Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

Hobby nie jest po to, żeby się nim chwalić, tylko żeby Cię wypełniało. 🙂 Każda chwila jest dobra na znalezienie pasji, pasja zdecydowanie pomaga w życiu. Trudno jest rozmawiać z ludźmi czasem i mnie. Bo co tu powiedzieć na pytanie "a co u Ciebie?" Chyba nie ja jedna mam z tym problem. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym hobby to źle się trochę wyraziłam. Nie chodzi mi o przechwalanie się. Bardziej o to, że jak ma się hobby konkretne to można w rozmowie z kimś do tego nawiązać, opowiedzieć co się ostatnio robiło czy zainteresować kogoś. A tak jak ma się szare życie, to tego takiego trochę aliena, no i nie pracuje jak ja, to nie z każdym jest o czym gadać.

 

@shira123 też jestem ciekawa jak zaplątałaś się w znajomość z mafią.

@Heledore do pracy mgr naprawdę dawno nie zaglądałam... W zasadzie treść mam całą napisaną. Jeszcze tylko, albo aż poprawić błędy językowe, bo nie piszę jej po polsku i bibliografię uporządkować:)

Nawet nie wiem kiedy mam obronę:D bo w zasadzie dopiero początek sierpnia a niby ma być pod koniec września.

Ja dziś byłam na shoppingu. Kupiłam sukienkę taką bardziej wieczorową i do tego torebkę. Nie znoszę imprez rodzinnych mojego chłopaka, bo koszmarnie się tam nudzę i siedzę w większości na telefonie, ale przynajmniej będę fajnie wyglądać 🙂

Byłam też z koleżanką na piwie. Ale musiala się zbierać o 23, bo ma jutro pracę. Nawet chwilę tanczylysmy. Nie tanczyłam rok. Jakoś wyrosłam z chodzenia po klubach i tego jak doczepiają się obcy faceci i mi z tym niezręcznie i ich spławianiem. No i po lekach mam mało energii, więc męczy mnie każdy większy wysiłek fizyczny. Gdybym tak nie miała, to może i częściej bym się na poruszała.

Wróciłam do pustego domu, bo chłopak pojechał do rodziców. Mam w południe do nich pojechać. Średnio mi się chce, bo również mi się tam nudzi i zwykle myślę o tym kiedy wreszcie wrócę do siebie. Taka to ja towarzyska :P ale nie rozmawiają oni specjalnie ze mną, zwykle po prostu sobie siedzę tam i tyle. I czuję się tylko jak dodatek do mojego chłopaka. Wiem, że ich zachowanie jest dziwne, ale chłopak tłumaczy, że no oni tak po prostu mają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis oj nie, nieśmiali to oni zdecydowanie nie są, mają dużo większe poczucie humoru niż ja i łatwo im przychodzi rozmawianie o niczym. I właśnie ja nie lubię tego typu rozmów i słabo mi one idą, poza tym nie mam takiego humoru jak inni,wręcz przeciwnie zdarzało się, że powiedziałam coś co uznałam za śmieszne a ich jedyną reakcją były krzywe miny... Poza tym nigdy nie pytają się co u mnie słychać, mówią o swoich sprawach, często gadają między sobą nie zwracając za bardzo uwagi na mnie... I czuję się wtedy tylko jako dodatek. Miałam z nimi drobne zatarczki już kiedyś, nie to że byłam niemiła tylko wg chłopaka wkurzałam ich po prostu tym jaka jestem. I z tego powodu też czuję się tam skrępowana. Wiadomo, mam bordera i każde takie zachowania wobec mnie odbieram jak odrzucenie, gdzie ktoś gruboskórny miałby to gdzieś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, lukrowana napisał:

@New-Tenuis oj nie, nieśmiali to oni zdecydowanie nie są, mają dużo większe poczucie humoru niż ja i łatwo im przychodzi rozmawianie o niczym. I właśnie ja nie lubię tego typu rozmów i słabo mi one idą, poza tym nie mam takiego humoru jak inni,wręcz przeciwnie zdarzało się, że powiedziałam coś co uznałam za śmieszne a ich jedyną reakcją były krzywe miny... Poza tym nigdy nie pytają się co u mnie słychać, mówią o swoich sprawach, często gadają między sobą nie zwracając za bardzo uwagi na mnie... I czuję się wtedy tylko jako dodatek. Miałam z nimi drobne zatarczki już kiedyś, nie to że byłam niemiła tylko wg chłopaka wkurzałam ich po prostu tym jaka jestem. I z tego powodu też czuję się tam skrępowana. Wiadomo, mam bordera i każde takie zachowania wobec mnie odbieram jak odrzucenie, gdzie ktoś gruboskórny miałby to gdzieś.

Może są zazdrośni o swojego syna? To się zdarza, chłopak znalazł kogoś bliskiego poza domem rodzinnym, na co oni nie mają wpływu. Czasem taka podświadoma zazdrość ma wpływ na relacje. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis myślę, że może tak być jak piszesz, tym bardziej, że np. jego ojciec parę razy niby żartem do niego rzucił, że jak mu będzie u mnie źle, to zawsze może wrócić do rodziców, gdzie będzie wszystko miał :) nie do końca rozumiem takie podejścia rodziców, bo dziecko w pewnym wieku już się usamodzielnia i raczej powinni się cieszyć z tego, że nie będzie im wisiało do 40-tki na karku i że jakoś tam rokuje na przyszłość, czyli nie zostanie starym kawalerem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, mi znowu odbiła szajba.

Nigdy chyba nie stanę się z osobą stabilną emocjonalnie i nie okazującą emocji skrajnie. Od najbliższych mi osób typu od chłopaka bardzo mało mi potrzeba żebym poczuła się odrzucona, zaniedbywana i niekochana. I niewiele trzeba żebym okazała to jak bardzo dotchnęło mnie coś czym zdrowy człowiek by się nie przejął albo zrozumiał. Niby mam w sobie dużo empatii ale prędzej do rozumienia podobnych mi, a nie zdrowych ludzi...

I znowu w skrajnych emocjach mam ochotę sobie coś robić, albo coś rozwalić. Myślę że najchętniej bym się z nim rozstała tu i teraz mimo że jest noc. I myślę że mimo że go kocham,to w tym momencie nie znoszę go, nie znoszę tego jak bardzo mnie rani. I oczywiście muszę to wszystko wykrzyczeć. Czując się potem jak jakaś patola albo naprawdę chora osoba. Nie przejmuję się w tym momencie że ktoś może słyszeć jak się drę albo wyję. A jak mi on mówi że jeszcze wezwie ktoś policję to myślę i mówię że dam się zabrać przynajmniej od razu na oddział, nawet zamknięty. 

Gdyby nie wzięcie hydroksyzyny i imovane to bym nie była w stanie zasnąć do rana.

Rano poczuję trochę wstyd że znów nie opanowałam się. Ale i tak będę czuła dalej złość na niego bo przez chwilę mnie olał i zajął się czymś innym i że był za mało czuły co ja uznałam jako odrzucenie. I do tego poczułam, że skoro on taki jest wobec mnie to nie jestem atrakcyjna i żadne ciuchy ani makijaż tego nie zmienią.

I tak mam ochotę się z nim rozstać. Miewałam i miewam poważne zamiary. Boję się że potem będę tego żałować. Nie ma pewności że z moim charakterem ktokolwiek mi dogodzi.

Nie wiem czy kiedykolwiek wyzdrowieję, chyba nie da rady. Musieliby mi wymienić mózg lub musiałabym urodzić się drugi raz w innej rodzinie.

Przy okazji dziś a w zasadzie wczoraj minął 5 miesiąc od śmierci babci. Z nią nie byłam wcale zdrowsza. Miałam więcej stresu bo ciągle bałam się o jej życie. Albo bałam się jak lekarze mówili że po wylewie może już nigdy nie zrobić kroku a potem się to cofnelo. Przez te 4 lata wiele przeżyłam strachu. Wiele łez wylałam gdy się o nią bałam.

Mimo wszystko ona była jako najbliższa mi osoba, której mogłam zaufać.

A teraz od 5 miesięcy śpi. Gdziekolwiek jest jeśli jest.

Amen

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@lukrowana, współczuję. Poczekaj z decyzjami, targają Tobą silne emocje. Rano być może będziesz w stanie ocenić, czy to choroba, czy uzasadnione pretensje - i co w jakim stopniu. A Twoja babcia na pewno jest - albo w niebie albo w piekle (czyli umarła). Ja przynajmniej tak wierzę 😃 Trzymaj się i idź grzecznie spać...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przykro mi,lukrowana...tez mam podobnie niestety...

 

ta grupa na ktora chodze,tam jest pani psycholog 70 letnia, myslalam ze jest ok,zaufalam jej, zwierzylam sie z b.prywatnej sprawy a ona mi dala taka rade, tak mnie zranila ze nie moglam przestac plakac i mialam silne mysli s....nawet psychologom nie mozna ufac to jakis koszmar jest.........ocenila mnie,obrazila,upokorzyla. dobrze ze mnie przyjaciolka uspokoila bo myslalam ze oszaleje.nie chce dokladnie pisac ale min.powiedziala ze sie ubieram b.wyzywajaco i kusze facetow i ze u mnie lubiezne spojrzenia mezczyzn na mnie sa dla mnie namiastka sexu/cos w tym stylu/ dobrze ze przy grupie tego ne powiedziala bo tam jest 11 facetow i 2 kobiety.

 

a facet z mafii-to bylo tak

poszlam z przyjaciolka na kawe,on mnie zaczepil przy barze zagadywal,troche flirtowal, gapil mi sie na dekolt...i mowi ze chetnie mi postawi kawe z lodami a ja, ze jestem z przyjaciolka. on-ze dla nas obu kupi.

przysiadl sie do nas z piwem i gadal,ze on ma tyle kasy, zna ludzi z polswiatka, iles tam barow zalozyl,cos tam bajdurzyl,mial gadane, i ciagle  sie na mnie gapil, na moj dekolt i mowil ze mam''swietne warunki'' mialam go juz dosc....

potem on mowi ze idzie do cukierni kupic nam tort.  a my-szybko wypilysmy kawe i w nogi,ja jeszcze wlalam mu troche kawy do piwa bo bylam wsciekla na jego zaloty i ucieklysmy do biblioteki...taka przygoda bordera

przyjaciolka boi sie do tej kawiarni chodzic,a jej chlopak byl zly na mnie ze ja wciagam w takie sytuacje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎20‎.‎05‎.‎2018 o 09:07, shira123 napisał:

a ja chyba zdrowieje)) wczoraj ostra awantura z mama, i nic, nie mialam checi autoagresji jak zawsze,nie wzielam tabletki, nie pilam alkoholu,

tylko poszlam na rower i napisalam opowiadanie pt. ''Xanax'' :lol: przelalam emocje na papier.

potem przeczytalam to mamie, powiedziala ze jestem glupia jak but i kazala mi to spalic/ nie zrobie tego/ i mnie przytulila. tyle

Boszzz, jakie to słodkie:) Serio:) Chylę czoła tak ogółem. Ja po awanturze z matką jestem rozwalona do granic możliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mialam wczoraj zly dzien,  najpierw poklocilam sie z wredna baba-opiekunka kolonii/ja mialam racje/,potem w pracy byly okropnie halasliwe i niegrzeczne dzieci-kosmar, i jeszcze ostra klotnia z mama...za to dostalam duzo wsparcia od pracodawcy.

ale znow mialam mysli s, plakalam duzo i kupilam sobie whisky i piwo i mialam wszystkiego dosc...

 

dzis juz jest ok-jade na miasto kupic ciuchy i spotkam sie z przyjaciolka, potem terapia z moja ulubiona t.

wieczorem moze pobiegam.

a,i zrobilam sobie i mamie paznokcie z ''efektem syrenki'' wyszly sliczne))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore a już jakoś daję radę ;) czyli tak zwana stara bida. Mało co mi się tylko chce ostatnio. To nie jest jakaś depresja, tylko taki bardziej brak energii. I mam poczucie, że powinnam coś robić, czy to sama się pouczyć języków, wychodzić jakoś do ludzi, ale też więcej w domu ogarniać, sprzątać na bieżąco. A kończę przed kompem, z jakimiś serialami, albo jakąś gazetą. Od przyszłego tygodnia też planuję zabrać się za poprawianie tej mojej magisterki. Miałam to jakoś od dziś robić, ale nie chce mi się. Ledwo z domu teraz po chleb wyszłam, bo nie miałam co na śniadanie jeść. Ale już po zakupy na obiad to chłopaka wysłałam, tzn powiedział, że pójdzie po pracy, bo widział moją wielką chęć, żeby stać w kolejce po zakupy. Czasami mnie to przeraża jak ja będę pracować, skoro na co dzień po lekach nie mam tak energii a nie mam zbyt wielu obowiązków. W porównaniu z normalnymi ludźmi, co teraz pracują, a potem wracają, zakupy i jeszcze mają siłę na sprzątanie i wyjście gdzieś.

 

@shira123 dobrze, że Ci przeszedł zły nastrój... a te paznokcie to hybrydy? Ja sobie robię hybrydy, ale nigdy jakoś nie chciało mi się bawić w specjalne efekty, bo i tak dużo zachodu, zeby normalne paznokcie zrobić :P  ale jak każdemu, podobają mi się te efekty ;) 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.08.2018 o 12:22, lukrowana napisał:

Czasami mnie to przeraża jak ja będę pracować, skoro na co dzień po lekach nie mam tak energii a nie mam zbyt wielu obowiązków. W porównaniu z normalnymi ludźmi, co teraz pracują, a potem wracają, zakupy i jeszcze mają siłę na sprzątanie i wyjście gdzieś.

Daj sobie czas, jesienią pewnie wrócą do Ciebie siły i będziesz chciała pójść do pracy. Ja przez pierwsze miesiące po śmierci przyjaciela potrafiłam cały dzień spędzić w pościeli i spać na przemian z płakaniem. Teraz mam znacznie więcej energii. Czas robi swoje - dodaje energii i chęci do walki. Co do kłótni z chłopakiem, znam takie stany pobudzenia. Trzeba odłożyć telefon i komputer jak najdalej i przeczekać.

W dniu 14.08.2018 o 16:36, shira123 napisał:

ta grupa na ktora chodze,tam jest pani psycholog 70 letnia, myslalam ze jest ok,zaufalam jej, zwierzylam sie z b.prywatnej sprawy a ona mi dala taka rade, tak mnie zranila ze nie moglam przestac plakac i mialam silne mysli s....nawet psychologom nie mozna ufac to jakis koszmar jest.........ocenila mnie,obrazila,upokorzyla. dobrze ze mnie przyjaciolka uspokoila bo myslalam ze oszaleje.nie chce dokladnie pisac ale min.powiedziala ze sie ubieram b.wyzywajaco i kusze facetow i ze u mnie lubiezne spojrzenia mezczyzn na mnie sa dla mnie namiastka sexu/cos w tym stylu

Zazdrosna o Twoją młodość. Syndrom starej samicy. To źle, że jako terapeutka nie umie nad tym zapanować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore na razie nie idzie, zaczynam od jutra :D

W zasadzie muszę. Myślałam, że w dziekanacie będzie informacja o terminie obrony, bo w przypadku obrony lipcowej tak było. Poza tym przed wakacjami promotor mi mówił, że obrona będzie koniec września i tak się nastawiłam. 2 dni temu do niego postanowiłam napisać i mi pisze, że termin 11 września, Lol. A złożyć pracę trzeba najpóźniej do 2 tygodni przed obroną czyli do 28 sierpnia. Czeka mnie pracowity tydzień zatem.

Ale tak mnie to przeraziło, bo nie tak wiele czasu zostało. Jednak muszę przez to przejść i mieć z głowy. Za Twoją również trzymam kciuki 🙂 znasz już termin?

 

 

Leżę w tej chwili w łóżku i zwijam się z bólu brzucha. Wzięłam nospę max ale nie pomaga na razie. Ból z serii takich, kiedy ciężko mi się aż oddycha. Szkoda, że na jelito drażliwe nie ma leków...są tylko leki co działają na objawy jak nospa czy stoperan. A nie ma leków jak w przypadku innych chorób, bo w zasadzie fizycznie nie ma żadnych zmian w organizmie. Bywa że mnie ból nachodzi tak sam z siebie, nie wiadomo z jakiego powodu, bo nic nie zjadłam złego ani się specjalnie nie denerwowalam. Jedynie wczoraj dość dużo jak na siebie wypiłam spirytusu z cytryną czyli takiej domowej roboty cytrynówki, bo trochę się zdołowałam przez chlopaka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@lukrowana trzymam kciuki, aby ból brzucha szybko przeszedł i mocno też trzymam kciuki za magisterkę, choć wierzę, że wszystko dobrze się ułoży.

@heledore u mnie w miarę ok. Dziękuję, że pytasz. Jakoś powolutku wraca do mnie wewnętrzna równowaga i optymizm. Zdałam sobie sprawy, że najbardziej na świecie boję się nie wydarzeń, tylko mojej reakcji na nie. Też tak masz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis dzięki. Postanowiłam, że pójdę prywatnie na usg, może uda się na dniach. Bo wpisałam w google ostry ból brzucha i wiadomo... Zaczęłam bać się, że mogę mieć kamicę żółciową 😕 bo wiem, że to dziedziczne a u mnie wszyscy to mieli i wiadomo kończy się to operacją zawsze. A ja boję się nawet pobierań krwi...

Bo objawem głównym są właśnie ostre bóle, które często nie przechodzą po lekach. Ostatni raz taki silny ból miałam 2 lata temu i karetka mnie wtedy na sor zabrała i po dobie wypuścili, wówczas nawet kroplowki mi nie pomagały na ból. Ale wtedy w usg nic nie wyszło złego, więc liczę, że teraz będzie tak samo :( Choć będę się bała, że coś może mi być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore tak, udało mi się zrobić usg, 150 zł złotych poszło, żeby dowiedzieć się, że jak zwykle nic mi nie jest. A ja od niedzieli praktycznie codziennie na lekach przeciwbólowych, które nawet te na receptę nie przynoszą pełnej ulgi... Najchętniej zaszyłabym się sama w domu i nikomu nie pokazywała, bo jak mam takie bóle to dodatkowo stresuje mnie obecność ludzi. Boję się też jeść, bo potrafi mnie rozboleć po jednej kromce chleba. A jeszcze w zeszłym tygodniu normalnie piłam piwo i zagryzałam je pikantnymi skrzydełkami z kurczaka, albo zjadłam pół dużej pizzy i nic a nic mi nie było, czułam się szczęśliwa jedząc normalnie, bez bólu. Za tydzień lecę w dalekie kraje i musi mi się do tej pory polepszyć, bo nie mogę zmarnować sobie wyjazdu na zwijanie się z bólu. 

Psychiatra kazał mi zwiększyć wenlę znowu do 225 mg. Z miesiąc temu nie dałam rady na tej dawce, bo czułam, że jest ona za silna. Ale nie mam teraz wyboru. Mówiłam mu, że coś może wenla już słabiej na mnie działa po tych prawie 2 latach, ale on chyba średnio ma cierpliwość, żeby zmieniać mi lek, mówi że jak coś to w tym szpitalu, gdzie idę od października, mi zmienią.  Musi mi się polepszyć, bo ostatnio tak źle było dwa lata temu jak rzuciłam całkiem leki. Wtedy bóle brzucha już powodowały u mnie myśli s. Bo na dłuższą metę nie da się tak żyć.

Moja psycholog jak usłyszała jak ze mną jest stwierdziła, że nie da rady za bardzo prowadzić ze mną terapii i że zresztą to nawet nie była terapia a bardziej wsparcie terapeutyczne! Bo za dużo wątków u mnie jest i tak dalej. Eh, porażka. Trochę to moja wina jest, bo na terapii nie umiem skupić się na jednym temacie, jak ciągle dzieje się coś innego i jak pyta się mnie na początku jak się czuję to mówię co aktualnie jest i zaczynamy drążyć ten temat. Powiedziała mi, żebym po skończeniu tej terapii grupowej tam przy szpitalu kogoś sobie poszukała. To już trzeci terapeuta, który mi dziękuje za współpracę i stwierdza, że nie da rady.

Mój psychiatra powiedział, że to niby ''dobrze'' bo uczciwie powiedziała, a nie mówiła, że jest ze mną lepiej. Ale kurde złe to jest odczucie jak nawet psycholog cię nie chce... że jest się aż taką skomplikowaną, zaburzoną personą.

 

 

@Heledore zazdroszczę Ci, że już złożyłaś pracę :) u mnie jeszcze parę dni dłubania w tym 😕 ale muszę złożyć we wtorek i powinnam dać radę, tzn. muszę :P

Też takie coś mi się zdarza, że tracę cierpliwość do upierdliwych obcych ludzi. Może nie bluzgam, ale coś odpowiem, choć nie na tyle, żeby się od razu odczepiła. Bo sobie myślę, a i tak obca baba, do tego gada głupoty, to co mi zależy. No i myślę, że warto takim odpowiedzieć niż milczeć, bo może następnym razem ugryzie się w język.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore, po prostu złapałam się na tym, że nawet po najgorszej wiadomości myślę: "Ojej, i jak ja to będę teraz znosić? Czy wrócą do mnie myśli s., pobudzenie nerwowe?" Chodzi o to, że nie mam stuprocentowego zaufania do swojej reakcji i boję się bardzo chwil rozstroju nerwowego, bardziej się tego boję niż złych wydarzeń. Gratuluję skończenia pracy i trzymam kciuki za rozmowę. Dobrze, że odpowiedziałaś tej babce, bo pewnie nie byłaś pierwszą osobą, którą zaatakowała. Mnie jeszcze denerwuje, gdy ktoś obcy nagle zaczyna ze mną rozmawiać, np. na przystanku, w tramwaju, a najgorsze - w pociągu. Miałam sytuację, że jechałam do Warszawy z panem, który opowiedział mi całą historię swojego życia, a potem próbował mnie poderwać. Miał 64 lata, litości...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, lukrowana napisał:

@Heledore tak, udało mi się zrobić usg, 150 zł złotych poszło, żeby dowiedzieć się, że jak zwykle nic mi nie jest. A ja od niedzieli praktycznie codziennie na lekach przeciwbólowych, które nawet te na receptę nie przynoszą pełnej ulgi... Najchętniej zaszyłabym się sama w domu i nikomu nie pokazywała, bo jak mam takie bóle to dodatkowo stresuje mnie obecność ludzi. Boję się też jeść, bo potrafi mnie rozboleć po jednej kromce chleba. A jeszcze w zeszłym tygodniu normalnie piłam piwo i zagryzałam je pikantnymi skrzydełkami z kurczaka, albo zjadłam pół dużej pizzy i nic a nic mi nie było, czułam się szczęśliwa jedząc normalnie, bez bólu. Za tydzień lecę w dalekie kraje i musi mi się do tej pory polepszyć, bo nie mogę zmarnować sobie wyjazdu na zwijanie się z bólu. 

Psychiatra kazał mi zwiększyć wenlę znowu do 225 mg. Z miesiąc temu nie dałam rady na tej dawce, bo czułam, że jest ona za silna. Ale nie mam teraz wyboru. Mówiłam mu, że coś może wenla już słabiej na mnie działa po tych prawie 2 latach, ale on chyba średnio ma cierpliwość, żeby zmieniać mi lek, mówi że jak coś to w tym szpitalu, gdzie idę od października, mi zmienią.  Musi mi się polepszyć, bo ostatnio tak źle było dwa lata temu jak rzuciłam całkiem leki. Wtedy bóle brzucha już powodowały u mnie myśli s. Bo na dłuższą metę nie da się tak żyć.

Moja psycholog jak usłyszała jak ze mną jest stwierdziła, że nie da rady za bardzo prowadzić ze mną terapii i że zresztą to nawet nie była terapia a bardziej wsparcie terapeutyczne! Bo za dużo wątków u mnie jest i tak dalej. Eh, porażka. Trochę to moja wina jest, bo na terapii nie umiem skupić się na jednym temacie, jak ciągle dzieje się coś innego i jak pyta się mnie na początku jak się czuję to mówię co aktualnie jest i zaczynamy drążyć ten temat. Powiedziała mi, żebym po skończeniu tej terapii grupowej tam przy szpitalu kogoś sobie poszukała. To już trzeci terapeuta, który mi dziękuje za współpracę i stwierdza, że nie da rady.

Mój psychiatra powiedział, że to niby ''dobrze'' bo uczciwie powiedziała, a nie mówiła, że jest ze mną lepiej. Ale kurde złe to jest odczucie jak nawet psycholog cię nie chce... że jest się aż taką skomplikowaną, zaburzoną personą.

 

 

@Heledore zazdroszczę Ci, że już złożyłaś pracę 🙂 u mnie jeszcze parę dni dłubania w tym 😕 ale muszę złożyć we wtorek i powinnam dać radę, tzn. muszę :P

Też takie coś mi się zdarza, że tracę cierpliwość do upierdliwych obcych ludzi. Może nie bluzgam, ale coś odpowiem, choć nie na tyle, żeby się od razu odczepiła. Bo sobie myślę, a i tak obca baba, do tego gada głupoty, to co mi zależy. No i myślę, że warto takim odpowiedzieć niż milczeć, bo może następnym razem ugryzie się w język.

Masz pecha do jakichś słabych psychologów... Myślę, że nie powinnaś tego brać do siebie, mimo że się powtarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis eh, tak jak piszesz, ciężko nie brać tego do siebie jak to się powtarza 😕 i też fakt, że próbowałam kilku typów terapii i żadna nie przynosi specjalnych efektów 😕 sama w sobie jestem opornym przypadkiem, chyba dam sobie coś powiedzieć, ale nie bardzo biorę to pod uwagę i stąd ciężko o zmianę. I z drugiej strony takie ataki nerwicy jak np. mam obecnie, dzieją się same z siebie, tzn. są wywołane jakimiś czynnikami, ale jak już moja nerwica ''wybuchnie'' to nie ma różnicy czy chodzę sobie na terapię czy nie.

Po nowym roku jak znajdę pracę, to chyba poszukam kogoś prywatnie i to nie jakąś młodą babeczkę, która jeszcze chyba mało przypadków w życiu widziała, tylko kogoś kto naprawdę ma doświadczenie w różnych osobach.

 

Tak jak myślałam, że to co się ze mną dzieje to nerwica. Dziś postanowiłam, że poza anonimowymi osobami w sklepach będę sama, nie będę z nikim rozmawiać, nie będę czuć tego napięcia. Byłam na mieście i jeszcze kawałek miałam do domu, to uznałam, że zjem sobie na mieście jakieś tam mniej zdrowsze rzeczy, w końcu z nikim się nie widzę, to mnie nie obchodzi czy mnie brzuch rozboli. Jadłam sobie na luzie. Wracałam do domu i czułam się wolna i lekka. Jak się można domyśleć, nic mi nie jest dziś cały dzień. Czuję się wolna, gdy jestem sama, ale lubię mimo tego towarzystwo osób, które znam, choć mniej w takich momentach jak obecnie. Ale taki to jest paradoks mojej osoby - boję się ludzi, a zarazem źle znoszę samotność i odrzucenie. Gdybym była typowym samotnikiem to przynajmniej izolacja by mi nie przeszkadzała.

A tak to znowu mi brakuje swobodniejszego wyjścia z kimś (bo nie mogę powiedzieć, żebym mogła się czuć swobodnie z kimkolwiek, poza moim chłopakiem, bo jego najlepiej znam). Chciałabym czuć się znowu lepiej i nie bać się aż tak, bo bać się i tak niestety będę...

Wiem, że całe życie nie mogę i nie chcę uciekać od ludzi. Czasami przeraża mnie, że skoro od wielu lat się boję, to będę miała np. 40 czy 50 lat i jak to będzie wyglądało? Dalej będę łykać proszki i się ciągle będę bała żyć? Obawiam się, że tak może być.

 

@New-Tenuis też mnie denerwuje jak obcy ludzie mnie zagadują, nie wiadomo po co, tak z nudów chyba. Ale haha też by mnie wkurzyło jakby ktoś mi w pociągu zaczął opowiadać swój życiorys 😕 gdybym mogła to bym się przesiadła gdzie indziej. 

Edytowane przez lukrowana

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@lukrowana, niestety nie mogłam się przesiąść, bo to było Pendolino z rezerwacjami miejsc. :D :P Ja też w tej chwili mało kiedy czuję się swobodnie z ludźmi. I też tak mam, że wyluzowana jestem, gdy jestem sama. Też potrzebuję ludzi, to takie błędne koło. Myślę, że wiele osób może mieć takie poczucie. Ja zastanawiam się, czy nie spróbować medytacji, żeby czuć się bardziej spokojnie i stabilnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×