Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kto z was jeszcze wierzy w miłość?


Rekomendowane odpowiedzi

carlosbueno, niestety tak jest. Nie chcę być z laską, która jest ułomna tylko dlatego, że ja też jestem. To nie miłość a dobranie się dwóch sierot, które chciałyby kogoś lepszego ale nie da rady.

:shock::shock::shock:

 

-- 25 mar 2015, 16:22 --

 

Tak, tak, tylko że fakty mówią inaczej, że trzeba się pilnować, bo nikt nie wygra z naturą. Co prawda jesteśmy ludźmi a nie małpami i możemy trzymać w ryzach swoje rządze ale jednak tylko w ograniczonym stopniu i może wyjść z nas zwierzę.

:lol::lol::lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgorzkniałość, żal i tęsknota przez was przemawia i zaprzeczacie istnieniu miłości pewnie dlatego, że sami jej po prostu nie doznaliście ze strony innych osób, albo kochaliście bez wzajemności.

Tylko proszę, nie denerwujcie się na mnie za te słowa, bo jeszcze do niedawna właśnie z wyżej wymienionych powodów prezentowałam takie samo stanowisko jak wy jeśli chodzi o kwestię ewentualnego istnienia miłości.

Dziś staram się w miarę możliwości nie robić głupst i nie dawać facetowi powodów do tego, by mnie zostawił bo każdego dnia boję się tego opuszczenia; gdyby nagle powiedział że mnie już nie kocha - nie oznaczałoby to, że miłości nie ma, ale że nie zawsze trwa tak długo jak byśmy tego chcieli. I boję się przestać bać by nie przestać się starać - ot taka filozofia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie kobiety bardzo często wchodzą w związki, które ich nie satysfakcjonują. Po prostu im się to opłaca, nie chcą być same, zegar biologiczny tyka a kobiety częściej mają problemy z samooceną niż mężczyźni.

Ale ekspert od kobiet :D Na jakiej podstawie tak twierdzisz ?

 

W pewnym sensie z WINY SEKSUALNOŚCI kobiet i mężczyzn druga osoba staje się obiektem mającym zaspokoić potrzeby tej pierwszej osoby. Facet posiada jakieś cechy, które oddziałują na kobiece emocje i seksualność i jest jej potrzebny jak narkotyk. Kobieta posiada cechy, w których zakochuje się mężczyzna i wtedy ona jest mu potrzebna jak narkotyk do zrealizowania swoich celów. To są mechanizmy prokreacji, którym podlegamy w pierwszym rzędzie.

Toż mówię, że wszystkiemu winna seksualność :!::!::!:

 

A gdybym był facetem 10/10 to chyba myślałbym tak samo i nie interesowałby mnie związek budowany na zwierzęcych instynktach. Z kolei związek z rozsądku całkowicie mnie nie obchodzi i wolę być sam niż z babą, która nie interesuje mnie seksualnie. Tak źle i tak niedobrze. Wypadałoby się pozbyć seksualnych potrzeb. Ja chyba poddam się kastracji byle tylko nie odczuwać popędu i potrzeby bycia w związku. Potrzebę bliskości zastąpię wzięciem kota i psa, hormonalne fajerwerki wynikające z miłości alkoholem i marihuaną a seks wyeliminuję całkowicie.

Jak wyżej !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę być z laską, która jest ułomna tylko dlatego, że ja też jestem. To nie miłość a dobranie się dwóch sierot, które chciałyby kogoś lepszego ale nie da rady.

 

A dla mnie to nie jest "dobranie się dwóch sierot" lecz związek osób, które połączyły podobienstwa, wspólne zainteresowania, pasje, nawyki, zamiłowania do tych samych miejsc, piosenek, filmów, posiłków...

Prawdziwie kochająca osoba nie wchodzi w związek z myślą "chciałabym lepszego ale nie da rady". Taka osoba myśli "on/ona jest najlepszym co mnie spotkało i dlatego chcę z nim/nią być".

 

-- 25 mar 2015, 17:29 --

 

Generalnie kobiety bardzo często wchodzą w związki, które ich nie satysfakcjonują. Po prostu im się to opłaca, nie chcą być same, zegar biologiczny tyka a kobiety częściej mają problemy z samooceną niż mężczyźni.

Ale ekspert od kobiet :D Na jakiej podstawie tak twierdzisz ?

 

Wydaje mi się, że Hitman został przez taką kobietę skrzywdzony (być może nie jedną) i dlatego teraz generalizuje na cały żeński gatunek materialne podejście kobiet do związku :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdyby nagle powiedział że mnie już nie kocha - nie oznaczałoby to, że miłości nie ma, ale że nie zawsze trwa tak długo jak byśmy tego chcieli.

Ale w momencie opuszczenia większość osób tak to odczuwa, że miłości już nie ma ... to subiektywne odczucie, ale dla tej konkretnej osoby, jakie to ma znaczenie, że miłość gdzieś tam istnieje, jak jej się świat zawali :bezradny: ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdyby nagle powiedział że mnie już nie kocha - nie oznaczałoby to, że miłości nie ma, ale że nie zawsze trwa tak długo jak byśmy tego chcieli.

Ale w momencie opuszczenia większość osób tak to odczuwa, że miłości już nie ma ... to subiektywne odczucie, ale dla tej konkretnej osoby, jakie to ma znaczenie, że miłość gdzieś tam istnieje, jak jej się świat zawali :bezradny: ?

 

Oczywiście, zgadzam się z Tobą, że w takim momencie wszystko traci sens, człowiek jest zły na cały świat, na siebie i nie rozumie co się stało i bez wątpienia od razu myśli, że miłości po prostu nie ma.

To,co napisałam, uważam że powinno się pojawić w głowie kiedy już uda nam się poradzić sobie z cierpieniem po rozstaniu. To tak samo jak z żałobą po stracie bliskiej osoby. Początkowo jest złość, żal ale z czasem trzeba starać się to wszystko zrozumieć, zamknąć i zostawić za sobą i ruszyć do przodu by nie tkwić w tym jednym niszczącym przekonaniu na wieczność bo w ten sposób zamykamy się na nowe szanse.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę być z laską, która jest ułomna tylko dlatego, że ja też jestem. To nie miłość a dobranie się dwóch sierot, które chciałyby kogoś lepszego ale nie da rady.

 

Prawdziwie kochająca osoba nie wchodzi w związek z myślą "chciałabym lepszego ale nie da rady". Taka osoba myśli "on/ona jest najlepszym co mnie spotkało i dlatego chcę z nim/nią być".

Dokładnie :brawo::brawo::brawo: Święte słowa ! Co to za teoria dobierania się ułomków, ja prd. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wierzę już... Im wcześniej przestanie się wierzyć, tym lepiej. Mniej się później cierpi... Ale wyrzec się miłości tak zupełnie...? Przecież niejedno ma oblicze... Dlatego kocham kiedy i ile tylko mogę... Ile potrafię... Całym sercem, ciałem... A potem wykrwawiam się w poczuciu nienawiści własnej, widząc jak gówno to wszystko warte...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toż mówię, że wszystkiemu winna seksualność :!: :!: :!:

Pasy cnoty na komynde załóż,sprzynty na pniok prezentuj

sikierke przygotuj

na komendę

CIACH

problem solved,peace & love

Ale ekspert od kobiet :D Na jakiej podstawie tak twierdzisz ?

na takiej

fRFEj.jpg

 

Nie chcę być z laską, która jest ułomna tylko dlatego, że ja też jestem. To nie miłość a dobranie się dwóch sierot, które chciałyby kogoś lepszego ale nie da rady.

Rofl,nie ma to jak biznesowe podejście do relacji z innymi humanoidami,GL .

 

Co do tematu,moje stanowisko się nie zmienia,może gdzieś tam istnieje,ale idealne to,to nigdy nie będzie,często to brak alternatywy,zobowiązania,przyzwyczajenie,rutyna,nawet jeśli dana relacja trwa długo czy bardzo długo,zawsze jest ryzyko rozyebki tego,niestety to loteria,grosz grosz i wygrywosz,a nagle gówno wygrywosz.

A przynajmniej tak mi się wydaje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tematu,moje stanowisko się nie zmienia,może gdzieś tam istnieje,ale idealne to,to nigdy nie będzie,często to brak alternatywy,zobowiązania,przyzwyczajenie,rutyna,nawet jeśli dana relacja trwa długo czy bardzo długo,zawsze jest ryzyko rozyebki tego,niestety to loteria,grosz grosz i wygrywosz,a nagle gówno wygrywosz.

A przynajmniej tak mi się wydaje

 

Bo nie oszukujmy się, żadne ideały nie istnieją. Może tylko w naszych głowach, wyobrażeniach i pragnieniach. I tu czasem tkwi problem. Człowiek uważa, że miłość prawdziwa powinna trwać wiecznie, być bezproblemowa, że zakochani nie powinni się kłócić, sprzeczać, mieć zawsze to samo zdanie, no po prostu sielanka, idylla, utopia że aż po.rzygać się można...

Potrzebna jest chemia, adrenalina, jakieś zmiany, ciągła praca nad związkiem. To nie jest tak, że miłość przychodzi pyk! i jest i już teraz nic nie trzeba robić bo do konca zycia będziemy patrzeć sobie w oczy z szerokim uśmiechem dopóki kredyt nas nie rozłączy....

Ktoś, kto podchodzi do tematu wybierając związek z daną osobą jako "brak alternatywy" nie kocha i nie szanuje drugiej osoby i chyba w pewnym sensie również siebie.

Dlaczego tyle problemu z tą miłością? Myślę, że po prostu wszyscy mamy zupełnie różne i często niestety błędne wyobrażenia na jej temat a do tego zbyt wygórowane względem tego uczucia oczekiwania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, to normalne, że niedojrzałe dzieci jeszcze wierzą w miłość :)

 

Zgorzkniałość, żal i tęsknota przez was przemawia i zaprzeczacie istnieniu miłości pewnie dlatego, że sami jej po prostu nie doznaliście ze strony innych osób, albo kochaliście bez wzajemności.

 

Rozumiem, że nie zaprzeczysz też istnieniu czegoś takiego jak pokolpopiow. Owe uczucie jest najważniejsze i najlepsze. Ważniejsze od miłości. Zaprzeczysz jego istnieniu? To będzie znaczyło, że jesteś zgorzkniały i po prostu nie doświadczyłeś pokolpopiow :D

 

gdyby nagle powiedział że mnie już nie kocha - nie oznaczałoby to, że miłości nie ma, ale że nie zawsze trwa tak długo jak byśmy tego chcieli

 

Gdybym nagle pomyślał, że pokolpopiow nie istnieje - nie oznaczałoby to, że pokolpopiowu nie ma, ale że nie zawsze trwa tak długo jak bym chciał.

 

Arasha,

Ale ekspert od kobiet :D Na jakiej podstawie tak twierdzisz ?

 

Pierwszy lepszy tekst:

http://kobieta.interia.pl/uczucia/psychologia/news-niska-samoocena-jest-spowodowana-negatywnym-odbiorem-otoczen,nId,1444301

Badania pokazują, że kobiety częściej niż mężczyźni mają problem z niską samooceną i nie potrafią sprzeciwić się niesłusznej krytyce. Brak samoakceptacji może mieć poważne konsekwencje, utrudniać funkcjonowanie w społeczeństwie i prowadzić do zaburzeń osobowości.

To wynika z różnic między płciami. Testosteron zwiększa agresję, zmniejsza samokrytykę. Mężczyźni mniej przejmują się oceną otoczenia, tym jak wyglądają itd. Kobiety są za to bardziej społecznymi istotami i są bardziej podatne na krytykę, ocenianie, porównania.

 

Zresztą poznałem dużo kobiet, które były 7/10, 9/10 a uważały się za brzydkie, gorsze od innych (a dziewczyny, z którymi się porównywały były obiektywnie brzydsze od nich). A faceci przeważnie chwalą się kim to oni nie są. To oczywiście tylko statystyka i pewne reguły, które nie muszą się sprawdzać w każdym przypadku (byłoby to szufladkowanie).

 

noszila,

A dla mnie to nie jest "dobranie się dwóch sierot" lecz związek osób, które połączyły podobienstwa, wspólne zainteresowania, pasje, nawyki, zamiłowania do tych samych miejsc, piosenek, filmów, posiłków...

 

Ale odwrócenie kota ogonem :D Nie chodzi o to o czym piszesz tylko o atrakcyjność seksualną, która jest kluczowym czynnikiem doboru naturalnego. To co wymieniłaś służy przyjaźni (ta też jest potrzebna w udanym związku ale nie jest jedynym wymaganiem). Jak ktoś jest mało inteligentny to ma mało inteligentną partnerkę, jak ktoś pochodzi ze społecznych nizin to ma partnerkę na swoim poziomie, jak ktoś nie ma talentów, jest nieśmiały, nie umie wymyślić nic fajnego podczas rozmowy i do tego jest np chudy albo gruby to nie podoba się dziewczynom, które mają wybór kogoś lepszego. Mają taki wybór bo same są lepsze. Ten sam koleś zadba o swój wygląd, nauczy się wymyślać fajne rzeczy bo będzie nad tym pracował, wyuczy w sobie śmiałość (obserwując ludzi śmiałych i postępując tak jak oni czyli stosując skuteczne rozwiązania), odkryje w sobie talent to będzie wzbudzał zainteresowanie u atrakcyjniejszych kobiet (okaże się lepszym wyborem niż inni konkurenci). I tego samego doświadcza laska ważąca 100 kg, która schudła i nagle okazało się, że ma ładną buzię i zgrabną budowę ciała i podchodzą do niej faceci z wyższej półki. Wcześniej podchodzili jacyś słabi, którzy nie mają szans u atrakcyjniejszej kobiety więc zaniżali poprzeczkę.

 

Prawdziwie kochająca osoba nie wchodzi w związek z myślą "chciałabym lepszego ale nie da rady". Taka osoba myśli "on/ona jest najlepszym co mnie spotkało i dlatego chcę z nim/nią być".

 

Podświadomość wybrała za nią, do tego dochodzą hormony i stąd te chwilowe haluny u niektórych, że ta konkretna osoba jest właściwa. Zresztą to mózg wybrał najlepszą opcję dla danej osoby - jak ktoś wie, że jest słaby i przegrałby konkurencję o najatrakcyjniejsze kobiety automatycznie interesuje się tymi mniej atrakcyjnymi i kojarzy je z miłością (a żeby było ciekawiej u wielu mężczyzn upodobania seksualne nie idą w parze z pragnieniami dotyczącymi kobiety do związku).

 

Wydaje mi się, że Hitman został przez taką kobietę skrzywdzony (być może nie jedną) i dlatego teraz generalizuje na cały żeński gatunek materialne podejście kobiet do związku :bezradny:

 

Nie byłem nigdy w związku i nigdy nie będę bo nie jestem atrakcyjny. Nie uważam, że kobiety mają materialne podejście do związku. Gdzie wyczytałaś coś takiego w moich postach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, to normalne, że niedojrzałe dzieci jeszcze wierzą w miłość :)

 

Gdybyś mógł dookreślić, kogo uważasz za niedojrzałe dziecko?

Moim zdaniem ani wiara w miłość ani też jej podwarzanie nie jest oznaką nie/dojrzałości. To raczej kwestia wychowania, światopoglądu, przebytych doświadczeń - wiele czynników może się na to składać. Ale osobiście za kluczowe nie uznałabym tu dojrzałości (a o jakiej w ogóle mówisz? emocjonalnej, fizycznej, duchowej?).

 

Rozumiem, że nie zaprzeczysz też istnieniu czegoś takiego jak pokolpopiow. Owe uczucie jest najważniejsze i najlepsze. Ważniejsze od miłości. Zaprzeczysz jego istnieniu? To będzie znaczyło, że jesteś zgorzkniały i po prostu nie doświadczyłeś pokolpopiow :D

 

Nie wiem czym jest hasło które podałeś, więc nie będę się na ten temat wypowiadać, bo to dla mnie abstrakcja.

 

Ale odwrócenie kota ogonem :D Nie chodzi o to o czym piszesz tylko o atrakcyjność seksualną, która jest kluczowym czynnikiem doboru naturalnego.

 

Cóż, napisałam o tym, co DLA MNIE kojarzy się z miłością. Jeśli dla Ciebie to uczucie jest równoznaczne wyłącznie z seksualnością, prokreacją, przedłużeniem gatunku, atrakcyjnością fizyczną, podejściem podmiotowym - Twoje prawo, ale moje z kolei mieć odmienne zdanie.

 

Nie byłem nigdy w związku i nigdy nie będę bo nie jestem atrakcyjny. Nie uważam, że kobiety mają materialne podejście do związku. Gdzie wyczytałaś coś takiego w moich postach?

 

Skoro nie byłeś w związku, skąd taka ogromna i nie podlegająca dyskusji wiedza na ten temat u Ciebie? Skąd to przekonanie o swojej jedynej słuszności?

"Nie jestem atrakcyjny" - może tylko w swoim mniemaniu? A czemu uważasz zresztą, że to najważniejszy wyznacznik i kluczowy dla faktu znalezienia partnerki? Atrakcyjność to przecież nie tylko cechy fizyczne. Nie zawsze przyciąga nas do kogoś wygląd, który nie da się ukryć z wiekiem podlega zmianom, niekoniecznie korzystnym. Krótko mówiąc uroda przemija i dobrze, żeby zostało w nas coś jeszcze, czym zainteresujemy na kolejne lata swojego partnera. Spróbuj do tego podejść w ten sposób. Na pewno masz przecież wiele ciekawych cech charakteru czy zalet, zainteresowań, które czynią Cię atrakcyjnym i godnym bliższego poznania.

Co do materialnego podejścia do związku - zasugerowałam się tą wypowiedzią: " Generalnie kobiety bardzo często wchodzą w związki, które ich nie satysfakcjonują. Po prostu im się to opłaca". Ale jeśli źle to zinterpretowałam, to w sumie pocieszające.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, z niedojrzałością to odniosłem się tylko do podpisu a na końcu jest uśmieszek ;)

 

Nie wiem czym jest hasło które podałeś, więc nie będę się na ten temat wypowiadać, bo to dla mnie abstrakcja.

 

Dokładnie! Wpisałem na klawiaturze losowy ciąg znaków i wyszło "pokolpopiow". Twoja odpowiedź świadczy o tym, że analogia była udana bo dokładnie to samo można powiedzieć o miłości. Chyba, że ktoś w końcu wytłumaczy czym ma być ta miłość i uzasadni to w logiczny sposób.

 

Cóż, napisałam o tym, co DLA MNIE kojarzy się z miłością.

 

To nie pisz co ci się kojarzy tylko podaj własną definicję miłości żebyśmy wiedzieli o czym rozmawiamy. Dopóki tego nie zrobisz to mówimy o takiej samej abstrakcji jak pokolpopiow :D

 

Jeśli dla Ciebie to uczucie jest równoznaczne wyłącznie z seksualnością, prokreacją, przedłużeniem gatunku, atrakcyjnością fizyczną, podejściem podmiotowym - Twoje prawo, ale moje z kolei mieć odmienne zdanie.

 

Ja opieram się na logicznym i naukowym rozumieniu związków damsko męskich, w których ewolucja, prokreacja, seks to podstawy i jest to tak silny instynkt, że nami rządzi. Ludzie nazywają to miłością na tej zasadzie na jakiej rastafarianie nazywają palenie marihuany jako kontakt z Bogiem. To tylko odczucia i wiara w iluzje. Nic więcej. Dlatego pytam o logiczne uzasadnienie, o definicję to wtedy będzie można się zastanowić nad argumentami wierzących w miłość. Chociaż obawiam się, że skoro mówisz o wierze to nie dojdziemy do konsensusu.

 

Skoro nie byłeś w związku, skąd taka ogromna i nie podlegająca dyskusji wiedza na ten temat u Ciebie? Skąd to przekonanie o swojej jedynej słuszności?

 

Nie widzę związku przyczynowo skutkowego między byciem w związku a posiadaniem wiedzy na temat doboru naturalnego ludzi i psychologii związków. Uważam, że jako osoba nie będąca w związku wypowiadam się obiektywnie. Wiedza naukowa na temat doboru naturalnego jest słuszna. Czy jedyna słuszna to nie wiem i nic takiego nie pisałem, nie posiadam takiego przekonania. Nie wiem skąd u ciebie taki pomysł.

 

"Nie jestem atrakcyjny" - może tylko w swoim mniemaniu? A czemu uważasz zresztą, że to najważniejszy wyznacznik i kluczowy dla faktu znalezienia partnerki? Atrakcyjność to przecież nie tylko cechy fizyczne. Nie zawsze przyciąga nas do kogoś wygląd, który nie da się ukryć z wiekiem podlega zmianom, niekoniecznie korzystnym. Krótko mówiąc uroda przemija i dobrze, żeby zostało w nas coś jeszcze, czym zainteresujemy na kolejne lata swojego partnera. Spróbuj do tego podejść w ten sposób. Na pewno masz przecież wiele ciekawych cech charakteru czy zalet, zainteresowań, które czynią Cię atrakcyjnym i godnym bliższego poznania.

 

Nie w swoim mniemaniu. Wygląd mam ok. Pisząc, że nie jestem atrakcyjny mam na myśli właśnie cechy charakteru, brak zalet, zainteresowań, umiejętności i przez to jestem nieatrakcyjny mimo, że powierzchownie sprawiam inne wrażenie. Dlatego mogę tylko uprawiać seks i zmywać się zanim dziewczyna zdąży poznać mnie prawdziwego, który jest nieatrakcyjny.

 

Co do materialnego podejścia do związku - zasugerowałam się tą wypowiedzią: " Generalnie kobiety bardzo często wchodzą w związki, które ich nie satysfakcjonują. Po prostu im się to opłaca". Ale jeśli źle to zinterpretowałam, to w sumie pocieszające.

 

Miałem na myśli, że opłaca im się być z kimś bo nie są wtedy same. Mają partnera, który się nimi interesuje i nie są postrzegane przez koleżanki jako gorsze z tego powodu, że są same. Zegar biologiczny tyka a kobiety chcą mieć przeważnie dzieci i szukają jak najlepszego partnera do tego żeby je spłodził. Wolą więc wybrać opcję zastępczą i faceta, który je kocha i z tej pozycji szukać miłości i kogoś atrakcyjnego dla siebie niż żyć w samotności i wtedy liczyć na lepszego partnera. To prosty rachunek - odpowiedni partner może nigdy się nie trafić i wtedy lepiej mieć dziecko z "rezerwowym". W pewnych kręgach mówi się, że kobiety mają swojego Solskjaera (kiedyś wieczny rezerwowy w Manchesterze United, który wchodził z ławki i strzelał gole), samca którym są zainteresowane (niedostępnego) i samca, z którym tworzą związek (poczciwy Rysiek z klanu). Solskjaer to facet bardzo zainteresowany kobietą do tego stopnia, że ona może sobie pozwolić na robienie mu nadziei i traktowanie z dystansem, odkładanie na bok. Rysiek to facet, z którym kobieta dobrze się dogaduje, taki poczciwy pantofel, który przeważnie zostaje mężem. Prawdziwy obiekt zainteresowania to ktoś o kim kobieta marzy, z kim chce uprawiać seks. Tylko najatrakcyjniejszym kobietom trafiają się tacy faceci do związku a tylko najatrakcyjniejsi faceci mogą liczyć na atrakcyjne kobiety (i nie mówię tu tylko o wyglądzie żeby była jasność). To są oczywiście tylko pewne mechanizmy, które występują dość często ale nie dotyczą każdej osoby. Myślę, że u ludzi kulturalnych, wykształconych, ułożonych, spokojnych tego nie ma ale ja do takich osób nie należę i nigdy nie będę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie! Wpisałem na klawiaturze losowy ciąg znaków i wyszło "pokolpopiow". Twoja odpowiedź świadczy o tym, że analogia była udana bo dokładnie to samo można powiedzieć o miłości. Chyba, że ktoś w końcu wytłumaczy czym ma być ta miłość i uzasadni to w logiczny sposób.

 

Eee nie do końca to samo. Wpisując "miłość" pojawia się mnóstwo odnośników a stworzony przez Ciebie "pokolpopiow" nie daje żadnych rezultatów w wyszukiwarce ;)

 

Cóż, napisałam o tym, co DLA MNIE kojarzy się z miłością.

 

To nie pisz co ci się kojarzy tylko podaj własną definicję miłości żebyśmy wiedzieli o czym rozmawiamy. Dopóki tego nie zrobisz to mówimy o takiej samej abstrakcji jak pokolpopiow :D

 

Ajj własna definicja miłości? Hmm dla każdego raczej jest ona czymś innym. Najkrócej rzecz ujmując wydaje mi się, że to po prostu stan umysłu, w którym silne pozytywne emocje żywione do drugiej osoby sprawiają, że chcemy z nią przebywać jak najczęściej, łączyć wspólne zainteresowania, działania, pobrać się, mieć dzieci (założyć rodzinę). Ważny jest dla nas kontakt emocjonalny i fizyczny z tą osobą; jak mówi literatura: namiętność, intymność i zaangażowanie - w zmieniającym się natężeniu.

Nie wiem, czy moja odpowiedź Cię usatysfakcjonuje :mrgreen:

 

Ja opieram się na logicznym i naukowym rozumieniu związków damsko męskich, w których ewolucja, prokreacja, seks to podstawy i jest to tak silny instynkt, że nami rządzi. Ludzie nazywają to miłością na tej zasadzie na jakiej rastafarianie nazywają palenie marihuany jako kontakt z Bogiem. To tylko odczucia i wiara w iluzje. Nic więcej. Dlatego pytam o logiczne uzasadnienie, o definicję to wtedy będzie można się zastanowić nad argumentami wierzących w miłość. Chociaż obawiam się, że skoro mówisz o wierze to nie dojdziemy do konsensusu.

 

Spokojnie. Osiągnięcie wspólnego stanowiska nie jest przecież żadnym wymogiem, ale podyskutować można :) owszem, masz rację że owe instynkty potrafią człowiekiem czasem rządzić, ale po to mamy wolną wolę, żeby o pewnych rzeczach decydować i odróżniać się w tym względzie od zwierząt. Oczywiście przedłużenie gatunku, przekazanie genów itd swoją drogą ALE są pary które na dzieci się nie decydują albo mieć ich nie mogą i wtedy ten argument odpada. A seks nie uważam żeby był kluczowym elementem dla którego ludzie są ze sobą, bo jak wytłumaczysz wieloletnie związki? Przecież wiadomo, że w końcu seks jest coraz rzadziej odbywany, aż w końcu zanika. I co, ludzie się rozstają? Muszą mieć inne elementy związku żeby być razem. Seks to element ale nie główny wyznacznik przecież :?

 

Pisząc, że nie jestem atrakcyjny mam na myśli właśnie cechy charakteru, brak zalet, zainteresowań, umiejętności i przez to jestem nieatrakcyjny mimo, że powierzchownie sprawiam inne wrażenie. Dlatego mogę tylko uprawiać seks i zmywać się zanim dziewczyna zdąży poznać mnie prawdziwego, który jest nieatrakcyjny.

 

No z takim podejściem..... :nono: nawet czytać się nie chce. Czemu podchodzić do siebie aż tak krytycznie? Może własnie gdybyś pozwolił się komuś bliżej poznać, to nie tylko Ty sam odkryłbyś w sobie coś, czego dotąd nie zauważałeś, ale i ta osoba mogłaby w Tobie to zobaczyć, być może pokazać Ci to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eee nie do końca to samo. Wpisując "miłość" pojawia się mnóstwo odnośników a stworzony przez Ciebie "pokolpopiow" nie daje żadnych rezultatów w wyszukiwarce ;)

 

To o niczym nie świadczy. Wpisując w google "reptilianie" też wyskakuje sporo wyników, jakieś strony Davida Icke ale w żaden sposób nie świadczy to o prawdziwości tych teorii ;) Rezultaty w wyszukiwarce to nie jest żaden wyznacznik.

 

Ajj własna definicja miłości? Hmm dla każdego raczej jest ona czymś innym.

 

No tak. Czyli "pokolpopiow" istnieje bo dla mnie jest czymś czyli dla mnie istnieje. Ja to odkryłem i to ma większą wartość niż miłość :) Wygląda na to, że miłość to takie słowo wytrych, które można dopasować do wszystkiego i do niczego. Podobnie jak z Bogiem. To już termin "borderline" mimo, że jest z dupy wydaje się logiczniejszy ;)

 

Najkrócej rzecz ujmując wydaje mi się, że to po prostu stan umysłu, w którym silne pozytywne emocje żywione do drugiej osoby sprawiają, że chcemy z nią przebywać jak najczęściej, łączyć wspólne zainteresowania, działania, pobrać się, mieć dzieci (założyć rodzinę).

 

Hmm czyli tak Ci się wydaje - czyli materiał dowodowy w tej sprawie jest kiepski ;)

 

Opisałaś stan zakochania, który jest wyjaśniony naukowo. Jest to prokreacyjny mechanizm powstały w procesie ewolucji po to żeby organizmy rozmnażały się. Wtedy wydzielają się hormony, a haj w mózgu osłabia logiczne myślenie. Interesy jednostki stają się zaburzone a narkotyki (neuroprzekaźniki w mózgu podczas stanu zakochania oddziałują na te same receptory co narkotyki) tworzą iluzję potrzeby bycia z drugą osobą. Powodują uzależnienie od drugiej osoby i natrętne myśli na jej temat, często o treści seksualnej a często nielogicznej treści mistycznej.

 

Mieć dzieci - uważam, że to niemoralna konsekwencja tych narkotyków. Potem dziecko się rodzi i staje się takim samym niewolnikiem emocji i popędów jak rodzice.

 

Ważny jest dla nas kontakt emocjonalny i fizyczny z tą osobą; jak mówi literatura: namiętność, intymność i zaangażowanie - w zmieniającym się natężeniu.

Nie wiem, czy moja odpowiedź Cię usatysfakcjonuje :mrgreen:

 

Satysfakcjonuje. Opisałaś stan hormonalny, o to mi chodziło. Chociaż w zasadzie mogłaś jeszcze opisać jakiś element kulturowy.

 

owszem, masz rację że owe instynkty potrafią człowiekiem czasem rządzić, ale po to mamy wolną wolę, żeby o pewnych rzeczach decydować i odróżniać się w tym względzie od zwierząt.

 

Mamy wolę aczkolwiek na pewno nie wolną. Bo robimy coś z powodu logiki wbrew uczuciom albo zgodnie z uczuciami a wbrew logice i często moralności.

 

Oczywiście przedłużenie gatunku, przekazanie genów itd swoją drogą ALE są pary które na dzieci się nie decydują albo mieć ich nie mogą i wtedy ten argument odpada.

 

Nie odpada bo ten mechanizm to podświadomy napęd do związków. Mamy to zapisane w genach i jeśli ktoś tego nie ma (nie dąży do rozpłodu instynktownie) to jest ciepły (homo). Można oczywiście (a nawet należy) postawić świadomość, logikę i moralność ponad instynktem, wtedy jest on stłumiony, wyparty do podświadomości ale nadal jest napędem do pobierania się w pary. Drugim takim napędem jest dążenie do tego żeby nie być samotnym - ludzie dobierają się w pary bo odstrasza ich wizja powrotów do pustego domu gdzie nikt na nich nie czeka i są nikomu niepotrzebni. Szczególnie mocno ten mechanizm działa u kobiet ponieważ zegar biologiczny tyka i im są starsze tym mają mniejsze szanse na znalezienie sensownego partnera ponieważ genetycznie facetów pociąga młodość i uroda i dążą do posiadania takich partnerek. Po przekroczeniu pewnego wieku samotna kobieta musi już wybrać między starszym panem, który będzie dla niej partnerem-przyjacielem albo młodszym, który z reguły zaspokoi ją seksualnie i będzie ją kręcił ale nie spełni tej drugiej roli, którą kobiety świadomie uznają za ważniejszą.

 

A seks nie uważam żeby był kluczowym elementem dla którego ludzie są ze sobą, bo jak wytłumaczysz wieloletnie związki? Przecież wiadomo, że w końcu seks jest coraz rzadziej odbywany, aż w końcu zanika. I co, ludzie się rozstają? Muszą mieć inne elementy związku żeby być razem. Seks to element ale nie główny wyznacznik przecież :?

 

Twoje podejście jest typowe dla kobiet. "[...]mężczyzn bardziej pociągają młodość i uroda, jako ważne oznaki płodności, że przeciętnie bardziej oddziałują na nich bodźce wizualne; że częściej niż kobiety interpretują zachowania innych ludzi jako motywowane seksualnie, że mają większą potrzebę różnorodności seksualnej, są bardziej skłonni do ryzyka i bardziej agresywni fizycznie niż kobiety."

 

Tak wynika z ewolucji.

 

Wieloletnie związki są proste do wytłumaczenia - zostaje przyjaźń, strach przed samotnością, przyzwyczajenie, wspólne majątek, małżeństwo, wspólne dzieci, ustalenia kulturowe (założyli rodzinę i trzymają się tych norm, ram bo inni tak robią i jest to korzystne dla rozwoju gatunku).

 

No z takim podejściem..... :nono: nawet czytać się nie chce. Czemu podchodzić do siebie aż tak krytycznie? Może własnie gdybyś pozwolił się komuś bliżej poznać, to nie tylko Ty sam odkryłbyś w sobie coś, czego dotąd nie zauważałeś, ale i ta osoba mogłaby w Tobie to zobaczyć, być może pokazać Ci to.

 

A czemu mam nie podchodzić krytycznie? To są takie gdybania. Wiem dobrze jaki jestem i mam dużo (może aż za dużo) autorefleksji, samoświadomości. Nie przekonają mnie próby pocieszenia oparte na założeniu, że na pewno muszę mieć jakieś zalety. Nie wiem skąd przyjmujesz takie założenie, jaka jest podstawa. Przecież jest mnóstwo bezwartościowych ludzi, nie znasz mnie więc na jakiej podstawie przypuszczasz coś takiego? To są utarte slogany używane do pocieszenia innych. Ludzie też mają swój interes w pocieszaniu bo myślą sobie, że skoro najbardziej bezwartościowa osoba będzie akceptowana to i oni zostaną zaakceptowani ze swoimi ułomnościami. To bardziej wynika z empatii niż faktów, że próbujesz mnie w taki sposób pocieszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Definicja nienawiści mówi, że to bardzo silna niechęć do drugiej osoby i pragnienie, by spotkało ją coś złego. Zakładając, że miłość jest przeciwieństwem nienawiści można by powiedzieć, że miłość to pragnienie spędzenia życia z drugą osobą i pragnienie szczęścia tej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, wprowadzasz jakieś założenie bez potwierdzenia. Kto powiedział, że miłość jest przeciwieństwem nienawiści? Wydaje mi się, że w przypadku uczuć ciężko mówić o przeciwieństwach - to tylko skrót myślowy.

 

Ale ok, mamy wreszcie jakąś definicję - pragnienie spędzenia życia z drugą osobą (iluzja) i pragnienie szczęścia drugiej osoby - pragnę szczęścia większości osób na świecie, a może nawet wszystkich co wynika z empatii ale to nie znaczy, że ich kocham.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×