powrotu do niej  na terapię) jej podejście do mojego leczenia mocno się zmieniło i nawet udało mi się poczuć tą więź (z którą mam ogromne problemy)...także chyba nie ma jednej reguły, w sensie lepiej otwierać się przy kimś przy kim czujemy się bezpiecznie niż pracować nawet teoretycznie z najbardziej "profesjonalnym" specjalistą przy którym czujemy się niepewnie...myślę, że właśnie u osób z cptsd sama bezpieczna relacja odgrywa bardziej leczniczą rolę niż jakiekolwiek stosowane metody terapeutyczne...

Przykro mi, że masz takie trudne doświadczenia za sobą:( Ale myślę, że pewnie doskonale mnie rozumiesz czemu takie sytuacje jak mam na terapii totalnie zaburzają to, żebym mogła się bezpiecznie i komfortowo na niej czuć. Ta moja poprzednia terapeutka była bardziej terminowa ale właśnie nie miała tej wiedzy odnośnie dysocjacji i myślę, że dlatego z tego nic nie wyszło, po prostu nie dała rady tego ogarnąć. Także i tak źle i tak nie dobrze:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, 123she napisał:

move cieszę się, że Ci leki pomogły:) Ja na lekach się trochę znam w tym na psychotropowych i nie demonizuje ich w sumie nawet sama często pacjentom włączam. Wszystko zależy od problemu czasami leki mają większą skuteczność niż psychoterapia, czasami na odwrót a jeszcze w innych przypadkach najlepsze jest połączenie jednego i drugiego. Niestety nie ma takich leków, które rozwiązałyby mój problem. W telegraficznym skrócie to muszę się przede wszystkim w końcu poczuć bezpiecznie żeby mi było lepiej.

 

Dzięki, chociaż gwoli ścisłości leki pomagały, a nie pomogły, bo moich problemów nie rozwiążą leki lub psychoterapia. Czasami w życiu ma się pecha, bywa. Niemniej istotą tematu nie są moje problemy. Chciałem tylko zwrócić uwagę na demonizowanie leków i gloryfikowanie psychoterapii.

 

Nie do końca rozumiem, że na Twoje problemy nie ma leków. Oczywiście to nie działa tak, że wystarczy brać leki, żeby problemy zniknęły. Przykładowo branie leków przecież nie rozwiąże problemów finansowych czy nie zakończy wojny. Niemniej w małych dawkach może pozytywnie wpływać na kondycję... fizyczną. Ta z kolei oddziałuje na psychiczną i może troszkę pomagać. Dlatego porównałem to do suplementacji. 

 

Co do poczucia bezpieczeństwa, jeśli nie czytałaś, to polecam "Powrót do swego wewnętrznego domu. Jak odzyskać i otoczyć opieką swoje wewnętrzne dziecko" John Bradshaw. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, 123she napisał:

Mi się wydaje, że mi brakuje właśnie takiego poczucia "zaopiekowania" się, tego, że ktoś czuwa nad tym moim leczeniem i generalnie je ogarnia. Z lekami to się już dawno poddałam próbowałam znaleźć jakiegoś lekarza specjalistę, który by mi podpowiedział co jeszcze mogłabym zrobić ale to była porażka za każdym razem:( raz tylko było spoko jak nie mówiłam o co chodzi no ale to też na dłuższą metę było bez sensu.

Idzie znaleźć takich lekarzy. Moja nie jest jedyna na pewno ;) tylko czasami to wymaga przejścia kilku mocno średnich. Ja na swoją trafiłam zupełnym przypadkiem i tak się jej trzymam już 6 lat. Jedyny minus, że wizyty u niej są drogie, ale przynajmniej wiem za co płacę, bo mam też kontakt poza wizytami w razie wu. 

Nie wiem z jakiej części Polski jesteś. Jeśli jest to wielkopolska lub okolice Warszawy to mogę polecić psychiatrów różnych, którzy potrafią zrobić coś więcej niż tylko recepta i do widzenia ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, move napisał:

 

Dzięki, chociaż gwoli ścisłości leki pomagały, a nie pomogły, bo moich problemów nie rozwiążą leki lub psychoterapia. Czasami w życiu ma się pecha, bywa. Niemniej istotą tematu nie są moje problemy. Chciałem tylko zwrócić uwagę na demonizowanie leków i gloryfikowanie psychoterapii.

To sorki źle zrozumiałam no ale szkoda, że Ci już leki tak permanentnie nie pomogły:(

3 godziny temu, move napisał:

 

Nie do końca rozumiem, że na Twoje problemy nie ma leków. Oczywiście to nie działa tak, że wystarczy brać leki, żeby problemy zniknęły. Przykładowo branie leków przecież nie rozwiąże problemów finansowych czy nie zakończy wojny. Niemniej w małych dawkach może pozytywnie wpływać na kondycję... fizyczną. Ta z kolei oddziałuje na psychiczną i może troszkę pomagać. Dlatego porównałem to do suplementacji. 

Ja biorę leki, które odrobine blokują odczuwanie negatywnych emocji i na spanie. No ale na dysocjacje nie ma leku tylko psychoterapia, która jest bardzo trudna i dla pacjenta i dla terapeuty. No i na cierpienie nie do zniesienia to niestety też nie ma leków:/

3 godziny temu, move napisał:

Co do poczucia bezpieczeństwa, jeśli nie czytałaś, to polecam "Powrót do swego wewnętrznego domu. Jak odzyskać i otoczyć opieką swoje wewnętrzne dziecko" John Bradshaw. 

Dzięki sprawdzę sobie, u mnie to poczucie bezpieczeństwa niestety leży, bo jest jak jest, długo by opowiadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, acherontia styx napisał:

Idzie znaleźć takich lekarzy. Moja nie jest jedyna na pewno ;) tylko czasami to wymaga przejścia kilku mocno średnich. Ja na swoją trafiłam zupełnym przypadkiem i tak się jej trzymam już 6 lat. Jedyny minus, że wizyty u niej są drogie, ale przynajmniej wiem za co płacę, bo mam też kontakt poza wizytami w razie wu. 

Nie wiem z jakiej części Polski jesteś. Jeśli jest to wielkopolska lub okolice Warszawy to mogę polecić psychiatrów różnych, którzy potrafią zrobić coś więcej niż tylko recepta i do widzenia ;) 

Pewnie tak jest ale mi się już nie chce nawet szukać, zresztą u mnie te leki to tylko jakieś niewielkie wspomaganie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, 123she napisał:

Ja biorę leki, które odrobine blokują odczuwanie negatywnych emocji i na spanie. No ale na dysocjacje nie ma leku tylko psychoterapia, która jest bardzo trudna i dla pacjenta i dla terapeuty. No i na cierpienie nie do zniesienia to niestety też nie ma leków:/

 

Rozumiem. Na mnie leki działały troszkę inaczej. Nie blokowały odczuwania negatywnych emocji, ale czułem się lepiej fizycznie. I to była sertalina 50 mg na dobę, czyli dość mała dawka. Pomagała też na sen. Co prawda nadal po przebudzeniu nie czułem się wypoczęty, ale sen był bardziej głęboki. Lepsze fizyczne samopoczucie powodowało, że byłem mniej drażliwy, więc w pewnym sensie można powiedzieć, że było to jakieś blokowanie negatywnych emocji. W każdym razie pomagały w przeciwieństwie do wizyt u psychologa. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, move napisał:

 

Rozumiem. Na mnie leki działały troszkę inaczej. Nie blokowały odczuwania negatywnych emocji, ale czułem się lepiej fizycznie. I to była sertalina 50 mg na dobę, czyli dość mała dawka. Pomagała też na sen. Co prawda nadal po przebudzeniu nie czułem się wypoczęty, ale sen był bardziej głęboki. Lepsze fizyczne samopoczucie powodowało, że byłem mniej drażliwy, więc w pewnym sensie można powiedzieć, że było to jakieś blokowanie negatywnych emocji. W każdym razie pomagały w przeciwieństwie do wizyt u psychologa. 

Mi też chodzenie na terapie za dużo póki co nie pomogło a długo już chodzę. No ale nie mam lepszego pomysłu i chyba za bardzo nie ma innej drogi ale już się mocno zniechęciłam:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@123she trudno o lepszą drogę od korzystania z pomocy specjalisty. Zniechęcenie jest więc zrozumiałe. Skoro jednak możesz skorzystać z pomocy innego terapeuty, to ja bym na Twoim miejscu skorzystał. Choćby po to, żeby przepracować obecne poczucie zniechęcenia. Mimo tego, że wizyty u psychologa mi nie pomogły, to gdybym miał taką możliwość, to nadal bym chodził, bo nie szkodziły. Nie rozpatruję tego w kategoriach zawodu. Przed pierwszą wizytą miałem jakieś oczekiwania, które później zweryfikowało życie. Nie nazwałbym tego jednak zawodem, bo nie zawiódł mnie psycholog, ale właśnie ewentualnie moje błędne oczekiwanie. Traktowałem to w kategoriach, że przynajmniej robię wszystko, co należy w mojej sytuacji. Ludzie też wobec mnie mają oczekiwania i przynajmniej ja im też będą mógł mówić, że to nie ja ich zawiodłem, ale właśnie ich oczekiwania względem mnie. Ja się na ten świat nie prosiłem, od kiedy pamiętam, to życie dla mnie jest przykrym obowiązkiem. Nie można więc ode mnie oczekiwać, że będę traktował życie jako najwyższą wartość.   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.09.2022 o 17:30, 123she napisał:

Acherontia ja do poprzedniej terapeutki chodziłam ponad 4 laty i nagle na spotkaniu stwierdziła, że nie da rady, nie jest wstanie wziąć odpowiedzialności za moją terapie i do widzenia:)

Z jednym z psychologów spotykałem się blisko dwa lata. Spotkania rozpoczęły się z regularnością co około dwa miesiące. Na końcu odbyłem terapię (12 spotkań) na NFZ po czym oznajmiła mi, że musimy przerwać spotkania na około pół roku.  Znalazłem kogoś innego. Nie mogłem tyle czekać.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@neon dała mi argumenty utwierdzające mnie w przekonaniu, że moje zarzuty dotyczące błędów wychowawczych moich rodziców są uzasadnione. Czytając tę książkę w pewnym sensie otrzymałem zrozumienie, którego nie otrzymałem nawet od psychologa, do którego poszedłem kilka lat później po jej przeczytaniu. Psycholog mi mówił, że widzę świat negatywnie, czyli ta słynna szklanka do połowy pusta albo pełna. Tymczasem dla mnie oczywistym było to, że będę przedstawiał przykre dla mnie rzeczy podczas wizyty u psychologa, ale to w żadnym razie nie oznacza, że widzę tylko i wyłącznie negatywne rzeczy. Przecież kiedy złamię nogę, to nie będę mówił lekarzowi, że druga noga nie jest złamana. Gdybym nie miał wiedzy psychologicznej, w tym tej wyniesionej z tej książki, to mógłbym się załamać taką informacją zwrotną od psychologa. Że bezpodstawnie formułuję zarzuty do rodziców. Że jaki to ze mnie syn, że w ogóle skarżę się na rodziców? Że to przecież grzech itd. O tym, że to jednak psycholog się mylił świadczy nie tylko wiedza, którą zdobyłem z książki, ale to, że podobne zdanie do mojego miał również psychiatra. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@neon starsza kobieta, na NFZ. Wyłącznie psycholog, bez uprawnień do psychoterapii. Może i źle trafiłem, ale wybierałem jedną z najbliższych przychodni, gdzie na pierwszą wizytę czekałem kilka tygodni. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, move napisał:

@neon starsza kobieta, na NFZ. Wyłącznie psycholog, bez uprawnień do psychoterapii. Może i źle trafiłem, ale wybierałem jedną z najbliższych przychodni, gdzie na pierwszą wizytę czekałem kilka tygodni. 

No to się nie dziw że Ci nie pomogło, bo zwykły psycholog nadaje się do diagnozy i interwencji kryzysowych nie psychoterapii 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@acherontia styx tylko że jak wyżej w tym temacie pisałem, na skierowaniu miałem badanie psychologiczne i psychoterapię. Założyłem więc, że najpierw będę miał badanie psychologiczne, jakąś diagnozę, a potem psychoterapię. Zostałem z niczym.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, move napisał:

@neon starsza kobieta, na NFZ. Wyłącznie psycholog, bez uprawnień do psychoterapii. Może i źle trafiłem, ale wybierałem jedną z najbliższych przychodni, gdzie na pierwszą wizytę czekałem kilka tygodni. 

To Ty dobry jesteś mi piszesz spróbuj iść na czwartą terapie a sam na żadnej nie byłeś ;)  Jeśli myślisz, że terapia by w Twoim problemie pomogła to spróbuj iść co Ci szkodzi. Ja to się tak łatwo nie poddawałam, na pierwszej mojej terapii to była masakra  i stamtąd uciekłam z drugiej mnie babka wyrzuciła i spróbowałam jeszcze raz i poszłam do trzeciej terapeutki. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, johnn napisał:

Z jednym z psychologów spotykałem się blisko dwa lata. Spotkania rozpoczęły się z regularnością co około dwa miesiące. Na końcu odbyłem terapię (12 spotkań) na NFZ po czym oznajmiła mi, że musimy przerwać spotkania na około pół roku.  Znalazłem kogoś innego. Nie mogłem tyle czekać.  

No taka przerwa półroczna to rzeczywiście bez sensu, też mi zależy na czasie i jakąś te ciągłe przerwy w obecnej terapii nie wpływają na mnie za dobrze 😕

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, 123she napisał:

To Ty dobry jesteś mi piszesz spróbuj iść na czwartą terapie a sam na żadnej nie byłeś ;)  Jeśli myślisz, że terapia by w Twoim problemie pomogła to spróbuj iść co Ci szkodzi. Ja to się tak łatwo nie poddawałam, na pierwszej mojej terapii to była masakra  i stamtąd uciekłam z drugiej mnie babka wyrzuciła i spróbowałam jeszcze raz i poszłam do trzeciej terapeutki. 

 

Przecież kilka postów wcześniej napisałem, że:

W dniu 2.09.2022 o 23:25, move napisał:

@123she rozumiem i współczuję. Ja po kilku wizytach u psychologa dostałem sms, że kolejnej wizyty nie będzie i żebym szukał kolejnego psychologa. Ale ja byłem na NFZ. "Straciłem" ze 2-3 miesiące, bo wizyty odbywały się mniej więcej co dwa tygodnie, a ostatecznie nie otrzymałem żadnej informacji zwrotnej np. opinii, chociaż na skierowaniu mam jeszcze psychoterapię. Plusem jest to, że zobaczyłem jak wygląda wizyta u psychologa. Wiem, że niektórym psychoterapia może pomagać, ale ja jestem zwolennikiem farmakoterapii, mimo że tak wiele osób demonizuje leki. 

 

Problem z terapią jest taki, że musiałbym uzyskać kolejne skierowanie. Znowu szukać poradni na NFZ, bo nie stać mnie na prywatne wizyty. Ponadto jak też wyżej pisałem, wizyty na NFZ zazwyczaj odbywają się w godzinach od 8 do 13, więc albo praca, albo terapia. Po prostu mam pecha. Bywa.   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@neon przecież spróbowałem. Zrobiłem wszystko, co powinienem. Uzyskałem skierowanie, potem poszedłem do poradni. Chodziłem na wizyty. Czy to moja wina, że kolejnej wizyty nie było i otrzymałem wiadomość, żebym szukał kolejnego psychologa? To po pierwsze. Po drugie sam przyznajesz, że najpierw chodziłeś prywatnie. Po trzecie to nie temat o mnie. Po czwarte doceniam intencje, żeby mnie zmotywować, ale naprawdę to nie jest snucie teorii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@acherontia styx to, że u Ciebie odbywa się popołudniami nie oznacza, że wszędzie tak jest. Zazwyczaj są to godziny od 8 do 13. Takie "typowe" godziny, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Zresztą ja w takich godzinach miałem wtedy te wizyty. 

 

Korzystając z okazji, jeśli i tak jest już offtop, czy od razu zapisywałaś się na psychoterapię na NFZ, czy poprzedzało ją badanie psychologiczne? 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, 123she napisał:

No taka przerwa półroczna to rzeczywiście bez sensu, też mi zależy na czasie i jakąś te ciągłe przerwy w obecnej terapii nie wpływają na mnie za dobrze 😕

W moim mniemaniu przerwa służyła trwałemu zakończeniu współpracy. Ta Pani psycholog dwa razy odmówiła mi terapii grupowej. A to była przyczyna rozpoczęcia spotkań. 

 

Biorę udział w programie aktywizującym do pracy. W ostatnich kilku dniach otrzymałem podsumowanie, które mam podpisać! Poniższy fragment odnosi się do wsparcia psychologicznego "Pan X otrzymał również wsparcie psychologa w budowaniu autoprezentacji i pracy nad emocjami" Jak na podstawie powyższego fragmentu ocenisz pracę psychologa? Podsumowanie nie zawiera wszystkich informacji i jest stronnicze. Psycholog odmówił mi pomocy ze względu na niewystarczające przygotowanie. A rozmowy nie były dla mnie pomocne. Ta ostatnia informacją znalazła się na zaświadczeniu od tego psychologa, które otrzymałem już dawno.   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×