Skocz do zawartości
Nerwica.com

garry121

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez garry121

  1. Sytuacja nieco się zmieniła. Wychodziłem swego czasu z ludźmi ( ciągle Ci sami). Może trochę lepiej było. Ale teraz zaczęła się sesja i nigdzie nie wychodzę bo muszę się uczyć. Przynajmniej się staram. Toastmasters, okazało się organizacją nie dla mnie. Jestem na skraju załamania. Właściwie załamanie mam co jakieś trzy dni. Jestem przeświadczony o bezsensie istnienia, a jedyne co można zrobić to zagłuszyć to. To co może zagłuszyć jest miłość. Nigdy jej nie doświadczyłem więc tam pokładam nadzieję. Zakochuje się nadzwyczaj szybko pewnie w związku z tym. Mam dużą potrzebę bycia kochanym. Zacząłem poznawać dziewczynę przez internet. Myślałem że szybko się spotkamy jednak to się odwleka. Ona traktuje to raczej luźno. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Przeżywam to. Myślę o tym i mnie to strasznie boli. Każdy zawód miłosny jest coraz mocniejszy, coraz bardziej dotkliwy. Nie mam siły walczyć. Dzisiaj miałem odruchy wymiotne rano. Już kilka razy mi się tak zdarzyło gdy przeżywałem wątpliwości. Muszę walczyć żeby wieczorem nie myśleć o wszystkim bo w tedy spać nie mogę, budzę się w nocy. Przez dzień we wnętrznościach mnie ściska. Czuję się jak doktor Jack i Mr. hyde . Raz mi lepiej, raz gorzej. Czasami myślę żeby byle przeczekać do wakacji, a będzie inaczej. A czasami to nic nie myślę.
  2. Stoicy- uważali samobójstwo za wyraz dezaprobaty wobec złego państwa exagoga. W Rzymie samobójstwo nie było źle postrzegane nawet przeciwnie. Mój dziadek się powiesił. Zrobił to zanim się urodziłem, znam tylko jego historie. Miał raka jelita grubego, morfina mu nie pomagała ( może zabijała ból, ale też są inne aspekty). Dobrze że miał chociaż jeszcze możliwość pokierowania swoim losem a nie zdanie się na litość innych która nota bene jest w polskim systemie karnym spenalizowana.
  3. Dzięki wszystkim za rady. Spróbuje wszystkiego po kolei. Na pewno zapiszę się do toastmasters. Aktualnie po skończeniu przerwy między semestrami mam lepszy okres w życiu. Dużo rozmawiam z ludźmi z grupy, zapraszają mnie na wyjście ( tyle że nie mogę skorzystać bo jestem po szpitalu ) . Przynajmniej jest jakiś kontakt. Bo tak jak są przerwy między zajęciami, to prawie że z nikim się nie kontaktuje.
  4. oczywiście że chcę bliżej poznać :) ,Jest to nawet mój priorytet w życiu. To co ostatnio przeżyłem to było na prawdę mocne uczucie, a w konsekwencji mocny ból.
  5. Znachor- dzięki za pomoc :) . Ja uważam że po prostu myślę logicznie, może brak mi spontaniczności, ale jest to element tak jakby wewnętrzny (wg mnie) a to co objawia się na zewnątrz jest często nie do rozpoznania czy jest to kalkulowane czy spontaniczne. Poznałem ludzi którzy ewidentnie postępują wg kalkulacji i nawet są wg mnie pozbawieni dobrych intencji, a i tak mają mnóstwo znajomych bo posiadają kompetencje społeczne.
  6. Może i dużo wymagam od innych, ale też od siebie. Z resztą jakie to ma znaczenie, jak mogę okazać komuś że dużo od niego wymagam? Albo że dużo u mnie jest kalkulacji i kombinacji? Staram się zawsze nawiązywać kontakt z ludźmi i z nimi rozmawiać przebywać. Spontaniczność przez 3/4 życia źle mi wychodziła.Zacząłem być może kalkulować ale tak wszyscy przecież robią w mniejszym bądź większym stopniu i lepiej to im wychodzi (ukrywają) lub gorzej. Jak bym miał być spontaniczny to pewnie nie próbowałbym nawiązywać kontaktów w ogóle bo to mnie stresuje ( boję się, ale się przełamuje). Ludzie poza tym nie sądzę żeby rozmyślali nad tym czy posiadam jakiś schemat działania czy nie. Staram się być w porządku wobec innych, nikogo nie krzywdzić, pomagać i to mi się wydaje najważniejsze. Co do psychoterapeuty- to on jest człowiekiem który się kształcił przez lat x i on powinien mi powiedzieć co mam robić żeby było lepiej. Ja mam tylko przedstawić jak moja sytuacja wygląda, on postawić diagnozę i zalecenia. Jak bym miał sam wymyślić co mam zrobić to bym się do niego nie wybierał tylko siedział w domu. Trwała tylko 5 miesięcy po przez tyle czasu byłem w stanie opowiadać o sobie, potem to wyglądało tak że przychodzę i pytanie : Jak się Pan czuje? I co miałem odpowiadać, raz lepiej raz gorzej. W pewnym momencie po prostu patrzyliśmy sobie w oczy i nic z tego nie wynikało. Jedna rzecz się poprawiła bo dostałem konkretne zalecenie i je wykonałem- okazało się że moja matka musi mieć jakieś też zaburzenia i przestałem się przejmować tym że muszę ją zmusić moimi słowami do płaczu żeby przestała mnie atakować psychicznie. W innym razie to ja płakałem. Teraz relacje z nią się polepszyły bo wie że mogę nie przebierać w słowach. Potrzebuję nauczyć się obycia wśród ludzi, żeby wiedzieć co kiedy powiedzieć, ale jeszcze bardziej potrzebuję kogoś kto wprowadziłby mnie w towarzystwo ludzi wśród których czułbym się dobrze.
  7. Mam trochę podobny problem jak tym- z jednej strony trochę jest u mnie lepiej z drugiej gorzej. Rzecz w tym czy na pewno zastanowiłeś się dobrze nad swoim wyborem zawodowym? Wiadomo wojsko to stabilność finansowa, dobry socjal itp. Sam nie myślałem nad tym czy iść do wojska, ale myślałem dużo o wojsku i wojnie. Generalnie z jednej strony fascynuje mnie ten temat, z drugiej zmusza do refleksji nad wojną. Pewnie wiesz że wojsko to nie organizacja harcerska/skautowa, tylko że gdy jest wojna ( może będzie ona nawet w afryce, ale trzeba być na nią przygotowanym), to poślą ciebie na front i wszystkie zalety czasu pokoju są niczym w porównaniu do piekła frontu, jego nierealności. Nie wiem czy oglądałeś seriale wojenne, filmy wojenne ( kompania braci, pacyfik, talvistota itp.) choć pewnie powinieneś skoro się do wojska wybierasz. Rozwój cywilizacyjny i zmiany społeczne, wzrost postaw humanitarnych powoduje że życie ludzkie staje się dla nas coraz cenniejsze. Łatwiej było zabijać w latach 30- gdzie jeszcze ludzie umierali z głodu tak jak na podkarpaciu (szczególnie), i nawet w USA nie było łatwo a wojsko wydawało się mniejszym złem (mogli na froncie zarobić albo zginąć z nędzy). Popatrz na liczbę zabitych po stronie brytyjskiej w wojnie o falklandy i to że więcej ludzi popełniło samobójstwa po wojnie niż zginęło na froncie. Ja na twoim miejscu wyjechałbym za granicę, ale skoro masz kontakty w Polsce to może być trudne.
  8. Niby to przypadkiem, ale tak na prawdę to czekałem na nią po wyjściu z szatni. Wychodziliśmy razem z pływalni i rozmawiałem z nią. Bardziej to wyglądało tak że ja wypytywałem ją, ale ona bardzo obszernie mi odpowiadała. Dlatego myślałem że z tego coś będzie, śmiała się z moich żartów. Zaczęło się od tego że spotkałem ją na początku roku akademickiego w tramwaju i zacząłem w tedy próbować. Nie chciałem od razu sprawy postawić jasno tylko przekazywać takie sygnały które każda przeciętnie inteligentna osoba wyłapie (czyli że "zarywam" do niej). Gdybym postawił sprawę od razu jasno to po pierwsze mógłbym ją przestraszyć, po drugie jest to ryzykowne: albo albo. A tak budowałem w pewnym sensie podłoże pod np. zaproszenie ją gdzieś. Po ostatnich zajęciach zapytałem czy wyjdzie ze mną na kawę. Obserwując jej reakcje widziałem że jakoś nie jest zbyt chętna, i wiedząc że ciężko stoi ona z czasem podałem jej swój nr telefonu. Zawsze to lepsze niż nic- mogłabyś powiedzieć że to ja powinienem ją o to poprosić. Ale to nie miało to dla niej takiego znaczenia, napisała mi to. Po dwóch tygodniach gdy nie odpowiadała znalazłem jej maila. Napisałem dwa razy a ona po drugim odpisała, wyglądało to bardzo autentycznie, nie tak że chce się wymigać, że ma kogoś ( mogę na priv przesłać Ci odpowiedź żebyś sama oceniła) . Cierpiałem i dalej cierpię bardzo z tego powodu, prawie sobie z tym nie radzę. Jeśli chodzi o imprezy jedna rzecz że bywam na domówkach, czy w pabie raz na miesiąc. Druga że są tam ciągle ci sami ludzie, nie bardzo czuję z nimi więzi, nie sądzę że nawiążę z nimi jakiegoś bliższego kontaktu. Problemem też jest to że nie lubię alkoholu i przesiadywania do późna, męczy mnie to i sprawia że po północy jestem wyłączony. Chciałbym znaleźć towarzystwo w którym bym się odnalazł, miałem już jak wspominałem ludzi z którymi nawiązałem bliższy kontakt ale to się skończyło. Próbuje sam namówić kogoś żeby przyszedł do mnie albo żebyśmy wyszli razy, ale skuteczność jest bliska zeru. Mam taką zasadę że jeśli ktoś raz odezwie się do mnie czy to przez facebooka, czy telefon, to ja napiszę do niego raz, potem drugi z jakąś sprawą. Np. czy by ze mną nie wyszedł. Jeśli napisze znowu to tak jakby mam kolejne dwie szanse. Chodzi o to żeby się nie narzucać. Tak jak mówisz mam z jednej strony potrzebę przebywania z ludźmi i z drugiej dołuje mnie to że nie potrafię nawiązać kontaktów.
  9. Jestem studentem prawa, nie jestem nie lubiany ale nie umiem odnaleźć się w towarzystwie. Nie posiadam odpowiednich kompetencji towarzyskich, robię wszystko co w mojej mocy żeby nawiązywać z ludźmi kontakt- jednak nie udaje mi się na trwałe. Zostałem odrzucony kilkukrotnie- wydaje mi się że po prostu nie jestem interesującym człowiekiem. Na imprezy praktycznie nie chodzę bo po pierwsze nie lubię pić alkoholu (wpadam po nim w nastrój depresyjny), po drugie po części mnie męczą bo nie poznaję na nich nowych ludzi, nie zostaje zapraszany. Mam też problem ze znalezieniem dziewczyny. Wszystko to mnie bardzo boli i doprowadza do rozpaczy która trwa już kilka lat. Odbyłem terapię 5 miesięczną u psychologa jednak ten nie umiał mi pomóc- był polecany i w ogóle. Wydaje mi się że nie miał pomysłu na mnie. Nie mam nikogo bliskiego kto by mnie zrozumiał i mógł pomóc. Zwierzałem się już kilku osobom ale to nic w moim życiu nie zmieniło. Jestem człowiekiem który potrafi osiągnąć wyznaczony sobie cel- kilka rzeczy w życiu osiągnąłem bo jestem uparty. Jednak tutaj po prostu nie wiem co mam robić. Np. żeby znaleźć dziewczynę poprawiłem kilka rzeczy w swoim wyglądzie ale efekty są marne, bo po prostu nie mam gdzie poznać je. Ostatnio próbowałem "poderwać" dziewczynę z zajęć wf-u, ta jednak po kilku miesiącach, gdy zostawałem po nią tak że powinna się domyślić o co mi chodzi, powiedziała w końcu że ma chłopaka. Był to dla mnie mocny cios. Proszę o jakieś wskazówki, może np. grupa wsparcia dla osób samotnych we Wrocławiu,
  10. Jestem studentem prawa, nie jestem nie lubiany ale nie umiem odnaleźć się w towarzystwie. Nie posiadam odpowiednich kompetencji towarzyskich, robię wszystko co w mojej mocy żeby nawiązywać z ludźmi kontakt- jednak nie udaje mi się na trwałe. Zostałem odrzucony kilkukrotnie- wydaje mi się że po prostu nie jestem interesującym człowiekiem. Na imprezy praktycznie nie chodzę bo po pierwsze nie lubię pić alkoholu (wpadam po nim w nastrój depresyjny), po drugie po części mnie męczą bo nie poznaję na nich nowych ludzi, nie zostaje zapraszany. Mam też problem ze znalezieniem dziewczyny. Wszystko to mnie bardzo boli i doprowadza do rozpaczy która trwa już kilka lat. Odbyłem terapię 5 miesięczną u psychologa jednak ten nie umiał mi pomóc- był polecany i w ogóle. Wydaje mi się że nie miał pomysłu na mnie. Nie mam nikogo bliskiego kto by mnie zrozumiał i mógł pomóc. Zwierzałem się już kilku osobom ale to nic w moim życiu nie zmieniło. Jestem człowiekiem który potrafi osiągnąć wyznaczony sobie cel- kilka rzeczy w życiu osiągnąłem bo jestem uparty. Jednak tutaj po prostu nie wiem co mam robić. Np. żeby znaleźć dziewczynę poprawiłem kilka rzeczy w swoim wyglądzie ale efekty są marne, bo po prostu nie mam gdzie poznać je. Ostatnio próbowałem "poderwać" dziewczynę z zajęć wf-u, ta jednak po kilku miesiącach, gdy zostawałem po nią tak że powinna się domyślić o co mi chodzi, powiedziała w końcu że ma chłopaka. Był to dla mnie mocny cios. Proszę o jakieś wskazówki, może np. grupa wsparcia dla osób samotnych we Wrocławiu,
  11. Jestem studentem prawa, nie jestem nie lubiany ale nie umiem odnaleźć się w towarzystwie. Nie posiadam odpowiednich kompetencji towarzyskich, robię wszystko co w mojej mocy żeby nawiązywać z ludźmi kontakt- jednak nie udaje mi się na trwałe. Zostałem odrzucony kilkukrotnie- wydaje mi się że po prostu nie jestem interesującym człowiekiem. Na imprezy praktycznie nie chodzę bo po pierwsze nie lubię pić alkoholu (wpadam po nim w nastrój depresyjny), po drugie po części mnie męczą bo nie poznaję na nich nowych ludzi, nie zostaje zapraszany. Mam też problem ze znalezieniem dziewczyny. Wszystko to mnie bardzo boli i doprowadza do rozpaczy która trwa już kilka lat. Odbyłem terapię 5 miesięczną u psychologa jednak ten nie umiał mi pomóc- był polecany i w ogóle. Wydaje mi się że nie miał pomysłu na mnie. Nie mam nikogo bliskiego kto by mnie zrozumiał i mógł pomóc. Zwierzałem się już kilku osobom ale to nic w moim życiu nie zmieniło. Jestem człowiekiem który potrafi osiągnąć wyznaczony sobie cel- kilka rzeczy w życiu osiągnąłem bo jestem uparty. Jednak tutaj po prostu nie wiem co mam robić. Np. żeby znaleźć dziewczynę poprawiłem kilka rzeczy w swoim wyglądzie ale efekty są marne, bo po prostu nie mam gdzie poznać je. Ostatnio próbowałem "poderwać" dziewczynę z zajęć wf-u, ta jednak po kilku miesiącach, gdy zostawałem po nią tak że powinna się domyślić o co mi chodzi, powiedziała w końcu że ma chłopaka. Był to dla mnie mocny cios. Proszę o jakieś wskazówki, może np. grupa wsparcia dla osób samotnych we Wrocławiu,
×