Skocz do zawartości
Nerwica.com

Krępujące pytanie o śmierć


SmokingCat

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałabym zasięgnąć Waszej opinii. Czy również myślicie, że samobójstwo jest "egoizmem", "tchórzostwem"?

Jeśli człowiek po prostu podjął decyzję, że już nie chce żyć - to dlaczego jest to piętnowane. Ja wiem, że rodzina, bliscy itp... również moja główną motywacją by żyć jest moja mama. Nie chcę by cierpiała widząc moją śmierć. Jednak...moja decyzja, by nie żyć nie jest kwestią chwili czy jakiejś nagłej emocji. Jest wyborem podjętym po paru lat prób, doświadczeń, refleksji. Uważam, że nie nadaję się by funkcjonować i żyć dalej. Czy nie mogę po prostu odejść?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SmokingCat,

Czy również myślicie, że samobójstwo jest "egoizmem", "tchórzostwem"?

Nie , tak jak życie nie jest aktem odwagi .

Jeżeli podawanie miedzy innymi Litu ma wpływ na zmniejszenie liczby samobójstw ,a część leków podawanych w chorobach psychicznych w początkowym okresie może nasilać myśli samobójcze ,to może oznaczać ,że są one elementem choroby , nieprawidłowego funkcjonowania mózgu. Wygląda na to ,że z wyborem ,ma to niewiele wspólnego.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zaś raczej jestem zdania i słyszałem że to jeden z największych aktów odwagi,tak naprawdę trzeba mieć "jaja",by się zdecydować na ten ostatni krok,którym jest właśnie samobójstwo...

Tyle że to strasznie przykre wyjście,nie znam twojej historii,motywów,życie nie jest łatwe,niejednokrotnie przypomina passe czy szlak cierpienia i bólu,ale jednak..Prawie że z każdej sytuacji jest wyjście,albo choć warto go próbować szukać,mimo że już w głowie się tak nastawiłaś,nie znaczy że po prostu musisz umrzeć z własnej ręki..

Leczenie,nie wiem,cokolwiek...

Jeśli zaś jednak i tak już postanowiłaś tak a nie inaczej,pamiętaj,to twoje życie,co z nim zrobisz,to już nikomu nic do tego,nie musi się to komukolwiek podobać.

 

Mimo to jednak,próbuj się ratować,śmierć i tak nadejdzie,decydując się na ten krok tracisz wszystko,a nie wiesz tak dokładnie co cię czeka.

 

Jeżeli gdzieś tam w tobie jest wola życia,resztki,chęci przetrwania - użyj ich i żyj..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kestrel,

Ja zaś raczej jestem zdania i słyszałem że to jeden z największych aktów odwagi,tak naprawdę trzeba mieć "jaja",by się zdecydować na ten ostatni krok,którym jest właśnie samobójstwo...

Nie widzę w tym akcie odwagi ,raczej jest to gest rozpaczy . Ostateczna decyzja ,której niedoszli samobójcy często żałują.

Powiedz to żonom , mężom ,powiedz to dzieciom osób popełniającym samobójstwo ,że ich rodzic był " bohaterem "...

 

-- 08 gru 2013, 01:19 --

 

SmokingCat, Myślałaś ,żeby pisać bardziej ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej niż jakimś bohaterstwem czy tchórzostwem, jest wynikiem pewnego procesu działającego od dłuższego czasu u chorej osoby. Kolejnych lat kręcenia się w kółko, bólu, coraz gorszego patrzenia na siebie, odsuwania się od innych, braku nadziei na poprawę i kogoś kto by ją dał, złości która "straciła" swój sens razem z innymi uczuciami, i wrażenia że ten stan będzie trwał wiecznie.

Kiedy myśli samobójcze stają się częste i wręcz wyłania się jakiś dominujący sposób czy plan zabicia się to trzeba się zgłosić na leczenie. W ogóle im wcześniej tym lepiej, nie czekać aż depresja będzie sprawiać wrażenie filozofii życiowej czy obiektywnej prawdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zaś raczej jestem zdania i słyszałem że to jeden z największych aktów odwagi,tak naprawdę trzeba mieć "jaja",by się zdecydować na ten ostatni krok

jaja to trzeba miec zeby zyc bo lekko nie jest

 

najblizsza jest mi definicja 0Rh+,

myśli samobójcze , są elementem choroby , nieprawidłowego funkcjonowania mózgu. Wygląda na to ,że z wyborem ,ma to niewiele wspólnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14 Jak byłam nastolatką chodziłam do psychologa. obecnie na terapię nie chodzę, tylko psychiatra i leki

 

0Rh+ pisać bardziej? masz na myśli więcej? :D

 

-- 08 gru 2013, 11:24 --

 

w moim przypadku depresja już jest filozofią życiową. ale od zawsze byłam taka zniechęcona, oddalona od wszystkiego. czułam pustkę, która mnie zassysa od środka. wcześniej myślałam,że Ktoś lub Coś ją zapełni. jednak po późniejszym paśmie przegranych, już straciłam nadzieję. a sama sobą tej pustki nie wypełnie, bo mam do siebie taki a nie inny stosunek. nigdy siebie nie polubiłam i pakowałam się podświadomie w same relacje czy sytuacje, by to sie potwierdziło-że jestem najgorsza, nie warta niczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SmokingCat, chyba większość tego forum wie co nieco o tej pustce. Druga osoba sama w sobie rzeczywiście moze nie zapełnić tej pustki skoro pochodzi ona jeszcze z dzieciństwa, chociaż są takie przypadki że ktoś się leczy latami, a potem się zakocha i nagle wyzdrowieje i to na dłuższą metę.

Żeby jakoś "zapełnić" tę pustkę trzeba siebie pokochać podobnie jak rodzic kocha (a przynajmniej powinien) małe dziecko, tzn. bezwarunkowo, przyjmuje wszystkie jego emocje, potrzeby, nie na wszystko pozwala ale (jeszcze wtedy) ich nie ocenia. Najlepiej wypracować to sobie podczas psychoterapii, chociaż inne rzeczy (pasje, spotkania) mogą w jakieś części pomóc jakoś funkcjonować.

Jeśli nie jesteś w stanie się pozbyć jakiś schematów własnej bezwartościowości itp. to na początku staraj się po prostu ich nie wzmacniać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że nie nadaję się by funkcjonować i żyć dalej.

 

ja też się nie nadawałam, ale zmieniłam pare rzeczy w swoim życiu , no i w pewnym momencie zwiększyłam dawkę fluoksetyny z 20 do 60 mg. Od paru miesięcy wcinając codziennie potrójną dawkę leku okazało się ,że mimo uwierz moje życie szału teraz nie robi, nadaję się by właśnie funkcjonować , żyć dalej i starać poprawić jakość życia.

reasumując:

odrobina wkładu własnego + worek proszków = efekt murowany :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SmokingCat, Śmierć i tak przyjdzie. Cokolwiek byś nie zrobiła, jakkolwiek byś tego chciała lub nie. Nie musisz wybiegać jej na spotkanie, ona o Tobie nie zapomni. Po stylu pisania, będę wnosił, że jesteś osobą inteligentną i doskonale świadomą co się z Tobą dzieje. Widzisz, co jest złego w Twoim myśleniu i co jest przeszkodą. Do tego pewnie wiesz, że ludzie mogą wyleczyć depresję, że jest to choroba jak każda inna. Nikt nie powinien wybierać tej opcji, która i tak koniec końców nas dopadnie.

 

Z takiego czysto i zimno "logicznego" punktu widzenia, wyzutego z emocji: Po wybraniu śmierci nie możesz przeżyć życia, po wybraniu życia, śmierć i tak masz w pakiecie. Więc sprawdzisz każdą z opcji od początku do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też się nad tym zastanawiam od dawna. Ze dwa-trzy razy było tak, że po bardzo trudnych momentach przychodziły okresy spokoju, a nawet euforii. W sumie jestem zdania, że trzeba zjeść beczkę soli ze śmiercią, żeby się na nią zdecydować. Wcześniej nie ma się co decydować, bo właśnie nie ma pewności, co będzie za miesiąc. Tyle że to niestety działa w dwie strony - nie ma też pewności, czy za miesiąc nie zmienię zdania...

Bardzo Ci polecam medytację. Jeśli tylko chwyci, efekty mogą być niewiarygodne - żadna terapia tego nie da. Ale żeby chwyciło, potrzeba się mocno przyłożyć jakiś czas. Na początku trudno opanować potok myśli,ale gdy to następuje, uczysz się powoli patrzeć na życie z zupełnie innej perspektywy, jakby nie-swojej. Jest o tym dużo dobrych tekstów w necie, np. na portalu sasana. Polecam te o sztuce uważności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam ze samobójstwo nie jest świadomą decyzją. Ludzie ktorzy mają dobre życie i są szczesliwi, nie chcą umierać. Samobójstwo jest wynikiem silnych, złych emocji i utrata nadziei, że zmieni się coś na lepsze, mieszanką zmęczenia i znudzenia życiem. Samobojstwo to mord na samym sobie, jest więc zaprzeczeniem egoizmu. Egoizm jest wtedy, kiedy człowiek działa tylko w swoim interesie, a jak ktokolwiek może czerpać korzyści po śmierci? Samobójstwo to nienawiść do siebie, autoagresja. Nikt zdrowo myślący nie nienawidzi siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SmokingCat, uważam, że to nie jest egoizm ani tchorzostwo - wręcz przeciwnie, niektórzy nawet nie wyobrażają sobie ile odwagi trzeba mieć, żeby zdecydować się na ten krok, tak ostatecznie

niejedne osoby aranżują próby w stylu - połknę 10 tabletek, może się nie obudzę, z jednej strony chcą umrzeć i to bardzo, ale brakuje im tej odwagi, żeby zrobić to ostatecznie i nie bać się bólu przy umieraniu

 

a nie uważam tego za egoizm, tylko myślę, że jest to świadoma i przemyślana decyzja, a zarazem coś w rodzaju desperacji, w końcu człowiek odbiera sobie coś najcenniejszego i nie chce już czekać dłużej na ew. poprawę jakości swojego życia, na zmianę, na to, że może za rok wyglądałoby wszystko inaczej

 

poza tym, no dobrze, może w stosunku do bliskich nie jest to fair, ale osoba, która jest tak głęboko nieszczęśliwa, że się na to decyduje, nie jest już w stanie żyć i w tym momencie jego osobiste cierpienie jest tak silne, że nie może tego dłużej znieść i to cierpienie przebija nawet miłość w stosunku do bliskich

 

a co gorsza jak takowych bliskich czy osoby na które może liczyć nie ma taka osoba, do tego zaburzenia z którymi walczy często bardzo długo i często szukając wcześniej pomocy w wielu miejscach, bezskutecznie

 

ktoś kto się na to decyduje jak dla mnie czuje się bezsilni i bliscy często też czują się bezradni, nie wiedzą jak im pomóc i taki samobójca może też myśleć, że ulży w jakimś stopniu bliskim, bo nie będą już mieli tego ciężaru na głowie

 

wiem, że moje zdanie może być nieco kontrowersyjne, ale uważam, że w wielu przypadkach jest prawdziwe

 

 

jednak stawiam na to, żeby przeżyć swoje życie, patrząc na swoje myślę, że żyję sobie ileś lat w takim bagienku z chwilowymi poprawami - w momencie poprawy staram się wyciskać z życia tyle radości ile mogę, potem czekam na poprawę, staram się nie być bierna, walczyć z wiatrakami do pewnego momentu, ale myślę, że może nie tyle, że za X lat będę żyła inaczej, koszmarek się skończy, bo słabo w to wierzę, tylko, że każdy żyje jak umie, i skoro nie tacy ludzie żyją na świecie, to czemu ja miałabym nie żyć? nawet jeśli nie dojdę do niczego, to trudno, ale przynajmniej przeżyję swoje jedyne życie tak jak jestem w stanie, bo faktycznie umrzeć zawsze jest pora, a często potem umierając tak wbrew sobie, np. przez fizyczną chorobę, paradoksalnie zaczynamy chcieć żyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj słyszałem że chyba w Belgi czy Holandi wprowadzili eutanazje nawet dla osób nie pełnoletnich....

No i piękny gest humanizmu. Jeśli ktoś ma lat naście, a trwa w agonalnych męczarniach bez żadnej perspektywy wyzdrowienia, to na co ma czekać? Niektórzy chcieliby, by cierpiał dalej swoje katusze (może jeszcze kilkadziesiąt lat) jak Pan Bóg przykazał, ale z takiego boga musiałby być psychopatyczny sadysta, skoro skazywałby człowieka na jakieś urojone "potępienie" za skrócenie bezsensownego cierpienia. U nas to nie przejdzie- rodzimi sadyści w swoim braku empatii, i co zabawniejsze- wycierający sobie gęby "wartościami" nigdy na to nie pójdą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym że człowiek nie pełnoletni nie może np wziąść ślubu,pić alkoholu itd ale decyzje o śmierci będzie mógł tam podjąć zgodnie z prawem co jest trochę dziwne.Zgadzam się że ludzie są trochę obłudni bo np jeśli pies dostanie paraliżu tylnich łap to go usypiają żeby już się nie męczył a człowiekowi tego odmawiają.W dużej mierze za sprawą kościoła który głosi że samobójstwo to grzech i za to idzie się do piekła chociaż chyba ostatnio złagodzili swoją doktrynę.Ciekawe czy gdzieś w Bibli jest napisane na temat samobójstw.Dużą ilość nakazów i zakazów kościół sam sobie wymyślił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chcę umrzeć właśnie po to aby zmniejszyć obciążenie dla najbliższych, widzieć jak się przy mnie męczą jest najgorsze niestety :-| Tylko jakoś nie mam odwagi, żeby zrobić to bezboleśnie, właśnie leki to jeden z moich pomysłów, tylko muszę znaleźć takie skuteczne i w dużych ilościach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zależy jak na to spojrzysz. I czy np. rozważasz to pod kątem grzechu czy moralności, takiej "ateistycznej". Wyobraź sobie, że nie ma moralności, obiektywnych wartości i Boga (chociaż nie wiem, czy jesteś wierząca i potrafisz, ale spróbuj). Nie pójdziesz później do piekła, nie będziesz "złą" osobą tak obiektywnie. Niektórzy stwierdzą, że stchórzyłaś, niektórzy, że to był akt odwagi i że byłaś sama z tym wszystkim. Ale nikt nie będzie miał racji.

 

I teraz bez tej całej otoczki po prostu zastanów się- czy chcesz umrzeć i czy zniesiesz cierpienie Twojej matki? Wiesz, nikt Ci tutaj nie da przyzwolenia na to, co chcesz zrobić. Pewnie większość zrozumie Twoją motywację- ja też rozumiem. Ale przestań się zastanawiać w kategoriach dobra i zła. Nigdy nie uzyskasz pewnie obiektywnie prawdziwej odpowiedzi na pytanie czy to słuszna decyzja. Możesz po prostu spojrzeć na jej konsekwencje i zastanowić się, czy jest jakieś lepsze rozwiązanie. Możesz na przykład zabić wersję siebie, która jest nieszczęśliwa, wydać wszystkie pieniądze na intensywną terapię u jakiegoś dobrego specjalisty i zacząć się cieszyć. Niezbyt przyjemne w całym procesie, ale nie niemożliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samobójstwo to niewątpliwie utrata nadziei i sensu istnienia, wielu nazywa to ucieczką, poddaniem się, ja osobiście uważam, żeby trzeba mieć dużo odwagi, żeby takie coś zrobić...

w smierci nie ma nic z odwagi.

samobojstwo to brak nadziei na zmiane, rezygnacja, pogodzenie sie, ale tez jest nadzieja na zakonczenie cierpien.

smierc, sama w sobie, nie jest przerazajaca. to po prostu koniec, ulga.

straszne jest to, ze to wlasnie jest koniec, granica, zza ktorej nie ma powrotu, a moze jutro/pojutrze cos sie zmieni, a mnie juz nie bedzie. dopoki chcesz zobaczyc jaki bedzie ranek, dopoki chcesz jeszcze cos zrobic, cos zobaczyc - odkladasz smierc. ja dzieki takim myslom jeszcze jestem. coraz mniej mnie tu trzyma ale wciaz cos chce.

 

pozdr

v

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stoicy- uważali samobójstwo za wyraz dezaprobaty wobec złego państwa exagoga. W Rzymie samobójstwo nie było źle postrzegane nawet przeciwnie. Mój dziadek się powiesił. Zrobił to zanim się urodziłem, znam tylko jego historie. Miał raka jelita grubego, morfina mu nie pomagała ( może zabijała ból, ale też są inne aspekty). Dobrze że miał chociaż jeszcze możliwość pokierowania swoim losem a nie zdanie się na litość innych która nota bene jest w polskim systemie karnym spenalizowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×