Skocz do zawartości
Nerwica.com

tomekn

Użytkownik
  • Postów

    105
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tomekn

  1. A co powiesz na jakiś wolontariat? Z tego co piszesz wygląda na to, że masz bardzo dużo energii, tylko nie wiesz jak ją skanalizować. To znaczy wiesz, ale wszystkie próby wydają Ci się jałowe i bezsensowne. Pomaganie innym daje duże poczucie sensu i uczy pokory - że ja tu ze swoimi problemami, które mi się wydają wielkie, a ludzie obok mają jeszcze większe i ja tego nie widzę. Piszesz też, że doskonale odnajdujesz się w towarzystwie. To ogromny atut. Nawet nie wiesz, jak może pomóc samotnemu choremu człowiekowi ktoś, kto co jakiś czas przyjdzie i po prostu z nim pogada, zakupy zrobi etc. Masz więc dwie duże zalety, z których można zrobic wspaniały użytek. A jaki wolontariat? To już od Ciebie zależy. Niektórzy nie czują się na siłach iść do umierających do hospicjum - w porządku, jest mnóstwo innych form. Grunt to odwrócić perspektywę i nie dać się zamknąć w kieracie własnych problemów.
  2. Witaj Tomaszu :) Przede wszystkim zauważ, że z góry zakładasz, że "one dalej traktują Cię jak śmiecia". Tymczasem nie wiesz, jak by Cię potraktowały, bo nie dajesz sobie i im szansy. Spróbuj popatrzeć na to inaczej - że tamte parę złych słow w rodzaju "wstrętny" to był epizod, kilka smarkatych dziewczyn. Nawet nie wyobrażasz sobie, ile jest dziewczyn, które mają o sobie takie samo złe zdanie, co Ty, albo i jeszcze gorsze. Też nie wierzą, że ktokolwiek może się nimi zainteresować, i też w związku z tym często reagują dziwnie/obronnie, jeśli ktoś np. je zagadnie. Myślą, że są strasznie brzydkie, że nie umieją rozmawiać z chlopakami etc. Odwróć perspektywę, pomyśl, ile mógłbyś komuś takiemu pomóc, gdybyś konsekwentnie dawał do zrozumienia, że się nią interesujesz, że zależy Ci na niej. To nie musi być miłość, to może być przyjaźń, to nie ma znaczenia. W ten sposób zacząłbys pokonywać lęk i uczyć się być z dziewczynami. Zrób tylko pierwsze kroki i nie podłamuj się, jak jedna czy druga się odwrócą - ich sprawa, trudno. Rozumiem, że żywisz uraz i jest strasznie ciężko zrobić te pierwsze kroki. Jesli czujesz, że sam nie dasz rady, nie bój się iść do psychologa, pogadać z nim o tym parę miesięcy. Czasem to może naprawdę pomóc i ośmielić. Głowa do góry - nie jest aż tak marnie. Niedługo będzie wiosna i popłyniesz na jej fali
  3. Tonny, jeśli nie możesz teraz spać to wykorzystaj to i wychodź z psem pół godziny wcześniej - mniejsze pradopodobienstwo, że ją spotkasz. To est jakieś wyjście, dopóki źle sypiasz. A na sen spróbuj leki ziołowe - nie uzależniają i czasem całkiem dobrze działają. Pozdrawiam i trzymam kciuki - przyjdzie wiosna i sprawy się odwrócą o 180 stopni.
  4. Witaj; rzeczywiście nie ma żadnych szans, żebyś przestał tą kobietę widywać? Chodzi o pracę? Jeśli tylko się da, nie widuj jej choćby na kilka dni - nawet weź urlop. I w tym czasie rób coś aktywnego - chodź na basen, idź na siłownię, idź na halę pograć w piłkę z kolegami, jeśli tylko masz możliwość. Po prostu porządnie się wymęcz. To czasem pomaga w spaniu i wybija z głowy rozpamietywanie. Nawet kilka dni może pomóc. Najważniejsze - nie czekaj, az to samo pzrejdzie. Pozdrawiam.
  5. Rzeczywiście dziwny stan psychiczny - nie dziwię Ci się, że tak Cię to niepokoi i rozstraja. Jesteś pewien, że to tak naprawdę znikąd? Nie było miedzy Wami jakichś trudnych sytuacji, spięć? A może ta natrętna myśl wiąże się z niepowodzeniami z innymi dziewczynami - podświadomy lęk, że to i tak się nie uda, bo... (i tu mózg podsuwa dowolne uzasadnienie, np. "bo jej tak naprawdę nie kocham"). Można by pewnie długo gdybać, ale to raczej drugorzędne, jaka jest przyczyna. Może nawet lepiej wokół tego nie krążyć, bo się jeszcze rozdrapuje. Ważna sprawa: nie uciekaj od tego uczucia. To tylko je pogłębia. Tworzysz wewnątrz "zakazaną strefę", próbujesz trzymać się od niej z daleka i to prowadzi do stresu (uczucie w okolicy żołądka...) i nawet paniki. Spróbuj do tego podchodzić, jakby to była wysoka fala, która za chwilę minie. Nie uciekać przed nią; wytrzymywać ją. Nie reagować na treść myśli - może być dowolnie absurdalna, grunt to sie nią nie nakręcać i nie tworzyć spirali coraz gorszych myśli. Po prostu obserwować to wszystko - co teraz czuję, co mi przychodzi do głowy. Nie oceniać. Jeśli uda Ci się raz-dwa razy w ten sposób świadomie towarzyszyć temu uczuciu, jest szansa, że stopniowo i bezboleśnie będzie zanikać - bo nie taki diabeł straszny. Druga rzecz - nie krępuj się przed dziewczyną. Już jej powiedziałeś - ok, jeśli będziesz miał potrzebę, opowiadaj o tym dalej. Życzę wypłynięcia na spokojne wody :)
  6. Twój problem z brakiem przeżywania emocji może wynikać z przemęczenia - z tego, że tak wiele na Ciebie spadło stresu i odpowiedzialnosci w tak młodym wieku. Organizm się przed tym broni poprzez zobojętnienie. Nie jest to więc nic "nienormalnego", raczej przeciwnie - w trudnych warunkach to normalne i można chyba nawet powiedzieć, że zdrowe. Bo gdybyś na to wszystko reagowała bardzo emocjonalnie, tobyś mogła już zawitać na oddział zamknięty. Nie znaczy to, ze "wszsytko w porządku" i trzeba tylko odczekać, aż się zacznie poprawiać. Potrzebujesz jakiegoś uporządkowania pod czaszką, a samemu o to bardzo trudno. Dlatego bym radził poszukać jakiegoś dobrego terapeutę - rozmowa z nim może Ci dać ten bardzo potrzebny moment "oddechu". Mam nadzieję, że znajdziesz w sobie do tego motywację w tym wszystkim, bo przede wszystkim trzeba mieć wewnętrzne przekonanie, ze to ma sens, żeby takie wizyty coś dawały Pozdrawiam
  7. tomekn

    czy terapia pomoze?

    jak najbardziej istnieje, ale jest jeden podstawowy warunek - musisz w nią uwierzyć. A to oznacza bycie zdeterminowanym do zmian. Uwierzyłeś w dziewczynie i dzięki niej już nie siedzisz na kompie - tak samo musisz uwierzyć terapeucie. Z tego co piszesz widać, że chcesz coś zmienić i takie życie Ci zupełnie nie pasuje - tak trzymaj jak najdłużej no i nie wahaj się zmienić terapeuty, gdy tylko przez dłuższy czas nie będzie żadnych postępów. Różnie można trafić, nie każdy jest dobrym fachowcem, jak wszędzie. Pozdrawiam i życzę postępów :)
  8. tomekn

    Dziwny stan ?

    Z drugiej strony jeśli masz bliskich znajomych, z którymi dobrze się dogadujesz, to nie powinno dla nich być problemem, jesli np. przestaniesz się śmiać. A dalszymi znajomymi się specjalnie przejmować nie musisz - ich sprawa, jak zareagują.
  9. tomekn

    Dziwny stan ?

    rozumiem; ale myślisz, że można z tego całkiem zrezygnować i udzielać sie w jakimś towarzystwie? ciężko...
  10. tomekn

    Dziwny stan ?

    a właściwie czemu "nie możesz tego robić"? każdy z nas nosi maski w obliczu innych, to prawie nieuniknione. Poczucie winy to jeszcze pogłębia. Spróbuj pozbyć się w pierwszej kolejności tego "nie mogę", i przyglądaj się sobie z jak największym spokojem. Jeśli Ci się to uda, zaczniesz się w duszy śmiać z tego, że się śmiejesz, że się tak zachowujesz. Naprawdę nie ma nic w tym złego, nic świadczącego o tym, że jesteś gorszy. Nie żałuj - przez to w ogóle się sparaliżujesz i nie będziesz w stanie słowa do ludzi wyrzec. Wiem, że to łatwo gadać, ale krok po kroku można do tego dążyć. Pozdrawiam
  11. tomekn

    Dziwny stan ?

    to raczej norma w przypadku depresyjnych ludzi; ich znajomi często nie mają pojęcia, że coś się dzieje nie tak, bo ludzie z depresją mocno się starają, żeby na zewnątrz wszystko było ok - choć nie jest. Dlaczego? Bo nie chcą się narzucać, bo nie potrafią wyrażać swoich realnych emocji, bo boją się odrzucenia etc. Wszystko to sprowadza się do niepewności siebie. Skoro dobrze się czujesz ze swoim smutkiem, paradoksalnie nie jest z Tobą tak źle. Masz swój świat, z którym się utożsamiasz niezależnie od tego, co o nim sądzą inni. Gorzej, gdy czlek nie znajduje już w sobie nic takiego - tylko pustkę. W książce Kępińskiego o melancholii jest takie kapitalne zdanie pacjenta, które głęboko zapadło mi w pamięć: Jestem nieszczęśliwy, bo straciłem smutek. Ciesz się więc, że smutek jest wciąż z Tobą :)
  12. tomekn

    Bezradność w depresji

    gdyby to się przyczyniało do depresji, to chyba każdy by ją miał... problem się zaczyna, gdy po stronie "nie chce mi się" jest wszystko, a po stronie "chciałbym" nie ma już nic. Więc jeśli cokolwiek trwa u Ciebie po tej jasnej stronie mocy, to dobra nasza. Trzymaj się tego obiema rękami -czy to będzie długi spacer, malowanie pastelą, czy ulubiony budyń - i traktuj jako nagrodę za wytrwanie w dniu, celebrowaną z pietyzmem.
  13. Jest wiele metod obserwacji oddechu, nie musi to być wizualizacja energii czy światła. Na początku chodzi po prostu o to, żeby zauważyć trwanie oddechu, potowarzyszyć mu kilka chwil i nie zniechęcać się, jeśli nie jest się w stanie opanować napięcia i gonitwy mysli przy siedzeniu. Każdy tak ma i to stopniowo przechodzi. Po kilkutygodniowym "rozruchu" cały proces już sam siebie napędza - oddech potrafi być prawdziwym perpetuum mobile... Po jakimś czasie przychodzą piękne stany umysłu, które koją lęki i ładują puste baterie. Jeśli ktoś jest zainteresowany filozofią medytacji, polecam portal Sasana.pl - można tam znaleźć dużo krótkich, klarownych tekstów do wyboru, do koloru. Czytam to sobie czasem dla nastawienia umysłu przed medytacją.
  14. tomekn

    jest mi smutno

    cześć spróbuj traktować smutek i zawstydzenie jako coś przejściowego. Było, minęło; będzie, przeminie... Najgorzej nakręcać się tym, rozdrapywać rany. Wiem, że to łatwo gadać, trudniej zrobić, wiele razy to przerabiałem. Ale właśnie wskutek tego coraz lepiej widzę sens słów "było, minęło, będzie, przeminie". Trudno, tak mamy że się za bardzo przejmujemy. Na pewno są rzeczy, które lubisz i chcesz do nich wracać. Na tym się skupiaj, a z czasem ten ktoś "ważny" może się pojawi
  15. tomekn

    Bezradność w depresji

    Dzięki za dobre słowo - towar dość deficytowy w naszych czasach... Akurat na tym forum jest nań ogromny popyt, toteż staram się wychodzic naprzeciw potrzebom rynku Niestety strategia zmuszania się jest w depresji marna, tylko ją pogłębia. Warto szukać w sobie jakiegokolwiek luzu, dystansu, braku przymusu. Często tu polecam uniwersalny środek temu służący - medytację. Na początku jest trudno, nie idzie się skupić, ale stopniowo rośnie koncentracja i wzmaga się energia. Oby tylko na początku się nie zniechęcać i dać sobie przynajmniej miesiąc-dwa na wdrożenie się. Efekty bywają wspaniałe, człek powraca do życia.
  16. tomekn

    Bezradność w depresji

    Post bardzo dobrze napisany - na 5. Spokojnie i rzeczowo. Nic tylko brać się do magisterki :) Mnie też gnębią napady totalnego braku energii, i to niezależne od aktualnej sytuacji. Razem z nimi uruchamia się kaskada negatywnych myśli, które z kolei jeszcze bardziej odbieraja energię itd. Grunt to nie dawać się takim myślom - jeśli przerwiesz to błędne koło, jest szansa powoli odzyskać energię do życia. Czego życzę w sezonie wiosennym...
  17. tomekn

    Beznadzieja

    Nie kiś się w takim razie w domu, np. staraj się wychodzić na dłuższe spacery. Nawet w taką pogodę, nawet się zmuszaj. Z czasem to zaczyna pomagać. Uprawnienia na wózek - myślę że to nie problem. Ale pogadaj w UP, robią tam różne darmowe kursy, może mają coś innego w zanadrzu.
  18. tomekn

    Beznadzieja

    Cześć Ja też szukałem długo roboty, a jestem po dobrych studiach. W koncu robię coś, do czego studia w żadnym razie nie są potrzebne. Taka po prostu jest teraz sytuacja, to nie Twoja wina że szukasz długo pracy, spróbuj się tym nie przejmować. Wiem że to niewielka pociecha, ale grunt to nie popadać w apatię. Pomyśl że masz dopiero 20 lat, studenci tacy jak ja są na utrzymaniu rodziców kilka lat dłużej, a często niewiele na tych studiach robią. To nie hańba w tym wieku nie pracować. Daj sobie czas. Pytałaś w urzędzie pracy o jakieś staże? Czasem można coś niezłego złapać
  19. tomekn

    Mam już dosc

    Jeśli to już trwa tak długo i poprawy nie widać, może rzeczywiście raz jeszcze rozważ zwolnienie się. Pracujesz już dość długo, i (jesli mieszkasz w większym mieście) powinnaś mieć spore szanse na znalezienie roboty w tej samej branży. Na pewno nie może być tak, że idąc do pracy boisz się i nie jesteś pewna, co sie stanie. To moze tylko pogorszyć Twój stan.
  20. To chyba normalne przy wychodzeniu z depresji. Taka tęsknota jest jak komar - albo odleci i będzie spokój, albo ugryzie i wtedy już będzie wiadomo, w którym miejscu powodzenia
  21. tomekn

    Problem z emocjami

    Masz o tyle komfort, że studia dopiero zaczynasz, toteż nie będzie dużego bólu, jeśli je porzucisz lub czegoś nie zdasz. To naprawdę plus, pomyśl jaki byś miał problem, gdybyś poczuł kryzys na 3 czy 4 roku tak trudnego kierunku. Dlatego nie daj się owładnąć myślą, co to będzie, jak czegoś nie zdasz. Nic nie będzie. Spróbuj właśnie uczyć się na luzie i wybadać dzięki temu, czy na takich studiach Ci zależy. Jeśli np. nie zdasz jednej fizyki, bardzo możliwe że będziesz mógł resztę egzaminów przepisać na jakiś pokrewny kierunek, gdy tylko zdecydujesz o przeniesieniu się. Na 1. roku sytuacja jest naprawdę swobodna i tak o niej myśl, nawet jeśli coś pokazuje Ci kły. A jeśli chodzi o Twoje objawy... jesteś mocno znerwicowany, te objawy somatyczne najprawdodobniej z tym się wiążą. Gdybyś poczuł się gorzej i miał np. coraz większe trudności z zagadaniem do kogoś, to nie bój się iść do psychiatry i poprosić o jakieś leki. Mogą przerwać spiralę lęku - im wcześniej, tym lepiej. Ważne, że masz wyrozumiałą dziewczynę - ktoś taki zastępuje tabuny znajomych.
  22. tomekn

    szara rzeczywistość

    jeśli ta osoba jest takim dla Ciebie źródłem chaosu, może daj sobie czas w relacjach z nią, zrób przerwę. Żeby się zdystansować i spojrzeć na to spokojniej. Sam musisz sobie powiedzieć, czy tak sytuacja jaka jest teraz, nie jest dla Ciebie zbyt destrukcyjna.
  23. tomekn

    brak celu

    witaj zacznij od rzeczy drobnych. Jeśli masz problemy ze wstawaniem, narzuć sobie 10-15 min. ćwiczeń po wstaniu - regularnie, dzień w dzień, bez odpuszczania. Na początku to niemal codzienne pokonywanie gór z myślą, że jutro znów to samo - ale po pewnym czasie można się rozruszać. Czasem doraźnie potrafi pomóc nieprzespanie nocy - patrzyłem po takiej nocy innym okiem na świat i miałem "dobrą energię" przynajmniej na jeden dzień. i oczywiście rozważ pójście do psychiatry, jeśli tego jeszcze nie robiłaś. Leki potrafią niekiedy bardzo wspomóc (choć i tak nic nie zdziałają bez osobistego zaangażowania), podobnie jak terapia. Przede wszystkim nie poddawaj się - da się to wszystko przewalczyć.
  24. tomekn

    Potrzebuję waszej pomocy.

    Też tak kiedyś uważałem. Nie wierz w to. Mózg to niezwykły organ i bardzo szybko potrafi się regenerować. Wystarczy kilka dni lepszego samopoczucia, a lotność umyslu powoli zaczyna wracać. Oby tylko pokonac tą złą passę natrętnego "A ja czuję, że..." i tu następują dowolne minorowe tony
  25. tomekn

    Potrzebuję waszej pomocy.

    W Twojej sytuacji najtrudniejsze jest zapętlenie w przytłaczających myślach, z których wynika wniosek: "Już nic się nie poprawi", "nie jestem w stanie nic zrobić" itp. W takim klimacie coraz łatwiej o poddanie się. Spróbuj PRZESTAĆ to sobie wmawiać. Jak? Małymi kroczkami, bo nagły optymizm to samooszukiwanie się, spada się z niego tylko w jeszcze większą rozpacz. To, czego potrzebujesz, to spokój i metodyczność. Mnisi buddyjscy spełniają najprostsze zadania tak, jakby od tego zależał cały świat. Znajdź sobie jakąś czynność, która będzie osią Twojego dnia, od której zaczniesz się odradzać. To może być prawie wszystko. Rób jakieś proste ćwiczenia fizyczne 15 min rano, jeśli przed depresją lubiłaś gotować, przyrządzaj sobie nowe dania, zacznij uczyć się języka od podstaw (ja np. zacząłem z rosyjskim), czytaj od serca rozdział Nowego Testamentu, przygarnij kota... Grunt to robić to z uwagą, na zasadzie: "zapominam o wszystkim, jestem cała w tym". Tak żeby wreszcie ten nędzny chochlik przestał Ci szeptać do ucha: "ale jaki to ma sens"... Dawni łowcy-zbieracze rozpalali ogniska przy użyciu dwu patyczków i odrobinki suchej hubki. Ty też musisz od czegoś skromnego zacząć. Choć już nie wierzysz w swój ogień, on tam wciąż jest :) Jeśli chcesz o tym szerzej pogadać, służę na privie
×