Skocz do zawartości
Nerwica.com

justyna23

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia justyna23

  1. Kumam. Tutaj prowadzący te spotkania byłby z zewnątrz.
  2. Witam, widziałam gdzieś tutaj już wątek poświęcony grupie wsparcia w Łodzi, niestety z tego, co zdążyłam zauważyć, temat umarł. Odświeżam ten temat, ponieważ uważam, że taka grupa powinna istnieć. Jeśli zbierze się parę osób (5, 10, 15 ) to będę dysponowała miejscem na spotkania. Jeśli się zaangażujemy będzie można nawet raz w miesiącu zapraszać terapeutę na takie spotkania. Poza tym uważam, że osoby, które maja depresję, nerwicę lub CHaD (jak ja) powinny się wspierać, a jeśli nie, to chociaż mieć z kim pogadać. Z kimś, kto wie, o czym mówimy. Jeśli ktoś z Was jest z Łodzi lub okolic i chciałby uczestniczyć w spotkaniach grupy wsparcia, to proszę o kontakt przez pw, gg (3983382) lub maila ( electricgoddog@gmail.com ).
  3. Ona_22, dzięki. Muszę w to wierzyć, prawda? Chociaż nadal czuję, że za chwilę zwariuję, to muszę się trzymać. Co do problemu z okresem, nie wiem, czy Ci to pomoże, ale ja odkąd pamiętam miałam różnie- bez stałego czasu, albo się mijały cykle, róznie.
  4. Witam, jestem nowa na forum, więc najpierw chciałabym przywitać sie ze wszystkimi. Cierpię na depresję już dość długi czas, moi rodzice są zdania, że wszystko zaczęło się już jakieś 10 lat temu, ja nie jestem tego w stanie dokładnie stwierdzić. Pierwszy epizod depresyjny miałam, kiedy miałam 17 lat i rozstawałam się z chłopakiem, z którym byłam w wyjątkowo toksycznym związku. Po tym bardzo się zamknęłam, oddaliłam od rodziny, od znajomych. Miałam jedną przyjaciółkę, której non stop musiałam matkować, bo miała swoje problemy, w zeszłym roku rozstałyśmy się w niemiły sposób, ale musiałam to skończyć bo to również był toksyczny związek. Drugi epizod miałam w tym roku, na przełomie stycznia i lutego. Zbierało mi się od kilku miesięcy. Miałam wsparcie przyjaciela, z którym teraz jestem w związku, wtedy własnie podejmowaliśmy decyzje, czy byc ze soba czy nie. Raz wcześniej już się zeszliśmy, ale trwało to dwa dni, bo mi zaczęła się jazda i chciałam być sama. No ale jesteśmy razem i do tej pory nie byłam szczęśliwsza. Żyłam w spokoju, bezpieczeństwie, nie bałam się. To się jednak zmieniło, kiedy w zeszlym tygodniu wrócilismy z wakacji w górach, na które pojechalismy najpierw z moimi rodzicami, a potem dojechali do nas znajomi. Wróciliśmy, usiadłam do komputera, żeby pouczyć się na przełożone egzaminy, i trach, dopadła mnie maleńka panika, którą jakoś rozwiałam. To był poniedziałek. We wtorek obudziłam się z myślą, że "może już go nie kocham?" i ta myśl tak mnie przeraziła, że ojeju. Żeby była jasność: nie chcę rozwalić tego związku, za dużo razem stworzyliśmy: dom, plany, bezpieczeństwo, mamy kota. On jest wspaniałym chłopakiem, który jest dla mnie ostoją. Jednak ta myśl, która obudziła mnie w zeszły wtorek, nie daje mi żyć. Nie chcę go nie kochać. Chcę wrócić do bycią tamtą dziewczyną, która wyjechała w góry i była tam najszczęśliwszą, najbardziej zakochaną istotą na ziemi. A teraz? Teraz patrzę na niego i nic nie czuję. Przytula mnie, ja przytulam sie do niego, ale wszelkie uczucia,które miałam, przytłumił strach. Moja siostra, która zajmuje się różnego rodzaju terapiami i generalnie szeroko rozumianą psychologią uważa(zresztą jak wszyscy dookoła)że przykrywam jeden problem, ten istotny, drugim, wyimaginowanym. Chodzi o to, że wszelkie takie dołki i zjazdy, pojawiały się zawsze w określonych warunkach, tzn. wtedy, kiedy miałam stawić czoło czemuś w mojej edukacji. A to poprawce z chemii, a to egzaminom. Teraz powinnam sie uczyć do przełożonych egzaminów, iśc na praktyki, a tu sru, wymyśliłam sobie coś innego. O niczym innym nie marzę jak o tym, żeby podejść do mojego chłopaka i powiedzieć mu "kocham cię" i poczuć to tak samo, jak czułam jeszcze półtora tygodnia temu. Przeciez miłość nie ulatuje od tak, nie można jednego dnia kochac, a drugiego nie. Poza tym zrobiłam numer z lekami. Lekarz przepisał mi normalnie citabax, a doraźnie afobam. Afobamu miałam brać 1/3 tabletki, wzięłam całą, a jak nie minęła doba, to dowaliłam drugą. Od soboty mam drgawki, budzi mnie lęk, wymiotuję, chociaż juz nie mam czym, ściska mnie w żołądku i cała się trzęsę. W dodatku myśli pędzące jak szalone za chwile mnie dobiją. Próbuję sobie tłumaczyć, że to minie, że to tylko depresja, ale niestety to nie działa. Dzisiaj wraca mój psychiatra i będę tak długo wisieć na telefonie, aż przyjmie mnie na wizytę jak najszybciej. Mój terapeuta wyjechał, więc jestem w kropce. Czuję, że za chwilę wybuchnę. 4 dni płakania, wymiotowania, picia jedynie herbaty i palenia fajek. Boję się usiąść, bo zaraz zacznę rozkminiać. Jestem po prostu przerażona. Załamana94, nie ignoruj tego problemu, nie bój się go. Powiedz rodzicom, albo komukolwiek innemu, że chciałabyś iść do specjalisty. Ulży, uwierz.
  5. justyna23

    [Łódź]

    przepraszam, czy ta grupa działa? a jeśli nie działa, to może ktoś byłby zainteresowany założeniem kolejnej?
×