Skocz do zawartości
Nerwica.com

piotr56

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia piotr56

  1. No jeżeli chodzi o wojsko to nie idę na szeregowego, tylko na WAT, także myślę że na front w razie czego by mnie nie wysłali Dobrze idzie mi z matmy i fizy, ćwiczę, więc są szanse że się dostanę. Zresztą nie chce być zależny finansowo od rodziców i ich humorów. Jak pójdę na WAT, to sam będę dysponował pieniędzmi i nie będzie dochodzić do sytuacji typu - "kiedy wczoraj wrzeszczałam na Cb odpyskowałeś mi, więc jutro nie pójdziesz sobie z kolegą do kina/cokolwiek". Co do relacji z rodzicami i kolegami, to wygląda to tak, że nie utrzymujemy kontaktów z rodziną, swoich wujków, dziadków, kuzynów praktycznie parę razy w życiu odwiedziłem, siedzę ciągle w domu, gdy inni wyjeżdżają z rodziną na wakacje i nie mam kontaktu z nikim oprócz siostry w domu. Potem awantura, a następnego dnia wysłuchuję kolegów jak są wypoczęci i fajnie spędzili czas, gdy ja użerałem się z rodzicami. No i w tym problem, że po czymś takim nie potrafię się wyluzować i śmiać, bo nie jest mi poprostu do śmiechu. Jestem poważny, nie mam ochoty żartować i kontakty z starymi kumplami upadają.
  2. Witam mam 18lat i ostatnio jest coraz gorzej. Gdy byłem w podstawówce miałem dużo przyjaciół (nie kolegów, dobrych przyjaciół, z którymi codziennie spędzałem po 6h na podwórku po szkole) i moje życie było świetne, każdego dnia coś się działo, wracałem do domu szczęśliwy i spełniony. W gimnazjum przeprowadziłem się domku oddalonego 15km od miasta gdzie się urodziłem. Kontakty się pourywały, a w nowej wiosce nie poznałem nikogo nowego. Moje życie polegało na chodzeniu do szkoły, wracaniu do domu i graniu na komputerze. Od czasu do czasu znalazłem jakieś hobby, ale po 3-4 miesiącach z powodu dojazdów i innych przestawałem. Potem liceum i trochę lepiej, znalazłem w końcu hobby któremu się poświęciłem, ale poza tym to samo. Od czasu do czasu spotykam się z kolegami z podstawówki, czasem gdzieś wyjdę, ale nie czerpię z kontaktów z ludzmi takiej przyjemności. Nie potrafię się wyluzować, pośmiać, pogadać na lajcie, tylko ciągle nie ma o czym gadać, stypa i po wyjściu nie czuję, że to był udany dzień... Jeżeli chodzi o kontakty z dziewczynami, to dramat. Jedyne miejsce gdzie mogę płynnie pogadać z dziewczynami, to tam, gdzie uprawiam hobby - paralotniarstwo. Poza tym, denerwuje się, nie wiem co powiedzieć, mój głos się zmienia na głupkowaty, robię się czerwony, wychodzę na idiotę i więcej już nie gadam z tą osobą. Teraz trochę o mnie - mój ojciec leczy się psychiatrycznie, nie wiem na co i za bardzo mnie to nie obchodzi, w każdym razie w dzieciństwie robił mi wstyd wśród kolegów. Podejrzewam że przez to, jestem nieśmiały i jeżeli kogoś dobrze nie poznam to się nie wyluzuje. Poza tym wyrzucał mi zabawki, ubrania, po twierdził, że jeżeli miałem za dużo, to jest bałagan w pokoju. Miał manię porządku (niekoniecznie czystości). Łatwo wpadał w furię i się wykłucał z kimś, kto zwrócił mu uwagę wprsto. Moja matka - raz miła, raz wściekła. Musi męczyć się z ojcem, ale sama też nie jest święta. Jak jest dobrze, to jest dobrze, a jak jej źle pójdzie w pracy, to w domu mam nerwówkę, czepianie się o byle gówno, codziennie awantury, wrzaski w twarz. W dzieciństwie zdażało się bicie. Siostra najwięcej w dzieciństwie obrywała, bo moja matka miała manię, żeby została skrzypaczką i zmuszała ją do grania 3h dziennie, oraz do nauki, bo jej oceny były dla mojej matki za słabe. Broniłem jej i dzięki temu nie obrywała tak dużo jakby mogła, a awantura przechodziła na mnie. Szkoda, że teraz ja siedzę w domu, a ona ma przyjaciółki i nie chce się nawet wybrać ze mną na basen czy lodowisko... No to po krótce na tyle, nie wiem czy komukolwiek chciało się to przeczytać. Ogólnie nigdy nie czułem, że miałem rodziców, którzy się o mnie troszczą. Zawsze kanapki do szkoły, nawet w wieku 8lat robiłem sobie sam, troszczyć o siebie musiałem się sam, a żeby dostać nowe ubranie prosić przez 3 dni pod rząd. Pieniądze mojej matki były wydawane głównie na nią, a ojcowi, albo nie chciało się pracować, albo dał mi raz na ruski rok 30zł i miałem się cieszyć. Teraz mam pytanie co zrobić, żeby w końcu zacząć cieszyć sie kontaktem z kolegami, koleżankami i życiem. Uprawiam sport, odżywiam się dziadosko, ale to wina mojej matki, która oszczędza na jedzeniu. Nie chciałbym iść do psychologa, ale w ostateczności może bym się przełamał. Ogólnie czuję przygnębienie i powoli tracę siłę, żeby wykłucać się z rodzicami o wszystko, potem chodzić do szkoły i udawać uśmiechniętego i że wszystko w porządku i śmiać się z rzeczy które mnie nie bawią, po awanturze z moją matką. Nie mówię, że było tak tragicznie, zdażały się wypady rodzinne za granicę czy coś. Ale wygląda to tak, że jak jest dobrze, to jest dobrze, a następnego dnia awantura i 2 dni nieodzywania się do siebie. W tym roku kończę LO i jeżeli dobrze pójdzie wyprowadzę się z domu i będę niezależny - idę do wojska, ale chciałbym, żeby po tym jak zacznę "nowe życie", zmieniły się też moje kontakty z rówieśnikami. Jeżeli komuś chciało się to przeczytać, to wielkie dzięki
  3. piotr56

    Siemka

    Witam, jestem Piotrek, pewnie nie będę tu często wchodził, ale chciałbym coś zmienić w swoim życiu. Przede wszystkim chcę dowiedzieć się trochę o sobie, oraz co zrobić, żeby było lepiej. Pozdro
×