Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kolejny śmieć na tym świecie [depresja?]


onet700

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich forumowiczów!

Piszę na tym forum ponieważ podejrzewam u siebie depresję. Właściwie to już od kilu miesięcy czuję, że coś się ze mną dzieję. Nie ma nastroju, chęci do życia, do robienia czegokolwiek. Nic nie sprawia mi przyjemności. W dodatku zostałem sam. Nie mam z kim pogadać nawet, choć pewnie sam do tego doprowadziłem. Zawsze byłem nieśmiały i to chyba pierwszy mój poważny problem życiowy. Zawsze byłem wyśmiewany, poniżany. Choć miałem paru znajomych to i tak się ode mnie odwrócili kiedy zacząłem się izolować. Prawdziwego przyjaciela raczej nie nigdy miałem, o dziewczynie nawet nie wspominając. Choć mam zawód to pracy znaleźć nie mogę. Byłem chyba na 2 rozmowach kwalifikacyjnych, ale zadawali mi takie pytania o których nawet nie śniłem i miałem wrażenie, że chcą mi udowodnić, że jestem idiotą. Od tego czasu wszystko zaczęło się pogarszać. W dodatku doszły myśli samobójcze. Uważam siebie za śmiecia, nic niewartego i nie umiem już myśleć inaczej. Nie mam już nawet nadziei, że będzie lepiej, że cokolwiek dobrego mnie w życiu spotka. Jakby tego było mało to mam też prawdopodobnie nerwicę natręctw. W sumie to mnie to nawet trochę uspokoiło bo już myślałem, że całkowicie psychicznie jadę do psychiatryka skoro klamkę pięć razy naciskam. Nie wiedziałem nawet, że to choroba.

Reasumując nie mam pracy, a nawet jakby mnie przyjęli to i tak bym raczej się nie podjął bo cały czas myślę, że nic nie umiem dobrze zrobić. Jakaś depresja, nerwica, trzęsą mi się ręce (alkoholu i kawy nie piję, jeśli ktoś by się pytał), do niczego się nie nadaję i nic nie umiem dobrze zrobić. Nie umiem już myśleć inaczej. Chciałbym się zabić, ale boje się śmierci :/ Dziwne co nie ? :D Może dlatego, że tak naprawdę chcę żyć, chcę coś robić, chcę mieć przyjaciół, dziewczynę, rodzinę, ale nie mam siły żeby zmienić cokolwiek w swoim bezsensownym żywocie. Mam 20 lat, prawie 21 i śmiało mogę powiedzieć, że przepierdoliłem sobie życie, bo wszystko co się teraz wokół mnie dzieje to tylko i wyłącznie moja wina. Jak czytam, że ludzie z takiego stanu wychodzą nie raz przez kilka lat to od razu stwierdzam, że nie warto cokolwiek robić. Lepiej czekać sobie spokojnie na śmierć w samotności ;)

Przepraszam, że musicie to czytać, ale przynajmniej sobie do kogoś "pogadałem" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej onet700,

 

Nie masz za co przepraszać. To forum jest właśnie po to, żeby ludzie mogli pisać o swoich problemach.

Z tego co piszesz to rzeczywiście wygląda na depresję, ale tak na prawdę powinien Cię zbadać lekarz. Jesteś jeszcze młody, masz czas na leczenie. Wyzdrowiejesz i będzie lepiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chętnie bym się przeprowadził na taką planetę :) Na tej też jestem sam więc dużej różnicy bym nie zauważył a przynajmniej jednego śmiecia mniej na Ziemi :/

 

-- 15 kwi 2014, 17:09 --

 

Nie mam już na nic siły ;/ Powiedzcie mi w takim razie czy jak się przyznam psychiatrze że mam myśli samobójcze to skieruje mnie do szpitala? Bo jak tak to chyba nie warto się leczyć, przynajmniej w moim przypadku takie coś nie wchodzi w grę. I jeszcze jedno: Ile wytrzymaliście w takim stanie zanim podjęliście jakieś kroki? Ja już to mam około rok, ale ostatnie trzy-cztery miesiące tak naprawdę pokazały mi co to jest depresja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Onet :) i dobrze,że sobie pogadałeś o to chodzi ,żeby wywalić z siebie cały ten gnój. Zauważyłam,że sporo uśmiechniętych buziek zamieściłeś w tekście.Masz fajny dystans do siebie,mimo tych paskudnych emocji ,które zagnieździły się w Tobie.Myślę,że nie jest tak źle jak sądzisz i na pewno nie jesteś beznadziejnym typem ,który nie zasługuje na przyzwoite życie :).Jeśli szukasz ludzi ,którzy potrafią Cię zrozumieć to już duży sukces ,samoświadomość jest bardzo istotna .Myślisz nad sobą więc NIE jesteś idiotą.Ja całe życie borykam się z lękami,kompleksami ,depresjami.Nawet kiedy czuję w sobie moc ,zawsze coś chrobocze w podświadomości i chce zarzucić pajęczynę...wiem,że nie można żyć, ciągle uciekając w bezpieczną podziemną norkę.Nie jesteśmy kretami.Stany depresyjne leczy się farmakologicznie jeśli terapia werbalna nie przynosi skutków i wierz mi ,że to skuteczne. Myślę,że jesteś wrażliwcem jak wszyscy ludzie naznaczeni w taki sposób,takim osobnikom żyje się znacznie trudniej niż cynicznym egoistom.Nie ,,przepierdoliłeś" sobie życia...dopiero je zaczynasz. Niewątpliwie masz w sobie potencjał,każdy jakiś ma. Musisz go tylko w sobie odnaleźć.Jeśli jest obok Ciebie ktoś kto wmawia Ci ,że jesteś zerem lub wysysa z Ciebie energię, najlepiej wyizoluj się od tej osoby.Wejdź między ludzi z pasją, pełnych dobrej energii,pozytywnie zakręconych,ciepłych i otwartych.Uwierz,że tacy jeszcze chodzą po ziemi.Obcuj jak najwięcej z przyrodą ,ładuj akumulatory słońcem i zielenią.Polecam rower :)!!!!!Trzymam kciuki, na pewno dasz radę.Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki spiro136! Właśnie takiego komentarza potrzebowałem. Zresztą dziękuję wszystkim, którzy tutaj coś napisali, nawet tym z planety Gliese 581 c ;D Takie komentarze dają mi siłę do zrobienia czegokolwiek z tym cholerstwem tym bardziej, że nie mam bardzo z kim pogadać face to face bo pokazują, że warto walczyć, choć na razie nie mam bardzo na to siły, ale wiem, że muszę bo jak nie to będzie pewnie tylko gorzej.

Dużo buziek zamieściłem ponieważ mimo tych złych emocji które mną rządzą tak naprawdę chcę żyć pełnią życia, poznawać ludzi, dziewczyny, bawić się, śmiać, rozwijać, pracować ale to cholerstwo cały czas mi wmawia, że jestem do niczego, nic nie umiem i zawsze będę zerem. Czuje się tak jak by we mnie tkwiły różne osoby. Ja właśnie całe życie chowałem się do tej bezpiecznej "podziemnej norki", jak to nazwałeś i teraz ciężko z niej wyjść. Wyjść do ludzi? Chętnie tylko nie bardzo mam okazję to zrobić. Studiuję zaocznie, pracy nie mogę znaleźć, zresztą i tak nie wiem czy bym się odważył ją podjąć bo uważam, że się do niczego nie nadaję. Wszyscy znajomi albo studiują albo pracują, a ja zostałem sam w 4 ścianach. Nieraz przez cały dzień nie mam okazji, żeby z kimś zdanie zamienić ;/ Na żadną dyskotekę ani do klubu nie pójdę bo nie piję a po za tym takie miejsca mi się tylko z mordobiciem kojarzą ;D (a już na pewno nie pójdę sam). Także jestem i na razie pozostanę w tej "norce" bo innej możliwości póki co nie ma.

W dodatku boje się jak otoczenie zareaguje na wiadomość, że coś ze mną nie tak. W tajemnicy mam chodzić do tego psychiatry? Rodzice na pewno powiedzą, że sobie wmawiam jakąś chorobę żeby się od roboty wymigać a ojciec to już na pewno. Podejrzewam, że oni sami we mnie nie wierzą. Nie mam żadnego wsparcia. Jest mi ciężko. Nawet nikt mi nie powie nic miłego.

Dzięki za wsparcie ;D

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widze ze jeszcze jest w Tobie taka zlosc i chec do zmian...ja tez przez to przechodzilem, potem przychodzi przyzwyczajenie i pogodzenie ze soba...

 

Pogodziłeś się z tym cholerstwem??? Nie wiem jak można się do tego przyzwyczaić. Nie wyobrażam sobie żyć w ten sposób do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Musisz wyjść z tych 4 ścian, poznać nowe osoby, które nawet jak je wyzwiesz to nie wezmą tego do siebie i dalej będą z Tobą rozmawiać. Ja tak uciekam już 7 dzień z kolei, i jest można powiedzieć dobrze, a miałem objawy zupełnie jak Ty. Trzymaj się, i życzę Ci abyś dał radę z samym sobą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Musisz wyjść z tych 4 ścian, poznać nowe osoby, które nawet jak je wyzwiesz to nie wezmą tego do siebie i dalej będą z Tobą rozmawiać. Ja tak uciekam już 7 dzień z kolei, i jest można powiedzieć dobrze, a miałem objawy zupełnie jak Ty. Trzymaj się, i życzę Ci abyś dał radę z samym sobą :D

 

A możesz powiedzieć jak poznałeś ten nowe osoby? bo ja jak mam humor to potrafię sobie jeszcze coś pozytywnego pomyśleć np o swojej przyszłości, ale tego jak nowych ludzi poznać to już nie wiem ;/ Boje się co raz bardziej, że zostanę sam na całe życie ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, nic sobie nie przepierdoliłeś, bo to nie jest Twoja wina. Twoją winą to będzie, jeśli nie spróbujesz jakoś wyjść z tego fatalnego stanu, skorzystać z pomocy lekarskiej/psychologicznej.

Jeżeli "uważasz się za śmiecia nic niewartego", to przynajmniej nie musisz czuć się samotny, bo co najmniej jedna kolejna osoba ma podobne podejście do samego siebie :D.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To raczej choroba każe ci myśleć, że jesteś do niczego. Ale tak to jest: świat brutalny. Jak ktoś nie ma siły na walkę o chleb to łatwo kończy w izolacji. Na czym budujesz swoje poczucie wartości? Jeśli na porównywaniu z innymi to słaby grunt. Znajdź coś co pozwoli tobie czuć się zadowolonym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Minęło już trochę czasu. Oczywiście nic z tym dalej nie zrobiłem no może oprócz tego, że wyszedłem trochę do ludzi (w końcu mamy majówkę). Wszyscy powracali do domów więc jest się z kim spotkać i z kim pogadać. To mi trochę pomogło i przynajmniej nie czuję się samotny bo codziennie z kimś gadam, a jeszcze jakiś czas temu mogłem sobie jedynie popisać na forum. Nie wiem czemu ale do psychiatry boję się pójść. Pozostaje chyba jedynie psycholog. W internecie znalazłem już jakąś poradnię w której psycholog przyjmuje na nfz, ale muszę to sprawdzić i chyba się zapisać chociaż pewnie trzeba będzie czekać parę tygodni albo miesięcy nawet (kochane nfz :D). Wiem, że nie powinienem radzić nikomu w takich sprawach, bo sam sobie nie radzę, ale jak ktoś ma podobny problem jak ja, to niech wyjdzie do ludzi, bo to pomaga najbardziej. Rozmowa :D Nawet z byle kim. Ale zawsze to rozmowa. A jak nie to jakakolwiek aktywność. Umyć samochód, posprzątać w pokoju, skosić trawnik, wyjść z psem na spacer albo pobiegać... cokolwiek, byle nie myśleć o tym cholerstwie. I życie staje się trochę bardziej znośne. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×