Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

pepik, Bo ciężko jest zauważyć swoje trudności, a czasem nazbiera ich się tyle, że odnosimy wrażenie, że musielibyśmy się zmienic całkowicie. To nie o to chodzi.

Z pomocą terapeuty pracujemy nad problemami-trudnościami przebudowywując się.

Dlatego niezbędna jest terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Noopii dzięki za odpowiedź. Na razie nie umawiałam się na terapie bo wróciłam do domu i lepiej się czuje :smile: Może za granicą złapałam małego doła i jak wróciłam do Polski to minął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co robić jak nie jest się w stanie nic robić..co robić jak jest się na granicy.. co robić gdy przychodzi moment wyrywania sobie włosów i ochoty na to by wszystko w okół zamienić w proch...łącznie z sobą samym...brak sił....brak nadziei. chyba mogę umierać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Moniko wydarzylo sie tyle ze ostatnio a to bylam u tesciowej w gorach a to nad morzem, teraz na dzialce,bylam wsrod ludzi,cos robilismy,gralismy w cos, rozmawialismy,smialismy sie, wstawalam z lozka. Teraz wrocilam do domu..zasmakowalam troche tego ze cos sie dzieje I powrot do spedzania calych dni przed kompem wywolal u mnie wielka depresje..ja juz po prostu mam dosc wegetowania...chce zyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mam terapii. ja wiem że to jest błędne koło. dla mnie to coś bez wyjścia. dlatego myślę o samobójstwie. bo nie mogę znaleźć rozwiązania. nie umiem podjąć żadnych kroków. nigdy z tego nie wyjdę.myślałam już o szpitalu, o wszystkim. nic nie jestem w stanie zrobić. utknęłam. teraz chce tylko przestać czuć bo kolejnego roku tak nie zniosę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chłopak chyba nie wie jak mi już pomóc..wczoraj robił co mógł..próbował rozśmieszać,wyciągnąć na spacer, ugotował moje ulubione danie..ale ja już nie mam siły. nie chcę udawać że jest dobrze jak nie jest dobrze nie mam już siły na tłumienie emocji, nie mam już siły na nic, dziś znowu spędzę dzień w łóżku rycząc

a terapia..nie dawałam rady jeździć, ciągle odwoływałam, wstyd mi było że marnuję czyjś czas i ciągle odwołuję. i zrezygnowałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, Jak jestes w takim dole to moze trzeba sprobowac wizyty u psychiatry ? Ja wiem, ze antydepresanty maja najczesciej mierna skutecznosc (chyba, ze stosowane w kombach i w wysokich dawkach- z tego co zauwazylem to dopiero takie kuracje przynosza jakies lepsze efekty), ale zawsze to jakas tam szansa na poprawe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zenonek, chetnie. powiedz mi tylko jak mam pojsc do psychiatry w obecnym stanie...gdzie nie jestem w stanie wychylic nosa poza dom. i nie podziala tu "musisz sie przelamac" nie podzialalo juz ponad rok to i nie podziala teraz. nie jestem w stanie podjac tego kroku i to najwiekszy problem. bledne kolo. zasrane bledne kolo z ktorego nie mam juz sily szukac wyjscia i chyba nie chce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92 mój psychiatra przyjeżdża na domowe wizyty. Brat koleżanki od kilku lat siedział w domu, więc wizyta w gabinecie odpadała. Lekarz przyjechał do niego. Teraz chłopak jedzie na paro, wychodzi z domu normalnie, jeździ komunikacją, a ostatnio popędził na tłumny festiwal.

 

Powiedz lekarzowi, jak wygląda problem, że nie wychodzisz i poproś o wizytę domową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore, miałam wizyty domowe, ale to drogie. nie stać mnie.l rodzice biorą kredyt i już powiedzieli że teraz nie będą mieć pieniędzy....bo przecież jeszcze muszą pomagać "biednemu braciszkowi" któremu się dupy nie chce ruszyć żeby pracę normalną znaleźć mimo że jemu nic nie jest. no ale cóż..to już inna historia..

 

-- 17 sie 2011, 14:30 --

 

zreszta teraz sie juz poddalam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92 mój psychiatra przyjeżdża na domowe wizyty. Brat koleżanki od kilku lat siedział w domu, więc wizyta w gabinecie odpadała. Lekarz przyjechał do niego. Teraz chłopak jedzie na paro, wychodzi z domu normalnie, jeździ komunikacją, a ostatnio popędził na tłumny festiwal.

 

Powiedz lekarzowi, jak wygląda problem, że nie wychodzisz i poproś o wizytę domową.

 

Ladnie chlopakowi pomoglo ! No nic sa ludzie , ktorzy dobrze reaguja na antydepresanty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo proszę kogoś o pomoc. Może ktoś miał tak jak ja.

Nie mam już siły. Nie mam siły wstawać rano z łóżka i czegokolwiek robić.

Moje problemy zaczęły się jakoś na początku gimnazjum. Myślałam ze to dołek, chciało mi sie popłakać to płakałam i tak jakoś szło, teraz jestem w drugiej klasie Liceum. Gdy z perspektywy czasu patrzę jak na moją sytuację widzę że to juz nie jest dołek tylko depresja. Zwyczajnie już sobie z niczym nie radzę. Nie umiem.

Cały czas płaczę, już nawet nie potrafię powstrzymać się w towarzystwie. Cały czas dopada mnie jakis natłok myśli. Przytłacza mnie wszystko - szkoła, dom, zdrowie, samotność. Zamknęłam się w sobie. Nie umiem rozmawiać , nawet z przyjaciółmi w realu o moich problemach.

Dopadają mnie lęki. Cały czas. Mam drgawki, jest mi niedobrze, potrafię normalnie zwymiotować z nerwów.

Czuję się źle. Czuję jak oplata mnie bezsens. CZuję że wszystkie fajne chwile, ludzie i rzeczy które mnie otaczają stają sie po prostu szare. Nie umiem się uczyć, wziąć się za siebie i coś robić. Od razu tłumaczę sobie ze nie mam co sie starać bo i tak nie dam rady. Wszystko wydaje mi się dla mnie takie nieosiągalne.

Strasznie się wszystkim przejmuje. Nawet głupotami. Jestem zmęczona, wyczerpana ta gonitwa. Wszędzie panuje chaos. Ludzie ciągle coś ode mnie chcą, ciągle gdzieś mnie wyciągają, cały czas coś muszę robię, nie mogę odpocząć. Próbuję się maskować, nie pokazywać nikomu ze jest źle, a nawet bardzo źle.

Boję się przyszłości, teraźniejszości.

Coś ciągle nie daje mi spokoju, myślę że moje podejrzenia ze jestem chora, że coś mi jest.

Nie wiem już co ze sobą robić, ciągle płacze i zwijam się z bólu.

Czasami nie wiem co robic i biore leki. Dużo leków po których jestem otępiona i spiąca.

Prosze o pomoc, może ktoś poleci mi jakieś dobre leki bez recepty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę powiedziec rodzicom. Nie chce ich martwić i naciagać na dodatkowe koszty. I tak duzo we mnie inwestuja pieniędzy. Szkoła, stancja, dodatkowe jakieś zakupy. Nie chce isć do lekarza , boję się że po samym wejściu się popłaczę. Najpierw chcę spróbować sama jakoś stanąć an nogi , jeśli się nie uda zgłoszę się gdzieś.

Mam pytanie, czemu mam coś takiego, jestem szczęśliwa , śmieję się, spotykam się z ludźmi itp . a po krótkim czasie to wszysto co piękne, co fajne mnie wgniata w ziemię. I znowu bezsens, nie spotykam się z nimkim , siedze w domu, izoluję się. wszystko wydaje się bez sensu...I tak mam cały czas. Wiem , że to na pewno nie jest tzw. dół....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

jestem nowa na forum, więc najpierw chciałabym przywitać sie ze wszystkimi.

 

Cierpię na depresję już dość długi czas, moi rodzice są zdania, że wszystko zaczęło się już jakieś 10 lat temu, ja nie jestem tego w stanie dokładnie stwierdzić. Pierwszy epizod depresyjny miałam, kiedy miałam 17 lat i rozstawałam się z chłopakiem, z którym byłam w wyjątkowo toksycznym związku. Po tym bardzo się zamknęłam, oddaliłam od rodziny, od znajomych. Miałam jedną przyjaciółkę, której non stop musiałam matkować, bo miała swoje problemy, w zeszłym roku rozstałyśmy się w niemiły sposób, ale musiałam to skończyć bo to również był toksyczny związek.

Drugi epizod miałam w tym roku, na przełomie stycznia i lutego. Zbierało mi się od kilku miesięcy. Miałam wsparcie przyjaciela, z którym teraz jestem w związku, wtedy własnie podejmowaliśmy decyzje, czy byc ze soba czy nie. Raz wcześniej już się zeszliśmy, ale trwało to dwa dni, bo mi zaczęła się jazda i chciałam być sama. No ale jesteśmy razem i do tej pory nie byłam szczęśliwsza. Żyłam w spokoju, bezpieczeństwie, nie bałam się. To się jednak zmieniło, kiedy w zeszlym tygodniu wrócilismy z wakacji w górach, na które pojechalismy najpierw z moimi rodzicami, a potem dojechali do nas znajomi.

Wróciliśmy, usiadłam do komputera, żeby pouczyć się na przełożone egzaminy, i trach, dopadła mnie maleńka panika, którą jakoś rozwiałam. To był poniedziałek. We wtorek obudziłam się z myślą, że "może już go nie kocham?" i ta myśl tak mnie przeraziła, że ojeju. Żeby była jasność: nie chcę rozwalić tego związku, za dużo razem stworzyliśmy: dom, plany, bezpieczeństwo, mamy kota. On jest wspaniałym chłopakiem, który jest dla mnie ostoją. Jednak ta myśl, która obudziła mnie w zeszły wtorek, nie daje mi żyć. Nie chcę go nie kochać. Chcę wrócić do bycią tamtą dziewczyną, która wyjechała w góry i była tam najszczęśliwszą, najbardziej zakochaną istotą na ziemi. A teraz? Teraz patrzę na niego i nic nie czuję. Przytula mnie, ja przytulam sie do niego, ale wszelkie uczucia,które miałam, przytłumił strach.

Moja siostra, która zajmuje się różnego rodzaju terapiami i generalnie szeroko rozumianą psychologią uważa(zresztą jak wszyscy dookoła)że przykrywam jeden problem, ten istotny, drugim, wyimaginowanym. Chodzi o to, że wszelkie takie dołki i zjazdy, pojawiały się zawsze w określonych warunkach, tzn. wtedy, kiedy miałam stawić czoło czemuś w mojej edukacji. A to poprawce z chemii, a to egzaminom. Teraz powinnam sie uczyć do przełożonych egzaminów, iśc na praktyki, a tu sru, wymyśliłam sobie coś innego.

O niczym innym nie marzę jak o tym, żeby podejść do mojego chłopaka i powiedzieć mu "kocham cię" i poczuć to tak samo, jak czułam jeszcze półtora tygodnia temu. Przeciez miłość nie ulatuje od tak, nie można jednego dnia kochac, a drugiego nie.

Poza tym zrobiłam numer z lekami. Lekarz przepisał mi normalnie citabax, a doraźnie afobam. Afobamu miałam brać 1/3 tabletki, wzięłam całą, a jak nie minęła doba, to dowaliłam drugą. Od soboty mam drgawki, budzi mnie lęk, wymiotuję, chociaż juz nie mam czym, ściska mnie w żołądku i cała się trzęsę. W dodatku myśli pędzące jak szalone za chwile mnie dobiją. Próbuję sobie tłumaczyć, że to minie, że to tylko depresja, ale niestety to nie działa. Dzisiaj wraca mój psychiatra i będę tak długo wisieć na telefonie, aż przyjmie mnie na wizytę jak najszybciej. Mój terapeuta wyjechał, więc jestem w kropce.

Czuję, że za chwilę wybuchnę. 4 dni płakania, wymiotowania, picia jedynie herbaty i palenia fajek. Boję się usiąść, bo zaraz zacznę rozkminiać. Jestem po prostu przerażona.

 

Załamana94, nie ignoruj tego problemu, nie bój się go. Powiedz rodzicom, albo komukolwiek innemu, że chciałabyś iść do specjalisty. Ulży, uwierz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Justyna23 :) Mam podobny problem, gdyż własnie czeka mnie poprawka, ale... "znalazłam sobie inne problemy" i u mnie działa to trochę w inny sposób, ponieważ odpusciłam osbie naukę.. Studia były jedyną rzecza, która dawała mi radość, a tu bach! odpusciłam sobie po prostu i przestało mnie interesować co stanie się we wrześniu... Nie chce tez, zeby ktoś odebrał mój problem jako jakiś idiotyczny, ponieważ moja poprawka nie jest jaimś problemem , który przytłacza mnie do końca.. depresja, nastroje - wszystko to, powoduje brak motywacji, celu, .

Justyna23, wiem, ze to na pewno ciężki okres dla Ciebie... ale jak już sama zauważyłaś-masz takie jazdy czasem. ale one miną! Nie rań chłopaka, jeśli go kochasz,ale nie rań przede wszystkim samej siebie.. i daj sobie szanse na szczęscie. Nie rezygnuj z tego- jak sama zauważyłaś, dzieje się tak w okresie trudnym dla Ciebie. Takze głowa do góry i wierzę, ze będzie dobrze! Trzymam kciuki!

 

-- 23 sie 2011, 11:50 --

 

Hej.

Pytanie moje kieruje do dziewczyn cierpiących na depresję. Nie chce być źle zrozumiana, ale trapi mnie pewna rzecz, dlatego wolę zapytać wprost.

Czy często, podczas depresji zdarzają się Wam problemy z reagularnością cyklu miesiączkowego? Pytam, ponieważ mój cykl jest okropnie rozregulowany. Byłam u lekrza, przyjmowałam drobne leki, ale poprawa była tylko podczas ich przyjmowania. Lekarz zapewnial, że wszystko wróci do normy po pewnym okresie przyjmowania leków- i nic. Niestety to nic nie dało... Jeżeli Was też dotyka taki problem, to powiedzcie, czy rozmawialiście na ten temat ze swoim terapeutą?

Serdecznie pozdrawiam i proszę o odpowiedź.

 

 

 

PS. Przepraszam, że piszę post o tej samej treści w innym temacie,ale zależy mi na szybkiej odpowiedzi.

Pozdrawiam,

ona_22

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×