Skocz do zawartości
Nerwica.com

witam i pozdrawiam wszystkich, oto moja historia ..


Pete Doherty

Rekomendowane odpowiedzi

Czesc

 

Na wstępie może powiem, ze to mój pierwszy post na forum, ale czytuje je już od ponad roku). Dzięki Wam dowiedzialem się,ze mam nerwice i wielu informacji na ten temat, za co z góry dziekuje:) wcześniej myslalem,ze jestem opętany czy coś i już w to prawie uwierzylem.. Tak w ogole to jestem facetem i mam 21 lat :)

 

Heh w sumie to nie wiem od czego zacząc .. pierwsze objawy nerwicy zauważyłem u siebie niecałe 2 lata temu. Byłem wówczas na 1 roku studiów na Politechnice Śląskiej, studiowałem dziennie jeden z najtrudniejszych kierunków (transport) i po prostu nie dawałem sobie rady.

 

Ale może od początku ..

 

Żeby ta ‘opowiesc’ miala ręce i nogi musze sięgnąc pamięcią do roku 2002, w którym to zacząłem nauke w liceum. Do tej pory wiodłem zwykłe, normalne, szare i przeciętne życie jak każdy inny dzieciak. W kazdym razie bez zadnych większych ‘ekscesów’.

 

Wszystko zmieniło się we wrześniu 2002r. Dostalem się do zwykłego, nie wyrozniajacego się niczym (może poza wyjatkowo brzydką elewacją) liceum na obrzeżach miasta. Pierwsza leckja – szok – męska klasa. Tego się nie spodziewałem. Troche mi się to nie podobalo, bo zawsze lubilem towarzystwo dziewczyn. Minusem było tez to,ze nie miałem nikogo znajomego w tej klasie. Ale mimo to ekipa wydawała się fajna.

 

I rzeczywiście od tego momentu rozpoczął się najlepszy, pełen wrazen, najciekawszy i najbardziej ‘odjechany’ okres w moim życiu, trwający 3,5 roku. W tym czasie przeżyłem i doświadczylem tyle,ze wspomnień starczyłoby na 10 nastolatków. Nie jestem tutaj w stanie opisac wszystkiego (zresztą czesci już pewnie nawet nie pamietam). Dlatego postaram się w mairę sensownie zakreslic mój zyciorys z tamtego okresu.

 

Tak więc po krótce .. znaczna czesc kolegów z klasy okazała się tzw. ‘złym towarzystwem’ czy jak to mawiaja dorosli ‘chacharami’ itp. Ja stety/niestety już od podstawówki miałem sklonnosc do przebywania w takim towarzystwie i charyzme, która dzialala najbardziej wlasnie na takich nastolatków. Tak więc już na 1 roku szybko zgrała się paczka kilkunastu osób, i nawet nadaliśmy sobie szumną nazwe ‘loża szyderców’. Choc nie było tak łatwo, gdyz niemal wszyscy z tego złego towarzystwa znali się już wczesniej z poprzednich szkol, a ja byłem sam. A jako,ze tez jestem wygadany i pewny siebie nawet w pojedynke tak jak oni w grupie to tez chcialem sobie zyskac respekt w klasie. I to było powodem naszych pierwszych ‘starc’ jednak ja skutecznie odpieralem ich ataki (slownie zawsze ich przegadalem, fizycznie w miare mozliwosci, ale tez dawalem rade). I tak wkoncu jak kilka razy osmieszylem ich ciętym dowcipem na oczach calej klasy odpuscili i ... zaproponowali mi bym do nich dołączyl. Ja mimo tego,ze ich juz nie lubilem to jednak wiedzialem,ze maja ogromne znajomosci w szkole i dzielnicy, w ktorej mieszkam (a byłem tu nowy, bo przeprowadzilem się z rodzicami z osiedla do domu) tak wiec z checia na to przystalem. No i od tej pory życie na ziemi było dla mnie prawdziwym rajem ..

 

Zmieniłem się. Zacząlem zwracac uwage na swój wygląd. Zapuścilem zawsze do tej pory obciete krotko ‘na jeza’ wlosy, ladnie wycieniowalem, zafarbowałem na czarno i miałem zaczesaną do góry grzywke, troche jak elvis. Zaczalem uprawiac wyczynowo sport, chodzic na siłownie, schudnąłem. Z grzecznego nieśmiałego chlopczyka z brzuszkiem zmienilem się w, cholera, dosc przystojnego faceta z wysportowaną sylwetką. Patrząc w lustro az sam nie wierzylem, ze to ja. Nawet zdarzało się,ze skladalem wizyte w solarium. Zgolilem swój hodowany od kilku lat ‘meszek’ pod nosem i depilowalem wlosy w miejscach intymnych. Zaczalem tez inaczej się ubierac, zwracalem uwage na modne i dobrze dopasowane ciuchy. Sprecyzowałem swój gust muzyczny, zaczalem sluchac alternatywy, szukac wartosci w muzyce i probowalem się w niej odnalezc. Czesc starych znajomych z gimnazjum nie poznawala mnie już na ulicy.

 

Szkoła .. generalnie trafilem do takiego liceum, w którym nie trzeba się było duzo uczyc. Tak wiec nie uczyliśmy się. Czas na lekcjach spedzalismy rozmawiajac o kolezankach z rownoleglej (a pozniej także tych mlodszych) klasy. Oczywiście przeszkadzalismy na lekcjach, wagarowalismy, dogadywalismy nauczycielom, dokuczalismy innym uczniom. Przerwy spedzalismy albo w ubikacjach na papierosach (czasem tez pilismy alkohol .. kilka razy nawet ktos cos ‘wciagal’), albo na korytarzu podrywając dziewczyny lub wyglupiając się. Jednym słowem totalny rozpierdol i olewka na wszystko. Jednak mimo to nie byliśmy jakimis takimi ‘żulami z osiedla’ i prostakami, nie mielismy problemów z nauką, ba, w sumie to mielismy nawet dosc dobre stopnie w wiekszosci. Niestety nasze zachowanie chcac nie chcac odbijalo się w znacznym stopniu na ocenach.

 

Najciekasze było jednak to, co dzialo się poza szkołą .. zaczely się pierwsze w moim życiu imprezy, pierwszy kontakt z alkoholem i innymi używkami, pierwsze dziewczyny, które wzbudzaly we mnie uczucie porządania. Stety/niestety bardzo mi się to spodobało. Nie będę jednak już tutaj wchodzil w szczególy, bo naprawde jest tego sporo, a nie o wszystkim tez chce mowic. W kazdym razie mój normalny dzien w 1, 2 i polowie 3 klasy LO wygladal tak ... rano wstawalem o 7.30, szybka toaleta, pakowanie plecaka, herbata i wybiegałem z domu na przystanek, o 7.50 miałem autobus do szkoly. Do sali dochodzilem najczesciej po 8(po drodze jeszcze trzeba było kupic bułkę i pogadac z panem w sklepiku), oczywiście obowiazkiem było się spoznic na pierwsza lekcje :) lekcje konczyly się przewaznie ok. 14-15 .. szybki powrot do domu, plecak w kąt, obiad i znow wychodzilem. Wracalem najczesciej ok. 22/23 często odurzony róznymi substancjami, do tego stopnia, ze niekiedy zwykła kąpiel była prawdziwym wyzwaniem. Szybko kładłem się do lozka, po to by następnego dnia o 7.20 znow uslyszec wsciekly dzwonek budzika, rozpoczynający kolejny dzien na lekkim kacu .. wstawalem, mylem się, pilem herbate i wybiegałem z domu na przystanek .. tak to sie kręciło.

 

I teraz sedno sprawy. Takie życie wiązało się również ze spora iloscia stresów. W szkole czasem nie było wesolo. Z jednej strony narzekania i szykany nauczycieli na nasze zachowanie. Wizyty u dyrektorki na dywaniku były prawdziwym koszmarem. Do dzis dzwoni mi w głowie ten dzięk przemieszczających się 100kg na butach z 10cm szpilkami. Brr co za wstrętne babsko. Bywaly również telefony do domu, wzywanie rodzicow do szkoly, po kazdej wywiadowce nasze mamy musialy zostawac. To z kolei odbijalo się na sytuacji w domu. Awantury, ze się nie ucze, ze jestem arogancki, ze jak ja wyglądam, ze co to za fryzura i opuszcone spodnie,ze mam nieodpowiednie zachowanie,ze nie zdam matury i nie dostane się na studia. Pytania, gdzie przepadam na całe dnie, dlaczego czuc ode mnie alkohol. Co się wogole z Toba stalo, nie poznajemy Cie synu. Krzyki, wyzwiska, kary, zakazy, pozniej także groźby zmiany szkoly i wyrzucenia z domu. Na domiar złego ja niewiele sobie z tego robiłem.

 

Z drugiej strony klopoty już zupelnie osobiste. W 2 klasie ‘awansowałem’ już do rangi ‘szkolnego kozaka’ i niesety wiązalo się to z wieloma nieprzyjemnymi sytuacjami. Miałem troche przyjaciól,powodzenie u dziewczyn, byłem rozpoznawalny w szkole, ale było tez duzo wiecej zazdrosnych wrogów. Były zaczepki, przepychanki, kilka razy zostałem naprawde konkretnie ‘urządzony’ przez konkurencyjnych ‘kozakow’ lub przez jakiegos jednego kolesia, któremu podpadlem, i który był ode mnie silniejszy. Poza terenem szkoly tez trzeba było się pilnowac, by przypadkiem nie wejsc wieczorem w złą bramę (co zresztą kilka razy mi się zdarzylo).

 

No i wreszcie problemy sercowe, czyli perypetie z płcią piękną. Oh ale o tym to nie chce mi się już pisac, może kiedys cos dopisze, bo to temat rzeka. :) w kazdym razie było podobnie jak z kolegami – wiele wspanialych niezapomnianych chwil i wiele porażek, rozczarowań, smutku, nerwów.

 

W połowie 3 klasy liceum, czyli maturalnej, przyszła nagła zmiana. Nie wiem do końca skąd ona się wziela, to była chyba naprawde jakas siła wyższa, która mną pokierowala.. Na feriach zerwala ze mna dziewczyna, z która byłem z przerwami już dlugi czas i w ktorej byłem zakochany. Zrobila to w wyjatkowo okrutny sposób, calkowicie zmienila podejscie do mnie, na takie oficjalne, oschłe, obojętne i zerwala ze mna jakikolwiek kontakt. Jakbysmy się wogole nie znali.Zalamalem się. Uspokoilem się. Przestalem wychodzic z domu, moje życie zatrzymalo się. Coś we mnie pękło. Mimo tego,ze co najmniej kilka razy ją zdradzilem w trakcie trwania naszego zwiazku to bardzo ja kochalem i myslalem,ze będziemy już zawsze razem.. a tu nagle taka strata.. Stracilem ochote na cokolwiek. A lista zaleglosci w nauce liczyla sobie jakies hmm.. 900 stron ksiazek z matematyki.. nie mowiac o innych przedmiotach, jedynie z angola byłem na biezaco bo rodzice zapisali mnie na prywatne lekcje. Zacząlem się uczyc. W polowie lutego zaczalem przygotowania do majowej matury. Zadeklarowalem,ze będę zdawal rozszerzoną matematyke i rozszerzony angol. Polski podstawa. Uczylem się dzien w dzien, od rana do poznego popoludnia, niezadko po 8-9 godzin dziennie. Przeczytalem 1000 stronicową księge żeby zrobic wypowiedz ustną na mature z polskiego. Nie poznawalem sam siebie, nagle moją ambicją stalo się jak najlepsze zdanie matury! W miedzy czasie zostalem przymusowo przeniesiony przez dyrektorke do innej klasy (mimo tego,ze wylaczylem się niemal calkowicie z pozaszkolnego zycia towarzyskiego to jednak w szkole nadal byłem ‘niegrzeczny’), co wyszlo mi na dobre, zaczalem uwazac na lekcjach matematyki i nawet przychodzilem na dodatkowe przygotowujace do rozszerzonej matury.

 

No i zdałem. Świetnie zdałem. Dostałem się na kazda uczelnie, na która zlozylem papiery. W tym mniej wiecej czasie poznalem nową dziewczyne i wspolnie z nią spedzilem najlepsze wakacje mojego zycia ... :) kontakt z ‘kolegami’ po maturze i rozdaniu swiadectw zupelnie się urwał. Przestałem pic, przestalem cpac, szlajac się po nocach. Cale dnie spedzalem z nową dziewczyna, w ktorej szybko sie zakochalem. Wszystko się rozpadło, z tego co wiem to dziś już prawie nikt z naszej paczki nie utrzymuje kontaktu ze znajomymi z liceum. Jakoś nie było mi nawet żal. Zycie było piękne..

 

W tamtym czasie nie zdawalem sobie sprawy z istnienia czegos takiego jak nerwica lękowa, nerwica natręctw itd. Podobno jakis uczen w naszej klasie bral psychotropy. Ale nic mi to nie mowilo. Mam nadzieje,ze to nie przez nas.

Jednak zawsze było cos, co odroznialo mnie od reszty moich znajomych – była to ta moja pieprzona wrażliwosc. Nie wiem, jakos zawsze wydawalo mi się,ze ja czuje i widzę wiecej niż inni. Czesc z Was zapewne wie o czym mowie. Niektóre sytuacje poruszaly mnie duzo bardziej. W zasadzie cale liceum gralem kogos innego, kogos kim wewnetrznie nie byłem. Zgrywałem twardziela, sam nie wiem do kocna dlaczego. Może taki był mój ideał charakteru? A może podsiwadomie balem się niezaakceptowania przez grupe? Często miałem rozne wyrzuty sumienia. Duzo myslalem, niektóre sprawy mnie wkurzaly. Nie podobal mi się sposób w jaki ‘loza szydercow’ traktowala innych uczniow. Często było mi zal jak się nad nimi znęcali. Jeszcze jakies tam slowne dogadywanie to rozumiem, ale oni często przesadzali. Pamietam,ze jednemu chlopakowi nawet kiedys rozwalili nos podczas przepychanki za nic:/ Znalem tego chlopaka i lubilem go, czasem spedzalem z nim przerwy. wtedy nie wytrzymalem. Uderzylem wlasnego, dobrego kumpla prosto w twarz. Nie podobalo mi się, ze się tak unosza nad slabszymi, którzy w dodatku nic im nie zrobili. Ale znowu nie moglem tak za często reagowac, bo uznaliby mnie za ‘ciote’ i usuneli z paczki. A wtedy bardzo mi na tym zalezalo. Zreszta obrona tego chlopaka duzo mnie pozniej kosztowala. A takich sytuacji, w których nie reagowałem było mnóstwo. Musiałem patrzec na to, jak poniżają i uzywaja przemocy wobec tych biednych chlopców. Dwoje z nich przepisalo się do innych klas z tego powodu. Nie mogłem nic zrobic, zawsze gdy do tego dochodzilo, probowalem odwrocic ich uwage, mowilem,ze już wystarczy itd., ale często nie byłem w stanie nic zrobic. Bo nawet gdybym się im postawil to i tak niewiele bym pomógł. No i tez nie miałem odwagi. Ale mimo tego,ze tacy byli lubilem spędzac czas w ich towarzystwie, jeśli nie robili nikomu krzywdy, było naprawde świetnie. Mielismy 1000 pomyslow na minute. Czas szybko leciał.

 

Również szybko się zakochiwałem. Jeśli chodzilo o moje uczucia do dziewczyn w tamtym czasie to byłem bardzo niezrownowazony emocjonalnie. Przez to często niestety byłem raniony, bo wiekszosc z nich miała w glowie tylko zabawe, a nie powazne zwiazki. Nie mowiac już o wielu konkurentach heh. A dziewczyny, podobnie, jak faceci przywiazuja ogromna wage do wygladu :) przynajmneij w tym wieku. Tak wiec jej serce zdobywal najprzystojniejszy, problem w tym, ze w moim otoczeniu niemal wszyscy faceci byli przystojni.

 

No i to bylyby takie ‘fundamenty’ mojej nerwicy, choc wówczas jedynymi objawami jakie miałem, to kolatania serca od czasu do czasu. Nawet kiedys byłem z tego powodu u lekarza i przepisal mi ‘propanorol’ (?) czy jakos tak, który mi pomagal, wiec zapomnialem o sprawie.

 

Nerwica z pełną mocą zaatakowala na 1 roku studiow, na pierwszej sesji. Poszedlem na ta uczelnie bo tak ojciec chcial. Sam jest inzynierem, wiec chcial,zebym ja tez był .. a studia na polibudzie to zupelnie inny swiat niż moje liceum. Od poczatku mi się tam nie podobalo. Mimo tego,ze z moimi wynikami z matury byłem w pierwszej 10 kandydatow na ten wydzial (btw. To wlasnie na nowej maturze wychodzi kto jest naprawde inteligentny i potrafi myslec, a kto tylko duzo kuje na pamiec po nocach i dobrze lize dupe nauczycielom) to nie pasowalem tam. Zupelnie nie. W grupie same kujony, pelna koncentracja, nikt nawet slowa nie piśnie, nikt się do nikogo nie odezwie. Każdy ma w glowie podrecznik od matematyki. Wyglądali dziwnie. Porozmawiac z nimi można było w zasadzie tylko o nauce, bo o niczym innym Ci ludzie nie mieli pojecia. Czulem się troche jak w jakiejs szkole specjalnej. Wyklady i cwiczenia zdawaly się pochlaniac ich bez reszty, podczas gdy mnie to wogole nie interesowalo, rozumialem tylko pierwsze kilka wykladow z matematyki, pozniej to już była czarna magia jakas. Podobnie było z kilkoma innymi przedmiotami. W domu tez nie potrafilem się tego nauczyc, mimo,ze się staralem (choc nie poswiecalem nauce zbyt duzo czasu, duzo spedzalem go z dziewczyna i jej znajomymi). Ilosc materialu mnei przytlaczala. Po 3,5 roku nic nie robienia w liceum nie potrafilem się przestawic na taką intensywna nauke. Zaczely się nerwy. Czy ja jestem jakis nienormalny? Czy jestem gorszy od tej bandy kujonow, ze nie potrafie się tego nauczyc? Co powiem rodzicom jak nie zalicze egzaminow? Tak się cieszyli, gdy dostalem się na te studia.. znow ich rozczaruje.. co będę robil? Przeciez po liceum nie mam zadnego zawodu, będę do pazdziernika na bezrobociu? I tak dalej ..

 

No i nie zaliczylem sesji. W polowie lutego zabralem papiery z uczelni. Powiedzialem starym. Wkurzyli się, ale nie zrobili z tego w sumie jakiejs tragedii, myslalem,ze będzie wielka awantura, ale nie było w sumie nic. Jako,ze teraz wolnego czasu miałem w nadmiarze a niebardzo miałem co ze soba zrobic to znow siedzialem w domu i myslalem .. i nagle, nie wiem skad, doslownie chyba z nieba spadła mi nerwica. Było kilka takich dni,ze czulem się gorzej, ale nie zwrocilem na to jakiejs szczegolnej uwagi, bo już kiedys tak miałem. Ale niestety do tego gorszego samopoczucia doszly jeszcze lęki. Nie wiedzialem co się dzieje, podejrzewalem,ze to może być nerwica, wiec wklepalem w google i tarfilem na to forum .. kilka tygodni pozniej doszly do lekow jeszcze natrectwa... kolatania serca, bole żołądka, uczucie,ze zara zemdleję i tak dalej .. Nie wiem wogole skad to się u mnie wzielo, podejrzewam,ze teraz, po czasie wychodzi to,co we mnie siedzialo od dawna. Te konflikty wewnetrzne i wyczerpujące dla organizmu i psychiki życie z liceum. Jakos przetrzymalem do pazdziernika, były okresy lepszego samopoczucia i gorszego .. zaczalem studia na innej uczelni. I niestety tu już jest masakra. Na wykladach mam lęki, uczucie ze zaraz zemdleję, zawroty głowy, kolatania serca, natrectwa ... bleh po prostu nie mogę wysiedziec dluzej niż 3h ... nie mogę się skupic na zajeciach,bo caly czas nerwica daje mi się we znaki. To samo jest na miescie, w sklepach itd.. i w tym roku znow nie zalicze sesji, bo już chyba od 3 tygodni nie jezdze na uczelnie,nie mam sily już przez ta nerwice, i nie wiem co się tam dzieje nawet. Na to wszystko jeszcze nalozylo się rozstanie z dziewczyną. Powiedzialem już jej (jestesmy teraz przyjaciolmi) i mamie o nerwicy. Jeszcze czeka mnie rozmowa z ojcem, ktorej się obawiam. Bo zaraz będzie ... co? Jaka nerwica? Ten leń się wogole nie uczy i ma wszystko i wszystkich w dupie! Kolejny wykret od nauki! Bla, bla, bla. Zastanawiam się czy jest wogole sens by z nim o tym rozmawiac. Dzieki jednej z forumowiczek mam nr do dobrej psycholozki (dziękuje Atkaa) i musze zadzwonic i umowic się na wizyte .. i zamierzam rozpocząc leczenie.. chciałbym jakies leki na poczatek, bo ostatnio mój stan się pogorszyl, mam nawet mysli samobojcze.. no i oczywiście psychoterapie..

 

No i to by było na tyle ... pozdrawiam wszystkich :) chcialem się po prostu wygadac ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Pete Doherty. Miło Cię poznać.

 

Cóż skumulowany stres to przyczyna. Dobrze, że wybierasz się do specjalisty - idź jak najszybciej bo szkoda czasu na chorobę. Jeszcze masz dużo czasu aby wrócić do zdrowia i życia ;)

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm dokladnie taka sama sytulacja..jest u mnie.wiesz kiedys chialem napisac o tym ale widze ze Ty to zrobiles za mnie.nie mysalem ze kiedys znajdzie sie w takiej samej idetycznej sytulacj.z ciekawoscia bede czytal twoje posty.z tym ze moj okres zaczal sie w gimnazjum a teraz jestem w liceum.Wiec z ciekawoscia sledze watek..:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc:) dzieki za zainteresowanie. Myselw, fajnie wiedziec, ze ktos ma podobną sytuację. To podnosi na duchu. Troche sie rozpisalem, ale pisalem tego posta przez kilka dni. Jak bedzie zainteresowanie to dopisze to, o czym zapomniałem lub co pominąłem. akurat ostatnio czesto wracam pamiecia do tamtego najlepszego okresu mojego zycia .. wehikuł czasu to bylby cud .. Mam zamiar zadzwonic dzis do psycholozki i umowic sie na pon na wizytę. Moja mama jeszcze chce mnie umowic z jakims swoim kolega psychologiem. No i musze ojcu powiedziec o tym.

 

 

Wczoraj bylem na imprezie i o dziwo nerwica mi jej nie uprzykrzyla. Pierwszt raz od chyba 1,5 roku mialem taką spokojna impreze. Az dziwne bo do tej pory zawsze mialem ataki lekow, niewazne czy pilem, paliłem czy tez zachowywalem calkowita abstynencje. Chociaz marihuana je zawsze łagodzi. Ale wczoraj wypilem tylko 4 piwka i zero lęków, nawet objawow somatycznych nie bylo :) tak wiec szalalem ze znajomymi na parkiecie od 12 do 4 rano non-stop. i nawet znow odzyskalem troche pewnosci siebie i pobawiłem sie troche z dziewczynami :) dowartościowałem sie. Skoro wciaz jeszcze zwracaja na mnie uwage to znaczy, ze nie jest ze mną tak źle. dawno juz nie czulem sie tak dobrze, jak wczorajszej nocy. Takie małe wspomnienie dawnych lat. Byc moze zrobilo mi sie podświadomie lżej bo powiedzialem o mojej chorobie juz łącznie 3 osobom - mamie, bylej dziewczynie i jednej z naszych kolezanek na forum. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ja musimy wiezyc ze keidys to cholerstwo pusci calkowicie.:)

ciesze sie ze wybajerowales sie tak i jednak widzisz ze nie wszytko co zdobyles jest oparte na zlu.tylko tez na Sobie..:)

ja wlasnie mam nagorzej ze jak sie dowartosciowuje.to potem zdaje sobie sprawe ze mam nerwice i zal. sie robi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to mniej wiecej kluczowe wydazenia z ostanich paru lat .....: moze opowiem skrocie . 2 klasa gimnazjum pszez pewna funkcje oferowana przez operatora zaczalem poznawac dziewczyny ,w klasie tez byly ale kontakty z nimi ograniczaly sie do zera ,lub z pszymusu ,w kazdym razie pozanlem jedna dziewczyne ,wystawila mnie na pierwszej randce no ale coz ,niepoddawalem sie ,szukalem dalej za jakis czas poznalem nastepna ,okazala sie bartdziej wyrozumiala ,spotykalismy sie jakies 2 miesiace ,i zaczela kombinowac ,unikac mnie ,pszekladac spotkania , na koniec wyreczyla sie koleznka ,ktora zadzwonila do mnie i powiedziala pare slow ,akurat wracalem od kolegi ,wrocilem do domu zamklem sie w pokoju wiedzialem ze to jusz koniec ,gdy tylko o niej pomyslalem czylem jak by mi ktos dociskal wbita szpile w serce. w tedy popadlem w ja wiem ciezko to opisac ,bol ,rozgoryczenie ... trwalo to mniej ,wiecej dwa tygodnie potem powoli zaczelo pszechodzic . Jak jusz doszedlem do siebie ,uswiadomilem sobie ze sa inne rzeczy w zyciu . skonczylem gimnazjum moje stosunki z innymi zostaly takie same ,za namowa kolegi poszlismy do tej samej szkoly sredniej i zaczal sie koszmar pszesladowan ,pobic i calego gowna polskiej szkoly ,balem sie chodzic do szkoly ,a jak jusz pszyszlem niemoglem znalezc bezpiecznego miejsca . zaczolem brac srodki pszeciw depresyjne ,troche pomagaly , z czasem czesc sie wylamala ,powoli sytuacja sie unormowala,minely wakcje niechetnie chcialem wracac ale nimialem zabardzo wyboru ,procz podstawowej paczki skur... i innego ku...estwa bylo kilka osob ktore niezdaly ,i z jedna z nich znalazlem wspolny jezyk ,zainteresowania drugi byl dobrym rokiem ,nie bralem srodkow na depresje i spokojnie zaczalem trzecia klase ,kumpel jest wolontariuszem ,bierze udzial w akcjach zbiorki zywnosci , namowil mnie raz zebym z nim poszedl bo brakowalo ludzi , procz jego i mnie bylo jeszcze kilka dziewczyn okazaly sie dosyc szorstkie i niemile ,nietolerancyjne . slowa nie byly mile ale szczere ,po tym wszystkim jak wracalem do domu czulem ze czegos mi brakowalo , wciaz czuje sie z tym zle i niewiem co zrobic .....: z pszemoc w szkole mam za soba ale wrocilo co innego ,odezwalo sie cos co stlumilem jeszcze w gimnazjum ...: prosilbym o obiektywna opinie i zrozumienie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no więc odpowiem Ci jak wyglądało to u mnie jeżeli chodzi o bicie w szkole. Wiem przez co przechodziłeś bo jak byłam w gimnazjum to chyba była 2 klasa to byłam że tak brzydko nazwę "brudem". No i chłopaki z 3 klasy mnie nie akceptowali. Raz mnie zepchnęli ze schodów a wiesz co ja zrobiłam? Wstałam podeszłam do tego "chłopaka" i go pobiłam... wyobrażasz sobie? ja taka dziewczynka pobiłam starszego do siebie chłopaka! Okazało się że to zwykły frajer który jak przychodzi co do czego to ucieka. Trzeba po prostu się postawić "ry* nie szklanka" przecież :) a jeśli chodzi o dziewczyny to mój chłopak miał gorzej od Ciebie :) bo w gimnazjum był wyrzutkiem (zupełnie nie wiem dlaczego ! był przystojny i bardzo fajnie sie z nim rozmawia) nikt go nie lubił , każdy wykorzystywał... A z dziewczynami to było tak że żadna nie chciała z nim być. dostał nie jednego kosza i nie raz słyszał jak dziewczyny o nim gadają głupie rzeczy. Ale żebyś to lepiej zrozumiał to napisze ci jak niektóre płytkie dziewczyny reagują .. no więc jedna, najbardziej wpływowa laska powie drugiej że on jest głupi.. i plotki się roznoszą. (a wiesz dlaczego tak powiedziała? bo wie że on nawet by na nią nie spojrzał...dlatego nie chce aby inna go miała) i w końcu jednej się podoba ale z nim nie będzie bo wiadomo.. inni mówią. a no takie są laski :) hehe wiem dziwne ale no cóż. widocznie nie trafiłeś jeszcze na tą jedyną ale spokojnie jeszcze będziesz szczęśliwy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśle że potrzebujesz przyjaciela. Takiego prawdziwego choć to łatwo powiedzic to warto kogoś takiego mieć!

Wiesz przyjaciele są jak anioły podnoszą cie gdy skrzydła zapominają jak latać...

Uważam ze jest gdzies ktoś kto cie szuka kto bardzo chce cie znalesc musisz sie otwozyc i być cierpliwym.

Nienapisałeś dlaczego ta dziewczyna cie zostawiła ale jesli miała problem z akceptacją twojego wyglądu to jest niedojrzała!

Nie to jest najwazniejsze i jeszcze jedno: Najpierw trzeba zaakceptować siebie...Najpierw musisz pokochać sam siebie by inni mogli cie pokochać...To samo z akceptacją! Każdy człowiek jest bezcennny i niepowtarzalny!! Ty również. Musisz tylko w to uwiezyć, chciec w to uwiezyc...

 

[Dodane po edycji:]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze to chcialbym podziekowac wam za wsparcie,ktorym mnie obdarzyliscie ,sporo myslalem nad tym, czemu tak sie dzieje a nie inaczej ,czemu wciaz czegos mi brak ,uwazam ze chodzi o to ze niemam dziewczyny ,zamieniajac kilka zdan ze znajoma kolegi, odzylo we mnie cos co ucichlo kiedys tam, to jak dziura w sercu po gwozdziu ktory ja zostawil... jesli chodzi o przyjaciela to mam jusz od dosyc dawna ,moge znim porozmawiac praktycznie o wszystkim, pomagamy sobie kiedy mozemy, w sumie dla mnie tak wyglada pszyjazn ,ale jesli ktos ma inna opinie, tez poslucham chetnie ,pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×