Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

15 godzin temu, maribellcherry napisał(a):

Mialam dzis atak paniki przez to. Doszukuje sie juz objawow. 
Oczywiscie nie mam pewnosci, ze akurat w momencie jak poczulam te kropelke to byl nade mna nietoperz, bo w gore nie patrzylam. One lataly kilka metrow ode mnie z boku. 
Staram sie uspokajac, ze tam inni ludzie tez chodzili i ze to bylo obok wejscia na rynek…

Ale ja odruchowo zaczelam pocierac to miejsce a potem dotknelam telefonu wiec higiena zadna. Siedzialam w autobusie…

Pocieszam sie za chwile zaczelo padac, wiec to moze kropla deszczu byla wtedy.

 

Jestem pewna, że wścieklizna nie przenosi się przez mocz. Gdyby tak było, to byłyby duże epidemie, zwierzęta przecież notorycznie wąchają miejsca, które naznaczył inny zwierzak. Poza tym w profilaktyce wścieklizny zaleca się szczepienia tylko w przypadku kontaktu śliny z raną, przebicia skóry przez zęby, czasem po podrapaniu, ale to pewnie dlatego, że zwierzęta, a szczególnie koty, ciągle liżą swoje łapy. 
Co do tych grotołazów, to też mi się coś przypomina, ale to zdaje się chodziło o drogę kropelkową przy ekstremalnym natężeniu wirusa w jaskini. 
Poza tym próbowałam znaleźć info, czy każda osoba wystawiona na ryzyko się zaraża, czy nie. Z tego, co zrozumiałam, to nie. Jest ryzyko zarażenia przede wszystkim przez pokąsanie, ale cholera wie, czy każdy pogryziony się zaraża. Kilka lat temu chłopiec z Francji umarł na wściekliznę, bo pogryzł go pies w Tajlandii. Ale przecież ten pies miał szansę pogryźć ludzi, inne zwierzęta itd, a nawet w krajach gdzie jest wścieklizna, nie występują ogromne epidemie. Profilaktyka jest raczej dlatego, że nie ma lekarstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, maribellcherry napisał(a):

Dzieki Ci bardzo. Nawet nie szukam juz jak dokladnie mozna sie zarazic, czy przez mocz tez bo nerwowo  nie moge.

Poza tym moja hipo powrocila... Albo raczej nigdy nie odeszla..

Wciaz nie daje mi spokoju moja morfologia. Chociaz ida z nia niedlugo do lekarza. 

Poniewaz monocyty mam obnizone stwierdzilam ze mam jakas chorobe degeneracyjna nerwow. Dzis na przyklad trzesa mi sie nogi i rece ale tak niewidocznie, wyczuwalnie tylko dla mnie.

No cóż, wiesz równie dobrze jak ja, że wewnętrzne drżenie jest bardzo klasycznym objawem nerwicy. Fizycznie raczej na pewno nic poważnego Ci nie dolega, a jakieś drobne niedomagania typu podwyższony cholesterol, brak wit D, czy inne drobne odchylenia w morfologii, plus niemalże gwarantowany ból pleców i brak energii to cóż… ekhem wiek 🫣 i stres, który przede wszystkim same sobie fundujemy wymyślając choroby, czarnowidząc i nadmiernie wszystko analizując 😒

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, maribellcherry napisał(a):

Nie bardzo ogarniam co mi jest... bo ogolnie nie czuje sie zle w doslownym tego slowa znaczeniu. Mialam przez ostatnie 2-3 tyg duzo stresu zwiazanego z wynikami krwi oraz tym wjazdem na wakacje (wscieklizna, lot samolotem itp). Naprawde bardzo sie tym stresowalam. Dodatkowo od soboty jestem bardzo mocno przeziebiona Tzn teraz juz jest nawet spoko. Jedynie co to sporadycznie pokasluje i mowie przez nos. Pierwsze dni to temp, pocenie w nocy, ostry bol gardla, nos zapchany tak ze nie szlo oddychac. Ale co mnie teraz martwi to to ze chudne.. w ciagu dwoch tyg schudlam okolo 2kg. Az mie zatkalo jak weszlam na wage, bo po tym obzarstwie na all inclusive i siedzenie na d*pie caly dzien i nic nie robienie to raczej bym oczekiwala +2kg a nie -2... Do tego bardzo sie poce wciaz, mam takie uderzenia goraca zwlaszcza jak jestem w ruchu. Boli mnie jelito/zoladek (ale nie caly czas, czasem mam skurcze, ale nie mam biegunki). Trzesa mi sie nogi. Czuje sie niespokojna. Wali mi czasem serce. Czasem mnie glowa pobolewa. Ogolnie nastroj depresyjny. Ja mam insulinoopornosc wiec schudniecie graniczy z cudem a tu nagle chudne w sumie bez niczego... Fakt, ze mimo odczuwania glodu i to takiego mega zasycajacego nie mam ochoty na jedzenie. Wiec niby jem troche mniej ale i tak niemalo. Nie na tyle malo zeby az chudnac od tego, wg mnie. Po kazdej wizycie w toalecie jest na wadze jeszcze mniej. We wtorek bede u rodzinniej. Moze bedzie miala na mnie pomysl... 

2 kg w 2 tyg to nic. Ja raz zważyłam się a potem poszłam do WC, co okazało się bardzo owocne, i po tej wizycie miałam - 2 kg na wadze… Reszta jest tożsama z objawami nerwicy. W każdym

razie nic w Twoim opisie nie brzmi alarmująco. 
Dobry pomysł to porządna diagnostyka, żeby znaleźć przyczynę tak ostrej nerwicy lękowej. Zwykle jest to zaburzenie towarzyszące, wyzwalane przez stres, presję, współistniejące z ADHD, autyzmem, DDD, DDA, PTSD, depresją… często leczenie podstawowej przyczyny pomaga na lęk. Mi np leki na ADHd całkowicie usunęły lęki, uczucie takie jak po pierwszych tabletkach benzo, luz, zero lęków, zmartwień, absurdalnych scenariuszy, boli głowy, potów, analizowania 

itd. Tylko trwa to już prawie 3 lata i nadal działa. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@maribellcherry jak Cię tak czytam od ponad roku, to widzę, że często jesteś przeziębiona. I nie, nie widzę tego jako objaw czegoś groźnego. Widzę to jako objaw lęków i stresu, bo one osłabiają odporność. Mają bardzo duży na to wpływ. Plus inne czynniki dnia codziennego. I dlatego masz pewnie podniesione Leukocyty, bo Twój organizm ciągle się broni przed chorobą. Nie rakiem. Przed zwykłymi infekcjami.

 

Jeśli jakkolwiek zmieniłaś nawyki żywieniowe, to jak najbardziej mogłaś schudnąć. Na początku leci się najwięcej. Gdzie byłaś na wakacjach? Ciepłe kraje? Mogłaś nieświadomie pić więcej wody. Płynów. I poleciała Ci woda z organizmu. Stąd ta waga. 

 

@minoudobrze radzi. Ja od lutego biorę leki na depresję i moje lęki znacząco się obniżyły. Nie mogę teraz o sobie powiedzieć hipochindryczka. Podchodzę do tego racjonalnie 

Edytowane przez nadiee

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, ostatnio u mnie pojawily sie zawroty glowy, kiedys juz rowniez wystepowaly, jednak wtedy w postaci takiego uczucia bycia pijanym, utrzymywaly sie caly dzien, a teraz sa to takie chwilowe napady, trwaja moze kilkanascie sekund, przy tym czuje sie jakbym mial zaraz umrzec, serce mi caly czas wali i czuje taki

pochlaniajacy stres. Nawet nie wiem czy na pewno to sa zawroty glowy… Dodatkowo cos bolala mnie szyja i poprostu po wyszukiwaniu w internecie, juz znalazlem ze mam guza mozgu i codziennie budze sie z okropnym stresem, sciska mnie w klatce piersiowej i mam wrazenie, ze serce mi mega wali. Jestem niepelnoletni i boje sie wspominac cos rodzicom o tych nowych bolach, bo mecze juz ich roznymi bolami od roku i za kazdym razem mnie tylko uspokajaja ze to ta nerwica, ale mi ciezko w to uwierzyc… do tego w wakacje mialem pare pojedynczych akcji, ktore przeszly po paru dniach, w stylu jakis bol pod pacha, swiatlowstret, bole oczu, mialem tez angine przez co tez sie nabawilem stresu, bo czulem ze mam wezly powiekszone i dopiero potem wyczytalem ze to tez objaw moze byc. Nie wiem co jeszcze moge zrobic, od wrzesnia zaczynam znowu terapie, ale mam wrazenie ze nic nie daje i nie wiem czy to moja wina czy terapeuty i powinienem zmienic… Az nie moge sie doczekac szkoly, gdzie caly stres i lęk z pewnoscia sie nasili 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, weszłam po latach na to forum zobaczyć czy jeszcze działa i widzę, że tak 🙂 Moja nerwica trwa już od 11 lat z przerwami oczywiście. Chodzę na terapię i jest duży postęp jednak aktualnie wmawiam sobie problemu z trzustka.

 

Mam pytanie czy miewacie czasem jasne stolce ? Zwykle mam brązowe ale dwa razy już zdarzył mi się taki bardzo jasny brąz i panikuje od czerwca. Robiłam USG, amylazę i lipaze i niby ok. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, angie1989 napisał(a):

Hej, weszłam po latach na to forum zobaczyć czy jeszcze działa i widzę, że tak 🙂 Moja nerwica trwa już od 11 lat z przerwami oczywiście. Chodzę na terapię i jest duży postęp jednak aktualnie wmawiam sobie problemu z trzustka.

 

Mam pytanie czy miewacie czasem jasne stolce ? Zwykle mam brązowe ale dwa razy już zdarzył mi się taki bardzo jasny brąz i panikuje od czerwca. Robiłam USG, amylazę i lipaze i niby ok. 

Trzustka jest „popularna” 😊 duża śmiertelność, trudna wykrywalność, ideał dla hipochondryka. Tak, zdarzają mi się różne kolory stolca, jasny też mi się zdarzył. A mój syn kiedyś zrobił coś, co przypominało godła Hogwartu 😱 jego kupa była zielono-buraczkowo-brązowo-beżowa, z wyraźnie odgraniczonymi tymi kolorami, jedna „parówka” ale w łaty w różnych kolorach 😂 to było wiele lat temu i zastanawiałam się czy mam się śmiać, dziwić czy martwić. Staliśmy nad toaletą i patrzyliśmy 😂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, angie1989 napisał(a):

Niby tak, ale jak wpisze w Google to jak jest jasny to już trzustka, sibo albo inne dziadostwo….

Niby tak, ale jak wpisze w Google to jak jest jasny to już trzustka, sibo albo inne dziadostwo….

 

i nie wiem czy innym też się zdarzają jaśniejsze czy nje 

Google zawsze diagnozuje raka. 

Mnie też się zdarzają jaśniejsze. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, maribellcherry napisał(a):

Czy orientuje sie ktos przy jakich wartosciach insuliny i glukozy na czczo oraz wskasnika homair przepisuje sie w PL metformine? 

Czy jest to pytanie i/lub odpowiedz na nie niezgodne z regulaminem forum.... (?)

Nie. Pytanie ogólne  i odpowiedz też. Żadnych propozycji leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.09.2024 o 16:44, maribellcherry napisał(a):

I jak u Ciebie? Wciaz stresujesz sie wscieklizna?

Ja czasem odczuwam mrowienie powyzej tego kacika oka i odrazu sobie przypominam, ze pisalam tu o tym, ze najpierw zaczyna sie wlasnie od mrowienia w miejscu dostania sie wirusa do organizmu. Ale za chwile staram sie sama siebie uspokajac... 

Ja bylam w pon u psych.

Stwierdzila u mnie bardzo silna fobie spoleczna, ktora doprowadzila do rozwoju, (o ile dobrze pamietam) cptsd... Chodzi mi o to, ze stwierdzila tak czy siak ptsd... ale kojarzy mi sie, ze mowila wlasnie o tym kompleksowym... 

Bede miala emdr.... 

Hipochondria swoja droga.

Z jednej strony sie ciesze, ze mam diagnoze.... Ale z drugiej wolalabym uslyszec, ze nic mi nie jest i jestem po prostu przewrazliwiona.... 

Po tym jak sie dowiedzialam, ze jestem chora, to moja hipochondria wymysla juz, ze pewnie nigdy sie z tego nie wylecze, ze jestem psychiczna, ze zaloza mi kaftan i zamkna, bo tak mi psycha siadzie, ze nie bede w stanie sama funkcjonowac, ze nie bedzie ze mna kontaktu i bede caly dzien siedziec w fotelu i gapic sie w jeden punkt z rozdziawiona japa i sie slinic...

*ze Ty pisalas, nie ja, pomylka

Juz nie, bo kotek został odłowiony przez towarzystwo ochrony zwierząt i został adoptowany, jest zdrowy 🙂

Straszne są te zaburzenia psychiczne, to tak jakby zostać zdradzonym przez własny umysł który zamiast nas chronić, działa przeciwko nam 😥 ja jestem osobą przekorną i jak o tym pomyślę, to zaraz włącza mi się „o nie! To ja tu decyduje a nie mój zdezorientowany umysł!” Ale to wymaga dużo energii, czasem nie mam siły. Żałuję że nie jestem jedną z tych osób radosnych z natury, ale cóż, nie jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.10.2024 o 17:20, UtterlyRisible napisał(a):

najgorsze to chyba tętniak, glejak, guz mozgu, i inne raki nieboraki. Cos tam moze z sercem ale mialem badane i jest idealnie zdrowiutkie ;oo

Najgorsza to jest nerwica. Ludzie chorzy na raka potrafią być szczęśliwi pomimo to i czerpać z życia ile się da dopóki mogą. Ludzie z nerwicą żyją w ciągłym napięciu i mają pełno ograniczeń - w zależności od typu nerwicy. 
Mój wujek umarł na raka w wieku 52 lat, po kilku latach choroby. Ale wcześniej żył pełnią życia i podczas choroby też nie chciał z tego rezygnować. Działał w branży rozrywkowej, poznał różne sławy, miał kilka żon, zwiedził cały świat. Jego życiem można by obdarzyć kilku ludzi. Nawet w szpitalu przekonał swojego przyjaciela żeby mu przemycił piersióweczkę whisky, żeby mogli jeden toast razem wznieść. Nie chciał zmienić stylu życia i pomimo to miał ze 2 lata remisji zanim miał nawrót raka. 
A z drugiej strony inna daleka ciotka całe życie miała nerwicę i hipochondrię. Nigdy nie wyszła za mąż, pracowała krótko i poszła na rentę bo to, bo tamto. Ciągle się skupiała na sobie i co ją boli, co jej dolega. Prawie nie wychodziła z domu, ludzie nie bardzo chcieli ją odwiedzać bo jej ględzenie o chorobach było nie do wytrzymania. Umarła w wieku coś ok 78 lat ze starości. Całe życie wegetacji. Jak dla mnie to jest gorsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.10.2024 o 15:13, maribellcherry napisał(a):

Od jakis dwoch tygodni mam czasem zawroty glowy i bole glowy. Zaczelo sie w sumie z nienacka. Wysiadlam z auta i nagle poczulam ze wiruje, poczym rozbolala mnie glowa. Ogolnie nie czuje sie zle, rowniez nie jestem chora. Dodam, ze od kilku dni boli mnie po prawej stronie szyi podczas skretu glowy w prawo.

W czasie tych zawrotów nie mam problemów z widzeniem, z chodzeniem czy z mowieniem itp... Nie przewracam sie, trafiam w drzwi, ale to takie ataki ze tak nazwe, nagle czuje sie jakbym flaszke duszkiem wypila...

Mialam tez takie odloty, jakby mi sie na sek urywal film... MIalam wrazenie, ze glowa mi leci na bok. I potem takie uderzenie bolu do glowy. Ale to akurat mam juz od jakis 12-13lat. Chociaz ostatnie lata byly spokojne. 

Glowa boli mnie zwykle w potylicy, na czubku i na czole. Taki uciskowy bol, chyba ala napieciowy (chyba, bo lekarzem nie jestem). Jest tez taki chodzacy, czasem wszystko na raz boli a raz boli czolo a za chwile czubek. I jest mi wtedy czasem niedobrze, ale nie wymiotuje.

Ogolnie od wielu lat nie mialam problemów z bolami glowy. Wiec teraz mam jazde na guza mozgu. 

Dodatkowo mam wciaz problemy gastryczne i od jakis 2-3 tyg wlasnie mam uderzenia goraca... 

Google mowi ze to wlasnie moze byc guz mozgu, ale rowniez pokazal rakowiaka... 

No i teraz znowu mam zagwozdke... isc do lekarza juz teraz... czy poczekac... 

polecał bym wykonać rezonans magnetyczny kręgosłupa i głowy, u mnie doslownie tak samo bylo i wyszla mi dyskopatia odcinka szyjnego. Pozdrawiam ciepło ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani jak długo po zakończeniu stosowania tabletek żelaza może być jeszcze czarny kolor stolca? Bo znowu się martwię i chyba nakręcam…W tamtym tygodniu skończyłam brać te tabletki a dziś zauważyłam że mam właśnie czarny stolec…Wczoraj miałam pobranie krwi i wyniki sobie na razie sama „sprawdziłam” (bo do lekarki umówiona jestem dopiero na środę) i ogólnie są w porządku tylko mam limfocyty podwyższone trochę, neutrofile zaniżone i RDW SD dosyć podwyższone a RDW CV zaniżone…Boję się, że ten czarny stolec oznacza krwawienie z górnego odcinka przewodu pokarmowego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, maribellcherry napisał(a):

Jak jest krwawienie z jelita to HB tez jest mocno zanizone. Reszta wyników to nie wiem jakie by byly przy krwawieniu z jelita.

Zelazo na pewno wplywa na morfologie, bo wplywa na kondycje krwi. Wiec ja bym sie totalnie nie martwila, tylko spokojnie czekala na srode. 

Dziękuje za pocieszenie, postaram się jakoś nie martwić aż tak tym:( zobaczymy co mi lekarka powie 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mój pierwszy post na tym forum, ale czytam je od dłuższego czasu i pomaga mi w trudnych chwilach, gdy czytam wypowiedzi osób z problemami podobnymi do moich. Z hipochondrią męczę się już długo, ale na dobre rozkręciła się na początku tego roku. Mało kto już się tu udziela z tego co widzę, ale liczę, że to z tego powodu, że forumowicze jakoś z tej hipochondrii wyszli (albo poprzenosili się na jakieś grupy facebookowe czy discordy o których nie wiem). W każdym razie postanowiłam w końcu tu napisać, żeby wyrzucić wszystko z siebie, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta 😀 Po ostatniej wkrętce na raka migdałka, która trzymała mnie z miesiąc, dopóki po leczeniu objawy w końcu nie minęły, powiedziałam sobie, że koniec z tym, koniec z czytaniem o chorobach i życiu w strachu. Ale nie mogę, bo jak jeden objaw znika to pojawia się inny :(  Nie wymyślam ich sobie, coś mnie zaczyna boleć i dopiero wtedy zaczynam analizować, a Google podpowiada oczywiście najgorsze choroby. Zresztą po takim czasie nawet nie muszę już czytać, bo się kiedyś tyle oczytałam... Czytając to forum widziałam, że sporo osób miało wkrętki na problemy z jelitami, trzustką, różne bóle, przelewanie, dziwne stolce... Myślałam że mnie to nie dopadnie, nigdy nie miałam z tym problemów. A tu jednak padło i na mnie. Mam wrażenie, że wszystko zaczęło się przez antybiotyk, który skończyłam brać około miesiąc temu i który dosłownie przeciorał mi jelita, biegunki i bóle brzucha dzień w dzień dopóki nie skończyłam kuracji, a enterol + drugi probiotyk nic kompletnie nie pomagały. No i się zaczęło - ból w lewym boku, pod żebrem, czasem bliżej pępka, czasem promieniujący na plecy. Śluz na papierze po załatwieniu się (w sumie nie wiem czy śluz czy tłuszcz, czy da się to jakoś rozpoznać). Czasem brzuch nie boli mnie wcale, a czasem czuje ten dyskomfort/kłucie/gniecenie przez cały dzień (tak jak dzisiaj). Brałam probiotyk do tej pory, ale nie widzę żadnej różnicy. Wkrętka na problemy z trzustką na całego, a jestem na etapie, że panicznie boję się pójść do lekarza czy zrobić badań z krwi (wcześniej miałam fazę że biegłam do lekarza w stresie od razu jak mnie coś niepokoiło). Wiem że bez diagnozy lekarza to tutaj nie da się nic poradzić i będę musiała się jakoś przemóc...
Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio mi coś nie dolegało. Nie wymyślam sobie objawów, one naprawdę są, tylko u lekarza okazują się niczym poważnym, w przeciwienstwie do tego co sugerował mi internet. W zeszłym roku nie miałam takiej hipochondrii i nic mi nie było (albo mi się tak wydaje, bo teraz rozpamiętuję każdy najdrobniejszy ból i skanuje swoje ciało w poszukiwaniu czegoś podejrzanego...). Ehh chciałabym po prostu wrócić do "zwykłego" życia, do aktywności fizycznej, do biegania, które tak mi się spodobało, a czuję że nie mogę, bo cały czas mnie coś boli :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.10.2024 o 17:26, lily102 napisał(a):

To mój pierwszy post na tym forum, ale czytam je od dłuższego czasu i pomaga mi w trudnych chwilach, gdy czytam wypowiedzi osób z problemami podobnymi do moich. Z hipochondrią męczę się już długo, ale na dobre rozkręciła się na początku tego roku. Mało kto już się tu udziela z tego co widzę, ale liczę, że to z tego powodu, że forumowicze jakoś z tej hipochondrii wyszli (albo poprzenosili się na jakieś grupy facebookowe czy discordy o których nie wiem). W każdym razie postanowiłam w końcu tu napisać, żeby wyrzucić wszystko z siebie, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta 😀 Po ostatniej wkrętce na raka migdałka, która trzymała mnie z miesiąc, dopóki po leczeniu objawy w końcu nie minęły, powiedziałam sobie, że koniec z tym, koniec z czytaniem o chorobach i życiu w strachu. Ale nie mogę, bo jak jeden objaw znika to pojawia się inny :(  Nie wymyślam ich sobie, coś mnie zaczyna boleć i dopiero wtedy zaczynam analizować, a Google podpowiada oczywiście najgorsze choroby. Zresztą po takim czasie nawet nie muszę już czytać, bo się kiedyś tyle oczytałam... Czytając to forum widziałam, że sporo osób miało wkrętki na problemy z jelitami, trzustką, różne bóle, przelewanie, dziwne stolce... Myślałam że mnie to nie dopadnie, nigdy nie miałam z tym problemów. A tu jednak padło i na mnie. Mam wrażenie, że wszystko zaczęło się przez antybiotyk, który skończyłam brać około miesiąc temu i który dosłownie przeciorał mi jelita, biegunki i bóle brzucha dzień w dzień dopóki nie skończyłam kuracji, a enterol + drugi probiotyk nic kompletnie nie pomagały. No i się zaczęło - ból w lewym boku, pod żebrem, czasem bliżej pępka, czasem promieniujący na plecy. Śluz na papierze po załatwieniu się (w sumie nie wiem czy śluz czy tłuszcz, czy da się to jakoś rozpoznać). Czasem brzuch nie boli mnie wcale, a czasem czuje ten dyskomfort/kłucie/gniecenie przez cały dzień (tak jak dzisiaj). Brałam probiotyk do tej pory, ale nie widzę żadnej różnicy. Wkrętka na problemy z trzustką na całego, a jestem na etapie, że panicznie boję się pójść do lekarza czy zrobić badań z krwi (wcześniej miałam fazę że biegłam do lekarza w stresie od razu jak mnie coś niepokoiło). Wiem że bez diagnozy lekarza to tutaj nie da się nic poradzić i będę musiała się jakoś przemóc...
Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio mi coś nie dolegało. Nie wymyślam sobie objawów, one naprawdę są, tylko u lekarza okazują się niczym poważnym, w przeciwienstwie do tego co sugerował mi internet. W zeszłym roku nie miałam takiej hipochondrii i nic mi nie było (albo mi się tak wydaje, bo teraz rozpamiętuję każdy najdrobniejszy ból i skanuje swoje ciało w poszukiwaniu czegoś podejrzanego...). Ehh chciałabym po prostu wrócić do "zwykłego" życia, do aktywności fizycznej, do biegania, które tak mi się spodobało, a czuję że nie mogę, bo cały czas mnie coś boli :(

Mamy podobną historię, mój ciężki epizod hipochondrii zaczął się od anginy i migdałków, potem układ pokarmowy a potem już wszystko…

Jak się wyleczyłam? Doszłam do punktu, kiedy moje życie wydało mi się niewiele warte. A jak można się bać chorób, kiedy uważasz śmierć za wybawienie? Więc przeszło. 
Uważam, że hipochondria maskuje lęk przed życiem. Na moim przykładzie widzę, że skupianie się na potencjalnie śmiertelnych chorobach pozwalało mi nie myśleć o codziennych problemach.

Ale kolejnym, i ważnym, czynnikiem ryzyka jest mój autyzm i ADHD. Mam atypowy układ nerwowy a to znaczy, że np emocje odczuwam jako ból. Mam całą masę dolegliwości bólowych, których nie da się wytłumaczyć, bóle głowy, pleców, żeber, brzucha, osłabienie, brak energii, nawet przewlekłe stany podgorączkowe, powiększone węzły chłonne itd. Tak naprawdę okazało się, że objawy fizyczne to tylko somaty związane ze stresem i nadreaktywnością układu nerwowego. Ale typowa dla autyzmu i ADHD podatność na nerwicę lękową plus nietypowe odczucia fizyczne skutkowały ciężką hipochondrią. 
Teraz moje lęki w ogóle nie koncentrują się wokół chorób. Uważam, że co ma być to będzie, staram się dbać o siebie i badać, ale nie martwić. A jeśli miałabym zachorować i umrzeć, to będzie to w zasadzie tylko wybawienie od ziemskich cierpień. Bo niestety moja codzienność to nieustanny ból fizyczny i psychiczny. Staram się zachować optymizm, cieszyć życiem, ale nie powiem, że koniec tych męk nie brzmi kusząco. Oczywiście chciałabym jeszcze pożyć dla dzieci, bliskich, nie chcę ich zasmucać, ale jeśli chodziłoby tylko o mnie, to koniec moich cierpień nie wydaje się złą opcją…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, minou napisał(a):

Mamy podobną historię, mój ciężki epizod hipochondrii zaczął się od anginy i migdałków, potem układ pokarmowy a potem już wszystko…

Jak się wyleczyłam? Doszłam do punktu, kiedy moje życie wydało mi się niewiele warte. A jak można się bać chorób, kiedy uważasz śmierć za wybawienie? Więc przeszło. 
Uważam, że hipochondria maskuje lęk przed życiem. Na moim przykładzie widzę, że skupianie się na potencjalnie śmiertelnych chorobach pozwalało mi nie myśleć o codziennych problemach.

Ale kolejnym, i ważnym, czynnikiem ryzyka jest mój autyzm i ADHD. Mam atypowy układ nerwowy a to znaczy, że np emocje odczuwam jako ból. Mam całą masę dolegliwości bólowych, których nie da się wytłumaczyć, bóle głowy, pleców, żeber, brzucha, osłabienie, brak energii, nawet przewlekłe stany podgorączkowe, powiększone węzły chłonne itd. Tak naprawdę okazało się, że objawy fizyczne to tylko somaty związane ze stresem i nadreaktywnością układu nerwowego. Ale typowa dla autyzmu i ADHD podatność na nerwicę lękową plus nietypowe odczucia fizyczne skutkowały ciężką hipochondrią. 
Teraz moje lęki w ogóle nie koncentrują się wokół chorób. Uważam, że co ma być to będzie, staram się dbać o siebie i badać, ale nie martwić. A jeśli miałabym zachorować i umrzeć, to będzie to w zasadzie tylko wybawienie od ziemskich cierpień. Bo niestety moja codzienność to nieustanny ból fizyczny i psychiczny. Staram się zachować optymizm, cieszyć życiem, ale nie powiem, że koniec tych męk nie brzmi kusząco. Oczywiście chciałabym jeszcze pożyć dla dzieci, bliskich, nie chcę ich zasmucać, ale jeśli chodziłoby tylko o mnie, to koniec moich cierpień nie wydaje się złą opcją…

Dzięki, że odpisałaś 🙂 Ja wiem, że co ma być to będzie, nie mamy wpływu na to czy zachorujemy czy nie, możemy ograniczać szkodliwe czynniki i to w sumie tyle. Jak się uspokoję to pójdę zrobić chociaż badania z krwi. Niestety nerwica co i rusz podsuwa te swoje straszaki i czarne myśli i nie jestem w stanie ich zagłuszyć. W międzyczasie w mojej obecnej wkrętce pojawiło się swędzenie ciała, ból w lewej łopatce i drobna wysypka na brzuchu - przeczytałam w międzyczasie o tych dodatkowych objawach przy chorej trzustce i bum! Dwa dni później się pojawiły :D Już zniknęły swoją drogą lol (chociaż łopatkę jeszcze czasem poczuje), ale to jest dla mnie niesamowite jak potrafi zadziałać ludzki mózg. Te objawy potrafią być tak realne, że aż ciężko uwierzyć, że mogą być tylko wytworem nerwicy.
Zgadzam się że takie życie to nie życie. 
Moje hipochondryczne wkrętki akurat zaczęły się nie od anginy i migdałka, tylko jeszcze wcześniej, gdy podczas higienizacji zębów higienistka zwróciła uwagę na czerwone plamy na moim podniebieniu i powiedziała, że ona nie wie co to jest. Ale żeby zapisać się na kontrolę do stomatologa. A ja oczywiście po powrocie do domu odpaliłam doktora Google i już sobie sama wystawiłam diagnozę i przepłakałam cały wieczór. A plamy zniknęły po tygodniu i od tamtej pory nie wróciły (nie wiem, może to była jakaś alergia). Ale od tego się zaczęło i tak się bujam z hipochondrią od stycznia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Verinia napisał(a):

Sama kiedyś wkrecalam sobie choroby. Ogólnie mam skłonności do wkrętów i paniki. Co pomyśle to mam. 

 

Ja tak samo, 3 lata temu wkręciłem sobie raka jelita grubego (mimo dobrych wyników kolonoskopii i innych badań) do tego stopnia, że byłem przekonany, że żyję z niezdiagnozowanym rakiem który mnie pożera od środka i nic mnie nie było w stanie przekonać że jest inaczej, leżałem na łóżku całe dnie i byłem pewny, że umieram, że moje ciało się rozkłada i się bałem, że lekarze specjalnie fałszują wyniki badań, bo mają mnie dosyć i chcą żebym umarł 🫣 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.01.2020 o 17:22, nerwa napisał(a):

No wlasnie - tak to jest. I jak lekarz Ci tak powiedial, to w ogole sie nie dziwie, że Ci gorzej :(
Ja kiedys wzielam aspiryne, i po chwili przeczytalam, ze moze wywolywac dusznosci - momentalnie zaczelo mi sie ciezko oddychac. Mimo ze bralam ją od lat i NIC mi nie bylo 🙂 Wiec dla nas uslyszenie czegos takiego - do niczego dobrego nie prowadzi. Dlatego Twoja realcja jest calkiem normlana (w swojej nienormlanosci ;) ).

 

Mnie caly czas męczy ból - lewego jajnika lub jelita grubego z lewej strony. Juz sama nie wiem co to. Jutro mam gina i zrobi mi USG wiec chociaz się upewnie czy z jajnikiem jest ok.  A jak wyjdzie ok, no to juz nie wiem.. jedyne czego nie mam zrobionego to ta cholerna kolonoskopia :(

@nerwa wiem, ze post stary, mnie też tu nie było całe 4 lata, ale mam okropny dyskomfort trwający od 2 miesięcy w lewym podbrzuszu, ewidentnie jajnik, pp miesiącu doszedł ból krzyża... Ginekologa czysto, kolonoskopia czysto.... oczywiście badań krwi czy usg brzusznej boję się zrobić...będę się badać pod kątem endometriozy, fizjoterapeuta.mowi, że cała.lewa strona ciala spięta. Do tego m zaparcia. W sumie nie wiem.co sobie juz wkręcam. W nocy nic nie czuje, mam dosyć, że nigdy ten bol nie minie. To umiarkowany ból jakby owulacja, nie mam kompletnie wyczucia co go osłabia, wzmacnia.. mam dosyc, jest że mną całe dnie :(((((((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.11.2024 o 19:35, inesdekn napisał(a):

@nerwa wiem, ze post stary, mnie też tu nie było całe 4 lata, ale mam okropny dyskomfort trwający od 2 miesięcy w lewym podbrzuszu, ewidentnie jajnik, pp miesiącu doszedł ból krzyża... Ginekologa czysto, kolonoskopia czysto.... oczywiście badań krwi czy usg brzusznej boję się zrobić...będę się badać pod kątem endometriozy, fizjoterapeuta.mowi, że cała.lewa strona ciala spięta. Do tego m zaparcia. W sumie nie wiem.co sobie juz wkręcam. W nocy nic nie czuje, mam dosyć, że nigdy ten bol nie minie. To umiarkowany ból jakby owulacja, nie mam kompletnie wyczucia co go osłabia, wzmacnia.. mam dosyc, jest że mną całe dnie :(((((((

Mój ból też mnie praktycznie nie opuszcza ehh... I też jest zlokalizowany po lewej stronie, najgorsze jest to że mam wrażenie, że promieniuje na plecy, co mnie przeraża ;(( W sumie sama nie wiem, gdzie mnie boli - czasem zlokalizowany jest przy pępku po lewej stronie, czasem typowo po boku, a czasem pod żebrami. Dzisiaj mam wrażenie, że cała lewa strona mnie boli, i z przodu i z tyłu, taki dyskomfort. Ty masz chociaż kolonoskopię za sobą, ja nie mam odwagi na tak inwazyjne badanie ;( U mnie trwa to już ponad miesiąc, zaczęło się rewolucjami w jelitach przy braniu antybiotyku, a potem ostrym bólem pod lewym żebrem jakoś tydzień później. Też boję się obecnie zrobić morfologię i usg brzucha... Ale musimy się jakoś w końcu zmusić, obawiam się że nic innego nam nie pomoże ani nas nie uspokoi :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.11.2024 o 18:11, lily102 napisał(a):

Mój ból też mnie praktycznie nie opuszcza ehh... I też jest zlokalizowany po lewej stronie, najgorsze jest to że mam wrażenie, że promieniuje na plecy, co mnie przeraża ;(( W sumie sama nie wiem, gdzie mnie boli - czasem zlokalizowany jest przy pępku po lewej stronie, czasem typowo po boku, a czasem pod żebrami. Dzisiaj mam wrażenie, że cała lewa strona mnie boli, i z przodu i z tyłu, taki dyskomfort. Ty masz chociaż kolonoskopię za sobą, ja nie mam odwagi na tak inwazyjne badanie ;( U mnie trwa to już ponad miesiąc, zaczęło się rewolucjami w jelitach przy braniu antybiotyku, a potem ostrym bólem pod lewym żebrem jakoś tydzień później. Też boję się obecnie zrobić morfologię i usg brzucha... Ale musimy się jakoś w końcu zmusić, obawiam się że nic innego nam nie pomoże ani nas nie uspokoi :(

Wiesz, to wszystko polega na równowadze. Nie chodzi o to, żebyś lekceważyła objawy, ale nie możesz im też przypisywać większej wagi, niż mają. Piszesz, że problemy pojawiły się po konkretnym zdarzeniu, antybiotykoterapii, a to samo raczej brzmi uspokajająco. Spróbuj diety bogatej w probiotyki i prebiotyki, regularnie jedz. Poza tym spróbuj jakiś delikatnych ćwiczeń na kręgosłup, żeby uwolnić napięcie. O problemy z kręgosłupem nietrudno, a stres dodatkowo powoduje dużo napięć mięśniowych. Ja mam silne bóle w prawym podżebrzu od lat. Raz częściej, raz rzadziej. Ale to tylko nerwobóle, choć byłam diagnozowana na kamicę żółciową, problemy z wątrobą, jelitami, trzustką… nic mi nie jest, oprócz nadwrażliwości na bol

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×