Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kto z was jeszcze wierzy w miłość?


Rekomendowane odpowiedzi

A ja miłości unikam bo jest bolesna dla mnie, nawet taka odwzajemniona, chociaż to przyjemne bywało czasami jak nie miałem jeszcze depresji. No i patrzę na nią od bardziej naukowej strony.

 

-- 01 mar 2015, 22:37 --

 

Miłość jest potrzebna do zawiązania związku i wychowania potomstwa, później znika i zostaje tylko przywiązanie, przyzwyczajenie, zżycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja miłości unikam bo jest bolesna dla mnie, nawet taka odwzajemniona, chociaż to przyjemne bywało czasami jak nie miałem jeszcze depresji. No i patrzę na nią od bardziej naukowej strony.

A mógłbyś coś więcej napisać, ja pojmujesz miłość od naukowej strony ?

 

Miłość jest potrzebna do zawiązania związku i wychowania potomstwa, później znika i zostaje tylko przywiązanie, przyzwyczajenie, zżycie.

Dlatego właśnie uważam, że białe związki mają głębszy sens ( o ile oboje partnerów są na nie gotowi ), bo otwierają szerszą perspektywę, nowe horyzonty, a w efekcie mają szanse być trwalsze. No, bo pożądanie w końcu wygaśnie, we wspólne życie oparte na słabych fundamentach wkradnie się rutyna i ludzie szukają czegoś "na zewnątrz". Zaspokajanie wyłącznie potrzeb cielesnych nie jest gwarantem stałości i nierozerwalności relacji między dwojgiem partnerów. Dla niektórych może dobre na początek znajomości, ale zazwyczaj szybko się wypala i pozostaje jakaś pustka i niedosyt. Tylko znajdź tu drugą osobę, która podobnie myśli i niech jeszcze dojdzie do tego porozumienie dusz, to już w ogóle marzenie :105:

 

A przywiązać to się można równie dobrze do jakiegoś czworonoga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego właśnie uważam, że białe związki mają głębszy sens ( o ile oboje partnerów są na nie gotowi ), bo otwierają szerszą perspektywę, nowe horyzonty, a w efekcie mają szanse być trwalsze. No, bo pożądanie w końcu wygaśnie, we wspólne życie oparte na słabych fundamentach wkradnie się rutyna i ludzie szukają czegoś "na zewnątrz". Zaspokajanie wyłącznie potrzeb cielesnych nie jest gwarantem stałości i nierozerwalności relacji między dwojgiem partnerów. Dla niektórych może dobre na początek znajomości, ale zazwyczaj szybko się wypala i pozostaje jakaś pustka i niedosyt. Tylko znajdź tu drugą osobę, która podobnie myśli i niech jeszcze dojdzie do tego porozumienie dusz, to już w ogóle marzenie :105:

Dlaczego uważasz, że tylko białe związki mają trwałe podstawy? Związek powinien zawierać wszystkie aspekty, żeby mógł być pełny. A więc nie powinien być pozbawiony owego elementu cielesnego (gdyby mówić językiem Biblii - jak wówczas mogliby być jednym w dwojgu ciałach?), jak i elementu więzi duchowej. Zatem oczywiste, że zaspokajanie WYŁĄCZNIE potrzeb cielesnych nie jest właściwe, tym bardziej nie jest dobre na początek znajomości. Jeśli "miłość" jest miłością wyłącznie z nazwy i opiera się tylko na seksie - nie przetrwa. Ale moim zdaniem bez bliskości cielesnej też o to trudno. Masz jednak rację, że najważniejsze jest porozumienie dusz, wspólnota myśli, rozumienie się bez słów, wspieranie w trudnych chwilach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego właśnie uważam, że białe związki mają głębszy sens ( o ile oboje partnerów są na nie gotowi ), bo otwierają szerszą perspektywę, nowe horyzonty, a w efekcie mają szanse być trwalsze.

No, bo pożądanie w końcu wygaśnie, we wspólne życie oparte na słabych fundamentach wkradnie się rutyna i ludzie szukają czegoś "na zewnątrz".

 

Nie ma na to żadnych dowodów. Po pierwsze, skąd od razu założenie, ze związki, które obejmują seks, są oparte na słabych fundamentach? Oprócz seksu ludzi przecież łączy wiele innych rzeczy, z których seks jest jednym z komponentów. Oczywiście, w niektórych związkach będzie tym jedynym, i takie związki nie przetrwają, ale to tylko świadczy o złym dobraniu się. Tak samo nie ma żadnych powodów, aby biały związek był bardziej trwały, bo ludzie mogą się również źle dobrać - jako że wybór jest mały, powiedziałabym, bardzo mały, to szansa na kiepskie dobranie się na innych polach może być jeszcze większa niż w przypadku związków z seksem w tle. I takie związki też nie przetrwają. A jeśli jednej stronie kiedyś się "odwidzi"? I zmieni zdanie. Nie rozumiem tego założenia, ze brak seksu otwiera szersze perspektywy i nowe horyzonty. Na co? Szerokie horyzonty moga być w każdym związku, jeśli ludzie się szczęśliwie dobiorą, a wtedy seks nie tylko tego nie zamyka, ale taki związek upiększa.

 

 

Zaspokajanie wyłącznie potrzeb cielesnych nie jest gwarantem stałości i nierozerwalności relacji między dwojgiem partnerów. Dla niektórych może dobre na początek znajomości, ale zazwyczaj szybko się wypala i pozostaje jakaś pustka i niedosyt.

 

Nie wyłącznie. To tylko zero-jedynkowe założenie. to tak, jakby załozyć coś w drugą stronę - że biały związek nie może być pełny, bo zadowala tylko określone potrzeby, pomijając inną. Każdy ma prawo wybrać sobie taki rodzaj związku, jaki chce, więc po co deprecjonować inne, robiąc takie założenia? :mrgreen: Życie bez seksu nie jest niczym lepszym od życia, w którym seks odgrywa rolę. I odwrotnie. I oczywiście, nie mówię tutaj o ludziach uzależnionych od seksu, bo to już zupełnie inny temat :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak samo nie ma żadnych powodów, aby biały związek był bardziej trwały, bo ludzie mogą się również źle dobrać - jako że wybór jest mały, powiedziałabym, bardzo mały, to szansa na kiepskie dobranie się na innych polach może być jeszcze większa niż w przypadku związków z seksem w tle. I takie związki też nie przetrwają. A jeśli jednej stronie kiedyś się "odwidzi"? I zmieni zdanie.

I to jest właśnie sprawa, która mi nie daje spokoju ... co, jeśli :zonk: zwł. gdyby na początku było tak pięknie, a potem któraś ze stron poczuje jednak chemię :bezradny: ( bo jak obie, to w sumie tragedii nie będzie, tylko trza będzie życie z deczka przeorganizować :mrgreen: ale jeżeli jedna ze stron poczuje w pewnym momencie, że potrzebuje czegoś więcej, to może być zgrzyt i niepotrzebna przykrość :( ). Kurczę, w ogóle strasznie mało można poczytać o białych związkach i dobrowolnej abstynencji seksualnej. Przy wszystkich pseudo opracowaniach na temat seksu, to jak kropla w morzu :( A przecież tacy ludzie też są i gdzie mają szukać tej drugiej połówki :roll: ? Na księżycu ?

 

Zaspokajanie wyłącznie potrzeb cielesnych nie jest gwarantem stałości i nierozerwalności relacji między dwojgiem partnerów. Dla niektórych może dobre na początek znajomości, ale zazwyczaj szybko się wypala i pozostaje jakaś pustka i niedosyt.

 

Nie wyłącznie. To tylko zero-jedynkowe założenie. to tak, jakby załozyć coś w drugą stronę - że biały związek nie może być pełny, bo zadowala tylko określone potrzeby, pomijając inną. Każdy ma prawo wybrać sobie taki rodzaj związku, jaki chce, więc po co deprecjonować inne, robiąc takie założenia? :mrgreen: Życie bez seksu nie jest niczym lepszym od życia, w którym seks odgrywa rolę. I odwrotnie.

Dlatego napisałam, że nie jest gwarantem, co nie oznacza, że nie może taki związek scalić, jak ludzie traktują się poważnie także poza sypialnią. Ale bardzo często okazuje się, że seks to za mało, żeby stworzyć szczęśliwą i trwałą relację. Ja mam wrażenie, że współżycie daje chwilową przyjemność, ale życie składa się z wielu aspektów, niekoniecznie przyjemnych. Dla mnie osobiście podstawą każdego związku, a właściwie to każdej relacji międzyludzkiej powinien być szacunek dla drugiego człowieka i otwarcie się na jego potrzeby :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I to jest właśnie sprawa, która mi nie daje spokoju ... co, jeśli :zonk: zwł. gdyby na początku było tak pięknie, a potem któraś ze stron poczuje jednak chemię :bezradny: ( bo jak obie, to w sumie tragedii nie będzie, tylko trza będzie życie z deczka przeorganizować :mrgreen: ale jeżeli jedna ze stron poczuje w pewnym momencie, że potrzebuje czegoś więcej, to może być zgrzyt i niepotrzebna przykrość :( ). Kurczę, w ogóle strasznie mało można poczytać o białych związkach i dobrowolnej abstynencji seksualnej. Przy wszystkich pseudo opracowaniach na temat seksu, to jak kropla w morzu :( A przecież tacy ludzie też są i gdzie mają szukać tej drugiej połówki :roll: ? Na księżycu ?

 

Ależ po co się tym zawczasu przejmować i zawracać sobie główkę? Takimi rozmyślaniami tylko zamykasz sobie drogę do czegos fajnego bo z góry kierują Tobą wyłącznie obawy i przemyślenia "a co jeśli?". To nie pozwala na swobodę i stopniowe odkrywanie drugiej osoby (i siebie zarazem w nowej sytuacji), lecz sprawia że z góry będziesz doszukiwać się znaków świadczących o niedopasowaniu lub zbliżającym się momencie rozstania z powodu "niezgodności potrzeb".... A przecież nie jest tak, że spotykają się dwie pasujące do siebie w 100% osoby, które po prostu spinają się jak puzzle z układanki i nic nie muszą robić. Związek to ciągła praca, odkrywanie, kształtowanie, dopasowywanie.... zaciekawienie innością i zachwyt podobieństwem.

 

I wcale moja droga nie na księżycu, bo są takie osoby tu na tej planecie.

 

A co do małej ilości opracowań w tym temacie, polecam np. witrynę www.deon.pl

Tam często są artykuły o tzw. czystości przedmałżeńskiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam wrażenie, że współżycie daje chwilową przyjemność, ale życie składa się z wielu aspektów, niekoniecznie przyjemnych.
ofc, dlatego nawet z tych chwilowych przyjemnych aspektów trzeba zrezygnować :blabla:

 

a wierzę ale chyba w miłość do kilku kobiet bo czasem kocham się w kilku dziewczynach i nie sprawia mi to kłopotu bo wybrał bym je wszystkie
wszystkie w białym związku ? tez jestem poliamoryczna, ale nie aseksualna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybrał bym je wszystkie ale nie razem tylko jedną bo wszystkie to nie wiem czy by się zgodziły chodziło mi tylko,że chyba tej miłości to nie ma skoro jestem ''zakochany'' w paru i z każdą bym mógł chodzić ale na ogół trzeba wybrać jedną

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie wierze, po raz kolejny zostałem zrobiony w bambuko, wszystko zniosę, całą prawdę najgorszą ale nie zniose kłamstwa, znów zostałem nim napojony do granic wytrzymałości. Człowiek jest potrzebny drugiemu tylko po to, żeby w gorszym okresie lepiej się poczuć, a potem i tak odejdzie, gdyby to było samo odejście to nie byłoby problemu, ale nieszczerość i kłamstwo, to po prostu nie przechodzi. ;)

 

 

Moja jedyna, moje natchnienie do zycia ; Gdzie jesteś ? :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiara jest dla idiotów. Nie wierzę w miłość bo życiem rządzi ewolucja i dobór naturalny. Jak jesteś pizdą to będziesz miał nie najlepszą laskę a jak będziesz kozak to możesz wyrwać lepszą. Dlatego nie opłaca się zabawa w to. Trzeba tylko zapanować nad emocjami żeby nie domagały się związku i nie wierzyły w miłość. Wiara wynika z emocji, które ciężko uzasadnić ale nauka wie już coraz więcej i nie wygląda to wesoło dla emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też chciałbym mieć laskę choć jako że nie jestem już młody a wciąż mieszkam z rodzicami, nie mam auta a nawet prawka, zarabiam gorsze i wyglądem też nie nadrabiam powinienem się interesować tymi mniej atrakcyjnymi u których może bym miał jakąś szanse. No ale zostanę pewnie sam do końca życia a w miłość nie wierzę, przynajmniej taką z wzajemnością bo nie potrafiłbym się zakochać w małoatrakcyjnej a dla atrakcyjnych kobiet nigdy nie będę godnym partnerem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, niestety tak jest. Nie chcę być z laską, która jest ułomna tylko dlatego, że ja też jestem. To nie miłość a dobranie się dwóch sierot, które chciałyby kogoś lepszego ale nie da rady.

 

-- 24 mar 2015, 20:55 --

 

A słyszeliście o eksperymencie na szczurach, które miały wszystko zapewnione? Zniknęły podziały ról u samców a samice przestały potrzebować samców (z powodu hipergamii). Stały się agresywne a samcy stali się idiotami z pięknymi futerkami, którzy nie interesują się samicami. Po czym cała populacja wyginęła. Dokładnie ten sam mechanizm zaczynam dostrzegać u siebie. Nie mam szans na samicę więc staram się przestać nimi interesować. I też jestem idiotą. Z samca zbyt agresywnego robię się powoli pizdą bo muszę zrezygnować z samic. A wszystkiemu winne jest to, że nie dam rady być wystarczająco umiejętny żeby być potrzebnym jakiejś fajnej kobiecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę być z laską, która jest ułomna tylko dlatego, że ja też jestem. To nie miłość a dobranie się dwóch sierot, które chciałyby kogoś lepszego ale nie da rady.

No właśnie. Wszelkie niedoskonałości, choroby, gorszy wygląd zmuszają człowieka do obniżania swojej poprzeczki co do jakości partnera. Nie wierzę w "miłość bez względu na wszystko", np. księżniczki i żebraka, czy Jamesa Bonda z brzydulą (chodzi też o cechy nie wizualne). Może i gdzieś są takie pary ale nie wiele ich na świecie, głównie w bajkach można spotkać takie piękne miłości. Musisz mieć co zaoferować. Jeśli nie dobra materialne, umiejętności, pozycja społeczna, zaradność to jeszcze zostaje ci urok osobisty, jeżeli nie masz nic twoje szanse drastycznie maleją. Przykre to jest niestety dla osób pokrzywdzonych przez los, np. kalekich, chorych, to tak jakby ktoś im powiedział że muszą być same bo są gorsze. Matka natura zawsze czuwa.

 

Wierzę w miłość kilkuletnią, tą kiedy para jest sobą oczarowana. Później, kiedy emocje opadną i chemia wyparuje zostaje praca nad związkiem, przyzwyczajenie i przywiązanie. Zależy też od człowieka, czy potrafi kochać przez całe życie czy tylko w tym pierwszym rzucie. Trzeba też pamiętać że jesteśmy narażeni na zdradę i kompletną destabilizację życia, kiedy druga połówka zakocha się w kimś innym. Chciał czy nie chciał ale tak to działa. Po kilku latach jest szansa że hormony zaczną szaleć do kogoś innego, nawet po przypadkowym skoku w bok. Czytałem że w czasie zdrady zaczyna ponownie wydzielać się hormon miłości do innego partnera, nawet po jednym stosunku płciowym. Także takie życie w ciągłej nie pewności jest też nie ciekawe. Mówią że związek trzeba oprzeć na zaufaniu. Tak, tak, tylko że fakty mówią inaczej, że trzeba się pilnować, bo nikt nie wygra z naturą. Co prawda jesteśmy ludźmi a nie małpami i możemy trzymać w ryzach swoje rządze ale jednak tylko w ograniczonym stopniu i może wyjść z nas zwierzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abrakadabra xx,

Przykre to jest niestety dla osób pokrzywdzonych przez los, np. kalekich, chorych, to tak jakby ktoś im powiedział że muszą być same bo są gorsze. Matka natura zawsze czuwa.

 

Jebana bladź. Kolejny argument do wątku religijnego pokazujący okrucieństwo, bezwzględność i brak empatii ewentualnego boga. Dlatego dawniej tak bałem się, że Bóg jednak istnieje bo on byłby odpowiedzialny za stworzenie takiego świata z takimi problemami.

 

Trzeba też pamiętać że jesteśmy narażeni na zdradę i kompletną destabilizację życia, kiedy druga połówka zakocha się w kimś innym.

 

Albo kiedy ja się zakocham nie chcąc tego i będę musiał zdradzić swoje ideały. Nigdy nic nie wiadomo i dlatego nie opłaca się tworzenie związku opartego o obietnicę wiecznej miłości. Lepsza jest szczerość i mówienie wprost, że pojawił się ktoś inny ale ludzie wolą robić sobie furtki na wypadek gdyby nie wyszło z ukochaną osobą to będzie jeszcze ta druga na pocieszenie. Generalnie kobiety bardzo często wchodzą w związki, które ich nie satysfakcjonują. Po prostu im się to opłaca, nie chcą być same, zegar biologiczny tyka a kobiety częściej mają problemy z samooceną niż mężczyźni. Takie laski oszukują swoją naturę wybierając związki "z rozsądku" ale chwycą się pierwszej lepszej okazji żeby być w bardziej satysfakcjonującym związku.

 

W pewnym sensie z WINY SEKSUALNOŚCI kobiet i mężczyzn druga osoba staje się obiektem mającym zaspokoić potrzeby tej pierwszej osoby. Facet posiada jakieś cechy, które oddziałują na kobiece emocje i seksualność i jest jej potrzebny jak narkotyk. Kobieta posiada cechy, w których zakochuje się mężczyzna i wtedy ona jest mu potrzebna jak narkotyk do zrealizowania swoich celów. To są mechanizmy prokreacji, którym podlegamy w pierwszym rzędzie.

 

Drugim czynnikiem jest relacja z drugą osobą ale:

fakty mówią inaczej, że trzeba się pilnować, bo nikt nie wygra z naturą. Co prawda jesteśmy ludźmi a nie małpami i możemy trzymać w ryzach swoje rządze ale jednak tylko w ograniczonym stopniu i może wyjść z nas zwierzę.

Nawet jak się pilnujemy to czy chciałbyś być z kobietą, która bardziej pożąda innych facetów ale jest z tobą żeby cię nie oszukać, żeby zachowywać się w porządku przed innymi i sama przed sobą? Albo co gorsza z litości?

 

Pierdolę to. Wiem, że nigdy nie będę w związku i zawsze będę cierpiał z tego powodu. A gdybym był facetem 10/10 to chyba myślałbym tak samo i nie interesowałby mnie związek budowany na zwierzęcych instynktach. Z kolei związek z rozsądku całkowicie mnie nie obchodzi i wolę być sam niż z babą, która nie interesuje mnie seksualnie. Tak źle i tak niedobrze. Wypadałoby się pozbyć seksualnych potrzeb. Ja chyba poddam się kastracji byle tylko nie odczuwać popędu i potrzeby bycia w związku. Potrzebę bliskości zastąpię wzięciem kota i psa, hormonalne fajerwerki wynikające z miłości alkoholem i marihuaną a seks wyeliminuję całkowicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×